Europejska dialektyka. Pięć poziomów sporu o tożsamość Europy
Transkrypt
Europejska dialektyka. Pięć poziomów sporu o tożsamość Europy
Europejska dialektyka. Pięć poziomów sporu o tożsamość Europy Wo j c i e c h C z a b a n o w s k i T rwa kryzys. Problemy ekonomiczne, rewolucje w krajach arabskich i protesty oburzonych w państwach zachodnich mogą stanowić zalążek przemian, które przeobrażą aktualny porządek w coś zupełnie innego. Warto w takiej sytuacji zastanowić się nad tożsamością Europy. Chociaż temat wydaje się przebrzmiały, proponuję przyjrzeć mu się uważniej, by wychodząc od najbardziej standardowych przeciwstawień, dojść stopniowo do mniej oczekiwanych wniosków. Chrześcijaństwo vs islam Wielu komentatorów wyraża przekonanie, że Europa przeżywa dziś kryzys duchowości, a pustka, którą on wywołuje, zostanie niebawem zapełniona przez jedną z tradycyjnych religii. Głównymi kandydatami do tej roli wydają się chrześcijaństwo i islam. Przekonanie to często formułowane jest za pomocą analogii między dzisiejszą Europą a schyłkowym Imperium Rzymskim. Analogia ta ma podstawy psychologiczne – jej zwolennicy są niezadowoleni z kształtu, jaki przybrała Europa, i tęskniąc za idealizowanymi dawnymi czasami, oczekują rene- 38 sansu duchowości. Jak się wydaje, analogia ta może być rozwijana w dwóch kierunkach, które można nazwać prochrześcijańskim i proislamskim. Istnieje wiele elementów wspólnych dla obu wersji: (i) zachodzi analogia między schyłkowym Imperium Rzymskim a współczesną Europą; (ii) Europa, podobnie jak schyłkowe Imperium Rzymskie przeżywa upadek; (iii) jest to nie tylko upadek ekonomiczny, ale także duchowy lub moralny; (iv) w obu wypadkach ludzie masowo odchodzą od dawnej religii − kiedyś grecko-rzymskiego politeizmu, a dziś chrześcijaństwa; (v) w obu wypadkach mamy do czynienia ze zdemoralizowanymi, żyjącymi w dobrobycie elitami i wzburzonymi, oczekującymi przemian masami − kiedyś masami byli niewolnicy, barbarzyńcy i proletariat, a dziś są to ubodzy, imigranci i inne grupy nieuprzywilejowane; (vi) to właśnie te grupy nieuprzywilejowane stanowią społeczne podłoże dla renesansu duchowości i nowego porządku społecznego. Interpretacja prochrześcijańska zakłada dodatkowo, że podobnie jak w starożytności potencjał konieczny do odbudowania Europy posiada chrześcijaństwo, i to ono stanowi Pressje 2011, teka 26/27 39 odpowiedź na potrzeby grup nieuprzywilejowanych. Prochrześcijańska interpretacja analogii do starożytności wydaje się jednak błędna. Pomija ona kilka istotnych faktów, które skłaniają raczej do interpretacji proislamskiej. (i) Religią, którą porzucała ludność Imperium, było faktycznie pogaństwo, natomiast dziś porzuca się właśnie chrześcijaństwo, dlatego należy raczej uznać, że podobnie jak pogaństwo popadło w zapomnienie, tak w zapomnienie popadnie i chrześcijaństwo; (ii) religią, która rozpowszechnia się wśród grup nieuprzywilejowanych, jest islam, i to raczej on pełni dziś funkcję analogiczną do funkcji chrześcijaństwa w pierwszych wiekach naszej ery; (iii) błędem jest interpretowanie schyłku Imperium za pomocą dychotomii: zdemoralizowane elity rzymskie – chrześcijanie, należy odczytywać ją jako trychotomię zdemoralizowane elity rzymskie – konserwatyści rzymscy, dążący do odnowienia religii pogańskiej i patriotyzmu rzymskiego – chrześcijanie. W takiej trychotomii zdemoralizowane elity rzymskie odpowiadają współczesnym elitom europejskim, konserwatyści rzymscy − współczesnym chrześcijanom, a ówcześni chrześcijanie − dzisiejszym muzułmanom. Pomijanie reakcji pogańskiej w pierwszych wiekach chrześcijaństwa stanowi poważne przeoczenie. Pisze o tym Joseph Ratzinger (2004: 71): „Owszem istnieje Plato christianus, ale zawsze był też Plato antichristianus: platonizm, począwszy od Plotyna, a skończywszy na jego późnych odmianach, stawiał chrześcijaństwu najsilniejszy opór i był rozumiany jako jego przeciwieństwo”. Św. Augustynowi Biblia wydawała się „zwykłym barbarzyństwem”, więc i „aby stać się chrześcijaninem, musiał dokonać exodusu ze świata grecko-rzymskiego, i wtedy otrzymał na nowo to, co utracił” (tamże). Siła chrześcijaństwa polegała na jego sprzeciwie wobec 40 Wojciech Czabanowski zastanego porządku i odwróceniu się od wartości grecko-rzymskich. Wprost pisał o tym Orygenes (1986: 37), wzgardliwie porównujący rzymski porządek prawny do praw barbarzyńskich:„Punktem wyjścia dla Celsusa, który pragnie oczerniać chrześcijaństwo, jest Zdemoralizowane elity rzymskie odpowiadają współczesnym elitom europejskim, a ówcześni chrześcijanie − dzisiejszym muzułmanom stwierdzenie, że «chrześcijanie zakładają zakazane przez prawo tajne związki». […] Odpowiadamy mu następująco: Przypuśćmy, że jakiś człowiek znalazł się wśród Scytów, którymi rządzą występne prawa; gdyby ów człowiek nie mógł uciec od Scytów, lecz musiał żyć pośród nich, wolno by mu było zawierać z ludźmi myślącymi tak samo jak on zakazane przez scytyjskie prawo związki zgodne z prawem prawdy”. Wzmianka o tajnych związkach i postępowaniu wbrew prawu dużo lepiej odpowiada interpretacji proislamskiej – to właśnie współcześni muzułmanie oskarżani są o bezprawie, wandalizm, konspirację i pozostawanie w sprzeczności z wartościami europejskimi. Z kolei współcześni chrześcijańscy konserwatyści przypominają późnostarożytnych neoplatoników, dążących do odrodzenia religii grecko-rzymskiej. Ich postawy są, jak wskazywał Dominic O’Meara, podobne zarówno pod względem preferencji estetycznych, jak i praktyki. „Polityka religijna Juliana była w swych zasadach równie konserwatywna jak myśl polityczna wyłożona w Prawach: starożytne tradycje powinny pozostać niewzruszone. Oznaczało to na przykład, że judaizm dzięki wierności takiej właśnie starożytnej tradycji mógł być akceptowany, chrześcijaństwo natomiast – jako ruch reformujący judaizm – nie mogło” (O’Meara 2003: 121). Neoplatonicy byli przekonani, że przybyłe ze Wschodu nowinki religijne − czyli chrześcijaństwo − stanowią zagrożenie dla tradycyjnych rzymskich wartości i że współczesne im elity rzymskie przeżywają upadek moralny, sprzeniewierzając się tym wartościom. Neoplatonicy, tak samo jak dzisiejsi konserwatyści, wierzyli, że zachodzi konieczność odbudowy moralnych, republikańskich, patriotycznych i pobożnych elit. W tym celu powoływane były nawet fundacje, mające dbać o materialny byt i dobre wychowanie zubożałych potomków arystokratycznych rzymskich rodzin. Jak pisze O’Meara (2003: 13), „Plotyn Wielu mężczyzn i niewiast z najrozmaitszych rodów przynosiło mu swoje dzieci pełnił rolę strażnika interesów finansowych sierot z rodzin arystokratycznych, pozostawionych pod jego opieką. Przyjmował je do swego domu i dbał o ich wykształcenie”. Świadectwo tego można znaleźć u żyjącego w tamtych czasach Porfiriusza (2000: 71): „Wielu mężczyzn i niewiast z najrozmaitszych rodów, kiedy śmierć się zbliżała, przynosiło mu [Plotynowi − W. Cz.] swoje dzieci nieletnie, synów i córki, i powierzało mu je wraz z całym majątkiem”. Dalej, podobnie jak współcześni konserwatywni chrześcijanie często są pełni odrazy wobec muzułmańskich kaznodziejów, którzy żerują na ubóstwie i niewykształceniu mas, tak samo intelektualista pogański Celsus (2008) oburzał się na chrześcijan: „Nie widzimy, aby ludzie, którzy na placach publicznych przedstawiają swoje kuglarskie błazeństwa i żebrzą, zbliżali się do zgromadzeń ludzi roztropnych i ośmielali się odkrywać im swoje tajemnice. Lecz jeśli zauważą gdzieś młodzieńców, tłum niewolników i głupców, narzucają się im i przymilają”. Chciałbym podsumować dotychczasowe rozważania. Gdybyśmy uznali, że duchowy renesans Europy będzie dziełem jednej z dwóch omawianych religii księgi, możemy oprzeć się na analogii do późnego Imperium Rzymskiego w interpretacji prochrześcijańskiej lub proislamskiej. Pierwsza zasadza się na dychotomii zdemoralizowane elity – chrześcijanie, gdzie pod rzymskie elity podstawia współczesne elity europejskie, drugi człon pozostawia natomiast niezmieniony, druga zasadza się na trychotomii zdemoralizowane elity – konserwatyści – chrześcijanie, gdzie elity rzymskie również odpowiadają współczesnym, konserwatyści chrześcijanom, a chrześcijanie muzułmanom. Religie księgi vs religia filozoficzna Neoplatonizm różni się jednak wyraźnie od chrześcijaństwa i islamu. Religie te opierają się bowiem na objawieniu, spajają je treści zawarte w świętych księgach. W odróżnieniu od nich neoplatonizm jest raczej religią filozoficzną, której podstawy nie pochodzą z objawienia, lecz ze spekulacji filozoficznej. To właśnie dlatego zwolennicy neoplatonizmu pogardliwie traktowali religie objawione. Rzymskim intelektualistom wydawały się one nieracjonalne i naiwne. Należy tutaj zaznaczyć, że późnostarożytny neoplatonizm, jakkolwiek stanowił próbę odnowienia politeistycznej religii grecko-rzymskiej, pozbawiony był cech właściwych naiwnemu wielobóstwu. Wielość bogów, choć zachowana, stanowiła metaforę służącą przystępnemu przedstawianiu spraw teologicznych prostaczkom. Wyrafinowana spekulatywna teologia neoplatońska opierała się w całości na podstawach filozoficznych. Mając to na uwadze, Joseph Ratzinger sugeruje, że neoplatonizm daje się rozumieć Europejska dialektyka 41 przez analogię do New Age, interpretowanego jako filozoficzny relatywizm teistyczny: „W tamtym czasie neoplatonizm, a szczególnie Porfiriusz, przeciwstawił chrześcijańskiej syntezie inną interpretację relacji między filozofią i religią. Filozofia była rozumiana jako nowe uzasadnienie religii bogów. Ale dziś właśnie ta inna forma, zrównująca religię i oświecenie, ujawnia się jako religijność odpowiadająca nowoczesnej świadomości. Jej pierwsza, podstawowa myśl została sformułowana przez Porfiriusza: Latet omne verum – prawda jest ukryta. […] Dokładnie to samo mówi dziś racjonalizm: prawdy jako takiej nie znamy […]. Jest wiele dróg, wiele obrazów, wszystkie odzwierciedlają coś z całości, ale żaden z nich nie jest całością. Odpowiada temu tolerancja, która we wszystkim dostrzega część prawdy, nie stawia własnego ponad obce oraz włącza się w pokojową i polifoniczną symfonię tego, co wiecznie niedostępne i ukryte w symbolach, które zarazem wydają się jedyną możliwością, by jakoś osiągnąć Boskość” (Ratziger 2004: 140). Ratzinger stawia tezę, że to religia filozoficzna jest prawdziwym zagrożeniem dla wszystkich religii księgi. Zagrożenie to jest dzisiaj szczególne mocne, gdyż doszło do upowszechnienia krytycyzmu i sceptycyzmu wśród zwykłych ludzi. Choć Ratzinger twierdzi, że religia filozoficzna pozostanie rozrywką dla elit, „akademickim kostruktem” (2004: 135), należy raczej uznać, że współcześnie stała się powszechnie dostępna. Za religię filozoficzną uważam następujący zespół poglądów: (i) mam potrzebę religijności, (ii) nie godzę się na przyjęcie gotowych pakietów wierzeń oferowanych przez religie tradycyjne, (iii) nie ma jednej prawdy lub prawda opisywalna jest na wiele sposobów, (iv) nie jest tak, że jakaś osoba ma lepszą legitymacje do tego, by mówić o sprawach wiary niż ktoś inny, (v) łączenie 42 Wojciech Czabanowski przekonań religijnych może się odbywać w sposób dowolny. Oto kolejny poziom myślenia o przyszłości tożsamości europejskiej. Wybór między religiami tradycyjnymi sprowadzony zostaje do jednego członu szerszej opozycji, którego drugim członem jest religia filozo- Raj Mahometa lub stapianie się z bóstwem teozofów i mistyków narzucałyby rozumowi swe dziwolągi ficzna. Warto nadmienić, że religia filozoficzna nie stanowi tutaj zaprzeczenia tradycji europejskiej, ale powrót do jednego z jej historycznych wariantów – jako odwrót od chrześcijaństwa, stanowi jednocześnie zwrot ku racjonalności charakteryzującej świat antyczny. Przejście od opozycji religii tradycyjnych do opozycji między religiami tradycyjnymi i religią filozoficzną jest również przejściem od kryterium mniej wyrafinowanego epistemologicznie do kryterium bardziej subtelnego. Pierwszy wybór można określić jako ostensywny: „Wybierasz ten oto pakiet wierzeń czy ten drugi?”, drugi wybór dokonuje się pomiędzy różnymi sposobami uzasadniania: „Wybierasz religię opartą na księdze czy tę opartą na spekulacji filozoficznej?”. Religie vs sekularyzm Przeciwstawienie opisane w poprzednim punkcie daje się również sprowadzić do jednego członu jeszcze ogólniejszej opozycji. Zakwestionowanie objawionego charakteru religii i zwrot w stronę spekulacji filozoficznej umożliwia podważenie zasadności religii w ogóle. Krok taki da się pomyśleć na wiele sposobów. W pierwszej kolejności można je pomyśleć na sposób filozoficzny. „Raj Mahometa lub stapianie się z bóstwem teozofów i mistyków, tak jak je każdy chciał rozumieć, narzucałyby rozumowi swe dziwolągi, i równie dobrze byłoby nie mieć wcale rozumu, jak oddawać go w ten sposób na pastwę wszelkim urojeniom” (Kant 2002: 196). W przedstawionej przez Kanta alternatywie zawiera się zarówno człon opisujący charakter religii księgi (Raj Mahometa), jak i religii filozoficznych (stapianie się z bóstwem teozofów i mistyków). Całej tej alternatywie przeciwstawione może być myślenie sekularne – nadal filozoficzne, ale pozbawione założeń teologicznych. Krok taki daje się również pomyśleć jako antropologiczny. Próbę taką podjął Ludwig Feuerbach w Wykładach o istocie religii (1981), w których na rozmaite sposoby pokazywał, jak człowiek wytworzył bogów. Ogólnym mechanizmem umożliwiającym powstanie bogów jest alienacja, pojmowana jako postrzeganie własnych cech lub wytworów jako niezależne od siebie i takie, którym się podlega. Ten punkt widzenia umożliwiony został przez Kanta, określającego kwestię istnienia Boga jako antynomię czystego rozumu i redukującego go do postulatu praktycznego rozumu. Zakładając, że bez takiego postulatu da się obejść, da się pomyśleć bogów jako ludzkie wytwory. Krok ten można wreszcie pomyśleć na trzeci sposób − socjologiczny. Religię rozumie się tu jako instrument petryfikowania zastanej struktury społecznej i ekonomicznej. Prawdziwa wolność możliwa jest dopiero po zniesieniu religii. „Nędza religijna jest jednocześnie wyrazem rzeczywistej nędzy i protestem przeciw nędzy rzeczywistej. […] Religia jest opium ludu. Prawdziwe szczęście ludu wymaga zniesienia religii jako urojonego szczęścia ludu. […] Krytyka religii uwalnia człowieka od złudzeń po to, by myślał, działał, kształtował własną rzeczywistość jako człowiek, który wyzbył się złudzeń i doszedł do rozumu” (Marks 1962: 244). Synteza podejścia filozoficznego, antropologicznego i socjologicznego stanowi podstawę dla sekularnego projektu tożsamościowego. Materializmy vs formalizm W przytoczonym cytacie Marks wzywał do krytyki religii. Jak jednak zauważył Grzegorz Lewicki (2011: 26), „teoria krytyczna jest tylko pustym schematem argumentacji, który może być zastosowany do wielu różnych przedsięwzięć”. Jakkolwiek każda teoria krytyczna posiada swój konkretny przedmiot, to teoria krytyczna in abstracto, rozumiana w oderwaniu od konkretnego przedmiotu, stanowi procedurę dającą się stosować w różnych sytuacjach. Teoria krytyczna ma zatem charakter formalny1. Analogiczne rozróżnienie tego, co materialne i formalne stosuje się na gruncie etyki i polityki. Etyki materialne to wszelkie takie etyki, które opierają się na enumeratywnym wyliczeniu przedmiotowych przykazań, etyki formalne to takie, które zamiast takiej enumeracji posługują się jedną uniwersalną procedurą, pozwalającą rozstrzygnąć każdą konkretną sytuację. Podobnie daje się opisać różnica pomiędzy materializmem a formalizmem w polityce. „Materialista może na przykład uważać, że odpowiadając na pytanie w rodzaju «jaki jest sprawiedliwy ustrój», można udzielić obiektywnie prawdziwej odpowiedzi, opisującej, jaki ów ustrój ma być. […] Formalista natomiast będzie raczej utrzymywał, że wszystko, co możemy zrobić, to postępować wedle pewnych właściwych procedur, których przestrzeganie powinno doprowadzić do najlepszego efektu” (Czabanowski, Skrzypulec 2011: 94). Formalizm polityczny to zatem ustrój, w którym suwerenna jest procedura (Czabanowski, Zabdyr-Jamróz 2010). Zarówno religie, jak i sekularyzm stanowią propozycje materialistyczne – pozostają Europejska dialektyka 43 silnie dookreślone przedmiotowo. Również one dają się sprowadzić do jednego członu bardziej abstrakcyjnej opozycji, w ramach której materializmy przeciwstawiają się formalizmowi. Tej opozycji warto poświęcić szczególną uwagę. Polityczne konsekwencje każdego kolejnego kroku w przedstawionej wyżej dialektyce były coraz bardziej antychrześcijańskie. Pojawienie się formalizmu przełamuje tę tendencję. Nie w taki sposób, by można uznać formalizm za chrześcijański, ale w takim, że stanowi on propozycję pojemną politycznie i – w porównaniu z poprzednimi – niezwykle inkluzywną. Formalne podejście do państwa nie było obce pierwszym apologetom chrześcijańskim, którzy – należąc do mniejszości – nie uważali, że państwo powinno być chrześcijańskie, ale – zgodnie z tradycjami prawa rzymskiego – opowiadali się za neutralnością światopoglądową państwa, zapewnianą przez przestrzeganie odpowiednich procedur, w ramach których pokojowo współżyć mogliby zarówno chrześcijanie, poganie, jak i przedstawiciele innych wyznań. Szacunek dla procedur i formalnego charakteru państwa daje się wyczytać u Justyna Męczennika (2004: 211): „Domagamy się, byście osądzili czyny wszystkich oskarżonych i jeśli komuś udowodniono winę, niech będzie ukarany nie dlatego, że jest chrześcijaninem, lecz dlatego, że jest winny. Jeżeli zaś ktoś jest niewinny, niech będzie uwolniony nie jako chrześcijanin, ale właśnie dlatego, że jest niewinny”. Wina i niewinność w tym kontekście to pojęcia prawne, a nie etyczne, pojmowane proceduralnie. Winny jest nie ten, kto ponosi odpowiedzialność moralną, lecz ten, komu winę przypisano w odpowiednio przeprowadzonym postępowaniu. Wykazując się formalistyczną cnotą republikańską, Justyn (2004: 208) wskazuje, że obowiązek przestrzegania procedur leży nie tylko po stronie organu wymierzającego 44 Wojciech Czabanowski sprawiedliwość, ale także po stronie oskarżonego: „Naszym zadaniem jest przedstawić wszystkie nasze poglądy i opisać nasz sposób życia, abyśmy czasem z tego właśnie powodu, iż nie pozwoliliśmy ich poznać innym, sami nie zostali ukarani za tych, którzy w tak złej Jeśli komuś udowodniono winę, niech będzie ukarany nie dlatego, że jest chrześcijaninem, lecz dlatego, że jest winny błądzili ślepocie. Waszą zaś powinnością jest, jak tego rozsądek wymaga, wysłuchiwać nasze poglądy i właściwie je osądzać”. Justyn nie domaga się więc by zaprzestać prześladowania chrześcijan – domaga się sprawiedliwego sądu, według sprawiedliwych procedur, niemających względu na to, kto stoi przed sądem. Właściwe osądzenie to nie osądzenie zgodne z jakimś materialnym przekonaniem, ale zgodne z odpowiednią procedurą. Należy powiedzieć, że spór o tożsamość europejską może być rozumiany nie tylko w kategoriach religii tradycyjnych, kategorii religii w ogóle czy w przeciwstawieniu religii i sekularyzmu, ale jeszcze ogólniej – jako walka między Europą poszukującą materialnych dookreśleń a formalistyczną Europą suwerennych procedur. Silne tożsamości vs queer Przejście od materializmu do formalizmu opierało się na przejściu od pytania „Co być powinno?” do pytania „Jak ustalać, co być powinno?”, było to więc przejście od myślenia przedmiotowego do metodologicznego. Podobny problem pojawia się jednak z myśleniem metodologicznym. Skoro możemy zapytać „Jak ustalać, co być powinno?”, możemy zapytać także „Jak ustalać, jak ustalać, co być powinno?” i tak dalej. Dochodzimy do punktu, w którym wyrafino- wanie epistemologiczne prowadzi do samozniesienia wszelkiej sensowności, zgodnie z Lyotardowską maksymą: „Ile jest warte twoje «ile jest warte?»?” (Lyotard, 1997: 151). Samozniesienie takie nie oznacza końca wszelkiej tożsamości, przeciwnie − otwiera możliwości myślenia o tożsamości w nowy sposób. W obliczu samozniesienia sensowności okazuje się, że jakakolwiek tożsamość czy ustrój polityczny nie potrzebują spójnej filozoficznej postawy. Nie potrzebują jej przede wszystkim dlatego, że takiej spójnej postawy podać się nie da, skoro żadna teoria – w tym również jakakolwiek teoria spójności – nie jest niepodważalna. W wymiarze politycznym znakomicie wyraża to Richard Rorty (2009: 94): „Moim zdaniem idealny ustrój liberalny to taki, w którym kulturowym bohaterem byłby Bloomowski «silny poeta», a nie wojownik, kapłan, mędrzec czy poszukujący prawdy, «logiczny», «obiektywny» naukowiec. […] Nie prześladowałyby jej już widma zwane «relatywizmem» i «irracjonalizmem». Kultura ta nie zakładałaby, że dowolna forma życia kulturowego jest tylko tak silna, jak silne są jej filozoficzne podstawy. Miast tego porzuciłaby samą ideę takich podstaw. Uzasadnienie społeczeństwa liberalnego uznawałaby za kwestię historycznego porównania go z innymi próbami organizacji społecznej – tymi z przeszłości i tymi, które kreślą utopiści”. W wymiarze tożsamościowym wyraziła to natomiast Judith Butler (w poniższym cytacie należy pod tożsamość płciową podstawić tożsamość w ogóle): „Przekonanie, że może istnieć «prawda» płci, jak ironicznie mówi Foucault, jest wytworem regulatywnych praktyk produkujących spójne tożsamości w odwołaniu do matrycy spójnych norm płciowych. […] Zapewniająca zrozumiałość tożsamości płciowej kulturowa matryca zabrania, by pewne postacie «tożsamości» – takie, w przypadku których płeć kulturowa nie «wynika» ani z biologicznej, ani z kulturowej płci – w ogóle mogły «istnieć». «Wynikanie» jest tutaj relacją o charakterze politycznym: to konieczne następstwo wprowadzone przez prawa kultury, prawa ustalające i regulujące kształt oraz znaczenie seksualności” (Butler 2008: 69). Zarówno zastane tożsamości, jak i relacje, za pomocą których łączą się ich elementy, nie są zdeterminowane w konieczny sposób – nie da się wszak wyznaczyć żadnej obowiązującej zasady spójności. Są zdeterminowane jedynie historycznie czy kulturowo, a zatem przygodnie. Formalizm, wraz ze wszystkimi poprzednimi stanowiskami, daje się więc sprowadzić do jednego członu nowej opozycji. Po jednej stronie mamy silne tożsamości, ufundowane na jakiegoś rodzaju podstawach filozoficznych, bez względu na to, czy materialnych, czy formalnych, po drugiej zaś queer, rozumiany jako tożsamość pozbawiona podstawy filozoficznej i w zasadzie dowolna. W poprzednim punkcie zwróciłem uwagę, że tożsamość formalistyczna nie jest antychrześcijańska. Nie było to spowodowane jakąś sprzyjającą chrześcijaństwu cechą właściwą formalizmowi, ale faktem, że tożsamość zbudowana w oparciu o wytyczne formalne jest niezwykle pojemna. Tożsamość queerowa jest pojemna w jeszcze większym stopniu. Wszelkie rozstrzygnięcia formalne mają zawsze ukryte dookreślenia materialne. Wyraźnie widać to na przykładzie procedur prawnych. Przepis mówiący, że dopłatę otrzyma każdy, kto złoży odpowiednie pismo, wydaje się z pozoru absolutnie inkluzywny – wyklucza jedynie na podstawie czyjegoś własnego wyboru. Skoro ktoś nie złożył pisma, to znaczy, że nie chciał dopłaty. Jednak nawet takie regulacje w konfrontacji z rzeczywistością okazują się dookreślone przedmiotowo, wykluczają bowiem pewne grupy ze względu na posiadane przez nie cechy. W podanym przykładzie może chodzić na przykład o analfabetów, osoby, które nie dowiedziały się Europejska dialektyka 45 o obowiązywaniu przepisu, czy osoby, które cierpią na lęk przed konfrontacją z urzędami. Powyższy przykład dotyczy formalnej procedury, analogiczne problemy występują jednak w przypadku formalnie konstruowanych toż- Queer to ogólniejszy system, w ramach którego wszystkie wcześniej opisywane stanowiska mogą współistnieć samości. Tożsamości formalne, jakkolwiek niezwykle inkluzywne, zawierają zawsze jakiegoś typu materialne i relewantne politycznie dookreślenia, często niezamierzone przez autora danej formalnej koncepcji. Polityczna tożsamość queerowa, jako zupełnie płynna, zmienna, niedookreślona i pozbawiona jednolitej podstawy filozoficznej, jest bardziej pojemna. W jej ramach mieści się wszystko. Często podnoszonym zarzutem przeciwko tego typu koncepcjom jest to, że nie da się na ich podstawie budować wspólnoty politycznej ze względu na brak elementów, z którymi można by się utożsamiać. Wbrew temu wydaje się, że tożsamość queerowa może doskonale sprawdzić się w roli wspólnototwórczej. Wystarczy w zasadzie dowolny token, wokół którego można by się było jednoczyć – może to być pojedynczy postulat, hasło, ale także osoba, kolor czy przedmiot. Ponieważ żaden token nie może być uznany za bezsensowny po samozniesieniu sensowności, panuje tutaj absolutna dowolność. Odpowiem od razu na zarzut, że nie każdy token może wzbudzać wspólnotowe emocje. Po pierwsze, tego typu queerowymi wspólnotami są grupy kibiców piłkarskich – osoby takie nie muszą posiadać cech żadnego typu, poza przywiązaniem do określonego tokenu – w tym wypadku klubu piłkarskiego. Zmiany w popieranej drużynie czy przebudowa stadionu (a zatem zmiany przedmiotowe) nie prowadzą automatycznie do odwrócenia 46 Wojciech Czabanowski się od klubu. Po drugie, dowolne przedmioty dają się z powodzeniem fetyszyzować, za przykład czego mogą posłużyć chociażby przedmioty kultu religijnego, nieposiadające żadnych obserwowalnych szczególnych właściwości poza symbolicznymi, a zdolne wzbudzić niezwykłe reakcje wspólnotowe. Europa queerowa Jak zwrócił mi uwagę Kuba Baran, zaproponowany przeze mnie schemat pokazuje, w jaki sposób we współczesnych społeczeństwach perspektywa diachroniczna łączy się z synchroniczną. Perspektywa diachroniczna schematu polega na tym, że opisuje on historyczne zmiany w sposobie myślenia o fundacjach wspólnoty, kolejne przełomy w historii myśli. Perspektywa synchroniczna pokazuje, że wszystkie te stanowiska reprezentowane są we współczesnych społeczeństwach. Historia przejawia się zatem w strukturze społecznej. Kryterium pozwalającym odróżnić poszczególne grupy od siebie jest kryterium wyrafinowania epistemologicznego. Jedna grupa, którą będę nazywać elitą epistemiczną, posiada wysoki kapitał krytyczny, dzięki któremu może zadawać sobie sceptyczne pytania. Druga grupa, o niskim kapitale krytycznym – epistemiczne masy – pytań takich sobie nie zadaje. Z reguły epistemiczne masy i elity cechują się różnym podejściem do przekonań. Strategię elit określam jako formalną – posiadają one pewne ogólne zasady za pomocą których uzasadniają swoje przekonania. Strategia mas jest raczej materialna – nie ma ogólnych zasad, ale zbiór konkretnych rozstrzygnięć. Estetyka teorii elit epistemicznych wyraża się w zdaniu: „elegancka teoria, to taka teoria, która posiada jak najskromniejsze założenia”. Konsekwencją tej estetyki jest tworzenie długich łańcuchów uzasadnienia. Z kolei estetykę mas epistemicznych wyraża zdanie: „elegancka teoria to taka, która posiada najkrótsze łańcuchy uzasadnienia”. Krótkie łańcuchy uzasadnienia wymagają jednak ogromnej liczby założeń. W sytuacji modelowej każda wypowiedź byłaby zasadna na mocy samej siebie jako założenie. Co znamienne, zarówno funkcja mas i elit może się najlepiej wypełnić w paradygmacie queerowym, ponieważ jest on paradoksalnie najbardziej materialny. Queer dopuszcza także zupełny atomizm postulatów. To, że twierdzę jedno, nie każe mi (ani nie zabrania) jednocześnie twierdzić czegokolwiek innego, choćby wydawało się to sprzeczne. Jest to szczególnie wartościowe dla systemów religijnych, które często zawierają sprzeczne twierdzenia. Paradygmat queerowy umożliwia też najwyższą synergię elit i mas – elitom oferuje najbardziej wyrafinowany sceptycznie i epistemologicznie system ramowy, wymagający ciągłej krytyki założeń i związków pomiędzy tezami, masom natomiast pozwala na nieskrępowane wyrażanie nawet najbardziej absurdalnych i nielogicznych − co nie zmienia faktu, że wynikających z głębokiej i realnej potrzeby − postulatów i twierdzeń. Queer to ogólniejszy sys- tem, w ramach którego wszystkie wcześniej opisywane stanowiska mogą współistnieć, a każdy – ze swoimi kompetencjami krytycznymi – może się na swój sposób realizować. Pytanie, czy w Europie zatryumfuje New Age, islam, chrześcijaństwo, sekularyzm, czy Bóg wie co jeszcze, jest nie do rozstrzygnięcia w prosty sposób, ponieważ spory toczą się na różnych poziomach. Inne podmioty gotowe są przechodzić z chrześcijaństwa na islam i odwrotnie, a inne na New Age, jeszcze inne podmioty spierają się o materializm i formalizm. To są różne grupy, których różnie określona świadomość nakazuje różne problemy uważać za doniosłe. To nie oznacza jednak, że nie da się sformułować postulatu politycznego dla Europy: Najlepsza Europa to taka Europa, która jest najbardziej abstrakcyjna i wyrafinowana epistemicznie. Im bardziej abstrakcyjna, tym bardziej tolerancyjna, a zatem większej grupie ludzi może żyć się dobrze. Najszersza, czyli najbardziej skąpa założeniowo, rama pojęciowa dla wspólnoty europejskiej to rama najdoskonalsza, bo najbardziej demokratyczna i inkluzywna. Nie Europie Wielkiej Narracji, tak Europie Atomowych Postulatów! Przypisy: 1. Pojęć „materialny” i „formalny” używam konsekwentnie w znaczeniu Kanta. „Wszelkie poznanie rozumowe − pisze Kant (2001: 4) − jest albo materialne i rozważa jakiś przedmiot; albo formalne i zajmuje się tylko samą formą intelektu i rozumu oraz ogólnymi prawidłami myślenia w ogóle, bez względu na różnicę przedmiotów”. Pojęcia te dają się stosować nie tylko do problematyki poznania. Ogólniej mówiąc, materialne jest wszystko to, co przedmiotowe, odnoszące się do treści, formalne natomiast to, co odnosi się do procedury czy struktury, w ramach której treści się pojawiają. Co dalej? Błażej Skrzypulec wykorzystuje dalej schemat Wojciecha Czabanowskiego do analizy strategii chrześcijańskich w UE. 47