Czas – czym właściwie jest? Kategorią fizyczną, pojęciem
Transkrypt
Czas – czym właściwie jest? Kategorią fizyczną, pojęciem
Z PERSPEKTYWY CZASU… Czas – czym właściwie jest? Kategorią fizyczną, pojęciem filozoficznym, odczuciem? Czas biegnie, mija, upływa, leci…, a może trwa? Co pozostanie, a co przeminie…? Czy ważne jest tylko tu i teraz albo to, co było lub to, co będzie…? Pytania można mnożyć, ale czy damy radę na nie odpowiedzieć??? Do tej iście egzystencjalnej zadumy nad kruchością chwili skłoniła mnie potrójna rocznica naszej szkoły. 190, 115, 20! Co właściwie znaczą te liczby? 190 i 115 lat temu – to czasy historyczne, znane z podręczników, zachowanego dorobku materialnego, kulturowego, ideowego, pamiątek rodzinnych, przekazów itp. Choć zakurzone i wyblakłe wspomagają naszą wyobraźnię, która niczym wehikuł czasu pozwala nam odwiedzać ludzi i miejsca z przeszłości i być może zastanowić się nad przyszłością… I oto nagle, tuż przed nami, lekko dotyka ronda kapelusza i nieznacznie pochyla głowę nie kto inny, jak sam Karol Miarka. Coś mówi, przechadza się, siada przy biurku, na którym stoi kałamarz z piórem i bardzo wysłużona maszyna do pisania. Obraz znika – teraz siedzimy w przytulnej kawiarence racząc się wyborną kawą i starymi śląskimi tekstami.. A po chwil, mimo kawy – czujemy suchość w ustach, ucisk w klatce piersiowej – jakbyśmy przeciskali się przez wąski tunel lub nurkowali gdzieś bardzo głęboko. Przed oczami przelatują setki obrazów i zegary: wiszące, stojące, tykające… Czyżby to były wrota czasu? Wędrujemy po schodach, patrzymy na znane miejsca, ale jakby inne, słychać muzykę. Tak, to „Chłopaki nie płaczą” z „Kopciuszka”, a zaraz potem „Together” z „High school musical” i rytmiczne akordy „We will rock you” z „Karola”. Wchodzimy do Strefy Talentów. Tutaj na chwilę czas się zatrzymał. Z ekranów, zdjęć i gazetek śmieją się do nas dziecinne twarze naszych absolwentów. Powracają wspomnienia, pierwsze kroki na scenie, pierwsze utwory, tomiki, antologie. Obok poważnie brzmiące nazwiska, tytuły naukowe, osiągnięcia, dorobek… Z hukiem mija nas czerwony dwupiętrowy autobus, rozbrzmiewa gwar miejskiej ulicy. Za rogiem widać pięknie podświetloną Wieżę Eiffl’a i mury budynku Städtische Gesamtschule Iserlohn. Przekroczyliśmy nie tylko czas, ale i przestrzeń. Jesteśmy w Strefie bez Granic. Tutaj możemy odwiedzić różne ciekawe miejsca, myśleć i mówić we wszystkich językach świata (a na pewno w trzech: francuskim, niemieckim i angielskim). Jakaś tkanina, światło, dźwięk, lekki powiew, intensywny zapach… Badamy otoczenie wszystkimi zmysłami. Czujemy harmonię ze światem. Jesteśmy razem i jest nam dobrze. To Strefa na Tak. Dwadzieścia lat ciężkiej pracy zintegrowało nasze serca, myśli i czyny. Różnimy się, ale tylko po to, by się uzupełniać. Następne schody. Znowu muzyka, taniec i śpiew; tym razem po śląsku, bo to nasza Strefa - Śląska: wcale nie czarna od węgla, wesoła i kolorowa. Tuż obok izba prababci – mojej lub Twojej. Świnte obrozki, byfyj, starka przy waszbrecie, starzyk z fają i kupa roztomajtych klamorów i dziecek… A wszystko wyrychtowane, naszpanowane i to na fest… Kolejny krok i stajemy oko w oko z Melpomeną – zwiewną, i powabną. Wokół niej wieniec urodziwych dziewcząt z szarfami. To siedziba muz, świątynia wszelakich sztuk. Jak barwne motyle przysiadły tutaj współczesne media: film, teatr i prasa. Ze sterty gazetek drżącą ręką wygrzebuję te najstarsze, odczytuję pierwszy skład redakcji, zastygam w skupieniu… Z zamyślenia wyrywa mnie głos gazeciarza: „Miarka City” - wydanie specjalne… Czy to Centrum Nauki Kopernik??? Prawie, że – to Strefa Cudów. Profesjonalny sprzęt, mnóstwo doświadczeń, kompetentna obsługa. Tu naukę można dotknąć, poczuć, polizać… Jest na wyciągnięcie ręki (oczywiście w rękawicy ochronnej). Rękawice nie ochronią nas jednak przed gigantycznymi pająkami czającymi się za następnymi drzwiami. Tu potrzeba czegoś więcej: odpowiedniej mocy, wyobraźni, oczytania i solidnej wiedzy literackiej, czyli magicznej. Na szczęście, nie tylko ta strefa, ale cała szkoła jest magiczna. „Witamy w Hogwarcie!”- rozlega się melodyjny głos, chociaż z pewnością te słowa powinny zabrzmieć już przy głównym wejściu. Dlaczego? 1. Bo pracują tu prawie same czarownice; 2. Bo magia jest naszym podstawowym środkiem dydaktycznym przynoszącym pozytywne efekty; 3. Bo przez minioną dekadę byliśmy organizatorami Turnieju Trójmagicznego - konkursu literackiego dla młodych czarodziejów z wielu miast i z najlepszych uczelni. 4. Bo czyż nie jest rzeczą jasną i oczywistą dla myślących, i oczytanych, że „prawdziwą magią jest literatura”?! Kolejna strefa i krótki napis: „A kto to?” – I znowu czas kpi sobie z nas. Oto przed oczami zwiedzających ukazują się oblicza groźnych pedagogów, nasze oblicza, ale jakieś takie inne, bardziej ludzkie, wesołe, uśmiechnięte i dużo, dużo młodsze! Odmłodzeni i odprężeni zanurzamy się w Strefę Marzeń. Pływając w bezkresnym oceanie rozmaitości łowimy jedyną w swoim rodzaju okazję – bilet na spektakl teatralny! Znajdujemy się w gustownie urządzonym foyer naszego Centrum Kultury. Wyczuwamy już delikatne napięcie, goście są podekscytowani, po ciele rozchodzą się rozkoszne dreszcze emocji. Tak, to dopiero przedsmak prawdziwej uczty duchowej. Szepty milkną. Panuje mrok. Gdzieniegdzie pełgają płomyczki świec. W grobowej ciszy, tuż obok mnie, padają pierwsze słowa: „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie …”Aż ciarki przechodzą po plecach. Uwodzi mnie magia teatru. Wszystko tu jest doskonałe: sceneria, scenografia i brawurowa gra młodych aktorów. Owacje na stojąco wydają się nie mieć końca. Zasłużenie. Jesteśmy zachwyceni i dumni. Brawo! „Nie wszystko jednak kończy się wraz z zapadnięciem kurtyny”– pisał Jerzy Szaniawski i miał rację. Bardziej potocznie można by to ująć w ten sposób: było coś dla ducha teraz będzie coś dla brzucha. Chleb z tustym, żur, krupnioki, żymloki, szałot, wuszt, i tomaty, a na deser urodzinowo torta, kołocze, zisty i inksze maszkety. Płyną szerokim strumieniem opowieści, wspomnienia, żarty, anegoty… Ostatni goście opuszczają stu piętnastoletni budynek ZSI. Zegar wybija 21.00. Czas wracać do domu. I znowu ten czas. Nie sposób się od niego oderwać. Determinuje wszystkie nasze działania i co gorsza podkreśla każde zaniechanie. Czy eksperyment z podróżą w czasie czegoś nas nauczył? Jak wiadomo, podróże kształcą, więc i tym razem pora na morał. Nie zapominajmy tego, co było, myślmy o tym, co będzie, ale przede wszystkim wykorzystajmy dany nam czas, bo każda chwila już za moment będzie przeszłością. Żyjmy z pożytkiem dla siebie i innych. Bądźmy użyteczni! Można, a nawet trzeba wysnuć jeszcze jeden wniosek, który dedykuję całej Radzie Pedagogicznej ZSI: podejmujmy wysiłki, a efekty szanujmy i doceniajmy na wzajem! Dlatego, korzystając z okazji, w imieniu organizatorów serdecznie dziękuję wszystkim (dyrekcji, nauczycielom, uczniom, innym pracownikom ZSI oraz naszym kochanym absolwentom) za przygotowanie i przeprowadzenie tego gigantycznego i historycznego przedsięwzięcia. A naszym drogim gościom za obecność i życzliwe słowa. Aleksandra Przyłucka