Przedsiębiorca też człowiek czyli dlaczego warto sięgnąć po mediację

Transkrypt

Przedsiębiorca też człowiek czyli dlaczego warto sięgnąć po mediację
Dorota Giglok - Hartman
Przedsiębiorca też człowiek
czyli dlaczego warto sięgnąć po mediację
Mediacja w ostatnim czasie zrobiła się szalenie popularna. Już nie tylko garstka
zapaleńców wie, czym jest – teraz do mediacji nakłaniają plakaty i ulotki, które można
znaleźć w sądach, spoty telewizyjne i radiowe, artykuły w czasopismach branżowych.
Popularyzacji mediacji jako metody rozwiązywania sporów istniejących np. pomiędzy
przedsiębiorcami – partnerami biznesowymi – ma także służyć wdrożony nie tak
dawno przy współudziale Ministerstwa Gospodarki z wykorzystaniem środków
pochodzących z funduszy unijnych projekt Centrów Arbitrażu i Mediacji.
Zapoznając się z coraz śmielej przebijającymi się w gąszczu otaczających nas
informacji danymi na temat mediacji, najczęściej zapamiętujemy, iż mediacja jest
szybsza i tańsza niż postępowanie sądowe. To oczywiście prawda, choć moim zdaniem
podstawowa wartość mediacji leży gdzie indziej.
Przystępując do rozstrzygania powstałego sporu na drodze postępowania
sądowego strony przygotowują się na to, że zapewne potrwa co najmniej kilka miesięcy,
pociągnie za sobą jakieś koszty, a także zakończy się wydaniem przez sąd
rozstrzygnięcia, które najprawdopodobniej przynajmniej jedna ze stron uzna za
krzywdzące i od którego będzie odwoływać się do wyższej instancji. Nietrudno także
wyobrazić sobie sytuację, gdy już w trakcie procesu – zwłaszcza gdy sprawa jest
skomplikowana i wymaga przeprowadzenia dowodu ze świadków lub opinii biegłego –
strony tak się ze sobą skonfliktują, że powrót do jakichkolwiek relacji po zakończeniu
postępowania nie będzie już właściwie możliwy. Wobec sporu długotrwałych
partnerów handlowych utrata jednego z kontrahentów może okazać się bardzo bolesna.
W procesie mediacji strony w obecności profesjonalnego mediatora dążą do
zawarcia ugody, której elementem – obok satysfakcji rzeczowej i proceduralnej – jest
także satysfakcja psychologiczna. Co to w praktyce oznacza? Ano tyle, że zawarte
porozumienie obok uregulowania kwestii merytorycznych (np. w zakresie zapłaty przez
strony wzajemnie ustalonych kwot, w ściśle określonych terminach) winno być
owocem procesu, którego przebieg zadowalał samych uczestników, czego efektem jest
poczucie stron, że dobrze zrobiły, angażując się w mediację. Porównując to z sytuacją
sporu sądowego: rzadko zdarza się, by po zakończeniu procesu obydwie strony czuły
zadowolenie z jego przebiegu. Najczęściej przynajmniej jedna ma wrażenie „klęski”,
rozpamiętuje lekkomyślnie stracone okazje do zawarcia ugody, która zawierałaby choć
niewielkie ustępstwo na jej rzecz np. w postaci odstąpienia od dochodzenia kosztów
sądowych. W procesie mediacji strony przez cały czas pozostają właścicielami sporu
i jako tacy mogą podejmować wszelkie istotne decyzje, zdając się na swoją własną
ocenę, nie zaś wynik ekspertyzy biegłego czy rzetelność i prawdomówność świadków.
Skoro zaś to od stron zależy kształt przyszłej ugody, daje im to nieprawdopodobne
poczucie sprawstwa i odpowiedzialności za wynik sprawy, którego jedynie namiastkę
otrzymują w toku postępowania sądowego. Nietrudno sobie wyobrazić, jaka różnica
jest pomiędzy mijaniem się na korytarzu sądowym w otoczeniu pełnomocników
i mierzeniem na sali sądowej drugiej strony z usytuowanej naprzeciwko ławy,
a spoglądaniem na stronę zajmującą miejsce przy tym samym stole, nawet jeśli jest to
miejsce dokładnie na jego drugim końcu. Jeszcze ważniejsza jest w moim odczuciu
możliwość opowiedzenia podczas mediacji o swoich emocjach, czyli mówiąc bardziej
fachowo – „wentylowania się”. O ile bowiem o faktach, dokumentach, umowach,
fakturach równie dobrze można porozmawiać w sądzie, o tyle na rozmowy o emocjach
towarzyszących sporowi na sali sądowej miejsca już nie ma. Tymczasem jakże często
strona chce zostać tak zupełnie po prostu, po ludzku najpierw wysłuchana i móc
opowiedzieć o tym, że poczuła się oszukana, że kontrahent zawiódł jej zaufanie,
zachował się niesłownie, nierzetelnie, nie chciał z nią rozmawiać, był opryskliwy,
zignorował złożoną reklamację itp. Ile razy w sporze tak naprawdę nie chodzi
o pieniądze, lecz o to, że jeden z przedsiębiorców chce „dać nauczkę” drugiemu, bo ten
jego zdaniem, prowadzi swój biznes nierzetelnie i za chwilę oszuka kolejnego
kontrahenta! Tak więc zapewnienie kontrolowanej przez bezstronnego,
profesjonalnego mediatora przestrzeni, w której obie strony mogą bez obaw i poczucia,
że jest to tylko „zawracanie głowy” i „zabieranie cennego czasu”, opowiedzieć także
o tym aspekcie sprawy jest w mojej opinii pierwszym krokiem ku temu, by następnie
przejść do dalszych rozstrzygnięć - merytorycznych. Innymi słowy mówiąc, człowiek,
któremu w toku mediacji udostępni się czas i miejsce, aby mógł spokojnie opowiedzieć
o swoich emocjach i poczuć, że został wysłuchany także przez drugą stronę, szybciej
będzie gotowy do podjęcia dialogu także w zakresie merytorycznego rozstrzygnięcia
sporu, zmierzając do ugody, kończącej powstały spór. Taka sytuacja wydaje się dla
wszystkich uczestników sporu „zdrowsza”, bowiem nie tylko przynosi doraźne
rozwiązanie problemu, wiążącego się z daną transakcją czy świadczonymi usługami, ale
i pomaga od razu uzewnętrznić także psychologiczną warstwę konfliktu, zapobiegając
jego dalszemu „podskórnemu” życiu i psuciu ewentualnych dalszych relacji.
Wszystkim, którzy sceptycznie odnoszą się do tego rodzaju poglądów i uważają,
że rozmawianie o emocjach pomiędzy partnerami biznesowymi nie jest do niczego
potrzebne, proponuję, aby w sytuacji nadciągającego kolejnego sporu sądowego
spróbowali zaproponować drugiej stronie mediację. Przekonanie się, jak mediacja
sprawdza się w praktyce będzie z pewnością cennym doświadczeniem życiowych
i zawodowym. Wierzę, iż powodzenie owego procesu przekona przedsiębiorców do
odważnego sięgania po to narzędzie i do rozstrzygania sporów nie na sali sądowej, lecz
w zaciszu ośrodków mediacji.