O pochodzeniu języka staro-cerkiewno

Transkrypt

O pochodzeniu języka staro-cerkiewno
Rocznik Slawistyczny, t. LXI, 2012
ISSN 0080-3588
Witold Mańczak
Kraków
O pochodzeniu języka staro-cerkiewno-słowiańskiego
Jeśli zajrzymy do Słownika starożytności słowiańskich, to pod hasłem Panońskie narzecza dowiemy się z artykułu T. Lehra-Spławińskiego, że
na terenie Panonii rozwijali […] ożywioną działalność misyjną bracia sołuńscy Konstantyn i Metody […] i że działalność ta była popierana życzliwie przez ówczesnego władcę
Panonii, Kocelja. Z faktem tym wiązano dawniej teorię o panońskim pochodzeniu głównych zabytków scs. i w Panonii doszukiwano się źródeł pochodzenia ich języka, dając
mu na tym tle nazwę „starosłoweńskiego” (Kopitar, Miklosich) w przypuszczeniu, że
podówczas mówiono w Panonii narzeczem należącym do zakresu języka dzisiejszych
Słoweńców. Ta „panońska” teoria pochodzenia języka scs. została […] obalona.
Zaś w gramatyce starocerkiewnej Lehra-Spławińskiego (Lehr-Spławiński,
Bartula 1959: 4) znajdziemy informację, że
język staro-cerkiewno-słowiański pochodzeniem swoim należał […] do narzeczy południowosłowiańskich, ściślej: bułgarsko-macedońskich, czego w zgodzie ze wskazówkami historycznymi dowodzą takie właściwości jego budowy, jak przede wszystkim rozwój prasłow. połączeń *t, *d > št, žd […], bliskość wymowy ě i ja […],
stosunkowo ścisłe rozgraniczenie ъ i ь […] itp.
W r. 2004 i 2006 ukazały się dwie moje książki, w których usiłowałem przedstawić trzeci pogląd na pochodzenie języka staro-cerkiewno-słowiańskiego,
a mianowicie, że język staro-cerkiewno-słowiański stanowi kompromis między
dialektem macedońsko-bułgarskim a narzeczem morawsko-panońskim. W r. 2007
B. Walczak opublikował artykuł, w którym przedstawił szereg argumentów przeciwko mojej tezie, spośród których najważniejszy był ten, że na dobrą sprawę
ja nie przedstawiłem żadnych nowych danych dotyczących pochodzenia języka
60
WITOLD MAŃCZAK
staro-cerkiewno-słowiańskiego. Trudno na to nie zareagować i dlatego w niniejszym przyczynku odpowiadam na wszystkie postawione mi zarzuty w kolejności,
w jakiej się one pojawiają w artykule poznańskiego językoznawcy.
S. 238. B. Walczak dziwi się, że aprobuję tradycyjny podział języków słowiańskich na zachodnie, wschodnie i południowe:
Taki zabieg musi trochę dziwić, gdy się weźmie pod uwagę pogląd Mańczaka na istotę
pokrewieństwa językowego. Autor z jednej strony nie traktuje staro-cerkiewno-słowiańskiego št, žd jako cechy przesądzającej o bułgarsko-macedońskiej genezie języka
św. św. Konstantyna i Metodego, komentując tę kwestię krótkim sformułowaniem:
„Do fonetyki nie przywiązuję większej wagi. Dla mnie istotne znaczenie ma słownictwo”, z drugiej zaś przyjmuje tradycyjny podział na języki zachodnio-, wschodnioi południowosłowiańskie, jakkolwiek nie ulega najmniejszej wątpliwości, że podział
ten (pominąwszy oczywisty tutaj czynnik geograficzny) pod względem lingwistycznym oparty jest przede wszystkim na różnicach systemowych, fonetycznych i morfologicznych (aczkolwiek każda z tych gałęzi językowych wykazuje też pewną — raczej
niewielką — liczbę swoistych dla niej wyrazów).
Dł.
1 Ukr. 1
Br.
1
Br.
Słoweński
Bułgarski
Serbo-chorwacki
Rosyjski
Cz.
1
Sła.
1
1
Gł.
1
1
Słe.
1 Sch. 1 Sch. 1
Pol.
2
Pol.
2 Sła. 2
Cz.
2 Sła. 2 Ros. 2 Ros. 3 Ukr. 4
Bg.
2 Słe. 3 Bg.
Gł.
3
Gł.
3
3
Sła.
3
Gł.
8
Dł.
4
Dł.
4 Pol. 4
Pol.
4
Dł.
9
Cz.
Cz.
Ukraiński
Białoruski
Polski
Dolnołużycki
Górnołużycki
Czeski
Słowacki
Moim zdaniem tradycyjny podział języków słowiańskich na zachodnie,
wschodnie i południowe znajduje potwierdzenie w słownictwie. Jeśli się przyjrzeć
danym statystycznym dotyczącym zbieżności leksykalnych między językami słowiańskimi (Mańczak 2004a: 100), to się okaże, że pod tym względem w stosunku do słowackiego na pierwszym miejscu znajduje się czeski, na drugim polski,
na trzecim górnołużycki, a na czwartym dolnołużycki, w stosunku do czeskiego
na pierwszym miejscu jest słowacki, na drugim polski itd.:
4
Z danych tych wynika, że podobieństwa słownikowe w większości wypadków
potwierdzają słuszność podziału języków słowiańskich na zachodnie, wschodnie
i południowe. Skoro autor sądzi, że zbieżności fonetyczne i morfologiczne czynią
to na większą skalę niż podobieństwa leksykalne, bardzo proszę, niech dokona
odpowiednich obliczeń, które by jego pogląd potwierdziły.
O POCHODZENIU JĘZYKA STARO-CERKIEWNO-SŁOWIAŃSKIEGO
61
S. 239. Przedstawiwszy wyniki moich obliczeń dotyczących ilości podobieństw leksykalnych między staro-cerkiewno-słowiańskim a innymi językami
słowiańskimi, B. Walczak zwraca uwagę na to, że:
zestawione i podliczone przez autora zbieżności leksykalne mogą mieć […] dwie
różne przyczyny: mogą być skutkiem pierwotnych, z okresu rozpadu prasłowiańskiej
wspólnoty językowej, związków i wspólności rozwojowych […], ale mogą też być
skutkiem wpływu, jaki staro-cerkiewno-słowiański jako liturgiczny i literacki język
wielu narodów słowiańskich wywarł na używane przez nich języki. […] Tymczasem
w obliczeniach Mańczaka oba rodzaje zbieżności leksykalnych traktowane są łącznie.
[…]. Wyłączenie cerkiewizmów funkcjonujących w różnych językach słowiańskich (bo
przecież nie tylko w rosyjskim, choć tam są najliczniejsze) dałoby zupełnie inny obraz
(tzn. inną kolejność języków słowiańskich według ich genetycznej bliskości leksykalnej z językiem św. św. Konstantyna i Metodego).
Autor żąda czegoś, co jest niewykonalne. W rosyjskim można odróżniać wyrazy rodzime od cerkiewizmów dzięki kryteriom fonetycznym (storona, ale strana,
seredina, ale sreda, golova, ale glava, moloko, ale mlečnyj, sbor, ale sobor, sveča,
ale osveščenie, meža, ale meždu itd.), ale w językach południowosłowiańskich
to możliwe nie jest, por. choćby tylko fakt, że głowa się nazywa glava nie tylko
po staro-cerkiewno-słowiańsku, ale i po bułgarsku, macedońsku, serbochorwacku
i słoweńsku.
S. 240. Czytamy tu:
Witold Mańczak zdaje się sugerować, że jego teoria, oryginalna i nowatorska, stanowi
trzeci (obok panońskiej (starosłoweńskiej) teorii Kopitara–Miklosicha i bułgarskomacedońskiej „pozostałych slawistów”) pogląd na pochodzenie języka staro-cerkiewno-słowiańskiego. Tymczasem gdy się porówna jego najogólniejszy wniosek („Konstantyn i Metody tłumaczyli z greki na znany sobie dialekt macedońsko-bułgarski,
ale następnie częściowo modyfikowali swe przekłady, by były bardziej zrozumiałe
dla ludności mówiącej narzeczem morawsko-panońskim”) z tym, co we Wstępie do
filologii słowiańskiej pisał o pochodzeniu języka staro-cerkiewno-słowiańskiego Leszek Moszyński („Wyrósł z gwary sołuńskiej, wchłaniał jednak elementy morawskie,
czeskie i panońskie, a po przeniesieniu do Presławia i Ochrydy bułgarskie i macedońskie. Wcześnie też przenikał na teren serbski i chorwacki. Stał się więc szybko
oderwanym od konkretnej gwary ponadnarodowym kościelnym i literackim językiem
wielu społeczeństw słowiańskich”), nie widać nie tylko zasadniczej sprzeczności, ale
nawet istotnej różnicy. Co do samej genezy języka staro-cerkiewno-słowiańskiego istnieje pełna zgoda między Mańczakiem […] a „pozostałymi slawistami” […]. Dlatego
na pytanie sformułowane w tytule niniejszego szkicu: czy nowe dane do genezy języka staro-cerkiewno-słowiańskiego? — należy w moim przekonaniu odpowiedzieć
przecząco.
62
WITOLD MAŃCZAK
W r. 2004 ukazał się w „Roczniku Slawistycznym” mój artykuł pt. Staro-cerkiewno-słowiański to nie starobułgarski (Mańczak 2004b), ale zanim się to stało,
otrzymałem od redakcji anonimową negatywną recenzję wydawniczą (którą faktycznie napisał L. Moszyński) mego artykułu. Recenzja ta była dla mnie asumptem
do napisania drugiej książki poświęconej pochodzeniu języka staro-cerkiewno-słowiańskiego (Mańczak 2006). W książce tej przytaczam następujący fragment negatywnej recenzji wydawniczej mego artykułu, napisanej przez L. Moszyńskiego:
Końcowy wniosek prof. Mańczaka, osobliwie sformułowany, jest tradycyjny: „język
staro-cerkiewno-słowiański stanowił kompromis między narzeczem macedońsko-bułgarskim a dialektem morawsko-panońskim”. Tylko że nie był to „kompromis narzeczy”, lecz wprowadzone na Morawach pewne terminy religijne, zaszczepione tu już
przez misję salzburską, które wyparły pierwotne słownictwo języka przekładu sołuńskiego, jak to widać na przykładzie rasponъ — krьstъ — križ itp. I oczywiście nie dialekt morawsko-panoński, lecz tylko terminologia morawsko-panońska rodem z misji
salzburskiej, a może i akwilejskiej (Mańczak 2006: 36).
Zatem wbrew temu, co pisze B. Walczak, między poglądem na pochodzenie
języka staro-cerkiewno-słowiańskiego reprezentowanym przez L. Moszyńskiego
(który to pogląd jest tożsamy z communis opinio ogółu dzisiejszych slawistów na
ten temat) a moim poglądem zachodzi zasadnicza różnica. Zacznijmy od przypomnienia, że sam B. Walczak w swym artykule na s. 236 cytuje następujący pogląd
L. Moszyńskiego:
Problem ojczyzny języka scs. nie od razu był jednoznacznie rozwiązany. Nie miał
jeszcze sprecyzowanego poglądu na ten temat „ojciec filologii słowiańskiej” Josef
Dobrovský. Brał on pod uwagę dialekty serbskie lub bułgarskie. Przez jakiś czas panowała w slawistyce panońska (z punktu widzenia systemu językowego słoweńska)
teoria Bartłomieja Kopitara, podtrzymywana przez drugiego wybitnego slawistę XIX
wieku — Franciszka Miklosicha. Bułgarsko-macedońską teorię ugruntował ostatecznie Vatroslav Jagić w r. 1913, jej narodziny są jednak nieco wcześniejsze. Warto tu
wspomnieć ważne pod tym względem studium polskiego slawisty Antoniego Kaliny
(1846–1906), który w swej książce o historii języka bułgarskiego dał już w r. 1891
dobrą naukową podbudowę pod tezę bułgarsko-macedońską.
Z tego wszystkiego wynika, że L. Moszyński podzielał pogląd ogółu slawistów, którzy, odrzuciwszy teorię panońską Kopitara i Miklosicha, uważają, że
język staro-cerkiewno-słowiański powstał na obszarze macedońsko-bułgarskim.
Poza tym L. Moszyński sądził, że następnie do języka staro-cerkiewno-słowiańskiego przedostały się „wprowadzone na Morawach pewne terminy religijne, zaszczepione tu już przez misję salzburską” (oczywiście terminy pochodzenia łacińskiego i niemieckiego).
O POCHODZENIU JĘZYKA STARO-CERKIEWNO-SŁOWIAŃSKIEGO
63
I w tym miejscu trzeba stanowczo zaprotestować przeciwko twierdzeniu
B. Walczaka, jakoby mój pogląd na pochodzenie języka staro-cerkiewno-słowiańskiego nie różnił się od poglądu L. Moszyńskiego. W rzeczywistości między
poglądem L. Moszyńskiego a moim zachodzi zasadnicza różnica. Porównałem
fragmenty Kodeksu mariańskiego i Kodeksu zografskiego z przekładami ewangelii
na dzisiejsze języki słowiańskie, przy czym rozpatrywałem słownictwo pochodzenia wyłącznie słowiańskiego. I okazało się, że nawiązań leksykalnych do języka
staro-cerkiewno-słowiańskiego najwięcej jest w serbochorwackim, mniej w słoweńskim, a jeszcze mniej w macedońskim i bułgarskim. Oto nieco przykładów ilustrujących fakt, że serbochorwacki wykazuje do staro-cerkiewno-słowiańskiego
więcej nawiązań niż macedoński czy bułgarski:
scs
serbochorwacki
bułgarski
Macedoński
хотѣти
хромъ
гора
из
изити
къ
любити
мьний
ниже
онъ
ослабѣти
отьць
постыдѣти c®
посълати
прѣломити
призъвати
пръси
пьшеница
разумѣти
рæгати c®
стьза
съжешти
убояти c®
велий
выше
въстати отъ
мрътвыхъ
затворити
зъвати
хотети
хром
гора
из
изићи
к
љубити
најмањи
ниже
он
ослабити
отац
постидети се
послати
преломити
дозвати
прса
пшеница
разумети
ругати се
стаза
сажгати
побојати се
велик
више
устати из
мртвијех
затворити
звати
искам
куц
планина
от
излизам
при
обичам
най-малък
по-доле
той
премалея
баща
срамувам се
изпратя
разчупя
повикам
гръд
жито
разбирам
присмивам се
пътека
изгоря
страхувам се
голям
по-горе
възкреся
сака
сакам
гора
од
излезе
при
сака
помал
помал
тој
премалее
татко
срами се
испрати
раскрши
повика
град
жито
разбира
смее се
патека
изгори
уплати се
голем
погоре
воскресне
заключа
каня
заключи
кани
64
WITOLD MAŃCZAK
Gdyby język staro-cerkiewno-słowiański powstał na obszarze morawsko-panońskim, na którym według Kopitara i Miklosicha miano mówić językiem starosłoweńskim, to staro-cerkiewno-słowiański musiałby wykazywać najwięcej nawiązań leksykalnych do słoweńskiego. Gdyby język staro-cerkiewno-słowiański
zrodził się na obszarze macedońsko-bułgarskim, jak twierdzą pozostali slawiści,
to by musiał wykazywać najwięcej zbieżności z macedońskim i bułgarskim. Tymczasem w rzeczywistości pod względem leksykalnym staro-cerkiewno-słowiański nawiązuje najbardziej do serbochorwackiego, który stanowi ogniwo pośrednie między słoweńskim a macedońskim i bułgarskim. Z tego wniosek, że język
staro-cerkiewno-słowiański stanowi kompromis między dialektem macedońsko-bułgarskim a narzeczem morawsko-panońskim. Konstantyn i Metody tłumaczyli z greki na znany sobie dialekt macedońsko-bułgarski, ale następnie częściowo
modyfikowali swe przekłady, by były bardziej zrozumiałe dla ludności mówiącej
narzeczem morawsko-panońskim.
Że pod względem leksykalnym język staro-cerkiewno-słowiański stanowi
kompromis między narzeczem macedońsko-bułgarskim a dialektem morawsko-panońskim, nie ulega żadnej wątpliwości, gdyż wynika to z przeprowadzonych
przeze mnie obliczeń. Natomiast można się zastanawiać, czy ten kompromis nie
odnosił się także do fonetyki i fleksji. Oto parę znaków zapytania. Ogół slawistów
przywiązuje wielką wagę do tego, że w staro-cerkiewno-słowiańskim — podobnie
jak w bułgarskim — występuje št, žd, ale przecież nie można zapominać o tym,
że w literackim języku macedońskim do dziś nie ma št, žd, natomiast istnieje ,
. Na uwagę zasługuje również, że zapożyczenia słowiańskie w węgierskim wykazują št, žd. Macocha się nazywa po węgiersku mostoha, a rdza — rozsda. Ba,
nawet w nazwie Budapesztu tkwi št. Nazwa stolicy Węgier powstała z połączenia
dwu toponimów, Budy i Pesztu. Obie nazwy oznaczają to samo, a mianowicie
‘piec do wypalania cegieł’, ale Buda jest nazwą węgierską, a Peszt słowiańską.
Oczywiście Peszt to dokładny odpowiednik fonetyczny polskiego słowa piec.
Warto także wspomnieć o tym, że l epentetycznego w macedońskim i bułgarskim nie ma, natomiast ta głoska występuje w węgierskim w słowiańskim zapożyczeniu gereblye ‘grabie’.
Istotną cechą, jaka różni dzisiejszy macedoński i bułgarski od pozostałych
języków słowiańskich, jest ich bardzo analityczny charakter. Natomiast staro-cerkiewno-słowiański jest językiem wysoce syntetycznym. I znów się można
zastanawiać, czy przypadkiem zalążki analityzmu nie pojawiły się w dialekcie
macedońsko-bułgarskim już w IX w., ale zostały wyrugowane pod wpływem morawsko-panońskim. Jednak tych wszystkich niezwykle trudnych spraw nie zamierzam roztrząsać, gdyż moim zdaniem — wbrew pokutującemu od 300 lat poglądowi Ludolfa — o stopniu pokrewieństwa językowego decyduje słownictwo,
a nie fonetyka i fleksja.
O POCHODZENIU JĘZYKA STARO-CERKIEWNO-SŁOWIAŃSKIEGO
65
Na s. 242 czytamy:
A zatem jeśli określone zestawienia wyrazów języków pokrewnych (jak polskie głowa
i czeskie hlava) można uznać za etymologicznie (genetycznie) rozumiane zgodności
leksykalne, to tylko dlatego, że — przy tożsamości lub podobieństwie semantycznym
— w wyrazach tych określone dźwięki odpowiadają sobie w sposób stały i regularny.
Te regularne odpowiedniości stanowią więc właściwy wykładnik (czy miernik) pokrewieństwa językowego.
Trzeba odróżniać samo pokrewieństwo językowe (o którym decydują odpowiedniości fonetyczne) od stopnia pokrewieństwa językowego (o którym decydują
podobieństwa leksykalne). Nie tylko slawiści, ale nawet laicy mający najbardziej
elementarną znajomość języka polskiego, ukraińskiego i rosyjskiego wiedzą, że
polszczyzna jest bliżej spokrewniona z ukraińskim niż z rosyjskim. Gdyby jednak
brać pod uwagę fonetykę, to by się okazało, że więcej podobieństw jest między
polszczyzną a rosyjskim niż między polskim a ukraińskim. Między polskim a rosyjskim zachodzą następujące zbieżności fonetyczne: 1) w ukraińskim g przeszło
w h, podczas gdy w polskim i rosyjskim g się zachowało; 2) w ukraińskim samogłoska ě przeszła w i, podczas gdy w rosyjskim we wszystkich wypadkach,
a w polskim w większości wypadków ě rozwinęło się w e; 3) w ukraińskim e i o
przechodzą w sylabie zamkniętej w i, podczas gdy w polskim i rosyjskim samogłoski te w wielu wypadkach zachowują brzmienie pierwotne. I tak dalej. Tym
dziesięciu najbardziej się rzucającym w oczy zbieżnościom fonetycznym między
polskim a rosyjskim można przeciwstawić zaledwie dwa podobieństwa między
polskim a ukraińskim, a mianowicie: 1) w rosyjskim nieakcentowane o przeszło
w a, podczas gdy w polskim i ukraińskim samogłoska ta zachowała swe pierwotne brzmienie; 2) po č w rosyjskim i się zachowało, natomiast w polskim i ukraińskim przeszło w y. Tak więc rozpatrując cechy fonetyczne dochodzi się do wniosku, że polski nawiązuje do rosyjskiego bardziej niż do ukraińskiego. Tymczasem
wystarczy zastosować moją metodę porównywania słownictwa w paralelnych
tekstach, aby otrzymać inny wynik. W podręczniku Kondraszowa jest fragment
powieści rosyjskiej przetłumaczonej na inne języki słowiańskie. Porównanie tego
fragmentu w języku rosyjskim, ukraińskim i polskim wykazało 13 słownikowych
zgodności polsko-ukraińskich i tylko jedna zgodność polsko-rosyjską. Widać
więc, że porównanie słownictwa w paralelnych tekstach wiedzie do słusznego
wniosku, że polski jest bliżej spokrewniony z ukraińskim niż z rosyjskim. Pełny
wykaz przykładów jest w mojej książce z r. 2006 (s. 6–7).
Na s. 242 czytamy, że
tradycyjne stanowisko co do istoty pokrewieństwa językowego wymaga przyjęcia
istnienia funkcjonalnych elementów zerowych w języku (wymaga więc odróżnienia
66
WITOLD MAŃCZAK
braku elementu i elementu zerowego, a więc uznania, że czymś innym jest na przykład
brak dźwięku między s i t w wyrazie miasto (brak, jeśli można się tak wyrazić, absolutny […]), a czymś innym zero dźwięku między s i t w formie sto (któremu odpowiada
[…] na płaszczyźnie diachronicznej ъ, a wcześniej u).
Jest faktem, że w gramatyce opisowej spotkać się można z terminem „końcówka zerowa”, którego osobiście nigdy w życiu nie użyłem, bo uważam, że celem
nauki powinno być proste przedstawianie rzeczy skomplikowanych, a nie komplikowanie rzeczy prostych. Zaś nie ulega wątpliwości, że prościej jest powiedzieć,
że gen. pl. żon zawiera sam temat, niż twierdzić, że żon składa się z tematu i końcówki zerowej. Natomiast jeśli chodzi o gramatykę historyczną, nigdy w życiu
nie zdarzyło mi się natrafić w jakiejkolwiek pracy z tego zakresu na wzmiankę
o jakichś elementach zerowych.
Na s. 243 autor pisze, że
ze względu na jednorodność (niepodatność na wpływy obce) i stałość systemu morfologicznego jego składniki (alternacje morfologiczne, afiksy, zaimki, liczebniki) wraz
z morfemami składniowymi (przyimkami, spójnikami, partykułami) traktowane są na
gruncie tradycyjnej koncepcji pokrewieństwa językowego jako najważniejsza podstawa ustalania relacji genetycznych między językami.
Już dawno temu (Mańczak 1991: 24–35) analizując paralelne teksty ustaliłem,
że zbieżności fleksyjne i leksykalne w kilku językach przedstawiają się następująco:
łacina a gocki
łacina a francuski
gocki a staro-cerkiewno-słowiański
gocki a angielski
polski a litewski
polski a bułgarski
Podobieństwa fleksyjne
Podobieństwa leksykalne
103
18
83
31
62
52
47
222
74
93
51
291
Z liczb tych wynika, że jednomyślny pogląd, że łacina jest spokrewniona bliżej z francuskim niż z gockim, że gocki jest bliżej spokrewniony z angielskim niż
ze staro-cerkiewno-słowiańskim oraz że polski jest spokrewniony bliżej z bułgarskim niż z litewskim, opiera się na podobieństwach nie fleksyjnych, ale leksykalnych. Liczby te obalają bezkrytycznie przez 300 lat powtarzaną zasadę sformułowaną
przez XVII-wiecznego orientalistę niemieckiego Ludolfa, że „die Sprachverwandtschaft offenbart sich nicht im Wörterbuch, sondern in der Grammatik” (jak to
O POCHODZENIU JĘZYKA STARO-CERKIEWNO-SŁOWIAŃSKIEGO
67
ujął Schuchardt). A tymczasem B. Walczak, zamiast choć w jednym wypadku
przyznać mi rację, broni poglądu tradycyjnego, nie cofając się przy tym przed
twierdzeniem, jakoby zaimki, liczebniki, przyimki, spójniki i partykuły były nie
wyrazami, ale morfemami. Leksykografowie stosują zasadę, że w słownikach
rejestrują wyrazy, natomiast nie rejestrują morfemów. Jednak nie mieści mi się
w głowie, żeby na świecie kiedykolwiek ukazał się choć jeden słownik, w którym
by były pominięte zaimki, liczebniki, przyimki, spójniki i partykuły, a to dlatego,
że autor owego słownika uważał te części mowy nie za wyrazy, ale za morfemy.
Na zakończenie warto wspomnieć o tym, że recenzje mojej książki z r. 2004
napisali L. Bednarczuk (2005) i E. Siatkowska (2006). Obie recenzje były pozytywne.
Literatura
B e d n a r c z u k L., 2005, rec. W. Mańczaka 2004a, „Rocznik Slawistyczny”, r. 55.
L e h r-S p ł a w i ń s k i T., B a r t u l a Cz., 1959, Zarys gramatyki języka staro-cerkiewno-słowiańskiego na tle porównawczym, wyd. 4 uzup., Wrocław.
M a ń c z a k W., 2004a, Przedhistoryczne migracje Słowian i pochodzenie języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, Kraków.
M a ń c z a k W., 2004b, Staro-cerkiewno-słowiański to nie starobułgarski, „Rocznik Slawistyczny”, r. 54.
M a ń c z a k W., 2006, Pochodzenie języka staro-cerkiewno-słowiańskiego a Kodeks zografski, Warszawa.
S i a t k o w s k a E., 2006, rec. W. Mańczaka 2004a, „Przegląd Humanistyczny”, 50, nr 1.
Wa l c z a k B., 2007, Czy nowe dane do genezy języka staro-cerkiewno-słowiańskiego?,
[w:] Z przeszłości i teraźniejszości języka polskiego. Księga pamiątkowa dedykowana
Teresie Friedelównie, red. J. K a m p e r-Wa r e j k o, J. K u l w i c k a-K a m i ń s k a, K. N o w a k o w s k a, Toruń.
68
WITOLD MAŃCZAK
Summary
On the origin of Old Church Slavic
In 2004 and 2006, the present writer published two books in which he claimed
that Old Church Slavic was a compromise between the Macedo-Bulgarian dialect
and the Moravo-Pannonian one. In 2007 appeared an article by Bogdan Walczak
in which he wrote that Mańczak’s opinion is by no means new, that it is identical
with the opinion of Leszek Moszyński on that subject. The present writer draws
attention to several differences between both claims. Among others, he mentions
the fact that Moszyński dealt with borrowings from Latin and Old High German
in Old Church Slavic, whereas the present writer examined only native words in
that language.