Wielka ucieczka (cd) - Wojciech Łopaciński
Transkrypt
Wielka ucieczka (cd) - Wojciech Łopaciński
TTRREENNDY ENDDENC EN CJE DY I I TTEN JE Wielka ucieczka (cd) W poprzednim, trzecim tegorocznym wydaniu kwartalnika Hospitality, ukazał się artykuł Jacka Piasty będący próbą diagnozy przyczyn zjawiska, które staje się problemem polskiego hotelarstwa: wyjazdy pracowników hoteli z Polski do pracy na Zachodzie Nasz autor napisał m.in. (…) Proces ten rozpoczął się jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, ale przed rokiem 2004 wyjeżdżali głównie kucharze. W pierwszym roku po wejściu Polski do Unii odpływ personelu nie wzrósł odczuwalnie – wyjeżdżały głównie osoby nie mające pracy. Hotelarze odetchnęli z ulgą i stwierdzili, że nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać z zapowiedzi pesymistów, którzy wieszczyli, że oto wyjadą wszyscy, a ostatni zgasi światło. Tymczasem pracownicy nie porzucali swoich miejsc pracy, a do narzekań na niskie zarobki właściciele i menedżerowie przedsiębiorstw hotelarskich zdążyli się przyzwyczaić. Minął niespełna rok i nadeszła wiosna 2005 roku. I wtedy rozpoczął się exodus ludzi, którzy – chcąc wyjechać – rzucali pracę w polskim hotelu. (…) W bieżącym wydaniu dwa teksty odnoszące się do wzmiankowanego artykułu – kontynuacja analizy problemu dokonana przez JACKA PIASTĘ oraz polemika z tezami zawartymi w tamtym artykule pióra WOJCIECHA ŁOPACIŃSKIEGO. Obydwa na kolejnych stronach Hospitality. Hospitality – kwartalnik Instytutu Rynku Hotelarskiego 47 T R E N DY I TEN D ENCJ E Wróciłem. Oni też wrócą Jeśli taka jest wola pracowników hoteli w Polsce, to trudno, niech jadą. Ja też w czasie studiów wyjechałem za granicę i szybko poznałem, co to znaczy czternastogodzinna praca naprzeciwko maszyny do zmywania naczyń w barze kawowym w centrum Turynu – polemika z artykułem Jacka Piasty z „Hospitality” nr 3/2006 WOJCIECH ŁOPACIŃSKI W ydaje mi się, że ostatnio zbyt często słyszę narzekania na otwarte rynki pracy, wyjazdy personelu hotelowego do innych państw Unii Europejskiej i zbyt duże różnice płacowe, które dyskredytują polskich pracodawców hotelowych. Szanowni Państwo i Szanowny Jacku Piasta, autorze artykułu pt. „Wielka ucieczka?” z nr 03/2006 kwartalnika Instytutu Rynku Hotelarskiego „Hospitality”! Jeśli dziś tak rzewnie narzekacie, to, proszę, zastanówcie się, po której stronie byliście w 1989 roku…? Czy nie chcieliście wolności politycznej, turystycznej i moralnej? A może woleliście pozostać w zamkniętej enklawie cudu gospodarczego, która tak skutecznie chroniła nas wszystkich przed „strasznymi rzeczami”, które czekały na nas za granicą. Jestem przekonany, że my, ludzie turystyki, czyli wolności i wyjazdów, mieliśmy swój wkład w tę przemianę, której naturalną konsekwencją jest obecna sytuacja na europejskim (a wiec od 1989 roku należącym do niego też polskim) rynku pracy. Zamiast narzekać, zastanówmy się raczej, jakie kroki zaradcze przedsięwziąć w obecnej sytuacji. Zastanówmy się, kto wyjeżdża Podobnie jak większość dyrektorów zarządzających hotelami operującymi na polskim rynku turystycznym doceniam powagę obecnej sytuacji. W każdym z hoteli, w których pracowałem na przestrzeni ostatnich kilku lat, zaznaczała się tendencja do obniżania średniej stażu pracy w danym obiekcie. Innymi słowy: z dnia na dzień potrafiło zrezygnować kilka osób. W niedużym hotelu w bardzo dużej wsi położonej w polskich górach w ciągu jednego miesiąca opuścił mnie niemal cały personel działu gastronomicznego obsługujący gości. Pracownik, którego zatrudniłem na stanowisku młodszego kelnera, bez prawa samodzielnego przyjmowania zamówień (praktycznie zaraz po maturze), dopiero uczący się trudnej sztuki kelnerskiej (a nie sztuki podawacza WOJCIECH ŁOPACIŃSKI jest dyrektorem Hotelu Filmar w Toruniu, największego hotelu w tym mieście. Wcześniej pracował m.in. w szczecińskim Novotelu, Hotelu Lajkonik w Zawoi, Hotelu Łeba w Łebie 48 (IV) Grudzień 2006 TR EN DY I TE N D E N CJ E talerzy!, ale o tej subtelnej różnicy może innym razem) stał się w ciągu tego miesiąca najstarszym pracownikiem obsługi sali w dziale gastronomicznym hotelu. Dodam, że kiedy już nie pracując w tym obiekcie przyjechałem po roku na narty pracownik ten był już kierownikiem gastronomii… W hotelu, w którym obecnie pracuję, jakiś rok temu miałem podobną sytuację. Niewiele ponad miesiąc potrzebowali prawie wszyscy pracownicy recepcji, aby opuścić nasz piękny kraj… No właśnie, zastanówmy się, kto wyjeżdża. Słusznie stwierdził Jacek Piasta w swoim artykule, że są to ludzie młodzi, a hotele, które postawiły na młodych pracowników, mają teraz bardzo poważny problem. Tylko, Jacku, na kogo miały stawiać? Na starych wyjadaczy z Orbisu, czy pracowników z przydrożnych barów i pensjonatów? Sądzę, że wielu menedżerów hotelowych działów gastronomicznych, recepcji czy houskeepingu zgodzi się ze mną, że lepiej wyszkolić młodego pracownika bez doświadczenia, niż zmienić złe nawyki u ludzi przychodzących ze swoimi bagażami doświadczeń. Wyjeżdżają ludzie młodzi i odważni, niebojący się podejmować ważnych życiowych decyzji. Smutną konstatacją jest też fakt, iż często są to wyróżniający się pracownicy czy wręcz liderzy zespołów. Często z dużym doświadczeniem zawodowym (zdobytym u nas w hotelu!) i dobrą znajomością języków obcych (może po kursach organizowanych przez dyrektorów hoteli!). Upada też ostatnio mit, że są to ludzie, którzy stosunkowo często zmieniają zatrudnienie. Tak przy okazji, należy zadać sobie pytanie, co znaczy w hotelarstwie często zmieniać zatrudnienie? Hotele sieciowe przesuwają swoich dyrektorów mniej więcej co dwa lata, a my wpatrujemy się długo w papiery kelnera zmieniającego co dwa lata restauracje i podejrzliwie wypytujemy go o przyczyny tej sytuacji. Jakby to było trudno się domyślić, że chce nabrać jak najwięcej doświadczenia póki jest młody i mobilny? Amerykanie kilka razy w swojej karierze zawodowej Hospitality – kwartalnik Instytutu Rynku Hotelarskiego potrafią spakować się do przyczepy, sprzedać dom, pożegnać się z przyjaciółmi i z niemal przyklejonym do ust uśmiechem przenieść się kilka tysięcy kilometrów, zaczynając wszystko od początku. Tak więc na wyjazd decydują się nasi pracownicy, na których zawsze liczyliśmy, że właśnie ci nas nie zostawią. Po kilku latach pracy w naszym obiekcie nagle postanawiają zaryzykować i spróbować szczęścia za granicą. No i jadą. A może pracownicy ze Wschodu? Co robić? Zapytam przekornie: czy wiecie, jaki jest najlepszy sposób na pojawiający się w prawie każdym hotelu problem wynoszenia fragmentów bufetu śniadaniowego? Wycenienie każdej wynoszonej kanapki, owocu i jogurtu. Najlepiej działa poinformowanie W każdym z hoteli, w których pracowałem na przestrzeni ostatnich kilku lat, zaznaczała się tendencja do obniżania średniej stażu pracy w danym obiekcie 49 T RENDY I T E N D E N C JE je wyróżniającym się pracownikom z podstawonaszych miłych gości, że wszystko można wynieść (no może bez łyżeczek do herbaty tak wego szczebla. Będą z pewnością wdzięczni za awans i pełni chęci sprawdzenia się w nowych skrzętnie wkładanych do kieszeni marynarek wraz z jogurtami) po uiszczeniu określonej obowiązkach. opłaty. Podobnie należy uczynić z problemem Warto zaryzykować wyjeżdżających na zachód kelnerów, kuchaOczywiście, takie kroki wiążą się dużym rzy i recepcjonistów. Pozwólmy im wyjechać, bo i tak nie zawrócimy ich. Nie mamy szans ryzykiem. Gdy ostatnio zaproponowałem wyróżniającej się pani pokojowej stanowisko konkurować z oferowanymi tam płacami. A my odwróćmy się na Wschód. Znajdźmy sposoby recepcjonistki w hotelowej recepcji po dwóch lobbowania na rzecz jak najszybszego wpromiesiącach nieudanych prób straciłem „obie”. wadzenia odpowiednich ustaw, które przyspieJednak przejście recepcjonistki na kierowniszałyby zatrudnianie pracowników z Rosji, ka recepcji okazało się jedną z najlepszych Ukrainy, Łotwy, Estonii itp. Jestem przekonany, moich decyzji personalnych w tym hotelu. że tak jak nasi czekają na wyjazd z Polski, tak Ludzie chcą nie tylko zarabiać więcej, ale też oni czekają na możliwość legalnego przyjazdu awansować (ci sprytniejsi), co da im później do naszych hoteli. możliwość większych zarobków. Gdy zobaczą takie możliwości w naszym Dodatkowo, naszym pracownikom przedstawmy To my, dyrektorzy hoteli hotelu, to z pewnością jasne drogi awansu i klarowi kierownicy działów, zastanowią się dwa razy ną siatkę płac. Informujmy przed pochopnym podjęciem zamiast narzekać, mu- decyzji wyjazdowej. ich o sukcesach i porażPamiętam też szefa kach hotelu. Niech odczują simy podkasać rękawy kuchni, który po wyjeździe przekroczenie kolejnego i uczynić z naszych nie- przysyłał kartki z inforniezdobytego dotąd poziomu doświadczonych pra- macjami do pracowników obłożenia (nie zapominając oczywiście o średniej cenie) cowników fachowców kuchni, ile to on zarabia i jak jest wspaniale. Natow postaci specjalnej premii. Niech przeżywają wraz z nami ostatnie dni miast po dwóch miesiącach zapytał telefoniczkażdego miesiąca. Uda się, czy się nie uda nie swojego szefa o możliwość powrotu, bo troosiągnąć kolejny rekord? W wielu hotelach chę smutno bez żony i dziecka… To właśnie pokojowe nie mają pojęcia, jakie obłożenie osobna kwestia tych wyjazdów. Tak, jak pisał wyrabia hotel. Powiem więcej, w wielu hotelach Jacek Piasta, zwykle wyjeżdża jedna osoba działy marketingu nie mają założonych planów z jakiegoś działu a potem wraca albo dzwoni informując wszystkich jak to jest super. ani progów sprzedaży. Po prostu przychodzą do Opowiadając, ile to ma na godzinę, zapomina pracy i sprzedają, nie czując ważnej różnicy poczęsto dodać, ile godzin w tygodniu pracuje. między ostatnim i pierwszym dniem miesiąca. Ile zabiera mu agencja, a ile kosztuje „życie” Wykorzystujmy wyjazdy integracyjne do spotkań i rozmów w mniej formalnych okoliczza granicą. Wreszcie prawda podstawowa: nasi kierownicy działów i recepcjonistki jadą nościach, niż cotygodniowe meetingi menedżertam i pracują jako pokojowe – zamieniając skie (jeśli w ogóle takie udaje się organizować w natłoku codziennych spraw). Kiedy szukamy komputer i miłą rozmowę z gościem za ladą pracowników na odpowiedzialne stanowinaszego hotelu na mopa i wózek pokojowych. Nasi kelnerzy, dumnie chodzący po sali polska, takie jak: recepcja, dział sprzedaży czy kierownicy działów spróbujmy zaproponować skiego hotelu, w czystym uniformie, za granicą 50 (IV) Grudzień 2006 TR EN DY I TE N D E N CJ E zaczynają „karierę” od obierania ziemniaków w kuchni albo wręcz zmywania naczyń w angielskich pubach. Jeśli taka ich wola, to trudno, niech jadą. Ja też w czasie studiów wyjechałem za granicę i szybko poznałem, co to znaczy czternastogodzinna praca naprzeciwko maszyny do zmywania naczyń w barze kawowym w centrum Turynu. Po – równie długim – bieganiu z tacą kelnerską w innej włoskiej restauracji z respektem podchodzę do wszystkich stanowisk pracy w hotelu. A po dwóch latach tych doświadczeń szanuję to, co robię obecnie, i łatwiej mi zrozumieć moich pracowników. Przecież i oni wrócą (podobnie jak ja wróciłem i Jacek Piasta – autor artykułu, do którego konsekwentnie nawiązuję – też wyjechał i wrócił). A wtedy staną się cennym nabytkiem polskich hoteli, w których będą wykorzystywać zdobyte doświadczenia w Europie. Niedoświadczonych pracowników należy wyszkolić W obecnej sytuacji powinniśmy zmienić myślenie. Wszyscy nasi recepcjoniści nie muszą być od razu fachowcami. To my, dyrektorzy hoteli i kierownicy działów, zamiast narzekać musimy podkasać rękawy i uczynić z nich fachowców. Gdy otwieraliśmy sieciowy hotel w Szczecinie w kierowanym przeze mnie dziale gastronomicznym miałem niemal samych studentów. Tak właśnie organizowane są sieciowe hotele za granicą i często również w Polsce. Fachowiec-dyrektor szkoli lokalnych pracowników, często bez żadnego doświadczenia w pracy w hotelarstwie (co oznacza też: bardzo tanich). We wspomnianym hotelu dział recepcji organizował w randze kierownika portier z innego szczecińskiego hotelu sieciowego, a kadrowa przeszła z jednej z większych firm światowych sprzedających jedzenie Hospitality – kwartalnik Instytutu Rynku Hotelarskiego typu Fast food, mając tyle pojęcia o hotelarstwie, ile witamin jest we wspomnianym jedzeniu. Szef kuchni (tej samej narodowości, co dyrektor hotelu) po dwóch miesiącach szkolenia wyjechał i pozostawił na swoim stanowisku pana, który nadal nie odróżniał małży od muli i ostryg, a jego dotychczasowe doświadczenie kończyło się na stanowisku pomocy kuchennej w innym sieciowym hotelu tej marki. Za sprzedaż bankietów odpowiadała pani, która nigdy wcześniej nie pracowała w hotelu, ani w żadnym innym dziale sprzedaży. Jestem przekonany, że wszystkie te osoby są obecnie znakomitymi fachowcami (skrycie tylko liczę, że wspomniany kierownik recepcji wrócił do swego kraju stosując tam swe „ciekawe” metody awansu). Trzeba się więc wziąć do szkolenia naszego personelu! Bądźmy z naszymi pracownikami na ich stanowiskach pracy. Nie wyłączajmy naszych telefonów komórkowych wraz z wyjściem z pracy. Służmy im radą przez 24 godziny. Wysyłajmy naszych pracowników na szkolenia. Jest wielu wspaniałych fachowców, którzy – mając bogate doświadczenie zawodowe, pasję i zdolności szkoleniowe – są w stanie zaszczepić im miłość do tego zawodu i podstawową wiedzę. Ilu jest kelnerów, recepcjonistów i pokojówek w naszych hotelach, którzy nigdy nie spali w innym hotelu? Ilu z naszych pracowników nigdy nie brało udziału w profesjonalnych szkoleniach związanych z wykonywanymi obowiązkami. Jak kelner ma kochać swój zawód, jeśli od pierwszego dnia pracy jest rzucany do noszenia talerzy, bez żadnego szkolenia, nie znając nawet profilu gości, na jakich stawia dyrektor hotelu? Oni chcą się rozwijać i poznawać nowe hotele i nowe rozwiązania. To właśnie częsty powód ich wyjazdów. Umiejmy zatem się znaleźć w sytuacji naszego polskiego hotelarstwa Anno Domini 2006/2007 i przestańmy narzekać. • 51