1 biuletyn sieci mpd
Transkrypt
1 biuletyn sieci mpd
BIULETYN SIECI MPD NR 9 1 BIULETYN SIECI MPD Drodzy Czytelnicy Cieszę się, że nasze spotkania na łamach Biuletynu Sieci MPD mogą być kontynuowane. Tym razem dzięki napisanemu i wygranemu przez Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za krokiem” w Zamościu projektowi „Sprawnie w Sieci” w ramach Programu Operacyjnego Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Mamy nadzieję, że nasza Ogólnopolska Federacja na rzecz Osób z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym „Sieć MPD” dzięki temu projektowi powiększy się i wzmocni. Działania, które chcemy podjąć mają na celu upowszechnianie systemu całościowego wsparcia osób z niepełnosprawnością, w tym osób z porażeniem mózgowym i ich rodzin na etapie wczesnego wspomagania rozwoju, edukacji, przygotowania zawodowego i wchodzenia w rynek pracy, wspomaganego mieszkalnictwa oraz dostępu do różnych form życia społecznego i kulturalnego. Wpisuje się to doskonale w zmiany, które w naszym kraju po ratyfikacji „Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych”, muszą zostać wprowadzone. O samej Konwencji traktuje pierwszy artykuł naszego Biuletynu. Będziemy też o niej dyskutować i zastanawiać się jak ją wdrażać podczas konferencji, która odbędzie się w dniach 19-20 października 2012 r. w Zamościu. Konferencje, wizyty studyjne i szkolenia dla kadry zarządzającej oraz pracowników i wolontariuszy organizacji zajmujących się wspieraniem osób z niepełnosprawnością, będą okazją do zwiększania skuteczności działań poszczególnych organizacji oraz łączenia naszych wysiłków na rzecz tworzenia systemu całościowego wsparcia. Odsyłam do stron www.spdn.pl oraz www.siecmpd.pl w celu zapoznania się ze szczegółami naszych działań. Zachęcam również do włączania się w nie poprzez pisanie artykułów do Biuletynu. W kolejnych numerach chętnie przeczytamy o pracy różnych organizacji, szczególnie tych, które zadeklarowały chęć udziału w naszym projekcie i w federacji. Organizacje, które działają już dłużej w Sieci MPD, a które chcą się z nami podzielić nowymi rozwiązaniami i osiągnięciami, zachęcamy do pisania artykułów i przygotowywania wystąpień na kolejną konferencję (w październiku 2013r.). Szczególnie gorąco zachęcam osoby z niepełnosprawnością lub inne osoby borykające się z problemem niepełnosprawności na co dzień (rodziców, rodzeństwo, opiekunów, asystentów) do pisania o tym co według Was ułatwia lub utrudnia Wasze funkcjonowanie. Uważam, że jest to najważniejszy głos w dyskusji o systemie skutecznego wsparcia. Zgodnie z dewizą „nic o nas bez nas” do obecnego numeru zaprosiłam aż pięciu młodych autorów, którzy napisali bardzo osobiste refleksje na temat niezależności. Zachęcam do lektury tekstów, które bardzo rozjaśniają nam warunki życia i bariery, z którymi muszą sobie radzić młodzi ludzie z niepełnosprawnością w Warszawie, Lublinie i Zamościu. Pokazują też jak czasem niewiele potrzeba żeby bariery przestawały istnieć. Doceńmy wysiłek tych młodych autorów i pochylmy się z uwagą i refleksją nad ich tekstami. Napisanie ich niektórym zajęło kilka miesięcy i wymagało pomocy innych osób. Niech będzie to zachętą dla tych, którym wydaje się, że nie dadzą rady napisać artykułu. Jeśli tylko macie przemyślenia w temacie skutecznych sposobów wsparcia, którego Wam ktoś udzielił, albo powinien udzielić – napiszcie o tym. Zróbcie to we własnym imieniu lub tak, jak pięknie zrobił to Mateusz Sińczuk również w imieniu swoich kolegów ze Stowarzyszenia Ożarowska. Można być ambasadorem praw wszystkich osób z niepełnosprawnością, zwłaszcza tych mniej sprawnych i aktywnie włączać się w obronę praw, które gwarantuje Konwencja. Aleksandra Wnuk – Przewodnicząca Ogólnopolskiej Federacji na rzecz Osób z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym Sieć MPD. Spis Treści: 2 Konsekwencje wdrażania Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych w Polsce 3 Niezależność osoby z niepełnosprawnością? To jest możliwe! 5 Egzamin z samodzielności 7 Wzajemna niezależność 10 Żyć poza domem 12 Blaski i cienie niepełnosprawności 14 BIULETYN SIECI MPD Maria Król – lek.med. specj.rehabilitacji Dyrektor Ośrodka Rehabilitacyjno-Terapeutycznego dla Dzieci Niepełnosprawnych Przewodnicząca Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za krokiem” w Zamościu Konsekwencje wdrażania Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych w Polsce Konwencja o prawach osób niepełnosprawnych została przyjęta wraz z Protokołem fakultatywnym 13 grudnia 2006 roku, na sześćdziesiątej pierwszej sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych (rezolucja nr 61/106). Systematyczne prace nad nią trwały cztery lata: w konsultacjach uczestniczyli wybitni ludzi nauki i praktyki oraz osoby niepełnosprawne i ich rodziny zrzeszone w krajowych i międzynarodowych organizacjach pozarządowych. Motorem zmian byli sami ludzie niepełnosprawni, coraz powszechniej uczestniczący w życiu społecznym. Powstaniu Konwencji sprzyjało umacnianie się na świecie wartości demokratycznych, w tym praw człowieka jako fundamentów organizacji życia społecznego. Osoba niepełnosprawna została potraktowana w Konwencji w sposób podmiotowy. 6 września 2012 roku Prezydent RP Bronisław Komorowski podpisał ratyfikację Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych, która potwierdza zobowiązania Polski do przestrzegania praw człowieka wobec osób z niepełnosprawnością, promuje uniwersalne projektowanie (dla wszystkich), zakazuje dyskryminacji. Czekaliśmy na to blisko 6 lat. Ratyfikacja Konwencji jest symboliczną datą i stanowi wyzwanie dla wszystkich do jej wdrażania. „Ideą przewodnią Konwencji jest wolność człowieka, który z powodu uszkodzenia organizmu i spowodowanych tym ograniczeń aktywności nie może być zniewolony i pozbawiony możliwości wyborów, a przez to – wpływu na swoje życie. Ma on prawo korzystać z tego samego, co jest dostępne wszystkim innym obywatelom. Stan ten uzyskuje się na drodze znoszenia barier, racjonalnych przystosowań, odpowiednich do potrzeb osób z różnego rodzaju niepełnosprawnościami i potrzeb konkretnych osób oraz usług wspierających w sytuacjach, gdy osoba niepełnosprawna nie jest w stanie przezwyciężyć barier fizycznych, intelektualnych i społecznych własnymi siłami. Możliwość uczestniczenia w głównym nurcie życia społecznego wiąże się nierozerwalnie również z prawem do obowiązków, które dotyczą wszystkich obywateli – członków społeczności” (Mrugalska, 2008). Niepełnosprawność w Konwencji jest rozumiana jako dynamiczna relacja między długotrwale obniżoną sprawnością danej osoby a różnymi barierami, które mogą ograniczać jej uczestnictwo w życiu społecznym na równi z innymi obywatelami (biopsychospołeczny model niepełnosprawności). W zależności od otaczającego środowiska – ułatwiającego lub utrudniającego funkcjonowanie osobie z niepełnosprawnością – doświadczanie i poczucie niepełnosprawności może być większe lub mniejsze. Konieczna jest zatem zmiana filozofii myślenia o niepełnosprawności nie jako o medycznym problemie jednostki lecz w kontekście społecznej odpowiedzialności i przyjęcie innej perspektywy odwołującej się do praw człowieka, równości wszystkich obywateli i obowiązku aktywnego przeciwdziałania dyskryminacji. Działania większości instytucji (medycznych, edukacyjnych, itp.) są nastawione w Polsce bardziej na „wyleczenie” z niepełnosprawności i przywrócenie jednostki do społeczności „normalnej” niż na projektowanie uniwersalne otoczenia czy też dostosowanie środowiska poprzez ułatwienia dla osób z niepełnosprawnością. Konwencja przedstawia całe spektrum dziedzin, w których Państwo musi uwzględnić wymiar niepełnosprawności i podjąć aktywne działania, aby wyrównywać szanse wszystkich obywateli. Konwencja jest pierwszym międzynarodowym aktem prawnym, który odnosi się kompleksowo do osób niepełnosprawnych. Ma ona przyczynić się do poprawy ich sytuacji, poprzez umożliwienie im rzeczywistego korzystania ze wszystkich praw człowieka i podstawowych wolności, na równi z innymi osobami. W preambule konwencja: – potwierdza powszechność i niepodzielność wszystkich praw człowieka i podstawowych wolności oraz potrzebę zagwarantowania osobom niepełnosprawnym pełnego z nich korzystania, bez jakiejkolwiek dyskryminacji, – uznaje dyskryminację ze względu na niepełnosprawność za pogwałcenie godności i wartości człowieka oraz stwierdza, że osoby niepełnosprawne, szczególnie kobiety i dziewczęta, są często narażone na wieloraką lub wzmocnioną dyskryminację, – uznaje, że niepełnosprawność to wynik oddziaływania pomiędzy osobami z dysfunkcjami a barierami wynikającymi z postaw i środowiska, co utrudnia osobom niepełnosprawnym pełny udział w życiu społecznym, na równi z innymi osobami, – uznaje różnorodność osób niepełnosprawnych, ich cenny wkład w ogólny dobrobyt i różnorodność społeczeństw, – potwierdza przekonanie, że powszechna i całościowa konwencja, zapewniająca ochronę praw i godności osób niepełnosprawnych, będzie promować ich aktywność w sferze obywatelskiej, polityki, gospodarki, w sferze społecznej i kultury, – podkreśla znaczenie, jakie dla osób niepełnosprawnych ma ich samodzielność i niezależność, potrzebę stwarzania im możliwości udziału w procesach decyzyjnych, a także znaczenie, jakie w tej mierze ma dostępność środowiska fizycznego, społecznego, gospodarczego i kulturalnego, opieki zdrowotnej, edukacji, informacji i komunikacji. 3 BIULETYN SIECI MPD Zasady ogólne konwencji, określone w art. 3 to, między innymi: – poszanowanie przyrodzonej godności, a także autonomii osoby, w tym swobody dokonywania wyborów, –niedyskryminacja, – pełny i skuteczny udział w życiu społecznym, – poszanowanie odmienności i akceptacja osób niepełnosprawnych, jako będących częścią ludzkiej różnorodności oraz ludzkości, – równość szans, równość mężczyzn i kobiet, –dostępność. W art. 4 sformułowane zostały ogólne obowiązki państw. Obejmują one, między innymi: – zobowiązanie do zapewnienia i popierania pełnej realizacji praw człowieka i podstawowych wolności wszystkich osób niepełnosprawnych, bez jakiejkolwiek dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność poprzez, między innymi, przyjęcie regulacji prawnych i innych w celu wdrożenia praw uznanych w konwencji, podejmowanie lub popieranie badań i rozwoju oraz popieranie dostępności i wykorzystania nowych technologii, powstrzymywanie się od angażowania się w działania lub praktyki, które są niezgodne z konwencją, podejmowanie działań w celu wyeliminowania dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność przez jakąkolwiek osobę, organizację, prywatne przedsiębiorstwo, – konsultacje i współpracę z osobami niepełnosprawnymi (także za pośrednictwem reprezentujących je organizacji) przy tworzeniu i wdrażaniu ustawodawstwa i polityki na rzecz implementacji postanowień konwencji. Jeżeli chodzi o realizację praw gospodarczych, społecznych i kulturalnych określonych w konwencji, to państwa zobowiązanie są do podjęcia kroków, wykorzystując maksymalnie dostępne środki i, gdy to potrzebne, w ramach współpracy międzynarodowej, w celu stopniowego osiągnięcia ich pełnej realizacji, bez uszczerbku dla tych zobowiązań zawartych w konwencji które, zgodnie z prawem międzynarodowym, mają skutek natychmiastowy. Konwencja zawiera przepisy: – zakazujące dyskryminowania osób niepełnosprawnych, – nakazujące tworzenie warunków korzystania z praw na zasadzie równości z innymi osobami, 4 – nakazujące wprowadzenie rozwiązań specjalnie adresowanych do osób niepełnosprawnych, odpowiednio do rodzaju zagadnienia. Konwencja rozpowszechnia i promuje nowe uniwersalne definicje, a mianowicie: „Komunikacja” obejmuje języki, wyświetlanie tekstu, alfabet Braille’a, komunikację przez dotyk, dużą czcionkę, dostępne multimedia, jak i sposoby, środki i formy komunikowania się na piśmie, przy pomocy słuchu, języka uproszczonego, lektora oraz formy rozszerzone (augmentatywne) i alternatywne, w tym dostępną technologię informacyjno-komunikacyjną. „Język” obejmuje język mówiony i język migowy oraz inne formy przekazu niewerbalnego. „Dyskryminacja ze względu na niepełnosprawność” oznacza jakiekolwiek różnicowanie, wykluczanie lub ograniczanie ze względu na niepełnosprawność, którego celem lub skutkiem jest naruszenie lub zniweczenie uznania, korzystania z lub wykonywania wszelkich praw człowieka i podstawowych wolności w dziedzinie polityki, gospodarki, społecznej, kulturalnej, obywatelskiej lub w jakiejkolwiek innej, na zasadzie równości z innymi osobami. Obejmuje to wszelkie przejawy dyskryminacji, w tym odmowę racjonalnego usprawnienia. „Racjonalne usprawnienie” oznacza konieczne i odpowiednie zmiany i dostosowania, nie nakładające nieproporcjonalnego lub nadmiernego obciążenia, jeśli jest to potrzebne w konkretnym przypadku, w celu zapewnienia osobom niepełnosprawnym możliwości korzystania z wszelkich praw człowieka i podstawowych wolności oraz ich wykonywania na zasadzie równości z innymi osobami. „Uniwersalne projektowanie” oznacza projektowanie produktów, środowiska, programów i usług w taki sposób, by były użyteczne dla wszystkich, w możliwie największym stopniu, bez potrzeby adaptacji lub specjalistycznego projektowania. „Uniwersalne projektowanie” nie wyklucza pomocy technicznych dla szczególnych grup osób niepełnosprawnych, jeżeli jest to potrzebne. Definicje i filozofia Konwencji są spójne z wcześniej opracowaną (2001 rok) i zaaprobowaną przez Światową Organizację Zdrowia Międzynarodową Klasyfikację Funkcjonowania, Niepełnosprawności i Zdrowia, o której więcej będzie w kolejnym Biuletynie Sieci MPD. BIULETYN SIECI MPD Mateusz Sińczuk – absolwent Akademii Pedagogiki Specjalnej, magister pracy socjalnej, członek Stowarzyszenia „Ożarowska”. Niezależność osoby z niepełnosprawnością? To jest możliwe! Nazywam się Mateusz Sińczuk, mam 34 lata i jestem absolwentem Akademii Pedagogiki Specjalnej gdzie uzyskałem tytuł magistra pracy socjalnej. Mam mózgowe porażenie dziecięce poruszam się na wózku inwalidzkim. Od 10 lat należę do Stowarzyszenia „Ożarowska”. W moim artykule postaram się napisać jak rozumiem niezależność osób z niepełnosprawnością na podstawie doświadczeń własnych, moich koleżanek i kolegów oraz naszego stowarzyszenia. Pojęcie niezależności jest złożone i dotyczy wielu dziedzin życia. Uważam, że dochodzenie do niezależności to proces, który trwa od dzieciństwa do starości. W każdym momencie naszego życia możemy coś w tym zakresie zrobić. Kiedy miałem ok. 3 lat (wiem to od mamy) zacząłem uczęszczać do Ośrodka na Ożarowskiej. Bardzo lubiłem śpiewanie i różne zabawy z innymi dziećmi, a ćwiczenia rehabilitacyjne raczej mniej. Pewnego dnia zdecydowałem, że jadę na wycieczkę do zoo sam z grupą bez mamy. Mama była bardzo zaskoczona moją decyzją, ale też bardzo się ucieszyła. To był wyraz mojej niezależności na miarę tych kilku lat. Kiedy byłem mały w Warszawie nie było przedszkoli dla dzieci z porażeniem ale spotykaliśmy się z kolegami w Ośrodku na Ożarowskiej gdzie były takie małe grupy. Dopiero od zerówki regularnie chodziłem do przedszkolna gdyż rodzice sami utworzyli takie przedszkole w dwupokojowym mieszkaniu przy ul. Bielańskiej. Z perspektywy czasu uważam, że dobrze się stało, że w przedszkolu wszyscy byliśmy niepełnosprawni, bo mogliśmy spokojnie się uczyć i rehabilitować. Przedszkole przygotowało nas do dalszej nauki. Od tamtej pory przeszedłem wszystkie szczeble edukacji aż do studiów wyższych. Niezwykle ważnym etapem mojego dochodzenia do niezależności był pobyt w Instytucie Peto w Budapeszcie. To dopiero tam, mając już 8 lat, zacząłem intensywnie uczyć się samodzielności w samoobsłudze. Każdy ranek zaczynał się od samodzielnego ubierania, mycia i jedzenia, a konduktorzy (po polsku terapeuci) potrafili nauczyć nas jak te czynności wykonywać najbardziej samodzielnie. Wtedy raczej nie zdawałem sobie sprawy jak to jest ważne dla mnie, ale teraz jako osoba dorosła doceniam te nabyte umiejętności i staram się ich nie stracić. Większa samodzielność w tym zakresie, to mniejsze uzależnienie od pomocy rodzica/opiekuna. Oczywiście wiadomo, że z powodu różnego stopnia porażenia nie każdy opanuje te umiejętności całkowicie, ale należy wykonać wysiłek, aby spróbować co jest możliwe w każdym przypadku. Wielokrotnie moi koledzy zaskakiwali mnie swoją pomysłowością w tym zakresie i coś co wydawało się niemożliwe było do osiągnięcia. Dobrym przykładem jest tu Piotr, chłopak z atetozą, który sam nauczył się przechodzić z wózka na łóżko i odwrotnie bo bardzo chce być samodzielny. Kiedy jest sam w domu umie zapanować nad ruchami swoich rąk i potrafi, przy pomocy plastikowej słomki, sam się napić ze szklanki. Większość z nas ale także specjalistów nigdy by nie pomyślała, że on to potrafi. Podczas ostatniego obozu letniego w Bondyrzu bardzo zaskoczył nas jeden kolega, który niby nie używa rąk z powodu atetozy, ale zachęcony potrafił chwycić szklankę i ściereczkę i po raz pierwszy w życiu zmywał. To nas zdopingowało aby bardziej zająć się tym problemem w naszej grupie. W zakresie samoobsługi potrafię sam jeść nożem i widelcem, pić ze szklanki, nalewać płyny, rozbierać się całkowicie a ubierać częściowo. W toalecie jestem samodzielny, potrafię też nakładać pastę i myć zęby. Okazuje się, że również w moim wieku można nauczyć się czegoś nowego w samoobsłudze. Świadczy o tym fakt, że całkiem niedawno opanowałem zdejmowanie butów i skarpetek przy pomocy długiej łyżki do butów. Teraz moim celem jest większa samodzielność podczas kąpieli oraz przesiadanie się z wózka na łóżko i odwrotnie, co potrafię zrobić, ale jeszcze potrzebuję asysty. Oczywiście ważne jestdostosowanie łazienki i mieszkania do naszych potrzeb. Teraz jest to już łatwiejsze niż kiedyś, ale nie wszyscy mają zamontowane poręcze lub inne pomoce, a niektórzy nie potrafią z nich korzystać. W Polsce niestety nie ma terapeutów zajęciowych, którzy w domu potrafią pomóc rodzinie zorganizować wszelkie udogodnienia dla osoby z niepełnosprawnością. Rodzice nie zawsze wiedzą jak to zrobić. Pomoc rodzinie w tym zakresie praktycznie nie istnieje. Tak naprawdę uważam, że w Instytucie Petö stosunkowo łatwo było opanować umiejętności z samoobsługi, gdyż wykonywaliśmy je każdego dnia. Mieliśmy na nie czas, były tak samo ważne, jak pozostałe zajęcia takie jak np. nauka chodzenia. Czynności powtarzane codziennie szybko wchodziły w nawyk. Teraz rozumiem, że dzięki nim uzyskałem lepszy chwyt i ogólnie moje ręce były sprawniejsze. Rodzice często kiedy dzieci są małe najbardziej koncentrują się na tym, aby ich dziecko nauczyło się chodzić, ale nie zawsze to jest możliwe. Sprawne ręce są szansą dla nich, aby mogły nauczyć się pisać lub używać komputera czy telefonu albo jeździć na wózku inwalidzkim lub elektrycznym, co przyczyni się do ich niezależności. Niezależność to też samodzielność w podejmowaniu decyzji mniejszych i większych. Kiedy podczas pobytu w Nowym Yorku mieszkałem w małym domu rodzinnym stałego pobytu byłem zaskoczony, że mieszkańcy rano decydowali o tym, co mają ochotę zjeść na śniadanie. Nie było jednego zestawu śniadaniowego dla wszystkich jak to zwykle u nas się praktykuje w szpitalach czy DPS– ach, tylko każdy miał prawo do decyzji w tym zakresie. Mieszkańcy sami też planowali jakie zakupy należy zrobić, czego brakuje mleka, cukru itp. Tak samo należy postępować wobec małych dzieci żeby uczyły się od najmłodszych lat wypowiadać swoje zdanie w różnych sprawach; jedzenia, ubrania, a potem bardziej poważnych spraw. My w stowarzyszeniu od lat skupiamy się na tym, bo chociaż jesteśmy dorośli, to często okazuje się, że jest dużo do zrobienia w tym zakresie. W wielu realizowanych projektach mieliśmy zajęcia, warsztaty i dyskusje na ten temat. Z pomocą 5 BIULETYN SIECI MPD asystentów chodziliśmy np. do sklepu aby kupić potrzebne nam rzeczy, nawet np. kurtkę na zimę. Wielu z nas długo nie potrafiło wymyślić co mogliby sami załatwić, ale później rodzice byli często zaskoczeni naszą pomysłowością. Z tego przykładu widać, że należy również uczyć rodziców żeby dali swoim dzieciom większą szanse na samodzielne działania. Dotyczy to zarówno małych dzieci jak i tych dorosłych. W naszym stowarzyszeniu bardzo staramy się aby wszyscy stawali się coraz bardziej aktywni na różne sposoby. Wszyscy ukończyli kursy komputerowe. Stopniowo doszliśmy do tego, że każdy z nas ma własny komputer, dostęp do Internetu i swój adres mailowy. Daje to nam niezależność w bezpośrednich kontaktach, możliwość samodzielnego decydowania o różnych sprawach i organizowania się. Niektórzy mają też swoje profile na Facebooku. Nauce samodzielności służą też nasze tzw. aktywne weekendy kiedy wymyślamy co robić w wolnym czasie i organizujemy całe wspólne wyjście. Większość z nas nie boi się już rozmawiać przez telefon, potrafimy samodzielnie zamawiać transport specjalistyczny, asystenta osoby niepełnosprawnej lub organizować pomoc wolontariacką. To Kuba 8 lat temu wymyślił żebyśmy pojechali razem na nasze wspólne wakacje i tak już jeździmy co roku. W tym roku zrobiliśmy jeszcze krok do przodu, bo dzięki pomysłowi Ani zdecydowaliśmy się na wycieczkę zagraniczną– pojechaliśmy do Budapesztu. Te niby drobne rzeczy są jednak dla nas bardzo ważne bo pokazują, że coś od nas zależy, że możemy dokonać różnych rzeczy, że możemy doświadczać miłych zdarzeń. Udowadniają, że mamy możliwości, które należy wydobyć i praktykować. W uzyskaniu niezależności pomagają nam też specjalistyczne sprzęty np. wózki elektryczne czy mechaniczne. Nie dla wszystkich jest to oczywiste. Znam historię chłopca, którego nauczycielka nie chciała się zgodzić żeby korzystał w szkole z wózka elektrycznego, bo to będzie niebezpieczne dla innych uczniów. On szybko udowodnił, że tak nie jest. Znam kolegów z porażeniem, którzy samodzielnie jeżdżą wózkami po Warszawie i po Polsce. Podziwiam ich bo, sam jeszcze tego nie umiem. 6 Niektórzy z nas mają również prawa jazdy i samodzielnie prowadzą samochody. Zawsze uśmiecham sie na wspomnienie moich studenckich czasów, kiedy to przemieszczałem sie z kolegami w różne miejsca Warszawy na zajęcia. Na początku pomagała mi w tym mama, ale pewnego dnia podszedł do mnie kolega również z mpd i zaoferował swoją pomoc. Mariusz sam jeździł samochodem, przystałem na jego propozycję bez wahania. Czasami bywało naprawdę wesoło kiedy to nasi sprawni koledzy, którzy pomagali mi przy wsiadaniu i wysiadaniu siadali na tylnym siedzeniu, a my dwaj niesprawni siedzieliśmy na przednich siedzeniach. W ten sposób szybko inni koledzy z grupy zobaczyli, że transportowanie mnie nie jest skomplikowane i po niedługim czasie już cała grupa wspierała mnie w transporcie. Niezależność może wyrażać się także w tym, że znajdujemy dla siebie zajęcia, które sprawiają nam przyjemność lub nas rozwijają albo są pożyteczne. Niektórzy z nas są melomanami i razem regularnie chodzimy na koncerty do Filharmonii. Łukasz wybrał sport, namiętnie gra w boccie i odnosi już sukcesy – zdobył tytuł v-ce mistrza Polski. Kuba od pierwszego finału jest wolontariuszem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Co roku jeżdżę na miejsce, gdzie staje ze swoją puszka i z przyjemnością wrzucam do niej pieniądze. To on jest tym, który zachęca przechodniów do dzielenia się drobniakami chociaż ma problemy z mówieniem. Mamy też jednego skoczka spadochronowego i rowerzystów, prawie zawodowych. Tomek zaś pisze wiersze, ma już swoje publikacje. Ostatnio zaimponowali mi nasi paraolimpijczycy. Oglądałem te króciutkie kroniki z igrzysk, które pokazywała telewizja publiczna i z przyjemnością obserwowałem jak mimo ograniczeń fizycznych, kłopotów finansowych i wielokrotnie większego wysiłku wkładanego w trening odnosili tak wspaniałe sukcesy i udowodnili, że Polak potrafi. Przygotowywanie się do niezależności w życiu to też zdobycie wykształcenia. W tej kwestii nasza grupa ma duże osiągnięcia bo 10-cioro z nas ukończyło studia i mamy jeszcze dwie studentki. Agnieszka jest na drugim roku politologii na Uniwersytecie Warszawskim. Chociaż sama nie mówi, nie ma większych oporów w komunikowaniu się. Na swoim wózku elektrycznym ma zamontowaną tablicę z alfabetem, przy pomocy której „mówi”, a przy wsparciu asystentów, zapewnionych przez uczelnie, świetnie sobie radzi. Ma średnią ponad 4. Wiem, że przy pomocy odpowiedniego oprzyrządowania sama posługuje się internetem. Szuka również odpowiedniej dla siebie formy na samodzielne zamieszkanie. Napisała i wydała jedną książkę. Natomiast jeśli chodzi o pracę, to tylko kilka osób pracuje i jest to zwykle praca zdalna, wykonywana w domu, niezgodna z ich wykształceniem. Dla wielu z nas możliwość pracy, jako wyraz niezależności, jest bardzo ważna. Chcemy pracować, aby mieć własne pieniądze, wyższy standard życia. Ukończyliśmy wiele kursów i warsztatów z doradztwa zawodowego, szukamy pracy w internecie, ale nadal jest to obszar dla nas bardzo niedostępny. Ja miałem kilka „przygód” z pracowaniem, ale były krótkie i raczej zniechęcające. Teraz wspomagam mamę w biurowej obsłudze stowarzyszenia i czasami udzielam się jako tłumacz z węgierskiego i angielskiego. Wyrazem niezależności jest też mieszkanie poza domem rodzinnym. Od 4 lat rozmawiamy o tym w stowarzyszeniu ale i w urzędach Warszawy. Teraz czekamy na ogłoszenie konkursu BIULETYN SIECI MPD na mieszkania treningowe dla niesprawnych ruchowo. Ja mogłem spróbować takiego mieszkania w 2008 roku, kiedy na zaproszenie amerykańskiej Agencji FREE przez 3 tyg. przebywałem w Nowym Yorku w tzw. małym domu rodzinnym. Agencja ma ich w sumie 53, a w każdym domu mieszka od 7 do 10 osób, kobiet i mężczyzn. Kiedy byłem przyjmowany do jednego z nich powiedziano mi, że jeśli nie będę zadowolony ze swojego asystenta to mam to zgłosić i zastąpi go ktoś inny. Podobało mi się, że każdy był aktywny tzn. rano wszyscy wyjeżdżali do swoich zajęć; do pracy, na farmę, na zajęcia teatralne, na rehabilitację, a wieczorem, jak w rodzinie, wracaliśmy do domu. Raz w tygodniu podopieczni mogli sprawić sobie jakąś przyjemność : iść na zakupy, do kina. Ja pojechałem na mecz hokeja drużyny New York Islander do Coloseum gdzie Agencja FREE miała wykupione karnety. Innym razem pojechałem na wycieczkę nad ocean. Ważne było, że szanowano zdanie mieszkańców, że mogli sami decydować i dokonywać wyborów. Kiedy mama dzwoniła, żeby się zapytać jak żyję to prosiłem żeby tego nie robiła, że dam sobie radę i że jest super. Razem z grupą z Ożarowskiej wizytowaliśmy różne typy mieszkań chronionych w Holandii. Zaimponowała mi Jacqueline, która mimo bardzo znacznej niepełnosprawności od ponad 20 lat mieszka ze swoim też niesprawnym partnerem w zwykłym bloku z kilkoma mieszkaniami chronionymi. W codziennym życiu wspierają ich odpowiednie służby. Holendrzy bardzo cenią swoją niezależność i nikt z opiekunów nie ma prawa wejść do takiego mieszkania bez zgody jego mieszkańców. Na początku tego roku byłem w Białobrzegach na uroczystości nadania imienia Jana i Zofii Kułakowskich dla Centrum Aktywności Społecznej Osób Niepełnosprawnych s towarzyszenia „Krok za krokiem”. Wtedy rozmawiałem z rodzicami Michała i Pawła o tym, jak ich synowie sami podjęli decyzję o wyprowadzeniu się z domu rodzinnego, jak są teraz zadowoleni i jak Paweł jest dumny, że ma pracę i jest za coś odpowiedzialny. Podczas pobytu na obozie w Bondyrzu już całą naszą grupą przyjechaliśmy do Białobrzegów i spotkaliśmy się z mieszkańcami, którzy opowiadali jak im tu się fajnie mieszka. Niezależność to również chęć łączenia się w pary. Dwoje bliskich sobie osób chce być razem, nierzadko chcieliby przypieczętować swój związek aktem ślubu i małżeństwa. Uważam, że mają do tego pełne prawo. Znam osobiście trzy małżeństwa - w dwóch obie osoby są niesprawne a w trzecim jedna. Ci ostatni mieli wiele problemów z urzędnikami i rodziną, ale postawili na swoim i pobrali się. Poza tym zaobserwowałem, że często dążenie do niezależności nie ma nic wspólnego ze stopniem niesprawności bo często osoby z większymi trudnościami są bardziej odważne i zdeterminowane w tym zakresie. W przypadku osób niepełnosprawnych w ich niezależności bardzo może być pomocny asystent osobisty osoby niepełnosprawnej, ale taki z prawdziwego zdarzenia. Konieczne jest aby coś w tym kierunku zrobić. Myślę też, że organizowanie się w grupy, zakładanie stowarzyszeń takich jak nasze też bardzo pomaga, bo wzajemnie się wspieramy. Zawsze w grupie łatwiej. Ważne jest też nastawienie do życia, wiara w sukces. Każdy z nas ma prawo do niezależności wg własnych potrzeb, a przykłady z krajów rozwiniętych pokazują, że jest to możliwe przy odpowiednim wsparciu. Mam nadzieję, że ratyfikowana przez Prezydenta Konwencja o prawach osób niepełnosprawnych pomoże nam w dochodzeniu do niezależnego życia pomimo niepełnosprawności, czego wszystkim życzę! Natalia Bartnik– studentka studiów stacjonarnych drugiego stopnia z historii, moje hobby to haft krzyżykowy, podróże oraz książki. Egzamin z samodzielności Mam na imię Natalia. Trzy lata temu pisałam o swoich doświadczeniach nauki w szkole masowej. Byłam wtedy tuż po maturze. Dzisiaj mam tytuł licencjata historii. Studiowałam i nadal studiuję w Lublinie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w systemie dziennym. Decyzja o wyjeździe do innego miasta nie była prosta. Zdecydowana większość moich znajomych odradzała mi to i pytała czy nie ma z Zamościu czegoś dla mnie odpowiedniego. Rzeczywiście, były jakieś kierunki, jednak mi bardzo zależało na historii, którą mogłam studiować najbliżej w Lublinie. Ale też bardzo bałam się wyjechać z Zamościa do Lublina. Wszystko wydawało mi się takie trudne. Dobrze pamiętam ten dzień, kiedy mama odwoziła mnie do akademika a w mojej głowie była tylko jedna myśl – że to studiowanie poza domem w systemie dziennym nie może się udać. Bałam się wielu rzeczy. Czy z moim powolnym i nieczytelnym pismem dam radę studiować oraz co na to prowadzący, jak sobie poradzę z komunikacją w mieście i z przyjazdami do domu, czy dam radę sobie z codziennymi czynnościami takimi jak obiad, pranie, sprzątanie, zakupy, jak zostanę przyjęta przez rówieśników z roku i akademika. Nie znałam wówczas żadnej osoby niepełnosprawnej, która studiowała poza domem, więc czułam, że to jest trochę jak eksperyment, który nie wiadomo jak się zakończy. Czułam się całkowicie nie gotowa do opuszczenia domu choćby na kilka dni. Ale temu wszystkiemu towarzyszyło także jeszcze jedno uczucie, nie mniej silne niż strach – chęć usamodzielnienia się. Chciałam zobaczyć na ile potrafię o siebie zadbać. Postanowiłam zaryzykować, dać sobie szansę i wyjecha, a w chwilach wątpliwości powtarzałam sobie: w razie czego wrócę. Przygotowując się do studiów dowiedziałam się, że w akademiku, w którym mam mieszkać są pokoje przystosowane dla studentek niepełnosprawnych. Bardzo się z tego faktu ucieszyłam. Zadzwoniłam do siostry kierowniczki, bo akademik jest prowadzony przez zakonnice, by w ten sposób zarezerwować sobie miejsce w tym pokoju. Niestety, jak się okazało w rozmowie, takie segmenty są tylko dwa i pierwszeństwo mają osoby poruszające się na wózkach. Zmartwiłam się tą wiadomością, gdyż wydawało mi się, że w zwykłym pokoju nie dam sobie rady i będąc pod 7 BIULETYN SIECI MPD prysznicem przewrócę się i rozbiję głowę. Jak się z czasem okazało prysznic nie stanowił dla mnie najmniejszego problemu. Zwykłe rzeczy znajdujące się w łazience potrafiłam wykorzystać w taki sposób, by były mi pomocne i zapewniły bezpieczeństwo. Od pierwszych dni studiów byłam zdana na siebie. Pierwszym problemem z jakim musiałam się zmierzyć był autobus. W Zamościu tylko raz jechałam autobusem, a i tak – jak się potem okazało – pod czujnym okiem mamy, która jechała samochodem za autobusem. Trochę się bałam jak wejdę do tego autobusu, więc poprosiłam koleżankę z pokoju, żeby mnie odprowadziła na przystanek i pomogła bezpiecznie wsiąść. Na szczęście większość lubelskich autobusów jest niskopodłogowa, co znacznie ułatwia wsiadanie i wysiadanie, a inni pasażerowie są bardzo chętni do pomocy. Jeśli chodzi o rówieśników to chyba pierwszy raz w życiu nie czułam tej różnicy pomiędzy mną, a w pełni sprawnymi studentami. Czułam się na równi z nimi. Tak samo jak oni dostałam się na studia i tak jak oni rozpoczęłam samodzielne życie poza domem. Moja niepełnosprawność nie była barierą w kontaktach z innymi i dodawało mi to dużej pewności siebie. Na samym początku studiów starałam się powiedzieć kilku osobom o moim problemie z pisaniem i spytać, czy mogłabym liczyć na ewentualne notatki. Nikt mi nie odmówił. Pewne obawy budziła we mnie perspektywa zakupów w zimie. Zdawałam sobie sprawę, że w takiej sytuacji będę potrzebowała pomocy współlokatorek, ale nie wiedziałam, czy one nie będą złe, że je o to proszę. Sprawa okazała się bardzo prosta. Kiedy któraś z dziewczyn szła do sklepu, wtedy ją po prostu prosiłam o kupienie potrzebnej rzeczy a czasami sama pytałam, czy mogłaby pójść do sklepu i mi zrobić zakupy. Nie pamiętam, by kiedykolwiek była taka sytuacja, bym nie miała co jeść. Pamiętam za to jak pewnego dnia się obudziłam i usłyszałam zbolały głos koleżanki – studentki trzeciego roku, która miała wyjątkowo mało zajęć: Natalia, może Ci coś trzeba kupić w sklepie, bo ja już nie mogę siedzieć w tym akademiku, muszę wyjść mając jakiś cel. Jeśli chodzi o kwestie spożywcze, starałam się przewidywać i nigdy nie dopuścić do sytuacji, bym nie miała jedzenia na co najmniej jeden dzień, by w ten sposób ktoś miał więcej czasu na zrobienie mi zakupów. Kiedyś koleżanka ze studiów powiedziała mi, że na terenie Lublina jest możliwość zakupów przez Internet, jednak ja nigdy nie musiałam korzystać z takiego rozwiązania. Razem z dziewczynami chodziłam do kina. Były to zazwyczaj środowe wieczory, gdy mogłyśmy korzystać z promocji. Seanse były na 22.30, bo tylko takie nam odpowiadały. Wspaniałe chwile! Wracanie o 1 w nocy. Odwoził nas chłopak którejś z koleżanek bądź wracałyśmy autobusem nocnym. Potem w pokoju dzielenie się wrażeniami z filmu, krótki sen i półprzytomny stan na zajęciach połączony z nadzieją, że o nic nie będę pytana. Często było tak, że na uczelni podchodzili do mnie różni studenci i pytali mnie, czy mi nie trzeba w czymś pomóc. Czasami korzystałam z pomocy, czasami dziękowałam za nią. Były też takie sytuacje, że sama musiałam o pomoc poprosić i zawsze z chęcią ktoś mi pomógł. Ja sama raz mogłam doświadczyć jaką radością jest pomóc drugiej osobie, gdyż kiedyś dziewczyna na wózku elektrycznym poprosiła mnie o to, by pójść do jej biblioteki i poprosić dyżurnego, by przyszedł i wziął od niej wypożyczoną książkę. Widziałam tę dziewczynę jedyny raz w życiu, ale bardzo cieszę się, że mogłam się jej przydać. 8 Po kilku dniach roku akademickiego, biuro pełnomocnika (pełna nazwa: biuro pełnomocnika rektora ds. studentów niepełnosprawnych) zorganizowało dowóz dla osób niepełnosprawnych. Polegało to na tym, że o określonej godzinie podanej przeze mnie w harmonogramie przyjeżdżał po mnie samochód (powszechnie zwany busem), który był przystosowany do przewozu osób niepełnosprawnych i zawoził dosłownie pod same drzwi uczelni. O określonej przeze mnie godzinie bus przyjeżdżał i odwoził mnie do akademika. Panowie kierowcy pomagali przy wsiadaniu i wysiadaniu z samochodu, a nawet jeśli była taka potrzeba podprowadzali do schodów. Było to bardzo pomocne zwłaszcza w okresie zimowym. Dowóz ten jest finansowany w całości przez uczelnię, więc ja sama nie ponosiłam dodatkowych kosztów. KUL praktykuje taki dowóz studentów od kilku już lat i w planach jest kontynuacja. W samym studiowaniu bardzo pomocna okazała się indywidualna organizacja studiów (IOS), która przysługuje między innymi osobom niepełnosprawnym. Umożliwia ona indywidualne dostosowanie planu do swoich potrzeb, daje możliwość 50% nieobecności oraz innego sposobu zaliczenia, np. ustnie. Sami prowadzący podchodzili do mnie raczej życzliwie. Wiadomo, że stopień życzliwości był zależny od charakteru danej osoby i sytuacji, ale nikt nie odniósł się do mnie wrogo czy lekceważąco. Zawsze zresztą starałam się być jak najlepiej przygotowana do zajęć, by moje problemy nie były postrzegane jako lenistwo. Nigdy nie miałam żadnych forów (z czego bardzo się cieszę), ale kiedy mówiłam o swoich trudnościach i dążyłam do ich rozwiązania, zawsze spotykałam się ze zrozumieniem, nie tylko jeśli chodzi o same zajęcia, ale także o sposób zaliczenia bądź nawet zdania egzaminu. Będąc na pierwszym roku pewnego dnia poczułam strasznie silny ból nadgarstka, miałam problemy z wykonaniem BIULETYN SIECI MPD najprostszych czynności. Wiedziałam, że muszę pójść do lekarza. Zawsze w takich sytuacjach mogłam liczyć na pomoc mamy, ale nie teraz. Następnego dnia pojechałam jak zwykle na uczelnię, jednak nie poszłam na zajęcia lecz do uniwersyteckiej poradni zdrowia. Tam wypełniłam odpowiedni formularz i za kilka minut byłam w gabinecie lekarskim. Trochę bałam się jak zareaguje lekarka i czy mnie nie zbędzie mówiąc, że przy moim sposobie chodzenia (poruszam się o lasce dłoniowej) nadgarstek jest narażony na przeciążenia i muszę się z tym nauczyć żyć. Było jednak zupełnie inaczej. Lekarka z troską i zrozumieniem podeszła do mojego problemu. Wypisała mi leki, zaproponowała zwolnienie lekarskie. Z poradni mogłam także nieodpłatnie wypożyczyć kulę łokciową w celu odciążenia nadgarstka. Pani doktor co prawda wspomniała, iż takie stany mojego nadgarstka mogą się pojawiać w przyszłości, ale właśnie dlatego trzeba znaleźć sposób, by albo do takich sytuacji nie dopuszczać, albo bym wiedziała jak sobie w takich sytuacjach radzić. Gdyby leki nie pomogły miałam przyjść ponownie. Byłam w pełni usatysfakcjonowana podejściem do mojej osoby i mojego problemu. Korzystając ze zwolnienia pojechałam do domu. Tam brałam leki i rzeczywiście nadgarstek przestał mnie boleć. Jednak gdy tylko wróciłam do Lublina znowu męczył mnie przeszywający ból nadgarstka. Konieczna była wizyta u chirurga. Ponieważ poradnia przy KUL-u była bardzo mała i nie było tam chirurga, musiałam pójść do poradni UMCS. Słyszałam niezbyt pochlebne opinie studentów o tamtejszej poradni, byłam więc przygotowana na najgorszą wizytę jaką do tej pory udało mi się przeżyć. I tu się pomyliłam. Lekarka byłą konkretna, ale miła i życzliwa. Bardzo bałam się moich przyjazdów do domu na weekend. Jak to będzie, czy dam radę sama, czy i na ile potrzebna mi będzie pomoc. Po krótkim rozeznaniu sytuacji doszłam do wniosku, że jedną z możliwości jest powrót busem. Takim normalnym kursującym na trasie Lublin – Zamość. Trochę się tego bałam ale starałam się spokojnie przeanalizować poszczególne etapy mojej podróży (od akademika na przystanek, droga autobusem, od przystanku na miejsce postoju busów, wejście do busa, droga busem do Zamościa). Chciałam w ten sposób w myślach ocenić, na jakim etapie będę potrzebowała pomocy. Uznałam, że raczej powinnam sobie poradzić z dojazdami i wejściem do busa, a jedyną trudnością może być torba z rzeczami, które muszę zabrać do domu. Poprosiłam koleżankę z pokoju o pomoc i mogłam pierwszy raz w życiu wrócić busem sama do domu. Byłam z siebie bardzo dumna. Na trzecim roku pojawiło się dla mnie nowe wyzwanie – pisanie pracy licencjackiej. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że temat wymagał korzystania z zasobów trzech archiwów. Trochę się tego bałam jak te archiwa będą przystosowane i jak będę tam traktowana jak osoba niepełnosprawna, ale też wiedziałam, że to może być fajne doświadczenie. I tak było. Nikt nie traktował mnie tam z przesadną troską, ale tez mogłam liczyć na pomoc i wyrozumiałość. Wszystko było wg zasady pomóż mi zrobić to samodzielnie. Bardzo lubię tą zasadę jeśli chodzi o studia i inne życiowe sytuacje. Biuro pełnomocnika organizuje zajęcia rehabilitacyjne dla studentów niepełnosprawnych. W ramach tych zajęć chętni mogą korzystać m.in. z basenu, siłowni, tenisa. Ja wybrałam siłownię. Zajęcia odbywały się na hali uczelni, bardzo blisko akademika, w którym mieszkałam. Mogłam wybrać sobie sama godzinę i dzień zajęć, by nie kolidowały z zajęciami na uczelni. Trener, który posiadał kwalifikacje w zakresie rehabilitacji osób niepełnosprawnych przez cały czas kontrolował mnie, kładł bardzo duży nacisk, bym te ćwiczenia wykonywała dokładnie i starannie. Zajęcia na siłowni były dla mnie dobre nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym. Ponieważ siłownia była ogólno dostępna spotykałam tam bardzo dużo studentów zdrowych. Dlatego zajęć na siłowni nie traktowałam jak zajęć czysto rehabilitacyjnych, ale bardziej jako zajęcia sportowe, na które chodziłam z własnego wyboru i gdzie mogłam się spotkać z ludźmi w moim wieku. Co prawda jak poszłam na pierwsze zajęcia to trochę wstydziłam się wyjść z szatni. Pomyślałam sobie, że to będzie śmiesznie wyglądać jak do tych mężczyzn, pięknie zbudowanych, wysokich z super mięśniami dołączę ja – dość niska, niepełnosprawna dziewczyna. Ale doszłam do wniosku, że przecież i tak zobaczą mnie na uczelni a wtedy pomyślą sobie, że pomimo swoich trudności staram się coś robić z życiem. Okazało się, że chłopcy, którzy trenują na siłowni są bardzo fajni i chyba im nie przeszkadzało, że oprócz nich na siłowni jest niepełnosprawna dziewczyna. W Lublinie nie zawsze były chwile radosne. Zdarzały się takie dni, kiedy miałam dość samodzielności, tego, że o wszystkie sprawy muszę zadbać sama. Jednak takie sytuacje nie trwały długo, gdyż nawet z dołem, musiałam wstać i coś zrobić, bo w przeciwnym razie nie miałabym jedzenia lub czystych ubrań. Ale pokonanie tego zniechęcenia i wykonanie, choćby najmniejszej rzeczy, dawało mi bardzo dużo radości i oczywiście zły nastrój musiał minąć. Bardzo się cieszę, że się odważyłam i wyjechałam na studia do Lublina. Dodało mi to pewności siebie i pomogło zobaczyć, że jestem taka sama jak ludzie w moim wieku, co najwyżej czasami potrzebuję pomocy. Mogłam przekonać się, jakie są naprawdę moje fizyczne możliwości i jak wiele osób życzliwych jest dookoła mnie. Gdybym cały czas była w Zamościu nie zobaczyłabym, że jestem w stanie swobodnie poruszać się autobusami i nie muszę być od nikogo zależna. Cieszę się też z zakończenia pierwszego etapu mego studiowania. A kiedy odbierałam swój dyplom wiedziałam, że to jest dowód zdania egzaminu, który był najtrudniejszy i trwał przez te całe trzy lata – egzaminu z samodzielności. Teraz z większym optymizmem patrzę w przyszłość. Od października rozpoczynam studia drugiego stopnia. Chcę też rozpocząć kurs na prawo jazdy. Zdobyłam już potrzebne zaświadczenie lekarskie, które pozwala mi na rozpoczęcie kursu i kierowanie pojazdem jedynie przy pomocy rąk. W przeciągu tych trzech lat, część moich niepełnosprawnych zamojskich znajomych również rozpoczęła studia dzienne. Bardzo się z tego cieszę. Chciałabym, by coraz więcej osób niepełnosprawnych studiowało poza swoim miejscem zamieszkania. Wiem, jakie to trudne, ale też wiem jak słodkie owoce przynosi. Być może niepełnosprawność niektórych osób nie będzie im pozwalała na takie studiowanie, ale jestem przekonana, że czasami największą barierą jest bariera naszego strachu. Strachu przed tym co będzie i tego, że być może trzeba będzie wrócić do domu. Ale wiem, że warto tej barierze wychodzić naprzeciw, bo sam fakt, że się próbowało może znaczyć bardzo wiele. Z resztą co tu opisywać. To trzeba po prostu przeżyć! 9 BIULETYN SIECI MPD Michał Woźniak – student III roku fizyki na Uniwersytecie Warszawskim, mam mózgowe porażenie dziecięce, przez które poruszam się na wózku elektrycznym oraz mówię niewyraźnie, byłem harcerzem przez 10 lat i od 11 lat jestem ministrantem, rok temu zacząłem działać na rzecz osób z kłopotami w komunikacji. Wzajemna niezależność W dzisiejszym świecie każdy człowiek chce być niezależny, lecz czy to tak naprawdę jest możliwe? Zacznijmy więc od początków naszego istnienia, aby w pełni zrozumieć na czym polega bycie niezależnym człowiekiem. W czasach pradawnych, ludzie żyli samotnie, będąc zdanym tylko na swoje umiejętności, od których to zależało ich życie. Codziennością w tamtych czasach było polowanie czy budowa szałasów, tak więc każdy musiał być zarazem łowcą jak i budowniczym, był to warunek przetrwania. Można więc byłoby stwierdzić, że pierwsi ludzie byli w pełni samodzielni, dowodem na to, jest to, iż nasza rasa przetrwała do dziś. Niestety, to nie jest tak banalne, jak się wydaje. Świat nie dawał im szans, aby mogli być tak naprawdę w pełni niezależni. Wiemy np., że każde stworzenie na ziemi, było (i nadal jest) elementem łańcucha pokarmowego. Aby człowiek posiadał siły do życia musiał istnieć pokarm, którym się żywił. Owszem, człowiek nauczył się uprawiać ziemię, hodować zwierzęta na pokarm. Jednakże to wszystko powstawało dzięki hojnej naturze, oni sami przecież nie byliby w stanie „stworzyć” pokarmu, przez co jak widać w tak podstawowym aspekcie życia musieli liczyć na naturę, która obdarzała ich obfitymi plonami. Oprócz jedzenia, natura władała też otaczającym ich światem. Warunki pogodowe to kolejny przykład sił natury, od których pra przodkowie byli zależni. Deszcze, wichry, susze… były w stanie unicestwiać bezbronnych ludzi oraz wszystkie żyjące istoty, nawet tak olbrzymie jak dinozaury. Żyjemy w świecie, w którym dzięki technologii „okiełznaliśmy” naturę. Na złą pogodę, posiadamy specjalistyczne ubrania. Budujemy całe miasta, których nie zwieje byle podmuch wiatru. Nasze domy są ogrzewane, mamy w nich wszystko co potrzebne – woda, ogień, elektryczność. Mamy możliwość niezależnych i szybkich podróży po całym świecie. Żywność także możemy sami produkować. Produkując nawozy oraz genetycznie modyfikując warzywa, owoce, hodujemy dużą i dorodną żywność. Jednak czy udało się nam w pełni wyzwolić spod władzy natury? Przecież mamy niestety kataklizmy, wybuchy wulkanów, a niektóre rejony Ziemi do tej pory nie są osiągalne aby je zasiedlić, choć możemy je zwiedzić. Sztuczne pokarmy nie zawierają tyle witamin i minerałów potrzebnych człowiekowi, co naturalnie wychodowana żywność. Widzimy, że dzięki technologii oraz rozwojowi społecznemu co raz to w mniejszym stopniu zależymy od natury, lecz i tak wciąż w jakimś stopniu od niej zależymy. Niestety ten rozwój spowodował to, że ludzie się wyspecjalizowali, każdy z nas pełni jakąś funkcje. Jeden hoduje, drugi szyje jeszcze inny buduje. Mamy np. wielu lekarzy, każdy od czego innego. Działamy jak taka wielka maszyna, która posiada wiele elementów, a brak jednego elementu może wszystko wstrzymać. Pamiętam jak np. świat „stanął” po śmierci Jana Pawła II, głowy Kościoła katolickiego. Wyobraźmy sobie taką sytuację, matka rodzi dziecko. Niemowlę jest wypełni zależne od mamy, która ma pokarm. 10 Podobno dziecko nie tylko potrzebuje pokarmu i dbania o higienę. Dziecko które będzie traktowane przedmiotowo, nie przetrwa, choć byłoby nakarmione i czyste. Widać kolejną sprawę, człowiek od małego jest zależny od miłości drugiej osoby, brak miłości czy czułości zabija! Rozwój świata, to także rozwój rozrywek. Niekiedy człowiek tak czymś się zafascynuje, że inne sprawy tracą znaczenie, mówię tu o nałogach. Pisząc o niezależności, nie mogę pominąć tematu nałogu, czyli uzależnienia. Wszyscy wiemy jakie są w naszych czasach nałogi oraz uzależnienia. Alkohol, tytoń, narkotyki, to te niszczące nas sprawy. Nie zapominajmy, o na pozór niegroźnych nałogach, takich jak np. słodycze. Te uzależnienia każdy zna i może je wymienić. Istnieje jeszcze wiele nałogów, które mógłbym wymieniać w nieskończoność, a mam przecież pisać o niezależności. Jednakże muszę w tym przydługim wstępie wspomnieć o jednym niebezpiecznym nałogu. Świat maszyn, które nas wyręczają oraz łatwa rozrywka bez wysiłku np. telewizja, „zdradzają” w ludziach lenistwo. Lenie starają się żyć bez wysiłku, tak by byli we wszystkim wyręczani przez innych. Funkcjonując w taki sposób, nie tylko tracą swoje życie lecz także miedzy innymi stwarzają obowiązki ludziom, którzy ich wyręczają. Pełnosprawny człowiek, w swym życiu ma dwa okresy, w których musi liczyć na pomoc innych. Dzieciństwo, o którym już wspominałem oraz starość. W swoim życiu, także czasem musi liczyć na pomoc, ponieważ samemu trudno jest coś osiągnąć. Czy jeden człowiek byłby w stanie sam polecieć na księżyc i z niego bezpiecznie wrócić? Oczywiście, że nie! Widzimy więc, że jesteśmy wzajemnie zależni od siebie. Mam nadzieje, że przekonałem Was, iż wszyscy jesteśmy czasem zależni od jakiś rzeczy czy innych ludzi. Teraz wam chce uświadomić, co moim zdaniem oznacza określenie „być niezależny”. Myślę, iż niezależność to stan umysłu, to w jaki sposób podchodzimy do życia. We wstępie napisałem o wszystkich, ponieważ uważam, że dzielenie ludzi na grupy jest bezsensowne, za chwilę wyjaśnię o co mi chodzi. Jestem osobą, która ma mózgowe porażenie dziecięce, czyli osobą określaną mianem osoby niepełnosprawnej. Społeczeństwo lubi „szufladkować” ludzi, dzieląc nas na grupy, aby zapewnić porządek, ja sam do niedawna, mylnie wolałem określenie kaleka, ponieważ określało moje dysfunkcje ruchowe, a nie umysłowe. Po przeczytaniu książki pt. „Drugi oddech” autorstwa Philippe Pozzo di Borgo, zrozumiałem genezę słowa kalectwo. Mój stan fizyczny jest, jaki jest, jeżdżę na wózku elektrycznym, mówię niewyraźnie, lecz nie czuję się okaleczony przez los. Wydawać się może, że osoby posiadające jakąś niepełnosprawność, muszą być zależne. Owszem, w wielu sprawach życia codziennego, potrzeba nam pomocnej ręki. Czyli to znaczy, że nie możemy być niezależni? Nie! Jak już pisałem, każdy człowiek potrzebuje nieraz pomocy, czasem większej czasem mniejszej. Czy nie jest przypadkiem tak, że samo określenie (nie)pełnosprawny nie mówi w domyślę o nas BIULETYN SIECI MPD „zależni od innych”. Przecież określenie pełnosprawny mówi dosłownie – człowiek który załatwi pełnię swych spraw, czyli że jest „niezależny” i „samowystarczalny”. Dlatego nie lubię podziału (choć czasem też stosuję podział), bo każdy z czymś ma kłopot, nawet ludzie pełnosprawni. Choć mam wiele ograniczeń, to uważam, że w wielu aspektach życia mogę stawać się niezależny. To niestety wymaga wysiłku oraz dyscypliny, ale jestem człowiekiem, który kocha świat i chce go zdobyć. Najbardziej nie lubię słowa „nie”, to (nie) dla ciebie, (nie) dasz rady… To tak samo jak ze szklanką, która jest do połowy napełniona. Są dwa spojrzenia na nią, mamy tylko pół lub aż pół. Tak, może mój optymizm nieraz jest zbyt wielki i przez to moje działania można uważać za szalone. Jednak moje „szaleństwo” pozwala mi żyć pełnią życia, pokonując ograniczenia. Właśnie taki styl życia wyzwala we mnie niezależność. Dzięki takiemu podejściu, moje funkcjonowanie na co dzień tylko w niewielkim stopniu różni się od działań, które podejmuje osoba w pełni sprawna. Przez 10 lat byłem czynnym harcerzem. Właśnie na obozach harcerskich, można się uczyć niezależności. Trzy tygodnie, w samym środku lasu uczy… współpracy. Tylko grupą można rozbić wojskowy namiot, w szybkim czasie zbić pryczę, po prostu przetrwać, nie posiadając nowinek technologicznych. Być niezależnym, to także umieć się dopasować, do warunków, jakie przynosi nam los. Na obozach, jeśli ktoś nie wie, dzielimy się na zastępy. Aby obóz był przyjemny, każdy zasęp musi być zgrany. To właśnie grupa daje nam prawdziwą niezależność. Będąc jeszcze w gimnazjum, moja wychowawczyni dawała nam różne, mądre cytaty. Treść tego, który mi ofiarowała brzmiała jakoś tak: „każdy człowiek jest wyjątkowy, nie było, nie ma i nie będzie na świecie kogoś, kto będzie dokładnie jak ty”. Cytat ten mówi wszystko, każdy z nas jest inny. Właśnie ta „inność” sprawia, że ludzie będąc razem, uzupełniają się wzajemnie. Jest to naturalny proces, zakładając rodzinę, nie zakładasz jej sam. Kobieta i mężczyzna, dwie różne osobowości, tworzą ją. Czemu tak jest? Myślę, że właśnie dlatego, iż uzupełniając się oraz kochając stają się w pełni niezależni. Tzn. zależni od siebie, bo to właśnie miłość spaja nasze „inności” i łączy nas w jedno. Od małego, stajemy się zależni od miłości. Jaki jest więc sposób, aby być niezależnym, mimo swoich ułomności i ograniczeń? Przede wszystkim nie można być leniwym w drodze do zdobycia otaczającego nas świata. Po drugie należy stawiać sobie coraz to wyższe cele życiowe. Będąc osobą niepełnosprawną jest się mocno narażonym na uzależnienie się od rodziców, czy opiekunów. Mam nadzieję, że osoby niepełnosprawne czytające ten artykuł wybaczą mi powyższe stwierdzenie i zgodzą się ze mną, po przeczytaniu tego co jest dalej. Nie chodzi mi o to, że za dużo mamy pomocy. Wiadomo, potrzebujemy jej, w codziennym życiu. Ponieważ każdy jest inny i nie da się naszych potrzeb porównywać. Jednakże, chodzi mi o nasze wychowanie. Będąc niepełnosprawnym nasi najbliżsi nieraz traktują nas jak „jajka”, trzeba na nas uważać i ochraniać. Więc żyjemy w „milutkim i cieplutkim” świecie, nie starając się wyrwać z tego „świata”, którym jest dom i szkoła. Sam tego doświadczyłem, aż do liceum miałem jakby swój „mały” świat. Szkoła, dom, harcerstwo, to był mój świat. Mama mi pomagała się tu czy tam dostać, choć byłem w tym względzie od niej zależny, ja tego nie czułem. W ogóle takie funkcjonowanie było dla mnie łatwe i przyjemne. Owszem na wakacjach byłem bez mamy, mając zawsze opiekę, czułem, że to coś innego, lepszego. To było trochę samodzielności. Złapałem tego „bakcyla” aby starać radzić sobie samemu, w toalecie i w innych czynnościach życia codziennego, które mogłem pokonać. Powoli stawałem się coraz mniej zależny. Ciągle jednak żyłem w moim „małym” świecie. W końcu przyszedł czas aby poszerzyć ten świat, stać się jeszcze bardziej niezależnym. Jak już wiadomo by być niezależnym potrzeba jest wsparcia, i mobilizacji. Dzięki mojemu przyjacielowi miałem tę motywację, obaj się wzajemnie motywując, zaczęliśmy zdobywać Warszawę. Wychodząc samemu z domu powiększałem swoją niezależność, lecz to nie było takie łatwe. Obcowanie z obcymi ludźmi, od których nieraz staje się zależny np. kierowca autobusu. Lecz teraz nie jestem w stanie sobie wyobrazić tego, aby musiał znowu żyć w tym „małym” świecie. Wiele osób niepełnosprawnych właśnie żyje w takim swoim świecie, nie czując ile tracą. Są przyzwyczajeni, do takiego życia „na uboczu”. Droga do niezależności nie jest łatwa, nieraz wymaga wielkiej odwagi. Pierwszym krokiem, na tej drodze jest „małe” wyzwanie, które może być narzucone przez samego siebie lub przez zaistniałą sytuacje. Do usamodzielnienia się w toalecie, popchnęło mnie to, jak na obozie mój kolega w moim wieku musiał mi pomóc w toalecie. Czułem się głupio i postanowiłem ćwiczyć, aby być w toalecie w pełni samodzielnym. Kolejnym przykładem wyzwania, a raczej lawiny wyzwań, była pierwsza samodzielna podróż pociągiem. Już sama podróż była trudna, mając duży wózek elektryczny musiałem prosić obsługę kolei o pomoc. Gdy dotarłem do celu, niestety okazało się, że jestem zdany na siebie samego. To właśnie było wyzwanie rzucone przez los. Sam… W obcym mieście… Musiałem wynająć pokój, najeść się. Dzięki tamtej wycieczce, wiem, że jestem w owym „wielkim” świecie, w którym nie zginę. Ludzie twierdzą, że podróże naszą koleją nie są dla niepełnosprawnych. Są w błędzie! Już dwukrotnie podróżowałem samodzielnie pociągiem i już 11 BIULETYN SIECI MPD planuje kolejną podróż. Dlatego więc jeśli ludzie mówią jedno, a ty czujesz drugie… zaryzykuj! Moja rada na niezależność jest prosta, życie dostarcza mam okazje na samodzielność, należy je tylko zauważyć i wykorzystać. Wiem, że czasem trzeba zaryzykować lecz życie niesie z sobą wyjście z każdej sytuacji, należy tylko zaufać własnej drodze. Niezależność, to także możliwość decydowania o sobie. Według mnie jest to najważniejszy czynnik w dążeniu do niezależności osobistej. Decydowanie to właśnie prawdziwa niezależność, ale i ogromna odpowiedzialność. Ponieważ są osoby niepełnosprawne, które nie są w stanie niczego przy sobie zrobić. Takim osobom pozostaje jednak decyzja np. w co chcą być ubrani. W życiu każdego człowieka niezależność i jej poczucie, nadaje nam życia sens. Przepraszam, że pisałem tutaj o wszystkich, nie tylko o osobach niepełnosprawnych. Lecz myślę, że temat niezależności dotyka nas wszystkich, a nawet ośmielę stwierdzić, że właśnie niezależność dzieli nas na sprawnych i niepełnosprawnych. Jest to błąd, bo przecież jak mam nadzieję ukazałem, że każdy człowiek tylko w pewnych aspektach jest w pełni niezależny. Paweł Bubiłek – jestem młodą niepełnosprawna osobą, pracownikiem Biura Promocji Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym Krok za krokiem w Zamościu, moją pasją jest fotografia. Żyć poza domem Jestem osobą niepełnosprawną, ale dość niezależną. Samodzielnie się przemieszczam, daję sobie radę z zakupami i jedzeniem, posługuję się komputerem i komórką. Mam problemy z mową i nie każdy mnie rozumie, dlatego muszę czasem napisać to co chcę przekazać innej osobie. Lubię przebywać w dobrze mi znanym środowisku. W miejscowości, w której mieszkam czuję się na tyle pewnie, że poruszam się na skuterze, który bardzo lubię i który daje mi możliwość dotarcia tam gdzie chcę. Jestem pracownikiem Biura Promocji Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za krokiem” w Zamościu. Do moich obowiązków należy tworzenie dokumentacji fotograficznej działań, które prowadzi nasze Stowarzyszenie, a jest tych działań bardzo wiele. Moja praca daje mi dużo satysfakcji, bo jestem potrzebny, spotykam wielu ludzi, jestem tam, gdzie się coś ciekawego dzieje. Kiedyś nie wyobrażałem sobie, że będę mógł pracować. Moje ręce i całe ciało jest 12 w ciągłym ruchu i nie zawsze są to ruchy, które kontroluję. Nie jest więc łatwo robić zdjęcia i zatrzymać aparat na ciekawym obiekcie. Jeśli jednak czegoś bardzo się chce, to trzeba do tego dążyć. Z pomocą przyszły mi rozwiązania techniczne takie, jak statyw, a fotografia cyfrowa daje możliwość wykonania wielu zdjęć, z których zawsze można coś wybrać. Można też zdjęcia obrabiać i robić z nich ciekawe prezentacje. Prezentacje na różne okazje to moja specjalność. Robię prezentacje na urodziny i rocznice moim bliskim. Zajmuje mi to kilka miesięcy, bo najczęściej robię to w tajemnicy, żeby potem była większa niespodzianka. Zrobiłem też prezentacje ze starych zdjęć z różnych dawnych wydarzeń. Zaskoczyłem wiele osób wręczając im płyty z nagraną prezentacją z turnusów rehabilitacyjnych sprzed kilkunastu lat. Niektórzy nie wiedzieli, że ktoś ich wtedy sfotografował i mieli dużo radości widząc siebie po wielu latach. Dla mnie to przyjemność, gdy widzę jak komuś sprawia radość moja praca. Przygotowuję prezentacje na Dzień Kobiet gromadząc zdjęcia moich koleżanek z pracy i wszystkich pań pracujących w Ośrodku „Krok za krokiem” w Zamościu. Wiele prezentacji przygotowuję sam, a w niektórych pomaga mi mój brat Michał zwany Bombą. Tak się składa, że Michał też jest niepełnosprawny i to w dużo większym stopniu niż ja. Potrzebuje stałej pomocy, bo nie jest w stanie samodzielnie siedzieć i radzić sobie z podstawowymi czynnościami. Michał nie mówi, ale ma świetny słuch i zna się na muzyce. Podkłady dźwiękowe do prezentacji najczęściej wybiera on. To dla mnie normalna sprawa, że współpracujemy razem i dobrze rozumiemy się bez słów. Mój brat choć bardziej niepełnosprawny jest odważny i dobrze wie czego chce. On pierwszy zdecydował się na mieszkanie poza domem. Dodam, że nie musieliśmy opuszczać domu. Mamy normalną rodzinę, kochających rodziców i siostrę, fajnych sąsiadów. Myśl o życiu poza domem w Michale kiełkowała od kilku lat. Gdy uzyskał pełnoletność wiele razy na pytanie czy jest pewny tego, że mógłby i chciałby mieszkać poza domem wyraźnie potwierdzał to wzrokiem. Nawiązywał do tego tematu wielokrotnie w kontaktach z członkami zarządu i pracownikami Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym. Gdy już ukończył wszystkie etapy edukacji, nie wiadomo było co dalej będzie z nim i z młodzieżą BIULETYN SIECI MPD niepełnosprawną – absolwentami Ośrodka „Krok za krokiem”, którzy nie są w stanie bez pomocy radzić sobie w dorosłym życiu. Dzięki wysiłkom Stowarzyszenia powstał Środowiskowy Dom Samopomocy i Centrum Aktywności Społecznej Osób Niepełnosprawnych CASON w Białobrzegach. Są to miejsca, w których możliwe jest przebywanie i rozwijanie swoich zainteresowań i zwykłych kontaktów społecznych dla dorosłych niepełnosprawnych. Ci którzy chcą po zajęciach mogą zostać i mieszkać od poniedziałku do piątku w pięknej willi w parku. Mój brat był pierwszym chętnym do skorzystania z takiej formy pomocy. W domu mu się nudziło, a tam się świetnie czuje. Jestem bardzo zżyty z bratem i gdy zaczął korzystać z CASONu, było jakoś dziwnie w domu bez niego. Odwiedzałem go po pracy i wkrótce sam zrozumiałem dlaczego Michał tak bardzo chce tam przebywać. Jest tam fajna atmosfera, wielu młodych ludzi. Mamy co robić i o czym rozmawiać. Czasem trenujemy boccię, czasem spacerujemy, wspólnie oglądamy filmy lub każdy robi to, co sam sobie wybierze. Osoby, które tam pracują są nie tylko asystentami osób niepełnosprawnych, ale też tworzą przyjazną i ciepłą atmosferę. Gdy mówimy o asystentach osób niepełnosprawnych to wiele osób, które znam i które pracują w Białobrzegach to osoby nie tylko miłe i dobre, ale często też takie, z którymi przyjemnie i ciekawie spędza się czas i które dobrze nas rozumieją. Pomoc takiej osoby najbardziej potrzebna jest mojemu bratu w czasie wolnym, do rozmowy, która w jego przypadku jest bardzo czasochłonna i wymaga wiele cierpliwości. Ja sam jestem osobą z lekką niepełnosprawnością i nie korzystam z pomocy asystenta. Posługuję się telefonem komórkowym i komputerem, jeśli ktoś nie jest w stanie mnie zrozumieć. Jednocześnie jestem bratem Bomby, który nie tylko ma problemy z komunikacją, ale z powodu dużych trudności ruchowych wymaga stałej opieki. Jest moim bratem i doskonale go rozumiem. Dlatego w Białobrzegach, gdzie postanowiliśmy mieszkać w ciągu tygodnia, często pomagam mu ja, jeśli mnie przywołuje. Jeśli mnie nie ma, to jest pod dobrą opieką asystentów. Znam wielu asystentów osób niepełnosprawnych, nawet tak bardzo wymagających jak mój brat. Myślę, że jeśli ktoś podejmuje się takiej pracy, to wie co robi i ma do tego predyspozycje. W Białobrzegach jest w zwyczaju, że przy trudnych czynnościach toaletowych są zawsze dwie osoby kobieta i mężczyzna. Wtedy jest łatwiej pomóc osobie niepełnosprawnej. Do rozmów, spacerów wystarczy jeden asystent. Ja nauczyłem się pomagać mojemu bratu i to nie jest dla mnie problem. W Białobrzegach lubię przebywać nie tylko ze względu na brata, ale też ze względu na siebie. Lubię tam atmosferę, otoczenie i czuję się tam super. Lubię mój dom i moją rodzinę, ale trzeba się usamodzielnić. Tam są młodzi ludzie i jest nam miło i wesoło. Mam trochę wolnego czasu i mogę robić to, co mnie interesuje. Robimy tam popołudniami to, co robią wszyscy młodzi ludzie. Jest to namiastka wolności o której marzy każdy człowiek. Białobrzegi to krok w kierunku tej wolności. Jest to też udowodnienie sobie i rodzinie, że mogę sobie poradzić w życiu. Na razie jeszcze z pomocą, ale najważniejsza jest wiara, że się uda. Jestem przekonany, że moim rodzicom nie śniło się, że mając dwóch niepełnosprawnych synów będą mogli normalnie żyć, widywać ich w weekendy i cieszyć się, że sobie radzą i mają swoje życie. Chyba najbardziej z naszej rodziny wierzył w to Michał, który jest najbardziej niepełnosprawny w całym naszym Ośrodku i przekonał nas pozostałych. Dzięki niemu i dzięki wielkiej pracy niezwykłych ludzi, którzy słuchają potrzeb osób niepełnosprawnych i którym prośby o godnie i normalne życie osób nawet najbardziej niepełnosprawnych, nie są obojętne, my wszyscy zrobiliśmy KROK DALEJ. Gdy myślę o mojej całkowitej niezależności, to już teraz wierzę, że jest to możliwe. W moim przypadku konieczne byłoby odpowiednio dostosowanie mieszkanie. Szczególnie ważne są dla mnie poręcze w łazience. Dodatkowe krzesło jest niezbędne żebym mógł usiąść podczas np. mycia zębów. Wtedy bym sobie poradził. Finansowo też nie mam dużych wymagań i potrzeb. Pracuję w Biurze Promocji i zarobionymi pieniędzmi gospodaruję sam. Wiem, że samodzielne mieszkanie to też koszty prądu, wody i inne, ale może dałbym radę. Moim wielkim marzeniem jest zdobycie prawa jazdy. Teraz poruszam się skuterem i wózkiem w budynku na dłuższe dystanse, ale samochód dałby mi więcej wolności. Chciałbym też zostać profesjonalnym fotografem. Powoli zbliżam się do tego i uczę się od osób, które są mistrzami w tej dziedzinie. Może kiedyś będę mógł i umiał jeszcze więcej… 13 BIULETYN SIECI MPD Michał Król – jestem człowiekiem o pogodnym usposobieniu, mimo niepełnosprawności potrafię stanowić o swoim życiu, na co dzień pracuję w Biurze ds. Promocji SPDN w Zamościu, lubię podróże i kontakt z ludźmi. Blaski i cienie niepełnosprawności Według mnie samodzielność niepełnosprawnego młodego człowieka polega na tym, że daje mu się możliwość wyboru swojej drogi w życiu. Począwszy od prostych spraw takich, jak: w co się ubrać, gdzie wyjść i kogo spotkać, aż po sprawy poważniejsze takie jak praca, zamieszkanie udział w życiu społecznym. To ostatnie rozumiem dość szeroko, bo czuję się obywatelem miasta i kraju, w którym mieszkam. Biorę udział w wyborach, czasami w oficjalnych spotkaniach z władzami miasta Zamościa, a ostatnio miałem przyjemność znaleźć się w Kancelarii Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Miałbym ochotę uczestniczyć w wielu wydarzeniach, które dotyczą mnie jako obywatela, ale moja niepełnosprawność i związane z nią poruszanie się na wózku inwalidzkim o napędzie elektrycznym znacznie mnie ogranicza. Interesuję się sytuacją osób niepełnosprawnych i z zazdrością spoglądam na te miejsca w Polsce, gdzie niepełnosprawni kompetentni fachowcy sprawują ważne funkcje, często są doradcami prezydentów miast. Znam również w moim otoczeniu młode niepełnosprawne osoby, które zdobywają wykształcenie (np. studiują politologię) i mogłyby w przyszłości zasilić lokalną elitę polityczną i administrację. Jestem przekonany, że ich wkład w tworzenie polityki społecznej byłby cenny i dobrze reprezentowaliby środowisko osób niepełnosprawnych. Mam też nadzieję, że bariery w zatrudnianiu takich osób będą się zmniejszać, zarówno te mentalne, jak i architektoniczne. Wracając do tematu mojej niezależności. Jestem osobą dorosłą i lubię o sobie stanowić. Jednym z moich świadomych wyborów jest to, że nadal mieszkam w domu z rodzicami. Tu jest mi najlepiej i czuję się zżyty z własną rodziną. Nie oznacza to, że nie biorę pod uwagę możliwości życia poza domem rodzinnym. Nie zerwałby oczywiście kontaktów 14 z rodzicami. Jestem realistą i wiem jak bardzo pomocna jest mama oraz tato w przypadku problemów zdrowotnych. Gdy mówię o mieszkaniu poza domem mam na myśli mieszkanie ze wsparciem asystenta. Jest to jedyna dostępna dla mnie forma „samodzielnego” mieszkania. Znam to z filmów, książek i artykułów, najczęściej opisujących takie sytuacje w ośrodkach zagranicznych, we Francji, w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Zdaję sobie sprawę, że sytuacja tam opisana jest daleka od polskiej rzeczywistości. Bardzo poruszył mnie film „Nietykalni” i książka „Ołówek” Katarzyny Jaczyńskiej, które sporo wniosły do moich przemyśleń na ten temat, a szczególnie na temat asystentów osób niepełnosprawnych. Sam od jakiegoś czasu korzystam z programu asystenckiego. Pozwala mi on na wyjścia z domu, bez rodziców, gdy mam na to ochotę i zauważę wydarzenia dla mnie ciekawe. Zgłaszam wtedy chęć uczestniczenia w nich i dogaduję szczegóły wyjścia z asystentem. Aktualnie moim asystentem jest Piotrek, z którym bardzo dobrze się współpracuje. Cieszę się, że podczas wspólnych wyjść mogę mu zaufać, zna moje potrzeby. Jednym ze skutków mojej niepełnosprawności jest duży deficyt w czynnościach samoobsługowych, w tym dotyczących zaspokajanie potrzeb fizjologicznych. Czasem osoby, które mi pomagają dziwią się kiedy proszę o dokładniejsze usadzenie na sedesie, dla znalezienia wygodniejszej pozycji na „porcelance”, która nie będzie sprawiała mi bólu. Z moim asystentem nie wstydzę się sytuacji intymnych. Jest fizjoterapeutą z którym miałem okazję współpracować podczas uczęszczania do szkoły policealnej. Dlaczego zaufanie i zrozumienie jest dla mnie, aż tak ważne? Ponieważ uważam, że nie ma dwóch takich samych osób i niepełnosprawności. Dla mnie asystent powinien nie dać po sobie poznać, że przychodzi do pracy – powinien być pomocnikiem i kumplem, z którym można pójść na piwo, do kina, pogadać o ważnych sprawach i o niczym poważnym. Podsumowując ten wątek : do pomocy osobie niepełnosprawnej nie można podchodzić schematycznie, bo KAŻDY JEST przecież INNY. Mając zaufany krąg asystentów przekazałem im swoistą instrukcję użytkownika z najważniejszymi prawdami dotyczącymi mojej osoby. Dzięki temu występowanie przykrych i krępujących dla mnie wydarzeń ograniczyliśmy do minimum. Korzystanie z pomocy asystenta daje mi możliwość uczestnictwa w wieczornym życiu miasta, a rodzicom odpoczynek. W chwili pisania tego artykułu trwał jeszcze turniej Euro 2012. Razem z Piotrem postanowiłem zakosztować kibicowania w lokalu na starym mieście oglądaliśmy mecz fazy grupowej Anglia – Ukraina. Wspólnie z innymi gośćmi było nam żal współgospodarzy z powodu nie uznania prawidłowo zdobytej bramki. Innym razem postanowiłem łyknąć trochę wyższej kultury i wybrałem się na 37 Zamojskie Lato Teatralne na dziedzińcu Akademii Zamojskiej (spektakl „Odprawa Posłów Grec- BIULETYN SIECI MPD kich” z muzyką barda „Solidarności” – Jacka Kaczmarskiego). Mimo padającego podczas spektaklu deszczu i faktu, że oba wydarzenia następowały po sobie dzień po dniu i to w środku tygodnia, kończąc się około północy, stwierdzam, że warto było je przeżyć. Podobał mi się nocny spacer przez całkiem puste miasto. Jestem typem mieszczucha i bardzo lubię miejskie życie. Czuję się mieszkańcem miasta, wiążę z nim swoją przyszłość. Cieszę się z faktu stworzenia przez stowarzyszenie w podzamojskich Białobrzegach miejsca gdzie dorosłe osoby z niepełnosprawnością mogą w przyjemnej atmosferze i przyjemnym otoczeniu parku doskonalić swą samodzielność. Jednak dla mnie – młodego energicznego człowieka, pragnącego wczuć się w rytm miasta, sielska i spokojna atmosfera tamtego miej- sca nie jest wystarczająca. Lubię być w centrum wydarzeń – tam, gdzie dzieje się wiele rzeczy. Przykładem niech będzie sytuacja podczas rodzinnego wyjazdu do Sopotu, kiedy to razem z moim ojcem chrzestnym wybraliśmy się do klubu na koncert kwartetu jazzowego. Było to dla mnie niezapomniane wydarzenie – muzyka, wokalistka, kameralny klub. Natomiast rodzice najchętniej by stamtąd uciekli. Każdy ma prawo mieć swoje zainteresowania i ulubiony sposób spędzania wolnego czasu. Lubię wieś na odpoczynek weekendowy, ale ciekawych wrażeń szukam w mieście. Idealny model wsparcia ze strony asystenta, o którym marzę i zapewne nie jestem w tym odosobniony to: – wsparcie wtedy, gdy jest to konieczne nawet całą dobę; – kilku asystentów zmieniających się w trakcie dnia; – wspólne zamieszkanie w mieszkaniu w mieście; – krótkie wyjazdy i dłuższe wycieczki po bliższej i dalszej okolicy ; – poznawanie nowych rejonów świata; – uczestnictwo w klubowych imprezach na terenie miasta; – uczestnictwo w życiu publicznym. Mam nadzieję, że jest na to szansa i pewnie będzie to łatwiejsze, gdy wejdzie w życie Konwencja ONZ o prawach osób niepełnosprawnych, której podstawowym założeniem jest możliwość dania nam wyboru tego gdzie i na jakich warunkach chcemy przebywać. Dobrze mieć takie marzenia zwłaszcza, gdy dopada nas – osoby z niepełnosprawnością szara rzeczywistość. Ostatnio przekonałem się, że o poprawę egzystencji osób niepełnosprawnych nie będzie łatwo i trzeba o nią walczyć na każdym kroku. Mówił o tym również Prezydent RP Bronisław Komorowski. Miało to miejsce podczas aktu ratyfikacji wspomnianej wyżej Konwencji w dniu 6 września 2012r., w którym to wydarzeniu miałem okazję i przyjemność uczestniczyć. Tak się składa, że wkrótce po tym ważnym dla środowiska osób niepełnosprawnych zapewnieniu, że mamy takie same prawa jak wszyscy obywatele naszego kraju, spotkała mnie niezwykle przykra sytuacja w moim rodzinnym mieście Zamościu. Otrzymałem zaproszenie od moich dobrych znajomych na ślub. Miałem wielka ochotę uczestniczyć w tej ważnej dla nich uroczystości, okazać im szacunek i podziękowanie za zaproszenie. Niestety zamiast być na ślubie znalazłem się obok ślubu cywilnego znajomych mojej rodziny. Dlaczego piszę obok? Ponieważ Sala Ślubów znajduje się na piętrze w Ratuszu Miejskim. Niestety na samą uroczystość się nie dostałem. Pokonanie schodów prowadzących do Sali Ślubów, jak i pięter Ratusza jest niemożliwe, dla mnie osoby poruszającej się na wózku elektrycznym. W trakcie ceremonii stałem pod schodami Ratusza, obserwując jak inne pary robiły sobie sesje fotograficzne. Moja mama poszła na uroczystość beze mnie, a mnie pod schodami dopadła refleksja czy to prawda, że o wykluczeniu społecznym osób niepełnosprawnych w XXI wieku powinniśmy już zapomnieć? Pozwoliłem sobie po tym przykrym incydencie skierować list do Zastępcy Prezydenta naszego miasta i zadać mu kilka trudnych pytań. Już niejednokrotnie w naszym środowisku dyskutowaliśmy na ten temat. Słyszeliśmy różne kontrargumenty. A to, że mamy do czynienia z zabytkiem klasy „0”, będącym na Światowej Liście Zabytków Unesco, w którym z montażem windy byłby kłopot. A to, że dla kilku osób, które i tak rzadko odwiedzają Ratusz nie warto robić tyle kosztownego zamieszania. A to, że są to zbyt drogie inwestycje w tak biednym rejonie jak Zamojszczyzna. Ja oczywiście mogę te wszystkie argumenty przyjąć. Jednak widziałem zabytki starsze od renesansowych – całkowicie dostępne do zwiedzania dla osób poruszających się na wózkach i trochę mi przykro, że gdzie indziej można, a u nas nie. Mogę zrozumieć, że ślub moich znajomych mógł się obyć bez mojego w nim udziału, ale co by było gdyby pan młody był na wózku i nie chciałby ślubu pod schodami, ale w pięknej renesansowej Sali Ślubów. A co jeśli za kilka lat wybory na Prezydenta Miasta Zamościa wygra ktoś z naszych – wózkowiczów, albo Prezydent będzie sam zmuszony używać wózka? Przepraszam, że zadaję tak dużo trudnych pytań. Robię to w swoim imieniu i w imieniu wielu innych osób z niepełnosprawnością, które swoje plany i marzenia muszą mocno ograniczać. Jednak prawo do marzeń, to jedno z niewielu praw, które mamy i których nic i nikt nie może nam zabrać. 15 ISBN 978-83-61933-40-3 BIULETYN SIECI MPD 16