Stanislaw Magierowski ps Lotnik
Transkrypt
Stanislaw Magierowski ps Lotnik
STANISŁAW MAGIEROWSKI PS. „LOTNIK” Urodził się 24 kwietnia 1922 roku w Sosnowcu, jako najstarszy syn z pięciorga dzieci Jana i Władysławy z domu Kudła ze Sławkowa. Osiem lat później rodzina przeniosła się na stałe do Sławkowa. Ojciec Jan w latach 1914–1918 roku służył w trzech armiach: niemieckiej, austriackiej i rosyjskiej, z wojny wrócił w stopniu kaprala. Był legionistą, między 13–18 sierpnia 1920 roku brał udział w bitwie pod Radzyminem, skąd wrócił ranny odłamkiem. Matka była córką kołodzieja Jana Kudły. To ojciec przekazywał swoim synom patriotyzm, miłość do ojczyzny, nienawiść do wroga. Stanisław jako najstarszy, zdolny, najpilniej uczył się tej miłości. W 1929 roku poszedł do szkoły podstawowej w Sławkowie. Tu na jego życiowej drodze stanął kolejny wielki patriota – jego wychowawca porucznik Lucjan Kubik. Szkołę podstawową ukończył w 1936 roku z wyróżnieniem. Przez kolejne dwa lata pracował u dziadka w fabryce szczotek. Dziadek Jan Kudła był dla dwójki braci Stanisława i Zbigniewa wielkim autorytetem i wzorem do naśladowania. Przez cały ten dwuletni okres Stanisław samodzielnie konstruował samoloty z bambusa oraz pergaminu i próbował ich lotów z wieży kościelnej. W 1938 roku, jako młodociany stawał przed komisją wojskową w Krakowie, gdzie był badany przez 13 lekarzy. Wszystkie badania przeszedł pomyślnie i zdał egzaminy do szkoły. Była to Szkoła Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Świeciu woj. pomorskie. Egzaminy zdał wzorowo. Po zdanych egzaminach był jednak odroczony na rok z powodu młodego wieku i małego naboru (na 300 miejsc zgłosiło się 8 000 kandydatów, od maja 1939 r. szkoła przyjmowała chłopców w wieku 16–18 lat i nauka trwała trzy lata), a dokumenty zostały przesłane do Dęblińskiej Szkoły Lotniczej. W następnym roku miał być przyjęty już bez egzaminów. Jednak szczęście mu nie dopisało, bo we wrześniu 1939 roku wybuchła II wojna światowa i zamiast do szkoły Stanisław został przyjęty przez swojego nauczyciela ze szkoły podstawowej do organizacji Orła Białego. W roku 1942 został wcielony do Armii Krajowej. Podjął pracę w sławkowskiej Fabryce Gwoździ i Drutu Braci Szajn. Jesienią tego roku brał udział razem z kolegą, też partyzantem AK, w akcji wykonania wyroku w Sławkowie Chwaliboskie na Gruppenfürrerze SS Michale Seibercie. Seibert władał posiadłością Józefa Furmańskiego. Był to bauer wyjątkowo okrutny dla Polaków. Akcja ta powiodła się i Niemiec zginął od kul partyzanta Stanisława. Gdy sąsiedzi Seiberta, też bauerzy usłyszeli strzelanie, odpowiedzieli także ogniem z karabinów do partyzantów. Wskutek tej strzelaniny jeden z nich został ranny w nogę. W czasie transportu do szpitala w Olkuszu sam zażył cyjanek potasu i otruł się. Stanisław Magierowski szczęśliwie uszedł z życiem, lecz nie mógł wrócić do domu. Z bratem Zbigniewem spotykał się w lesie. W domu rewizja odbywała dwa razy dziennie. Wiosną 1943 roku samodzielnie uwalniał Żydów z getta w Sosnowcu–Środuli. Do domu przyprowadził dwóch sławkowskich Żydów o nazwiskach: Lancman (krawiec, brat Marii Gryń) i Ostry (właściciel fabryki sztućców). Dwa razy złapali go Niemcy. Pierwszy raz po przesłuchaniu Niemcy go wypuścili, za drugim razem zatrzymali go i siedział w obozie Ersatz – Polizei – Gefängnis w Mysłowicach 6 tygodni. Na wiadomość, że ma być przewieziony do obozu w Oświęcimiu, uciekł z Mysłowic i wrócił wycieńczony do domu. Przeżył tylko dzięki lekarzowi Falińskiemu i matce. Po częściowym wyzdrowieniu poszedł do lasu i już więcej nie wrócił do domu. Tylko czasem kurier coś meldował. 22 listopada 1943 roku miała miejsce kolejna akcja na terenie Generalnego Gubernatorstwa w Czubrowicach. Partyzanci po tej akcji wrócili na nocleg do polskiego gospodarza, ale sąsiad, konfident Adolf Musiał powiadomił Gestapo. To z tego miejsca zabrali go wraz z innymi (kurier powiadomił rodzinę) na przesłuchania do Krakowa, do więzienia na Montelupich. Nie udało się partyzantom odbić więźnia, gdyż obstawa niemiecka była zbyt silna. Zbitego, skatowanego, skrajnie wyczerpanego Stanisława, późną nocą 9 grudnia 1943 r. Niemcy przywieźli do gminy Słomniki. Wraz z sześcioma innymi partyzantami zostali umieszczeni w stodole za cmentarzem grzebalnym. Wczesnym rankiem 10 grudnia 1943 roku zostali rozstrzelani. Miał zaledwie 22 lata. Pochowano ich w przydrożnym rowie, bez pochówku katolickiego, z dala od rodziny. Konfident Adolf Musiał został rozstrzelany wyrokiem sądu polowego AK. Wyrok wykonano w domu weselnym jego siostry na oczach wszystkich weselnych gości w Porąbce – jak relacjonował naoczny świadek (nie żyjący już) Piotr Paliga. Rodzina została powiadomiona przez tego samego kuriera. Dopiero po wojnie matka pojechała na grób syna, Stanisława Magierowskiego, powiadomiona o ekshumacji, ale nie miała środków na przeniesienie go do Sławkowa. Został przeniesiony do zbiorowej mogiły na cmentarz, wraz z kilkoma innymi kolegami. Tu spoczywa do dziś. Michał Wojewódzki w swojej książce pt. „Akcja V-1, V-2” na stronie 281, wspomina o „Lotniku” – współpracowniku inżyniera Antoniego Kocjana, zaufanym kurierze, łączniku. Antoni Kocjan to szkolny kolega Tadeusza Gurbiela z gimnazjum w Olkuszu. Za okupacji utrzymywali kontakt i współpracowali z wytwórnią granatów oraz części do karabinów maszynowych dla potrzeb podziemia, produkowanych w firmie „Mechanika Precyzyjna – Braci Dębskich”. Relacja na podstawie spisanych przez bratanicę Stanisława Magierowskiego, Marię, wspomnień żyjącego brata Zbigniewa Magierowskiego oraz relacji świadków.