Pierwsze miejsce w konkursie `I nie ma mocnych na
Transkrypt
Pierwsze miejsce w konkursie `I nie ma mocnych na
PUBLICZNE GIMNAZJUM NR 4 im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego Nauczyciel-opiekun: Anna Antczak „INIEMAMOCNI NA TROPIE MAPY” Pierwszego dnia lipca Bob Iniemamocny zadowolony szedł do pracy w firmie ubezpieczeniowej. Lekki powiew wiatru sprawił, że kartka leżąca u stóp pana Iniemamocnego wylądowała na jego twarzy. Zaskoczony, wziął ją do ręki i przeczytał znajdujące się na niej krótkie ogłoszenie. Brzmiało ono tak: „Sprzedam lodówkę z zamrażalnikiem o wielu funkcjach. Ma pięć uniwersalnych szuflad oraz trzy praktyczne półki. Zaletą tego sprzętu, jest także automatyczne rozmrażanie. Ma jeszcze jedną funkcję, ale poznasz ją dopiero po zakupie!” Kiedy to przeczytał, podszedł do niego mężczyzna w kominiarce i zapytał Boba, czy jest zainteresowany ofertą. Pan Iniemamocny uradowany kiwnął znacząco głową. Rzeczywiście od dawna myślał o kupnie nowej lodówki. Bob szczęśliwy z powodu przeprowadzonej transakcji zapomniał o tym, że szedł do pracy. Niosąc lodówkę na ramieniu, w podskokach wszedł do domu i przygotował ją do użytku. Wieczorem cała rodzina z zainteresowaniem oglądała oryginalne kształty lodówki. Głodny Maks gwałtownie otworzył drzwiczki zamrażalnika i… Iniemamocnym ukazała się niezwykła postać. Ogarnęło ich jeszcze większe zdumienie, gdy tajemniczy człowiek oświadczył, iż nazywa się Mrożon i od stu lat tkwił w zamknięciu, uwięziony przez Praprasyndroma. Wkrótce okazało się, że rodzina ma wiele wspólnego z przybyszem. Wszyscy byli superbohaterami i mieli jednego wroga – Syndroma. Iniemamocni zaproponowali nowemu przyjacielowi zamieszkanie z nimi. Gdy Mrożon zadomowił się na dobre w domu Boba, pewnego wieczoru państwa Iniemamocnych odwiedziła projektantka mody – Edna, która od razu wyraźnie wpadła Mrożonowi w oko. Pozostali członkowie rodziny byli zajęci przygotowaniami eleganckiej kolacji, zaś mały Jack-Jack bawił się w swym ulubionym miejscu – obok lodówki. Zainteresowany przyciskami wciskał je po kolei. Nagle zniknął. Jednak nikt tego nie zauważył. Helen wciągnięta w wir pracy wszystkim wydawała polecenia. Kiedy zabrakło jej lukrowanych motylków i sałaty do dekoracji stołu, poprosiła szybkiego Maksa o przyniesienie go z lodówki. Gdy nie wracał zbyt długo, zadanie brata przejęła Wiola. Ona również nie wykonała polecenia i nie pojawiała się z powrotem. Wreszcie Bob, wołając dzieci, wszedł do kuchni i… także nie wrócił. Zdenerwowana Elastyna, narzekając, że na nikogo nie może liczyć, postanowiła sprawdzić, co się stało z sałatą i motylkami. Zaglądając do lodówki, wsiąkła jak woda w gąbkę. Mrożonowi, który od godziny rozmawiał z Edną, zaschło w gardle. Zaskoczony nieobecnością przyjaciół w kuchni, zawołał projektantkę. Postanowili wspólnie dokończyć przygotowania do kolacji. Gdy spostrzegli brak lukrowanych motylków, zbliżyli się do uchylonej lodówki… Przez niedomknięte drzwi czyjaś ręka złapała Mrożona za krawat… Wystraszona Edna chwyciła przyjaciela i… Nagle znaleźli się w zupełnie innym miejscu, tam, gdzie czekali już na nich Iniemamocni. W nieznanym im, nowym świecie superbohaterowie byli zagubieni, bezradni. *** Pewnego wietrznego poranka Helen, idąc dróżką wzdłuż jeziora do najbliższego miasteczka, napotkała chłopca sprzedającego gazety. Chcąc więcej wiedzieć o miejscu, do którego w tajemniczy sposób trafili, poprosiła o jeden egzemplarz. Usiadła na pniu wywróconego drzewa i zaczęła czytać. Na pierwszej stronie znalazła napisany odręcznym pismem tekst: „Jeśli Twój Znak Zodiaku to Gremlin - czeka Ciebie i Twoją rodzinę sprawdzian umiejętności. Sycylia – wulkan; A… olimpiada; syreny; dżungla – kamień; horyzont. Wszystkie części mapy… ” Nagle mocny poryw wiatru wyrwał jej z rąk gazetę. Helen widziała, jak kartki odfruwają z wiatrem i giną, jedna po drugiej, w wodzie jeziora, a wraz z nimi dalszy ciąg tajemniczo brzmiącego tekstu. Kiedy Helen poinformowała rodzinę i przyjaciół o dziwnych słowach zamieszczonych w artykule prasowym, Iniemamocni wspólnie je przemyśleli i postanowili iść ich tropem, wierząc w szansę powrotu do świata superbohaterów. Serdeczny przyjaciel rodziny Iniemamocnych, Mrożon, który także chciał jak najszybciej wrócić do domu, zdecydował się pomóc swoim przyjaciołom. Postanowił jako pierwszy wyruszyć na poszukiwanie części mapy, dzięki której mieli nadzieję znaleźć się znowu w znanej rzeczywistości. Przemyślał wszystkie informacje zawarte w słowach odczytanych przez Helen. Zgodnie ze wskazówkami zawartymi w gazecie wybrał się na Sycylię, gdzie znajduje się ogromny czynny wulkan. Nie myśląc o niebezpieczeństwie, wdrapał się na sam szczyt wulkanu. Przeraził się, gdyż we wnętrzu rozpalonym do czerwoności bulgotała i syczała rozgrzana lawa. Zawahał się przez chwilę. Na szczęście przypomniał sobie o swoich nadprzyrodzonych umiejętnościach. Użył niezwykłej mocy i zamroził powietrze, które schłodziło lawę w wulkanie. Lawa szybko zastygła i pokryła się lodową powierzchnią. Mrożon ześlizgnął się w głąb wulkanu. Rozglądał się przez chwilę po jego wnętrzu i nagle zauważył kamienne wrota. Podszedł do nich i z trudem je otworzył. W środku było ciemno, lecz niedaleko od drzwi połyskiwała jasnym blaskiem niewielka złota skrzynia. Mrożon bez trudu ją otworzył i odnalazł jedną z części poszukiwanej mapy. Zadowolony z siebie ze swoim znaleziskiem powrócił do przyjaciół. Jako drugi postanowił szukać mapy i szczęścia - Maks. Pobiegł do Aten, by wziąć udział w olimpiadzie lekkoatletycznej… Wyścig, w którym wziął udział, nie trwał długo. Dystans był bardzo krótki - 100 metrów. Maks Iniemamocny wygrał wyścig z czasem 1,5 sekundy! Helen była z niego bardzo dumna, gdyż ustanowił nowy rekord świata. Kiedy stał na najwyższym podium, podeszła do niego córka szamana Aha-Lucha…Okazało się, że ona właśnie była nagrodą dla zwycięzcy biegu. Zarumieniony Maks nie wiedział, co powiedzieć. Spodziewał się innego trofeum. Szaman Aha-Lucha, widząc kwaśną minę młodzieńca, zażartował, wyjmując z kieszeni zmięty kawałek papieru: - Zwycięzca woli pewnie to! Maks, nie chcąc żenić się z córką czarownika, zgodził się - ku zdumieniu szamana - na tę zamianę… Kiedy swoją nagrodę pokazał mamie, zdziwiona Elastyna rozpoznała następną część mapy. Wiola miała poszukiwać syren i mapy w wielkim oceanie. Wypłynęła na głębokie wody. Zanurkowała w błękitnej toni. Kiedy była już dosyć głęboko, zaczęła się dusić i krztusić. Nieprzytomna opadała na dno. Dwie syreny, które to zobaczyły, postanowiły jej pomóc. Zabrały ją do swego podwodnego królestwa. Tam dały jej magiczny napój, dzięki któremu mogła oddychać po wodą. Kiedy Wiola ocknęła się, serdecznie im podziękowała, a one wyjawiły jej swój największy sekret. Okazało się, że syreny strzegą ukrytego w podwodnej pieczarze cennego dokumentu… Wiedziona kobiecym przeczuciem Wiola stała się niewidzialna, przepłynęła obok syren, wpłynęła do pieczary i znalazła ich papierowy skarb. Choć Wiola była wdzięczna syrenom, ważniejszy był dla niej powrót do domu. Szybko wypłynęła na powierzchnię oceanu i wkrótce oddała zabrany syrenom dokument - trzecią część mapy, czekającej na nią na brzegu Helen. Helen wraz z Maksem i Wiolą, mając coraz większą nadzieję, że uda się wyjść z kłopotów, długo namawiali Boba, by wyruszył do ogromnej, gęstej i pełnej niebezpieczeństw dżungli. Tylko on – odważny siłacz, miał szansę tam przeżyć. Pan Iniemamocny niechętnie godził się na to, tłumacząc, że nie jest ubezpieczony. Po namyśle jednak zdecydował się, gdyż dokuczał mu coraz bardziej brak domowego wygodnego fotela. Wyruszył z samego rana. Przeszukiwał dżunglę dokładnie, przez cały dzień, ale nie udało mu się znaleźć nic podobnego do mapy. Zapadał już zmrok i zmęczony poszukiwaniami Bob musiał schronić się przed dzikimi zwierzętami czyhającymi w zaroślach. Chciał też spokojnie usnąć po trudnym dniu. Zauważył jasno oświetloną przez gwiazdy jaskinię z ogromnym głazem leżącym w wejściu. Bob, używając swej nadludzkiej siły, bez trudu go odsunął. Wszedł do środka i zaraz ułożył się na piaszczystym podłożu. Nie mógł jednak usnąć, gdyż coś go uwierało. Wstał i w miejscu, gdzie leżał, zauważył nieduży, kanciasty kamyk. „Mam cię!” – pomyślał i zdenerwowany cisnął nim o ścianę. Z rozbitego na kawałki kamienia wyleciał świstek papieru. Bob włożył go do kieszeni i spokojnie usnął. Rano zmartwiony, że nie znalazł kolejnego fragmentu mapy, wrócił do rodziny. Wyjął z kieszeni kawałek papieru, by wytrzeć nim buty, które się ubłociły i przyjrzał mu się. Zmięty świstek okazał się następną częścią mapy. Iniemamocni wspólnie schowali go do bezpiecznego miejsca - razem z innymi fragmentami. Zadanie Helen było ważne i trudne. Decydowało o wszystkim, a ona wciąż nie wiedziała, co właściwie ma zrobić. - „Horyzont”. Co to może znaczyć? - myślała przez długi czas i nic nie mogła wymyślić. Przestała zaprzątać sobie głowę mapą. Chciała się zrelaksować i pogimnastykować na świeżym powietrzu. Wyszła na łąkę pełną kwiatów i rozpoczęła ćwiczenia. Przypominając sobie niedawne zwycięstwo Maksa w biegu na 100 metrów postanowiła pobić własny rekord elastyczności. Szybko wzbiła się w powietrze i zaczęła rozciągać się. Na jej drodze stanął las. Na początku nie wiedziała, co zrobić. Używając swej gibkości, wymijała drzewa slalomem. Zadowolona ze swojego nowego osiągnięcia nie zwróciła uwagi na ogromne, ciemne chmury, które utrudniały jej widzenie. Nie wiedziała, jak daleko już jest od powierzchni ziemi, lecz łatwo przez nie przeleciała. Okazało się, że rozciągnęła się aż poza horyzont. Postanowiła nazbierać pereł z małżów, które leżały na dnie morza. Zniżyła się do dna i podniosła jedną. Otworzyła i okazało się, że w środku - zamiast perły - jest ostatnia część mapy. Helen wykonała jeden głęboki wydech, zręcznie zwinęła się i znalazła się z powrotem przy rodzinie. Szczęśliwi Iniemamocni posiadali już wszystkie części mapy. *** Niestety, Iniemamocnym po znalezieniu pięciu części mapy pozostał jeszcze jeden problem. Nikt bowiem nie umiał złożyć kawałków mapy, tak aby tworzyła ona jedną całość. Rodzina Iniemamocnych wraz przyjaciółmi długo zastanawiała się, które części mapy do siebie pasują. Nie ułatwiał im tego częsty, donośny płacz Jack-Jacka. Był on spowodowany wielką tęsknotą malucha za domem. Nagle, gdy łzy najmniejszego członka rodziny spadły na wszystkie kawałki mapy, Bob zauważył, że dzieje się coś dziwnego. Części same zaczęły się sklejać. Wszyscy zdumieli się ogromnie, kiedy po chwili zobaczyli przed sobą całą mapę. Państwo Iniemamocni przytulili mocno małego synka. W tych okolicznościach została odkryta niezwykła cecha najmłodszego superbohatera. To łzy Jack-Jacka miały ogromną moc! Teraz pozostało jedynie dotrzeć do miejsca, które wskazywała mapa. Po długiej wędrówce znaleźli się w ogromnym wąwozie, z którego dobiegał znajomy im głos. Maks błyskawicznie znalazł się w miejscu, skąd dochodziły odgłosy. Nie minęły dwie sekundy, kiedy znalazł się z powrotem wśród rodziny. Okazało się, że na końcu wąwozu, w jaskini chłopiec dostrzegł ich odwiecznego wroga - Syndroma, wydającego polecenia grupie pracowników. Bob jako głowa rodziny pierwszy wszedł do środka jaskini z bojową miną. Spojrzał z wyrzutem na Syndroma, bowiem poznał, że to on sprzedał mu lodówkę. Pan Iniemamocny nadymał się i stanowczo powiedział, żeby pozwolił im wrócić do domu. Wiedział, że znajduje się w miejscu kryjówki ich wroga, w której przechowuje on urządzenie pozwalające na wędrówkę w czasie i miejscu. Niestety, Syndrom cały czas śmiał się szyderczo, dumny z tego, że udało mu się przechytrzyć superbohaterów. Pozostali członkowie rodziny także weszli do środka. Helen błagalnym głosem prosiła Syndroma, by pozwolił im powrócić do znanej rzeczywistości, ale on i dla niej był obojętny. Zrozpaczeni Iniemamocni, Edna i Mrożon wyszli, by się naradzić. Nikt jednak nie mógł znaleźć odpowiedniego rozwiązania. Zasmucona Edna myślała, że jeśli nie wrócą, nie zrobi większej kariery. Mrożon, który najbardziej wierzył w talent projektantki, poprosił ją, aby dla wszystkich uszyła zielone kombinezony w niebieskie pasy…Nikt nie wiedział, po co te stroje. Kiedy dzieło Edny było gotowe, mroźny przyjaciel wyjaśnił Iniemamocnym, że takie stroje mają pracownicy Syndroma. Więcej nie musiał mówić. Wszyscy wiedzieli, co mają robić. Następnego dnia, gdy tylko słońce wstało, założyli niebiesko-zielone stroje i – nie zatrzymani przez strażników weszli do jaskini Syndroma. Kiedy dotarli do wehikułu czasu, czuli się niepewnie, ale nie dawali tego po sobie poznać. Uruchomienie urządzenia okazało się bardzo proste. Po kilku sekundach superbohaterowie znaleźli się w swoim mieszkaniu przed lodówką, która od razu została wyrzucona. Nazajutrz cała rodzina Iniemamocnych wraz z Edną i Mrożonem świętowała szczęśliwy powrót i wspominała swoje niezwykłe przygody. Helen przygotowała kolację, której nie udało się jej skończyć przed zniknięciem. (Maks błyskawicznie przyniósł ze sklepu brakujące motylki). Bohaterowie tańczyli aż do rana. Niestety, następnego dnia znów musieli wrócić do swych obowiązków. Bob udał się do nudnej pracy, ale na szczęście nie wiał wówczas wiatr, bo nie wiadomo, jak tym razem mogłoby się to skończyć. Maks i Wiola poszli do szkoły, gdzie z niepojętych dla nich przyczyn nie mogli ukazywać swoich zdolności. Jack-Jack zafascynowany nową umiejętnością ciągle zmuszał się do płaczu w celu składania puzzli, klocków. Helen wróciła do roli zaradnej gospodyni. Edna Mode zrobiła karierę, szyjąc kombinezony na wzór strojów pracowników Syndroma. Mrożon oczekiwał zniecierpliwiony swojej ulubionej pory roku – zimy. O Syndromie można powiedzieć tylko tyle, że do tej pory jeszcze nie zniósł swojej porażki i nie wiadomo, kiedy wyjdzie ze stanu przygnębienia. Iniemamocni cieszą się, że wszystko jest tak, jak dawniej. Może kiedyś znów przytrafi im się tak niezwykła przygoda, Wiedzą, że na pewno wyjdą z niej cało. Przecież nie ma mocnych na Iniemamocnych!