Fragment - Katechizmy.pl

Transkrypt

Fragment - Katechizmy.pl
3
BERTRAND RUSSELL
BADANIA DOTYCZĄCE
ZNACZENIA I PRAWDY
Tłumaczenie
Jan Wawrzyniak
Wydawnictwo WAM
Kraków 2011
2
m y ś l
f i l o z o f i c z n a
 Wprowadzenia  Panorama zagadnień  Historia myśli filozoficznej
 Monografie
 Rozprawy
Komitet Naukowy
prof. dr hab. Adam Węgrzecki
ks. dr hab. Józef Bremer SJ, prof. WSFP „Ignatianum”/UJ

B. Russell, Badania dotyczące znaczenia i prawdy
W przygotowaniu:
D. v. Hildebrand, Metafizyka wspólnoty
 D. Zahawi, Wprowadzenie do fenomenologii Husserla

Seria Myśl Filozoficzna poświęcona jest kluczowym dylematom nurtującym od
zawsze umysł i serce człowieka i stanowiącym punkty ogniskujące refleksję filozoficzną w dziejach myśli, szczególnie zachodnioeuropejskiej.
Jej zamiarem jest udostępnienie fachowych opracowań poszczególnych
zagadnień filozoficznych oraz zachęcenie do podjęcia, samodzielnie, przygody
filozofowania.
Publikacje Serii, przygotowane przez wybitnych specjalistów, adresowane są
do osób zajmujących się filozofią oraz do tych, którzy nie będąc profesjonalistami
w tej dziedzinie, pragną rzetelnej wiedzy oraz panoramicznego oglądu problematyki
filozoficznej.
4
Tytuł oryginału
An Inquiry into Meaning and Truth. The William James Lectures for 1940
Delivered at Harvard University by Bertrand Russell
© 1980 Unwin Hyman Ltd
All Rights Reserved
Authorised translation from English language edition
published by Spokesman, the imprint of the Bertrand Russell Peace
Foundation Ltd.
© Wydawnictwo WAM, 2011
Redaktor serii
dr Tomasz Homa SJ
Redakcja naukowa
dr hab. Józef Bremer SJ
Redakcja
Małgorzata Płazowska
Projekt okładki
Andrzej Sochacki
ISBN 978-83-7505-721-8
WYDAWNICTWO WAM
ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków
tel. 12 62 93 200 • faks 12 42 95 003
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwowam.pl
DZIAŁ HANDLOWY
tel. 12 62 93 254-256 • faks 12 43 03 210
e-mail: [email protected]
KSIĘGARNIA INTERNETOWA
tel. 12 62 93 260, 12 62 93 446-447
faks 12 62 93 261
e.wydawnictwowam.pl
Drukarnia Wydawnictwa WAM • ul. Kopernika 26, 31-501 Kraków
5
SPIS TREŚCI
Przedmowa
Wstęp
I.
Czym jest słowo?
II.
Zdania, składnia oraz części mowy
III.
Zdania opisujące doświadczenia
IV.
Język przedmiotowy
V.
Terminy logiczne
VI.
Nazwy własne
VII.
Wyrażenia okazjonalne
VIII. Percepcja a wiedza
IX.
Przesłanki epistemologiczne
X.
Sądy bazowe
XI.
Przesłanki faktualne
XII.
Analiza problemów dotyczących sądów
XIII. Sens zdań: A. Ogólny. B. Psychologiczny. C. Syntaktyczny
XIV. Język jako środek wyrazu
XV.
Co „wskazują” zdania?
XVI. Prawda i fałsz. Wprowadzenie
XVII. Prawda i doświadczenie
XVIII. Przekonania ogólne
XIX. Ekstensjonalność i atomiczność
XX.
Prawo wyłączonego środka
XXI. Prawda i weryfikacja
XXII. Sens i weryfikacja
XXIII. Uzasadniona stwierdzalność
XXIV. Analiza
XXV. Język i metafizyka
7
9
22
28
45
59
74
89
102
110
123
129
140
155
159
192
201
212
221
231
243
257
272
289
301
309
322
Indeks rzeczowy
Indeks osób
329
334
9
WSTĘP
Celem niniejszej pracy jest zbadanie pewnych problemów dotyczących wiedzy empirycznej. Przyjęta przeze mnie metoda różni się od tej akceptowanej
w tradycyjnej teorii wiedzy1, głównie pod względem znaczenia przypisywanego rozważaniom kwestii językowych. Proponuję, by badać język w kontekście dwóch podstawowych problemów, które wstępnie i niezbyt precyzyjnie
można ująć w następujący sposób:
I. Co znaczy wyrażenie „empiryczne świadectwo na rzecz prawdziwości
sądu2”?
II. Co można wywnioskować z faktu, że czasami istnieje takie
świadectwo?
W tym przypadku, jak zwykle w filozofii, pierwszą trudnością jest dostrzeżenie, iż problem jest trudny. Jeśli zapyta się osobę nieobeznaną w filozofii „skąd wiesz, że mam dwoje oczu?”, to odpowie „co za śmieszne pytanie?
Przecież widzę”. Nie należy spodziewać się, że gdy nasze badania zostaną
zakończone, dojdziemy do wniosku całkowicie różnego od tego niefilozoficznego stanowiska. Rezultat będzie następujący: okaże się, że to, o czym
sądziliśmy, iż jest proste, ma skomplikowaną strukturę; uświadomimy sobie,
że cień niepewności pada na sytuacje, które nie wzbudzają żadnych wątpliwości; uznamy, że wątpliwości są znacznie częściej uzasadnione, niż przypuszczaliśmy; okaże się, że nawet na podstawie najbardziej wiarygodnych
1
Pomimo iż tradycyjnym tłumaczeniem angielskiej nazwy theory of knowledge jest określenie
„teoria poznania”, zdecydowałem się na na przekład „teoria wiedzy”. Moja decyzja jest podyktowana dwoma względami. Po pierwsze, dzięki temu rozstrzygnięciu można w bardziej
adekwatny i przejrzysty sposób przetłumaczyć wiele fragmentów książki, w których Russell
wskazuje, iż jednym z podstawowych zadań teorii wiedzy (theory of knowledge) jest wyjaśnienie znaczenia słów takich jak „wiedza” (knowledge), „wiedzieć” (know). Po drugie, użycie
sformułowania „teoria wiedzy” wskazuje, że tym, co przede wszystkim interesuje klasycznych
epistemologów (w tym także Russella), jest kwestia prawomocności naszych przekonań,
nie zaś sposób dochodzenia do nich. Wszystkie przypisy oznaczone liczbami, podobnie jak
uwagi w nawiasach kwadratowych, pochodzą od tłumacza.
2
W przeważającej większości przypadków termin proposition tłumaczę jako „sąd”. Od tej konwencji odstępuję: (a) w wykorzystanych przeze mnie cudzych przekładach cytowanych przez
Russella fragmentów tekstów; (b) w przypadku następujących zwrotów: proposition of
logic, proposition of mathematics; (c) gdy autor przedstawia poglądy logicznych pozytywistów.
Tłumaczenie proposition jako „sąd” jest, moim zdaniem, uzasadnione ze względu na podane
przez Russella wyjaśnienia sensu tego słowa (zob. rozdział XII). Ze względu na to, że termin judgment także tłumaczę jako „sąd”, w przypadkach budzących wątpliwości zaznaczam,
o którym terminie jest mowa.
10
Wstęp
przesłanek można wyciągnąć niewiarygodne wnioski. Rezultatem końcowym będzie zastąpienie niewyartykułowanej pewności wyartykułowaną
niepewnością. Pytania, czy ten wniosek ma jakąkolwiek wartość, nie będę
rozważał.
Dopóki traktujemy całkiem poważnie nasze dwie kwestie, trudności
wręcz nas osaczają. Weźmy na przykład sformułowanie „empiryczne świadectwo na rzecz prawdziwości sądu”. Wymaga ono zdefiniowania słów „empiryczne”, „świadectwo”, „prawda”, „sąd”, jeśli nie mamy, po zbadaniu go, dojść
do wniosku, iż nasze pytanie zostało źle sformułowane.
Zacznijmy od słowa „sąd” (proposition). Sąd jest czymś, co może być wypowiedziane w każdym języku: „Sokrates jest śmiertelny” oraz „Socrate est
mortel” wyrażają ten sam sąd. W danym języku może on być wypowiedziany
na różne sposoby: różnica pomiędzy „Cezar został zamordowany podczas
id marcowych” a „podczas id marcowych został zamordowany Cezar” ma
jedynie charakter retoryczny. Zatem dwa odmienne sformułowania mogą
„mieć to samo znaczenie”. Możemy, przynajmniej tymczasowo, zdefiniować
„sąd” jako „ogół zdań posiadających to samo znaczenie co pewne określone
zdanie”.
Teraz musimy więc zdefiniować „zdanie” oraz „posiadanie tego samego
znaczenia”. Pomijając chwilowo to drugie, zajmijmy się pytaniem, czym jest
zdanie. Może ono być pojedynczym słowem, ale częściej jest zbiorem kilku
słów zestawionych zgodnie z regułami składni. Jego cechą wyróżniającą jest
to, że wyraża ono stwierdzenie, przeczenie, rozkaz, życzenie lub pytanie.
Z naszego punktu widzenia w zdaniu jeszcze bardziej godne uwagi jest to,
że możemy zrozumieć, co ono wyraża, jeśli znamy znaczenie jego słów składowych oraz reguły syntaktyczne. Nasze dociekania musimy więc rozpocząć
od zbadania słów, a dopiero potem możemy przejść do badania składni.
Zanim zajmiemy się szczegółowo naszym zagadnieniem, kilka ogólnych
uwag może pomóc nam dowiedzieć się, co jest istotne z punktu widzenia
naszych rozważań.
Nasz problem jest jednym z zagadnień teorii wiedzy. Czym jest teoria
wiedzy? Wszystko, co wiemy, lub wszystko, o czym myślimy, iż wiemy, należy
do jakiejś nauki szczegółowej – cóż więc pozostaje dla teorii wiedzy?
Istnieją dwa rodzaje badań, oba ważne, a każde z nich ma prawo do nazwy
„teoria wiedzy”. W jakiejkolwiek dyskusji dotyczącej tego tematu łatwo popaść w zamęt spowodowany tym, że nie zostało określone, do którego z tych
dwóch rodzajów ma ona należeć. I dlatego już na wstępie w kilku słowach
wyjaśnię ich naturę.
Wstęp
Teoria wiedzy w pierwszym rozumieniu akceptuje naukowe wyjaśnienie
świata, jednak nie jako z pewnością prawdziwe, lecz jako najlepsze spośród
dostępnych w danym momencie. Świat przedstawiany przez naukę zawiera
zjawisko zwane „posiadaniem wiedzy”, a teoria wiedzy w pierwszym rozumieniu ma badać, jakiego typu jest to zjawisko. Z perspektywy zewnętrznej
jest ono przede wszystkim cechą charakterystyczną żywych organizmów,
której intensywność (ogólnie rzecz biorąc) jest wprost proporcjonalna do
stopnia złożoności organizmu. Jest jasne, że posiadanie wiedzy jest relacją organizmu do czegoś zewnętrznego lub do jakiejś jego własnej części. Niemniej
jednak przyjmując pozycję zewnętrzną wobec obserwatora, możemy odróżnić świadomość percepcyjną od wiedzy opartej na nawyku. Świadomość
percepcyjna jest rodzajem „wrażliwości zmysłów”, która występuje nie tylko
wśród żywych organizmów – przejawiają ją także instrumenty naukowe,
a do pewnego stopnia wszystkie przedmioty. Polega ona na zachowywaniu
się w obecności pewnego rodzaju bodźca w sposób, w jaki dane zwierzę lub
rzecz nie zachowuje się, gdy ów bodziec jest nieobecny.
Kot zachowuje się w charakterystyczny sposób w obecności psa – to zmusza nas do powiedzenia, że kot „postrzega” psa. Jednak galwanometr również
zachowuje się w charakterystyczny sposób, gdy przepływa przezeń prąd elektryczny, lecz nie mówimy, że „postrzega” on natężenie prądu. Różnica pomiędzy tymi dwoma przypadkami ma związek z wiedzą opartą na nawyku.
Nieożywiona rzecz, tak długo jak długo jej fizyczna budowa pozostaje
niezmieniona, reaguje na ten sam bodziec zawsze tak samo. Inaczej zwierzę:
stykając się wielokrotnie z jakimś bodźcem, początkowo reaguje w p e w i e n
określony sposób. Stopniowo jednak zmienia ów sposób reagowania, aż
osiągnie (przynajmniej tymczasowo) stan równowagi. Gdy ów stan zostaje
osiągnięty, zwierzę nabywa „nawyku”. Każdy nawyk jest związany z czymś,
co z punktu widzenia behawioryzmu może uchodzić za uznanie3 ogólnego
3
Termin belief tłumaczę w zależności od kontekstu jako „przekonanie” lub „uznanie”. Podobnie postępuję w przypadku czasownika to believe, najczęściej oddaję jego znaczenie za
pomocą zwrotu „być przekonanym”, jednak w niektórych kontekstach (takich jak to believe
a proposition) za pomocą czasownika „uznawać”. Powodem jest to, że zwrot „być przekonanym” można uzupełnić tylko na dwa następujące sposoby „być przekonanym o”, „być przekonanym, że”, a w niektórych kontekstach oddanie sensu wypowiedzi wymaga posłużenia się
inną konstrukcją. Wydaje się bowiem, iż lepiej nie tłumaczyć zwrotu to believe a proposition
jako „być przekonanym, że sąd jest prawdziwy”, ponieważ Russell nie utożsamia akceptacji
sądu z uznaniem jego prawdziwości (por. r. XIII A). Można by próbować uniknąć tej trudności, tłumacząc – w tego typu kontekstach – to believe jako „wierzyć”, wydaje się jednak,
że nie wszędzie – a moim zdaniem raczej w nielicznych przypadkach – jest to odpowiednie
11
12
Wstęp
prawa, lub nawet (w pewnym sensie) za jego znajomość – o ile tak się składa,
że to przekonanie jest prawdziwe. Na przykład o psie, który nauczył się czekać na jedzenie w charakterystycznej pozycji proszącej, behawiorysta mógłby
powiedzieć, że wierzy on w następujące ogólne prawo: „po zapachu jedzenia
oraz proszeniu pojawia się jedzenie, natomiast po samym zapachu nie”.
Uczenie się przez doświadczanie – charakterystyczne dla żywych organizmów – jest tym samym, co nabywanie nawyków. Pies uczy się poprzez doświadczanie, że ludzie mogą otwierać drzwi, i dlatego gdy chce on wyjść – jeśli
jego pan jest obecny – to szczeka wokół niego, zamiast drapać drzwi. „Znaki”
są z reguły zależne od wyuczonych poprzez doświadczenia nawyków. Dla psa
głos właściciela jest jego znakiem. Możemy powiedzieć, że A jest „znakiem”
B, jeśli powoduje ono zachowanie, które B również by spowodowało, ale za
które nie odpowiada samo tylko A. Trzeba jednak przyznać, że skuteczność
niektórych znaków jest niezależna od doświadczenia: zwierzęta reagują na
pewne zapachy w sposób, w jaki należy zareagować na przedmioty, które
wydzielają te zapachy, i czasami są w stanie to uczynić nawet wtedy, gdy
nigdy wcześniej nie doświadczyły owych przedmiotów. Precyzyjna definicja
„znaku” jest trudna, zarówno z tego powodu, jak i dlatego, że nie istnieje
satysfakcjonująca definicja „odpowiedniego” zachowania. W zarysie jest
jednak całkiem jasne, co mam tutaj na myśli, i zobaczymy, że znaki językowe
stanowią tylko jeden gatunek znaków.
Skoro tylko na zachowanie organizmu zaczynają wpływać znaki, można
śledzić kształtowanie się rozróżnień: „subiektywne – obiektywne”, „wiedza –
błąd”. Subiektywnie A jest znakiem B dla organizmu O, jeśli O zachowuje się w obecności A w sposób odpowiedni do obecności B. Obiektywnie
A jest znakiem B, jeśli faktycznie bądź A towarzyszy B, bądź też B następuje
po A. Kiedykolwiek A jest subiektywnie znakiem B dla organizmu O, to
możemy, ujmując rzecz z behawiorystycznego punktu widzenia, powiedzieć, że O „uznaje” sąd ogólny „A zawsze towarzyszy B lub B następuje
po A”, ale to przekonanie jest „prawdziwe” tylko pod warunkiem, iż A jest
obiektywnie znakiem B. Zwierzęta mogą być zwodzone przez odbicia lub
przez zapachy i ślady. Takie przykłady jasno pokazują, że zgodnie z naszym
rozwiązanie. Użycie czasownika „wierzyć” może, po pierwsze, sugerować, że musimy mieć
do czynienia z postawą, której przyjęcie w żadnym stopniu nie jest uzasadnione, a przecież
ze znaczenia słowa to believe wcale to nie wynika. Po drugie, akceptacja takiego rozwiązania
mogłaby skłonić kogoś do wyciągnięcia błędnego wniosku, iż w danym kontekście mowa jest
o pewnym religijnym, czy też parareligijnym, nastawieniu. Pomimo tych zastrzeżeń, czasami
to believe tłumaczę jako „wierzyć”.
Wstęp
obecnym punktem widzenia rozróżnienia „subiektywne – obiektywne”,
„wiedza – błąd” powstają w bardzo wczesnym stadium rozwoju zwierzęcego
zachowania. W tym wczesnym stadium zarówno wiedza, jak i błąd są dającymi się zaobserwować relacjami pomiędzy zachowaniem organizmu a faktami
zachodzącymi w otoczeniu.
W obrębie swych granic tego typu teoria wiedzy jest nie tylko uprawniona, ale również pełni ważną rolę. Istnieje jednak teoria wiedzy innego
rodzaju, która sięga głębiej oraz ma, jak sądzę, dużo większe znaczenie.
Gdy behawiorysta obserwuje poczynania zwierząt i rozstrzyga, czy są
one przejawem wiedzy, czy też błędu, to nie myśli on o sobie jako o zwierzęciu, lecz – przynajmniej hipotetycznie – jako o nieomylnym kronikarzu
relacjonującym to, co faktycznie ma miejsce. On „wie”, że zwierzęta są zwodzone przez odbicia i jest przekonany, że „wie”, iż o n nie jest w podobny
sposób zwodzony. Pomijając fakt, że o n – będąc organizmem podobnym
do innych – jest obserwatorem, nadaje rezultatom swoich obserwacji złudną
otoczkę obiektywności. Z chwilą uprzytomnienia sobie omylności obserwatora, wąż pojawia się w raju behawiorysty. Wąż podsuwa wątpliwości i bez
trudu może na ich potwierdzenie powołać się na naukową biblię.
Naukową biblię, w jej najbardziej kanonicznej formie, ucieleśnia fizyka
(w obręb której wchodzi fizjologia). Fizyka zapewnia nas, że zdarzenia,
które nazywamy „postrzeganiem przedmiotów”, stanowią koniec długiego
łańcucha przyczynowego, zaczynającego się od przedmiotów, i że prawdopodobnie nie przypominają one tych przedmiotów, lub w najlepszym razie
przypominają je tylko pod pewnymi bardzo abstrakcyjnymi względami. Początkowo wszyscy akceptujemy „naiwny realizm”, to jest doktrynę, że rzeczy
są takimi, jakimi się wydają. Myślimy, że trawa jest zielona, kamienie są twarde, a śnieg jest zimny. Fizyka zapewnia nas jednak, że zieleń trawy, twardość
kamieni oraz zimno śniegu nie są zielenią, twardością oraz zimnem, które
znamy z naszego doświadczenia, lecz że są czymś całkowicie innym. Jeśli
mamy wierzyć fizyce, to gdy obserwatorowi wydaje się, że obserwuje kamień,
tak naprawdę obserwuje skutki, jakie ów kamień wywiera na nim. Zatem
nauka zdaje się walczyć sama ze sobą: dążąc do maksymalnej obiektywności,
ujawnia, że wbrew sobie sama jest pogrążona w subiektywności. Naiwny realizm prowadzi do fizyki, a fizyka pokazuje, że naiwny realizm jest fałszywy.
Zatem, jeśli naiwny realizm jest prawdziwy, to jest fałszywy – a więc jest on
fałszywy. I dlatego behawiorysta, gdy myśli, że rejestruje obserwacje dotyczące zewnętrznego świata, tak naprawdę rejestruje obserwacje dotyczące tego,
co dzieje się w nim samym.
13
14
Wstęp
Te rozważania skłaniają do wątpienia i dlatego prowadzą nas do krytycznego badania tego, co uchodzi za wiedzę. To krytyczne badanie jest „teorią
wiedzy” w drugim z dwóch wspomnianych poprzednio sensów, lub – jak się
je również nazywa – „epistemologią”.
Pierwszym krokiem w takim badaniu jest zestawienie tego, co uznajemy
za wiedzę, w pewnym porządku, w którym to, co pojawia się później, jest
znane (o ile jest znane) na podstawie tego, co pojawiło się wcześniej. Ta koncepcja nie jest jednak tak jasna, jaką się wydaje. Nie jest ona identyczna ani
z porządkiem logicznym, ani z porządkiem odkrywania, aczkolwiek wiąże
się z oboma. Zilustrujmy to za pomocą kilku przykładów.
W czystej matematyce, zgodnie z podstawami tej nauki, porządek logiczny
jest identyczny z porządkiem [dochodzenia do] wiedzy. Czytając – powiedzmy – traktat na temat teorii funkcji, uznajemy to, co mówi autor, ponieważ
dedukuje on to z prostszych twierdzeń, co do których już jesteśmy przekonani – to znaczy przyczyna naszych przekonań stanowi również ich logiczną
rację. Nie jest to jednak prawdą w przypadku podstaw matematyki. Logicy
zredukowali ilość niezbędnych przesłanek do bardzo niewielkiej liczby wysoce
abstrakcyjnych – wyrażonych za pomocą notacji symbolicznej – sądów, które
trudno zrozumieć, a które są uznawane przez logików tylko dlatego, że okazują
się logicznie równoważne znacznej liczbie bardziej znanych nam sądów. Fakt,
iż matematyka może być wydedukowana z t y c h przesłanek, niewątpliwie
nie jest racją na rzecz naszego przekonania o prawdziwości matematyki.
Chociaż tym, czego epistemologia wymaga od matematyki, nie jest porządek logiczny, to nie jest tym także podanie psychologicznej przyczyny
naszych przekonań. Dlaczego jesteś przekonany, że 7 x 8 = 56? Czy kiedykolwiek zweryfikowałeś to twierdzenie? Ja z pewnością nigdy tego nie zrobiłem.
Uznaję je, bowiem zapoznano mnie z nim w dzieciństwie, a od tego czasu
widziałem, że jest powtarzane przez autorów wiarygodnych. Gdy jednak
zajmuję się epistemologicznymi dociekaniami dotyczącymi wiedzy matematycznej, to pomijam historię powstania mojego przekonania, że 7 x 8 = 56.
Problemem dla epistemologii nie jest to, „dlaczego m a m takie lub inne
przekonania?”, lecz to, „dlaczego p o w i n i e n e m mieć takie lub inne przekonania?”. Całe zagadnienie jest w istocie rezultatem kartezjańskiego wątpienia. Spostrzegam, iż ludzie popełniają błędy i zadaję sobie pytanie, co muszę
uczynić, aby uniknąć błędów. Oczywiście muszę rozumować poprawnie, ale
muszę mieć także przesłanki dla tego rozumowania. W udoskonalonej epistemologii sądy zostaną ujęte w j a k i ś porządek logiczny, aczkolwiek nie
w porządek logiczny preferowany przez logika.
Wstęp
Weźmy astronomię. W matematycznej teorii ruchów planet na początku
porządku logicznego znajduje się prawo grawitacji, natomiast na początku
porządku historycznego znajdują się obserwacje Tychona Brahe, które
przyczyniły się do sformułowania praw Keplera. Porządek epistemologiczny jest podobny do porządku historycznego, ale nie jest z nim identyczny,
bowiem nie możemy się zadowalać dawniejszymi obserwacjami. Jeśli mamy
je wykorzystać, musimy najpierw znaleźć świadectwo ich wiarygodności, to
zaś możemy uczynić tylko dzięki temu, iż sami przeprowadzimy obserwacje.
Albo też rozważmy historię. Gdyby istniała nauka historii, to jej fakty dałoby się wydedukować z ogólnych praw, znajdujących się u podstaw porządku logicznego. W porządku epistemologicznym większość z nas zadowala się
przyjęciem przekonań dotyczących (powiedzmy) Juliusza Cezara, które
można znaleźć w wiarygodnych książkach. Jednak krytyczny historyk musi
zająć się manuskryptami oraz inskrypcjami. Jego danymi są pewne kształty,
których interpretacja czasami może być bardzo trudna. Na przykład odczytanie pisma klinowego zależy od zastosowania bardzo wyszukanych rozumowań indukcyjnych. Podanie racji, dla których ma on takie, a nie inne przekonania na temat Hammurabiego, jest skomplikowanym zadaniem. Dla
krytycznego historyka istotną przesłanką jest to, że widzi on pewne kształty
lub pewne tabliczki. Dla nas zaś to, że mówi, iż to widzi, oraz to, że posiadamy
jakiekolwiek racje, by wierzyć w jego prawdomówność – racje, które muszą
opierać się na porównaniu jego stwierdzeń z naszymi doświadczeniami.
Epistemologia musi ułożyć wszystkie nasze przeświadczenia – zarówno
te, co do których czujemy się przekonani, jak i te, które wydają się nam mniej
lub bardziej możliwe do przyjęcia – w pewien porządek logiczny. Po pierwsze, porządek ten zaczynałby się od tych przekonań, które po zastanowieniu
jawią się nam jako wiarygodne – niezależnie od jakiegokolwiek argumentu
na ich rzecz – oraz po drugie, wskazywałby na naturę wnioskowań (w większości nie ściśle logicznych), na mocy których przechodzimy od tych przeświadczeń do przeświadczeń pochodnych. Owe stwierdzenia dotyczące
faktów, które wydają się wiarygodne, niezależnie od jakiegokolwiek argumentu na ich rzecz, można nazwać „sądami bazowymi”*. Są one powiązane
z pewnymi niejęzykowymi zdarzeniami, które można nazwać „doświadczeniami”. Natura tego związku jest jednym z fundamentalnych zagadnień
epistemologii.
* Wyrażenie to zostało użyte przez Ayera.
15
22
I
CZYM JEST SŁOWO?
Przechodzę teraz do wstępnego rozważenia pytania: „czym jest słowo?”,
jednak to, co mam do powiedzenia obecnie, zostanie później uzupełnione
szczegółowymi omówieniami.
Słowa od najdawniejszych czasów, z których pochodzą historyczne zapiski, budziły zabobonny lęk. Człowiek, który znał imię swojego wroga, mógł
dzięki temu zdobyć magiczną władzę nad nim. Wciąż jeszcze używamy takich
zwrotów jak „w imieniu prawa”. Łatwo jest także zaakceptować stwierdzenie
„na początku było Słowo”. Pogląd ten leży u podstaw filozofii Platona
i Carnapa oraz większości metafizyków, którzy żyli na przestrzeni dziejów
oddzielającej jednego od drugiego.
By móc zrozumieć język, należy pozbawić go mistycznych i budzących
lęk własności. Uczynienie tego jest głównym celem tego rozdziału.
Zanim zajmiemy się rozważaniem znaczeń słów, zbadajmy je najpierw
jako zdarzenia występujące w świecie poznawalnym za pomocą zmysłów.
Z tego punktu widzenia istnieją cztery rodzaje słów: wymówione, usłyszane, napisane i przeczytane. Przyjęcie zdroworozsądkowego poglądu
na temat przedmiotów materialnych jest nieszkodliwe, ponieważ to, co
zostało wyrażone za pomocą zdroworozsądkowej terminologii, zawsze
można później przełożyć na dowolny, preferowany przez nas, język filozoficzny. I dlatego możliwe jest połączenie napisanych i przeczytanych
słów poprzez zastąpienie każdego z nich przedmiotem materialnym –
kopczykiem atramentu, jak mówi Neurath – który zależnie od okoliczności jest wydrukowanym lub napisanym słowem. Odróżnienie czytania
od pisania jest oczywiście ważne, ale prawie wszystko, co trzeba na ten
temat powiedzieć, odnosi się również do do odróżnienia mówienia od
słuchania.
Dane słowo, powiedzmy „pies”, może być wypowiedziane, usłyszane, napisane lub przeczytane przez wielu ludzi przy wielu okazjach. To, co dzieje
się, gdy ktoś wypowiada pewne słowo, będę nazywał „wymówieniem słowa”;
to, co dzieje się, gdy ktoś słyszy pewne słowo, będę nazywał „brzmieniem słowa”; przedmiot fizyczny, który jest napisanym lub wydrukowanym słowem,
będę nazywał „kształtem słowa”. Jest oczywiste, iż wymówienia, brzmienia
i kształty słów odróżnia się od innych wymówień, brzmień i kształtów dzięki
psychicznym własnościom – dzięki „intencji” lub „znaczeniu”. Lecz przez
chwilę chciałbym – tak dalece jak jest to możliwe – nie uwzględniać tych
I. Czym jest słowo?
własności i rozważać jedynie status słów ujmowanych jako składniki zmysłowo poznawalnego świata.
Wymówione słowo „pies” nie jest jednym przedmiotem: jest ono klasą
podobnych ruchów języka, gardła oraz krtani. Tak jak skakanie jest jedną
klasą ruchów ciała, a spacerowanie inną, tak też wymówione słowo „pies” jest
kolejną klasą ruchów ciała. Słowo „pies” jest powszechnikiem, tak jak i p i e s
jest powszechnikiem. Swobodnie rzecz ujmując, mówimy, iż możemy wypowiedzieć to samo słowo „pies” przy dwóch różnych okazjach, lecz w rzeczywistości wymawiamy dwa egzemplarze słowa tego samego gatunku – tak samo,
gdy widzimy dwa psy, to widzimy dwa egzemplarze tego samego gatunku.
Zatem pod względem logicznego statusu p i e s i słowo „pies” nie różnią się:
każde z nich jest ogólne i istnieje jedynie w swoich egzemplifikacjach. Słowo
„pies” jest pewną klasą wymówień egzemplarzy słów, tak samo jak i p i e s
jest pewną klasą czworonogów. Analogiczne uwagi odnoszą się zarówno do
usłyszanego, jak i napisanego słowa.
Ktoś mógłby pomyśleć, że kładąc nacisk na to, iż słowo jest powszechnikiem, przesadnie podkreślam oczywisty fakt. Jednak zawsze gdy nie mamy
się na baczności, pojawia się pewna – prawie nieodparta – tendencja, by
myśleć o słowie jako o jednej rzeczy i by argumentować, że podczas gdy jest
wiele psów, to jedno słowo „pies” może być użyte w odniesieniu do nich
wszystkich. Na tej podstawie dochodzimy do przekonania, iż wszystkim
psom wspólna jest pewna psia istota, która stanowi prawdziwe znaczenie
słowa „pies”. I w taki sposób dochodzimy do Platona i psa umieszczonego
w platońskim niebie, podczas gdy tym, z czym tak naprawdę mamy do czynienia, jest pewna ilość mniej lub bardziej podobnych do siebie dźwięków,
które mogą zostać zastosowane do pewnej ilości mniej lub bardziej podobnych do siebie czworonogów.
Gdy próbujemy zdefiniować wymówione słowo „pies” (ang. dog), to okazuje się, że nie możemy tego uczynić, nie biorąc pod uwagę intencji. Niektórzy ludzie mówią „dawg”, lecz my rozpoznajemy, że mają oni na myśli „dog”.
Niemcy często mówią „dok”. Jeśli usłyszymy, jak mówią oni „De dok vaks hiss
tail ven pleasst”7, to będziemy wiedzieli, że wymawiają oni egzemplarz słowa
„dog”, lecz Anglik, który wydałby z siebie ten sam dźwięk, wypowiedziałby egzemplarz słowa „dock”. W przypadku napisanego słowa podobne rozważania
7
Wedle Russella w powyżej przedstawiony sposób można by zapisać to, jak (niektórzy)
Niemcy wypowiadają następujące zdanie angielskie: „The dog wags his tail when pleased” –
zdanie to znaczy, iż pies merda ogonem, kiedy jest zadowolony.
23
24
BADANIA DOTYCZĄCE ZNACZENIA I PRAWDY
odnoszą się do osób, które mają brzydki charakter pisma. Tak więc chociaż
podobieństwo do standardowego brzmienia lub kształtu – głosu spotykanego
u prezentera radiowego lub kształtu z podręcznika kaligrafii – jest istotne przy
definiowaniu egzemplarza słowa, nie jest ono wystarczające, koniecznego zaś
stopnia podobieństwa do standardu nie da się precyzyjnie zdefiniować. Słowo jest w istocie rodziną*, tak jak i psy są rodziną. Tak jak w przypadku słowa
„pies” istnieją budzące wątpliwości przypadki pośrednie, tak też w procesie
ewolucji musiały się pojawić przypadki pośrednie pomiędzy psami a wilkami.
Pod tym względem druk jest lepszy. O ile atrament nie wyblaknie, to jest
prawie niemożliwe, by osoba o normalnym wzroku miała wątpliwości co do
tego, czy słowo „pies” jest wydrukowane w danym miejscu, czy też nie. Druk
jest w rzeczywistości artefaktem zaprojektowanym w celu zaspokojenia naszego zamiłowania do klasyfikacji. Dwa egzemplarze litery A są bardzo do siebie
podobne, a każdy z nich różni się bardzo od egzemplarza litery B. Dzięki użyciu
czarnego tuszu na białym papierze każda litera w sposób wyraźny odróżnia się
od tła. Wydrukowana strona składa się ze zbioru odrębnych i łatwo dających
się poklasyfikować kształtów, jest więc ona rajem dla logika. Nie może się on
jednak łudzić, iż świat poza książkami jest równie zachwycający.
Wymówione, usłyszane lub napisane słowa różnią się od innych klas ruchów ciała, dźwięków lub kształtów tym, że mają „znaczenie”. Wiele słów
ma znaczenie tylko w odpowiednim kontekście werbalnym – takie słowa jak
„niż”, „lub”, „jednak” nie mogą występować samodzielnie. Nie możemy rozpoczynać wyjaśnienia znaczenia od słów tego typu, bowiem ich pojawienie
się zakłada pojawienie się innych słów. Istnieją jednak słowa – m.in. wszystkie te, których dzieci uczą się na samym początku – które mogą być użyte
poza kontekstem: nazwy własne, nazwy znanych gatunków zwierząt, nazwy
kolorów itd. Owe słowa są tym, co nazywam „słowami przedmiotowymi”
(object-words). Składają się one na „język przedmiotowy”, który będę szeroko
omawiał w jednym z kolejnych rozdziałów. Tego typu słowa mają kilka cech
wyróżniających. Po pierwsze: ich znaczenia uczymy się (lub możemy się nauczyć) poprzez bezpośredni kontakt z przedmiotami oznaczanymi przez nie
lub egzemplarzami obiektów oznaczanych przez owe słowa. Po drugie: ich
pojawienie nie musi wiązać się z wystąpieniem innych słów. Po trzecie: każde
z nich może wyrażać cały sąd (proposition); można wykrzyknąć „ogień!”, ale
okrzyk „niż!” byłby całkowicie niezrozumiały. Jest oczywiste, że to od takich
* Ten sposób ujęcia sprawy zawdzięczam Wittgensteinowi [por. Dociekania filozoficzne,
§§ 66-67].
I. Czym jest słowo?
słów trzeba rozpoczynać wyjaśnienie „znaczenia”, ponieważ znaczenia słowa
„znaczenie”, podobnie jak i znaczenia słów „prawda” oraz „fałsz”, dają się
uszeregować w hierarchię odpowiadającą hierarchii języków.
Słowa są używane na wiele sposobów: w opowiadaniach, w prośbach,
w rozkazach, w fikcji literackiej itd. Jednak najbardziej podstawowym użyciem słowa należącego do języka przedmiotowego jest użycie wskazujące,
takie jak w przypadku okrzyku „lis”, gdy widać lisa. P r a w i e tak samo
podstawowy jest wołacz: użycie nazwy własnej w celu wyrażenia pragnienia
obecności osoby nazwanej tym imieniem. Lecz to użycie nie jest w r z e c z y w i s t o ś c i tak podstawowe, bowiem znaczenia słowa języka przedmiotowego trzeba się nauczyć w obecności przedmiotu. (Wyłączam ze swoich
rozważań słowa, których uczymy się poprzez werbalne definicje, ponieważ
ich sformułowanie zakłada istnienie języka).
Jest oczywiste, iż znajomość języka polega na właściwym używaniu słów
oraz na właściwym reagowaniu na usłyszane słowa. Umiejętność wyjaśnienia
znaczenia słowa nie jest bardziej konieczna niż znajomość równań opisujących ruch dla gracza w krykieta. Rzeczywiście w przypadku wielu słów
języka przedmiotowego w y j a ś n i e n i e ich znaczenia musi być ściśle rzecz
biorąc – pominąwszy tautologiczne wyjaśnienia – niemożliwe, bowiem to
one stanowią podstawę języka. Słowo „czerwony” można wyjaśnić tylko
poprzez wskazanie na coś czerwonego. Dziecko rozumie usłyszane słowo
„czerwony”, gdy zostanie wytworzona skojarzeniowa więź pomiędzy usłyszanym słowem a kolorem czerwonym. Można powiedzieć, że opanowało ono
mówione słowo „czerwony”, jeśli – zauważając coś czerwonego – jest zdolne
do powiedzenia słowa „czerwony” i jest skłonne to zrobić nawykowo.
Pierwotna nauka słów języka przedmiotowego to jedno, czymś innym jest
natomiast użycie mowy, gdy narzędzie to zostało opanowane. W dorosłym życiu
wszystkie wypowiedzi – podobnie jak wykrzyknięcie imienia, chociaż w sposób
mniej oczywisty – są w swej intencji wypowiedziami w trybie rozkazującym.
Gdy wypowiedź wydaje się jedynie stwierdzeniem, to powinno się ją poprzedzać
słowami „wiedzieć, że”. Wiemy o wielu faktach, stwierdzamy zaś tylko niektóre
z nich. Gdy widzimy spadającą gwiazdę i mówimy „spójrz!”, to spodziewamy się,
że to jedno słowo spowoduje, iż człowiek będący obok nas również ją ujrzy. Gdy
pojawia się nieproszony gość, to można zrzucić go kopniakiem ze schodów lub
powiedzieć „wynoś się!”. A ponieważ to drugie wymaga mniej wysiłku fizycznego, to o ile jest równie skuteczne, jest bardziej wskazane.
Z tego wynika, że gdy w dorosłym życiu używa się słowa, czyni się tak
zwykle nie tylko dlatego, iż to, co jest „denotowane” przez to słowo, jawi się
25
26
BADANIA DOTYCZĄCE ZNACZENIA I PRAWDY
naszym zmysłom lub wyobraźni, lecz dlatego, że chce się, by słuchający coś
zrobił. Rzeczy mają się inaczej, gdy dziecko uczy się mówić, w późniejszym
okresie życia też nie jest tak z a w s z e, bowiem użycie słów staje się wówczas
nawykiem. Wprawdzie gdyby ktoś nagle zobaczył przyjaciela, o którym błędnie sądziłby, iż nie żyje, to prawdopodobnie wypowiedziałby jego imię, nawet
jeśli on ani nikt inny nie mógłby go usłyszeć. Ale takie sytuacje są wyjątkowe.
Na znaczenie zdania składają się trzy elementy psychologiczne: zawarte
w otoczeniu przyczyny wypowiedzenia go, skutki usłyszenia go oraz (jako
część przyczyn wypowiedzi) skutki, jakie wedle p r z e w i d y w a ń osoby
wypowiadającej wywrze ono na słuchającym.
Możemy ogólnie powiedzieć, że mowa składa się – poza pewnymi wyjątkami – z dźwięków wydawanych przez osoby, których zamiarem jest
spowodowanie, by inni zachowywali się w pożądany sposób. Jednakże podstawową jej własnością pozostaje to, iż za jej pomocą możemy coś stwierdzić
lub coś oznajmić, ponieważ to dzięki tym własnościom mowa może wywołać odpowiednią reakcję na pewną cechę otoczenia, która jest spostrzegana
przez mówiącego, lecz nie przez słuchającego, lub którą mówiący pamięta na
podstawie wcześniejszych spostrzeżeń. Wychodząc razem z gościem z domu
w nocy, można powiedzieć „tutaj są dwa schodki w dół”, co spowoduje,
że będzie on działał tak, jakby widział te schodki. To jednak zakłada pewien
stopień życzliwości wobec gościa. Celem języka bynajmniej nie zawsze jest
stwierdzanie faktów, równie możliwe jest mówienie z zamiarem oszukiwania. „Język został nam dany by umożliwić skrywanie naszych myśli”. Tak
więc, gdy myślimy o języku jako o środku do stwierdzania faktów, to milcząco zakładamy pewne pragnienia mówiącego. Jest godne uwagi to, że za
pomocą języka m o ż n a stwierdzać fakty, jak również to, iż za jego pomocą
m o ż n a stwierdzać fałsze. Gdy stwierdza się jedne lub drugie, to czyni się
tak z zamiarem wywołania pewnej reakcji u słuchającego. Jeśli jest nim niewolnik, dziecko lub pies, to prostszym sposobem osiągnięcia rezultatu jest
użycie trybu rozkazującego. Istnieje jednak różnica pomiędzy skutecznością
kłamstwa a skutecznością prawdy: kłamstwo daje pożądany skutek dopóty,
dopóki oczekuje się prawdy. W rzeczywistości nikt nie mógłby nauczyć się
mówić, gdyby prawda nie była normą: jeśli do dziecka, gdy widzi ono psa,
mówilibyśmy na chybił trafił „kot”, „koń”, „krokodyl”, to nie bylibyśmy w stanie oszukać go, nazywając psem coś, co nim nie jest. Kłamanie jest działaniem pochodnym, które zakłada mówienie prawdy jako normę.
Zatem okazuje się, że chociaż większość zdań ma pierwotnie charakter rozkazujący, to mogą one spełniać swoją funkcję wywoływania reakcji
I. Czym jest słowo?
w słuchającym tylko na mocy oznajmującego8 charakteru słów przedmiotowych. Załóżmy, że mówię „biegnij!” oraz że osoba, do której się zwróciłem,
wskutek tego biegnie. Dzieje się tak tylko dlatego, że słowo „biegnąć” wskazuje na określony rodzaj działania. Ta sytuacja jest widoczna w najprostszej
formie w przypadku wojskowego drylu: zostaje wytworzony odruch warunkowy – pewien rodzaj dźwięku (rozkaz) wywołuje pewien rodzaj ruchu
ciała. Możemy powiedzieć w tym przypadku, że rozważany rodzaj dźwięku
jest nazwą rozważanego rodzaju ruchu. Jednak słowa, które nie są nazwami
ruchów ciała, nie łączą się z działaniem w tak bezpośredni sposób.
Tylko w niektórych przypadkach „znaczenie” wypowiedzi może być
utożsamione ze skutkiem, jaki ma ona wywrzeć na słuchającym. Komenda
lub słowo „patrz!” są takimi przypadkami. Lecz kiedy mówię „patrz, tam
jest lis”, to nie tylko staram się wywołać reakcję u słuchającego, ale także –
opisując pewną cechę otoczenia – podaję mu uzasadnianie dla jego reakcji.
W przypadku opowiadania różnica pomiędzy „znaczeniem” a zamierzonym
skutkiem jest jeszcze bardziej oczywista.
Tylko zdania mają zamierzone skutki, podczas gdy znaczenie nie jest
ograniczone do zdań. Słowa przedmiotowe posiadają znaczenie, które nie
jest zależne od ich występowania w zdaniach.
Na najniższym poziomie języka różnica pomiędzy zdaniami a pojedynczymi słowami nie występuje. Na tym poziomie pojedyncze słowa są używane, by wskazać zmysłową obecność desygnowanych przez nie przedmiotów.
To dzięki tej formie języka słowa przedmiotowe nabywają znaczenia i to w tej
formie języka każde słowo jest stwierdzeniem. Tylko za pomocą zdań można
wyrazić treść tych wszystkich stwierdzeń, które dotyczą czegoś znajdującego
się poza obrębem tego, co jest dane zmysłom, a nawet niektórych stwierdzeń, niemających takiego charakteru. Jeśli jednak w zdaniach występują
słowa przedmiotowe, to to, co one stwierdzają, zależy od znaczeń owych
słów. Istnieją zdania niezawierające słów przedmiotowych – są to zdania
logiki i matematyki. Jednak wszystkie zdania empiryczne zawierają słowa
przedmiotowe lub takie, które są zdefiniowane za ich pomocą. Znaczenie
słów przedmiotowych jest fundamentalne dla teorii wiedzy empirycznej,
ponieważ to dzięki nim język jest powiązany z niejęzykowymi zdarzeniami
w sposób, który umożliwia wyrażanie w nim empirycznej prawdy lub fałszu.
8
Warto podkreślić, iż imiesłów indicative („oznajmujący”) pochodzi od czasownika indicate,
którego polskim odpowiednikiem jest czasownik „wskazać”. Russell w swoich rozważaniach
odwołuje się do tego faktu, by pokazać, że użycie zdań w trybie oznajmującym jest ściśle związane ze wskazywaniem czegoś.
27