Jako reporter nie muszę być funkcjonariuszem narodowej dumy

Transkrypt

Jako reporter nie muszę być funkcjonariuszem narodowej dumy
Jako reporter nie muszę być funkcjonariuszem narodowej dumy - mówi
Włodzimierz Nowak, reporter "Gazety", finalista Nagrody Literackiej "Nike"
2008 za książkę "Obwód głowy"
„Obwód głowy” Włodzimierza Nowaka
to zbiór znakomitych reportaży o historii i dniu
dzisiejszym polsko-niemieckim pogranicza, a zarazem
tragiczna opowieść o zdegradowanej i zniszczonej ziemi,
czyli o Ziemiach Odzyskanych i jej dziejach. Włodzimierz
Nowak opowiada Historię poprzez losy pojedynczych
ludzi, zamieszkujących niegdyś i teraz tę zapomnianą
prowincję, która dziś żyje z przemytu, handlu
i przekrętów. W swoich reportażach, łączących wierność
realiom historycznym z wysokim poziomem literackim
Nowak pokazuje najrozmaitsze ludzkie losy z tym
pograniczem związane. Pisze o masowych
samobójstwach Niemców przed nadejściem Rosjan,
o Niemcu, walczącym w Armii Krajowej, i o Niemcu
biorącym udział w powstaniu warszawskim,
o odnajdujących się po latach matce i córce,
o ośrodku, w którym przychodziły na świat dzieci
czyste rasowo. Pisze o dniu codziennym dzisiejszego
pogranicza i o jego fascynującej, poplątanej, brzemiennej
w następstwa historii.
W pewnym sensie można także powiedzieć, ze Obwód głowy jest opowieścią o dybukach. W
tradycji żydowskiej dybuk to duch zmarłego, który, nie mogąc zaznać spoczynku, szuka
osoby żyjącej, aby wtargnąć w jej ciało. Tak też dzieje się z wieloma bohaterami reportaży
Nowaka, z tym, że „obcym” zamieszkującym ich świadomość nie jest nieznany duch, lecz ich
druga tożsamość, utracona w zawierusze wojny, w bolesny i trudny sposób powracająca do
nich po latach. Dybuk ich wcześniejszego życia wdziera się w świadomość ludzi dojrzałych,
wiodących ustabilizowane życie, funkcjonujących w oswojonej rzeczywistości społecznej i
językowej. Jego znamieniem jest przypominający o sobie język, w którym zamyka się
część doświadczenia, utraconego w toku skomplikowanych losów wojennych. Historie
opisane przez Nowaka dotykają dramatycznej utraty tożsamości i jej
nieoczekiwanych powrotów.
Bohaterów tych wojennych reportaży, pędzonych z miejsca na miejsce po całej Europie
środkowej, spotyka wiele „przesiadek” językowych, podczas których fakty z ich prywatnej
historii ulegają zniekształceniu, dyfuzji, przyjmując wreszcie całkującą interpretację historii
powszechnej.
Polskie dzieci, odebrane rodzicom na wychowanie w ośrodku Lebensbornu (Obwód głowy),
po paru latach będą wspominać upokorzenia doznane w polskim sierocińcu; jedynie
podświadomość będzie wypychała na powierzchnie drobiazgi świadczące o ich prawdziwej
przeszłości. Jedna z sióstr, już jako „czysto aryjskie” dziecko, nie będzie mogła zastąpić
polskiego „nie” wymaganym „nein”. Urodzone jako Polki, oddane na wychowanie rodzinom
austriackim i niemieckim, po z górą sześciu latach wracają do matki, nie mówiąc ani słowa w
rodzimym języku. Czasem tylko w strzępach języka zachowują się informacje o prawdziwej
tożsamości.Pełnomocnik polskiego rządu do spraw zaginonych „odnalazł tajne niemieckie
rozporządzenie w sprawie tworzenia nazwisk dla >>byłych polskich dzieci<<. Zostawiano
trzy pierwsze litery, żeby po latach dziecko miało wrażenie, ze cały czas nazywało się tak
samo. Dlatego szukając Alodii i Darii Witaszek, zwrócił uwagę na Alice i Dorę Witke w spisie
połczyńskiego Heimu”. Odnalezione, przywrócone rodzinie i językowi, dwie siostry nie są już
w stanie przeprowadzić kolejnej samoidentyfikacji, zachowując dla siebie swój dramat, „takie
rozedrganie w środku, dzikość serca”. A także świadectwo zniesienia granicy, bycia po dwóch
stronach jednocześnie, bez możliwości wyboru, z całą życiową konsekwencją wyznania: "To
moja mama, a to Mutti. Przyjechała do nas w roku 1969. Jak one się z mamą pokochały(…)".
Obwód głowy pozwala się czytać na różne sposoby, dzięki czemu staje się czymś więcej niż
reportażem, „literaturą faktu”. Zamiast prostować ścieżki sąsiedzkich relacji, ukazuje ich
nierozerwalne sploty i, niejako mimochodem, rozprawia się z rozpanoszonymi stereotypami
polsko-niemieckimi. Jak tego dokonuje? W sposób najprostszy: każąc uważnie słuchać.
------------------------------------------------------Główna bohaterka tytułowego "Obwod głowy ", Alodia Witaszek - Polka porwana
przez Niemców do zniemczenia, mówi, że nie może zaznać spokoju.
- "Bo wszyscy pytają i pan pyta... Gdyby tak przestali pytać" - irytuje się.
A jednak pytasz, choć ona przez to cierpi. Czy coś twoje pytania usprawiedliwia?
- Reportaż to nie letnia rozmowa i wymiana uprzejmości. Niepokoisz swojego bohatera, bo
szukasz prawdy. Reportaż boli bohatera i mnie. Czasem widzę, że ktoś nosi w sobie piękną i
mądrą opowieść, tylko że zupełnie nie zdaje sobie sprawy, czym jest reportaż, więc
uprzedzam lojalnie: "Przepraszam, ale to może boleć".
Wracając do niepokoju Alodii Witaszek. Chciałem pokazać, że ta rozmowa ciągle się zacina.
Że po tylu latach to wszystko w tej kobiecie jeszcze żyje. Zaraz potem zapytam przecież:
"Jak długo była pani u tej Niemki?" i pani Alodia się zdenerwuje, a ja będę skołowany. Bo
moja polska głowa nie spodziewała się, że ktoś porwany matce przez nazistów i podarowany
bezdzietnej Niemce może potem tę Niemkę szanować, a nawet kochać. Że Alodia będzie
kochać i swoją prawdziwą matkę, i Mutti. Że obie matki się zaprzyjaźnią. Świat jest zbyt
bogaty, żeby go upraszczać.
Historia Alodii Witaszek to najlepsze świadectwo tamtych ponurych czasów.
Niemiecka instytucja o nazwie Lebensborn poszukiwała gorączkowo dzieci do aryjskiej
adopcji. Mała Alodia trafiła najpierw do obozu koncentracyjnego, gdzie po selekcji SS-mani
uznali, że nadaje się na aryjkę.
W sierocińcu biciem zakazywano jej mówić po polsku. Nadano jej nową tożsamość. Odtąd
miała się nazywać Alice Wittke. Po krótkim narodowo-socjalistycznym szkoleniu
oddano dziecko państwu Dahl z miejscowości Stendal. Adopcyjna matka Luise Dahl cieszyła
się, że ma córkę. Była samotna, bo jej mąż służył jako oficer Wehrmachtu we Francji.
Alodia i jej niemiecka Mutti .
Alodia - jako Alice - mieszkała u państwa Dahl jeszcze przez 4 lata. Ale po wojnie Halina
Witaszkowa znalazła swoje dziecko dzięki staraniom czerwonego krzyża. Zwrócili się o jej
oddanie. Luise Dahl odprawiła ją do Polski.
Rok 1947 wszyscy ponownie razem. Alodia w srodku.
Po ponad 20 latach, w 1969 roku, obie matki – Halina Witaszek i Luise Dahl - spotkały się w
Polsce. Pani Alodia doskonale pamięta to wydarzenie. Postanowiła nawet pokazać
światu zdjęcia z tamtych historycznych chwil.
(Luise Dahl po lewej stronie)
…….Alodia Witaszek i jej słowa……….
: "To moja mama, a to Mutti. Przyjechała do nas w roku 1969. Jak one się z mamą
pokochały(…)".
………Włodzimierz Nowak – dziennikarz…….
„Bo moja polska głowa nie spodziewała się, że ktoś porwany matce przez nazistów i
podarowany bezdzietnej Niemce może potem tę Niemkę szanować, a nawet kochać. Że
Alodia będzie kochać i swoją prawdziwą matkę, i Mutti. Że obie matki się zaprzyjaźnią. Świat
jest zbyt bogaty, żeby go upraszczać.”
Lebensborn był nazistowskim sierocińcem, który - według założeń Hitlera i Himlera - miał
hodować niemiecką rasę nadludzi. Przechowywano tam osierocone dzieci o aryjskich
rysach. Zapłodnione przez funkcjonariuszy SS słowianki rodziły w Lebensborn "pół-aryjskich"
potomków. Niemiecki trybunał denazyfikacyjny uznał całą działalność Lebensborn za
zbrodniczą.
70 lat później .