Życie bez - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF

Transkrypt

Życie bez - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
51-611 Wrocław, ul. Wieniawskiego 38
www.piotr-liszka.strefa.pl
+ Życie bez Boga coraz częstsze. Superczłowiek Nietzsche’go był wcieleniem
„woli potęgi” Triumf ateizmu dokonał się w strukturalizmie, w triumfie
rozumu pozytywistyczno-instrumentalnego jako jedynej racji. Bóg umiera nie
tylko w świadomości, ale też w języku. Jako bezsensowne traktowane jest już
nie tylko mówienie o Bogu, ale też mówienie przeciwko Bogu, negowanie
Boga. Sensowne są tylko fakty. Tymczasem w dziedzinie języka marksizm
zachodni odzyskał prawdę wiary w Boga jako nadziei bez końca (Bloch) lub
jako tęsknota za sprawiedliwością uniwersalną poza teizmem i ateizmem
(Horkheimer) T31.16 118. Takie mówienie o Bogu walczy przeciwko
ateizmowi mas, który nie zdaje pytań, nie walczy z Bogiem, tylko zapomina o
nim w umyśle i w praktyce. Ateizm praktyczny jawi się jako ideologia
dobrobytu i konsumpcji. Jest to ateizm codzienności Ta sytuacja
spowodowała nowe poszukiwania Boga i powrót do religii T31.16 118.
Walcząc z ideą ateizmu Kościół między dwoma Soborami Watykańskimi
stracił okazję do oczyszczenia i odnowy własnej wiary w Boga Jezusa, w Boga
trynitarnego. Konfrontacja nastąpiła w formie apologetycznej a nie w formie
pogłębiania swej wiary. Walczono o pogląd dotyczący możliwości naturalnego
poznania Boga, o powrót do teizmu tradycyjnego, krytykowano
nowoczesność. Jednak problem nie polegał na teoretycznej afirmacji Boga
lub na afirmacji tego, co ludzkie w imię Boga lub przeciwko Niemu. Problem
dotyczył realizacji wiary w życiu codziennym. Dramat ateizmu współczesnego
to dramat braku odpowiedzialności za własną wiarę w Boga chrześcijan, to
dramat egzystencji bez Boga. Bóg w teologii współczesnej nie jest ukazywany
jako przeciwnik, lecz jako Ktoś, kto gwarantuje rozwój człowieka i całej
historii. Bóg jest źródłem życia i wolności T31.16 119.
+ Życie bez Boga propagowane w Konstytucji Polskiej. Kościół w Polsce
prześladowany jest w sposób totalny i podstępny. „Otwarte przywłaszczenie
sobie „jedynowładztwa” przez ateistów konstytucyjnych i zniewalanie
wierzących, nawet katolików, oskarżanych modnie o „fanatyzm” i
„nietolerancję”, razi widzów teatru międzynarodowego. Dlatego często na
miejsce ateistycznej „świeckości” konstytucji wysuwa się – czyni to nawet
Unia Wolności – tezę „neutralności”. Konstytucja (jak i państwo) ma nie być
ani za religią, ani przeciwko niej, lecz „neutralna” (po łacinie neutrum – żaden
z dwóch). Ale faktycznie jest to kryptoateizm. Bóg albo „jest”, albo „nie jest”,
nie ma tu sytuacji „neutralnej”. Nawet postawa praktyczna, abstrahująca od
tezy teoretycznej o istnieniu Boga, jest nie „neutralnością”, lecz właśnie
ateizmem praktycznym. Konstytucja nie tylko „świecka”, lecz „neutralna”
odwraca religijny system wartości. Ogłasza ona bowiem prymat państwa bez
Boga i życia bez Boga. Oznacza po prostu, że państwo, stworzenie lub dana
partia ma charakter „boski” absolutny, najwyższy, religia zaś jest nierealna
albo przynajmniej ustępuje miejsca rzeczom materialnym. Dlatego katolicy
traktują „neutralność” na różni z ateizmem praktycznym i teoretycznym. I
flirty z tym terminem w wypowiedziach niektórych katolików świadczą tylko o
niedomyśleniu przez nich sprawy do końca” Cz. S. Bartnik, Gromy mówiące.
1
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
Kazania, przemówienia, publicystyka społeczno-polityczna, Dzieła Zebrane T.
V. Lublin 1999, s. 301.
+ Życie bez Boga Przeciwnicy wiary chrześcijańskiej zwalczają Kościół. „5.
Następnie ma miejsce rozrywanie odkupienia i stworzenia: albo świat nie
potrzebuje odkupienia, bo jest „boski w sobie”, albo odkupienie ma być
dziełem samego człowieka jako „boga”. Zwalczana jest prawda o mundus
redemptus et salvandus. Rozlało się pojęcie autosoterii, samo zbawienia: jak
organizm sam się rozwija i zwalcza ewentualną chorobę, tak i całe stworzenie
– łącznie z człowiekiem – samo się rozwija i naprawia, na podobieństwo
maszyny samoregnerujacej się. Nie ma transcendencji, nie ma sakramentu
życia. Życie jest pojmowane płytko, technicznie, komputerowo. Znoszenie
embrionu ludzkiego lub przyspieszenie śmierci starca to tylko włączenie lub
wyłączenie jednego z urządzeń w otoczeniu. Dzisiejsza cywilizacja jest jeszcze
bardziej mitograficzna niż kiedyś. Cały byt ludzki jest przerzucany na aparat,
na technikę, na ekran zewnętrzny” /Cz. S. Bartnik, Kościół jako sakrament
świata, Dzieła zebrane, T. IV, Lublin 1999, s. 62/. 6. Tym bardziej ma
miejsce niszczenie kapłana, proroka, nauczyciela, świętego. Człowiek – jako
jednostka i jako społeczność – nie ma wnętrza, świata głębi, ducha,
tajemnicy, nieskończoności. Często jest on redukowany do samego seksu i
jeśli jest bóstwo, to „bóstwo seksualne”. I takie wzory są stawiane młodzieży”
Tamże, s. 63.
+ Życie bez celu człowieka masowego. Człowiek masowy nie tworzy, żyje bez
celu, bezwładnie i bezwolnie dryfuje. Tworzy masę. Masa to zbiorowość
ludzka, jest czymś ludzkim, ale jest ludzka bez człowieka, bez ducha, bez
duszy, odczłowieczona. Działanie masy jest ludzkie ale odczłowieczone,
odtwórcze, bez zrozumienia, jako cząstka bezwładnego kosmosu. Bosch
przeciwstawia na zasadzie kontrastu Człowieka Szlachetnego i Człowieka
Masowego, szczególnie w obrazach Niesienie krzyża i Ecce homo. H69.1 16
+ Życie bez etyki Znak działania szatana. „Tymczasem szatan jednocześnie
stale się ujawnia, demaskuje, daje znać o sobie: straszliwe wojny,
bezmotywowe mordy, rzezie nie narodzonych, różne formy satanizmu, kult
szatana, stowarzyszenia satanistyczne, zacieranie granic między światem
Boskim a szatańskim oraz rosnący bunt przeciwko Bogu, religii, etyce,
prawdzie, godności, prawu, porządkowi, rozumowi. Zaznacza się to nie tylko
w życiu socjalnym, gospodarczym i politycznym, ale także w świecie idei,
kultury, literatury, sztuki, rozrywki. Wszystko to wymyka się jakby z
Królestwa Bożego i poddaje się pod władzę królestwa szatana, Eden Świata
staje się coraz bardziej jakimś śmietniskiem szatańskim. Wpływa na to
przemożnie upowszechniający się ateizm. Dzieje się to zgodnie z zasadą: kto
nie czci Boga, popada w kult demonów. Istnienie szatana i innych złych
duchów nie jest zdogmatyzowane we właściwym, bezpośrednim sensie, bo
właściwy dogmat jest darem Bożym, ma charakter zbawczy i twórczy. Szatan
nie ma tych właściwości pozytywnych. Wierzymy zbawczo w Boga, a nie
wierzymy, przynajmniej w tym samym sensie słowa „wierzyć”, w diabła; nie
ma „Chrystusowej wiary”, która by była dobroczynną komunią z diabłem.
Niemniej istnienie szatana i innych demonów jest faktem dogmatycznym w
sensie prostej informacji z objawienia oraz pewności poznania teologicznego.
Mimo narastającej negacji istnienia szatana, a przynajmniej jego charakteru
osobowego, nauka Soboru Watykańskiego II o szatanie i demonach jest
2
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
dosyć powściągliwa, jest tylko 18 drugorzędnych odniesień (KK 16, 17, 35,
55; DM 9, 14; KDK 13, 22, 37 i inne). Jednakże istnienie szatana i jego
osobowy charakter musieli podnieść zdecydowanie dwaj papieże: Paweł VI
(homilie z 29 VI 1972; 15 XI 1972; 23 II 1978; zob. Facie cristiana e
demonologia, w: Enchiridion Vaticanum, t. V, Bologna 1975, nr 1347-1393)
oraz Jan Paweł II (zob. nauczanie środowe z roku 1986 i List apostolski do
kapłanów z 25 III 1988). Naukę obu papieży poparł zdecydowanie Katechizm
Kościoła Katolickiego z roku 1992, stojący na gruncie realności objawionej
angelologii i demonologii (KKK 391-395)” /Cz. S. Bartnik, Dogmatyka
Katolicka, t. 1, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 2000, s. 469.
+ Życie bez nadziei życia wiecznego zagadką bez rozwiązania. „(Postawa
Kościoła wobec ateizmu). Kościół, wiernie oddany tak Bogu, jak i ludziom, nie
może zaprzestać odrzucania z całą stanowczością, jak przedtem, tych
boleśnie zgubnych doktryn i działalności, które sprzeciwiają się rozumowi i
powszechnemu doświadczeniu ludzkiemu oraz strącają człowieka z wyżyn
wrodzonego mu dostojeństwa. Kościół jednak stara się uchwycić kryjące się
w umyśle ateistów powody negacji Boga, a świadomy wagi zagadnień, jakie
ateizm wznieca, oraz wiedziony miłością ku ludziom uważa, że należy poddać
je poważnemu i głębszemu zbadaniu. Kościół utrzymuje, że uznanie Boga
bynajmniej nie sprzeciwia się godności człowieka, skoro godność ta na
samym Bogu się zasadza i w Nim się doskonali: Bóg – Stwórca bowiem
uczynił człowieka rozumnym i wolnym; lecz przede wszystkim człowiek
powołany jest jako syn do samej wspólnoty z Bogiem i do udziału w Jego
szczęściu. Kościół uczy poza tym, że nadzieja eschatologiczna nie pomniejsza
doniosłości zadań ziemskich, lecz raczej wspiera ich spełnianie nowymi
pobudkami. Natomiast przy braku fundamentu Bożego i nadziei życia
wiecznego godność człowieka, jak to dziś często widać, doznaje bardzo
poważnego uszczerbku, a zagadki życia i śmierci, winy i cierpienia pozostają
bez rozwiązania, tak że ludzie nierzadko popadają w rozpacz” (KDK 21).
+ Życie bez religii Irreligia odrzuca nie tylko Boga, ale też wszelkie wartości.
Ateizm w jej perspektywie wydaje się sielankową religią bez Boga. Irreligia
jest absolutną odwrotnością religii, „gdzie nie ma już żadnego kultu, żadnego
prawa, żadnej czci, żadnej ogólnej wartości. Postawę tę ostatnio niektórzy
uczeni nazwali „irreligią”, czyli „nie-religią” (Colin Cambell, Charles Y. Glock,
Jay Demerath, Talcott Parsons, Józef Baniak i inni). Irreligią nazwano proces
erozji religii, toczący jak rak kulturę euroatlantycką od XIX wieku i będący
jakby ujemnym działaniem ubocznym tejże wiodącej skądinąd w świecie
cywilizacji zachodniej. Jest to jakiś radykalny i całkowity, urazowy odrzut
kultury powstałej w jakimkolwiek związku z religią. Irreligia to indywidualna
i zbiorowa wrogość względem religii, atak na całość fenomenu religijnego, na
wszelką religię, poczynając, oczywiście od najmocniejszych w danym
środowisku, oraz dążenie do konsekwentnego wyeliminowania wszelkich
przejawów religijności z życia. Siłą napędową tej postawy jest nienawiść do
samego pojęcia Boga, nie mówią już więc o Kościele, o etyce religijnej, o
kulturze duchowej. W konsekwencji jest to próba doszczętnego zniszczenia
kultury judeochrześcijańskiej i wszelkich kultur Basenu Morza
Śródziemnego” (1995) Cz. S. Bartnik, Gromy mówiące. Kazania,
przemówienia, publicystyka społeczno-polityczna, Dzieła Zebrane T. V. Lublin
1999, s. 400.
3
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
+ Życie bez sensu „Upadek i zarazem niewystarczalność estetycznego
stadium egzystencji – apoteozy hedonizmu i rozpaczy /Posłużmy się
następującymi przykładami dla zilustrowania tragedii postawy estetycznej:
Ach, kiedy drzwi szczęścia się nie otwierają, ma się ochotę rzucić się i
otworzyć je siłą; a potem, gdy się otworzą, nie ma za nimi nic do roboty/.../.
Jakże bezpłodna jest moja dusza i moja myśl, a przecież wciąż poganiana
przez bezsensowne zmysłowe i pełne mąk biedy!”. „Nikt spośród umarłych
nie wrócił, nikt nie urodził się na świat bez płaczu, nikt nie pyta człowieka,
czy chce wejść, nikt nie pyta, czy chce wyjść”. „Jakież to życie jest puste i
bezsensowne! Grzebie się człowieka, jedzie się na pogrzeb, rzuca się trzy
garści ziemi na trumnę; jedzie się karetą, wraca się karetą; pociesza się
człowieka tym, że ma jeszcze długie życie przed sobą. A czyż to dużo 7x10?
Dlaczego z tym nie skończyć od razu, dlaczego nie pozostać tam i iść do
trumny razem z grzebanym, i ciągnąć losy o to, kto będzie pierwszy, kto
ostatni z żywych, a kto rzuci ostatnie trzy garści ziemi na trumnę ostatniego
umarłego”. (Søren Kierkegaard, Albo – albo...dz. cyt., t. I, s. 24, 27, 30-31) z
powodu braku celu, poza estetycznym, negacja wartości obiektywnych i
transcendentnych, prowadziła jednak w odwrocie do satysfakcjonującej
odpowiedzi, egzystencjalnego udziału w znalezieniu kategorii religijnych.
Ponadto Kierkegaard sugeruje, iż ręka Opatrzności (Aleksander Rogalski,
Tryptyk miłosny: Sören Kierkegaard – Regine Olsen, Franz Kafka –Felice
Bauer, Emilie Verhaeren – Marthe Massin, Warszawa 1977, s. 19-193, s. 91)
prowadziła go progresywnie w tymże kierunku, umożliwiając tworzenie
literatury, która przyniesie oświetlenie prawdziwej natury religijnego życia
/Søren Kierkegaard, The Point of View for My Work as An Author: A Raport to
History. My Activity as A Writer, translated with introduction and notes by
Walter Lowrie. Newly edited with preface by Benjamin Nelson, New York
1962, s. 102-103/. Wyjaśnienie to prowokuje jednak do postawienia pytania,
dlaczego religijny pisarz angażował estetyczne kategorie dla osiągnięcia
religijnego celu. To pytanie pojawia się bezpośrednio adresowane przez
Kierkegaarda w części pierwszej Punktu widzenia…/Tamże, s. 17 i nast./.
Kierkegaard powiada, że religijnym celem pisarstwa było unicestwienie
„monstrualnej iluzji” chrześcijaństwa. Współcześni Myślicielowi postrzegali
siebie samych oczywiście jako chrześcijan, w głębokim despekcie dla faktu, iż
prowadzili swoje życie w estetycznych kategoriach. Kierkegaard obawiał się,
że bezpośredni atak mógłby jedynie przyczynić się do tego, iż ludzie bardziej
przylgnęliby do swojej iluzji. Zatem w myśl swojej teorii zastosował taktykę
dyskursu niebezpośredniego /Por. Herman Diem, Kierkegaard. An
Introduction, translated by David Green, Richmond, Virginia 1966, s. 21/.
Nie proklamując siebie w niebogłosy jako nadzwyczajnego chrześcijanina, a
nawet oświadczając, że nie jest nim wcale, podejmuje próbę
niebezpośredniego zbliżenia się do egzystujących w iluzji” /J. A. Prokopski,
Søren Kierkegaard, Dialektyka paradoksu wiary, Oficyna Wydawnicza
Arboretum, Wrocław 2002, s. 35.
+ Życie bez sensu ludzi odrzucających wiarę w Boga. „Wiara „w świeżo
upieczony dogmat, że duch ludzki jest produktem tłuszczu, fosforu,
żelaza…”. […] Naprzeciw tych wszystkich ludzi zagubionych, przygnębionych
i opanowanych pesymizmem lub też przyziemnych i bezmyślnych staje
profesor Dębicki, który jeden – jak określił współczesny badacz – „ma
4
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
wprowadzić do powieści rzeczywistą problematykę intelektualną, jego
wypowiedzi mają być na tle miałkości tego świata próba istotności” (M.
Głowiński, Anioł wśród fałszywych języków. (O „Emancypantkach” Prusa), w:
tenże, Gry powieściowe, Warszawa 1972, s. 209)” /Tamże, s. 179/.
„Rozhisteryzowanym emancypantkom przeciwstawia tradycyjny pogląd:
„Kobieta […] przede wszystkim jest i musi być matką. Jeżeli chce być czymś
innym […], wychodzi ze swej roli i kończy na potwornościach albo na
błazeństwie”. Zagubionym proponuje uporządkowaną wizję świata, zgodną z
wynikami najnowszych badań naukowych, demitologizuje różne współczesne
pseudointelektualne fascynacje i w miejsce problemów pozornych stawia
zagadnienia najbardziej podstawowe. Przede wszystkim przypadła mu rola
zarysowania całego systemu ogarniającego najistotniejsze elementy wiedzy o
świecie. […] system, w którym jest miejsce na podstawowe pytania o
przyczynę i cel istnienia, o nieśmiertelność, o Boga i jego wpływ na losy
świata. W pierwszym „rehabilituje” Biblię udowadniając jej zgodność z
wynikami badań uczonych oraz ustalając jej relację do nauki. Podejmuje tu
polemikę z Allanem Kardecem, twórcą ruchu spirytystycznego na zachodzie
Europy w połowie XIX w., którego nazwisko znów zostało przypomniane w
prasie warszawskiej w związku z ponownym nawrotem zainteresowań
mediami, duchami i wiedzą tajemną” /S. Fita, „pozytywista ewangeliczny”.
Problematyka religijna w twórczości Bolesława Prusa, w: Proza polska w
kręgu religijnych inspiracji, red. M. Jasińska-Wojtkowska, Krzysztof Dybciak,
Lublin 1993, Towarzystwo Naukowe KUL, 159-201, s. 180/. „Przede
wszystkim kompromituje w swym wykładzie pseudonaukowe próby
podważania prawdziwości opisów i stwierdzeń Biblii, która – jak się wyraził –
„jest starym domem, w którym wyhodowało się kilkadziesiąt pokoleń
europejskich, no i źle na ty mnie wyszły”. Biblia „dzisiejszej astronomii i
geologii stawia kilka ważnych pytań do rozwiązania”. W Księdze Rodzaju
widzi „ciekawy a niespodziewany komentarz do teorii Laplace’a o utworzeniu
się naszej planety”, najciekawszą zaś partia jego wywodu jest próba
naukowego uzasadnienia możliwości końca świata, który może – według
hipotezy profesora – nastąpić na skutek powszechnego potopu. […]
Przeciwstawia więc zarys teorii poznania, według której faktem
elementarnym jest czucie, cała rzeczywistość zaś jest sumą naszych czuć”
/Tamże, s. 181.
+ Życie bez zasad „Traf i przypadek są najdokładniejszymi mapami. Teksty
literackie, krytyczne i wszystkie pozostałe obwieszczają nową erę.
Poszczególne dziedziny wiedzy, w tym także semiotyka i hermeneutyka,
podejmują rozpaczliwe, jak się wydaje, wysiłki na rzecz wprowadzenia oraz
ochrony porządku i sensu. Cokolwiek by mówić, to nie przypadek, że
Związek Radziecki przewodzi badaniom semiotycznym, tak jak nie
przypadkiem tradycyjna wiedza religijna jest wciąż orędowniczką
hermeneutyki. Ale epoka porządku i sensu zmuszona jest stanąć twarzą w
twarz z zaczynającą się erą nieciągłości i działań wypływających z pożądania
(hermeneutyka, semiotyka i dekonstrukcjonizm, „Pamiętnik Literacki” z.
3/1986)” Otóż ten chorobliwy nurt w kulturze to największy bluff, jaki tylko
można sobie wyobrazić. W istocie jest to nurt słaby i pusty – zasila go jedynie
ludzka próżność lub naiwność. Kultura kłamstwa nie posiada nic poza
formą: dlatego tak uporczywie trzymają się tego kodu jego admiratorzy. Za
5
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
formą chrześcijańskiej kultury zawsze coś stoi. Forma jest po to, by dodawać
blaski
przeżyciu:
pozwala
odkrywać
skalę
miłości,
wierności,
odpowiedzialności wiary. Jest liturgią, łącznikiem, który ułatwia kontakt z
transcendencją, a jednocześnie łamie nasz egoizm, pozwala jednoczyć się w
powadze, wskazując tym samym na coś większego od nas. Forma dojrzałej
kultury spala nasze indywidualne ciągoty do skupiania się na samych sobie,
wyprowadza nasz wzrok poza własne opłotki i kieruje go na Boga, naprawdę,
na innych ludzi” W. Wencel, Banaliści w świątyni, „Fronda” 13/14 (1998)
355-364, s. 360/. „Forma nowej kultury unifikuje egoizmy, buduje model
człowieka „wolnego”, żyjącego wśród samych przyjemności. […] Hiszpański
krytyk Antonio Blanch tak diagnozuje łuszczącą się już obecnie kulturę:
„Myśl postmodernistyczna […] ujawnia bardziej niż kiedykolwiek przedtem
ciśnienie żądz i pragnień, czyniąc z tego podstawowy środek wyrazu w dziele.
[…] Artyści postmoderny, akceptując całkowicie chaos, instalują się bez
żenady w świecie systematycznego zwątpienia i zobojętnienia. […] Niezależnie
od tego przełomu epistemologicznego […] zauważyć można […] wyraźny
wzrost skłonności solipsystycznych i narcystycznych w wielu powieściach
współczesnych. Wobec zerwania więzi łączących umysł artysty ze światem
obiektywnym trudno dziwić się temu zwrotowi autora ku własnemu „ja”. […]
Autor pragnie zwrócić uwagę na własne pisanie, interesując się nim bardziej
niż innymi przejawami rzeczywistości” /Tamże, s. 361.
+ Życie bezbożnika smutne. „Mylnie rozumując, mówili sobie: Nasze życie
jest krótkie i smutne. Nie ma lekarstwa na śmierć człowieczą, nie znamy
nikogo, kto by wrócił z Otchłani. Urodziliśmy się niespodzianie i potem
będziemy, jakby nas nigdy nie było. Dech w nozdrzach naszych jak dym,
myśl jak iskierka z uderzeń serca naszego: gdy ona zgaśnie, ciało obróci się
w popiół, a duch się rozpłynie jak niestałe powietrze. Imię nasze pójdzie z
czasem w niepamięć i nikt nie wspomni naszych poczynań. Przeminie życie
nasze jakby ślad obłoku i rozwieje się jak mgła, ścigana promieniami słońca i
żarem jego przybita. Czas nasz jak cień przemija, śmierć nasza nie zna
odwrotu: pieczęć przyłożono, i nikt nie powraca. Nuże więc! Korzystajmy z
tego, co dobre, skwapliwie używajmy świata w młodości! Upijmy się winem
wybornym i wonnościami i niech nam nie ujdą wiosenne kwiaty: uwijmy
sobie wieniec z róż, zanim zwiędną. Nikogo z nas braknąć nie może w
swawoli, wszędzie zostawmy ślady uciechy: bo to nasz dział, nasze
dziedzictwo! Udręczmy sprawiedliwego biedaka, nie oszczędźmy wdowy ani
wiekowej siwizny starca nie uczcijmy! Nasza siła będzie nam prawem
sprawiedliwości, bo to, co słabe, gani się jako nieprzydatne. Zróbmy
zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym
sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych
obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim. Jest
potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo
życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś
fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres sprawiedliwych
ogłasza za szczęśliwy i chełpi się Bogiem jako ojcem. Zobaczmyż, czy
prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli
sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki
przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i
doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo – jak
6
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
mówił – będzie ocalony. Tak pomyśleli – i pobłądzili, bo własna złość ich
zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość
i nie docenili odpłaty dusz czystych. Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył
człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na
świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą” (Mdr
2, 1-23).
+ Życie bezbożnych potępione przez sprawiedliwych umarłych. „Lepsza
bezdzietność połączona z cnotą, nieśmiertelna jest bowiem jej pamięć, bo ma
uznanie u Boga i ludzi: Gdy jest obecna, to ją naśladują, tęsknią, gdy
odejdzie, a w wieczności triumfuje uwieńczona – zwyciężywszy w zawodach o
nieskazitelną nagrodę. A rozplenione mnóstwo bezbożnych nie odniesie
korzyści; z cudzołożnych odrośli wyrosłe – nie zapuści korzeni głęboko ani
nie założy podwaliny niezawodnej. Jeśli nawet do czasu rozwinie gałęzie –
wstrząśnie nim wiatr, bo słabo utwierdzone, i wyrwie z korzeniami wichura.
Połamią się nierozwinięte gałęzie, a owoc ich – bezużyteczny, niedojrzały do
jedzenia i do niczego niezdatny. Bo dzieci zrodzone z nieprawego pożycia,
przy osądzeniu rodziców, świadczą o ich przewrotności. A sprawiedliwy,
choćby umarł przedwcześnie, znajdzie odpoczynek. Starość jest czcigodna
nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy: sędziwością u ludzi
jest mądrość, a miarą starości – życie nieskalane. Ponieważ spodobał się
Bogu, znalazł Jego miłość, i żyjąc wśród grzeszników, został przeniesiony.
Zabrany został, by złość nie odmieniła jego myśli albo ułuda nie uwiodła
duszy: bo urok marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy
umysł. Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele. Dusza jego
podobała się Bogu, dlatego pospiesznie wyszedł spośród nieprawości. A
ludzie patrzyli i nie pojmowali, ani sobie tego nie wzięli do serca, że łaska i
miłosierdzie nad Jego wybranymi i nad świętymi Jego opatrzność.
Sprawiedliwy umarły potępia żyjących bezbożnych, i dopełniona wcześnie
młodość – leciwą starość nieprawego. Zobaczą bowiem kres roztropnego, a
nie pojmą, co o nim Pan postanowił i w jakim celu zachował go bezpiecznym.
Patrzą i żywią pogardę, ale Pan ich wyśmieje. I staną się potem wstrętną
padliną i wiecznym pośmiewiskiem wśród zmarłych. Strąci ich bowiem na
głowę – oniemiałych, i wstrząśnie nimi od posad, i zostaną do szczętu
zniszczeni, i będą w udręczeniu, a pamięć o nich zaginie. Z bojaźnią przyjdą
zdać sprawę z win swoich, a w twarz ich oskarżą własne nieprawości” (Mdr 4,
1-20).
+ Życie bezczasowe Osoby Bożej drugiej wplecione w czas. „Język temporalny
informuje o wydarzeniach wykraczających poza historię. Jest on swoistym
kodem, mówiącym historycznie o sprawach niewyrażalnych, nie dających się
objąć wysiłkiem ludzkiej myśli. Jeżeli w opisie unii hipostatycznej zamiast
abstrakcyjnego pojęcia człowieka znajdzie się historia Jezusa z Nazaretu, to
misterium otrzyma nie tylko dodatkowy wymiar, lecz ukaże się jako skomplikowany splot powiązań między płynącym czasem a bezczasowym życiem
Drugiej Osoby Bożej. Po stronie boskości zmian temporalnych nie ma, są one
tylko po stronie człowieczeństwa” /P. Liszka, Wpływ nauki o czasie na
refleksję teologiczną, Palabra, Warszawa 1992, s. 134/. „Dynamikę unii
hipostatycznej interesująco opisuje P. Teilhard de Chardin. Niestety, w jego
teologicznym modelu zatraca się autonomia boskości i człowieczeństwa
Chrystusa, a pojawia się w tym modelu jednorodny schemat jednej
7
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
panhistorii Boga i świata (Por. P. Teilhard de Chardin, Człowiek. I inne
pisma, T. I. M Tazbir (red.), Warszawa 1984, zwłaszcza s. 127). Historia
zmierza do punktu Omega, w którym dochodzi do pełnej personifikacji
świata. Do owej pełni świat dochodzi dzięki mocy Chrystusa, która pociąga
go ku coraz większej jedności. Miejscem wejścia mocy Chrystusa w świat jest
przede wszystkim wydarzenie wcielenia. Moc Chrystusowa promieniuje
zarówno z nurtem czasu, jak również pod prąd czasu. Obejmuje w ten
sposób panowanie nad całym czasem, od początku do końca. Czas zostaje
przemieniony w swym wnętrzu (Por. Tamże, s. 131). W punkcie Omega następuje pełne nasycenie czasu mocą Chrystusa i dlatego struktury
temporalne mogą w tym punkcie w pełni przejść do wieczności (Tamże, s.
129). Wyrażenie „pełnia czasu” (Kol 4, 4) odnoszące się do wydarzenia
wcielenia, ma znaczenie symboliczne. Nie jest to szczególnie wyróżniony
punkt na osi czasu, nie jest to jakiś punkt osobliwy. Symboliczna wartość
pełni zostaje nadana przez moc wcielającego się Chrystusa. Jest On źródłem
promieniującym na całą historię. Faktyczna pełnia czasu osiągnięta zostaje
w punkcie Omega” /Tamże, s. 135.
+ Życie bezładne wielu niezgodny ze światem uporządkowanym nielicznych.
„brazylijski barok afroluzytański Minas Gerais, najbogatszego regionu
złotodajnego w wieku XVIII. Tutaj Mulat Aleijadinho stworzył dzieło uważane
przez wielu za szczytowe osiągnięcie latynoamerykańskiego baroku.
Wyrzeźbione przez Aleijandinha posągi dwunastu proroków na schodach
prowadzących do kościoła w Congonhas do Campo unikają symetrii rzeźby
klasycznej” /C. Fuentes, Pogrzebane zwierciadło, tłum. E. Klekot,
Wydawnictwo Opus, Łódź 1994, s. 188/. „Jak włoskie figury Berniniego,
choć tak odległe od nich, jeśli chodzi o geografię, rzeźby Aleijandinha to
posągi w ruchu, trójwymiarowe bryły, które spływają ku widzowi jak fala;
posągi zbuntowane, powykręcane w swojej mitycznej udręce i ludzkiej złości.
Kolisty charakter baroku polegający na zmianie miejsca, z którego się patrzy,
nie wyróżnia żadnego punktu widzenia; potwierdza nieustanną zmianę. Nie
ma zgody pomiędzy uporządkowanym światem nielicznych a światem w
nieładzie należącym do wielu. Hołd tym zasadom Mulat-architekt oddaje w
kościele Matki Bożej del Pilar w Ouro Preto, wielkim górniczym mieście
brazylijskim. Z zewnątrz kościół stanowi doskonały prostopadłościan, w
środku jednak wszystko jest łukiem, wielokątem, ma kształt jajowaty, jak
globus Kolumba, jak jajko odkrywcy. Świat jest okrągły i można go oglądać z
różnych punktów widzenia. Wizja Aleijandinha łączy się w ten sposób z wizją
artystów Iberii i Nowego Świata. W Congonhas i Ouro Preto nasze widzenie
jednoczy się na nowo, widzimy dwojgiem oczy, nasza cielesność jest pełna.
[…] Aleijandinho otoczony przez sny, pracujący w nocy, być może ucieleśnia
sny swoich współczesnych. / Nowa kultura amerykańskiego baroku, kultura
indoafroiberyjska, w miarę jak przyjmowała własny kształt, zaczęła domagać
się głosu. Znalazła go w wierszach największej poetki Ameryki kolonialnej”
/Tamże, s. 189/. „Urodziła się jako Juana de Asbaje w roku 1651, w
środkowym Meksyku. […] W tym świecie religii i humanistyki [czyli w
klasztorze], zjednoczonych na chwilę, stanie się znana jako siostra Juana
Inés de la Cruz. […] O konflikcie rozumu i uczuć” /Tamże, s. 190/. „Zmarła
w roku 1695 mając 44 lata. […] Jej barokowa poezja potrafiła znaleźć formę i
słowa dla wyrażenia obfitości Nowego Świata, jego nowych nazw, nowej
8
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
geografii, roślin i zwierząt, których nigdy przedtem nie widziały oczy
Europejczyków. […]. Synkretyzm religijny, afro amerykański barok,
euroamerykańska poezja siostry Juany – mieszczą się w pojęciu „wymiany
atlantyckiej”, jak badaczka historii Peggy Liss nazywa łączącą sieć handlu,
kultury i polityki, dzięki której po roku 1492 oba kontynenty zbliżyły się do
siebie” /Tamże, s. 191.
+ Życie beznadziejne „Greene jest pisarzem katolickim, którego bardziej
fascynuje zło niż dobro. Dziś, kiedy znamy od dawna powieści Mouriaca i
kiedy napisano dziesiątki książek i artykułów na temat „głębokiego nurtu
chrześcijańskiego„ w twórczości Dostojewskiego, nie można już Green’a
uważać za wyjątkowe zjawisko literackie, otwierające nowe i nieznane dotąd
perspektywy przed powieścią katolicką. Ale autor The Power and the Glory
jest czymś więcej niż katolickim „duszoznawcą”, który wierząc w łaskę
odkupienia, zanurza się z grzeszną rozkoszą w skażonych źródłach upadku
człowieka” /G. Herling-Grudziński, Godzina cieni, Z. Kudelski, Wybór i
opracowanie, Znak, Kraków 1996, s. 30/. „Maritain powiedział kiedyś o
Mouriacu, że kto z takim trzeźwym i zamiłowanym jednocześnie znawstwem
potrafi opisywać zło, ten staje się mimo woli jego wspólnikiem. Greene nie
jest wspólnikiem zła; jest jego urzeczonym i zrozpaczonym piewcą. […]
Greene odnajduje pod wieloma postaciami jedną, nieodmienną prawdę:
żyjemy w beznadziejnej rozpaczy grzechu i nic poza ręką bożą nie jest w
stanie nas z niej wydobyć. W scenie z zakładnikiem zachowanie się
meksykańskiego księdza odsłania z przeraźliwą jasnością istotny sens
twórczości Green’a. […] Ta scena jest wielkim tryumfem Green’a jako pisarza
i wielka jego klęska jako katolika /Tamże, s. 31/. Nigdy chyba jeszcze
świętość katolicka nie ukazała się oczom ludzkim w tak czystej postaci jako
coś wrogiego i obcego życiu, jako stan egzaltacji moralnej, która w śmierci
upatruje kres cierpień, ucieczkę od grzesznych pokus świata i wyzwolenie od
rozpaczy. „Trzeba Boga, aby umrzeć za ludzi małej wiary i małego serca” –
trzeba człowieka, aby dla nich żyć. Świat odmalowany przez Greene’a, to
świat zdrady, przemocy i żądzy”. A człowiek? „Wskażcie mi szczęśliwego
człowieka, a odkryję wam w nim egoizm, Samolubstwo, zło – albo absolutną
niewiedzę”. Ta na wskroś, do głębi pesymistyczna wizja ludzkich spraw zbliża
Greene’a do jansenizmu, i w każdym innym, mniej liberalnym kraju
katolickim, postawiłaby imprimatur jego książek pod znakiem zapytania. W
gruncie rzeczy Greene tylko doprowadził katolicyzm do skrajnych konkluzji
intelektualnych i uległ mu tak, jak młodzi pisarze francuscy ulegli
egzystencjalistycznej filozofii beznadziejności i rozpaczy” /Tamże, s. 32.
+ Życie beznadziejne bez zmartwychwstania. „Tymczasem jednak Chrystus
zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem
przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się]
zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie
wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako
pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie
nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką
Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy
wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie
pokonana śmierć. Wszystko bowiem rzucił pod stopy Jego. Kiedy się mówi,
że wszystko jest poddane, znaczy to, że z wyjątkiem Tego, który mu wszystko
9
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
poddał. A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie
poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we
wszystkich. Bo inaczej czegoż dokonają ci, co przyjmują chrzest za zmarłych?
Jeżeli umarli w ogóle nie zmartwychwstają, to czemuż za nich chrzest
przyjmują? Po co też i my wystawiamy się na niebezpieczeństwo każdej
godziny? Zapewniam was, przez chlubę, jaką mam z was w Jezusie
Chrystusie, Panu naszym, że każdego dnia umieram. Jeżeli tylko ze względu
na ludzi potykałem się w Efezie z dzikimi zwierzętami, to cóż mi stąd za
pożytek? Skoro zmarli nie zmartwychwstają, to jedzmy i pijmy, bo jutro
pomrzemy. Nie łudźcie się! Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje
Ocknijcie się naprawdę i przestańcie grzeszyć! Są bowiem wśród was tacy, co
nie uznają Boga. Ku waszemu zawstydzeniu to mówię! Lecz powie ktoś: A jak
zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież
to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest
od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem, na
przykład pszenicznym lub jakimś innym. Bóg zaś takie daje mu ciało, jakie
zechciał; każdemu z nasion właściwe” (1 Kor 15, 20-38).
+ Życie bezpieczne Salomona dzięki temu, co uczynił jego ojciec. „Po nim [po
Samuelu] powstał Natan, aby być prorokiem za dni Dawida. Jak tłuszcz się
oddziela od ofiar dziękczynnych, tak Dawid – od synów Izraela. Z lwami igrał
jakby z koźlętami i z niedźwiedziami jak z jagniętami owiec. Czyż w młodości
swej nie zabił olbrzyma i nie usunął hańby ludu, gdy podniósł rękę i
kamieniem z procy obalił pychę Goliata? Wezwał bowiem Pana Najwyższego,
który dał prawicy jego taką siłę, że zgładził człowieka potężnego w walce i
wywyższył moc swego ludu. Tak wysławiano go po dziesięć tysięcy razy i
wychwalano z powodu błogosławieństw Pana, przynosząc mu koronę chwały.
Albowiem starł nieprzyjaciół znajdujących się wokół, zniszczył wrogich
Filistynów i złamał ich moc aż do dnia dzisiejszego. Każdym swym czynem
oddał chwałę Świętemu i Najwyższemu; słowami uwielbienia z całego serca
swego śpiewał hymny i umiłował Tego, który go stworzył. Postawił przed
ołtarzem śpiewających psalmy i mile płynął dźwięk ich głosów; świętom
nadał przepych i upiększył doskonale uroczystości, aby wychwalano święte
imię Pana i by przybytek już od rana rozbrzmiewał echem. Pan darował mu
grzechy, moc jego podniósł na wieki, zawarł z nim przymierze królewskie i
dał tron chwały w Izraelu. Po nim nastał syn rozumny, który dzięki niemu
mógł mieszkać bezpiecznie. Salomon królował w czasie spokojnym, Bóg dał
mu wokoło pokój, aby postawił dom Jego imieniu i przygotował przybytek na
wieki. Jakże byłeś mądry w swojej młodości i napełniony rozumem, jakby
rzeką! Dusza twa okryła ziemię i zasypałeś ją zagadkowymi przypowieściami.
Do odległych wysp doszło twe imię, przez swój pokój byłeś umiłowany; z
powodu hymnów, przysłów, przypowieści i odpowiedzi podziwiały cię kraje. W
imię Pana Boga, który jest nazwany Bogiem Izraela, nazbierałeś złota jak
cyny i jak ołowiu nagromadziłeś srebra. Niestety, kobietom wydałeś swe
lędźwie i wyuzdaniu oddałeś władzę nad swym ciałem. Splamiłeś swą
chwałę, zhańbiłeś swoje potomstwo, sprowadzając gniew na dzieci i
napełniając je smutkiem z powodu twojej głupoty: ponieważ powstała
podwójna władza najwyższa i z Efraima poczęło się zbuntowane królestwo.
Pan jednak nie pozbawił go miłosierdzia swego i nie cofnął żadnego słowa ani
nie odmówił wybranemu swemu potomka, i nie zatracił potomstwa tego,
10
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
który Go umiłował; Jakubowi zostawił Resztę, a korzeń z niej Dawidowi.
Salomon spoczął z przodkami swymi i pozostawił po sobie potomka,
najgłupszego z ludu i pozbawionego rozumu, Roboama, który swym
zamysłem wywołał odstępstwo narodu. Jeroboam, syn Nebata, sprawił, że
Izrael zgrzeszył i wprowadził Efraima na drogę grzechu, a grzechy ich tak
bardzo się mnożyły, że wypędziły ich z własnej ziemi. Oddawali się wszelkim
niegodziwościom, aż przyszła na nich pomsta” (Syr 47, 1-25.
+ Życie bezsensowne Egzystencjalizm ateistyczny Sartre’a J. P. sprowadza do
absurdu roszczenia nowożytnego podmiotu do oparcia się jedynie na sobie
samym przez odrzucenie swej pierwotnej zależności od „Drugiego” i od Bytu.
Z drugiej strony fenomenologiczny aspekt myśli Sartre’a sprawia, ze nie może
on nie odsłonić nieznośnego lęku odczuwanego przez egzystencję, która w
momencie oparcia się tylko na sobie odkrywa siebie jako rzuconą w obcy i
wrogi świat, z którym nie potrafi nawiązać relacji wzajemnej sympatii i
przynależności.
Z
radykalnym
sformułowaniem
egzystencjalizmu
ateistycznego logicznie wiąże się moment antyharmonistyczny i nihilistyczny;
ateizm Sartre’a ma charakter negatywny, przypominający raczej
Schopenhauera niż Marksa. Sądzono, ze ten element egzystencjalizmu,
podobnie jak w przypadku libertynizmu, musi prowadzić na pascalowską
drogę pojednania z wiarą, drogę, która ma swój początek w
nieprzezwyciężalnej sprzeczności kondycji ludzkiej /Negatywny charakter
ateizmu libertyńskiego ukazał przede wszystkim B. Groethuysen.
Libertynizm nie może być podstawą ludzkiej wspólnoty i stąd pochodzi jego
nieunikniona słabość w stosunku do stanowiska religijnego, które – według
Groethuysena – jako jedyne jest w stanie odpowiedzieć na nieusuwalną
potrzebę pozytywności w życiu ludzkim/” R. Buttiglione, Myśl Karola
Wojtyły, tł. J. Merecki SDS (oryg. Il pensero di Karol Wojtyła, Jaca Book,
Milano 1982), Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1996, s. 385. „Wszystko to
czyni bardziej prawdopodobną ideę wyższości egzystencjalizmu religijnego
nad ateistycznym. Egzystencjalizm religijny odkrywa bowiem nadzieję w
samym sercu samotności człowieka w świecie; odkrywa w samotności szanse
bliskości człowieka z człowiekiem i człowieka ze światem. Przełamuje tym
samym solipsystyczny krąg (z którego w przeciwnym razie człowiek nie byłby
w stanie się wydostać) i otwiera wnętrze człowieka na świat życia, który jest
zawsze światem wspólnym” /Wydaje się, że takie stanowisko prezentuje
przede wszystkim Gabriel Marcel. Por. E. Piscione, Antropologia ed
apologetica in Gabriel Marcel, Reggio Emilia: Città Armoniosa 1980/ Tamże,
s. 386.
+ Życie beztroskie bogaczy na ziemi wśród dostatków skończy się. „A teraz
wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają.
Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i
srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć
będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby. Oto
woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a
krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i
wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabili
sprawiedliwego: nie stawia wam oporu. Trwajcie więc cierpliwie, bracia, aż do
przyjścia Pana. Oto rolnik czeka wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie
spadnie deszcz wczesny i późny. Tak i wy bądźcie cierpliwi i umacniajcie
11
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie. Nie uskarżajcie się, bracia,
jeden na drugiego, byście nie popadli pod sąd. Oto sędzia stoi przed
drzwiami. Za przykład wytrwałości i cierpliwości weźcie, bracia, proroków,
którzy przemawiali w imię Pańskie. Oto wychwalamy tych, co wytrwali.
Słyszeliście o wytrwałości Joba i widzieliście końcową nagrodę za nią od
Pana; bo Pan pełen jest litości i miłosierdzia. Przede wszystkim, bracia moi,
nie przysięgajcie ani na niebo, ani na ziemię, ani w żaden inny sposób: wasze
tak niech będzie tak, a nie niech będzie nie, abyście nie popadli pod sąd.
Spotkało kogoś z was nieszczęście? Niech się modli. Jest ktoś radośnie
usposobiony? Niech śpiewa hymny. Choruje ktoś wśród was? Niech
sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w
imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go
podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone. Wyznawajcie
zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście
odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego.
Eliasz był człowiekiem podobnym do nas i modlił się usilnie, by deszcz nie
padał, i nie padał deszcz na ziemię przez trzy lata i sześć miesięcy. I znów
błagał, i niebiosa spuściły deszcz, a ziemia wydała swój plon. Bracia moi,
jeśliby ktokolwiek z was zszedł z drogi prawdy, a drugi go nawrócił, niech
wie, że kto nawrócił grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę jego od
śmierci i zakryje liczne grzechy” (Jk 5, 1-20).
+ Życie beztroskie prowadził Marks K. „Po całkowitym bankructwie
stalinizmu, trockizm jest jedyną orientacją w marksistowskim komunizmie,
która dotychczas nie zbankrutowała tylko dlatego, że nie miała dotąd okazji,
aby dojść do władzy w jakimkolwiek kraju i wprowadzić z życie swoje zasady.
Trockizm sam siebie uważa za naujautentyczniejszy marksizm i, zdaje się, iż
ma słuszność i właśnie dlatego jest najniebezpieczniejszy ze wszystkich
kierunków współczesnego komunizmu, kiedy inne, całkowicie już
skompromitowane, schodzą z pola bitwy o przyszłość ludzkości. Aby
zrozumieć trockizm i aby zdać sobie sprawę z jego niebezpieczeństwa w
obecnej chwili należy przede wszystkim przypomnieć sobie co to jest ten
„autentyczny marksizm”, czyli marksizm samego Marksa, a którym trockiści
chcieliby zastąpić zbankrutowany stalinizm i jego pomioty” /M. Poradowski,
Wyzwolenie czy ujarzmienie? Marksistowska rewolucja komunistyczna,
katolicki Ośrodek Wydawniczy Veritas, Londyn 1987, s. 7/. „Ojciec Karola
Marksa był liberałem, doceniającym niektóre zasady zlaicyzowanej przez
protestantyzm etyki chrześcijańskiej. Swe studia prawnicze ukończył we
Francji i stał się entuzjastą ideałów rewolucji francuskiej i przemian, które
wprowadzały wojny napoleońskie. […] Zdaje się, ze to dopiero pradziad
Karola Marduchaj Halevy Lwów, zaczął używać niemieckie nazwisko „Marx”,
prawdopodobnie odkąd stał się właścicielem sporej winnicy, pokrywającej
wzgórze Marxberg tuż przy miasteczku Trier” /Tamże, s. 8/. „W czasie
studiów uniwersyteckich Karol Marks prowadzi życie beztroskie, hulaszcze,
często upijając się i biorąc udział w burdach i awanturach ulicznych, […]
zupełną obojętność wobec rodziców, a nadto o poważne powiązanie Karola
Marksa ugrupowaniem anarchistów i rewolucjonistów, a także o
manifestacje cynizmu i nawet satanizm. Marks przynależy jak student
najpierw do grupy wolnomyślicieli Die Freien, a później do Doktorklub. Były
to stowarzyszenia złożone z osób pochodzenia żydowskiego, które zerwały ze
12
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
swym środowiskiem kulturalno-religijnym, porzucając wszelką religię i
wszelką moralność, a jednocześnie mieli jakiś dziwny kompleks antyreligijny
i stąd oddawali się niekończącym się dysputom na tematy religijne i walce z
wszelką religią, a więc byli to bezbożnicy wojujący” /Tamże, s. 9.
13