mistrz olśnień

Transkrypt

mistrz olśnień
MISTRZ OLŚNIEŃ
Szukam tego, co pomiędzy – mówi
w rozmowie z Elizą Ziemińską Oki Sato, szef
tokijskiego studia Nendo
ZDJĘCIA: STUDIO NENDO
N
ie przyznaje się do czerpania
inspiracji z kultury Wschodu,
ale jego projekty – niepozorne
i delikatne, a zarazem noszące
ślad błyskotliwego geniuszu same przywołują pełną ukrytego
wdzięku tradycyjną estetykę Japonii.
Tu nawet pustka ma wartość, a granica
między rzemiosłem i sztuką nie istnieje. Japońskie wpływy można znaleźć
chociażby w sklepie zaprojektowanym
dla obuwniczej marki Camper w Nowym
Jorku, gdzie wnętrze zostało wypełnione
od góry do dołu rzędami białych butów,
w myśl zasady utshisi, czyli nagromadzenia w danym miejscu jednego motywu.
W przypadku słynnego projektu Cabbage
Chair, krzesła ze zawijanego papieru
wykorzystał motyw mitate, czyli zmiany
przeznaczenia. Takich inspiracji można
znaleźć więcej, ale to, co najbardziej
japońskie w Nendo to powściągliwość
i minimalizm, które wbrew pozorom
DESIGNALIVE.PL
wcale nie zostały odkryte przez modernistów, tylko w czasach japońskiego
renesansu, przez mistrza Sen-no Rikyū
przy okazji ceremonii picia herbaty.
Lista projektów i nagród dla studia Oki
Sato jest tak długa, że trudno uwierzyć,
że to wszystko dzieło tak małej pracowni. Tymczasem on najbardziej ceni
sobie czas spędzony w domu. To właśnie
przy kubku kawy wpada na najbardziej
błyskotliwe pomysły. Inspiracje czerpie z najbliższego sąsiedztwa i obserwacji codzienności. Czasem krótki
spacer wystarczy, by znaleźć właśnie
ten pomysł. Oki Sato. Celebryta designu? Artysta, czy projektant? A może
po prostu mistrz nagłych olśnień.
Jeden z deszczowych dni w Mediolanie. Leniwe popołudnie. Ulice puste,
jakby spały. Słychać tylko miarowy szum
deszczu. Dziedziniec jednego z wiekowych pałaców dzielnicy Brera zapełniony małymi stolikami przypomina
japoński ogród zen. Rytm kamiennych
blatów na delikatnych nóżkach sprawia
wrażenie jakby lewitowały nad mokrym
brukiem. To instalacja przygotowana
przez studio Nendo dla Caesarstone,
firmy produkującej kamienne kompozyty. Oki Sato, staje pośrodku i swobodnie
odpowiada na każde pytanie. Mimo,
że patrzy w dal ponad moją głową (Tak!
Jest ode mnie wyższy!), uważnie słucha
i dobiera słowa odpowiedzi. Skupiony,
zaskakuje prostotą i skromnością, zupełnie jak jego projekty. Patrząc na chłopięcą
twarz, aż trudno uwierzyć, że w zeszłym
roku obchodził dziesięciolecie pracy.
Skąd wzięła się nazwa twojego studia?
„Nendo” po japońsku znaczy „glina”,
a ja lubię ten materiał. Jest elastyczny,
dopasowuje się do innych kształtów,
może mieć różne kolory, które się ze sobą
mieszają. Te właściwości dokładnie
oddają moje podejście do projektowania. Kiedy pierwszy raz przyjechałem
LUDZIE 79
Charakterystyczna prostota uzewnętrznia się
także w rysunkach Sato
przypominających raczej
dziecięce gryzmoły niż
szkice projektanta, bo
według niego znacznie
skuteczniej można porozumiewać się z klientem
za pomocą nieskomplikowanych rysunków
niż zaawansowanych
wizualizacji
do Mediolanu w 2002 roku, wszystko
było radosne i swobodne, zupełnie
inaczej niż na studiach architektonicznych, które wydawały mi się bardzo
sztywne. Właśnie wtedy postanowiłem nazwać w ten sposób firmę.
Czy właśnie ta wolność spowodowała, że zająłeś się designem, a nie
architekturą?
Tak mi się wydaje. Architektura
to sposób myślenia o rzeczach i ich
strukturze. Trzeba rozwiązywać problemy w najprostszy sposób. Myślę,
że wiele mnie to nauczyło. Teraz jednak
bardziej zwracam uwagę na emocje.
Kiedy studiowałem architekturę, kazano mi patrzeć na projekt z dalekiej
perspektywy. Dzisiaj bardziej interesują mnie małe, proste myśli.
Projekty Nendo są rzeczywiście proste,
minimalistyczne...
Ale nie zimne. Staram się zawrzeć w nich
odrobinę humoru. Ważna jest historia,
która za nimi stoi. Szukam tego, co jest
pomiędzy. Ciekawsze są małe, osobiste
narracje. Nieistotne, czy to krzesło, czy
myszka komputerowa, liczy się pomysł.
Ludzie zawsze lubili słuchać historii.
Wcześniej czytało się gazety, oglądało telewizję. Dzisiaj liczą się krótkie,
osobiste wiadomości. Podobnie myślę
o projektowaniu. Chciałbym, żeby przedmioty mówiły same za siebie, więc lepiej
kiedy są proste. Jednak kiedy projekty
są minimalistyczne, bardzo łatwo stają
się zbyt surowe. Zależy mi na tym, żeby
były raczej przyjemne, dlatego ważna
jest koncepcja z humorem. To sprawia, że są dostępne dla wszystkich.
Co jest dla ciebie najważniejsze?
Chcę dawać ludziom moment zaskoczenia w codzienności. To nie musi być nic
wielkiego, chodzi mi o drobiazgi, które
sprawiają, że dzień jest lepszy. Często
nie zauważamy tych momentów albo
po prostu o nich zapominamy. Ja staram
się je zebrać i przekuć w coś materialnego, a zarazem łatwego do rozpoznania.
Chciałbym, żeby inni mogli doświadczać
tych małych olśnień. To właśnie moja
praca.
Jak to jest być rozchwytywanym
projektantem?
Jestem uzależniony od projektowania.
Myślę o tym cały czas i naprawdę to lubię.
Nie mógłbym pracować w banku albo
jako prawnik. Jestem podekscytowany
każdym projektem, nawet jeśli jest ich
tak wiele. Nie spodziewałem się, że będę
pracował w ten sposób. Minęło już dziesięć lat od kiedy jestem w tym biznesie,
bo to przecież biznes i cieszę się, że nadal
mogę robić to, co robię.
Ostatnio dużo twoich projektów powstało w szkle. Jak pracowało ci się z tym
materiałem?
Szkło ma bardzo ciekawe właściwości.
Gdy jest gorące, zachowuje się jak woda.
Kiedy stygnie, staje się twarde i kruche
DESIGNALIVE.PL
Oki Sato w hucie Lasvitu:
– Ze szkłem pracuje się jak
z wodą. Nigdy do końca
nie można kontrolować
tego materiału, dlatego
trzeba ciągle poszukiwać,
próbować, podejmować
ryzyko. Dzięki temu można
uzyskać niepowtarzalne
i wyjątkowe efekty
DESIGNALIVE.PL
82 LUDZIE
Kieliszek Harcourt Ice dla
francuskiej marki Baccarat. Czasami wystarczy
tylko siedzieć w kawiarni
i patrzeć na topniejący
kawałek lodu, by znaleźć
inspirację. – Najlepsze
pomysły pojawiają
się w codziennych
sytuacjach. Uwielbiam
te momenty. Aha!
I chciałbym się nimi
dzielić – mówi Sato
jak lód. To bardzo piękny i delikatny
materiał, dający jednocześnie ogromne
możliwości. To doświadczenie było ciekawe także z innych powodów. Tak się
złożyło, że w krótkim czasie pracowałem
z producentami z kilku różnych krajów:
włoski Glas Italia, Baccarat z Francji,
Lasvit z Czech i Coca-Cola ze Stanów
Zjednoczonych. Choć wszystkie te firmy
łączy wspólny materiał, to sposób pracy
i techniki są zupełnie inne. Mogłem też
obserwować różnice kulturowe, które
były bardzo wyraziste.
Skoro mowa o kulturze... Trudno
to uchwycić, ale wydaje się, że w twoich
projektach jest coś bardzo japońskiego.
Raczej unikam takich bezpośrednich
skojarzeń. Nie zależy mi na budowaniu konkretnego stylu, który mógłby
być rozpoznawalny. To, co najbardziej
cieszy mnie w mojej pracy, to możliwość spotykania ludzi. Dzięki temu
mogę dostrzegać różnice między
nimi i jednocześnie idee, które ich
łączą. Nie przywiązuję się do swoich pomysłów. To moi klienci je mają,
a ja tylko pomagam w ich realizacji.
Czy z punktu widzenia osoby spoza
kultury europejskiej brakuje ci czegoś
w naszym sposobie działania?
Jest wiele wartości w kulturze japońskiej,
które mogłyby przyjąć się w Europie.
I oczywiście na odwrót. Ja najbardziej
chciałbym połączyć to, co mają Europa, Ameryka, Azja i oczywiście Japonia
w jedno. Zależy mi na tym, by być łącznikiem między tymi światami.
To znaczy, że traktujesz projektowanie
jak dialog, komunikację?
Design to wcale nie jest kreowanie nowych rzeczy, ale raczej łączenie i komunikowanie ze sobą ludzi, a w konsekwencji
też technologii. Oczywiście produkcja nie
jest pozbawiona strategii biznesowych,
ale projektowanie to nie tylko robienie
nowych krzeseł i stołów. To jest jak linkowanie jednych do drugich. Teraz często
mówi się, że jest recesja, że to nie jest
dobry czas na projektowanie, a ja myślę,
że jest wręcz odwrotnie. Potrzebujemy
teraz więcej projektantów na świecie.
A jaki powinien być twoim zdaniem
projektant?
Jak woda albo powietrze.
Niewidzialny.
OKI SATO
urodzony w 1977 roku w Toronto, ukończył
architekturę na Uniwersytecie Waseda nazywanym japońskim Harvardem. W 2002 roku,
po inspirującej wycieczce na targi wyposażenia wnętrz w Mediolanie, założył
studio Nendo, zapraszając do współpracy
znajomych. Ponieważ w tamtym czasie rynek
projektowy był nieco uśpiony, paczka przyjaciół zabrała się za wygrywanie konkursów.
Po serii sukcesów zaczęły pojawiać się poważniejsze zlecenia i już w 2006 studio Nendo
miało swoją włoską filię w mieście, w którym
wszystko się zaczęło, a Sato stał się jednym
z najbardziej wpływowych projektantów
na świecie www.nendo.jp
DESIGNALIVE.PL