Polityka 5-6 rewizja.indd
Transkrypt
Polityka 5-6 rewizja.indd
Mówiąc najkrócej, to świat, w którym niepewność jest systematycznie redukowana – co umożliwia racjonalną kalkulację – zaś zaufanie nie jest kwestią psychologicznej orientacji czy postawy, lecz stabilności podstawowych wzorów interakcji między ludźmi i ich przewidywalności. To, wypada przypuszczać, miał na uwadze Woolcock, pisząc, że: ...trwałe ubóstwo, nierówności, dyskryminacja, bezrobocie i bezprawie to okoliczności, które kłócą się z takimi kombinacjami powiązań pomiędzy ludźmi, jakie są potrzebne, aby można było mieć nadzieję na zrównoważony, niesegregujący ludzi i partycypacyjny rozwój... (Woolcock 1998, s. 187). W ten sposób przechodzimy do następnego pytania, tj. do pytania o to, gdzie należałoby szukać takiego kontekstu społecznego, w którym rozmaite formy kapitału społecznego mogłyby dobrze służyć społecznemu rozwojowi. Niefortunnie, na to pytanie nie potrafimy odpowiedzieć. 1 2 3 4 5 6 7 Po półwieczu, jakie minęło od wydania tej książki i nagromadzonej z biegiem czasu wiedzy o rozmaitych formach instytucjonalnych gospodarki kapitalistycznej nawet w ramach jednolitego – wydawałoby się – wzorca krajów tzw. rozwiniętych (zob. np. Hall, Soskice red. 2001), dość arogancko brzmi teza Banfielda mówiąca, że ...there is some reason to doubt that the non-Western cultures of the world will prove capable of creating and maintaining the high degree of organization without which a modern economy and a democratic political order are impossible... (s. 8). Europa się boi i nie ufa, „Gazeta Wyborcza” z 14.03.2011 r., s. 2. O tym, że kapitał społeczny gromadzony w ramach rozmaitych mało inkluzywnych sieci przekształca je w tzw. koalicje dystrybucyjne, pisała w interesujący sposób Anna Kiersztyn (Kiersztyn 2004, s. 28–44). Dla porządku, wypada przytoczyć przyjęte w tej pracy rozumienie silnych więzi społecznych: ...the strength of a tie is a (probably linear) combination of the amount of time, the emotional intensity, the intimacy (mutual confiding), and the reciprocal services which characterize the tie... (s. 1361). Exploring public attitudes, informing public policy. Selected findings from the first three rounds, s. 4. „Gazeta Wyborcza” z 14.03.2011 r., s. 2. „Gazeta Wyborcza” z 12–13.03.2011 r., s. 27. LITERATURA Abucewicz M. (2011), Dominacja ideologiczna jako determinanta współczesnych procesów wyzysku – próba ujęcia krytycznego, referat zgłoszony na sympozjum IPSiR UW. Adler P.S., Kwon S.W. (2002), Social Capital: Prospects for a New Concept, „Academy of Managerial Review”, Vol. 27, nr 1. Banfield E.C. (1958), The Moral Basis of Backward Society, The Free Press. Berger B., red. (1994), Kultura przedsiębiorczości, Warszawa. Burt R.S., Knez M. (1976), Trust and Third Party Gossip, w: R.M. Kramer, T.R. Tyler (red.), Trust in Organizations: Frontiers of Theory and Research, Sage Publications. Cook K.S., Hardin R., Levi M. (2005), Cooperation without Trust?, Sage. Czapiński J. (2009), Diagnoza Społeczna 2009, Warszawa. Douglas M. (1978), Cultural bias, London: Royal Anthropological Institute. Fulkerson G.M., Thompson G.H. (2008), The Evolution of a Contested Concept: A Meta-Analysis of Social Capital Definitions and Trends (1988– –2006), „Sociological Inquiry”, Vol. 78, nr 4, November. Granovetter M. (1973), The Strenght of Weak Ties, „The American Journal of Sociology”, Vol. 78, nr 6. Granovetter M. (1983), The Strength of Weak Ties: A Network Theory Revisited, „Sociological Theory”, Vol. 1. Hall P.A., Soskice D., red. (2001), Varieties of Capitalism. The Institutional Foundations of Comparative Advantage, Oxford University Press. Harper R. (2001), Social Capital. A review of the literature. Social Analysis and Reporting Division, Office for National Statistics, October. Kiersztyn A. (2004), Kapitał społeczny a sukces programów reintegracji społecznej. Podstawy teoretyczne, w: K.W. Frieske (red.), Utopie inkluzji, Warszawa. Kotzian P. (2009), Conditional Trust: The Role of Individual and System Level Features for Trust and Confidence in Institutions, paper presented at the ISPP 32nd Annual Scientific Meeting: Trinity College, Dublin, Ireland July 14 to July 17. Lin N. (1999), Building a Network Theory of Social Capital, „Connections” nr 22(1). Putnam R.D. (2008), Samotna gra w kręgle. Upadek i odrodzenie wspólnot lokalnych w Stanach Zjednoczonych, Warszawa. Rees A. (1966), Information Networks in Labor Markets, „American Economic Review”, Vol. 56, nr 1/2. Sułkowski Ł. (2004), Organizacja a rodzina. Więzi rodzinne w życiu gospodarczym, Toruń. Tarkowski J. (1994), Socjologia świata polityki, tom 1, „Władza i Społeczeństwo w systemie autorytarnym”, miejsce wydania Theiss M. (2007), Krewni, znajomi, obywatele. Kapitał społeczny a lokalna polityka społeczna, Toruń. Wenzel M. (2005), Społeczne zróżnicowanie aktywności zawodowej. Poszukiwanie pracy: sposoby, elastyczność, oczekiwania finansowe, Komunikat z badań, CBOS, sierpień. Woolcock M. (1998), Social capital and economic development: Toward a theoretical synthesis and policy framework, „Theory and Society”, Vol. 27, nr 2. Woolcock M. (2011), The Place of Social Capital in Understanding Social and Economic Outcomes; [dostęp 17.03.2011], na stronie: http:// www.oecd.org/dataoecd/5/13/1824913.pdf. Zarycki T. (2004), Kapitał społeczny a trzy polskie drogi do nowoczesności, „Kultura i Społeczeństwo” nr 2. SUMMARY Authors dig in a vast literature and research on developmental potential of social capital and – building on number of data concerning social capital diversity – claim that it is to be considered as particular type of developmental resource only in a particular configurations of bridging and bonding capital and, what is much more important – in particular social context of strong grid, as hypothesised by Mary Douglas in Cultural Bias. Wszelkie prawa zastrzeżone. Każda reprodukcja lub adaptacja całości bądx cześci niniejszej publikacji, niezależnie od zastosowanej techniki reprodukcji (drukarskiej, fotograficznej, komputerowej i in. ), wymaga pisemnej zgody Wydawcy PO CIEMNEJ STRONIE: O NIEZBYT DOBRYM KAPITALE SPOŁECZNYM I SPOŁECZNYCH WIĘZIACH Paweł Poławski Instytut Pracy i Spraw Socjalnych WSTĘP W literaturze dotyczącej kapitału społecznego pojęcie to ma zdecydowanie pozytywne konotacje. Przywołując teksty Putnama (ale także Fukuyamy czy Colemana), mówi się zwykle o skuteczności w osiąganiu społecznie istotnych celów, która jest możliwa dzięki temu, że instytucje społeczeństwa obywatelskiego, mechanizmy wymiany rynkowej i instytucje władzy kształtują się (w trakcie 26 rozmaitych, historycznych procesów) w sposób pożądany i odpowiedni – zwykle na poziomie lokalnym, choć rzecz jasna nie wyłącznie. Wzajemność (lub – w nieco innej konwencji – zaufanie), na której budowa zasobów kapitału społecznego się opiera, ma być uogólniona w takim sensie, że przełamuje lokalne czy grupowe identyfikacje i partykularyzmy. Zbiorowości, w których poziom społecznego kapitału jest wyższy (pomijając istotną skądinąd kwePolityka Społeczna nr 5–6/2011 stię sposobu pomiaru), bardziej efektywnie radzą sobie ze swoimi problemami dzięki lepszej kooperacji, a władza szybciej i sprawniej na te problemy reaguje (np. OECD 2001). Zbiorowości o niskim poziomie kapitału, dla kontrastu, wydają się gorzej przygotowane do radzenia sobie z rozmaitymi – zbiorowymi i jednostkowymi – kłopotami, a instytucje władzy pozostają w nich mniej wrażliwe na problemy, bardziej skorumpowane i nieefektywne w osiąganiu społecznie istotnych celów. Wyższy poziom kapitału, to wyższy poziom życia obywateli we wszelkich możliwych aspektach. Im więcej kapitału, tym obywatel bardziej zadowolony, bo lepiej obsłużony przez sprawniejszą i zorientowaną na jego specyficzne potrzeby administrację. Korzystna i pożądana jest także ta odmiana kapitału, która dotyczy gęstości sieci powiązań jednostek. Im gęstsza sieć, tym bogatsze i pewniejsze do wykorzystania zasoby i wsparcie, z jakich możemy w rozmaitych sytuacjach korzystać. Polacy – nawiasem mówiąc – relatywnie często odwołują się do swoich kontaktów i znajomości w trudnych sytuacjach życiowych, choć w porównaniu z mieszkańcami innych krajów ich prywatne sieci bezpieczeństwa nie są specjalnie silnie rozbudowane (por. Special Eurobarometer 2005). Problem w tym, że to, co mamy za kapitał społeczny, może potencjalnie sprzyjać nie tylko wzmacnianiu pozytywnych i skądinąd cenionych działań zbiorowych oraz ich korzystnym z punktu widzenia publicznego interesu rezultatom. Pewne zachowania, podejmowane w ramach opierających się na wzajemnym zaufaniu sieci międzyjednostkowych zależności, mogą mieć negatywne konsekwencje dla innych pozostających poza siecią – bezpośrednio (chodzi np. o ofiary działalności grup przestępczych) lub pośrednio (jak w przypadku wpływu rozmaitych form dyskryminacji na kształt struktury społecznej). Sociability – jak pisze Portes (1998, s. 18) – cuts both ways, a siła kapitału społecznego (podobnie jak i kapitału materialnego) leży tyleż w jego „z założenia” dobroczynnej naturze, co raczej w sposobach mniej czy bardziej świadomego wykorzystania i w realizowanych za jego pośrednictwem funkcjach. Podobnie jak w przypadku kapitału materialnego, ten społeczny także może zostać zainwestowany nietrafnie, mieć opaczne efekty lub przyczyniać się do budowy pomyślności i dobrobytu raczej jego dysponentów, a niekoniecznie tych, którzy stosownymi zasobami chwilowo nie dysponują. Tekst poniższy omawia właśnie wybrane dysfunkcje kapitału społecznego i jego zastosowań. INSTRUMENTALIZACJA KAPITAŁU SPOŁECZNEGO Popularność kapitału społecznego jako koncepcji użytecznej w planowaniu działań wobec wszelakich problemów można interpretować jako próbę takiego celowego zaprojektowania mechanizmów podtrzymujących ład zbiorowy, które – wobec rosnących oczekiwań obywateli co do bezpieczeństwa i komfortu życia codziennego i jednocześnie wobec problemów z legitymizacją władzy publicznej – mają działać przede wszystkim za pośrednictwem organizacji i instytucji na poziomie lokalnym, a więc tam, gdzie potencjalnie najłatwiej dostosować działania do oczekiwań i potrzeb. Decentralizacja oznacza przecież lepsze adresowanie rozmaitych usług, efektywniejsze nimi zarządzanie i wzmacnianie legitymizacji partycypacyjnie podejmowanych decyzji. Nacisk na lokalność ma także swoje uzasadnienie empiryczne. Różne badania wykazują bowiem, że istnienie uogólnionej normy wzajemności na poziomie wielkich zbiorowości jest co najmniej wątpliwe (Kiersztyn 2004); o ile w ogóle można o niej mówić, to raczej w niewielkich zbiorowościach, w których relacje oparte są na kontaktach „twarzą w twarz”. Rządowe polityki, właśnie dzięki odwołaniu do kapitału społecznego, koncentrują się w konsekwencji niekoniecznie na samych wymagających rozwiązania problemach, ale na wzmacnianiu struktury lokalnych instytucji w taki sposób, aby te były w stanie samodzielnie reagować na lokalnie występujące i negatywnie oceniane zjawiska. Polityka Społeczna nr 5–6/2011 M. Innes (2003, s. 153), opisując trendy w podejściu do przestępczości, pisze w tym kontekście o instrumentalnym użyciu koncepcji kapitału społecznego; mamy bowiem do czynienia nie tylko i nie tyle z budowaniem skutecznej reakcji na rozmaite kłopotliwe i nieaprobowane zachowania, czy z budowaniem poczucia bezpieczeństwa, opierając się na istniejących więziach i strukturze społecznej, co raczej z próbami odgórnego wytwarzania więzi określonego rodzaju i wykorzystania ich w tych obszarach, w których państwo i jego instytucje okazują się niewydolne. Inaczej mówiąc, podstawową funkcją obecnego w działaniach politycznych nacisku na budowę kapitału społecznego jest wytwarzanie (lub co najmniej wzmocnienie) w społecznościach lokalnych takich rodzajów kontroli społecznej, które mają uzupełniać nieefektywne działania sprawowane przez instytucje formalne, ale i suplementować mało wydajne (przynajmniej z pozoru), „natywne” mechanizmy kontrolne właściwe społecznościom, grupom, czy mniej formalnym (jak rodzina) instytucjom społecznym. Jeszcze inaczej – wzmacnianie instytucji działających na poziomie lokalnym oraz ich współpracy, to swego rodzaju proteza nieodpowiednio działających społecznościowych mechanizmów kontrolnych i jednocześnie próba narzucenia im bardziej sformalizowanej struktury, rodzaj manipulacji ładem zbiorowym wymuszony – jak zaznacza Garland (2001, s. 205) – zmianą obejmującą coraz bardziej złożoną społeczną rzeczywistość: ...Państwo ma znacząco ograniczone możliwości zapewniania bezpieczeństwa obywatelom i dbałości o odpowiedni poziom kontroli społecznej. Nauka płynąca z doświadczeń końca dwudziestego wieku jest taka, że państwo narodowe nie jest już dłużej w stanie rządzić wydając polecenia posłusznym i uprzedmiotowionym obywatelom, i dzieje się tak niezależnie od tego, czy chodzi o bezpieczeństwo socjalne, materialny dobrobyt, czy też o utrzymanie prawa i porządku. W złożonym, zróżnicowanym świecie późnej nowoczesności efektywna, prawomocna władza jest zmuszona przekazywać część uprawnień i dzielić się trudem sprawowania kontroli społecznej z lokalnie działającymi organizacjami i społecznościami. Próby nałożenia formalnych struktur na rozmaite mechanizmy kontroli społecznej uzasadniane są przez efektowność (to ważny wątek w dyskusjach o dobrym rządzeniu – patrz np. Wilkin, Fabrowska i in. 2008), a przybierają choćby formę usieciowienia współpracy w radzeniu sobie z rozmaitymi kwestiami, prowadzonej pod hasłem governance. W Polsce ustawowo wprowadza się, na przykład, obligatoryjne, interdyscyplinarne działania wobec przemocy domowej na poziomie lokalnym, sugeruje rozwiązania wpisujące się w model community policing, rozszerza możliwości kooperacji między instytucjami w ramach rozmaitych lokalnych partnerstw i zachęca samorządy do tworzenia warunków dla bardziej efektywnej partycypacji w podejmowaniu decyzji w sprawach publicznych lub też do poddawania ich szerzej czy węziej zakrojonym konsultacjom. I, chciałoby się powiedzieć, nacisk na upodmiotowienie obywateli w ich środowiskach i w ramach społeczności, w których żyją, jest rzeczą korzystną, biorąc pod uwagę legitymizację różnych decyzji, jak i kompatybilność tego, co obywatele uznają za ważne z działaniami prowadzonymi przez administrację – za publiczne, było nie było, pieniądze. Faktyczną celowość zastosowań koncepcji kapitału społecznego (oraz koncepcji powiązanych – jak kapitał ludzki na przykład) w polityce współczesnego państwa dość łatwo jednak kontestować, wskazując na ich funkcje i biorąc pod uwagę analizowane choćby przez cytowanego wyżej Garlanda, i – nieco później – przez Wacquanta (2009) procesy zmiany w stylu i treści rozmaitych, promowanych przez współczesne państwo polityk oraz źródła tych zmian. FUNKCJE KONCEPCJI Wacquant, podobnie jak Garland zainteresowany polityką karną, omawia i krytykuje ideologiczne podstawy przejścia od państwa opiekuńczego do państwa pracy (workfare), przywołując – jako przykład – głośny tekst Giddensa The Third Way: The Renewal 27 of Social Democracy (1998) w tych jego fragmentach, które dotyczą ulokalnienia polityki, partycypacji obywatelskiej i – explicite – kapitału społecznego. Giddens pisze choćby (s. 57), że konwencjonalne programy przeciwdziałania biedzie winny być zastąpione takimi, które są zorientowane na społeczności i które siłą rzeczy są bardziej efektywne, gdyż opierają się na sieciach wzajemnego wsparcia, samopomocy i kultywowaniu społecznego kapitału. Programy takie mają wygenerować ekonomiczną odnowę tam, gdzie dochody są relatywnie niskie. Podobne stwierdzenia padają u Giddensa także wtedy, kiedy mówi o optymalnych sposobach radzenia sobie z przestępczością i lokalnych partnerstwach w tym zakresie, konkludując, że ...Jedną z najbardziej istotnych innowacji wprowadzonych w ostatnich latach do kryminologii było ustalenie, że upadek codziennego poczucia obywatelskości (civility) bezpośrednio prowadzi do przestępczości (s. 47). Wacquant złośliwie komentuje podobne wywody następująco: Centralną ideologiczną zasadą neoliberalizmu jest to, że niesie on ze sobą regułę „małego rządu”: obkurczanie rzekomo rozrośniętego i nieruchawego państwa opiekuńczego i przekształcanie go w szczupłe i zwinne państwo pracy „inwestujące” w kapitał ludzki, „aktywizujące” społecznościową odnowę i pobudzające indywidualne apetyty na pracę i partycypację obywatelską przez rozmaite „partnerstwa” (...). Jednak wtedy, kiedy przychodzi radzić sobie z niepokojami i kłopotami wygenerowanymi przez deregulację, i dyscyplinować niestabilną siłę roboczą, Lewiatan pokazuje surowy interwencjonizm, staje się władczy i kosztowny. Łagodny dotyk działającego na korzyść klas wyższych libertarianizmu prowadzi do twardego autorytaryzmu i prób zdominowania zachowań klas niższych (2009, s. 307–308). Wacquant, pisząc o niepokojach i kłopotach, miał na myśli przede wszystkim rezultaty procesu określanego jako kryminalizacja ubóstwa, skorelowanego m.in. z przestrzenną koncentracją i izolacją biedoty we współczesnych miastach. Procesami właściwymi nie tylko Francji czy Stanom Zjednoczonym; na gruncie polskim pisała o tym choćby Wielisława Warzywoda-Kruszyńska, relacjonując procesy koncentracji ubóstwa w Łodzi. Wacquant, choć w zasadzie nie odwołuje się tu do samej koncepcji, to polityka oparta na kapitale społecznym jawi mu się jako narzędzie – co tu dużo mówić – ułatwiające dominację i represję skierowaną przez tych, którzy mają się relatywnie lepiej, na tych, którzy mają się relatywnie gorzej i których niezadowolenie próbuje się na rozmaite sposoby pacyfikować – choćby pod pretekstem ich rzekomej skłonności do przestępczości. Wątek i kierunek rozumowania jest, przyznajmy, wyraźnie obciążony ideologicznie i wpisuje się w skrajnie lewicową krytykę struktur i zasad funkcjonowania współczesnych państw. Warto jednak podkreślić, że nie jest to wątek nowy i wcześniej nieobecny w literaturze. Ralph Dahrendorf w tym samym duchu pisał w swoim czasie (1993, oryg. 1988) o znaczeniu, jakie w polityce ukierunkowanej na rozwiązywanie problemów społecznych i właściwie reformowanemu w latach 80. państwu opiekuńczemu miała uniwersalność praw socjalnych oraz upowszechnienie wiedzy o sposobach ich egzekwowania. Chodziło o to, że ewentualne roszczenia niezadowolonych czy to z wysokości świadczeń, czy to z decyzji o ich (nie)przyznaniu są w państwie prawa rozpatrywane na drodze indywidualnych pozwów i odwołań, co – według Dahrendorfa – skutkowało indywidualizacją i w rezultacie wyciszeniem potencjalnego społecznego konfliktu. Podobne wątki można znaleźć choćby w pracy Regulating the poor: the functions of public welfare (Piven, Cloward 1971). Podobnie jak dawniej idea powszechnych uprawnień socjalnych miała po części przynajmniej charakter instrumentalny, tak i obecnie rozmaite koncepcje używane są nie tylko do faktycznego łagodzenia sytuacji i rozwiązywania problemów. Ich funkcją jest rekonfiguracja zasad działania instytucji w taki sposób – mówi Wacquant – żeby petryfikowały istniejące nierówności i jednocześnie przekonanie o ich naturalnym, bo wynegocjowanym w ramach jakichś wyobrażonych wspólnot charakterze. Co więcej, nacisk na wzmacnianie lokalnych wspólnot można zapewne interpretować jako uprzywilejo28 wanie jednej tylko z odmian tego, co mamy za kapitał społeczny. Chodzi mianowicie – w ujęciu Putnama – o kapitał spajający (bonding), który, co prawda, sprzyja lokalnej spójności i wzmacnianiu więzi społecznych, ale i przyczynia się do większej segmentacji (por. np. Granovetter 1983). Nie wydaje się oczywiście zasadne imputowanie władzy i rozmaitym reformatorom jakichkolwiek niecnych intencji; jednak – idąc tropem cytowanych wyżej autorów – można zastanawiać się i nad tym, na ile funkcją decentralizacji faktycznie staje się specyficzne ulokalnianie i indywidualizacja współczesnych konfliktów. Divide et impera? BEZCELOWOŚĆ Nieco inny argument po linii wskazanej wyżej wynika z tego, co w swoim czasie, choć w sposób zapewne niezamierzony i w odniesieniu do danych na poziomie mikro, pisał Edward C. Banfield (1958), autor kojarzony przede wszystkim z wprowadzeniem do literatury terminu „amoralny familizm”. Otóż Banfield, analizując przyczyny rozwojowego i gospodarczego zapóźnienia jednej ze wsi w południowej części Włoch i wskazując na konieczność budowy wzajemnego zaufania wśród chłopów, odejścia od wąskiego partykularyzmu i zaszczepienia im umiejętności myślenia w kategoriach dobra wspólnego, proponował także środki zaradcze dzisiaj dość standardowo kojarzone z budowaniem zaufania i skłonności współpracy, czyli kapitału społecznego. Książkę zakończył jednak myślą raczej pesymistyczną: ...Nawet gdyby wszystkie wymienione wcześniej działania były efektywnie wdrażane, i tak nie nastąpi zasadnicza poprawa ekonomicznej sytuacji wsi. Rozmaite działania złagodzą – w jakimś stopniu – ciężar upokorzeń, jakimi obarczeni są wieśniacy i mogą rozproszyć ponurą melancholię – la miseria – zakorzenioną we wsi dłużej niż ktokolwiek jest w stanie pamiętać. Jednak nawet jeśli poczucie upokorzenia zniknie, pozostanie głód, zmęczenie i strach. Nawet w najbardziej korzystnych okolicznościach bardzo wiele czasu upłynie, zanim ludzie z Montegrano będą mogli się najeść. (...) Trzeba też jasno powiedzieć, że szanse na odpowiednie działania są raczej niewielkie. Nawet gdybyśmy mieli pewność, że będą one skuteczne – a takiej pewności oczywiście nie mamy – to i tak najprawdopodobniej nikt ich nawet nie wypróbuje. A narody nie zmieniają się w umyślny i zamierzony sposób ani trochę łatwiej niż wsie (s. 175). Jakakolwiek faktyczna, celowa zmiana sytuacji – mówi Banfield – to kwestia długiego czasu. Przypomnijmy też, że sam Putnam rozpatrywał kształtowanie się zasobów społecznego kapitału w perspektywie historycznej, a nie tylko w odniesieniu do bieżącej polityki (której treść i skuteczność była u niego raczej zmienną zależną, a nie czynnikiem sprawczym). Poglądy na perspektywę czasową celowych zmian społecznych są zresztą zróżnicowane. P. Evans (1997) na przykład zakładał – wbrew opiniom różnych sceptyków, że odpowiednie strategie modernizacyjne ukierunkowane na budowę kapitału społecznego są w stanie zrekompensować potencjalne problemy świadomościowe, kulturowe czy organizacyjne, i że zmiana oczywiście wymaga czasu, jednak chodzi nie o dekady nawet, a o lata. Inna sprawa, że za warunek szybkiej zmiany na poziomie lokalnym Evans uważał personalizację kontaktów i relacji także między administracją a obywatelami, czyli faktyczne odrzucenie podziału na to, co publiczne i na to, co prywatne, co z kolei bywa uznawane za źródło rozmaitych zachowań korupcyjnych. Sam amoralny familizm także traktować należy jako tezę. Mamy także w Polsce (por. np. Sułkowski 2004) przykłady na to, że familiarność, przynajmniej wtedy, kiedy mowa o gospodarowaniu i bezpieczeństwie obrotu gospodarczego, niekoniecznie jest taka amoralna i nieefektywna, jakby wydawało się na pierwszy rzut oka. Wracając jednak do zacytowanego wyżej Banfielda, to użył on w gruncie rzeczy klasycznego już argumentu reakcjonistów o bezskuteczności, relacjonowanego przez Hirschmana (1991), a mówiącego, że w taki czy inny sposób jakakolwiek domniemana zmiana jest, była lub będzie bardzo powierzchniowa, fasadowa, Polityka Społeczna nr 5–6/2011 kosmetyczna, iluzoryczna, a głębokie struktury społeczne pozostaną całkowicie nietknięte. To – dla odmiany – z gruntu konserwatywny argument; konserwatywny tym bardziej, że przecież odnosi się do nieuchronności podziałów i hierarchii społecznych. I w tym właśnie miejscu znajduje on część wspólną z myśleniem lewicowca Wacquanta czy Dahrendorfa. Niewykluczone, że polityka kapitału społecznego z jednej strony petryfikuje istniejące nierówności, jak twierdzi Wacquant; z drugiej jej funkcją jest tyleż dążenie do faktycznej poprawy sytuacji bytowej, co poprawa poczucia sprawstwa i złagodzenie niezadowolenia czy „ciężaru upokorzeń”, jak przekonywał Banfield. I niewykluczone, że ta właśnie, socjotechniczna funkcja budowania kapitału społecznego przy pomocy różnych programów skierowanych choćby do społeczności lokalnych jest jednak rejestrowana w świadomości społecznej. Ostatecznie, systematycznie prowadzone sondaże CBOS, Diagnoza Społeczna czy nawet dane Eurostatu niekoniecznie rejestrują wzrost uogólnionego zaufania wśród Polaków, czy też zaufania do instytucji formalnych; rejestrują za to relatywnie częste odwoływanie się do prywatnych sieci wsparcia, czyli to, że Polacy relatywnie często odwołują się do spajającego, a nie pomostowego kapitału społecznego. Nie mamy satysfakcjonujących danych, jak przedstawia się to choćby w podziale pokoleniowym, jeśli jednak chodzi o inne kraje, to dane rejestrują powiększanie się „luki pokoleniowej” w niektórych choćby wymiarach aktywności obywatelskiej. Kwestię relacjonował zresztą w jednym ze swoich tekstów klasyk koncepcji: ...Nie tylko chlebem człowiek żyje, szczególnie jeśli chleba ma pod dostatkiem – twierdził Ronald Inglehart. (...) W naszych badaniach zgromadziliśmy jednak ewidencję (...) co do tego, że młode kohorty nie są zainteresowane polityką, nie ufają zarówno politykom, jak i uogólnionym innym, są cyniczni w sprawach publicznych i mniej skłonni do stałego uczestnictwa w społecznych organizacjach. Ewidencja co do tej zmiany pokoleniowej jest najsilniejsza w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, jednak pewne sygnały co do podobnych trendów dochodzą nas także z Niemiec, Szwecji, Japonii i innych krajów (Putnam 2002, s. 413) Niewykluczone, że Inglehart miał rację, tyle że w odniesieniu do tych wyłącznie, którzy „chleba mają po dostatkiem”. Amerykańskie badania relacjonowane przez R. Wuthnowa (2002) pokazują, że amerykańska podklasa w gruncie rzeczy i w przeciwieństwie do klasy średniej zamyka się na udział w życiu społecznym, a jednym z powodów tego zamknięcia jest po prostu pogarszająca się sytuacja materialna, mieszkaniowa, dochodowa etc. Pamiętajmy jednak, że Wuthnow opisuje okres intensywnego wdrażania reform systemu zabezpieczenia socjalnego, rozwiązań typu workfare i wzmożonego nacisku na decentralizację rozmaitych polityk. „Zamykanie” biedoty to wynik polityki – takiej, w której upodmiatawianie i nacisk na lokalność odgrywają znaczącą rolę. Niewykluczone, że workfare w polskim wydaniu będzie miał podobne skutki – biorąc pod uwagę choćby rosnące bezrobocie wśród absolwentów, zjawisko underemployment (por. Frieske 2007), gettoizację biedy, o której pisała Warzywoda-Kruszyńska, czy niekoniecznie malejące terytorialne zróżnicowanie poziomu życia. PODZIAŁY I ZAMKNIĘTE SIECI ZAUFANIA Teza o segmentacji i podziałach jako konsekwencji silnego kapitału społecznego znajduje relatywnie dobre uzasadnienie w literaturze, podobnie jak inne wątki omawiane zwykle pod hasłem „ciemnej strony”. Sam Putnam dostrzega zresztą problem. Nawiązując do (kolektywnych przecież) przygotowań zamachu w Oklahoma City konkluduje, że społeczny kapitał może jednak być wykorzystany do rozmaitych niecnych celów (2000, s. 21). Cały rozdział w Bowling Alone poświęcony jest „ciemnej stronie kapitału społecznego”. Jednak Putnam wydaje się rozważać w nim raczej to, do jakiego stopnia kapitał społeczny współwystępuje we współczesnej Ameryce z tolerancją, akceptacją równości i innymi obywatelskimi cnotami, nie zajmując się jednak faktycznymi negatywnymi konsekwencjami Polityka Społeczna nr 5–6/2011 działania tego, co za społeczny kapitał ma. Jakąś podstawą do wskazania źródeł złego kapitału lub do identyfikacji mechanizmów jego negatywnych konsekwencji dla życia zbiorowego może być (por. Kiersztyn 2009, s. 187) rozróżnienie na bridging – czyli spajający i bonding – czyli pomostowy kapitał. Z „ciemną stroną” możemy mieć do czynienia raczej wtedy, kiedy w grę wchodzi kapitał spajający podobnych sobie ludzi i – bywa – powodujący w konsekwencji napięcia i antagonizmy międzygrupowe. Inaczej mówiąc, zaufanie wewnątrzgrupowe generuje takie formy interakcji, które niekoniecznie są zorientowane na kooperację w ramach szerszych zbiorowości, które omijają interes publiczny i generują indywidualną „pogoń za rentą”, wspierają tworzenie „brudnych wspólnot”, a nie jakiekolwiek zbiorowe korzyści. Dalej jednak wątek nie jest przez Putnama rozwijany, a nacisk położony jest raczej na dobroczynne konsekwencje zaufania, współpracy i wymiany. „Samotna gra w kręgle” wynika raczej z braku kapitału, a nie z tego, że działa on opacznie. Jak jednak była mowa wyżej, poziom kapitału społecznego (obojętnie, jak będziemy go rozumieli – czy w odniesieniu do uogólnionego zaufania i norm wzajemności, czy w odniesieniu do interpersonalnych powiązań w ramach sieci wymiany) jest strukturalnie zróżnicowany i nierówno dystrybuowany. Większa skłonność do ufania innym, jak pokazują dane Diagnozy Społecznej, ale i dane z badań międzynarodowych (Putnam 2002), większa skłonność do stowarzyszania się i działalności społecznej czy udziału w życiu politycznym, to cechy tych, którzy mają się relatywnie lepiej. Ci, którzy mają gorszy dostęp do zasobów finansowych, niższy kapitał kulturowy czy ludzki charakteryzują się niższymi wskaźnikami kapitału społecznego. Bardzo wyraźnie i podobnie jak w przypadku innych istotnych społecznie dóbr i zasobów działa tu zasada św. Mateusza. I nie ma zasadniczo powodu sądzić, że powinno być inaczej; ostatecznie, to właśnie zamykanie sieci kontaktów i zaufanie do swoich połączone z eksploatacją obcych okazuje się często efektywną strategią przetrwania. Co więcej, sieci zaufania mogą być traktowane instrumentalnie – jako narzędzie osiągania innych cenionych dóbr lub jako wyznacznik pozycji społecznej. Sztompka (1999) pokazuje na przykład, że dostęp do sieci odpowiednich kontaktów jest najważniejszym wyznacznikiem sukcesu polskich elit, na tyle ważnym, że lokuje się wyżej niż odpowiednio wysokie wykształcenie. Prawidłowość ta jest – nawiasem mówiąc – podłożem różnych afer ostatnich lat, z Rywingate na czele. Sieci, w ramach których budowany jest kapitał społeczny, opłaca się zamykać z innych jeszcze powodów, niż doraźne korzyści i łatwiejsze zawłaszczanie rozmaitych cenionych dóbr. R.S. Burt (2005) zwraca uwagę na zdroworozsądkową w gruncie rzeczy prawidłowość: Co właściwie chroni wrażliwych, to przyjaciele i znajomi odpowiednio wcześnie sygnalizujący zbliżanie się agresora. Wewnątrz zamkniętej sieci ostrzeżenia takie nadchodzą odpowiednio wcześnie i niewiele kosztują, co umożliwia skuteczne pozbycie się agresora z sieci (s. 105). Podstawową funkcją zamykania sieci wzajemnych powiązań jest tu bezpieczeństwo – szeroko rozumiane oczywiście. Ta oczywista konkluzja uzasadnia jednak naturalność podziałów społecznych i zróżnicowania, a po części mówi i o tym, dlaczego np. ubodzy charakteryzują się niższym poziomem kapitału pomostowego, i dlaczego – z drugiej strony – jest on relatywnie wyższy w zamożniejszej części społeczeństwa. Zamożni, dysponując stosownymi zasobami, są po prostu mniej wrażliwi na ataki rozmaitych agresorów. Słabość sieci wsparcia i jej otwarcie w większym stopniu dotyka z kolei uboższych – rozmaite piramidki finansowe czy kredyty na lichwiarski procent są niebezpieczne wtedy właśnie, kiedy sieć zostaje otwarta na agresorów i kiedy nie działają w niej mechanizmy wczesnego ostrzegania. Chodzi przede wszystkim – podkreślmy – o sprawność działania sieci społecznych zależności, w ramach których tworzone i egzekwowane są alternatywne niekiedy (wobec ładu oficjalnego) reguły tak współpracy, jak i ostrzegania o potencjalnych agresorach. Dla 29 przykładu, przywołajmy w tym miejscu wypowiedź jednego z informatorów z raportu z badań (IPiSS/CBOS 2008) dotyczących szarej strefy: ...A jakby mnie podkablował, to on ma przegwizdane, nikt go nie zatrudni wtedy, bo się rozniesie. (...) Umawiamy się, że on mi ten kawałek truskawek zrobi. Dwadzieścia godzin, za godzinę 5 złotych. A skąd te pięć złotych? Jest stawka w okolicy. Bo więcej niż sąsiedzi płacić nie wolno. Gdyby się sąsiedzi dowiedzieli, to mój budynek by mógł (...). No już dwie co próbowały gospodarzyć, spalone zostały. Bo były nie dostosowane do tych ludzi. Albo miały różne pretensje, (...) albo nie płaciły, a innym przepłacały. Dotkliwość sankcji (nieco zapewne przesadzonych przez respondenta) to pochodna siły zależności wewnątrz sieci i jej zamknięcia, a więc i nacisku na większą przewidywalność zachowań partnerów. Podobne funkcje pełni choćby respektowanie zasady milczenia w strukturach przestępczych. Rozmaite „alternatywne światy” to w gruncie rzeczy przykłady takich zamkniętych, zorientowanych na bezpieczeństwo i kierujących się własnymi zasadami sieci wzajemnych usług i wymian. Światy zadziwiająco sprawnie zorganizowane, choć często nie respektujące zasad narzucanych przez instytucje formalne – z rozmaitych powodów, choć dwa najważniejsze to zapewne unikanie kosztów i nieefektywność instytucji oficjalnego porządku. Struktury mafijne powstają tam przecież, gdzie państwo i jego instytucje okazują się nieefektywne i gdzie niedostatek zasobów nie pozwala wchodzić w większą liczbę sieci (czyli budować pomostowy kapitał społeczny). Zarówno funkcjonowanie szarej strefy, jak i działalność mafijna, ale także opisywane przez B. Berger (1994) gospodarcze sieci etniczne czy swoiste podkultury biedaszybów charakteryzowane przez Rakowskiego (2009), działają według tej samej zasady minimalizacji ryzyka. Inny rodzaj korzyści z zamykania sieci, to większa akceptacja zasad i rezultatu dystrybucji zasobów – szczególnie wtedy, kiedy zasoby te są dla uczestników ograniczone i/lub mają w jakiś sposób specyficzny charakter. Dobrym przykładem może tu być podział „rynku” między ulicznych sprzedawców sznurówek opisywany przez M. Tęczę (2010). Cenionym i dzielonym dobrem jest tu przestrzeń i lokalizacja stoiska, a podział odbywa się z uwzględnieniem „pojemności” rynku – popytu na towar, możliwego utargu i rentowności, z uwzględnieniem pory roku i właściwego jej zapotrzebowania, możliwych do przyjecia cen etc. Handlarze znają się wzajemnie i są w stanie ustalić taki podział rynku i lokalizację, żeby maksymalizować zyski z pojedynczych stoisk (choć – oczywiście – nie są one wielkie) i jednocześnie dbają o zamknięcie rynku dla konkurencji. W zasadzie postępują dokładnie tak samo, jak poważni przedsiębiorcy – próbują kontrolować zasoby, tworząc rodzaj kartelu na skalę stosowną do swoich możliwości. Podobne zasady są uniwersalne – ich opisy możemy znaleźć w rozmaitych charakterystykach kultury biedy i właściwych jej zasad gospodarowania (np. Venkatesh 2006). Nasz sprzeciw czy niezgoda na funkcjonowanie podobnych układów i struktur biorą się nie tylko z etycznej oceny, czy z zasadniczego sprzeciwu wobec łamania prawa, nielegalności, czy faktycznej wiedzy o szkodliwych konsekwencjach, ale i – bywa – z nieznajomości zasad, które w nich obowiązują. Przypadek układów mafijnych jest tu instruktażowy w tym względzie, że zwraca uwagę właśnie na względny relatywizm tego, co mamy za społeczne zło. Federico Varese (2009, s. 158) w książce o mafii rosyjskiej obszernie omawia zasady świadczenia usług ochroniarskich lokalnym biznesmenom. Komentuje także oszustwa, wymuszenia, rozboje i inne niecne praktyki stosowane przez reketierów: Zachowanie takich łupieżczych gangów można interpretować na dwa sposoby: albo zapewniają rzeczywistą ochronę tylko niektórym klientom, albo tak samo postępują ze wszystkimi, łupiąc ich niemiłosiernie. W pierwszym przypadku gang może się wydawać łupieżcą z punktu widzenia nowego klienta, podczas gdy w rzeczywistości próbuje tylko zniechęcić nowicjusza do rywalizowania z jego starymi klientami, którzy od dawna płacą za ochronę. Wszystko zależy więc od 30 przyjętej perspektywy. Zdaniem Gambetty (2009, s. 58) z punktu widzenia nowo wchodzącego może to wyglądać na wymuszenie. Jednak z punktu widzenia sprzedawców już kupujących ochronę, ten dodatkowy koszt narzucany nowo wchodzącemu jest właśnie jednym z powodów, dla których płacą oni za ochronę: by odstraszyć nowych konkurentów. Ponownie – mamy tu do czynienia z dość standardowym, jeśli idzie o racjonalność, zachowaniem ukierunkowanym na zabezpieczenie spójności zasad wymiany i korzyści wynikających ze wzajemnych zobowiązań. Jedynie stosowane środki różnią się od tych powszechnie akceptowanych. Jednak – wobec braku funkcjonalnych alternatyw, jak pewnie powiedziałby Merton – środki te są akceptowane i dopuszczalne wtedy, kiedy wewnątrz układu pojawia się agresor. Ostatecznie mafia (korupcja, czarny rynek etc.) nie tylko i być może nie tyle podważa akceptowane normy i zasady, ale działa dzięki temu, że one w jakimś zakresie nie działają. Bywa, że tym agresorem okazuje się państwo, które próbuje – łagodnie rzecz ujmując – ingerować w zasady ustalone po to, żeby ominąć nieefektywne reguły i instytucje porządku publicznego. Nieco przekornie można w tym miejscu powiedzieć, uogólniając argument wynikający z lektury Varese także na inne, odrębne, kierujące się własnymi zasadami światy-sieci wzajemnych przysług i efektywnej wymiany, że państwo, próbując ingerować w integralne światy i narzucając własne zasady – choćby pod pozorem budowania pomostowego kapitału społecznego – zawsze będzie traktowane jako agresor. Będzie tym bardziej, że często ma niewiele do zaoferowania w zamian za rezygnację z reguł, które uznaje za nieobywatelskie czy niepubliczne. Radzenie sobie z być może nadmierną segmentacją i zróżnicowaniem rozmaitych społecznych światów, kojarzonym z niedoborem określonego typu kapitału, wymaga jednak pewnej refleksji nad tym, czy „uprawomocniani” będą potrafili funkcjonować wedle reguł nowych, i czy będą one dla nich odpowiednio korzystne. Nie warto także zakładać, że jeśli zasady zdiagnozowane są jako odbiegające od jakiegoś wzorca, to automatycznie oznacza to dezorganizację. Być może mamy do czynienia z organizacją alternatywną. Nie twierdzę oczywiście, że nie należy ingerować w złe sieci. Handel ludźmi, zmuszanie do prostytucji czy przestępczość zorganizowana bazują na ze wszech miar szkodliwych i destrukcyjnych zasadach (dramatyczne opisy takich zasad można znaleźć na przykład w dokumencie Handel ludźmi w Polsce. Materiały do raportu 2009 MSWiA) i takiej lojalności, która wyraźnie szkodzi innym. Mało tego, przestępcy mają skłonność do łamania zasad, które sami ustalają, lub do ukrywania ich przed innymi uczestnikami sieci. Inaczej mówiąc, szkodliwość polega tu na niejasności zasad wewnątrz układu i niepewności, czy się w nim jest, czy też nie, oraz na szkodliwych efektach zewnętrznych. Ingerencja Lewiatana jest w tym przypadku niewątpliwie potrzebna. Cytowany już Burt (2005) zwraca uwagę na jedną jeszcze kwestię związaną z siłą więzi w zamkniętych sieciach i źródłami tej siły: W im większej liczbie grup jesteś członkiem, tym więcej alternatywnych źródeł reputacji, tym bardziej zastanawiasz się, które jest ważniejsze, i tym bardziej twoja tożsamość staje się unikalna, a ty samotny. Osoba związana z jedną tylko grupą – rodziną, zespołem, sąsiadami – ma tylko jedną reputację, z konieczności kształtującą jej społeczną tożsamość. Tracisz grupę i automatycznie tracisz także tożsamość. Co więcej, w sieciach zamkniętych jest coś więcej niż silne więzi między ludźmi; jest jeszcze brak wyboru. Osoba silnie związana z dwiema grupami jest mniej ograniczona, niż taka, która jest związana tylko z jedną. Zamknięcie – to także zamkniecie na alternatywy. I o ile ochrona reputacji stanowi ważną motywację, to ludzie w sieciach zamkniętych mają tylko jedno jej źródło i muszą go bronić (s. 108). Bronić – dodajmy – za wszelką cenę, bo strata reputacji (czy też – w konwencji Putnama – zaufania innych) oznacza automatycznie utratę tożsamości, a nie tylko zasobów związanych z jakkolwiek rozumianym bezpieczeństwem. W tym kontekście staje się jasne, jak i dlaczego – z jednej strony – efektywne w sprawowaniu kontroli Polityka Społeczna nr 5–6/2011 społecznej i dyscyplinowaniu swoich członków są kliki, układy i sitwy; z drugiej strony jednak dowiadujemy się także, dlaczego więzi społeczne budowane z naciskiem na kapitał pomostowy efektywne specjalnie być nie muszą. Otwarcie to także otwarcie na alternatywy i w konsekwencji słabsze więzi, bo i relatywnie mniej do stracenia. Paradoksalnie więc, pewne rodzaje tego, co mamy za kapitał społeczny, mogą sprzyjać destabilizacji, bo i mniejszej przewidywalności indywidualnych zachowań. Zły kapitał to także kapitał, który uogólnionego zaufania nie równoważy odpowiednią porcją wzajemności ukierunkowanej na partnerów w sieci. Najwyraźniej też bridging ma swoją ciemną stronę – indywidualizację i zagrożenie dla jednostkowej tożsamości. LITERATURA Banfield E.C. (1958), The moral basis of a backward society. Glencoe Ill, Free Press. Berger B. (1994), Kultura przedsiębiorczości, Warszawa: Oficyna literatów Rój. Burt R.S. (2005), Brokerage and closure: an introduction to social capital, New York: Oxford University Press. Dahrendorf R. (1993), Nowoczesny konflikt społeczny. Esej o polityce wolności, Warszawa: Czytelnik. Evans P. (1997), Government Action, Social Capital and Development: Reviewing the Evidence on Synergy, w: P. Evans (red.), State-Society Synergy: Government and Social Capital in Development, Berkeley: University of California Press. Frieske K.W. (2007), Dwa oblicza rynku pracy, w: A. Kojder, Jedna Polska. Dawne i nowe zróżnicowania społeczne, Kraków: WAM. Gambetta D. (2009), Mafia sycylijska: prywatna ochrona jako biznes, Warszawa: Oficyna Naukowa. Garland D. (2001), The culture of control: crime and social order in contemporary socjety, Chicago: University of Chicago Press. Giddens A. (1998), The Third Way – The Renewal of Social Democracy, Cambridge: Polity Press. Granovetter M. (1983), The Strength of Weak Ties: A Network Theory Revisited, „Sociological Theory”, Vol. 1. Blackwell. Hirschman A.O. (1991), The Rhetoric of Reaction; Perversity, Futility, Jeopardy, Cambridge, Mass.: Harvard University Press. IPiSS, CBOS (2008), Przyczyny pracy nierejestrowanej, jej skala, charakter i skutki społeczne, Raport z badań dla MPiPS, Warszawa: IPiSS. Kiersztyn A. (2004), Kapitał społeczny a sukces programów reintegracji – podstawy teoretyczne, w: K.W. Frieske (red.), Utopie inkluzji. Sukcesy i porażki programów reintegracji społecznej, Warszawa: IPiSS. OECD (2001), The well-being of nations the role of human and social capital, Paryż. Poławski P. (2004), Lokalna administracja i społeczeństwo obywatelskie, w: K.W. Frieske (red.), Utopie inkluzji. Sukcesy i porażki programów reintegracji społecznej, Warszawa: IPiSS. Portes A. (1998), Social Capital: its origins and applications in modern sociology, „Annual Review of Sociology”, Vol. 24, s. 1–24. Putnam R. (1995), Demokracja w działaniu. Tradycje obywatelskie we współczesnych Włoszech, Kraków: Społeczny Instytut Wydawniczy „Znak”. Putnam R. (2000), Bowling alone: the collapse and revival of American community, New York: Simon & Schuster. Putnam R. (2002), Conclusion, w: R. Putnam (red.), Democracies in flux: the evolution of social capital in contemporary socjety, New York: Oxford University Press. Special Eurobarometer N°223 – Social Capital (2005), Komisja Europejska, dokument elektroniczny dostępny na stronie: http://ec.europa.eu/ public_opinion/archives/ebs/ebs_223_en.pdf. Sułkowski Ł. (2004), Organizacja a rodzina. Więzi rodzinne w życiu gospodarczym, Toruń: TNOiK. Sztompka P. (1999), Trust: a sociological theory, Cambridge: Cambridge University Press. Tęcza M. (2010), Mechanizmy regulacyjne w szarej strefie – perspektywa socjologiczna, niepublikowana praca magisterska, Warszawa: Instytut Socjologii UW. Varese F. (2009), Mafia rosyjska: prywatna ochrona w nowej gospodarce rynkowej, Warszawa: Oficyna Naukowa. Venkatesh S.A. (2006), Off the books: the underground economy of the urban poor, Cambridge, Mass.: Harvard University Press. Wacquant L. (2009), Punishing the poor: the neoliberal government of social insecurity, Durham: Duke University Press. Warzywoda-Kruszyńska W., Jankowski B. (2010), Mieszkańcy enklaw biedy 10 lat później, Łódź: IS UŁ. Wilkin W., Fabrowska P., Hardt Ł., Kaczor T., Mackiewicz M. (2008), Badanie dotyczące stworzenia systemu wskaźników dla oceny realizacji zasady good governance w Polsce – raport końcowy, Warszawa: Ecorys. Wuthnow R. (2002), Bridging the Privileged and the Marginalized?, w: R. Putnam (red.), Democracies in flux: the evolution of social capital in contemporary socjety, New York: Oxford University Press. SUMMARY The prevailing way of understanding, what social capital is, stresses it’s positive functions and effects on the society and on individuals. The article, however, underlies the negative aspects of social capital in both ‘bridging’ and ‘bonding’ versions. The author summarizes critical arguments concerning political usage of the social capital concept, shows it’s negative functions, and why focusing on one type of social capital weakens social integration by weakening the reputation of individuals. ROLA WIĘZI SPOŁECZNYCH I KAPITAŁU SPOŁECZNEGO W KOMUNIKACJI POLITYCZNEJ I W ROZWOJU SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO Jacek Wódz Uniwersytet Śląski w Katowicach KILKA SŁÓW WPROWADZENIA Choć problematyka więzi społecznej należy od dawna do centralnych zagadnień socjologii, to nie ma jednej powszechnie przyjętej definicji tego pojęcia. Nie jest to jednak przeszkodą w tym, by w miarę jednoznacznie – przynajmniej na użytek tej wypowiedzi – wskazać na wszystkie istotne elementy więzi, zwłaszcza zaś na te, które mają wpływ na rodzaj czy efektywność komunikacji politycznej i na jej wpływ na budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Trochę podobnie sprawa ma się z pojęciem kapitału społecznego, pojęciem o wiele młodszym niźli wcześniej wspomniane pojęcie więzi społecznej. I w tym wypadku spotykamy wiele prób definicji, Polityka Społeczna nr 5–6/2011 ale to, co najważniejsze, istotne, jest w zasadzie wspólne owym różnych ujęciom definicyjnym. Czy komunikacja polityczna jest niezbędna dla funkcjonowania systemu demokratycznego? Odpowiedź jest w oczywisty sposób pozytywna. Ale to w niczym nie ułatwia naszej analizy, bo od najdawniejszych czasów problemem nie jest niezbędny dla demokracji fakt komunikowania się obywateli między sobą w sprawach politycznych i komunikowania się władzy z obywatelami i obywateli z władzą, ale problemem są sposoby tej komunikacji, jej zakres i jej efekty. A tu już sprawy się mocno komplikują, bowiem rzadko komunikacja polityczna może odbywać się w sposób bezpośredni, a pośrednicy (zwłaszcza dziś media i ważne instytucje społeczne 31