Spór o przygodność.
Transkrypt
Spór o przygodność.
Stanis aw ZIEMIA SKI SJ FORUM PHILOSOPHICUM Fac. Philos. SJ, Cracovia – Kraków, 1997 SPÓR O PRZYGODNO Na spotkaniu jezuitów-filozofów z terenu Europy (JESPHIL) w Padwie 29 sierpnia 1996 r. o. Joseph Schmidt SJ wyk adowca w jezuickiej Hochschule für Philosopie w Monachium wyg osi referat pt.: Kontingenz Freiheit Theodizee [Przygodno Wolno Teodycea]. Spo ród trzech punktów jego referatu ustosunkuj si tylko do pierwszego, poniewa rozumienie naszej wolno ci i dobroci Boga zale y od rozumienia przygodno ci bytu1. O. Schmidt widzi aktualno problemu przygodno ci w kilku dziedzinach: W wyznaniu wiary nazywamy Boga stwórc . W Biblii jawi si Bóg jako Pan. wiadczy o tym cho by pierwsze przykazanie boskie. Wspó czesne podej cia do przygodno ci, jakie przedstawili np. Lübbe i Wuchterl, uwa a on za niewystarczaj ce. Schmidt przedstawia najpierw analiz terminu przygodno . Przygodno nale y do sfery modalno ci. Mo na j rozumie czworako: 1. jako poj cie sprzeczne z niemo liwym, 2. jako poj cie sprzeczne z koniecznym, 3. jako poj cie zarazem sprzeczne z niemo liwym i koniecznym, czyli to, co mo e by i nie by , 4. jako to, co przy wykluczeniu koniecznego i niemo liwego faktycznie istnieje. Byt przygodny w sensie ontologicznym to byt, który faktycznie istnieje, ale nie mo e istnie sam z siebie i nie mo e jako taki by pomy lany2. Byt przygodny jest wi c zale ny (das Bedingte) oraz sko czony. Przeciwstawieniem dla bytu przygodnego jest Byt konieczny (das Unbedingte), czyli niezale ny i niesko czony. Ostatecznie Schmidt definiuje byt przygodny jako to, co nie jest samo przez si , czyli co nie jest bez drugiego. Byt za konieczny (niezale ny) jako to, co istnieje samo przez si , czyli istnieje bez innego bytu. W komentarzu do tych definicji o. Schmidt powo uje si na do wiadczenie bytu przygodnego. Poszczególne byty przygodne nie mog istnie bez relacji do innych bytów (tzw. relacje wewn trzne) ani jako takie nie mog by pomy lane. Te relacje nale do wewn trznej struktury bytu przygodnego. Byty przygodne maj wprawdzie pewien stopie samoistno ci, w asnego istnienia, ale ze swej natury s wpisane w kontekst innych bytów. Bez nich nie mog yby ani istnie , ani si doskonali . Byt niezale ny mo na zdefiniowa negatywnie jako nie-zale ny, sam przez si istniej cy, bez odniesienia do innego bytu, w pe ni sam do siebie odniesiony. Nie posiada cz ci, jest jedyny. Dwa byty niezale ne wykluczaj si . Od strony logicznej tym wywodom niczego zarzuci nie mo na. Rodzi si jednak pytanie, z którym wyst pi em podczas dyskusji, jak warto ontologiczn maj takie rozwa ania. Moim zdaniem, w wywodzie Schmidta brak jest sprecyzowania, na czym w a ciwie polega istota relacji zale no ci bytu przygodnego od nieprzygodnego, jaki jest jej fundament. Samo bowiem stwierdzenie, e do wiadczamy przygodno ci i e obok bytów zale nych istnieje byt niezale ny, jest stwierdzeniem apriorycznym, jest hipotez , któr trzeba sprawdzi . Alternatywa to jeszcze nie dowód. Z samej za definicji i to jeszcze definicji przez negacj (w wypadku Absolutu) nie wynika istnienie tego, co si definiuje. Gdyby my si oparli tylko na definicji, pope niliby my ten sam b d, jaki si przydarzy w. Anzelmowi w jego dowodzie ontologicznym. Dla zagwarantowania realno ci dowodu z przygodno ci trzeba dok adnie okre li , czym jest byt przygodny w sobie, w swej strukturze wewn trznej i dopiero wtedy, przy za o eniu obowi zywalno ci transcendentalnej zasady racji dostatecznej, szuka wyja nienia istnienia bytu przygodnego w bycie absolutnym. Nale y wi c w bycie przygodnym, je li taki istnieje, szuka punktu zaczepienia dla rozumowania wyja niaj cego; zbada , jaka jest najg bsza racja tego, e byt przygodny domaga si dla swego faktycznego istnienia dope nienia w innym bycie, który ju sam innego fundamentu poza sob nie wymaga. Nale a oby tak e okre li , jaka dok adnie jest relacja tak poj tego bytu przygodnego do Absolutu, lub odwrotnie, jak funkcj spe nia Absolut wobec bytu przygodnego. Czy zale no bytu przygodnego jest genetyczna, a je li tak, to na jakim poziomie: sprawczym, wzorczym, celowym? Wydaje si , e momentem, który stanowi fundament zale no ci bytu przygodnego od bytu absolutnego, jest z o enie bytów przygodnych z cz ci, które nie przynale do siebie ze swej natury, tzn. nie s na siebie nastawione z racji wewn trznych sk onno ci czy ukierunkowa 3. O tej nieprzynale no ci wiadczy mo e relacja jedno-wieloznaczna cz ci sk adowych danego bytu. Polega ona na tym, e na jakim poziomie z o enia jeden sk adnik mo e wspó wyst powa alternatywnie z ró nymi innymi sk adnikami. Np. ten sam atom wodoru mo e wspó wyst powa z tlenem, azotem, siark , w glem i innymi pierwiastkami, b d po kolei, gdy chodzi o jeden i ten sam atom, b d w tym samym czasie, gdy mamy do dyspozycji wiele indywidualnych atomów tego samego pierwiastka, w naszym wypadku wodoru. Badanie tego typu powi zania polega na zastosowaniu regu J.S. Milla. Mo na je przeprowadzi w porz dku diachronicznym, kiedy próbuje si po kolei czy atom pierwiastka z ró nymi innymi atomami dowolnych pierwiastków. A mo na to samo osi gn w porz dku synchronicznym, syntetyzuj c równocze nie atomy np. wodoru z ró nymi atomami innych pierwiastków. W istocie obie te metody s równowa ne. Prócz z o enia wspó rz dnego, jakie zachodzi mi dzy atomami w cz stce, mo emy poda przyk ady przygodnego powi zania o charakterze przyporz dkowania podrz dnego cechy z podmiotem. Takim z o eniem jest powi zanie ruchu przestrzennego z substancjami poruszaj cymi si , powi zanie adunku elektrycznego z jak substancj , sfalowanie wiat a. Niektóre cz stki maj adunek dodatni, inne ujemny lub s w ogóle bez adunku. Tak e stopniowanie danej cechy czy doskona o ci wspó wyst puj cej z inn doskona o ci czy podmiotem mo e wiadczy o przygodno ci ca ego tak z o onego bytu. Je li bowiem jaka doskona o wyst puje w podmiocie w stopniu ró nym, to znaczy, e nie jest ona w sposób konieczny powi zania z tym podmiotem. Gdyby tak by o, musia aby wyst powa w jakim jednym ci le okre lonym stopniu, odpowiadaj cym naturze podmiotu lub cechy. Tymczasem alternatywa stopni wiadczy o niekoniecznym powi zaniu cechy z podmiotem. Zauwa my przy tym, e stopniowanie jest pewnym ogólniejszym przypadkiem przeciwstawno ci skrajnej: bycia i niebycia, tak jak u amki s czym po rednim mi dzy jedynk i zerem. Stopniowanie cechy stwierdzone czy to w badaniu diachronicznym czy synchronicznym, o którym by a mowa wy ej, wiadczy o przygodno ci powi zania cechy z podmiotem, a tym samym o przygodno ci ca ego bytu tak z o onego. Przyk adem ustopniowania mo e by ju samo istnienie czterech podstawowych oddzia ywa o coraz to wi kszej intensywno ci si : grawitacyjnej, elektromagnetycznej, atomowej s abej i atomowej mocnej. Nast pnie seria cz stek o charakterze wyra nie falowym, ró ni cych si od siebie coraz to wi ksz cz stotliwo ci drga (przy czym d ugo fali jest odpowiednio odwrotnie proporcjonalna do cz stotliwo ci). Zmiana, która cz sto jest uwa ana za wska nik przygodno ci, w tym uj ciu stanowi tylko jeden z symptomów przygodnego powi zania jednych elementów z drugimi i ma zastosowanie w badaniu diachro-nicznym. Natomiast trudno jest za cech przygodno ci uzna sam fakt przemijania, jak to wyst puje w sformu owaniu dowodu e possibili et necessario w trzeciej drodze w. Tomasza. Nie mamy dowodu na to, e byty ca kowicie przestaj istnie . Zasada zachowania masy i energii wymaga, by po zmianie suma masy i energii cz stek (bytów?) by a równowa na sumie mas i energii cz stek przed zmian . Tak e nie ma dowodu na to, e kiedy niczego z bytów tego wiata nie by o. Sam fakt, e poszczególne byty powstaj i gin , nie dowodzi, e kiedy wszystko (prócz Boga) przestanie istnie . Z mo liwo ci przemijania poszczególnych bytów nie wolno nam wnioskowa o faktycznym znikni ciu wszystkich bytów (poza Bogiem). atwiej jest zrozumie , e suma bytowo ci tego wiata utrzymuje si w niezmiennym stanie. Je li jedne byty gin , powstaj z nich nowe, zmienia si tylko konfiguracja elementów, wyznaczona przez gr si na czterech poziomach oddzia ywa , o których by a mowa wy ej. Fakt tego trwania zawiera si chyba w sformu owaniu tzw. zasady zamkni tej przyczynowo ci (principium causalitatis clausae). Zarzuty tego rodzaju nie dotycz natomiast wy ej opisanej struktury z o e opartych na relacji jedno-wieloznacznej. Nawet przy za o eniu czasowej wieczno ci wiata struktury takie wiadcz o przygodno ci bytów i domagaj si zewn trznego czynnika wyja niaj cego. Przechodz c na p aszczyzn typowo metafizyczn , mo emy relacj jednowieloznaczn dostrzec te na poziomie podstawowego z o enia bytowego: z tre ci i istnienia. Wprawdzie dyskutuje si w ród filozofów, czy z o enie to jest tylko logiczne, tzn. dotyczy tylko aspektów poznawczych, czy raczej jest to z o enie realne z cz ci bytowych, cho niezdolnych do samodzielnego istnienia poza z o eniem. Uznawszy, e dla wyja nienia wielo ci bytów istniej cych, zarówno wielo ci indywiduów, jak i gatunków i kategorii bytowych, trzeba przyj realne z o enie z tego, co w bycie stanowi o jego to samo ci oraz z tego, co daje bytowi jego aktualno , czyli z o enie z tre ci i istnienia, mamy tu znów realizacj relacji jedno-wieloznacznej. Elementem jednym, bo nieró nicowalnym, w tej relacji jest istnienie, takie samo w ka dym bycie; elementem wielorakim jest tre , bo w ka dym bycie jest inna. Kto móg by zarzuci , e przecie i istnienie jest wielorakie, bo inne jest istnienie Boga, inne stworze , inne jest istnienie substancji, inne przypad o ci. To prawda, e te istnienia mog by ró ne, ale ta ró no nie pochodzi od samych istnie , ale z tre ci, które s przez istnienie uaktualniane. Przygodno oparta na z o eniu z tre ci i istnienia jest najg bsza. Mo na j te nazwa radykaln lub egzystencjaln . Ta przygodno zak ada podstawow wielo bytów. Wielo ta na pierwszy rzut oka wydaje si oczywista. Istniej jednak w tpliwo ci wynikaj ce z niektórych faktów podawanych przez fizyk . Np. fizyka stwierdza, e poszczególne cz stki mog si przekszta ca ; jedne przechodz w drugie. Materia mo e si przekszta ca w energi i odwrotnie. W fizyce kwantowej mówi si o tzw. nielokalno ci. Polega ona na tym, e cz stki wytworzone parami, odleg e nawet o kilka metrów stanowi jednak nadal ca o i reaguj tak, jakby by y czym jednym. Ta jedno zatraca si wprawdzie na poziomie makroskopowym, ale istnieje na poziomie mikroskopowym. Innym faktem ujednolicenia jest nierozró nialno poszczególnych czterech typów oddzia ywa w pobli u osobliwo ci kosmologicznej. Co na to odpowiedzie ? Cz stki mog si przekszta ca wzajemnie jedne na drugie, ale dzieje si to wed ug okre lonych regu , tzn. z jednych okre lonych cz stek powstaj inne okre lone cz stki. Pozostaje wi c zawsze jaki pluralizm. Wzrost entropii powoduje, e wiele nowo powsta ych cz stek zachowuje swoj indywidualno , przynajmniej co do w asno ci wtórnych, jak miejsce i p d. Przewa a tendencja do rozpadu wi kszych cz stek na mniejsze, szczególnie na fotony, neutrina i elektrony lub pozytony. Masa mo e si przekszta ca w energi i odwrotnie, ale dotyczy to tylko pewnego typu masy, a raczej pewnego tytu u bezw adno ci, który we wzorze Einsteina E = mc2 popularnie podawanym nie jest wyró niony. W cis ym jednak wzorze: (E-Eo) = (m-mo)c2 odró nia si mas zdoln do przemiany na energi i mas do tego niezdoln 4. Cztery oddzia ywania w pobli u osobliwo ci s równe co do intensywno ci. Z tego nie wynika jednak, e zmieni si ich jako ciowy charakter. Pozostaje pytanie, czy mo na wprowadza szeregi podporz d-kowanych sobie bytów przygodnych tak, by dopiero u pocz tku szeregu znajdowa a si przyczyna pierwsza, czyli byt absolutny. O. Schmidt s usznie rozumuje, e suma bytów uwarunkowanych b1+ b2+ b3+ ...+bn jest nadal bytem zale nym i wymaga wyja nienia w bycie koniecznym istniej cym poza t seri . Wydaje si jednak, e problem serii wygl da niejednakowo w ró nych typach przygodno ci. Gdy idzie o przygodno egzystencjaln , aden byt przygodny nie wyja nia drugiego bytu przygodnego, poniewa udzielenie istnienia drugiemu bytowi oznacza oby utrat istnienia przez byt udzielaj cy, co w wyniku dawa oby zawsze trwanie tylko jednego bytu. W takim razie trzeba przyj , e ka dy byt radykalnie przygodny bezpo rednio zale y w swoim istnieniu od bytu absolutnego bez po rednictwa innych bytów przygodnych. Taka jest my l w. Tomasza z Akwinu. Natomiast w wypadku przygodno ci tre ciowej, czy to substancjalnej, czy przypad o ciowej, tak e realizowanej przez ustopniowanie, nie mo na wykluczy serii zale no ci. Obecne z o enia wewn trzatomowe, chemiczne, czy kosmiczne mo na interpretowa jako dziedzictwo wcze niejszych uk adów wszech wiata, i cofaj c si w czasie doj do jakiego pierwotnego uk adu warunków brzegowych, tzn. faktycznej proporcji masy i energii wszech wiata, rozmieszczenia materii, kierunków poruszania si , wielko ci adunków itd. Jako warunki brzegowe, czyli niekonieczne wskazuj one jednak na pierwotn przygodno , wymagaj c wyja nienia w Absolucie. Ten typ rozumowania znajdujemy ju u Leibniza5. Podsumowuj c te rozwa ania, stwierdzamy, e w sformu owaniu dowodu na istnienie Boga z przygodno ci nie wystarczaj definicje bytu przygodnego i koniecznego, ani aprioryczne twierdzenia o zale no ci bytu przygodnego od absolutu, lecz konieczna jest dog bna analiza metafizyczna bytów tego wiata, wskazuj ca na obecno w nich relacji jedno-wieloznacznej. Ta relacja na ró nych poziomach z o e wiadczy o przygodno ci bytów i dopiero wykazanie faktu tej przygodno ci oraz uznanie transcendentalnej racjonalno ci bytu pozwala na skonstruowanie poprawnego dowodu z przygodno ci. Stanis aw ZIEMIA SKI SJ DIE KONTINGENZ-FRAGE Kurzfassung Während des Treffens der Jesuiten-Philosophen (JESPHIL) in Padua hat P. Joseph Schmidt SJ am 20. August 1996 einen Vortrag gehalten unter dem Titel: Kontingenz Freiheit Theodizee. Er hat das Kontingente, d.h. das bedingt Seiende definiert als das, was nicht durch sich ist, somit nicht ohne anderes Seiende ist. Logisch gesehen, ist diese Definition richtig. Es bleibt aber die Frage nach dem ontologischen Wert der ganzen theoretischen Konstruktion. Es fehlt der Erörterung von P. Schmidt eine genauere Darstellung, worin die Natur der Abhängigkeitsrelation des kontingenten Seienden vom Absoluten besteht. Der Verfasser schlägt folgende Lösung vor: Die Kontingenz der Dingen besteht darin, daß sie paarweise aus den metaphysischen Bestandteilen (Essenz und Ezistenz, Substanz und Akzidens, Stoff und Form) zusammengesetzt sind, die keine Verwandschaft, Neigung und Zugehörigkeit zueinander haben. Diese kontingente Verbindung ist durch eine ein-viele oder viel-viele Beziehung, sowie durch Absenz bzw. durch stufenartige Präsenz der Bestandteile bezeugt. Die Zusammensetzung der Seienden setzt derer Vielheit voraus. Der Verfasser versucht nachzuweisen, daß weder Quantentheorie noch Kosmologie diese Vielheit ausschließt. Die radikale oder existentielle Kontingenz, gegründet auf der (ein-viele) Existenz-Essenz-Beziehung, führt unmittelbar zu Gott als der unbedingten Ursache. Die substantielle und akzidentelle Kontingenz läßt die Möglichkeit einer Reihe der bedingenden und zugleich bedingten Seienden zwischen dem Kontingenten und absolut Notwendigen zu. 1 Referat wyg oszony 25 XI 1996 r. na zebraniu Towarzystwa Naukowego Jezuitów w Krakowie. 2 Por. Josef de Vries, Grundbegriffe der Scholastik. Darmstadt 1983, has o: Kontingent, s. 61. 3 Podobn argumentacj stosuje w. Tomasz z Akwinu w: De ente et essentia, a. 4; De potentia Dei, qu. 3, a. 5; Contra Gentiles, II, a. 15. 4 Por. S. Ziemia ski, Problem z o enia bytów z substancji i przypad o ci w wietle wspó czesnej fizyki. Rocznik Wydzia u Filozoficznego Towarzystwa Jezusowego w Krakowie , 1991, s. 32-33. 5 Zob. omówienie przygodno ci u Leibniza: S. Ziemia ski, Teologia naturalna, Kraków 1995, s. 157-8.