W cieniu akacji. Wyprawa do Sudanu i Etiopii 2009

Transkrypt

W cieniu akacji. Wyprawa do Sudanu i Etiopii 2009
Energetyk-Elektronik-Bytom
W cieniu akacji. Wyprawa do Sudanu i Etiopii 2009 - część 13. Co w Addis
piszczy?
Autor: Łukasz Waga 5b1 2000
29.10.2010.
Zmieniony 01.11.2010.
Mija czwarty tydzień podróży. Dom jest daleko, najdalej.
Pewnie wszystko w Polsce płynie swoim rytmem. Ten sam gwar ulicy, dźwięki
tramwajów, w telewizji kłótnie polityków. Pewnie jest ciepło, choć deszczowo, a
wiele osób myślało, że w tamtej chwili obcierałem spocone czoło z powodu
niemiłosiernego upału. Owszem pociłem się, ale z gorączki i bólu zęba, a
zamiast upałów otaczała mnie mgła, temperatura w okolicach zera i .....śnieg na
trawie. To Addis Abeba - stolica Etiopii. Jest sobota, 18 lipca. Nie lubię stolic, nie lubię jakiejkolwiek wielkości. Cisza,
spokój i prowincjonalność to wartości, które cenię najbardziej. Addis to punkt
wypadowy, z którego wyruszymy w podróż na południe kraju, by następnie wrócić
tu z powrotem na samolot do Polski.
Gwar miasta, nachalność ludzi, którzy bez pytania wyciągają
ci plecak z busa i idą sobie jak gdyby nigdy nic w kierunku postoju taksówek.
To pierwsze zderzenie ze stolicą. Nie reagujemy, odrętwiali, zaspani, obojętni na wszystko, podążamy z Adamem za naszymi plecakami.
Wiemy, czym to się skończy, ale Adam ma zwyczajnie dość wykłócania się i
załatwiania wielu spraw za mnie, a mi nie tylko z powodu gorączki nic się nie
chce. W końcu znajdujemy taksówkę, która ma nas zawieźć w kierunku
jakiegoś sensownego hotelu. Miejscowy tragarz wrzuca plecaki do bagażnika i tuż
przed odjazdem wyskakuje z horrendalną sumą, będącą rachunkiem za przeniesienie
bagażu.
- Pięć dolarów się należy!
- My nie chcieliśmy pomocy! – odpowiadamy i wsiadamy do
taksówki.
http://energetyk.hekko24.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 03:10
Energetyk-Elektronik-Bytom
- Pięć dolarów – tragarz wkłada dłoń przez otwarte okno.
- Pytałeś nas czy chcemy twojej usługi?
- Pięć dolarów…….
Miałem wtedy wrażenie, że jego angielski kończy się na
znajomości tych dwóch słów. Żeby nie zrobiło się nieprzyjemnie, Adam daje mu
jakieś kilka birrów, czyli około dziesięciu razy mniej, niż żądał, i nakazujemy
ruszać naszemu kierowcy. Słyszymy jeszcze jakieś krzyki za naszym samochodem,
ale nikt na szczęście nie zorganizował za nami pościgu.
Błąkamy się po mieście. Niektóre hotele za drogie, w innych
z kolei brak wody. Wiemy, jak będzie na południu. Chcemy wykorzystać względy
stolicy, bo na brak wody lub na jedzenie indżery będzie jeszcze czas. W końcu znajdujemy hotel
koło dworca
kolejowego. Mały pokoik z jednym łóżkiem nie był może rewelacyjny, ale fakt, że
mieliśmy dość porządną łazienkę, podnosił standard tego lokum.
Tymczasem coraz gorzej ze mną. Spuchł mi policzek i
wyglądałem, jakbym żuł liście katu. Zapadła decyzja o poszukiwaniach dentysty.
Odesłany z jednej kliniki z powodu braku lekarza, docieram w końcu do miejsca,
w którym mają mi pomóc. Wbrew pozorom placówka nie była jakąś stodołą, w której
siedział brudny człowiek z kleszczami. Standard prawie europejski, a
wyznacznikiem tego był telewizor w poczekalni.
Spotkania z dentystą-Murzynem nie zapomnę nigdy. Nie
sądziłem, że mój słaby język angielski i posiłkowanie się polskimi zwrotami w
miejsce angielskich może coś zmienić. Kiedy tak siedziałem na fotelu
dentystycznym i plombę nazwałem po polsku „plombą”, zobaczyłem zdziwienie na
twarzy lekarza.
- Plomba? Znasz…czeski? – spytał po angielsku lekarz.
- Czeski? – osłupiałem, bo niby w czym ma pomóc język czeski
w Afryce.
- Studiowałem medycynę w Pradze – odpowiedział dentysta.
Od tego momentu nastąpiła komiczna sytuacja, gdyż
znajdowałem się w środku Etiopii, siedziałem na fotelu dentystycznym, widziałem
nad sobą twarz czarnoskórego, niezwykle wesołego człowieka, który stukając mi
po zębach zwracał się do mnie zwrotami:
„Bolest? Nie bolest?” albo „Co se stalo?”
Kiedy zapadła decyzja o zrobieniu rentgena, okazało się, że
do poniedziałku… nie będzie prądu w placówce. Lekarz przepisał więc tabletki
przeciwbólowe i powiedział, że do czasu aż nie będzie kontynuowane
http://energetyk.hekko24.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 03:10
Energetyk-Elektronik-Bytom
leczenie....mam pić dużo piwa i bawić się z miejscowymi dziewczynami!
Całą niedzielę spędziłem w łóżku, a Adam zwiedzał miasto.
Zorganizował też sobie sweter, czapkę i szalik w barwach Etiopii, bo przecież
trzeba być głupcem, aby nie zabrać ze sobą do Afryki takiego asortymentu!
Czas mijał wolno, mało się działo. Dużo czasu spędzaliśmy w
hotelowej restauracji, w której przeciętnej urody barmanka zalecała się do
Adama. Niestety bezskutecznie. W poniedziałek najpierw wykonałem telefon do mojej polskiej
dentystki, a następnie w klinice dentystycznej, po wykonaniu rentgena, leczyła
mnie z kolei Rosjanka, która opowiadała, jaka piękna jest Czechosłowacja! Postawiony na nogi wyruszam z Adamem na rekonesans okolicy w
poszukiwaniu taniej opcji wyjazdu na południe, w kierunku Doliny Omo. Naiwny
ten, kto myślał, że można tam dojechać komunikacją. Można śmiało powiedzieć, że
świat niemal się kończy w południowej części Etiopii. Załatwiamy opcję ośmiodniowej wycieczki. By rozdzielić
koszty, w wynajętej terenowej Toyocie, będzie z nami podróżowała Szwedka i para
Niemców. Planujemy wyjechać na drugi dzień rano. Wieczorem wyruszamy na spacer w kierunku reprezentacyjnej
ulicy miasta w poszukiwaniu kafejki internetowej. Mijają nas nowoczesne
samochody, biznesmeni w garniturach, i ciemnych okularach. Ulica była dość
bujnie oświetlona neonami. Takiej Afryki jeszcze nie znałem. Niestety, ta
nowoczesność to tylko zasłona dymna. Na ulicy wciąż widzimy żebraków, czy
obskurnych, chorych ludzi. Kupujemy u starszej kobiety pyszną gotowaną
kukurydzę i idziemy tak przed siebie, co raz pytając miejscowych, gdzie tu
można znaleźć Internet. Po zakupie drogą elektroniczną lotniczych biletów
powrotnych, udajemy się do baru z tarasem widokowym i patrzymy kątem oka na
życie miasta. Najbardziej zaskakujący był jednak moment powrotu do pokoju
hotelowego. Kiedy go opuszczaliśmy parę godzin wcześniej, zostawiliśmy w
pośpiechu dość spory bałagan. Podczas naszej nieobecności sprzątaczki wykazały
się niespotykaną nadgorliwością. I nie chodzi tu o rzeczy tak oczywiste, jak
wymiana brudnych szklanek, wymycie stołu, czy podłogi. Sprzątaczki pozwijały
nasze śpiwory i złożyły moją piżamę w kostkę! Adamowi umyły
przywiezione z Polski naczynia oraz porozwieszały mu pranie! Dziwne tu rzeczy
się działy….
Wtorek to już czwarty dzień pobytu w Addis Abebie. Mieliśmy
już dość tego miasta, dlatego rankiem szybko się zebraliśmy i już na ulicy
czekaliśmy na nasz samochód, którym mieliśmy pojechać na południe kraju.
Niestety, gdy zajechała po nas terenowa Toyota Land Cruiser, okazało się, że
jest ona w dość znacznym stanie rozkładu, a kierowca mający być naszym
przewodnikiem umie po angielsku tylko się przedstawić. Gdyby tego było mało,
okazało się, że jeden wybrany pasażer miał siedzieć….. w bagażniku. Na koniec w
http://energetyk.hekko24.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 03:10
Energetyk-Elektronik-Bytom
dziwny sposób cena wynajęcia takiego transportu okazała się wyższa od umówionej.
Po dość ostrej kłótni wycofaliśmy nasze pieniądze i
zrezygnowaliśmy z usług firmy organizującej wycieczkę. Niestety, było już późno
i wyjazd z Addis w tym samym dniu nie wchodził już w rachubę.
Na szczęście udało się znaleźć inny transport, będący na tyle
tani, że wynajęliśmy samochód tylko dla nas samych. Miała to być wygoda dla
robienia potencjalnych fotografii i ewentualnych kaprysów, gdyby nie chciało
nam się z innymi pasażerami liczyć.
Początkowo planowaliśmy wyprawę ośmiodniową, jednak rychło okazało się, że nasz
trip po południowej Etiopii przeciągnie się na dziesięć dni. Co najważniejsze,
to my sami decydowaliśmy, jak ma przebiegać trasa. Naszym kierowcą został
sympatyczny i skromny chłopak o imieniu Mesej. Rankiem, w środę 22 lipca, czynimy ostatnie przygotowania do
podróży. Najważniejszy był fakt zabezpieczenia finansowego, więc tuż przed
odjazdem należało pobrać pieniądze na ostatnie dni wyprawy. W tym celu
załadowaną naszymi bagażami Toyotą jedziemy jeszcze na poszukiwanie bankomatu.
Szybko okazuje się, że z tymi bankomatami jest dość spory problem, ale
dostajemy cynk o bankomacie w hotelu Sheraton. Gdy tam dojechaliśmy, to dziwnie
na nas się patrzyli przebywający w nim szejkowie, gdyż nie wyglądaliśmy na ich
tle za czysto. Dodatkowo przeszliśmy trzy kontrole osobiste, bardziej dokładne
niż na lotnisku. W sumie nic w tym dziwnego, bo okazało się, że doba w tym
hotelu kosztowała.....8000 dolarów (do ceny wliczone pole golfowe). Gdy udało
się w końcu doczłapać do bankomatu stojącego pośrodku holu, okazało się, że był
on pusty. Zapewne pewien szejk wypłacił całą kwotę...na śniadanie.
W końcu jednak udało się nam znaleźć w innej części miasta
działający bankomat. Po pobraniu pieniędzy szybciutko jeszcze zatankowaliśmy
paliwo do naszej maszyny i do kanistrów i tuż po godzinie dziesiątej
zostawiliśmy za sobą Addis, miasto jak każde inne swą wielkością odpychające.
Tymczasem my mamy przed sobą punkt kulminacyjny naszej wyprawy.
Endemiczna przyroda, dzikie zwierzęta i nie mniej dzikie plemiona. Ot, prawdziwe
afrykańskie safari!
{multithumb} {multithumb} {multithumb} http://energetyk.hekko24.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 03:10
Energetyk-Elektronik-Bytom
{multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} Łukasz Waga
nauczyciel geografii
absolwent 5b1 2000 r.
Ciąg dalszy już wkrótce! http://energetyk.hekko24.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 03:10