Przez Szpiglasową. Tatry

Transkrypt

Przez Szpiglasową. Tatry
PTTK
Przez Szpiglasową. Tatry
Na wycieczce rodzina z Gdyni:
Bartosz Kucharski – tata, Aldona
Trzebiatowska – mama, oraz
dzieci: Tadzio (10 lat), Jadzia
(8 lat) i Tosia (5 lat).
Jako laureaci konkursu „Turystyczna Rodzinka” w nagrodę otrzymywaliśmy już
wycieczki – byliśmy dotąd we Wdzydzach Kiszewskich oraz w Szczecinie. W tym
roku, zgodnie z naszymi marzeniami, los rzucił nas w Tatry (jak to się dzieje, że
ten Los zawsze wie, dokąd akurat mamy ochotę powędrować?).
S
chody zaczęły się już na początku:
PKP zapragnęło wyremontować tory
i zlikwidowało połączenia do Zakopanego. Najpierw się załamaliśmy – plan
weekendowej wycieczki ulotnił się bezpowrotnie. Co teraz? No cóż, będziemy badać „sympatyczność” schroniska
w Dolinie Pięciu Stawów Polskich – tam
bowiem miało nas zawiać. Badanie wyszło nadspodziewanie korzystnie: dostaliśmy zgodę, by realizację naszego vo-
ucheru przesunąć na sierpień. Rewelacja!
I tak wybieraliśmy się w Tatry, a poza tym
w lecie pogoda z pewnością nam dopisze!
Jak bardzo się myliliśmy, mieliśmy się dowiedzieć sporo później...
Zatem sierpień nadszedł, a my pojawiliśmy się w Zakopanem. Od razu zostaliśmy uraczeni informacją o tym, że
mamy najbardziej mokre lato od iluś tam
lat (niewielkie miało dla nas znaczenie, od
ilu, ale dlaczego akurat teraz??).
Tak czy owak wyboru nie było, więc
ruszyliśmy na szlak. O dziwo, udało nam
się dojść do schroniska niemal na sucho.
Trasa doliną Roztoki (z Palenicy przy drodze do Morskiego Oka, zalesiona, ale doliną potoku Roztoka) jak zwykle malownicza, choć im wyżej, tym widoczność
była gorsza. Siklawę (najpotężniejszy wodospad w Tatrach, około 65 metrów, 2-4
strug, tym razem 3) bardziej już słyszeliśmy niż widzieliśmy... Trzeba tu uważać,
jest ślisko i bywa niebezpiecznie – dlatego przed wodospadem można skręcić
w szlak czarny, który prowadzi prosto
do schroniska. Można, ale szkoda...
Do schroniska szliśmy standardowo:
dwie i pół godziny. Pani w recepcji najpierw poprosiła nas o opłatę, a wobec
naszych wyjaśnień, zaciekawiona, doPORONIN
Pensjonat
M. I T. SZOSTAK
34-520 Poronin, Tatrzańska 60A
[email protected]
 693 09 64 71
54
PTTK
kładnie wypytała o przebieg konkursu.
Bardzo jej się spodobał – równie bardzo
jak nam. Z życzeniami miłego pobytu wysłała nas do jadalni. Sądziliśmy, ze otrzymamy jakieś konkretne potrawy, ale okazało się, że mamy po prostu wybierać,
co nam się żywnie podoba. To duże zaskoczenie, ale tym milsze. Podczas kolejnych posiłków skosztowaliśmy więc
prawie wszystkiego. A tymczasem na kolejny dzień zaplanowaliśmy sympatyczną
pętlę: przez Szpiglasową Przełęcz (2110
m n.p.m.) do Morskiego Oka, powrót
przez Świstówkę (1720 m n.p.m., dużo
łatwiejszy). W sumie około 4 godziny,
ale Szpiglasowa nie dla kogoś z lękiem
wysokości! – i poszliśmy spać.
Rano okazało się, kto tu będzie dyktował warunki. I niestety nie byliśmy to my.
Tak to już jest, ze góry uczą pokory – i tę
naukę przyjmowaliśmy cały dzień. Długi
dzień, w którym kolejno: padało, siąpiło,
lało, mżyło... a widoczność zmieniała się
z godziny na godzinę: raz wynosiła kilkanaście metrów, a raz centymetrów. Oczywiście – o górskiej trasie w takich warunkach mowy być nie mogło. I tyle z naszych
ambitnych planów. Zamieniliśmy je na
planszówki, którymi, całe szczęście, dysponowało schronisko. To była ciężka próba... pocieszało jedynie to, że nie jedyni
znaleźliśmy się w tej sytuacji.
Następnego dnia pierwsze spojrzenia
od razu skierowaliśmy za okno: Ufff...
nie pada! A nawet widać jakieś szczyty!
Szybkie śniadanie i w trasę. Co prawda
pogoda zmusiła nas do skrócenia zaplanowanej wycieczki (teraz już nie ma po-
trzeby wracania do schroniska), a przede
wszystkim wobec tego i do wędrówki
z plecakami, ale nic to – damy radę!
Na potwierdzenie naszych planów
jeszcze w Dolinie dostajemy od Losu prezent: widok na całą gromadkę świstaków.
Bawią się, stają słupka, biegają – stajemy
na dobre 10 minut, bo warto. To zupełnie
co innego niż wypchane zwierzaki w muzeum czy filmiki w telewizji.
W końcu ruszamy. Skaczemy przez
rwące potoki. Niestety, jeden kamień
zbyt śliski i Jadzia już do końca będzie
szła z chlupoczącym butem. Tymczasem
im wyżej, tym widoczność staje się gorsza. Jeszcze przed chwilą oglądaliśmy Zawrat – teraz już nie widzimy, gdzie byliśmy 10 minut temu. Wiemy, że widoki
są tu oszałamiające, może najpiękniejsze w Tatrach, bo obejrzeliśmy je w internecie – ale niestety, musi nam to wystarczyć. Tuż przed przełęczą utykamy
przy łańcuchach. Jakaś rodzinka spuszcza dwójkę dzieci. Rodzice trzymają je
za bluzy, potem za ręce, ciągną za sobą,
wpychają przed siebie... trwa to długo,
ale mamy nadzieję, że akcja zakończy się
sukcesem, bo pod łańcuchami spory żleb,
na którym raczej nie ma szans się zatrzymać. Cóż, przynajmniej mamy czas, by
założyć Tosi specjalną uprząż wspinaczkową dla dzieci, która zapewni jej bezpieczeństwo, ale w międzyczasie za nami
ustawia się już kilka osób.
Dla dzieci rok to bardzo dużo, więc
nasza najmłodsza pociecha nie bardzo
55
PTTK
pamięta, jak się wspina, i czuje się niepewnie. Błogosławimy znów pomysł zakupu uprzęży. Po chwili jesteśmy u góry. Starsze dzieci pędzą jeszcze z tatą,
by zdobyć Szpiglasowy Wierch (2172
m n.p.m.). Po drodze spotykają turystę,
który upadłszy na kamieniach, poranił
sobie rękę. Mini-apteczka PTTK idzie
w ruch, ale chyba jednak od następnej
wycieczki wrócimy do apteczki pełnowymiarowej.
Jacyś ludzie proszą o zdjęcie. W zasadzie bez sensu, bo i tak toną we mgle, ale
KROSNO
Albumy, przewodniki
LYGIAN
www.lygian.pl
[email protected]
 798 326 622
56
zawsze to jakaś pamiątka – tylko trzeba
opisać, bo za rok nie będzie wiadomo,
gdzie zrobiona.
W drodze na dół mijamy śmigłowiec
i pędzących w górę ratowników... nie ma
co się dziwić, skoro spora część osób na
szlaku ma na sobie w najlepszym wypadku adidasy, małe dzieci są na łańcuchach
bez uprzęży, a widoczność nie najlepsza...
Po półgodzinie wychodzimy z mgły.
Piękne widoki na oba stawy leżące u naszych stóp (Morskie Oko i leżący ponad
nim Czarny Staw – około 45 minut drogi między nimi) próbują zrekompensować pierwszą część dnia. Nie do końca
się im udaje, ale niech będzie. Tatry są
przepiękne.
Jeszcze tylko dwie godziny w dół asfaltem z Morskiego Oka do Palenicy (daje
w kość bardziej niż 5 godzin na szlaku)
i jesteśmy w samochodzie.
Mimo wszystko (a właściwie mimo pogody, bo wszystko pozostałe było bez zastrzeżeń!) wyprawa była bardzo udana.
Cieszymy się z nagrody, a już teraz walczymy o przyszłoroczny wyjazd!
n
Tekst: Aldona Trzebiatowska (mama)
Zdjęcia: Bartosz Kucharski (tata)
Na wycieczce: Bartosz Kucharski – tata, Aldona
Trzebiatowska – mama, oraz dzieci: Tadzio (10 lat),
Jadzia (8 lat) i Tosia (5 lat). Rodzina z Gdyni,
w Konkursie Turystyczna Rodzinka od początku, czyli
od 2011 roku. A w Konkursie udział wziąć może –
przypominamy – każda Rodzina lubiąca wędrować.
Szczegóły http://www.rodzina.pttk.pl/
Turystyczna/Rodzinka/2014