Test Trackera w MotorManii cz3
Transkrypt
Test Trackera w MotorManii cz3
62 Pierwsze sliwki Pierwsze sliwki Tracker w zamyśle twórców miał być all-roundowym seryjnym supermoto. Określenie „fun-bike” też wydaje się być jak najbardziej na miejscu. Jest to niewątpliwie propozycja skierowana w stronę początkujących motocyklistów – 16,5 konia zamknięte w chłodzonym powietrzem singlu o pojemności skokowej równej 223,6 cm3 nie spowoduje natychmiastowej erekcji i ślinotoku u „rycerzy hard core’u” pokroju Simpsona. Tym nie mniej ta pozycja z chińskiego menu może dawać frajdę z jazdy. Dwuzaworowca możemy odpalić w dwojaki sposób – za pomocą rozrusznika, lub kopniaka. Druga opcja pozwoli niektórym poczuć się prawdziwym mężczyzną, bo podobno tylko tak „ci prawdziwi” odpalają swoje motocykle. Odpalenie „z kopa” nie wymaga użycia dużej siły ze względu na pojemność oraz niski stopień sprężania. Rozruch wymaga, niestety nawet przy obecnych temperaturach, użycia ssania, którego dźwigienka jest umiejscowiona przy gaźniku. Gmeranie tam w pośpiechu jest nieco deprymujące, ale podobno można z tym żyć. Niskopojemnościowy „piecyk” szybko nabiera temperatury i dosłownie po chwili możemy ruszać. Sprzęgło pracuje lekko. Ciasno zestopniowana skrzynia biegów o pięciu przełożeniach jest zbudowana przyzwoicie, choć czasami zdarzają się problemy z wbiciem luzu. Osiągi silnika nie powalają na kolana – odczujemy brak tych kilku koni, jednak wprawne mieszanie lewa Stanowisko dowodzenia, jak na tego typu maszyny przystało, jest dość spartańsko wyposażone. nogą oraz zerojedynkowe traktowanie manetki pozwoli dość szybko przemieszczać się w miejskiej dżungli. Setkę Tracker osiągnie zawsze i wszędzie, z górki nawet 115-120 km/h, aczkolwiek przy tych prędkościach daje się we znaki lekkie wężykowanie. Stosunkowo niska moc jednak ma też swoje zalety – początkujący kierowca może ustawić gaz w pozycji „pełny ogień” i skupić się na opanowywaniu podwozia. „Mały chuligan” Zippa, mimo że daleki jest od anoreksji charakterystycznej dla wyczynowych urządzeń S/M, składa się w zakręty niemalże jak rower i w ciasnych miejskich uliczkach czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Zawieszenie jest na przyzwoitym poziomie. Z przodu mamy widelec USD, z tylu centralny olejowo-gazowy amortyzator z regulacją napięcia wstępnego sprężyny. Całość jest zestrojona w sposób nieuprzykrzający życia użytkownikowi, absorbuje większość nierówności jezdni oraz ma potencjał do jazdy na tyle szybkiej, na ile pozwoli silnik. Hamulce, 63 według naszej oceny, zasłużyły na wysoką notę – mocne i przewidywalne. Tył pozwala wchodzić w zakręty efektownymi poślizgami, a w przypadku przedniego „hebla” zrobienie „rolling stoppie” utrudniają jedynie średniej jakości chińskie opony, które należy bardzo progresywnie obciążać jeśli nie chcemy wywinąć orła na nawierzchni o nieznanej nam przyczepności. W trakcie testu zgubiliśmy końcówki dźwigni zmiany biegów oraz tylnego hamulca, które były montowane na śruby (Loctite??). Nie wykluczamy też sabotażu ze strony moherowych beretów, tym nie mniej zwracamy na to uwagę. W końcówce posłuszeństwa odmówił także prędkościomierz. Po przestudiowaniu for internetowych odkryliśmy, że nie są to notoryczne usterki. Poza tym Tracker ma gwarancję. Biorąc pod uwagę cenę dostajemy znacznie więcej niż można by się spodziewać. Salute. 2010