bajki dla dzieci
Transkrypt
bajki dla dzieci
„PUSZEK I JEGO PRZYJACIELE” Dawno temu w małym przytulnym domku pod lasem, mieszkał sobie z rodzicami kotek o imieniu Puszek. Wokół domu rozpościerał się piękny widok na ogród. Niedaleko domku znajdowało się niewielkie jeziorko w którym pływały kolorowe rybki. Puszek bardzo lubił wyprawy nad jeziorko, a szczególnie przyglądać się pływającym rybkom. W piękne słoneczne dni często można było spotkać Puszka nad jeziorkiem. Kolejnym ulubionym zajęciem Puszka była zabawa z przyjaciółmi w ogrodzie. Przyjaciółmi Puszka był motyl i wiewiórka. Pewnego dnia Puszek zjadł śniadanko i pobiegł do ogrodu pobawić się z przyjaciółmi. Po drodze potknął się o wystający z ziemi kamień i skaleczył sobie łapkę. Mama zabrała Puszka do domu i położyła go do łóżka, a następnie zadzwoniła do Pana doktora, który po chwili zjawił się u nich w domu. Puszek tak bardzo bał się Pana doktora, że spod kołdry wystawała mu tylko głowa. Jednak po chwili wystawił chorą łapkę, a Pan doktor posmarował ją maścią i zrobił opatrunek. Następnego dnia Puszek czuł się już o wiele lepiej i wyszedł z łóżka. Odwiedzili go przyjaciele, którzy martwili się o jego chorą łapkę. Wizyta przyjaciół bardzo ucieszyła Puszka. Po kilku dniach przyjaciele znów bawili się razem. Puszek zrozumiał, że nie należy się bać Pana doktora. Dzięki maści zaleconej przez doktora, kotek szybko wyzdrowiał. Julia W. „BAJKA O PIESKU FAFIKU, KTÓRY ZGUBIŁ SIĘ W LESIE” Pewnego razu malutki piesek Fafik biegał po podwórku i zobaczył na łące zajączka. Pobiegł za nim i się zgubił, bo zajączek uciekł do lasu. W lesie było cicho i ciemno, Fafik bardzo się bał, że nie trafi do domu i będzie musiał spać w lesie. Biegł i płakał, nagle zza krzaczka wyszła mała sarenka o imieniu Bambi. Sarenka spłakanego Fafika odprowadziła na łąkę z której widać było budkę pieska. Szczęśliwy Fafik zaprosił Bambi do swojej budki, a wieczorem sarenka wróciła do lasu. Od tego czasu codziennie spotykali się na ukwieconej łące i bawili się z innymi zwierzątkami. Fafik już nigdy nie oddalił się od swojego domu i zawsze miał wokół siebie dużo przyjaciół, którzy wzajemnie sobie pomagali. Oliwia P. „BURZA” Mały Kacperek okropnie bał się burzy. Kiedy się zaczynała wchodził w najciemniejszy kąt pokoju i zakrywał uszy i zamykał oczy. Najbardziej bał się błyskawic. Zaciskał powieki, żeby nic nie widzieć. Pewnego razu, kiedy myślał, że burza już się skończyła, otworzył oczy i zobaczył największy błysk w swoim życiu. Już chciał krzyczeć w niebogłosy, ale dzięki temu błyskowi zobaczył swoje ulubione, dawno zaginione autko! Wszędzie go szukał, a ono znalazło się dzięki … no właśnie, dzięki burzy! Kacper już nie boi się błyskawic. Otwiera zawsze szeroko oczy i wypatruje innych dawno zaginionych drobiazgów. Kacper S. Czerwony Kapturek Pewnego razu Czerwony Kapturek jak zwykle udał się przez las do swojej babci zanieść lekarstwa. Babcia była schorowana, więc potrzebowała pomocy wnuczki. Kiedy Kapturek zbliżył się już do domku babci, zobaczył w drzwiach dwóch uciekających łobuzów. Dziewczynka czym prędzej wbiegła do domu babci, jednak było już za późno. Babcia leżała na podłodze, a w domy był wielki bałagan. Okazało się bowiem, że byli to złodzieje, którzy chcieli okraść biedną babcię. Babcia bowiem straciła przytomność ze strachu. Kapturek przypomniał sobie jak uczyli się w szkole o udzielaniu pierwszej pomocy. Ułożyła babcię w pozycji bezpiecznej i czym prędzej wezwał pogotowie, które przyjechało bardzo szybko. Kiedy znaleźli się już w szpitalu okazało się, że babcia tylko zasłabła i powoli wraca do zdrowia. Kapturek bardzo się ucieszył również tym, że dzięki niemu udało się złapać złodziei. Dziś babcia mieszka razem z wnuczką i wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Wiktoria S. „MRÓWKA OLBRZYMKA” Pewnego razu, gdzieś niedaleko mieszkały mrówki w mrowisku. W tym mrowisku urodziła się niezwykła mrówka imieniem Matylda. Jej niezwykłość polegała na tym, że była o wiele większa od innych mrówek. Matylda była wyśmiewana przez inne mrówki, tylko dlatego, że jest taka duża. Nie mogła także bawić się zabawkami, ponieważ były one dla niej za małe. Z tego powodu była bardzo smutna. Myślała nawet o opuszczeniu mrowiska i zamieszkaniu samej w lesie – nie mogła jednak zostawić i zasmucić kochających rodziców. Pewnego razu zerwała się burza. Wiatr wiał bardzo mocno i rozpoczęła się ulewa. Wtem, nagły poryw wiatru wyrwał drzwi do mrowiska i woda zaczęła wdzierać się do środka. Mrówki usiłowały na powrót założyć drzwi, lecz silny wiatr im na to nie pozwolił. Wtedy Matylda bez trudu złapała drzwi i umocowała się jak należy na zawiasach. Dzięki niej mrowisko ocalało. Mrówki były bardzo wdzięczne Matyldzie za uratowanie. Dzięki temu, że była duża i silna mrowisko przetrwało nawałnicę. Koleżanki zrozumiały jakie były niesprawiedliwe i złośliwe wobec Matyldy. Serdecznie ją za to przeprosiły. Od tej pory Matylda nie była już wyśmiewana, że jest inna. Znalazła w końcu swoje miejsce w mrowisku i była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Julia G. „O KACPERKU, KTÓRY BAŁ SIĘ BURZY” W brzozowym gaju, żyła sobie szczęśliwa królicza rodzinka. Był tata królik, mama królica i maleńkie króliczątko - Kacperek. Wszyscy bardzo się kochali i wzajemnie szanowali. Mały Kacperek był ciekawym świata królikiem i wszystko go interesowało. Był bardzo dzielny i nie bał się niczego, no prawie niczego. Gdy piękne błękitne niebo, na którym świeciło wesołe słoneczko, zasłoniły ciemne chmury, zaczynał padać deszcz i pojawiały się straszne błyskawice, króliczek wskakiwał na kolanka do mamusi, zasłaniał swoje oczka długimi uszami i drżał ze strachu mówiąc: Rodzice króliczka bardzo się tym martwili i myśleli co zrobić, żeby ich synek nie bał się burzy. Tato wymyślił wesoły wierszyk, żeby rozśmieszył synka: Kiedy kolejny raz nad brzozowym gajem rozszalała się burza i Kacperek zaczął się bać, rodzice powiedzieli mu wierszyk. Malec zaczął się śmiać, a lęk przed burzą zniknął. Odtąd królicza rodzinka żyła spokojnie i w miłości, a wszystkie lęki zniknęły. Patrycja P. „Piesek” W przedszkolu Szymon miał wielu kolegów i wszyscy bardzo lubili się z nim bawić. Był bardzo koleżeński i miał świetne pomysły na różne zabawy, dlatego nikt z nim się nie nudził. Chłopiec miał jednak swoją małą tajemnicę o której wiedzieli tylko najbliżsi. Bał się psów. Rodzice często tłumaczyli mu, że psy są sympatyczne i że są najlepszymi przyjaciółmi człowieka, ale chłopczyk zawsze gdy tylko widział psa, czuł strach. Pewnego dnia mama zabrała Szymona na wystawę psów, by zobaczył te najpiękniejsze. Chłopczyk wcale nie miał ochoty tam iść, bo bał się, że któryś pies może go ugryźć. Gdy tylko psiak chciał go powąchać, Szymon przytulał się mocno do mamy i prosił ją, by wracali do domu. Wystawa wcale mu się nie podobała, ale nie chciał zrobić mamie przykrości, dlatego o tym nie mówił. Jednak gdy mama powiedziała, że idą już do domu, poczuł się lepiej. Po drodze kupili pyszną watę cukrową i lody, ale nawet to nie poprawiło Szymonkowi humoru. Następnego dnia w przedszkolu dzieci, które też były na wystawie opowiadały o psach, zachwycały się nieznanymi rasami i śmiały się z tego, co psy robiły. Szymek był smutny, bo nie mógł razem z kolegami tak wesoło rozmawiać o wystawie. W następną niedzielę była piękna pogoda i Szymek z rodzicami wybrał się na spacer do parku. Szli rozmawiając o zbliżających się wakacjach. Mama z tatą planowali wyjazd nad morze wraz z całą rodziną, a Szymka te plany bardzo cieszyły. Uwielbiał rodzinne wakacje nad morzem. Wtedy wszyscy byliby razem, mogliby się bawić na plaży, zajadać się lodami. Już cieszyli się na te chwile. Nagle chłopczyk usłyszał cichutki pisk. Przez chwilę myślał, że tylko mu się zdawało, ale po chwili znów go usłyszał. - Mamo, w trawie coś piszczy, co to może być? – zapytał - Nie wiem synku, ale lepiej tam nie zaglądaj – odpowiedziała zaniepokojona mama. - A jak to jakieś zwierzątko potrzebuje pomocy? - Choć Szymuś, daj spokój – tłumaczyła mama. Rodzice powoli oddalali się od miejsca skąd dochodziły piski, myśleli, że Szymon pójdzie za nimi, ale tajemniczy dźwięk nie dawał chłopcu spokoju. Powoli odgarnął wysoka trawę. Początkowo nic nie widział i bardzo się bał, że coś go zaatakuje, ale zebrał się na odwagę i zajrzał jeszcze raz. Wtedy zobaczył maleńkiego pieska, który smutno piszczał. Przez chwilę wahał się co ma zrobić, ale zrobiło mu się żal maleństwa i wziął je na ręce. W tym czasie rodzice zauważyli, że Szymon nie idzie za nimi i zawrócili. - Szymciu, co ty tam znalazłeś? – zapytał tato. - To maleńki piesek – odpowiedział chłopiec tuląc znajdę do piersi – skąd on się wziął w parku, taki maleńki? - Myślę, że ktoś go tutaj zostawił, bo chciał się go pozbyć – opowiedziała smutno mama i pogłaskała maluszka po łebku. - Ale jak ktoś tak mógł zrobić! – rozpłakał się chłopiec – przecież on tutaj zginie, jest taki malutki i bezbronny. Możemy go zabrać do domu? - Szymciu, przecież ty się boisz psów – zdziwił się tato. - Ale ten jest malutki, jego się nie boję - upierał się chłopiec. - A co będzie jak urośnie? Zwierzę to nie zabawka i nie można go oddać, gdy nam się znudzi – dodał tato. Chłopiec zasmucił się i nie wiedział co odpowiedzieć. Ale mama i tato już wiedzieli co mają zrobić. Zrozumieli że piesek, który będzie rósł razem z Szymkiem będzie jego przyjacielem i chłopiec nie będzie się go bał. Cała czwórka wróciła do domu. Piesek dostał swój kocyk, miseczkę i zabawkę, którą podarował mu Szymon. Otrzymał też imię. Od tej pory wszyscy wołali go Lucky, czyli Szczęściarz, ale przede wszystkim otrzymał wiele miłości i dobroci. Szymek bardzo dobrze opiekował się swoim przyjacielem, chodził z nim na spacery, wspólnie się bawili. Lucky miał też wielu psich kolegów, których poznali wspólnie z Szymonem. Szymek nie czuł już strachu przed zabawą z innymi psami, sam nie zauważył jak przestał się ich bać, one zaś radośnie machały ogonami na jego widok. Szymon P.