Show publication content!

Transkrypt

Show publication content!
GLOS WOLNY wychodzi trzy razy na
lOg•, 20K" i 30•• kazdego miesiąca.
Cena prenumeraty trzymiesięcznej wyn&si
szyi. 3 i d. 6, czyli fr. 4 cent. liO, czyli
złp. 7. Cena pujed>·nczego numeru w biórze
redakcyi d. 4. ·
miesiąc;
N 72.
Dnia 30i• Czerwca 1865.
• Prenumerować mozna: w Redakcyi, u Ant.
Zabickiego, 1, Sandwich Str Burton Cre•cent,
W. C. London; u ka.«yera Komisyi Opiekuń­
czej Winc, Grochowskiego, 46, rue Bennrd,
Batiguollcs, a Paris; I w k~ięgarni K. K1·ólikowskiego, 20, rue de Seine, a Paris.
posiadał, ale i do tych, kt6re od wiek6w dworskiemi zwane były
STAN OBECNY KRAJU.
Ilub
tylko pod warunkiem, 2eby nie tykał gruntów nalez~cych do skarbu
urzędników moskiewskich-za to knut i Sybir. Z miłości do
Stan kraju, tak sromotnie i uporczywie uciemięfonego jak Polska,
z dwóch stron oceniać trzeba, azeby mieć o nim dokładne pojęcie :
ze strony zewnętrznej, czyli z tego wszystkiego co najezdzey dopełniaj~ lub co -zamierzaj~ dopełnic, co robić i jakie myśli objawiać
pozwalaJ~; i ze strony wewnętrznej, to jest ze strony czysto narodowej, z tej, na któr~ najezdzc:y WC'ale nie wpływaj~ albo tylko
pośrednio, skutkiem samego ciemieztwa.
O stanie wewnętrznym nie moze~y mieć dokładnych wiadomości,
a gdyhyśmy je nawet posiadali, to nie o wszystkiem wolno by nam
było mówić publicznie, wobec wszechstronnej czujności wrogów ;
korespondencyom zaś umieszczanym po dziennikach zagranicznych,
choćby i polskich, nie zupełnie wierzyć naltiy, bo one sli! wyrazem
tylko pojedynczych wraień, usposobień i interesów, a z natury
swojej fadnej kontroli nie ulega.il!·
Stan zewnętrzny Kraju jest zawsze bardzo smutny. Moskwa
całym cięfarem nienawiści, dzikości i szalonego zniszczenia gniecie
społeczeństwo polskie we wszystkich jego warstwach, chociaz nie
~szędzie jednakow~ metod~. Na Litwie i na Rusi fałsz, kradziez
1 morderstwa wymazuj~ dziesięciowiekowe imie Polski i usiłuj~
zbudować na jej ruinach Swię'ą Rossyą. Religia, własność, familia,
język, obyczaje i prawa straciły tam znaczenie, jakie im ludzie
nawet najmniej oświeceni nadaN •• Człowiek stał się !am bydlęciem,
które zabić, przepędzić z obory do obory, zaprz~dz do pługa, zamęczyć głodem ·1ub prac~, wolno kazdemu czynownikowi, kazdemu
koza~owi, byleby był wiernym sług~ Cara. Kto tylko tam przybędzie
rz~dz1ć w imieniu Cara, czy Murawiew Wiszatel, czy Kaufman
~iberał. niemiecko-moskiewski, staje się hyen~ w ludzkiej skórze
~ dalej prowadzi oswobodzenie narodowości rossyjskiij z pod
Jarzma Polskości. Tak Moskwa ochrzciła cel teraźniejszej polityki
na Litwie i Rusi, i Moskwa wierzy, jeieli w cokolwiek wierzyć jest
z.doln~, ze tego celu dopnie, ·tylko się dziwi, ze po dwóch latach
?anowania najcnotliwszego patryoty carskiego, tego, któremu Katkow
l cała. urzędowa Rossya za iycia pomniki stawiaj~, 2ywioł po.Iski
p~zewaz~ n~ Litwie i ze tam jeszcze dufo i długo pracować trztba,
mm Swzęta Rossya przestanie być bluźnierstwem.
Na Litwie i Rusi Carska wiara, Carska mowa, Carski knut;
po z~ tróJc~ Petersburgskiej ewanielii, herez:·a i bunt. W Królestwie
odmienme. Tu Car liberalny raczy uznawać Narodowość Polsk~,
p'Ozwala ~awet mówić po polsku, byleby nie myśleć po polsku.
"?eputacy1 tak nazwanej polskiej, złoionej z szambelanów i kamerJunkrów, powiedział niedawno w Petersburgu, ie zarówno kocha
Polaków, Rossyan i wszystkich wiernych poddanych swoich. Có!
by to było, gdyby ich nie kochał? Z tej to miłości do Pola:-ów Car
przetworzył się w Królestwie na komunistę za pomoc~ praporszczyków.' kt_órym .ureg~lowanie stósunków włościańskich powierzył;
z m1łośc1 do hberahzmu usza.iował tutaj zasadę narodowości tak
wrsok~ p~dniesion~ na Zachodzie, nakazuj~c urz~dzenie szkół niem1eck1ch 1 mos~iewskich w Warszawie i w główniejszych miastach
~rólestwa, choc1ai w Wilnie, w Kijowie, w Moskwie i w Petersburgu
mnyc~1 szkół prócz moskitwskioh nie cierpi. Car z miłości do ludu
Polskiego obs.ypuje go chrestami, medalami ; kaie mu więzić i bić
dawnych swoich p~nów, ile razy jakie nieposłuszeństwo ukazom
dos_trzelie; przyznaJe mu prawo własności nie tylko. do. gruntów, które
Polaków Car ci~gle utrzymuje stan oblęzenia w Kró~estwie'. który,
oprócz najwyzszej anarchii i samowolności w rz~dzemu, ma .ieszcze
na celu zniszczenie do szczętu prywatnych rnaj~tków przez kollfiskaty, kontrybucye, zdzierstwa i kradzieze panów oficerów swobodnie i nieodpowiedzialnie gospodaruj~cych.
Łatwo poj~ć, co się dzieje w duszy Narodu Polskie~o wobec
takich rz~dów Cara. Ile tam boleści i pogardy dla najezdmków bez
czci i wiary, którzy za kaZdem pogłaskaniem z jednej st~ony,
drapi~ i raui~ do zywego z drugiej. Jak cięik~ próbę przechodzi ~en
lud Polski, który z pod ucisku społecznego dawnych panó~v s~o1ch
szailuj~cych w nim przynajmniej język, wiarę i obyczaje OJCÓW,
prztszedł teraz pod absolutne pa:iowanie Carskich urzędników,
którzy w zamian cudzego dobrodziejstwa che~ go spodlić i wydrze6
mu wszystko w co on wierzy i co najwyzej szanuje. Próba to
cięzka ale nie zatrwaiahta ; nie ma nic potęfoiejszego przeciwko
szaleństwu najazdu jak zdrowy rozs~dek ludu; o ten rozs~dek rozbij~ się jak o granitow~ skałę wszystkie fałsze i obłudy moskiewskie.
Ale co jest zatrwafaj~cago, to co raz większe, co raz głębsze
spodlenie wyiszych warstw społeczeństwa polskiego. .Pochulanka
pod szubienic~, z łańcuchem na szyi, rozwija się swobodnie; na
salonach Berga stałymi gośćmi s~ panowie polscy; precz z marzeniami powtarzaj~ teraz za Carem potomkowie wojewodów, hetmanów
i kasztelanów; panslawizm czyli wcielenie bezwarunkowe Polski
do Moskwy, jest teraz symbolem wszystkich gorliwych i rozwaf:.nych obywateli, jak ich Wł. Czartoryski nazywa. Im kto wyiej
stoi na drabinie społecznej, tym głośniej, tym unizeniej czołga się
przed Carskiemi sługi, aby ich przebłagać i przekonać, ie nic nigdy
nie mieli wspólnego z buntownikami. Wielopolski odniósł zupełne
zwycięztwo, bo to co Moskale nazywaj~ obywatelstwem polskiem,
leży teraz spodlone u stóp Cara.
Zaraza nikczemności sięga daleko, przeszła jui granice Zaboru
Moskiewskiego, gdzie moze byi: nazwana trucizn~ rozpaczy, brzytw~
w rękach szalonego egoizmu. W Zaborze Prusskim, gdzie od szubienicy, Sybiru i konfiskat mo2na się wyprocesować, gdzie maj~tek
mozna ocalić zyciem wstrzemięźliwem, doktryny Gurowskich, Gra.
bowskich, Rzewuskich, Wielopolskich i Dziennika Warszawskiego
znalazły ~ilne poparcie w dwóch n:1jpopularniejszych organach
polskich. Dziennik Poznański z całym bezwstydem monitora warszawskiego wyst~pił z apoteoz~ Mordercy Polski.* Nadwiślanin,
ten męczennik Prusskiego liberalizmu, wyci~ga błagalne ręce do
wspaniałomyślnego Cara, aby go z niedawnych marzeń o Rz~dzie
Narodowym wyleczył. I po takiej zgrozie ani jeden ubytek w liczbie
prenumerato.rów nie zaprotestował przeciwko tym dwom renegatom,
ani jeden głos nie znalazł się na ziemi Henryka D~browskiego,
któryby odparł z pogard~ bluźnierswa tych dobrowolnych niewolników.
Pod Zaborem Austryackim intrygi Moskiewsko-Świętojursk;ie
umilkły; tak nazwana kwestya ruska, nierozwag~ polskiego szla·
chetczyzmu wyniesiona do potęgi sporu narodowego, juz prawie
zeszła z pola wobec nienawiści, jak~ Car zaprzysi~gł równie Polakom
jak i Rusii:om. Ale za to chor~giew Wielopolskiego powiewa
tryumfalnie w rękach grafów i ksi~z~t galicyjskich i ich. domo.w11ików-,
• ZobaH Dziennik Pozna•iki r: d. 20 czerwca 1860.
I
J
I
GŁOS
29'2
co pajacowsk:i: dyktuturti: Longiewicza zadali śmiertelny cios po·
wstaniu, co si~ swarzyli z Rz:i:dem Narodowym o autonomii/; Galicyjsk:i: wteczas kiedy się trzeba było bić, co fałszami Czasu chcieli
zdyskredytować raz na zawsze wszelk:i: myśl powstania wtenczas
kiedy fołnierze pol~cy jeszcze pod broni:i: stali.
Czas Krakowski zaklina Cara; azeby się okazał tern czem s:i:
potęzn~ mocarze~wspaniałomyślnym względem słabych, zwycięźo­
nych; ahy wzi:i:ł przykład z Cesarza Józefa Franciszka, który
podał OJcowsk:i: rękę Węgrom ; aby wierzył w szczer:i: skruchę
Polaków. Ognisko i Hasło, dwa nowe dzienniki na to utworzone,
azeby naród polski z marzeń niepodległości wyratować, przyszły
w pomoc Czasowi, nieco juz zszarzanemu w swojej jezuickiej i austryackiej polityce. Pan Wielogłowski w Ognisku a pan Kraszewski
w Hasle broni:i: tych samych zasad reakcyjnych. Wielogłowski,
niegdyś zafarty demagog i ateusz, dziś równie zafarty papista
i wielbiciel porz:i:dku Austryackiego i Moskiewskiego, radzi Polsce
przyj\lć rozbiory za fakt dokonany, poddać się losowi z uległości11:
i na drodze, jak:i: im Zaborcy wska~ pracować bogacić się i kształcić.
Ideałem jego s:i: dwaj n1:1jwieruiejsi s~uZalce najezdników. "W prze" cii/:gu lat piętnastu-powiada Wiełogłowski*-widzieliśmy u steru
"rzi/:du w dwóch prowincych polskich dwóch męzów stanu, ro·z umem,
" sił:i: woli, miłości:i: kraju, poświęceniem się bezwzględnem bardzo
"do siebie podobnych. Takimi byli : w Gali cyi Agenor hr. Goluchowski, a w Królestwie Polskiem Alexander margrabia Wielo" polski.
• • • , . • • We wszyl!tkich ich
"dziełach dostrzegamy pracę ręki polskiej i tego rozumu polity" cznego, którym Bóg tak wyj:i:tkowo ludzi u nas obdarza ! Ale co
"więcej :-dostrzegamy w kazdym ich kroku tę prawdę i tę szcze" rość p.ostępowania, które s:i: piętnem dusz wyzszych i świadczi/:
" o czystości zamiarów."
Pod sterem takich to wielkich męzów, Ognisko chce uorganizować
szlachtę w oddzielni/; i pracuj\ICI/; kastę, chce niepowrotni/; przeszłość
odgrzebać z pogardzeniem wszystkich pojęć i zasad, które naród
tylokrotnie i uroczyście objawił.' "Niech się stare społeczeństwo
"obliczy-woła: Ognisko-a znajdzie w sobie warunki patryotyzmu
"intelligencyi i środków mate;yalnych, niech wypełnia obowiFki
l• poł11:czone z temi wanmkami, a wówczas do słów pana L. D. (ko" respondent Ognuka)" 'jesteśmy' " i " 'działamy' " będzie mogło
"dodar :· .nikomu- miejsca nie usti/;pimy,"-wyj:i:wszy Moskalom,
A.ustryakom i Jezu i tom.
W ,innem miejscu będziemy mieli sposobność bliżej rozebrać
d~2ności i znaczenie Ogniska oraz jego pomocnika Hasła. Tu
chcieliśmy tylko o nich wspomnieć jako o ogólnej charakterystyce
teraźniejszego ruchu umysłowego w kraju którego akordem był
głos Wł. Czartoryskiego na obchodzie 3go Maja b. r. Nigdy jeszcze
reakcya polska, ta niezwycięl\ona Targowica, nie wyst11:piła z tak~
jednomyślności:i: i z tak:i: bezczelności:i:. Pan Wielogłowski za swoj11:
niepohamowani/: nienawiść demokracyi i rewolucyi, za swoje panegiryki dla Gołuchowskiego i Wielopolskiego, za swoj:i: słul\alcz~
uległość Austryi i Moskwie, został jednomyślnie obrany na prezesa
Towarzystwa Rolniczego we Lwowie. Grafowie i ksi:i:żęta Galicyjscy
chcieli wynagodzić słul\alstwo bo sami s:i: słuzalcami. Chcieli dać
dowócl solidarności ze wszystkimi wielbicielami Zamojskich, Czartoryskich, Sapiehów, Wielopolskich et consortes.
Jak długo ta solidarność potrwa, nie wiemy. Dziś jest ona
dowodem wielkiego upadku. Moskwa odnosi prawdziwy tryumf, bo
zaczyna panować nad duszami Polskiemi.
• Ognisko 1< miesiąca Czerwca 1865, str. 198,
„
KORESPONDENCYA.
Paryz, 26 czerwca 1865.
tfmieszczaj11:c w całości przemowę młodego wygnańca na obchodzie
fałobnym w Montmorency, chcieliście dać dowód gościnności waszego pisma dla wszystkich dobrochętnych popisów młodego pokolenia. Jako starzy jednak i odpowiedzialni stróze dziejów narodowych
od lat trzydziestu pięciu, nie chcieliście zapewne brać na siebie
dziwnej niewiadomości młodszych braci w najelementarniejszych
przedmiotach tyah dzieJów. Osobliwie razi/;Ci/; jest w tym głosie
hazardowna klasyfikacya imion, które pan
jakoby wywoływał
z.
(J UN:E 30, 1865.
WOLNY
ze
z grobów Montmorency przed s11:d wnuków. Rie dziwię się,
stary
Wolteryan'in, Koś.::iuszkowski tov;arzysz przez kilka miesięcy, ale
za to potem Czartoryskich stołownik do samego grobu, poufny
księcia Adama ambassador do Londynu, wielce w liternturze zasłu­
zony, lecz w powstaniu 31 so roku zapamiętalszy od Czartoryskiego
kontrarewolucyonista, kasztelan Ursyn na Ursynowie Niemcewicz,
nie dziwię się, ze ten, co deputacn pierwotnego klubu, z Mochnackim na czele, najokropuiejszemi przekleństwami wyrzucił za drzwi
Pałacu Bankowego 1 za to ze wołali o wojnę z Moskalami, nie o traktowanie z Mikołajem, nie dziwię się, ze ten detronizator Mikołaja
ani się ruszył z wiecznego spoczynku dla dania lekcyi dziejów
młodemu emigrantowi. Myślał zapewne, ze nie do niego przemowa 1
ale do Romana Sołtyka, który wniósł do Izb projekt detronizacyit
i do Jana Leduchowskiego, który rozprawy wszelkie w tej kwestyi
usun:i:ł pamiętnym wykrzyknikiem dnia 25 stycznia: "Nie masz
Mikołaja!"
Równie zdumiec się musieli, jezeli w swoich trumnach dosłyszeli
wygna11ca współpracownicy Lelewela i Mochnackiego,
którzy nigdy ze sob:i: nie współpracowali, ale swarzyli się na zabój 1
jak na kierowników dwóch szkół diametralnie sobie przeciwnych
przystało. Czy młodemu wygnańcowi nigdy nie wpadło do ręki
liadne pismo Mochnackiego? Na kazdej np. kartce Powstania Narodu Polskiego, gdzie mowa o Lelewelu, dostrzegłby, jak to dwaj
ci statyści we spół ze sob:i: pracowali.
Zapytać by się także pana
wypadło, co robi imię Sienkiewicza,
prywatnego bibliotekarza Czartoryskiego, któren prywatnie był najzacniejszym ojcem familii, lecz żadnego jak żyje udziału nie miał
politycznego w zmartwychdzwiganiu Polski, co moze znaczyć to
imię prywatne obok imienia Mochnackiego !
Ale co największego zdumienia godne, jakim przypadkiem zapli/;tać się mogli do Panteonu Powstańczego rzemiosłowi belletryścit
jak Słowacki i Baliński? Ze jeden świetne pisał wierze, a drugi
"łechtał sobie ducha" z braćmi Towiańczykami i z nimi podawał
adres błagalny do Aleksandra II ?
Takich przecie patryotów Polska zawsze stokroć więcej posiadała,
anizeli by jej zyczyć tego nalefało. Zgoła zupełnie poji/:ć nie mozna,
zk~d młody emigrant swój katalog zasługi wydobył, ani z jakiego
lasu sam wychodzi, ze takiemi .Praniewiczowskiemi zestawieniami
młodego
z.
ukwiecił swoj~ przemowę?
Ale jeźli o ludziach swojego narodu tak się dziwnie z głosu hi~g
pod moskiewsk~ cenwr11: wydawanych przesłyszał, co dopiero powiedzieć o rzeczach swojego narodu? Choćby o najświehzych
ostatniego powstania wypadkach, zdaje się ze nic prócz powiastek
Czasu nie czytał i nie słyszał. Gdybym miał czas i miejsce do
tego rodzaju rozbiorów, chciałbym przedewszystkiem zbić dwa
zabobony przebijaj11:ce ~ię ku koftcowi mowy pana Z.
1° Zmieszanie Centralnego Komitetu z błyskawicznym Rzi/:dem
Narodowym, który bardzo właściwie i sumiennie na to tylko zaj~ł
miejsce niedorzecznego komitetu, azeby wydać Wi.sło do powstama,
ogłosić bezwarunkowe uwłaszczenie włościan i p.owołać na wykonawcę tych dwóch lakonicznych komend szablę dyktatorski/:. Taki
bo tez był programat powstania zastrzezony i p1zewidziany wieloletniit pri>pagand:i: a trzyletnim spiskiem. Tak zwany Komitet Centralny był przeciwnie herostratyczn11: kontrarewolucn w propagandzie i spisku. Jedyne jego akta, o których historya będzie miała
do wspomnienia, S\( : l) programat dezorganizacyi napowrót szarpi<tcej Rzeczpospolit~ polsk:i: na trzy ludy średniowieczne jakiejś
Lecliii, jakiejś Litwy i jakiejś Rusi, a~eby na przypadek udania się
chwilowo powstania, trzy te anarchie pofarły się między sob:i: dla uciechy pansławistó1~ moskiewskich. 2) Ofiarowanie tegoherostratycznego
wynalazku koteryi pana Bakunina, do którego Komitet Centralny
delegował na jesieni 1862 roku uroczyst11: deputacy~. Pierwszym.
i ostatnim warunkiem tej panslawistycznej Targowicy było poddanie
się Komitetu Centralnego inicyatywie Kołokoła, a zt11:d i całego
zwi11:zku narodowego na łaskę i niełaskę rewolucyi Moskiewskiej !
Wiadomo jak długo musielibyśmy czekać na to zbawienie, tylko
niewiadomo jakby ten łaskawy suzerenat bawił się szmatami Polski
przezwanemi Lechi:i:, Litwi/; i Rusi11:. 3) W koniecznem następstwie
takiego przymierza odwołanie powstania, odezw~ bł)SZCZl/;C~ w Czasie,
i zagnanie całego zwipku na apostołów męcze1iskich do rot are-
JuNF 30, 1866.)
GŁOS
WOLNY
sztanckich pobratymców l Takie sę; zasługi i taki był programat
Komitetu Centralnego ulepioneg;1 z Ruesofilów na przekorę ce11tralizacyjuej i rzlldnej dernokracyi, któr~ dopiero Rzę;d Narodowy, na
kilka dni przed wybuchem próbował zrestaurować w myśli narodowśj. Na nieszczęście, dezorganizacyjna zaraza doktryn Komitetu
Cen:ralnego zbyt gł1;boko i s7.eroko roztoczyła się po kraju, i~by
chwilowe wysilenie małej grupy zacnych i przezornych Polaków
mogło uzdrowić do skutecznego powstania naród tak pracowicie
zbałamucony.
Drugim zabobonem, powtarzanym przez uczniów Komitetu Centralnego, jest pakowanie do jednego Panteonu wszystkich umarłych.
Umarł, wic::c jest kanonizowany ! Wszyscy pomrzemy, ale do rófoych
pójdziemy czyśców.
Do jednego ograniczę się przykładu.
Mielęcki poległ, prawda, ale nie pod Krzywosę;dzem w dopełnieniu
swego obowiFku. Poległ, zdradziwszy wprzód swego Naczelnika,
po1:zuci11·szy braci Krzywosę;dzkich na jatki, azeby po szlachecku
WOJować na swoj~ rękę. Zona i sę;siedzi mog\l:.gCl opłakiwać, bo był
wybornym m1;zem i poczciwym gospodarzem, ale kodexowi wojennemu nie wolno go opłakiwać.
W Panteonie powstania nie ma miejsca dla umarłych, co za zycia
t!!j. świ~tyn~ nie szanowali. I Floryan Dę;browski i Garczyński nie
2~Ję;: ~rugi o mało co nie umarł z rany odniesionej pod Miłosławiem,
~ugdy Jednak pierwszy nie przyję;ł i nie przyjmie drugiego do swoJego grobowca.
.
Nie podejrnuję się z resztę; prostować wszystkich przesłuchów
młodego mówcy. Nie jest tez moim zamiarem, zbytecznę; krytykę
przygaszać poczciwe uniesienia młodzie!'ica, zyczę mu tylko, aby
przed występowaniem na grobach zeszłych pokoleń pozbył się
głównych wad własnego pokolenia, jakiemi sę; : zarozumiała nieświadomość i zastępowanie sumiennej nad sobę; samym pracy wyrokowaniem o rzeczach niesłychanie takę; młodość i taka lekkomyślność
przerastaj~cych.
" Al. J. K.
O REWOLUCYONIZMIE
KURS
TREŚĆ
JENERAŁA
ODCZYTU
8EKULARYZACYE j
NOWOCZESNYM.
W 1865 R.
MIEROSŁAWSKIEGO
ygo. -
REWOLUCYA
NIEMlECKA.
ICH ZNACZENIE REWOLUCYJNE.
Po spłonie?iu na sa.mym wstę~ie, tego ognia zapalonego n grobowego kaganca cudzeJ rewolucy1, przerobny kataklizm Niemiec
traci \~sze.l~ę; ~ul~ani~zność, zamienia się w konwulsyjne trzęsienie
germanskieJ ziemi me dokładaie obalić, nic dokładnie ustatkować
niezdolne. Jedyny bodziec tych wielkopłodnych kataklyzmów :
nowy a powszechny lcada~tr OJczy~ny dl~ uletnionego jej potomstwa'. zmka pod nędznem1 szachr!l;JStwamr politycznemi ; a kiedy
ukł~Je tę lub. owit warstwę niewiadoma po co turbowanego społe­
czenstwa, to Ja~o przypadkowa owych szachrajstw podrzędność.
Dogmat Luterski, czysto krytyczny, zwłaszcza społecznie nic organicznego massom nie zwiastował; obiecywał wyznawcom swoim
nie~orlzielne bog~ctw~ i dostoje!'istwa księ;zęt i duchowieństwa katolickiego, a~e p~mewaz m~ssy ~ie my.ś_lały do ?wych prztfarhowanych
sta~ostw s1ęgac, o co się miały b1c przecnv dotychczasowym ich
P?s1adaczorr_i ? Owoż massy sit wojskiem rewolucyi; bez wojska
me i:na WOJ?Y : mogę; b~ć tylko zajazdy. To też po jednej, jakby
()d 111ec.:1cema .przegranej zlutrzonych księ;zę;t przeciw c~sarzowi
pod Muhlberg1em w r .. 1547, a po śmierci jedynego luterskiego
ryce_r_~a, Maury.cego Saskiego'.przez lat 7 5
do wojny Trzydziesto~et111eJ,, same JUZ t~lko wzajemne zajazd~ najętemi przez księ;ż~t
1 pra~atow knechtami. Arystokracya wodzi się za łhy i wzajemnie
rabuJ.e po karku mass rachuj~cych się do łupu kazdego równo
az
zwycięzcy.
Ur?i~raj.ii:c. na węglach Konstancyjskiej inkwizycyi, rewolucyonista
Słowianski J~dnit tego ognia iskrit natychmiast całę; minę swojego
na.rodu zapalił pod domowem i zadomowem ciemięztwem, a dwudz1estole~n_1 poza.r t~m \~ybuchem wzniecony nie zagasił się az
w ost~tmeJ kropli wierneJ krwi hussyckiej. Az miło i zdrowo dla
ludzkiego rozumu z tak szczeremi, z tak jasnemi, z tak rezolutnemi
~i:? do czynienia dziej.ami ! . Z końcem Taboru, koniec tez wojuJę;CeJ Czech demokracy1, kamee komunii społecznej i wszechuaro-
293
. dowemu braterstwu poa tarczę; rycerskiej subordynacyi. Myśliciel
wie czego się trzymać i po pogrzebie rewolucyi na polu Bre)1misch·
brudzkiem nie szuka więcej w dwuwiekowem przeżywaniu się szlacbetczyzny. czego tam pewno rewolucya nie zgubiła. Ale z rewolucy\l:
niemieckę; nie ma poczę;tku, nie ma końca. Kiedy po stu latach
chronicznego paskudzenia się ran zadanych Apostolsko-Rzymskiemu
Cesar~twu przez Lutra, a w 75 po doszczętnem zadeptaniu ref'ormacyi gminowładnej, zdawało się, że równowaga niemocy rozgrodziła
Germanię; na dwa narody : jeden północno-protestancki, nic więcej
katolickiemu do osekularyzowauia nie maję;cy„ a drugi katolicko„
południowy, nic juz protestanckiemu do przesekularyzowania nie~
zdolny, dopiero jakby sobie oba naraz przypomniały, ze ten rozdział
odbył się bez porzę;dnej wojny, a opłacił się tylko strasznem
wprawdzie, lecz bardzo nieregularnem spustosieniem bliźnieh dziedzin. Dopieroz daje się czuć obu obozom natrętna potrzeba zaczęcia
de capo całej rewolucyi, od wojny jakiej dzieje chrześciańskie
jeszc~e nie widziały, a osobliwie przeci~gnienia jej lat 30, azeby
u kresu nie pozostał na ziemi faden Niemiec, któryby jej poczę;tek
i o co wszczęta zapamiętał.
W gruncie jednakze, wojna Trz;dziestoletnia nie jest tak amatorskę;
i uiedorz.ecznę; zbytkowościę, jakby z jej zapóźnienia mogło się powierzchownej krytyce wydawać; jest to owszem niedbałe sprocentowanie wszystkich zada11 rewolucyjnych, które obłudny, nierzetelny
dogmat Lutra daremnie zapróhował był pominęć, zatopić we krwi
Ablowej a z:J.gadać teologiczn~ dysputę; z Rzymem. A trwać będzie
ten s~d miecza lat trzydzieści, i wyroku dobitnego nie wyda, dla
tego właśnie ze już Abla nie było do podziału ojczystej spuścizny,
a ze same rylko umiarkowane i konserwatywne Kaimy o nię; rozbijać
się będę. Gruntem dalszej dysputy i woj ny nie mogła być wolność
wyznania, bo tę zastrzegła w r. J 555 Professya Augsburgslca i dokonany fakt wszystkich odszczepieństw, jakie lefały w duchu
Niemiec Północ11ych. Wolność tę oddawna Cesarz i Papid dał im
za wy granę. Proces był cynicznie o nowy rozdział gleby niemieckiE'ij,
jak we wszystkich powstaniach z ceremoniału historycznego nazwanych religijnemL narodowtmi, czy polityc;r,nemi. W~tek tego
procesu datował jeszcze od najazdu Austrazów Karola Wgo do
autochtońskiej Germanii, której cał\l: powierzchnię, jak później
N ormandowie ziemię Anglubretońsk:t, między siebie rozebrały misyonarsko-uajezdnicze biokupstwa, opactwa i klasztory, 'tak, ze za~adniczo, księ;zęta, burgrafowie, i rycerze przypuszczeQi zostali do
zawojowanego działu, jakoby tylko dzierźawcy wszechposiadawczego
duchowieilstwa. Cesarz, spadkobierca Karola W 0 g, stał bacznie na
strazy tej grabiezy teokratycznej i pilnował, azeby arystokracya dzier.
fawcza i miasta lenne .kościoła nie złamały paktu agrarnie najezdniczego na swoh korzyść, czem rzemiosło rzymsko-cesarsko- apostolskie stałoby się niepotrzebnem; trwozuiej jeszcze pilnował, azeby
samo duchowie!'istwo nie zniszczyło tego olbrzymia ciemięzkiego komunizmu przez rozdrobnienie go na małe i zamienne ~ziedzictwa,
czego właśnie dokazał luterski kadastr sekularyzacyj. Zeby nie ten
96 1Y komentarz do 95 propozycyj teologicznych Lutra, moze by
rewolucya niemiecka zaczęła się spaleniem bulli papiezkiej w Wittembergu przez mnicha Augustyanina, a s kończyła na sp:.leniu
Augustyanina na pociechę Dominikanom, z wielkit potE'im tolerancyę;
dla szerzenia neo ·teologii spalonego.
Ekonomiczuem następstwem Luteranizmu, było tedy wywrócenie
całej ekonomii społecznej Austrazów, lecz nie ua odwet ludowi
autochtońskiemu, nie na korzyść owego potomstwa Est i Ost-Walów,
które arystokracya misyonarska była przykajdaniła do swoich taczek
a Luter }rnzał tępić jak rycz~ce bydło pod Frankenhausen i w Min.
ster; jeno na zysk spanoszynym dzierżawcom koscioła Rzymskiego
i, co także wyznać trzeba, na miast usamowolnienie.
Przypomnieć tu sobie wyp'l.da, ze kiedy Karol W. przefalił na
powrót na Germaniit zromanionych potomków germańskiej barbary1,
plemię to wyczerpane we własnych puszczach kilkowiecznym przelewem na Zachód, zajmowało juz tylko prawobrzefoe r1aczynie Renu,
spadek Morza Północnego i źródłowe naczynie Dunaju. Południowe
i W schodnie Niemcy dzisiejsze zajmowali wtedy Awarzy i Słowianie.
Instytucye austrazyjskie cię?.yły przeto głównie teraz na Niemczech
półt1ocnych, i dla tego to w warstwie moznej sekularyzujęcy luteranizm z tak~ jednomyślnościit przyję;ł się po owych Starowestwal-
294
GŁOS
WOLNY
(JUNE
30, 1865.
skich i Saksońskich ziemiach ; ale massy pod t1: warstw\: zagniecione nie 0 sekularyzacy:;i ciemi1;ztwa · się pod Frankcnhausen
•
~· Minster upomniały, jeno zaraz o wszelkiego c!emięztwa znie!ienie
l powrócenie ziem Wittikinda potomstwu Wittikinduwego testamentu.
Tak Huss, Zyska, Prokopowie nie n uawrócenie niemieckiej feudalności na ~ymbol czeskieJ· komunii walczyli i polegli, lecz za
i i n t eli ~en r y i, nie co gors zn, calem I szeregami zrenegaconych ich potomków otoczony; narM bez szkól, nniw~rsy1etów, hez ka pi talów, Towarzystw
Rolniczych; naród obc·y 1 dal<, ki wszelkich teoryj i zdobyczy 8połeczooekonomicznych, co więcej, wedle n iez I.il tych nowoczes11ych ich wyników,
ciemny i spoił Jony; naród ten, naród Serbski, poczuwa w sobiei8krę b~,
isk1ę sa:::odzielnych przeznaczeń i bytu, złoźoną przed wieki w duszy
kaZJego ludu, rozpł o mienia ją wielkim l'.'gniem miłości Ojczyzny, i, nie
og I ąd aj ąc się na pomoc lub pl'Otekcyą szczerych czy uda11ych przyjaciół,
wyrzucenie wszelkiej feudalności a realn~ komunii: gleby .;ijczystej zi·ywa się do boju z oilwiecznym wrogiem i zrlobywa swą niepodległość.
dla wszystkich rodzonych jej synów. Co głównie rozbroiło na
o, zais1e, jezeli jaką rocznicę nr.m szczególniej uciśnionym święcić nnleiy,
samym wstępie gminn~ tę rewolucyjno8ć w Niemczech :lachodnich to nieznwodnie rocznicę zwy<:ięfoej walki Lurlu, Ludn prócz Boga i Jego
i Północnych, to ze miała ciemięzców wspólnego ze sob~ języka sprawiedliwość, w własne ty I ko wier>.ącego sily !
i
Tnkim zaś był Lud Sel'bski-i taką walka 1815 r.
wspólnego etnograficznego rodowodu. To samo trzyma od wieków
Wszystkie bowiem nasiępne pmtekcye i pomoce Moskwy niczem innem
lud polski, bez mozliwej protestacyi, pod ekonomicznym zaborem były, jeno dalszym ciągiem zdradnćj polityki Piotrowego tes1ament11, którego
8zlachetczyzny; tak tez samo szlachetczyzna polska skwapliwie dział piel'wszy nosi napis : "Punslawizm"; dział iłrugi : "Wsielenn11."
przyswaja sobie najliberalniejsze kodexa i konstytucye, byle nie
1 n nas Moskwa broniła wolności wyznań i starozytnych prnw Rzeczypo•
spolitej. I swobodna Kozaczyzna ciesz~la się jej patronatem. I dzisiaj
naruszały jej przywłaszczeń agrarnych, a takowe owszem legalizo- sekularyzowane tylko Rumuńskie duchowieństwo znnjiłuje nieproszonego
wały, rozszerzały i zyskowniej uprawiały.
obrońP.ę w nocnym grnbidcy świątyń i bezbronnych zakonników Polskich.
Nie moina tedy powiedzieć, ze sekularyzacye luterskie nie były Znamy się juz na tern. Dla tego tez cieszyliśmy się słysząc o przygotowywapostepO\Va rewolucya · były nia zwłaszcza po całej Germanii · Au- 11iad1 w Relgraclzie wielkiej n ar od o w ej uroczystości, Cieszyliśmy sit;
b
·' I dl d •' ·h
lk ' ~
) .
. k . ~
bardziej, widząe zajęcie się tą uroczystością nie tylko prawie całego dzienni" · k"
~tr~ZYJS 1e~o za oru, a e a w6c ty o. wyzszyc 1 Pli.!tr • Sl\!Z\:t . karstwa Polskiego lecz w ogóle Słowiańskiego. Tem chociazby jednem tylko,
I m1eszczanstwa, a o tyle dla tego ostatmego, ze samo wyzwolenie! rocznica serbska nabrał" jnz rozglosn i znaczenia jakie mieć powinna,
go od suzerenatu il.uchownego najprzód rozwiazywało mu ducha
Raz, stała się ona przypomnieniem, iz dobre 8ą szkoły i bloga oświata,
i ręce clo nieograniczonej udzielności handlowej i "warsztatowej, zkacl wielki<:~ ow?ców organicz~a pr11cs, iź o nich zapomnieć ni~ ualeźy, na~et
kt
b
.
.
ż I
k
1· . I b . .• w chw1h WOJennych zapasow. Lecz ze dopukąJ lite otlgad•nemy tego taJllpe:spe ywa z ogacema się, a co wy upu powu. t l .g e . Y n.1em~e: mnkzego słowa, które i ciemnych mass pornsza sercami, iz ilopokąd nie
ck1eJ z rak sekularyzator.iw. Sekularyzacy\: z1em1 mem1eck1e.1 znajdziem człowieka lurlu, któryhy został wysłuchanym, jako Milosz
nazwać mofoa pierwsza wielka spelculacyą, ekonomiczno-polityczna Oitrenowicz, na tak prosty a potęzny manifest: "Ja z wam i a woj na ~a
w Europie, ale tez zat~m pi~rwsza wielk~ exploatacyą, mass Judo: ~ ną"; jetlne m. slow.em, dopoJ,ąd uc:ąc In~, raz. jni nie zaczniemy ucz)'. ć
wych 11rzez Assocyacya arvstokrac"yi i mieszczaństwa. Pierwsze' ~1ę or! Indu, życz mm 1 go po.zuawac, dopoty.us1ło.wnma nasze, acz w1el~1e
r .
• . •.
,
J' 1 szlache1ne, bęrlą cząs1kowe 1 bez mass wspomdz1ał11, a ztąd ostatecznem
połowa m~ruch_oma; drng1e.J, połowa ruchoma bogactw Ojczystych ; nieuwieńczone zwycięztwem.
massom sielskim zaś, których praszczury nie wędrowały po ruinach
Z drugiej znowu strony, powszechne Słowian zajęcie się i udział w rapaństwa rzymskiego, tyle jeno ziemi niemieckiej, ile do pogrzebania rlos?y~ ob~ho?z}e S~l'bii, ostatniej szczególnie wyu:iownem stało się ~rzypo­
zar2nietych zywym zaś tyle miej'sca w Luterskiej' oi"czyźnie foby mmem~m! 1i,Je~eh 1 obok Wiary we s.1ły ':fasne. me tyl~o dozwol~nem lecz
.
-„ .'
." •
.
·
' .,. nawet sw1ętym Jest nakazane obowiązkiem ZJednywac dla kra1u pomoc
s~ę na niej dla wyzwolony~h ~Sll!Z~t 1 pozemo?ych P'.ałatów zwaw1ej, i sprzymierzeńców, to nie \V potędze północ~ego despoty szukać ma takowych,
przedtem dla klasztorow 1 Ce.sarza, ruszac mogli. Kazdy teraz ale w bratnim związku z nal'ody, ktoryck rówuie krwawa walka czeka.
pojmie, dla czego Unia Protestancka, az do przybycia Szwedów,
Ale '."róć!fi~,do o~chodu ~ Montm.oren~y.
. . .
.
nigdy wystawie nie potrafiła wojska na przeciw wojsku Ligi Kato;i"o~1edz;el~smy, .1~ ndchoił ten Jest Jednym z ~yb1tnieJs~ych do dz~!I
·1· k'~' l
lk
.
b d
. k' . •
dl
ObJawow zycia politycznego młorlych tnła~zy. Nosi on boW1em na sobie
l~ i_"j• ecz ty o najemne an. y ?cie rn1erow;
a czego po wvtę- wszelkie piętna nowego programatu politycznego, którego wypowiedzenia ze
p1emu anabaptystów, lud N1em1ec osekularyzowanych wszędzie strony emigracyi dzisiejszej tnki się brak czuje. Jakie są główne jego ry'y?
niemal wrócił do katolicyzmu; nareszcie dla czego, kiedy juz cz~t~l~ik sam z powyzszyc_11 uwag mniej więc~j pojąć jest w .stanie . . Bli~ej
musiał krwia sw(lja napuszczać czyje hufce, to Tillego i Wallen- obJas?1ą go po.dane ~zczegołLobchoclu. Tut:iJ z~s.doclam)'.Jeszcze, 1z o '!e
·
· "M
• . ·
, . ..
obchod ten em1gracyJI1Y przeJSC musiał w domosłosc1 wszelkie możebne dziś
11tejna, a me ansfelda, me Krystyna Brunsw1ck1ego,
w tym względzie krajowe ob'awy 0 tyle tez i w przygotowaniu swem niejedne
Jako ksi~zęco-niemiecka spekulacya, Luteranizm miał po sobie uprzedził zanewne.
'
'
prawdę abstrakcyjn~, swobodę i potęgę myśli dla tych, co myśleć
I.tak, n" ~i~rwszą z~raz wieść o postanowieniu Księcia Serbskiego u~wię­
o sobie umieja; boO"actwa
jakie mnoży ·wszelkie przemacenie nie- cema 50letmeJ Roczmcy, ,;wygotowany został ad!·e~ do Narodu ~el'bsk1~~0.
0
1 „ d.d.
ł
· ·
· '
b
"i ł „
Ze względu na uroczystosc chwil!, adres ten dzw1ęczy przedewszystk1em
ruc iomeJ o 1wna. w. asnosc1 '. wr~szcie raz ~a yt1:. poc.1y os~ do tonem przyszłej szczęśliwości i braterstwa. Mówiąc jednakże o t?j wspólnej
postępu, który am się cofn1:c am na długo zamkn1:c w jednej czy kiedyś Słowiańskiej biesiadzie, przy której chleb wolności pożywać Lęclziemy,
dwóch kastach beneficyentów nie moze, a zatem musiał po trochu ~otyk~ blizej warunków. i .zasad, na któr~:cI! jedynie. op.rzeć się_ ona 1~oze
kiedyś I najnieochrzczeńsza potomność Wittikinda przypuścić choć 1 powmna. Tak upommaJąc byśmy raz Jllz wyparli się wrogow, kt01·zy
sza y k ·
t h 1 t • k. ·' k
kó
'l
k
k I
riotychczas, otwarcie lub pods1ępnie, a zawsze w swoich tylko witloka.:h,
na
r.
~mec /c
u ers 1c;1. ucz. w. ;'-.e ta. a spe u. acya 3wrneaJ: nas przeciw sobie, adres powiada między iunemi: I nie pytajmy
pozbawiła się z gory trzech własme komecznosc1, ktore orgamczny się wtedy, jakiej kto z nas wiary! bo m~· Polacy mamy jeduę wiarę "m1ł0Ać
rewolucyonizm defininfo : wiary, ojczyzny i ludu, do tego stopnia i poświęcenie, niepodleg!oś(· _i bmters.t,~o, wolność i równość.". I nie powinie przynajmniej pozory tego wszystkiego Unia Protestancka wy- tlum:l'. do ~raci naszych 8~o~ian kntohkow : na zewnątr~.katohcyzmn me ma
z urokiem lepsz ej· sprawy Lidze Katoli kie' O · ł _ Słowrnn, Jak. d? was mow1ą: "na zew~ątrz pmwo.sła\~IJ~ prawdziwym SioP u ś cić musiała
.
.
.
.
., c . J'.
\\a w anmem bycme mofon." ~W tensposobodzywas1ę meJuzcarska.Moskwa,
sny~h tedy siłach, rngc!y N 1emcy Luterskie zrzucie ze s1eb1e pan o- ule Moskwa uczonych i I ibe I' a łów : Aksakowów i Pogoiłinów i t. d.
wam a Cesarsko-Katolick!ego by nie potrafiły, bo były t!' lko chwiejni: w .sławnym 'Liście do Serbó~·,' ~tóry n~w?t dość w~ględnie. przyjętym został.)
Assocyac11: szulerów wzajemnie się ogrywajitcych, a cudzym fana~kt ten ~oslany został glowm~ ~ ~m1_en111 ~ol~kow . . O ile bow1er,n z g~ze~
tyzmem, cudzym patryotyzmem i cudzem wo'skiem róbu' c h wi:i10.skowac mofoa było,, Czesi 1 mm Słow111me sami bezpośredmo wysłac
,.
• ·
.
,
,)
P
Jl! yc mieli swych rcprezentantow iło llelgradu.
(C. d. n.
takz e oszukac h1stor11: 1 fortunę. Wa1ecznosc Luterska wyreczała
się siłami Czeskiem1, potem Duńskiemi, potem Szwedzkiemi, "a nareszcie Francuzkiemi; zt~d tez znamy cztery okresy wojny TrzyOD REDAK CYI.
d~ies~olet.ni.ej; nie znamy pi~tego : okresu Niemieckiego tej wojny
mem1ecktej.
niniejszym numerem kończy się VIII oddział kwar0
mz
z
WSPOMNIENIE
WSPOLNEGO SERBÓW, CZECHOW I POI.AKOW OBCHODU
DNIA 4 CZERWO.A. 1865 R. W MONTMORENCY.
Do jednych z wybitniejszych objawów zycia politycznego nowej Emigracyi
bez zap_rze ~ze1_1ia z~li.czyć musimy obchód 50tetniej rocznicy Wyswoboilzenia
Serb11, Jaki miał m1e1sce w Montmorency, d11ia 4 czerwca 1865 r.
Wiadomo jako przed .50 laty, ten tak ni eliczny naród, orl cztel'ech przeozlo
wieków w najstraszniejszej pozostający niewoli, naród nie tylko bez llZlal'hty
talny czyli dziewięcionumerowy Głosu Wolnego. Prenumeratorowie, zyczący sobie otrzymywać pismo nasze
bez przerwy, proszeni są o wczesne nadesłanie przedpłat!
za następny oddział, w ilości fr. 4 cent. 50 we Francy1,
Włoszech, Szwajcaryi; szył. 3. d. 6 w Anglii i Ameryce;
tal. I i sr. gr. 15 w Niemczech.
w Drukarni Polskiej
1, Sandwich Street, .Bw:ton Crescent, W, C. L<>ndon,