Czcij matkę swoją
Transkrypt
Czcij matkę swoją
A_jesli_ciernie 12-07-09 10:55 Strona 260 Czcij matkę swoją T ata szedł, nie rozglądając się na boki. Myślał, że śpię smacznie w moim małym łóżeczku. Zobaczyłem go, kiedy wychodził z domu. Czyżby zmierzał na spotkanie z moją babcią? Pragnąłem, aby wszyscy dali jej wreszcie święty spokój. Chciałem, tak jak przedtem, mieć ją tylko dla siebie. Jabłko opuścił mnie. Powędrował tam, gdzie ulatywały dusze psów i kucyków. – W niebie jest wielka, wspaniała łąka – rzekł John Amos, gdy powiedziałem mu, iż Jabłko nie żyje. Obserwował mnie bacznie szklistymi oczyma, jakby podejrzewał, że to ja przebiłem widłami to biedne zwierzę. – Jesteś pewien, że nie żyje? Widziałeś jego zwłoki? – dopytywał się. – Jest martwy jak kłoda – odparłem mu wówczas. Przekradałem się przez dżungle. Szedłem krętymi ścieżkami, które wiodły prosto do piekła. Szedłem przez jaskinie i kaniony. Przeskakiwałem głębokie przepaście. Wiedziałem, iż prędzej czy później dotrę do czerwonych wrót. Bramy piekieł musiały przecież być czerwone – a może czarne? Były czarne. Magiczne wrota rozwarły się szeroko, by prze260 A_jesli_ciernie 12-07-09 10:55 Strona 261 puścić tatę. Więc jednak babcia chciała się z nim zobaczyć. Był z niego kochany syn, nie ma co. Zamknął rodzoną matkę w domu wariatów, a teraz pewnie będzie chciał umieścić mnie w jednym z tych dziwnych zakładów, gdzie wsadzają ludzi w kaftany bezpieczeństwa. (Ciekawe, jak właściwie one wyglądają?). To musi być na pewno okropne. Wrota zatrzasnęły się za nim. Wiedziałem, że w tej chwili mama jak zwykle siedzi w pokoju i stuka na maszynie. Zdawało się jej, że pisanie książek jest równie ważne jak taniec. Nie przeszkadzało jej to, że musi siedzieć na wózku inwalidzkim. Nie zwracała na to uwagi, póki Jory nie zaczynał puszczać płyt z muzyką baletową. Wtedy podnosiła głowę i zatapiała się w myślach, a jej stopy mimowolnie wybijały rytm. Mamo, co to znaczy „zawiły”? – spytałem ją kiedyś, gdy powiedziała, że Jory musi się lepiej skoncentrować, żeby nauczyć się zawiłych figur. – Skomplikowany – odrzekła takim tonem, jakby odczytywała objaśnienie w słowniku. Nawiasem mówiąc, obecnie cały jej pokój był zawalony słownikami. Mama miała ich całą masę, małe, średnie i jeden olbrzymi, który stał na honorowym miejscu. Kiedy tak śledziłem ojca, pomyślałem sobie, że dobrze by było, gdyby moje nogi potrafiły robić zawiłe kroki. Bezszelestnie skradałem się za tatą, który ani razu nie obejrzał się za siebie. Ja zawsze spoglądałem do tyłu, rozglądałem się na prawo i lewo – zawsze byłem czujny. Przeklęte sznurowadło – aaau! Wyrżnąłem o ziemię – to dla mnie nie pierwszyzna. Przestraszyłem się, że tata mógł usłyszeć mój krzyk, lecz nie obejrzał się. To dobrze. Musiałem zachowywać się jak prawdziwy szpieg… albo złodziej, złodziej brylantów. Zresztą miałem już w tym trochę wprawy. Zdobyłem ją poprzednim razem, kiedy babcia z nim rozmawiała. Ciągle płakała i prosiła, żeby jej wybaczył, by zlitował się, by ją przygarnął i kochał jak dawniej. 261 A_jesli_ciernie 12-07-09 10:55 Strona 262 Jakie to było nudne. Teraz już nie lubiłem taty tak bardzo jak wówczas, gdy uratował moją nogę przed amputacją. Okazało się, że chce pozbawić mnie mojej jedynej babci. Czy jakiś inny dzieciak miał babcię tak bogatą, że mógł dostać wszystko, o czym tylko zamarzył? – Dokąd idziesz, Bart? John Amos pojawił się nie wiadomo skąd. Jego oczy świeciły w ciemności. – Nie twoja sprawa! – skarciłem go w stylu Malcolma, którego pamiętnik jak zawsze miałem przy sobie. Czułem przylegającą do piersi skórzaną okładkę książki pradziadka. Uczyłem się z niej, jak zbić fortunę i radzić sobie z ludźmi. – Twój ojciec przyszedł porozmawiać z twoją babcią. Idź do nich i rób, co do ciebie należy. Potem opowiesz mi, o czym mówili, słyszysz? Czy słyszę? To on miał kłopoty ze słuchem, nie ja. Gdyby było inaczej, mógłby sam ich podsłuchiwać. Wszystko, co mógł zrobić, to podglądać przez dziurkę od klucza. Był już taki stary, że nie tylko źle słyszał, ale nawet trudno było mu się schylać. Wyglądał pokracznie, kiedy usiłował podnieść coś, co upuścił. – Bart… słyszysz, co do ciebie mówię? Po co, u diabła, wchodzisz na schody? Odwróciłem się w jego stronę. Stojąc na piątym stopniu, znacznie go przewyższałem. – Ile masz lat, Johnie Amosie? Wzruszył ramionami i skrzywił się. – Dlaczego o to pytasz? – Bo nigdy nie widziałem nikogo starszego od ciebie. – Pan Bóg potrafi ukarać tych, którzy nie szanują starszych. – Wyszczerzył zęby i wydał z siebie dźwięk przypominający brzęk talerzy. – Teraz jestem wyższy od ciebie. – Mam sześć stóp, a raczej miałem. To jest, chłopcze, wzrost, 262 A_jesli_ciernie 12-07-09 10:55 Strona 263 którego ty nigdy nie osiągniesz, chyba że zawsze będziesz stał na schodach. Zmrużyłem oczy i spojrzałem na niego tak, jak zrobiłby to Malcolm. – Nadejdzie taki dzień, Johnie Amosie, kiedy będę o głowę wyższy od ciebie. Ty upadniesz przede mną na kolana i będziesz błagał: Panie, panie, proszę, pozwól mi wypędzić myszy ze strychu. A ja ci odpowiem, że skąd niby mam wiedzieć, że jesteś godzien mego zaufania. Ty zaś będziesz się zaklinał, że nigdy mnie nie opuścisz, że pójdziesz za mną do grobu. Uśmiechnął się, słysząc te słowa. – Bart, widzę, że uczysz się, jak stać się takim jak twój wielki pradziad Malcolm. Daj już spokój i idź posłuchać, o czym rozmawiają. Zapamiętaj wszystko i opowiedz mi. Niczym szpieg przeczołgałem się przez domową windę, która była ukryta za wzorzystym wschodnim parawanem. Stąd już bez trudu mogłem niepostrzeżenie przekraść się do kryjówki za palmą. Siedzieli naprzeciw siebie i zachowywali się tak jak zwykle. Babcia błagała, a tata odrzucał jej prośby. Usadowiłem się wygodnie, po czym wyciągnąłem z kieszeni zestaw do robienia skrętów. Nic tak nie pomagało walczyć z nudą jak papierosy. Poza słuchaniem nie miałem nic do roboty. Szpiegom nie wolno nic mówić, więc było to dla mnie wprost wymarzone zajęcie. Tata wyglądał ładnie w jasnoszarym garniturze. Chciałbym w przyszłości wyglądać tak jak on, wiedziałem jednak, że tak się nie stanie – nie należałem przecież do przystojnych. Westchnąłem. Zacząłem żałować, że nie jestem jego rodzonym synem. – Pani Winslow, obiecała pani wyprowadzić się stąd, ale z tego, co widzę, nie spakowała pani choćby jednego pudła. Zaklinam cię, wyprowadź się stąd. Zrób to przez wzgląd na Barta, 263 A_jesli_ciernie 12-07-09 10:55 Strona 264 ze względu na Jory’ego i przede wszystkim na Cathy. Przenieś się do San Francisco. To niedaleko. Przyrzekam, że będę cię odwiedzał tak często, jak to tylko będzie możliwe. Moja praca wiąże się z częstym opuszczaniem domu, tak że Cathy niczego się nie domyśli. To było już męczące. Dlaczego nie mógł powiedzieć czegoś innego? Czemu tak bardzo przejmował się tym, co mama powie o jego matce? Jeśli kiedyś spotka mnie nieszczęście i się ożenię, to powiem żonie, że albo zaakceptuje moją mamę, albo niech się wynosi. Niech idzie do diabła, jak ująłby to Malcolm. – Och, Christopherze – zawodziła babcia, ocierając łzy koronkową chusteczką. – Tak bardzo chciałabym, żeby Cathy mi wybaczyła. Chciałabym żyć razem z wami. Ciągle mam nadzieję, że w końcu ona zrozumie, iż nie przyjechałam tu, by kogokolwiek skrzywdzić… Jestem tu po to, by wam pomagać. Tata uśmiechnął się gorzko. – Sądzę, że znów masz na myśli pieniądze, ale nie tego dzieci oczekują od matki. Cathy i ja robimy teraz wszystko, co w naszej mocy, by pomóc Bartowi. Robimy wszystko, żeby poczuł się chciany i kochany, lecz on zdaje się tego w ogóle nie rozumieć. Brakuje mu wiary we własne siły. Nie wie, czego chce. Jory ma swój balet, a on nie ma nic, co mogłoby poprowadzić go w przyszłość. Miota się, usiłując odnaleźć samego siebie, a ty mu w tym przeszkadzasz. On zamknął się w sobie i nie dopuszcza do głosu swojego prawdziwego „ja”. Z jednej strony uwielbia matkę, a z drugiej nie ufa jej. Podejrzewa, że Cathy bardziej kocha Jory’ego. Wie, że Jory jest przystojny, utalentowany, zręczny. To właśnie najbardziej go boli. Bart zazdrości mu jego zręczności, gdyż sam jest wielkim nieudacznikiem, nie wychodzi mu nic oprócz udawania. Gdyby otworzył się przed nami lub przed swoim psychiatrą, może bylibyśmy w stanie mu jakoś pomóc, lecz on za nic na świecie nie chce tego zrobić. 264 A_jesli_ciernie 12-07-09 10:55 Strona 265 Musiałem otrzeć łzy, które napłynęły mi do oczu. Jakże ciężko jest usłyszeć coś o sobie. Zwłaszcza że nie było w tym krztyny prawdy. Ojciec mówił tak, jakby wiedział, co kryje się w moim wnętrzu, ale nie wiedział nic. Oni nie mogli tego wiedzieć. – Czy w ogóle dotarło do pani coś z tego, co mówiłem, pani Winslow?! – wrzeszczał tata. – Bart nienawidzi siebie za to, że jest słaby, za to, że nie ma żadnych uzdolnień, żadnego wdzięku i autorytetu. Zapożycza więc cechy bohaterów książek i programów telewizyjnych. Czasem nawet naśladuje zwierzęta, udając wilki, psy czy też koty. – Dlaczego? Dlaczego? – szlochała. Tata zdradzał przed nią wszystkie moje tajemnice. A wiadomo, że zdradzony sekret nie wart nawet funta kłaków. – Nie wiesz, dlaczego? Jory ma tysiące fotografii swojego ojca, Bart nie ma żadnej. Ani jednego zdjęcia. Wyprostowała się nagle i aż poczerwieniała z gniewu. – A niby czemu miałby mieć fotografie swojego ojca? Czy to moja wina, że mój drugi mąż nie podarował swojej kochance żadnego zdjęcia? Poczułem się dość dziwnie. A więc to tak? John Amos wielokrotnie opowiadał mi przedziwne historie o mojej rodzinie, ale zawsze sądziłem, że on to wszystko sobie wymyślił, tak jak ja wymyślałem sobie z nudów różne rzeczy. Czy to prawda, że mama była tą podstępną kobietą, która uwiodła drugiego męża mojej rodzonej babci? Czyżbym naprawdę był synem prawnika o nazwisku Bartholomew Winslow? Ach, mamo, czy kiedykolwiek będę umiał przestać cię nienawidzić za to, co zrobiłaś? Na twarzy taty znów pojawił się ten dziwny uśmiech. – Być może twój ukochany Bart pomyślał, iż nie powinien dawać jej zdjęcia, skoro mieszkała i dzieliła łoże ze swoim prawowitym małżonkiem. Zanim umarł, powiedziała mu, że ocze265 A_jesli_ciernie 12-07-09 10:55 Strona 266 kuje jego dziecka. Nie mam najmniejszego cienia wątpliwości, że gdyby nie śmierć, rozwiódłby się z tobą i poślubiłby Cathy, by wraz z nią cieszyć się potomkiem. To nie mieściło mi się w głowie. Cierpiałem z powodu tego, co usłyszałem. Mój biedny, nieszczęśliwy tatuś, który zginął w płomieniach w Foxworth Hall. John Amos był prawdziwym przyjacielem, jedynym, który traktował mnie jak dorosłego i mówił prawdę. A Paul, którego fotografia stoi na mojej nocnej szafce, to tylko ojczym – tak jak Christopher. Serce mi się kroiło, bo straciłem jeszcze jednego ojca. Patrzyłem na przemian na tatę i babcię. Próbowałem połapać się w całym tym rozgardiaszu. Nie wiedziałem, co mam myśleć o tacie, babci i mamie. To nie było w porządku, że rodzice mogli tak bardzo zagmatwać życie jeszcze nienarodzonego dziecka. Przez ich oszustwa nie wiedziałem, kim naprawdę jestem. Z nadzieją wbiłem wzrok w babcię, która wydawała się głęboko dotknięta tym, co usłyszała z ust syna. Bladymi dłońmi złapała się za czoło, które lśniło kropelkami potu. Ruszała rękoma tak, jak gdyby sprawiało jej to niewysłowiony ból. Och, jakże łatwo odczuwała ból. Czemu ja nie mogłem go czuć? – Dobrze, Christopherze – odezwała się po chwili, kiedy przestałem już wierzyć w to, że przemówi. – Powiedziałeś swoje, pozwól więc, że zrobię to samo. Jeśli Bart miałby dokonać wyboru pomiędzy Cathy i jej nienarodzonym dzieckiem a mną i moją fortuną, zostałby ze mną, ze swoją żoną. Cathy byłaby po prostu jego kochanką, póki, rzecz jasna, nie znudziłby się nią, lecz wówczas znalazłby zapewne jakąś furtkę prawną, która pozwoliłaby mu odebrać jej dziecko. Zabrałby syna i uciekłby od niej. Wiem, że zostałby ze mną, choć rozglądałby się za następną piękną twarzą i młodym ciałem. Mój tata. Mój własny tata nie chciałby mojej mamy? Łzy pociekły mi po policzkach, a gardło ścisnęło się tak mocno, że aż zaczęło boleć, dowodząc, że jednak byłem prawdziwą is266 A_jesli_ciernie 12-07-09 10:55 Strona 267 totą ludzką, a nie jakimś dziwem natury. Odczułem już kilka rodzajów bólu, ale nie stałem się przez to ani trochę szczęśliwszy. Dlaczego tak się działo? Przypomniałem sobie jej słowa… mój prawdziwy tata mógł znaleźć jakąś „furtkę prawną”, by mnie odebrać mamie. Czy rzeczywiście byłby w stanie wykraść mnie mojej mamie? Ta myśl zasmuciła mnie jeszcze bardziej. Babcia siedziała nieruchomo, ja zaś skuliłem się w swojej kryjówce, bojąc się tego, co miałbym jeszcze usłyszeć. Tato, nie zdradzaj już moich sekretów i pozwól mi zadziałać. John Amos z pewnością chciałby, żebym coś zrobił. Obejrzałem się za siebie, podejrzewając, że ten stary lokaj podsłuchuje ze szklanką przytkniętą do ściany. – Wiesz – odezwał się tata już nie tak nerwowo – psychiatra Barta bardzo się tobą interesuje. Bart powiedział mu, że jesteś moją matką. Ten lekarz uważa, że jesteś w jakiś sposób związana z tym, co się dzieje z Bartem. Uważa również, że ty też głęboko przeżywasz różne rzeczy. Czy to prawda, mamo? Kiedy twój ojciec cię zawiódł, czy nie przesiadywałaś w samotności, rozmyślając o zemście i o tym, żeby zadać mu ból? O czym on mówił? – Nie. Proszę, nie mów o tym. Okaż choć trochę litości swojej matce i nie mów o tym, Christopherze. Zrobiłam to, co uważałam za słuszne w tamtej sytuacji. Przysięgam, że zrobiłam to, co wydawało mi się słuszne. – Słuszne? – Zaśmiał się głośno. – Kiedy siedemnastoletni przyrodni brat twojego ojca pojawił się w Foxworth Hall, czy nie skorzystałaś z tej okazji? To był idealny sposób, by odegrać się na ojcu za wszystkie krzywdy, jakie ci wyrządził. Czy nie zaczęłaś zabiegać o względy naszego przyszłego ojca? Nie było tak? Rozkochałaś go w sobie, choć go nienawidziłaś, bo był podobny do Malcolma. Nie zaprzeczysz chyba? Jestem pewien, że uknułaś to wszystko po to tylko, by jak najdotkliwiej zranić 267 A_jesli_ciernie 12-07-09 10:55 Strona 268 swojego ojca. Zadać mu taki cios, po którym nie mógłby nigdy dojść do siebie. Myślę, że to ci się udało! Uciekłaś i wyszłaś za jego młodszego brata, którym Malcolm zawsze gardził. Tym sposobem zraniłaś go podwójnie. Wbiłaś sztylet w najbardziej bolesne miejsce. Co więcej, dzięki naszemu ojcu miałaś możliwość odziedziczenia olbrzymiej fortuny Malcolma! Ale tak się nie stało, czyż nie? Pamiętam, jak pewnego razu, kiedy mieszkaliśmy jeszcze w Gladstone, podsłuchałem waszą rozmowę. Nalegałaś, by ojciec zaczął się procesować o to, co mu się należało. On jednak nie chciał tego robić. Kochał cię i ożenił się z tobą nie dla pieniędzy, on kochał cię taką, jaką byłaś. Byłem oszołomiony. Gapiłem się na babcię. Płakała, a jej ciałem wstrząsały drgawki; nawet jej bujany fotel zdawał się drżeć. Ja również drżałem i płakałem – w duszy. – Mylisz się, bardzo się mylisz, Christopherze! – szlochała, z trudem łapiąc powietrze. – Kochałam twojego ojca! Wiesz, jak bardzo go kochałam! Dałam mu czworo dzieci i najlepsze lata życia – dałam mu to, co miałam najlepszego. – To jednak było zbyt mało, pani Winslow, o wiele za mało. – Christopherze! – wykrzyknęła, zrywając się na równe nogi. Bezradnie rozłożyła ręce. Podeszła bliżej, by zajrzeć mu głęboko w oczy. Jej czarny welon aż załopotał, gdy wystraszonym wzrokiem omiotła pokój dookoła. Przyczaiłem się jeszcze bardziej za donicą palmy. – W porządku – odezwała się niskim głosem. – Powiedziałeś już wystarczająco dużo o mojej przeszłości. Żyj z Cathy, ale dopuśćcie mnie do siebie. Pozwólcie mi traktować Barta jak rodzonego syna. Wy macie Jory’ego i tę małą dziewczynkę, którą adoptowaliście. Pozwólcie mi zabrać Barta i wyjechać stąd tak daleko, że już nigdy mnie nie zobaczycie ani nie będziecie o mnie nic słyszeć. Przysięgam, że nigdy nie powiem nikomu o tobie i Cathy. Zrobię wszystko, by zachować wasz sekret, ale pozwólcie mi wziąć Barta, proszę, proszę! 268