Jak zostałem ateistą, ciąg dalszy
Transkrypt
Jak zostałem ateistą, ciąg dalszy
Spróbuję powiedzieć, co dał mi ateizm, co być może daje także innym? Jest to ciąg dalszy mojej poprzedniej wypowiedzi („Jak zostałem ateistą”, http://racjonalista.tv/jak-zostalem-ateista/ ). Co daje ateizm? Uwalnia umysł od balastu religijnych i kościelnych schematów. Pozbywając się tego balastu możemy patrzeć na świat bez klapek nałożonych nam na oczy przez księży i katechetów, przez Kościół i religię. Ateizm odblokowuje, zdejmuje blokadę, którą Kościół założył na nasz rozum, by podporządkować nas sobie. Pozbywając się tej blokady możemy pełniej i śmielej wkroczyć w ciekawy świat myśli niezależnej od kościołów. Możemy odkryć, że trwa tam ciągle żywa dyskusja, skostniałe poglądy etyczne ulegają zmianie, dokonuje się postęp wiedzy naukowej. Możemy pełniej w tej dyskusji uczestniczyć, pośrednio lub bezpośrednio brać w niej udział. Możemy kształtować swoje poglądy nie pod dyktando Kościoła, ale w dialogu z innymi. I nie jest to bezhołowie, lecz wspólne poszukiwanie. Człowiek ma tę możliwość, a często z niej rezygnuje podporządkowując się kościelnym schematom. Kościół tę dyskusję hamuje jak może. Wewnątrz Kościoła dyskusja pojawia tylko wtedy, kiedy Kościół czuje się do tego zmuszony. Kościół kisi się we własnych absurdach, nie wnosi nic nowego, czasami coś sensownego akceptuje (bo musi), ale najczęściej reaguje agresją. Jeszcze niedawno dla Kościoła całkowicie nie do przełknięcia była teoria ewolucji. Dziś teolodzy preparują tę teorię, by jakoś dostosować ją do swoich dogmatów. To śmieszne zabiegi. Jak religia zniewala umysł można zobaczyć na przykładzie ks. prof. Michała Hellera. To bardzo dobrze, że Heller chce uznawać teorię ewolucji przyrodniczej, ale jednocześnie próbuje ją nagiąć do wyobrażeń religijnych. Heller delikatnie, jakby się wstydził, przyjmuje jednakowoż, że to Bóg ustanowił prawa przyrody i kieruje procesami zachodzącymi w przyrodzie. Czy także w społeczeństwie? Chyba tak. Wielu teologów, próbując godzić naukę z religią i teologią, mówi wprost, otwartym tekstem, o kierownictwie bożym w świecie. Heller i ci teolodzy to bardzo ciekawe przykłady „umysłu zniewolonego”, by posłużyć się frazą spopularyzowaną przez Czesława Miłosza w odniesieniu do innych przypadków. Przy okazji dodajmy, że Heller i teolodzy zniekształcają naukę i teorię ewolucji. Nie ma dowodów wskazujących, że to Bóg ustanowił prawa przyrody i kieruje procesami przyrodniczymi, społecznymi i innymi. To wprowadzanie do nauki pojęć i wyjaśnień z epoki brązu. Za takim uzupełnianiem nauki nie przemawiają wymogi logicznego myślenia obowiązujące w nauce. To Dawkins ma rację, kiedy mówi, że ewolucją nie kieruje Bóg czy jakaś siła nadprzyrodzona. Teolodzy mają też nie lada problem, jak pogodzić pojęcie dobrego, kochającego Boga, z wizją wynikającą z teorii ewolucji. Z ludzkiego punktu widzenia w przyrodzie zauważymy dużo okrucieństwa. I nie chodzi tylko – jak się czasami mówi – o tzw. walkę na kły i pazury. W procesach ewolucji istotną rolę odgrywają np. choroby. Dokonują one selekcji także w populacji ludzkiej. Powstaje pytanie, dlaczego dobry Bóg dopuszcza istnienie zabójczych dla ludzi bakterii i wirusów? Kara za grzechy? Za grzech pierworodny? Można sobie pożartować, ale wygląda na to, że dobry Bóg kosi niemowlaki i ludzi w różnym wieku bez względu na grzechy (podkreślam, idzie o istnienie bakterii i wirusów zabójczych dla człowieka, a nie w ogóle o istnienie bakterii i wirusów). I jeszcze: Dlaczego rodzą się dzieci ze straszliwymi wadami organizmu, cierpią i umierają w bólach po kilku dniach, chociaż nie da się obwinić rodziców o jakieś zaniedbania? Teologiczne wyjaśnianie cierpień i śmierci grzechem pierworodnym jest albo głupotą albo oszustwem. Co wymyślą teolodzy? Teoria ewolucji bardzo dobrze wyjaśnia przyczyny cierpienia i zła. Teolodzy podają swoje niewiarygodne religijne wyjaśnienia. Wbrew temu, co mówią biskupi i teolodzy, ateizm pozwala głębiej i pełniej przeżywać piękno i niepojętą złożoność otaczającego nas świata. Nie musimy być wtłoczeni w religijne schematy. Łatwiej znosić cierpienie. Jeżeli cierpimy, z religijnego punktu widzenia nieodparcie pojawia się pytanie, dlaczego Bóg nas opuścił, dlaczego nas zdradził. Ateista wie, że cierpienie jest wpisane w nasze biologiczne istnienie, w nasz organizm ukształtowany w toku ewolucji. Może łatwiej je znosić. Nie słyszałem też, żeby ktoś doświadczał utraty sensu życia dlatego, że nie wierzy w Boga. A księża i biskupi mówią, że tylko religia nadaje sens życiu. To nieprawda, poczucie sensu życia nie zależy od religii. Tylko bardzo niewielu ludzi znajduje sens życia w religii czy dzięki religii. Ateizm pozwala pełniej i głębiej cieszyć się życiem. Mamy prawo cieszyć się życiem. Księżom i katolickim publicystom kojarzy się to z egoizmem i bezmyślną rozrywką. Sądzą widocznie po sobie. Nie przychodzi im do głowy, że radość życia może mieć róże barwy i różną jakość, tak jak różna i różnej jakości może być np. muzyka. Można cieszyć się pracą zawodową, nauką, poznawaniem świata, zwykłym codziennym życiem, pomaganiem innym. Osoby chore i stare (każdego to czeka) mogą cieszyć się na swój własny sposób – może to polegać na tzw. pogodzie ducha i na robieniu tego, co jesteśmy w stanie robić z pożytkiem dla siebie, czasami także dla innych. Znam takich ludzi. Cóż jeszcze? Naprawdę warto uwolnić się od religii. Na zakończenie powtórzę to, co napisałem w pierwszej części: Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia. – Alvert Jann ……………………………………………………………………………………