List z Holandii
Transkrypt
List z Holandii
Szanowna Redakcjo, Wprawdzie z pewnym opóźnieniem, z uwagi na moją pracę zawodową, ale jednak muszę się odnieść do zamieszczonego na łamach dziennika Het Parool (26.01.08) artykułu Stevo Akkermana, omawiającego książkę JT Grossa „Strach”. Obydwaj autorzy wykazują się brakiem rzetelnej wiedzy na temat stosunków polsko-żydowskich na ziemiach polskich a zwłaszcza w okresie okupacji niemieckiej i pod rządami komunistycznymi. Praca JT Grossa nie jest żadną pracą historyczną. Jest, co najwyżej publicystyką, obrazującą stan emocjonalny autora a nie rzetelną analizą tematu. Szkoda, że Pan Akkerman nie zajął się bardziej rzetelnym omówieniem tego tematu, zawartą chociażby w publikacji historyka amerykańskiego, polskiego pochodzenia- Marka Chodakiewicza: „After holocaust: Polish Jewish Relations in the Wake of World War II”, wydaną w 2003 roku a więc znacznie wcześniej niż praca JT Grossa. (Nota bena Marek Chodakiewicz jest Profesorem w The Institute of World Politics w Waszyngtonie a 2005 roku otrzymał nominację od prezydenta G. Buscha do United States Holocaust Memorial Council.) Nie jest moim zamiarem podejmowanie dyskusji zarówno z tezami pana Grossa jak i autora artykułu w Het Parool, bo już na ten temat wystarczająco dużo powiedziano i tylko trzeba sięgnąć do rzetelnych źródeł. Niestety, ignorancja w dziedzinie historii nic nie kosztuje, bo gdybym ja, jako farmaceuta wykazała się w tym samym stopniu ignorancją w zakresie mojej profesji to już nie jeden raz zapewne, zdrowie czy nawet życie mojego pacjenta byłoby zagrożone. Jeśli jednak chodzi o samego pana Grossa to są mu potrzebne nie tyle solidne studia historyczne, co raczej wizyta u dobrego psychologa. Sytuacja mniejszości żydowskiej nie tylko w Polsce, tak jak każdej mniejszości etnicznej lub religijnej, nigdy nie była sielanką i obfitowała w różne dramatyczne wydarzenia. Współczesne państwo Izrael samo doświadcza trudnego współżycia z „mniejszością” palestyńską, która nie jest skłonna zaakceptować istnienie tego państwa. Zjawisko to ma także swój wymiar osobowy. Tak się składa, że pochodzę z małżeństwa mieszanego, polsko – greckiego a moim mężem jest Holender. Z tego powodu mam niejako większą wrażliwość na relacje miedzy etniczne i dlatego śmiem twierdzić, że zarówno moja wiedza jak i doświadczenie życiowe na ten temat są znacznie szersze od wiedzy pana Grossa. Rodzina mojego Ojca pochodzi z Włocławka, miasta w centralnej Polsce gdzie była przed II Wojną Światową spora mniejszość żydowska. Mój dziadek, jako dzierżawca folwarków prowadził handel także z Żydami i z Niemcami (osiadłymi w Polsce), z którymi był na stopie koleżeńskiej. Dopiero w czasie wojny, na samym jej początku, miał okazję poznać, jaki jest ich rzeczywisty stosunek do Polski i Polaków. Właścicielka apteki, narodowości żydowskiej, w której dziadek kupował jakieś lekarstwo, fakt wkraczania wojsk niemieckich do Włocławka skwitowała złośliwie „ No i co, skończyła się ta wasza Polska”. Natomiast niemiecki farmer, który był winien jakąś sporą sumę pieniędzy przyszedł do dziadka, ale... z żandarmem niemieckim i dziadek musiał wyłożyć jeszcze większą sumę pieniędzy dla niego. Z opowiadań dziadka pamiętam też, że w czasie I Wojny Światowej gmina żydowska we Włocławku witała za każdym razem wkraczające wojska, niemieckie albo rosyjskie mówiąc miedzy sobą „idą nasi”. Mimo to nie obserwowałam w rodzinie mojego ojca ani takich zachowań ani takich nastrojów, które opisuje JT Gross. Jego książka jest produktem jego chorobliwej interpretacji i uogólnień. Autor artykułu omawiającego książkę Grossa w końcowym akapicie, podkreślając, że około 6 tysięcy Polaków zostało uhonorowanych przez Izrael za ratowanie Żydów, wysuwa tezę, że drugą stroną (tą ciemną w domyśle) narodu polskiego jest pogrom w Kielcach. Otóż nic bardziej pokrętnego. Nie było żadnej drugiej strony. Pogrom kielecki był prowokacją służb komunistycznych i naród polski nie ma z tym nic wspólnego, tak jak naród holenderski nie ma nic wspólnego z rządem kolaboracyjnym, który wyznaczył premie za wskazanie w czasie wojny osoby narodowości żydowskiej. Jest rzeczą oczywistą też, że w każdej nacji, w czasach zamętu i wojen do głosu dochodzą elementy z marginesu społecznego. Tak było wśród społeczności żydowskiej na terenach polskich okupowanych przez wojska sowieckie w latach 1939-41 i tak było też na terenach okupowanych przez wojska niemieckie. Ale było tak w całej Europie. Polacy, jeśli tu się wyróżniają to tylko na plus. Chociażby tym, że nie udało się Niemcom stworzyć rządu kolaboracyjnego w Polsce. A na koniec chciałabym zadać panu Akkermanowi pytanie. Dlaczego nie mówi i nie pisze się o „antyheleniźmie”? Historia obydwu tych nacji, greckiej i żydowskiej, są nieco podobna. Obydwie mają stosunkowo niedawną państwowość, obydwie od kilku tysięcy lat mają liczną diasporę, obydwie w XX wieku doświadczyły ludobójstwa (Grecy w Azji Mniejszej) i obydwie mają te same predyspozycje do handlu. Czy antysemityzm nie jest przypadkiem wymysłem ludzi „chorych z urojenia”? Z Poważaniem, Irena Hooijschuur Amsterdam 22.03.2008