Polityka 5-6 rewizja.indd

Transkrypt

Polityka 5-6 rewizja.indd
Mówiąc najkrócej, to świat, w którym niepewność jest systematycznie redukowana – co umożliwia racjonalną kalkulację – zaś
zaufanie nie jest kwestią psychologicznej orientacji czy postawy,
lecz stabilności podstawowych wzorów interakcji między ludźmi
i ich przewidywalności. To, wypada przypuszczać, miał na uwadze
Woolcock, pisząc, że: ...trwałe ubóstwo, nierówności, dyskryminacja, bezrobocie i bezprawie to okoliczności, które kłócą się z takimi
kombinacjami powiązań pomiędzy ludźmi, jakie są potrzebne, aby
można było mieć nadzieję na zrównoważony, niesegregujący ludzi
i partycypacyjny rozwój... (Woolcock 1998, s. 187).
W ten sposób przechodzimy do następnego pytania, tj. do pytania o to, gdzie należałoby szukać takiego kontekstu społecznego,
w którym rozmaite formy kapitału społecznego mogłyby dobrze
służyć społecznemu rozwojowi. Niefortunnie, na to pytanie nie potrafimy odpowiedzieć.
1
2
3
4
5
6
7
Po półwieczu, jakie minęło od wydania tej książki i nagromadzonej z biegiem czasu wiedzy o rozmaitych formach instytucjonalnych gospodarki
kapitalistycznej nawet w ramach jednolitego – wydawałoby się – wzorca
krajów tzw. rozwiniętych (zob. np. Hall, Soskice red. 2001), dość arogancko brzmi teza Banfielda mówiąca, że ...there is some reason to doubt
that the non-Western cultures of the world will prove capable of creating
and maintaining the high degree of organization without which a modern
economy and a democratic political order are impossible... (s. 8).
Europa się boi i nie ufa, „Gazeta Wyborcza” z 14.03.2011 r., s. 2.
O tym, że kapitał społeczny gromadzony w ramach rozmaitych mało inkluzywnych sieci przekształca je w tzw. koalicje dystrybucyjne, pisała
w interesujący sposób Anna Kiersztyn (Kiersztyn 2004, s. 28–44).
Dla porządku, wypada przytoczyć przyjęte w tej pracy rozumienie silnych
więzi społecznych: ...the strength of a tie is a (probably linear) combination of the amount of time, the emotional intensity, the intimacy (mutual
confiding), and the reciprocal services which characterize the tie...
(s. 1361).
Exploring public attitudes, informing public policy. Selected findings from
the first three rounds, s. 4.
„Gazeta Wyborcza” z 14.03.2011 r., s. 2.
„Gazeta Wyborcza” z 12–13.03.2011 r., s. 27.
LITERATURA
Abucewicz M. (2011), Dominacja ideologiczna jako determinanta współczesnych procesów wyzysku – próba ujęcia krytycznego, referat zgłoszony na sympozjum IPSiR UW.
Adler P.S., Kwon S.W. (2002), Social Capital: Prospects for a New Concept,
„Academy of Managerial Review”, Vol. 27, nr 1.
Banfield E.C. (1958), The Moral Basis of Backward Society, The Free Press.

Berger B., red. (1994), Kultura przedsiębiorczości, Warszawa.
Burt R.S., Knez M. (1976), Trust and Third Party Gossip, w: R.M. Kramer,
T.R. Tyler (red.), Trust in Organizations: Frontiers of Theory and Research, Sage Publications.
Cook K.S., Hardin R., Levi M. (2005), Cooperation without Trust?, Sage.
Czapiński J. (2009), Diagnoza Społeczna 2009, Warszawa.
Douglas M. (1978), Cultural bias, London: Royal Anthropological Institute.
Fulkerson G.M., Thompson G.H. (2008), The Evolution of a Contested Concept: A Meta-Analysis of Social Capital Definitions and Trends (1988–
–2006), „Sociological Inquiry”, Vol. 78, nr 4, November.
Granovetter M. (1973), The Strenght of Weak Ties, „The American Journal of
Sociology”, Vol. 78, nr 6.
Granovetter M. (1983), The Strength of Weak Ties: A Network Theory Revisited, „Sociological Theory”, Vol. 1.
Hall P.A., Soskice D., red. (2001), Varieties of Capitalism. The Institutional
Foundations of Comparative Advantage, Oxford University Press.
Harper R. (2001), Social Capital. A review of the literature. Social Analysis
and Reporting Division, Office for National Statistics, October.
Kiersztyn A. (2004), Kapitał społeczny a sukces programów reintegracji
społecznej. Podstawy teoretyczne, w: K.W. Frieske (red.), Utopie inkluzji, Warszawa.
Kotzian P. (2009), Conditional Trust: The Role of Individual and System Level
Features for Trust and Confidence in Institutions, paper presented at the
ISPP 32nd Annual Scientific Meeting: Trinity College, Dublin, Ireland July
14 to July 17.
Lin N. (1999), Building a Network Theory of Social Capital, „Connections”
nr 22(1).
Putnam R.D. (2008), Samotna gra w kręgle. Upadek i odrodzenie wspólnot
lokalnych w Stanach Zjednoczonych, Warszawa.
Rees A. (1966), Information Networks in Labor Markets, „American Economic Review”, Vol. 56, nr 1/2.
Sułkowski Ł. (2004), Organizacja a rodzina. Więzi rodzinne w życiu gospodarczym, Toruń.
Tarkowski J. (1994), Socjologia świata polityki, tom 1, „Władza i Społeczeństwo w systemie autorytarnym”, miejsce wydania
Theiss M. (2007), Krewni, znajomi, obywatele. Kapitał społeczny a lokalna
polityka społeczna, Toruń.
Wenzel M. (2005), Społeczne zróżnicowanie aktywności zawodowej. Poszukiwanie pracy: sposoby, elastyczność, oczekiwania finansowe, Komunikat z badań, CBOS, sierpień.
Woolcock M. (1998), Social capital and economic development: Toward
a theoretical synthesis and policy framework, „Theory and Society”,
Vol. 27, nr 2.
Woolcock M. (2011), The Place of Social Capital in Understanding Social
and Economic Outcomes; [dostęp 17.03.2011], na stronie: http://
www.oecd.org/dataoecd/5/13/1824913.pdf.
Zarycki T. (2004), Kapitał społeczny a trzy polskie drogi do nowoczesności,
„Kultura i Społeczeństwo” nr 2.
SUMMARY
Authors dig in a vast literature and research on developmental potential of social capital and – building on number of data concerning social capital diversity – claim that it is to be considered as particular type of developmental
resource only in a particular configurations of bridging and bonding capital and, what is much more important – in
particular social context of strong grid, as hypothesised by Mary Douglas in Cultural Bias.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Każda reprodukcja lub adaptacja całości bądx cześci niniejszej publikacji, niezależnie od zastosowanej
techniki reprodukcji (drukarskiej, fotograficznej, komputerowej i in. ), wymaga pisemnej zgody Wydawcy
PO CIEMNEJ STRONIE:
O NIEZBYT DOBRYM KAPITALE SPOŁECZNYM
I SPOŁECZNYCH WIĘZIACH
Paweł Poławski
Instytut Pracy i Spraw Socjalnych
WSTĘP
W literaturze dotyczącej kapitału społecznego pojęcie to ma
zdecydowanie pozytywne konotacje. Przywołując teksty Putnama
(ale także Fukuyamy czy Colemana), mówi się zwykle o skuteczności w osiąganiu społecznie istotnych celów, która jest możliwa
dzięki temu, że instytucje społeczeństwa obywatelskiego, mechanizmy wymiany rynkowej i instytucje władzy kształtują się (w trakcie
26
rozmaitych, historycznych procesów) w sposób pożądany i odpowiedni – zwykle na poziomie lokalnym, choć rzecz jasna nie wyłącznie.
Wzajemność (lub – w nieco innej konwencji – zaufanie), na
której budowa zasobów kapitału społecznego się opiera, ma być
uogólniona w takim sensie, że przełamuje lokalne czy grupowe
identyfikacje i partykularyzmy. Zbiorowości, w których poziom
społecznego kapitału jest wyższy (pomijając istotną skądinąd kwePolityka Społeczna nr 5–6/2011
stię sposobu pomiaru), bardziej efektywnie radzą sobie ze swoimi
problemami dzięki lepszej kooperacji, a władza szybciej i sprawniej
na te problemy reaguje (np. OECD 2001). Zbiorowości o niskim
poziomie kapitału, dla kontrastu, wydają się gorzej przygotowane
do radzenia sobie z rozmaitymi – zbiorowymi i jednostkowymi –
kłopotami, a instytucje władzy pozostają w nich mniej wrażliwe na
problemy, bardziej skorumpowane i nieefektywne w osiąganiu
społecznie istotnych celów. Wyższy poziom kapitału, to wyższy
poziom życia obywateli we wszelkich możliwych aspektach. Im
więcej kapitału, tym obywatel bardziej zadowolony, bo lepiej obsłużony przez sprawniejszą i zorientowaną na jego specyficzne potrzeby administrację.
Korzystna i pożądana jest także ta odmiana kapitału, która dotyczy gęstości sieci powiązań jednostek. Im gęstsza sieć, tym bogatsze i pewniejsze do wykorzystania zasoby i wsparcie, z jakich
możemy w rozmaitych sytuacjach korzystać. Polacy – nawiasem
mówiąc – relatywnie często odwołują się do swoich kontaktów
i znajomości w trudnych sytuacjach życiowych, choć w porównaniu z mieszkańcami innych krajów ich prywatne sieci bezpieczeństwa nie są specjalnie silnie rozbudowane (por. Special Eurobarometer 2005).
Problem w tym, że to, co mamy za kapitał społeczny, może potencjalnie sprzyjać nie tylko wzmacnianiu pozytywnych i skądinąd
cenionych działań zbiorowych oraz ich korzystnym z punktu widzenia publicznego interesu rezultatom. Pewne zachowania, podejmowane w ramach opierających się na wzajemnym zaufaniu sieci
międzyjednostkowych zależności, mogą mieć negatywne konsekwencje dla innych pozostających poza siecią – bezpośrednio
(chodzi np. o ofiary działalności grup przestępczych) lub pośrednio
(jak w przypadku wpływu rozmaitych form dyskryminacji na kształt
struktury społecznej). Sociability – jak pisze Portes (1998, s. 18) –
cuts both ways, a siła kapitału społecznego (podobnie jak i kapitału
materialnego) leży tyleż w jego „z założenia” dobroczynnej naturze,
co raczej w sposobach mniej czy bardziej świadomego wykorzystania i w realizowanych za jego pośrednictwem funkcjach. Podobnie
jak w przypadku kapitału materialnego, ten społeczny także może
zostać zainwestowany nietrafnie, mieć opaczne efekty lub przyczyniać się do budowy pomyślności i dobrobytu raczej jego dysponentów, a niekoniecznie tych, którzy stosownymi zasobami chwilowo
nie dysponują. Tekst poniższy omawia właśnie wybrane dysfunkcje
kapitału społecznego i jego zastosowań.
INSTRUMENTALIZACJA KAPITAŁU SPOŁECZNEGO
Popularność kapitału społecznego jako koncepcji użytecznej
w planowaniu działań wobec wszelakich problemów można interpretować jako próbę takiego celowego zaprojektowania mechanizmów podtrzymujących ład zbiorowy, które – wobec rosnących
oczekiwań obywateli co do bezpieczeństwa i komfortu życia codziennego i jednocześnie wobec problemów z legitymizacją władzy
publicznej – mają działać przede wszystkim za pośrednictwem
organizacji i instytucji na poziomie lokalnym, a więc tam, gdzie
potencjalnie najłatwiej dostosować działania do oczekiwań i potrzeb. Decentralizacja oznacza przecież lepsze adresowanie rozmaitych usług, efektywniejsze nimi zarządzanie i wzmacnianie legitymizacji partycypacyjnie podejmowanych decyzji. Nacisk na lokalność ma także swoje uzasadnienie empiryczne. Różne badania
wykazują bowiem, że istnienie uogólnionej normy wzajemności na
poziomie wielkich zbiorowości jest co najmniej wątpliwe (Kiersztyn
2004); o ile w ogóle można o niej mówić, to raczej w niewielkich
zbiorowościach, w których relacje oparte są na kontaktach „twarzą
w twarz”.
Rządowe polityki, właśnie dzięki odwołaniu do kapitału społecznego, koncentrują się w konsekwencji niekoniecznie na samych wymagających rozwiązania problemach, ale na wzmacnianiu
struktury lokalnych instytucji w taki sposób, aby te były w stanie
samodzielnie reagować na lokalnie występujące i negatywnie oceniane zjawiska.
Polityka Społeczna nr 5–6/2011
M. Innes (2003, s. 153), opisując trendy w podejściu do przestępczości, pisze w tym kontekście o instrumentalnym użyciu
koncepcji kapitału społecznego; mamy bowiem do czynienia nie
tylko i nie tyle z budowaniem skutecznej reakcji na rozmaite kłopotliwe i nieaprobowane zachowania, czy z budowaniem poczucia
bezpieczeństwa, opierając się na istniejących więziach i strukturze
społecznej, co raczej z próbami odgórnego wytwarzania więzi
określonego rodzaju i wykorzystania ich w tych obszarach, w których państwo i jego instytucje okazują się niewydolne.
Inaczej mówiąc, podstawową funkcją obecnego w działaniach
politycznych nacisku na budowę kapitału społecznego jest wytwarzanie (lub co najmniej wzmocnienie) w społecznościach lokalnych takich rodzajów kontroli społecznej, które mają uzupełniać
nieefektywne działania sprawowane przez instytucje formalne, ale
i suplementować mało wydajne (przynajmniej z pozoru), „natywne” mechanizmy kontrolne właściwe społecznościom, grupom, czy
mniej formalnym (jak rodzina) instytucjom społecznym. Jeszcze
inaczej – wzmacnianie instytucji działających na poziomie lokalnym
oraz ich współpracy, to swego rodzaju proteza nieodpowiednio
działających społecznościowych mechanizmów kontrolnych i jednocześnie próba narzucenia im bardziej sformalizowanej struktury,
rodzaj manipulacji ładem zbiorowym wymuszony – jak zaznacza
Garland (2001, s. 205) – zmianą obejmującą coraz bardziej złożoną społeczną rzeczywistość: ...Państwo ma znacząco ograniczone
możliwości zapewniania bezpieczeństwa obywatelom i dbałości
o odpowiedni poziom kontroli społecznej. Nauka płynąca z doświadczeń końca dwudziestego wieku jest taka, że państwo
narodowe nie jest już dłużej w stanie rządzić wydając polecenia
posłusznym i uprzedmiotowionym obywatelom, i dzieje się tak
niezależnie od tego, czy chodzi o bezpieczeństwo socjalne, materialny dobrobyt, czy też o utrzymanie prawa i porządku. W złożonym, zróżnicowanym świecie późnej nowoczesności efektywna,
prawomocna władza jest zmuszona przekazywać część uprawnień
i dzielić się trudem sprawowania kontroli społecznej z lokalnie
działającymi organizacjami i społecznościami.
Próby nałożenia formalnych struktur na rozmaite mechanizmy
kontroli społecznej uzasadniane są przez efektowność (to ważny
wątek w dyskusjach o dobrym rządzeniu – patrz np. Wilkin, Fabrowska i in. 2008), a przybierają choćby formę usieciowienia współpracy w radzeniu sobie z rozmaitymi kwestiami, prowadzonej pod hasłem governance. W Polsce ustawowo wprowadza się, na przykład,
obligatoryjne, interdyscyplinarne działania wobec przemocy domowej na poziomie lokalnym, sugeruje rozwiązania wpisujące się
w model community policing, rozszerza możliwości kooperacji
między instytucjami w ramach rozmaitych lokalnych partnerstw
i zachęca samorządy do tworzenia warunków dla bardziej efektywnej
partycypacji w podejmowaniu decyzji w sprawach publicznych lub
też do poddawania ich szerzej czy węziej zakrojonym konsultacjom.
I, chciałoby się powiedzieć, nacisk na upodmiotowienie obywateli w ich środowiskach i w ramach społeczności, w których
żyją, jest rzeczą korzystną, biorąc pod uwagę legitymizację różnych
decyzji, jak i kompatybilność tego, co obywatele uznają za ważne
z działaniami prowadzonymi przez administrację – za publiczne,
było nie było, pieniądze. Faktyczną celowość zastosowań koncepcji kapitału społecznego (oraz koncepcji powiązanych – jak kapitał
ludzki na przykład) w polityce współczesnego państwa dość łatwo
jednak kontestować, wskazując na ich funkcje i biorąc pod uwagę
analizowane choćby przez cytowanego wyżej Garlanda, i – nieco
później – przez Wacquanta (2009) procesy zmiany w stylu i treści
rozmaitych, promowanych przez współczesne państwo polityk
oraz źródła tych zmian.
FUNKCJE KONCEPCJI
Wacquant, podobnie jak Garland zainteresowany polityką karną, omawia i krytykuje ideologiczne podstawy przejścia od państwa opiekuńczego do państwa pracy (workfare), przywołując –
jako przykład – głośny tekst Giddensa The Third Way: The Renewal
27
of Social Democracy (1998) w tych jego fragmentach, które dotyczą ulokalnienia polityki, partycypacji obywatelskiej i – explicite –
kapitału społecznego. Giddens pisze choćby (s. 57), że konwencjonalne programy przeciwdziałania biedzie winny być zastąpione takimi, które są zorientowane na społeczności i które siłą rzeczy są
bardziej efektywne, gdyż opierają się na sieciach wzajemnego
wsparcia, samopomocy i kultywowaniu społecznego kapitału. Programy takie mają wygenerować ekonomiczną odnowę tam, gdzie
dochody są relatywnie niskie.
Podobne stwierdzenia padają u Giddensa także wtedy, kiedy
mówi o optymalnych sposobach radzenia sobie z przestępczością
i lokalnych partnerstwach w tym zakresie, konkludując, że ...Jedną
z najbardziej istotnych innowacji wprowadzonych w ostatnich latach do kryminologii było ustalenie, że upadek codziennego poczucia obywatelskości (civility) bezpośrednio prowadzi do przestępczości (s. 47). Wacquant złośliwie komentuje podobne wywody
następująco: Centralną ideologiczną zasadą neoliberalizmu jest to,
że niesie on ze sobą regułę „małego rządu”: obkurczanie rzekomo
rozrośniętego i nieruchawego państwa opiekuńczego i przekształcanie go w szczupłe i zwinne państwo pracy „inwestujące” w kapitał ludzki, „aktywizujące” społecznościową odnowę i pobudzające
indywidualne apetyty na pracę i partycypację obywatelską przez
rozmaite „partnerstwa” (...). Jednak wtedy, kiedy przychodzi radzić
sobie z niepokojami i kłopotami wygenerowanymi przez deregulację, i dyscyplinować niestabilną siłę roboczą, Lewiatan pokazuje
surowy interwencjonizm, staje się władczy i kosztowny. Łagodny
dotyk działającego na korzyść klas wyższych libertarianizmu prowadzi do twardego autorytaryzmu i prób zdominowania zachowań klas
niższych (2009, s. 307–308).
Wacquant, pisząc o niepokojach i kłopotach, miał na myśli
przede wszystkim rezultaty procesu określanego jako kryminalizacja
ubóstwa, skorelowanego m.in. z przestrzenną koncentracją i izolacją
biedoty we współczesnych miastach. Procesami właściwymi nie
tylko Francji czy Stanom Zjednoczonym; na gruncie polskim pisała
o tym choćby Wielisława Warzywoda-Kruszyńska, relacjonując
procesy koncentracji ubóstwa w Łodzi. Wacquant, choć w zasadzie
nie odwołuje się tu do samej koncepcji, to polityka oparta na kapitale społecznym jawi mu się jako narzędzie – co tu dużo mówić – ułatwiające dominację i represję skierowaną przez tych, którzy mają się
relatywnie lepiej, na tych, którzy mają się relatywnie gorzej i których
niezadowolenie próbuje się na rozmaite sposoby pacyfikować –
choćby pod pretekstem ich rzekomej skłonności do przestępczości.
Wątek i kierunek rozumowania jest, przyznajmy, wyraźnie obciążony ideologicznie i wpisuje się w skrajnie lewicową krytykę
struktur i zasad funkcjonowania współczesnych państw. Warto
jednak podkreślić, że nie jest to wątek nowy i wcześniej nieobecny
w literaturze. Ralph Dahrendorf w tym samym duchu pisał w swoim
czasie (1993, oryg. 1988) o znaczeniu, jakie w polityce ukierunkowanej na rozwiązywanie problemów społecznych i właściwie reformowanemu w latach 80. państwu opiekuńczemu miała uniwersalność praw socjalnych oraz upowszechnienie wiedzy o sposobach
ich egzekwowania. Chodziło o to, że ewentualne roszczenia niezadowolonych czy to z wysokości świadczeń, czy to z decyzji o ich
(nie)przyznaniu są w państwie prawa rozpatrywane na drodze indywidualnych pozwów i odwołań, co – według Dahrendorfa – skutkowało indywidualizacją i w rezultacie wyciszeniem potencjalnego społecznego konfliktu. Podobne wątki można znaleźć choćby
w pracy Regulating the poor: the functions of public welfare (Piven,
Cloward 1971).
Podobnie jak dawniej idea powszechnych uprawnień socjalnych
miała po części przynajmniej charakter instrumentalny, tak i obecnie
rozmaite koncepcje używane są nie tylko do faktycznego łagodzenia
sytuacji i rozwiązywania problemów. Ich funkcją jest rekonfiguracja
zasad działania instytucji w taki sposób – mówi Wacquant – żeby
petryfikowały istniejące nierówności i jednocześnie przekonanie
o ich naturalnym, bo wynegocjowanym w ramach jakichś wyobrażonych wspólnot charakterze. Co więcej, nacisk na wzmacnianie
lokalnych wspólnot można zapewne interpretować jako uprzywilejo28
wanie jednej tylko z odmian tego, co mamy za kapitał społeczny.
Chodzi mianowicie – w ujęciu Putnama – o kapitał spajający (bonding), który, co prawda, sprzyja lokalnej spójności i wzmacnianiu
więzi społecznych, ale i przyczynia się do większej segmentacji
(por. np. Granovetter 1983). Nie wydaje się oczywiście zasadne
imputowanie władzy i rozmaitym reformatorom jakichkolwiek niecnych intencji; jednak – idąc tropem cytowanych wyżej autorów
– można zastanawiać się i nad tym, na ile funkcją decentralizacji
faktycznie staje się specyficzne ulokalnianie i indywidualizacja
współczesnych konfliktów. Divide et impera?
BEZCELOWOŚĆ
Nieco inny argument po linii wskazanej wyżej wynika z tego, co
w swoim czasie, choć w sposób zapewne niezamierzony i w odniesieniu do danych na poziomie mikro, pisał Edward C. Banfield
(1958), autor kojarzony przede wszystkim z wprowadzeniem do
literatury terminu „amoralny familizm”. Otóż Banfield, analizując
przyczyny rozwojowego i gospodarczego zapóźnienia jednej ze wsi
w południowej części Włoch i wskazując na konieczność budowy
wzajemnego zaufania wśród chłopów, odejścia od wąskiego partykularyzmu i zaszczepienia im umiejętności myślenia w kategoriach
dobra wspólnego, proponował także środki zaradcze dzisiaj dość
standardowo kojarzone z budowaniem zaufania i skłonności współpracy, czyli kapitału społecznego. Książkę zakończył jednak myślą
raczej pesymistyczną: ...Nawet gdyby wszystkie wymienione
wcześniej działania były efektywnie wdrażane, i tak nie nastąpi zasadnicza poprawa ekonomicznej sytuacji wsi. Rozmaite działania
złagodzą – w jakimś stopniu – ciężar upokorzeń, jakimi obarczeni
są wieśniacy i mogą rozproszyć ponurą melancholię – la miseria –
zakorzenioną we wsi dłużej niż ktokolwiek jest w stanie pamiętać.
Jednak nawet jeśli poczucie upokorzenia zniknie, pozostanie głód,
zmęczenie i strach. Nawet w najbardziej korzystnych okolicznościach bardzo wiele czasu upłynie, zanim ludzie z Montegrano będą
mogli się najeść. (...) Trzeba też jasno powiedzieć, że szanse na
odpowiednie działania są raczej niewielkie. Nawet gdybyśmy mieli
pewność, że będą one skuteczne – a takiej pewności oczywiście
nie mamy – to i tak najprawdopodobniej nikt ich nawet nie wypróbuje. A narody nie zmieniają się w umyślny i zamierzony sposób ani
trochę łatwiej niż wsie (s. 175).
Jakakolwiek faktyczna, celowa zmiana sytuacji – mówi Banfield
– to kwestia długiego czasu. Przypomnijmy też, że sam Putnam rozpatrywał kształtowanie się zasobów społecznego kapitału
w perspektywie historycznej, a nie tylko w odniesieniu do bieżącej
polityki (której treść i skuteczność była u niego raczej zmienną zależną, a nie czynnikiem sprawczym).
Poglądy na perspektywę czasową celowych zmian społecznych
są zresztą zróżnicowane. P. Evans (1997) na przykład zakładał –
wbrew opiniom różnych sceptyków, że odpowiednie strategie modernizacyjne ukierunkowane na budowę kapitału społecznego są
w stanie zrekompensować potencjalne problemy świadomościowe,
kulturowe czy organizacyjne, i że zmiana oczywiście wymaga czasu, jednak chodzi nie o dekady nawet, a o lata. Inna sprawa, że za
warunek szybkiej zmiany na poziomie lokalnym Evans uważał personalizację kontaktów i relacji także między administracją a obywatelami, czyli faktyczne odrzucenie podziału na to, co publiczne i na
to, co prywatne, co z kolei bywa uznawane za źródło rozmaitych
zachowań korupcyjnych. Sam amoralny familizm także traktować
należy jako tezę. Mamy także w Polsce (por. np. Sułkowski 2004)
przykłady na to, że familiarność, przynajmniej wtedy, kiedy mowa
o gospodarowaniu i bezpieczeństwie obrotu gospodarczego, niekoniecznie jest taka amoralna i nieefektywna, jakby wydawało się na
pierwszy rzut oka.
Wracając jednak do zacytowanego wyżej Banfielda, to użył on
w gruncie rzeczy klasycznego już argumentu reakcjonistów o bezskuteczności, relacjonowanego przez Hirschmana (1991), a mówiącego, że w taki czy inny sposób jakakolwiek domniemana
zmiana jest, była lub będzie bardzo powierzchniowa, fasadowa,
Polityka Społeczna nr 5–6/2011
kosmetyczna, iluzoryczna, a głębokie struktury społeczne pozostaną całkowicie nietknięte. To – dla odmiany – z gruntu konserwatywny argument; konserwatywny tym bardziej, że przecież odnosi się
do nieuchronności podziałów i hierarchii społecznych.
I w tym właśnie miejscu znajduje on część wspólną z myśleniem lewicowca Wacquanta czy Dahrendorfa. Niewykluczone, że
polityka kapitału społecznego z jednej strony petryfikuje istniejące
nierówności, jak twierdzi Wacquant; z drugiej jej funkcją jest tyleż
dążenie do faktycznej poprawy sytuacji bytowej, co poprawa poczucia sprawstwa i złagodzenie niezadowolenia czy „ciężaru upokorzeń”, jak przekonywał Banfield. I niewykluczone, że ta właśnie,
socjotechniczna funkcja budowania kapitału społecznego przy pomocy różnych programów skierowanych choćby do społeczności
lokalnych jest jednak rejestrowana w świadomości społecznej.
Ostatecznie, systematycznie prowadzone sondaże CBOS, Diagnoza Społeczna czy nawet dane Eurostatu niekoniecznie rejestrują
wzrost uogólnionego zaufania wśród Polaków, czy też zaufania do
instytucji formalnych; rejestrują za to relatywnie częste odwoływanie się do prywatnych sieci wsparcia, czyli to, że Polacy relatywnie
często odwołują się do spajającego, a nie pomostowego kapitału
społecznego. Nie mamy satysfakcjonujących danych, jak przedstawia się to choćby w podziale pokoleniowym, jeśli jednak chodzi
o inne kraje, to dane rejestrują powiększanie się „luki pokoleniowej”
w niektórych choćby wymiarach aktywności obywatelskiej. Kwestię
relacjonował zresztą w jednym ze swoich tekstów klasyk koncepcji:
...Nie tylko chlebem człowiek żyje, szczególnie jeśli chleba ma pod
dostatkiem – twierdził Ronald Inglehart. (...) W naszych badaniach
zgromadziliśmy jednak ewidencję (...) co do tego, że młode kohorty nie są zainteresowane polityką, nie ufają zarówno politykom, jak
i uogólnionym innym, są cyniczni w sprawach publicznych i mniej
skłonni do stałego uczestnictwa w społecznych organizacjach.
Ewidencja co do tej zmiany pokoleniowej jest najsilniejsza w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, jednak pewne sygnały co do
podobnych trendów dochodzą nas także z Niemiec, Szwecji, Japonii i innych krajów (Putnam 2002, s. 413)
Niewykluczone, że Inglehart miał rację, tyle że w odniesieniu do
tych wyłącznie, którzy „chleba mają po dostatkiem”. Amerykańskie
badania relacjonowane przez R. Wuthnowa (2002) pokazują, że
amerykańska podklasa w gruncie rzeczy i w przeciwieństwie do
klasy średniej zamyka się na udział w życiu społecznym, a jednym
z powodów tego zamknięcia jest po prostu pogarszająca się sytuacja materialna, mieszkaniowa, dochodowa etc. Pamiętajmy jednak,
że Wuthnow opisuje okres intensywnego wdrażania reform systemu
zabezpieczenia socjalnego, rozwiązań typu workfare i wzmożonego
nacisku na decentralizację rozmaitych polityk. „Zamykanie” biedoty
to wynik polityki – takiej, w której upodmiatawianie i nacisk na lokalność odgrywają znaczącą rolę.
Niewykluczone, że workfare w polskim wydaniu będzie miał podobne skutki – biorąc pod uwagę choćby rosnące bezrobocie wśród
absolwentów, zjawisko underemployment (por. Frieske 2007), gettoizację biedy, o której pisała Warzywoda-Kruszyńska, czy niekoniecznie malejące terytorialne zróżnicowanie poziomu życia.
PODZIAŁY I ZAMKNIĘTE SIECI ZAUFANIA
Teza o segmentacji i podziałach jako konsekwencji silnego kapitału społecznego znajduje relatywnie dobre uzasadnienie w literaturze, podobnie jak inne wątki omawiane zwykle pod hasłem „ciemnej
strony”.
Sam Putnam dostrzega zresztą problem. Nawiązując do (kolektywnych przecież) przygotowań zamachu w Oklahoma City konkluduje, że społeczny kapitał może jednak być wykorzystany do rozmaitych niecnych celów (2000, s. 21). Cały rozdział w Bowling Alone
poświęcony jest „ciemnej stronie kapitału społecznego”. Jednak
Putnam wydaje się rozważać w nim raczej to, do jakiego stopnia
kapitał społeczny współwystępuje we współczesnej Ameryce z tolerancją, akceptacją równości i innymi obywatelskimi cnotami, nie
zajmując się jednak faktycznymi negatywnymi konsekwencjami
Polityka Społeczna nr 5–6/2011
działania tego, co za społeczny kapitał ma. Jakąś podstawą do
wskazania źródeł złego kapitału lub do identyfikacji mechanizmów
jego negatywnych konsekwencji dla życia zbiorowego może być
(por. Kiersztyn 2009, s. 187) rozróżnienie na bridging – czyli spajający i bonding – czyli pomostowy kapitał. Z „ciemną stroną” możemy mieć do czynienia raczej wtedy, kiedy w grę wchodzi kapitał
spajający podobnych sobie ludzi i – bywa – powodujący w konsekwencji napięcia i antagonizmy międzygrupowe.
Inaczej mówiąc, zaufanie wewnątrzgrupowe generuje takie formy interakcji, które niekoniecznie są zorientowane na kooperację
w ramach szerszych zbiorowości, które omijają interes publiczny
i generują indywidualną „pogoń za rentą”, wspierają tworzenie
„brudnych wspólnot”, a nie jakiekolwiek zbiorowe korzyści. Dalej
jednak wątek nie jest przez Putnama rozwijany, a nacisk położony
jest raczej na dobroczynne konsekwencje zaufania, współpracy
i wymiany. „Samotna gra w kręgle” wynika raczej z braku kapitału,
a nie z tego, że działa on opacznie.
Jak jednak była mowa wyżej, poziom kapitału społecznego
(obojętnie, jak będziemy go rozumieli – czy w odniesieniu do uogólnionego zaufania i norm wzajemności, czy w odniesieniu do interpersonalnych powiązań w ramach sieci wymiany) jest strukturalnie
zróżnicowany i nierówno dystrybuowany. Większa skłonność do
ufania innym, jak pokazują dane Diagnozy Społecznej, ale i dane
z badań międzynarodowych (Putnam 2002), większa skłonność do
stowarzyszania się i działalności społecznej czy udziału w życiu
politycznym, to cechy tych, którzy mają się relatywnie lepiej. Ci,
którzy mają gorszy dostęp do zasobów finansowych, niższy kapitał
kulturowy czy ludzki charakteryzują się niższymi wskaźnikami kapitału społecznego. Bardzo wyraźnie i podobnie jak w przypadku
innych istotnych społecznie dóbr i zasobów działa tu zasada św.
Mateusza. I nie ma zasadniczo powodu sądzić, że powinno być inaczej; ostatecznie, to właśnie zamykanie sieci kontaktów i zaufanie
do swoich połączone z eksploatacją obcych okazuje się często
efektywną strategią przetrwania.
Co więcej, sieci zaufania mogą być traktowane instrumentalnie
– jako narzędzie osiągania innych cenionych dóbr lub jako wyznacznik pozycji społecznej. Sztompka (1999) pokazuje na przykład, że
dostęp do sieci odpowiednich kontaktów jest najważniejszym wyznacznikiem sukcesu polskich elit, na tyle ważnym, że lokuje się
wyżej niż odpowiednio wysokie wykształcenie. Prawidłowość ta jest
– nawiasem mówiąc – podłożem różnych afer ostatnich lat, z Rywingate na czele.
Sieci, w ramach których budowany jest kapitał społeczny, opłaca się zamykać z innych jeszcze powodów, niż doraźne korzyści
i łatwiejsze zawłaszczanie rozmaitych cenionych dóbr. R.S. Burt
(2005) zwraca uwagę na zdroworozsądkową w gruncie rzeczy prawidłowość: Co właściwie chroni wrażliwych, to przyjaciele
i znajomi odpowiednio wcześnie sygnalizujący zbliżanie się agresora. Wewnątrz zamkniętej sieci ostrzeżenia takie nadchodzą odpowiednio wcześnie i niewiele kosztują, co umożliwia skuteczne pozbycie się agresora z sieci (s. 105).
Podstawową funkcją zamykania sieci wzajemnych powiązań
jest tu bezpieczeństwo – szeroko rozumiane oczywiście. Ta oczywista konkluzja uzasadnia jednak naturalność podziałów społecznych
i zróżnicowania, a po części mówi i o tym, dlaczego np. ubodzy
charakteryzują się niższym poziomem kapitału pomostowego,
i dlaczego – z drugiej strony – jest on relatywnie wyższy w zamożniejszej części społeczeństwa. Zamożni, dysponując stosownymi
zasobami, są po prostu mniej wrażliwi na ataki rozmaitych agresorów. Słabość sieci wsparcia i jej otwarcie w większym stopniu dotyka z kolei uboższych – rozmaite piramidki finansowe czy kredyty na
lichwiarski procent są niebezpieczne wtedy właśnie, kiedy sieć zostaje otwarta na agresorów i kiedy nie działają w niej mechanizmy
wczesnego ostrzegania.
Chodzi przede wszystkim – podkreślmy – o sprawność działania sieci społecznych zależności, w ramach których tworzone i egzekwowane są alternatywne niekiedy (wobec ładu oficjalnego) reguły tak współpracy, jak i ostrzegania o potencjalnych agresorach. Dla
29
przykładu, przywołajmy w tym miejscu wypowiedź jednego z informatorów z raportu z badań (IPiSS/CBOS 2008) dotyczących szarej
strefy: ...A jakby mnie podkablował, to on ma przegwizdane, nikt
go nie zatrudni wtedy, bo się rozniesie. (...) Umawiamy się, że on
mi ten kawałek truskawek zrobi. Dwadzieścia godzin, za godzinę
5 złotych. A skąd te pięć złotych? Jest stawka w okolicy. Bo więcej
niż sąsiedzi płacić nie wolno. Gdyby się sąsiedzi dowiedzieli, to
mój budynek by mógł (...). No już dwie co próbowały gospodarzyć,
spalone zostały. Bo były nie dostosowane do tych ludzi. Albo miały
różne pretensje, (...) albo nie płaciły, a innym przepłacały.
Dotkliwość sankcji (nieco zapewne przesadzonych przez respondenta) to pochodna siły zależności wewnątrz sieci i jej zamknięcia, a więc i nacisku na większą przewidywalność zachowań
partnerów. Podobne funkcje pełni choćby respektowanie zasady
milczenia w strukturach przestępczych.
Rozmaite „alternatywne światy” to w gruncie rzeczy przykłady
takich zamkniętych, zorientowanych na bezpieczeństwo i kierujących się własnymi zasadami sieci wzajemnych usług i wymian.
Światy zadziwiająco sprawnie zorganizowane, choć często nie respektujące zasad narzucanych przez instytucje formalne – z rozmaitych powodów, choć dwa najważniejsze to zapewne unikanie
kosztów i nieefektywność instytucji oficjalnego porządku. Struktury
mafijne powstają tam przecież, gdzie państwo i jego instytucje okazują się nieefektywne i gdzie niedostatek zasobów nie pozwala
wchodzić w większą liczbę sieci (czyli budować pomostowy kapitał
społeczny).
Zarówno funkcjonowanie szarej strefy, jak i działalność mafijna,
ale także opisywane przez B. Berger (1994) gospodarcze sieci etniczne czy swoiste podkultury biedaszybów charakteryzowane
przez Rakowskiego (2009), działają według tej samej zasady minimalizacji ryzyka.
Inny rodzaj korzyści z zamykania sieci, to większa akceptacja
zasad i rezultatu dystrybucji zasobów – szczególnie wtedy, kiedy
zasoby te są dla uczestników ograniczone i/lub mają w jakiś sposób
specyficzny charakter. Dobrym przykładem może tu być podział
„rynku” między ulicznych sprzedawców sznurówek opisywany
przez M. Tęczę (2010). Cenionym i dzielonym dobrem jest tu przestrzeń i lokalizacja stoiska, a podział odbywa się z uwzględnieniem
„pojemności” rynku – popytu na towar, możliwego utargu i rentowności, z uwzględnieniem pory roku i właściwego jej zapotrzebowania, możliwych do przyjecia cen etc. Handlarze znają się wzajemnie
i są w stanie ustalić taki podział rynku i lokalizację, żeby maksymalizować zyski z pojedynczych stoisk (choć – oczywiście – nie są
one wielkie) i jednocześnie dbają o zamknięcie rynku dla konkurencji. W zasadzie postępują dokładnie tak samo, jak poważni przedsiębiorcy – próbują kontrolować zasoby, tworząc rodzaj kartelu na
skalę stosowną do swoich możliwości. Podobne zasady są uniwersalne – ich opisy możemy znaleźć w rozmaitych charakterystykach
kultury biedy i właściwych jej zasad gospodarowania (np. Venkatesh 2006).
Nasz sprzeciw czy niezgoda na funkcjonowanie podobnych
układów i struktur biorą się nie tylko z etycznej oceny, czy z zasadniczego sprzeciwu wobec łamania prawa, nielegalności, czy faktycznej wiedzy o szkodliwych konsekwencjach, ale i – bywa –
z nieznajomości zasad, które w nich obowiązują. Przypadek układów mafijnych jest tu instruktażowy w tym względzie, że zwraca
uwagę właśnie na względny relatywizm tego, co mamy za społeczne zło. Federico Varese (2009, s. 158) w książce o mafii rosyjskiej
obszernie omawia zasady świadczenia usług ochroniarskich lokalnym biznesmenom. Komentuje także oszustwa, wymuszenia, rozboje i inne niecne praktyki stosowane przez reketierów: Zachowanie
takich łupieżczych gangów można interpretować na dwa sposoby:
albo zapewniają rzeczywistą ochronę tylko niektórym klientom, albo
tak samo postępują ze wszystkimi, łupiąc ich niemiłosiernie.
W pierwszym przypadku gang może się wydawać łupieżcą z punktu
widzenia nowego klienta, podczas gdy w rzeczywistości próbuje
tylko zniechęcić nowicjusza do rywalizowania z jego starymi klientami, którzy od dawna płacą za ochronę. Wszystko zależy więc od
30
przyjętej perspektywy. Zdaniem Gambetty (2009, s. 58) z punktu
widzenia nowo wchodzącego może to wyglądać na wymuszenie.
Jednak z punktu widzenia sprzedawców już kupujących ochronę,
ten dodatkowy koszt narzucany nowo wchodzącemu jest właśnie
jednym z powodów, dla których płacą oni za ochronę: by odstraszyć
nowych konkurentów.
Ponownie – mamy tu do czynienia z dość standardowym, jeśli
idzie o racjonalność, zachowaniem ukierunkowanym na zabezpieczenie spójności zasad wymiany i korzyści wynikających ze wzajemnych zobowiązań. Jedynie stosowane środki różnią się od tych
powszechnie akceptowanych. Jednak – wobec braku funkcjonalnych alternatyw, jak pewnie powiedziałby Merton – środki te są akceptowane i dopuszczalne wtedy, kiedy wewnątrz układu pojawia
się agresor. Ostatecznie mafia (korupcja, czarny rynek etc.) nie tylko
i być może nie tyle podważa akceptowane normy i zasady, ale działa dzięki temu, że one w jakimś zakresie nie działają. Bywa, że tym
agresorem okazuje się państwo, które próbuje – łagodnie rzecz ujmując – ingerować w zasady ustalone po to, żeby ominąć nieefektywne reguły i instytucje porządku publicznego.
Nieco przekornie można w tym miejscu powiedzieć, uogólniając
argument wynikający z lektury Varese także na inne, odrębne, kierujące się własnymi zasadami światy-sieci wzajemnych przysług
i efektywnej wymiany, że państwo, próbując ingerować w integralne
światy i narzucając własne zasady – choćby pod pozorem budowania pomostowego kapitału społecznego – zawsze będzie traktowane
jako agresor. Będzie tym bardziej, że często ma niewiele do zaoferowania w zamian za rezygnację z reguł, które uznaje za nieobywatelskie czy niepubliczne. Radzenie sobie z być może nadmierną
segmentacją i zróżnicowaniem rozmaitych społecznych światów,
kojarzonym z niedoborem określonego typu kapitału, wymaga jednak pewnej refleksji nad tym, czy „uprawomocniani” będą potrafili
funkcjonować wedle reguł nowych, i czy będą one dla nich odpowiednio korzystne. Nie warto także zakładać, że jeśli zasady
zdiagnozowane są jako odbiegające od jakiegoś wzorca, to automatycznie oznacza to dezorganizację. Być może mamy do czynienia
z organizacją alternatywną.
Nie twierdzę oczywiście, że nie należy ingerować w złe sieci.
Handel ludźmi, zmuszanie do prostytucji czy przestępczość zorganizowana bazują na ze wszech miar szkodliwych i destrukcyjnych
zasadach (dramatyczne opisy takich zasad można znaleźć na przykład w dokumencie Handel ludźmi w Polsce. Materiały do raportu
2009 MSWiA) i takiej lojalności, która wyraźnie szkodzi innym. Mało
tego, przestępcy mają skłonność do łamania zasad, które sami
ustalają, lub do ukrywania ich przed innymi uczestnikami sieci. Inaczej mówiąc, szkodliwość polega tu na niejasności zasad wewnątrz
układu i niepewności, czy się w nim jest, czy też nie, oraz na szkodliwych efektach zewnętrznych. Ingerencja Lewiatana jest w tym
przypadku niewątpliwie potrzebna.
Cytowany już Burt (2005) zwraca uwagę na jedną jeszcze kwestię związaną z siłą więzi w zamkniętych sieciach i źródłami tej siły:
W im większej liczbie grup jesteś członkiem, tym więcej alternatywnych źródeł reputacji, tym bardziej zastanawiasz się, które jest
ważniejsze, i tym bardziej twoja tożsamość staje się unikalna, a ty
samotny. Osoba związana z jedną tylko grupą – rodziną, zespołem,
sąsiadami – ma tylko jedną reputację, z konieczności kształtującą
jej społeczną tożsamość. Tracisz grupę i automatycznie tracisz
także tożsamość. Co więcej, w sieciach zamkniętych jest coś więcej niż silne więzi między ludźmi; jest jeszcze brak wyboru. Osoba
silnie związana z dwiema grupami jest mniej ograniczona, niż taka,
która jest związana tylko z jedną. Zamknięcie – to także zamkniecie
na alternatywy. I o ile ochrona reputacji stanowi ważną motywację,
to ludzie w sieciach zamkniętych mają tylko jedno jej źródło i muszą
go bronić (s. 108).
Bronić – dodajmy – za wszelką cenę, bo strata reputacji (czy też
– w konwencji Putnama – zaufania innych) oznacza automatycznie
utratę tożsamości, a nie tylko zasobów związanych z jakkolwiek rozumianym bezpieczeństwem. W tym kontekście staje się jasne, jak
i dlaczego – z jednej strony – efektywne w sprawowaniu kontroli
Polityka Społeczna nr 5–6/2011
społecznej i dyscyplinowaniu swoich członków są kliki, układy i sitwy; z drugiej strony jednak dowiadujemy się także, dlaczego więzi
społeczne budowane z naciskiem na kapitał pomostowy efektywne
specjalnie być nie muszą.
Otwarcie to także otwarcie na alternatywy i w konsekwencji
słabsze więzi, bo i relatywnie mniej do stracenia. Paradoksalnie
więc, pewne rodzaje tego, co mamy za kapitał społeczny, mogą
sprzyjać destabilizacji, bo i mniejszej przewidywalności indywidualnych zachowań. Zły kapitał to także kapitał, który uogólnionego
zaufania nie równoważy odpowiednią porcją wzajemności ukierunkowanej na partnerów w sieci. Najwyraźniej też bridging ma swoją
ciemną stronę – indywidualizację i zagrożenie dla jednostkowej
tożsamości.
LITERATURA
Banfield E.C. (1958), The moral basis of a backward society. Glencoe Ill,
Free Press.
Berger B. (1994), Kultura przedsiębiorczości, Warszawa: Oficyna literatów Rój.
Burt R.S. (2005), Brokerage and closure: an introduction to social capital,
New York: Oxford University Press.
Dahrendorf R. (1993), Nowoczesny konflikt społeczny. Esej o polityce
wolności, Warszawa: Czytelnik.
Evans P. (1997), Government Action, Social Capital and Development: Reviewing the Evidence on Synergy, w: P. Evans (red.), State-Society
Synergy: Government and Social Capital in Development, Berkeley:
University of California Press.
Frieske K.W. (2007), Dwa oblicza rynku pracy, w: A. Kojder, Jedna Polska.
Dawne i nowe zróżnicowania społeczne, Kraków: WAM.
Gambetta D. (2009), Mafia sycylijska: prywatna ochrona jako biznes, Warszawa: Oficyna Naukowa.
Garland D. (2001), The culture of control: crime and social order in contemporary socjety, Chicago: University of Chicago Press.
Giddens A. (1998), The Third Way – The Renewal of Social Democracy,
Cambridge: Polity Press.
Granovetter M. (1983), The Strength of Weak Ties: A Network Theory Revisited, „Sociological Theory”, Vol. 1. Blackwell.
Hirschman A.O. (1991), The Rhetoric of Reaction; Perversity, Futility, Jeopardy, Cambridge, Mass.: Harvard University Press.
IPiSS, CBOS (2008), Przyczyny pracy nierejestrowanej, jej skala, charakter
i skutki społeczne, Raport z badań dla MPiPS, Warszawa: IPiSS.

Kiersztyn A. (2004), Kapitał społeczny a sukces programów reintegracji
– podstawy teoretyczne, w: K.W. Frieske (red.), Utopie inkluzji. Sukcesy i porażki programów reintegracji społecznej, Warszawa: IPiSS.
OECD (2001), The well-being of nations the role of human and social capital, Paryż.
Poławski P. (2004), Lokalna administracja i społeczeństwo obywatelskie,
w: K.W. Frieske (red.), Utopie inkluzji. Sukcesy i porażki programów
reintegracji społecznej, Warszawa: IPiSS.
Portes A. (1998), Social Capital: its origins and applications in modern
sociology, „Annual Review of Sociology”, Vol. 24, s. 1–24.
Putnam R. (1995), Demokracja w działaniu. Tradycje obywatelskie we
współczesnych Włoszech, Kraków: Społeczny Instytut Wydawniczy
„Znak”.
Putnam R. (2000), Bowling alone: the collapse and revival of American
community, New York: Simon & Schuster.
Putnam R. (2002), Conclusion, w: R. Putnam (red.), Democracies in flux:
the evolution of social capital in contemporary socjety, New York:
Oxford University Press.
Special Eurobarometer N°223 – Social Capital (2005), Komisja Europejska,
dokument elektroniczny dostępny na stronie: http://ec.europa.eu/
public_opinion/archives/ebs/ebs_223_en.pdf.
Sułkowski Ł. (2004), Organizacja a rodzina. Więzi rodzinne w życiu gospodarczym, Toruń: TNOiK.
Sztompka P. (1999), Trust: a sociological theory, Cambridge: Cambridge
University Press.
Tęcza M. (2010), Mechanizmy regulacyjne w szarej strefie – perspektywa
socjologiczna, niepublikowana praca magisterska, Warszawa: Instytut
Socjologii UW.
Varese F. (2009), Mafia rosyjska: prywatna ochrona w nowej gospodarce
rynkowej, Warszawa: Oficyna Naukowa.
Venkatesh S.A. (2006), Off the books: the underground economy of the
urban poor, Cambridge, Mass.: Harvard University Press.
Wacquant L. (2009), Punishing the poor: the neoliberal government of social insecurity, Durham: Duke University Press.
Warzywoda-Kruszyńska W., Jankowski B. (2010), Mieszkańcy enklaw biedy 10 lat później, Łódź: IS UŁ.
Wilkin W., Fabrowska P., Hardt Ł., Kaczor T., Mackiewicz M. (2008), Badanie
dotyczące stworzenia systemu wskaźników dla oceny realizacji zasady
good governance w Polsce – raport końcowy, Warszawa: Ecorys.
Wuthnow R. (2002), Bridging the Privileged and the Marginalized?, w:
R. Putnam (red.), Democracies in flux: the evolution of social capital
in contemporary socjety, New York: Oxford University Press.
SUMMARY
The prevailing way of understanding, what social capital is, stresses it’s positive functions and effects on the
society and on individuals. The article, however, underlies the negative aspects of social capital in both ‘bridging’
and ‘bonding’ versions. The author summarizes critical arguments concerning political usage of the social capital
concept, shows it’s negative functions, and why focusing on one type of social capital weakens social integration
by weakening the reputation of individuals.
ROLA WIĘZI SPOŁECZNYCH I KAPITAŁU SPOŁECZNEGO
W KOMUNIKACJI POLITYCZNEJ
I W ROZWOJU SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO
Jacek Wódz
Uniwersytet Śląski w Katowicach
KILKA SŁÓW WPROWADZENIA
Choć problematyka więzi społecznej należy od dawna do centralnych zagadnień socjologii, to nie ma jednej powszechnie przyjętej definicji tego pojęcia. Nie jest to jednak przeszkodą w tym, by
w miarę jednoznacznie – przynajmniej na użytek tej wypowiedzi –
wskazać na wszystkie istotne elementy więzi, zwłaszcza zaś na te,
które mają wpływ na rodzaj czy efektywność komunikacji politycznej i na jej wpływ na budowanie społeczeństwa obywatelskiego.
Trochę podobnie sprawa ma się z pojęciem kapitału społecznego,
pojęciem o wiele młodszym niźli wcześniej wspomniane pojęcie
więzi społecznej. I w tym wypadku spotykamy wiele prób definicji,
Polityka Społeczna nr 5–6/2011
ale to, co najważniejsze, istotne, jest w zasadzie wspólne owym
różnych ujęciom definicyjnym.
Czy komunikacja polityczna jest niezbędna dla funkcjonowania
systemu demokratycznego? Odpowiedź jest w oczywisty sposób
pozytywna. Ale to w niczym nie ułatwia naszej analizy, bo od najdawniejszych czasów problemem nie jest niezbędny dla demokracji
fakt komunikowania się obywateli między sobą w sprawach politycznych i komunikowania się władzy z obywatelami i obywateli
z władzą, ale problemem są sposoby tej komunikacji, jej zakres i jej
efekty. A tu już sprawy się mocno komplikują, bowiem rzadko komunikacja polityczna może odbywać się w sposób bezpośredni,
a pośrednicy (zwłaszcza dziś media i ważne instytucje społeczne
31