Zbigniew Galor

Transkrypt

Zbigniew Galor
Zbigniew Galor
„ŁŻE – PRAWDA”, CZYLI GRA W GŁUCHY MIKROFON
„Radio publiczne należy rozliczać z misji. Pomiar, ile czasu jaka partia była w eterze,
to nieporozumienie” – stwierdza autorytatywnie na łamach Gazety Krzysztof Czabański
(Mikrofon dla obywateli, GW, 5.12.2006), nieświadom zapewne, że w ten oto sposób kładzie
podwaliny pod nowatorskie kryterium oceny wszelkich mediów. Cel wszystkim, środek –
niczym! Misja ma się więc nijak do sposobu jej realizacji. Jako ćwiczenie dla studenta z
retoryki zdanie to może wzbudzać uśmiech. Jako deklaracja założeń programowych w ustach
prezesa Polskiego Radia brzmi jednak groźnie. Szczególnie dla obywateli przekonanych, że
mikrofon jest dla nich. Tak, jak jeszcze miesiąc temu przekonani o tym byli, nie tylko polscy,
esperantyści. Ich doświadczenie związane z zamknięciem Redakcji Esperanckiej Radia
Polonia doskonale ilustruje prowadzoną przez zarząd Polskiego Radia (w osobach prezesa
Krzysztofa Czabańskiego oraz wiceprezesa Jerzego Targalskiego), z milczącym poparciem
najwyższych władz państwowych - grę w głuchy dla obywateli mikrofon.
Im bardziej mikrofon milknie, tym głośniej brzmi zachwalanie jego jakości i
nawoływanie, by z niego korzystać oraz tym lepiej słychać głosy samozadowolenia jego
strażników. Taki nasuwa się wniosek z konfrontacji wypowiedzi programowych prezesa
Czabańskiego ze sposobem, w jaki przeprowadził on wraz z J. Targalskim likwidację
działającej od prawie pięćdziesięciu lat rozgłośni esperanckiej Radia Polonia. Konfrontacja
tych deklaracji i działań to nie tylko pouczająca lekcja dla wszelkich grup mniejszościowych
w społeczeństwie, ale także znamienny przykład praktycznego stosowania sformułowanej
przez K. Czabańskiego hasła-zasady, że dla Zarządu Polskiego Radia „słuchacze ważniejsi od
biurokracji”. W tym momencie słuchacze rozgłośni esperanckiej PR mogliby odetchnąć z
ulgą: są bowiem nie tylko ważniejsi od biurokracji (zapewne radiowej, a jeśli uznać, że
panowie Czabański i Targalski jako administratorzy do niej należą, to od nich też), ale – co
za traf - nie są też czymś tak nieprzyzwoitym, jak partia polityczna; a więc słuchając swojej
audycji, nie przysparzali zarządowi PR kłopotów z żądaniem jakichś pomiarów. Mimo to
„podpadli” prawie całej rządzącej klasie politycznej, której interesy reprezentują obydwaj
prezesi.
Misja, czyli ideologia
Na „misyjne powinności”, czyli na to, z czego radio publiczne ma być rozliczane,
składa się – czytamy - dostarczanie dużej ilości wartościowej muzyki i literatury, słuchowisk,
teatru faktu, reportażu. Z tak pojętej misji, skądinąd dziwnie nijakiej, esperanccy słuchacze
mogliby się jednak tylko cieszyć. Bo czyż nie byłaby to najlepsza, misyjna, gwarancja
formalnego bogactwa także ich radiowego programu, choć ten, który był, był tylko
półgodzinny, nadawany codziennie trzykrotnie z powtórkami?
Rozliczeniu z tych powinności, mają zdaniem Czabańskiego, służyć trzy pytania.
Według pierwszego z nich (Czy robimy to dobrze, czy źle?) redakcja esperancka misję PR
wykonywała nie tylko dobrze, ale nawet bardzo dobrze, o czym świadczy liczba
korespondencji. W 2005 Radio Polonia otrzymało 8210; w tym redakcja esperancka – 5548;
angielska – 1204;
niemiecka – 912; białoruska – 268; polska – 168; rosyjska -
113;
ukraińska – 65. W pierwszej połowie 2006. ogółem Radio Polonia otrzymało 2528 listów, z
których 1825 pochodziło od esperantystów.
Dążenie zarządu PR do zamknięcia rozgłośni esperanckiej Radia Polonia oznaczało
jak najgorsze wykonywanie przez ten zarząd deklarowanych przez siebie powinności
misyjnych.
Natomiast, zgodnie z drugim pytaniem (Czy pomagamy kulturze polskiej dotrzeć do
obywateli, czy nie?) rozgłośnia esperancka nie tylko upowszechniała kulturę polską wśród
esperantojęzycznych obywateli polskich, ale także wśród esperantystów obywateli państw z
całego świata. Przy czym upowszechniała również taki element kultury polskiej, którym jest
życie i dzieło samego twórcy esperanta – Ludwika Zamenhofa. Co więcej, już sam język tej
rozgłośni, choć nie był to język polski przecież, z Polską był automatycznie kojarzony. Sama
zaś redakcja esperancka za granicą postrzegana jest jako ikona polskości.
Zamiar zamknięcia redakcji esperanckiej oznaczał sprzeniewierzenie się własnej misji
Polskiego Radia. Jej zlikwidowanie z kolei stanowi także, nie tylko symboliczne,
zanegowanie esperanta jako elementu kultury polskiej. Ponadto, oznacza ono zniszczenie
całej sieci kształtowanych przez dziesiątki lat międzynarodowych kontaktów, wybitnie
sprzyjających popularyzowaniu Polski.
Zgodnie z częścią trzeciego pytania prezesa Czabańskiego (Czy dbamy o standardy
dyskursu publicznego?) występuje zasadnicza różnica między wielokulturowym dyskursem w
eterze prowadzonym w esperanto i unikaniem przez prezesa Czabańskiego podjęcia
jakiejkolwiek dyskusji w sprawie likwidacji rozgłośni esperanckiej. Cisza (również w eterze)
była też odpowiedzią na kierowane do Radia listy (jak i do przedstawicieli najwyższych
władz państwowych, do polskich ambasad) nie tylko przez polskich, ale i zagranicznych
esperantystów oraz ich organizacje. W tej otchłani milczenia „Mikrofon dla obywateli” to już
nie tylko - jak trafnie zauważył w „Trybunie” redaktor K. Lubczyński – figlarny i złośliwy
tytuł, lecz czystej wody „łże-prawda”.
W ujęciu Czabańskiego istotę misji PR stanowi swoiste odpartyjnienie programów
radiowych (co należy, zgodnie z intencjami autora odnieść do wszystkich massmediów).
Odpartyjnienie mikrofonu nie jest po prostu odrzuceniem miernika czasu antenowego
wykorzystywanego przez daną partię. Jest nim taka powinność, według której, zdaniem
prezesa PR obecność partii politycznych w publicznych mediach należy systematycznie
ograniczać, ustawowo jedynie gwarantując władzy, rządowi i opozycji dostęp do radia „w
określonych sprawach”. Polityków wszelkich zaś należy unikać, bowiem „niczym pliszka
chwalą swój ogonek, a rywala ganią”, dlatego (sic?!) otworzyć się trzeba na zróżnicowane
punkty widzenia ekspertów i komentatorów. Trudno o czytelniejszy argument na rzecz
politycznej monopolizacji PR przez sprawującą rządy partię PiS, której interesów obydwaj
prezesi są nosicielami.
Ideologiczny sens deklarowanego „odpartyjnienia” radia tkwi bowiem w tym, że
pomija jego upartyjnienie na poziomie struktur organizacyjnych. Mikrofon zostaje „u nas”, na
antenie natomiast „ich”, czyli polityków, zastąpimy ekspertami, a przecież eksperci mogą być
„nasi”.
Także stosunek do mediów prywatnych, postrzeganych przez Czabańskiego jako
głównie rozrywkowe w sprawach dyskursu publicznego i polityki, opiera się na
ideologicznym przeciwstawieniu ich kabaretowego humoru - powinności misyjnej radia
publicznego. Chodzi o sprzyjanie czytelnikom w rozważaniu przez nich „spraw ważnych”.
Oparciem jest tu przeświadczenie Czabańskiego o poważnym charakterze: polityki, polityków
i skutków działań politycznych.
W zasadzie więc należałoby tylko przyklasnąć prezesowi Czabańskiemu, gdy pisze:
„Uważam za swój podstawowy obowiązek dbanie o to, żeby Polskie Radio umożliwiało
poważną debatę publiczną wszystkim zainteresowanym obywatelom.” Ręce jednak opadają,
gdy zwrócimy uwagę na zachowanie się prezesa Czabańskiego w sprawie zamknięcia
redakcji esperanckiej. Nie dopuścił on do publicznej debaty na ten temat. Nastąpiła ona
dopiero po ujawnieniu sprawy przez Gazetę i to na jej łamach, a nie przed mikrofonem
Polskiego Radia. Zgodnie z logiką deklarowanej postawy, nie byłaby to „sprawa ważna”.
Reakcja polskiej opinii publicznej – przeważnie nieesperantystów - na argumenty
wiceprezesa Targalskiego za zamknięciem tej redakcji (A.Kublik, Zamenhof do Izraela, GW,
15.12.2006), pokazała, że jest inaczej, że to „sprawa ważna”, o czym jednak nie decydują
arbitralnie panowie prezesi. A same te argumenty ujawniły trącące antysemityzmem także
ideologiczne motywacje. Zapewne przejdzie do historii głupoty polskiej myśl Targalskiego
nakazująca potraktować Ludwika
Zamenhofa i jego dzieło – język międzynarodowy,
esperanto, niczym kukułcze jajo podrzucone Polsce przez Izrael, jako element nie polskiego
dziedzictwa narodowego. Co zakładałoby, że za życia Zamenhofa państwo Izrael już istniało.
Dzisiaj jest gorzej niż wczoraj, ale lepiej niż jutro („Stawiamy na zmiany”)
Przedstawiony przez prezesa stan Polskiego Radia przedstawia się jako zły, co
wynikać ma nade wszystko z peerelowskiej przeszłości tej publicznej instytucji. Dzisiaj jest
gorzej niż było, a wiadomo - w PRL było źle. Zaradzić złu mają zmiany. Te deklarowane i te
rzeczywiste. Wśród zmian deklarowanych i dotyczących Radia Polonia Czabański 5 grudnia
nie wspomina ani jednym słowem o likwidacji redakcji esperanckiej. Natomiast Targalski w
wywiadzie w Gazecie Wyborczej z 15 grudnia informuje o kompromisie: nadawaniu audycji
esperanckiej przez internet (już przez nowego pracownika, bez możliwożliwości ponownego
zatrudnienia się nagle zwolnionych dotychczasowych pracowników). Z kolei dzień później
sama redakcja w dniu swego zamknięcia informuje, że decyzją kierownictwa do końca tego
roku nadawane będą wybrane najciekawsze audycje archiwalne.
Zdawałoby się, skoro nadal nadawane będą audycje przez internet, to zasadnicze
internetowe materiały archiwalne – pozostaną w nim tak jak dotąd, zgodnie z logiką internetu,
łatwo dostępne. Nastąpiła jednak kolejna zmiana: 18. grudnia zamknięta została strona
internetowa Redakcji Esperanckiej Radia Polonia i wraz z nią usunięte zostały linki
archiwum. Teraz korzystać z archiwum może jedynie ktoś, kto te linki zapamiętał, albo zna
skądinąd. Cel jest czytelny: ograniczenie i utrudnienie dostępu.
Stosowany w praktyce rządzącej koalicji sposób przeprowadzania zmian, polegający
na likwidacji poprzez przeobrażenie nie rokuje pomyślnie dla przyszłości internetowych
programów w esperanto. Dzisiaj może być lepiej niż jutro.
Przyzwoitość - czyli jak prezes Czabański postawę moralną miesza ze skutecznością
polityczną
Programowe deklaracje prezesa Czabańskiego wieńczy slogan reklamowy: „Polskie
radio – radio przyzwoite”. Hasło to jest ukoronowaniem idei przyzwoitości popularyzowanej
przez prof. Ryszarda Legutko, ideologicznego przedstawiciela rządzącej obecnie klasy
politycznej. Jednak o ile dla Legutko przyzwoitość wiąże się z postawą moralną, a
skuteczność z inteligencją, o tyle dla Czabańskiego przyzwoitość jest tym samym, co
skuteczność. A właściwie – tym samym, co skuteczność zachowań politycznych; takich, jak
np. nieuleganie zakusom partii politycznych, odwaga wobec polityków z kręgów władzy lub
opozycji, oraz niewiara w zmianę złego „mechanizmu politycznego”, który związany jest z
powołanym w latach 90 przez polityków kierownictwem mediów publicznych („grzech
pierworodny”).
Listek figowy przyzwoitości, który wraz z nowym sloganem pragnie zawiesić na
mikrofonie Polskiego Radia prezes Czabański, skrywa jednak nie tylko nagą ideę
skuteczności politycznej działań kierownictwa radia (w interesie rządzącej koalicji), ideę
politycznych czystek. Spod tego listka bowiem widać również wyraźnie pominięcie prawa.
„Nie czekając na decyzje rady nadzorczej o restrukturyzacji i mimo nacisków związków
zawodowych oraz innych grup interesów, by w radiu nic nie zmieniać, już dokonaliśmy
zmian w programach.” – napisał 5 grudnia prezes Czabański. Trudno o lepszy dowód i
zarazem przykład sprzecznego z prawem instytucji publicznej działania prezesów tej
instytucji, którzy właśnie do przestrzegania tego prawa są zobowiązani.
Słuchacze i sympatycy rozgłośni esperanckiej Radia Polonia mogą obecnie
uświadomić sobie, że jej zlikwidowanie odbyło się z pogwałceniem prawa (np. prawa o
spółkach - brak decyzji rady nadzorczej o restrukturyzacji). Zamknięcie tej rozgłośni ujawniło
też nie tylko bezprzykładną arogancję bezpośrednio kierujących nią prezesów w stosunku do
słuchaczy, ich sprzeczne z prawem działania, jak i brak ich działań tam, gdzie prawo ich
wymaga (np. odpowiedzi na interwencje obywateli). Ujawniło ono bowiem także
współodpowiedzialność, jaką za ten bezprecedensowy akt dzikiego zniweczenia dobra
wspólnego i dorobku pokoleń ponoszą wszyscy przedstawiciele najwyższych polskich władz
państwowych, których milczenie, mimo otrzymywanych sygnałów, sprawiło, że stali się oni
pomocnikami „budowniczych ruin”, grających w głuchy mikrofon.
==================
Zbigniew Galor, zgalor@au,poznan.pl
dr, socjolog, adiunkt w Katedrze Nauk Społecznych Akademii Rolniczej im. Augusta Cieszkowskiego w
Poznaniu; Docent Międzynarodowej Akademii Nauk (AIS – Akademio Internacia de la Sciencoj) w San
Marino. Opublikował m.in.: Lumpenwłasność: szara strefa i margines społeczny, 2006; Europa właścicieli
(red.), 2005; Czy nowa klasa próżniacza? Lumpenpraca jako wyraz bezczynności zawodowej. W: Inna (?)
Europa. Red. B. Goryńska-Bittner, 2004.
Tekst „Łże-prawda, czyli gra w głuchy mikrofon” nie zainteresował redakcji „Gazety
Wyborczej” i „Dziennika”:
From: Zbigniew Galor; To: [email protected]
Sent: Wednesday, December 20, 2006 11:54 AM
Subject: Dla SzP Marka Beylina
Szanowny Panie Redaktorze,
Ośmielam się zaproponować Redakcji tekst pt. „Łże-prawda”, czyli gra w głuchy mikrofon. Artykuł
niezamówiony, co prawda, lecz dotyczący sprawy, której znaczenie wykracza daleko poza ramy polskiego
środowiska esperanckiego.
Tekst został napisany z perspektywy socjologicznej, co odpowiada moim zawodowym zainteresowaniom. Nie
odnosi się on też bezpośrednio do znakomitej publikacji Pani Agnieszki Kublik - Zamenhof do Izraela, na którą
w tekście się powołuję, choć jest w jakimś sensie jej dopełnieniem (z tego względu kopię tego listu pozwalam
sobie wysłać również do Redaktor A. Kublik).
W proponowanym artykule ustosunkowuję się do wypowiedzi K. Czabańskiego – Mikrofon dla obywateli
(GW,5.12.br.), która ukazała się jako głos w debacie „Gazety” o mediach publicznych.
Łączę wyrazy szacunku i pozdrowienia,
z góry dziękując za odpowiedź
dr Zbigniew Galor
From: <[email protected]> To: <[email protected]>
Sent: Thursday, December 28, 2006 2:19 PM
Subject: odpowiedź
Szanowny Panie doktorze,
Dziękujemy bardzo za nadesłanie artykułu - polemiki z tezami prezesa Czabańskiego. Temat i tekst jest
interesujący, ale argumentacja w znacznej mierze jest oparta o kwestię emisji programów w języku esperanto,
która w znacznej mierze straciła już swoją palącą aktualność. A z powodu nadmiaru naszych zobowiązań
redakcyjnych niestety nie było możliwości opublikowania tekstu przed świętami.
Polecamy się na przyszłość i załączamy życzenia noworoczne
Maciej Kochanowicz
Dział opinii GW
From: "Zbigniew Galor" <[email protected]> To: "Maciej Kochanowicz" <[email protected]>
Sent: Saturday, December 30, 2006 5:51 PM
Subject: Re: odpowiedź
Szanowny Panie Redaktorze
Dziękuję za odpowiedź. Jest ona definitywną odmową publikacji tekstu, co w naszej rozmowie telefonicznej nie
było tak jednoznaczne. Wobec tego zapowiedziane przedstawienie swoich argumentów uważam za niezbyt
celowe.
Pozwolę sobie tutaj jedynie wyliczyć moje zasadnicze zastrzeżenia:
1)
nie jest to tekst interwencyjny, dla którego aż "paląca aktualność" ma być kryterium rozstrzygającym o
opublikowaniu;
2)
nie chodzi w nim po prostu o audycje w esperanto, lecz o program PR jako całości autorstwa K.
Czabańskiego w konfrontacji z praktyką działań, które on firmuje; tezy programowe prezesa (główny przedmiot
mojego zainteresowania) nie straciły przecież swojej palącej aktualności. Raczej wręcz przeciwnie. O czym
świadczą m.in. w PR planowane zwolnienie ok. 400 pracowników, zanegowanie układu zbiorowego, deptanie
praw pracowniczych i związkowych, podejmowane w imię programowej idei zmian;
3)
spojrzenie poprzez tezy programowe prezesa Czabalskiego to nie to samo, co perspektywa antysemityzmu
wiceprezesa Targalskiego nawet jeśli jedno i drugie dotyczy audycji w esperanto;
4)
mój tekst to - tak jak tezy Czabańskiego - głos w debacie GW o mediach publicznych, a nie esej
analizujący ogół przypadków konfliktowych w PR; dotyczy przykładu grupy mniejszościowej, co podkreślam w
tekście; chodzi o osłabienie jej tożsamości itp.
Z tych powodów zaproponowany tekst nie może być redukowany, jak Pan był to uprzejmy czynić i w
rozmowie i mejlu , do: tekstu interwencyjnego, kwestii audycji w esperanto - tym samym do wcześniejszej
publikacji GW nt. antysemityzmu, oraz do eseju - analizy ogółu zjawisk. W tym ostatnim przypadku tekst
najbliższy byłby znanemu w socjologii "case study", choć nim też nie jest. Jest bowiem głosem w dyskusji,
którego autor powołuje się na jeszcze gorący i świeży przykład zlikwidowania audycji w esperanto (już nie
"kwestię").
W Pańskiej informacji dla mnie mowa jest o nadmiarze zobowiązań redakcyjnych jako przyczynie
nieopublikowania mojego tekstu przed świętami. Czy należy to rozumieć w ten sposób, że do świąt
proponowany tekst był jeszcze paląco aktualny? To rzecz jasna pytanie retoryczne.
Jakakolwiek nie byłaby na nie odpowiedź, nie zmieni ona wrażenia, które doświadczony przeze mnie kontakt z
GW jakby wzmocnił: wrażenia jakiegoś niebezpośredniego, ale jednak natrętnego podobieństwa między tzw.
debatą o mediach publicznych na łamach GW i grą w głuchy mikrofon w Polskim Radiu.
(...)
Zbigniew Galor
From: Zbigniew Galor To: Redakcja Dziennika
Sent: Saturday, December 30, 2006
Subject: Dla Pana Pawła Moskalewicza, Sekretarza Redakcji
Szanowny Panie Redaktorze,
Ośmielam się zaproponować Redakcji opublikowanie tekstu pt. „Łże-prawda”, czyli gra w głuchy mikrofon.
Jest to artykuł polemiczny wobec wypowiedzi programowej prezesa Polskiego Radia – Krzysztofa
Czabańskiego – Mikrofon dla obywateli (GW,5.12.br.) jako głos w debacie „Gazety” o mediach publicznych.
Artykuł ten z nie został przyjęty przez Gazetę Wyborczą. Otrzymana odpowiedź GW (przytaczam ją poniżej)
świadczy o nieuzasadnionym sprowadzeniu tekstu do kwestii audycji PR w esperanto, a pominięciu
zasadniczego wątku: krytyki założeń programowych Polskiego Radia przedstawionych przez prezesa
Czabańskiego.
Łączę wyrazy szacunku i pozdrowienia,
z góry dziękując za odpowiedź
dr Zbigniew Galor
From: "Dorota Angielczyk" <[email protected]> To: "Zbigniew Galor" <[email protected]>
Sent: Wednesday, January 24, 2007 2:26 PM
Subject: Re: Czy otrzymam odpowiedź?
(...) Z przykrością muszę przyznać że skoro nikt się do tej pory z Panem nie skontaktował, to znaczy że pewnie
nikt nie jest nim [tekstem – Z.G.] zainteresowany.
Z poważaniem i pozdrowieniami
Dorota Angielczyk
„Dziennik”