Firmy Leśne - Biodegradowalny olej hydrauliczny

Transkrypt

Firmy Leśne - Biodegradowalny olej hydrauliczny
Biodegradowalny olej hydrauliczny
Dodano: 15.02.2015
Za niestosowanie w maszynie leśnej biodegradowalnego oleju hydraulicznego można od stycznia
zapłacić ok. 1700 zł kary. Kto i kiedy będzie musiał zapłacić karę?
Niestosowanie biodegradowalnego oleju hydraulicznego – 1000% (słownie: tysiąc!) średniej ceny 1
m³ drewna za maszynę. Taki zapis ma w umowie z nadleśnictwem, obowiązującej od 1 stycznia 2015
roku, wielu przedsiębiorców leśnych. Dlaczego? Ano dlatego, że jest on żywcem skopiowany ze
wskazówek w zakresie udzielania zamówień na usługi leśne, jakie co roku Dyrekcja Generalna Lasów
Państwowych przekazuje nadleśnictwom.
Sześć razy więcej
Rok temu średnia cena 1 m³ drewna wynosiła 170 zł. Tysiąc procent tej kwoty to zatem 1700 zł.
Tymczasem zmiana oleju hydraulicznego w harwesterze czy forwarderze na olej biodegradowalny
może zulowców kosztować znacznie więcej.
Policzmy. Do harwestera wchodzi ok. 300 litrów oleju, dodatkowo przy wymianie na przepłukanie
instalacji trzeba poświęcić jeszcze 150 litrów. Mamy więc 450 litrów, po dajmy na to 20 zł. Wychodzi
9 tys. zł. Gdyby przedsiębiorca leśny wlał trzy razy tańszy olej mineralny, wydałby tylko 3 tys. zł. Aby
spełnić wymóg musi więc wydać dodatkowo 6 tys. zł.
W przypadku forwardera mamy 200 litrów w instalacji plus 100 litrów na płukanie. Mamy 300 litrów
po 20 zł czyli 6 tys. zł. Na olej mineralny trzeba by wydać tylko 3 tys. zł. Mamy więc 3 tys. drożej.
To oczywiście bardzo zgrubne wyliczenia, ale pokazują skalę problemu.
Nawet kleszcze zrywkowe
Podobne wyliczenie można zrobić dla każdej innej maszyny leśnej. Biodegradowalnych olejów
hydraulicznych w maszynach leśnych obecnie nie stosuje chyba nikt. Po prostu są nawet trzy razy
droższe, od mineralnych. Kosztują ponad 20 zł/litr.
Warto tu podkreślić, że wymóg stosowania biodegradowalnych olejów hydraulicznych dotyczy
wszystkich maszyn leśnych, które mają hydraulikę. To nie tylko harwestery czy forwardery, ale też
przyczepy zrywkowe, a nawet np. kleszcze zrywkowe czy te mygłownice, które są napędzane
hydraulicznie.
Niejasne przepisy
Dodatkowo z zapisów zawartych w umowach na usługi leśne nie zawsze dokładnie wiadomo jak
stosować kary. Mówi się na przykład, że kara nakładana jest raz za każdą maszynę, która nie ma
biodegradowalnego oleju hydraulicznego. Pytanie tylko, czy raz w całym okresie obowiązywania
umowy, czy może raz w roku, a może (nie daj Boże) za każdym razem, gdy przyjdzie kontrola?
W przypadku niestosowania hydraulicznego oleju biodegradowalnego we wskazówkach do
przetargów DGLP zapisała, że kara jest naliczana za maszynę. Ale już w przypadku niestosowania
oleju biodegradowalnego w układzie tnącym maszyny, mówi się, że kara jest naliczana za każdy
przypadek.
Interpretacja zapisów umowy i decyzja, kiedy naliczyć karę będzie zależeć od nadleśniczego. Ale nie
jest to do końca oczywiste.
Nie tędy droga
Wypowiadający się w tej sprawie na łamach „Przeglądu Leśniczego” Józef Grodecki, przedsiębiorca
leśny i ekspert z zakresu techniki i technologii leśnej mówi, że stosowanie biodegradowalnych olejów
hydraulicznych w maszynach leśnych z punktu widzenia ekologii ma oczywiście sens. Jest oczywiste,
że przyrodę należy chronić, i z tego punktu widzenia należy w maszynach leśnych stosować oleje
biodegradowalne gdzie tylko się da. Ale diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach.
Po pierwsze, jak mówi Grodecki, na Zachodzie użytkownicy maszyn leśnych zgłaszają, że stosowanie
olejów biodegradowalnych w hydraulice tych maszyn powoduje szybsze zużycie elementów
hydrauliki siłowej. Może dlatego w wielu krajach owszem, jest wymóg stosowania takich olejów, ale
w strefach ujęć wody. Poza tymi strefami już nie zawsze.
Po drugie – celem jest, by olej z układu hydraulicznego maszyny nie wydostawał się do gleby. I karać
należałoby właśnie za te wycieki. Jak mówi Grodecki, nieważne jaki jest olej, jeśli układ jest szczelny.
Może być i mineralny.
Większość dużych maszyn leśnych w Polsce to urządzenia stare. Szczególnie harwestery czy
forwardery, jak podkreśla Grodecki, pochodzą najczęściej z drugiej ręki, zostały kupione jako
używane z Niemiec czy Skandynawii. Nieco lepiej jest z przyczepami zrywkowymi, choć i te bywają
wysłużone. Te maszyny po prostu bywają nieszczelne. Nie mówiąc już o ciągle używanych starych
Ursusach czy innych leciwych ciągnikach.
Wydaje się, że najpierw należałoby wyeliminować z lasu sprzęt w złym stanie technicznym, a potem
dopiero wymagać, by maszyny miały olej biodegradowalny. Działanie odwrotne, czyli lanie drogiego
oleju biodegradowalnego do dziurawych układów hydraulicznych starych maszyn po prostu nie ma
sensu.
Co nagle to po diable
Przedsiębiorca leśny wygrywa przetarg. W ciągu kilku dni, np. pod koniec grudnia podpisuje umowę
na świadczenie usług leśnych. Od 1 stycznia umowa obowiązuje. A on już od tego dnia powinien mieć
w maszynach hydrauliczny olej biodegradowalny. Czyli musi, niezależnie od tego, czy stary olej jest
już zużyty, czy nie, wymienić go na nowy, i to znacznie droższy. Gdy ma kilka maszyn, musi wydać
kilkanaście albo i kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wszystko w ciągu kilku dni.
Aż prosi się więc o to, by wprowadzanie takich wymogów odbywało się z wyprzedzeniem, z
zastosowaniem jakiegoś okresu przejściowego. Można przecież było zapisać, że na spełnienie tego
warunku przedsiębiorca ma np. sześć miesięcy. Albo jeszcze lepiej wydać komunikat, że np. od 2016
roku wszystkie maszyny mają mieć hydrauliczny olej biodegradowalny.
Taka zapowiedź pozwoliłaby przygotować się przedsiębiorcom leśnym, ale i dostawcom olejów czy
dystrybutorom maszyn do zmiany. Gdy w niemieckich lasach państwowych wprowadzano wymóg
posiadania certyfikatu przez usługowe firmy leśne, zapowiedziały to trzy lata wcześniej. Ale u nas,
jak zwykle, wszystko na ostatnią chwilę…
Źródło: GL 2/2015
Komentarze (0)
Nie dodano jeszcze żadnego komentarza.