pobierz pdf

Transkrypt

pobierz pdf
Pojęcie, znaczenie i historia sondaży przedwyborczych
Historia
Sondaż to inaczej badanie opinii publicznej, czyli rodzaj badań statystycznych
przeprowadzany w celu określenia preferencji ludności. Najczęściej nie daje on pełnego
obrazu, a jedynie przybliżony pogląd. Stanowi jednak silny wyznacznik trendu. Bardzo
często stosowany jest w okresie poprzedzającym wybory. Dla polityków badania są
niezmiernie pomocne w opracowywaniu strategii politycznej.
Dają zrozumienie
sposobu, w jaki poszczególne czynniki wpływają na kształtowanie opinii publicznej.
Sondaż opinii publicznej jest jednym z najbardziej cennych narzędzi w rękach
polityków. Mając dane z sondaży można zwrócić się do wyborców i zobaczyć, co oni
myślą, jakie są ich pragnienia, obawy i nadzieje. Sondaże są także miarą wydarzeń i
działań w polityce. Natomiast w polskich sondażach przypuszczalny sondaż zbyt często
staje się samo-spełniającym się proroctwem przez niewłaściwy sposób jego
przeprowadzenia lub interpretacji. Sondaże opinii publicznej stały się siłą mediów, bo
intrygują media i potrzebna jest analiza, interpretacja i ich tłumaczenie.
Politycznym zmaganiom nie zawsze towarzyszyły sondaże, choć już w XIX i na
początku XX wieku sztaby startujących w wyborach polityków miały swoje sposoby na
zbieranie informacji odnośnie preferencji wyborców. Szefowie obwodów wyborczych
składali doniesienia na temat rozmiarów tłumów oraz ich reakcji, na przemówienia,
analizy artykułów z gazet oraz listów do redakcji a także poczty, którą otrzymywał
kandydat, wywiadów na ulicy jak również własnej intuicji (1). Stosowane metody nie
były więc ani pewne, ani godne zaufania.
Pierwszy z prawdziwego zdarzenia sondaż polityczny przeprowadzono w 1824
roku w USA. Opublikowany został na łamach Harrisburg Pennsylvanian. Pytano w nim
o preferencje prezydenckie wyborców z Wilmington Deleware (2). Potem podobne
sondaże przeprowadzały amerykańskie dzienniki i czasopisma takie jak Literary Digest,
Los Angeles Times, Boston Globe, czy New York Herold Tribune. W roku 1932
George H. Gallup przeprowadził pierwsze badania sondażowe oparte na metodzie
113
naukowej. Człowiek ten przyczynił się do powstania nowego rodzaju firm – instytutów
badających opinię publiczną.
Sondaże stały się istotnym elementem w kampaniach wyborczych w roku 1960.
Niejaki Louis Harris przeprowadził badania dla Johna Kennedyego – pomógł mu
określić docelowe stany dla kampanii w okresie prawyborów. Od tego czasu, coraz
bardziej profesjonalne badania towarzyszyły wszystkim kampaniom wyborczym w
stanach, a stopniowo zaczęły odgrywać coraz większą rolę także w Europie.
W Polsce proces profesjonalizacji kampanii wyborczych rozpoczął się w latach
dziewięćdziesiątych. Choć w wyborach 1990 polski rynek polityczny na potrzeby
kampanii badany był w nikłym stopniu (badania zamówili tylko Lech Wałęsa i Tadeusz
Mazowiecki a ich wyniki miały niewielki wpływ na przebieg kampanii), był to początek
kuli śniegowej. Od tego czasu rola sondaży politycznych rosła systematycznie. Rok
1990 był również przełomowy jeśli chodzi o badania publikowane później w mediach i
szeroko dyskutowane na ich łamach. Przeprowadzone zostały przez Ośrodek Badania
Opinii Publicznej Polskiego Radia i Telewizji (OBOP) oraz rządowe Centrum Badania
Opinii Społecznej (CBOS).
Obecnie, zarówno w Polsce jak i innych krajach demokratycznych rola sondaży
i firm badających rynek stale rośnie. Według badań przeprowadzonych w marcu
bieżącego roku przez Organizację Firm Badania Opinii Rynku (OFBOR) wartość tego
sektora w 2005 wynosiła w Polsce 481 mln zł. Rok wcześniej było to 415 mln a w roku
2003 - 389 mln zł. (3). W tym czasie sondaże przestały dostarczać jedynie czystej
informacji, a zaczęły wpływać na strategię i taktykę kampanii. Stratedzy na podstawie
badań muszą umieć odpowiedzieć na pytanie jak zagłosuje dana grupa społeczna,
dlaczego tak zrobi i co może zmienić jej zachowanie.
Sondaże wyborcze jako źródło informacji
Sondaże są podstawową metodą badania rynku politycznego. Uzyskanie od
wyborców informacji o ich politycznych preferencjach nie jest jednak sprawą łatwą. W
zależności od ośrodka badania opinii społecznej, przedstawiane rankingi partii i
polityków różnią się od siebie. Dlatego też należy postawić sobie pytanie: czy sondaże
odzwierciedlają rzeczywiste poparcie udzielane politykom, czy to poparcie tworzą?
114
Czy zadaniem sondaży jest informować społeczeństwo o jego opiniach, czy
wpływać na poglądy polityczne i zachowania obywateli? Czy jest moźliwe
manipulowanie zachowaniami wyborców i wplywanie na ich decyzje? Aby
odpowiedzieć na te pytania trzeba posiadać wiedzę na temat sondaży. Dlatego też
uważam za konieczne przedstawienie kilku podstawowych informacji na ich temat.
Sondaże pełnią trzy podstawowe funkcje: informacyjne, perswazyjne i
polityczne (4). Funkcje informacyjne są z wiązane z dostarczaniem społeczeństwu
wiedzy na różne tematy (bezrobocie, terroryzm, styl życia itp.). Politycy natomiast
dowiadują się tego, jakie są poglądy społeczeństwa na określone sprawy publiczne i
polityczne. Sondaże mogą także wpływać na opinię publiczną. Fakt, że z jakimś
poglądem zgadza się większość obywateli może być powodem do zmiany własnych
poglądów i dostosowaniem ich do większości społeczeństwa. Wyniki sondaży mają
ogromne znaczenie perswazyjne podczas kampanii wyborczych. Informacje na temat
tego, kto wygrywa, a kto przegrywa, są uważnie obserwowane i analizowane przez
elektorat. Tu trzeba jednak podkreślić, że wpływ sondaży na opinię publiczną jest
możliwy tylko i wyłącznie dzięki mediom. Sposób prezentacji i komentarze
przeprowadzonych badań mogą istotnie modyfikować ich zrozumienie i
akceptację. Często prezentacji sondaży w mediach towarzyszy komentarz wygłoszony
przez eksperta – socjologa czy politologa, który dodatkowo kierunkuje sposób
interpretacji wyników badań. Pojawia się więc możliwość sterowania percepcją
wyborców oraz wpływania na ich ostateczne opinie i decyzje. Jest to element
manipulacji. To, że media mają możliwość kształtowania opinii publicznej poprzez
publikowane treści, postaram się udowodnić w niniejszej pracy. Ostatnia funkcja –
polityczna – pomaga partiom i kandydatom określić własne miejsce na scenie
politycznej. Politycy mają także możliwość podejmowania decyzji z uwzględnieniem
„konsultacji ze społeczeństwem”.
Powyżej wymienione funkcje sprawiają, że sondaże są obecnie jednym z
kluczowych elementów kampanii politycznej. Każdy sztab wyborczy ma do wyboru
trzy rodzaje badań sondażowych. Po pierwsze może opierać własne decyzje na
wynikach ogólnodostępnych badań opinii publicznej realizowanych przez instytucje
specjalnie do tego powołane. W Polsce są to CBOS, PBS czy TNS OBOP. Takie
badania są bardzo ogólne i dotyczą rozkładów poparcia społecznego dla
115
poszczególnych kandydatów w danym czasie. Czasem badania takie uwzględniają
również oceny ugrupowań politycznych oraz ich liderów. Drugi rodzaj badań to tzw.
sondaże medialne. Tego rodzaju badania są zlecane profesjonalnym firmom badawczym
przez środki masowego przekazu. Cel tych badań to uzyskanie najświeższych
informacji (NEWS). Konsekwencją upublicznienia wyników takich sondaży powinno
być przyciągnięcie uwagi czytelnika czy widza. Czasem poprzez sondaże medialne,
środki masowego przekazu mogą wpływać na zachowania wyborcze swych odbiorców.
Trzeci rodzaj badań to sondaże prywatne – zlecane przez sztaby wyborcze po to, by
uzyskać informacje marketingowe niezbędne do prowadzenia działań promocyjnych w
kampanii.
W tej części pracy, ze względu na jej temat i charakter będę koncentrować się na
sondażach medialnych.
Bardzo istotnym zagadnieniem przy tworzeniu wiarygodnych sondaży jest dobór
respondentów, czyli próby do badania. Rzetelny sondaż powinien być przeprowadzony
na co najmniej tysiącosobowej grupie wybranej losowo spośród wszystkich dorosłych
mieszkańców Polski. Nawet wtedy zakłada się jednak, że wyniki mogą odbiegać od
rzeczywistości o trzy punkty procentowe. Teoretycznie nie ma więc sensu
komentowanie mniejszych zmian (5). Bardzo często robią to jednak zarówno
dziennikarze jak i socjologowie. Jako przykład możemy tu podać sondaże publikowane
w środkach masowego przekazu zarówno przed wyborami parlamentarnymi jak i
prezydenckimi w 2005 roku (przytoczone w dalszej części opracowania).
Aby sondaż mierzył właściwie opinie i nastroje społeczne, powinien być
narzędziem przejrzystym, a o jego nieskazitelności muszą być przekonani zarówno
respondenci jak i opinia publiczna (6). Socjologowie natomiast tłumaczą, że
manipulować badaniami opinii publicznej wcale nie jest trudno. Inne wyniki
dostaniemy bowiem w sondażu telefonicznym, SMS-owym i bezpośrednim. Liczy się
także sposób zadawania pytań oraz ich kolejność (7).
Sami Polacy przyznają, że media wpłynęły na rozstrzygnięcie wyborów w roku
2005 (8). Według badania GfK Polonia, które przeprowadzone zostało w dniach 3-6
listopada 2005, twierdzi tak aż 64% dorosłych Polaków. Jednocześnie potwierdzają, że
116
naciskom mediów mogli ulec także inni – sąsiedzi czy znajomi. Ankietowani podają, że
w ostatecznym wyborze nie kierowali się wskazówkami i zachętami dziennikarzy (37%
osób jest tego zdecydowanie pewnych, 39% jest raczej pewnych).
Specjaliści twierdzą natomiast, że nie ma żadnych racjonalnych powodów do
przeceniania znaczenia politycznych sondaży (6). Uzasadnione wydają się być obawy
wielu teoretyków, że „sondażowa dyktatura” może wręcz szkodzić demokracji.
Zamawiającym sondaże mediom chodzi bowiem przede wszystkim o interesujący
wynik, owego Newsa, mniej o wiedzę na temat opinii badanych uzasadniających
przyczyny
zmian
politycznych
preferencji.
Dziennikarze
sprawiają,
że
publikowane wyniki każdego kolejnego sondażu, szczególnie w okresach
największej politycznej gorączki, oczekiwane są niczym wyrok.
Wpływ sondaży politycznych na wynik wyborów
Rezultaty badania opinii publicznej mogą wywierać wpływ na zachowania
wyborcze, co najmniej w dwojaki sposób. Po pierwsze wyniki uzyskane w badaniach
politycznych stanowią podstawę do opracowania takiej strategii kampanii, aby uzyskać
jak największe poparcie dla danego kandydata. My w niniejszej pracy, skoncentrujemy
się na tym drugim rodzaju wpływu, czyli rozpowszechnianiu wyników sondaży przez
środki masowego przekazu, które dostarczają wyborcom informacji dotyczących
aktualnego stanu rywalizacji wyborczej.
Wyniki badań prezentowane przez media mogą w różnoraki sposób wpływać na
oceny popularności kandydatów. Przede wszystkim należy tu wymienić (9):
•
bandwagon effect – czyli przenoszenie głosów na prowadzącego w sondażach;
•
underdog effect – przenoszenie głosów na przegrywającego w sondażach;
•
momentum effect – efekt rozpędu, czyli przenoszenie głosów na partię wtedy, gdy
poparcie dla niej zaczyna szybko rosnąć;
•
tactical and strategic voting – efekt ten występuje wtedy, gdy wyborca nie głosuje na
partię, którą popiera, ale tak, by przyczynić się do najbardziej preferowanego rozkładu
głosów (np. tak aby nie wygrała partia, której najbardziej nie lubi);
Najsilniejszy i najczęściej spotykany to bandwagon effect. Jest to oddziaływanie,
które można ocenić jako zdecydowanie negatywne. Polega ono na tym, że wyborcy ze
słabymi postawami (niezdecydowani) oddają swój głos na tego kandydata, który na
117
podstawie informacji z sondaży wydaje się zwycięzcą (1). Wyborcy robią tak, by ich
głos się nie zmarnował i miał wpływ na wynik wyborów. Na temat zjawiska zwanego
bandwagon effect przeprowadzono liczne badania naukowe. W ich wyniku
udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że sondaże przedwyborcze publikowane w
mediach podczas kampanii mogą stanowić dla wyborców dodatkowe kryterium oceny
kandydata. Jeśli ten wypada w nich pomyślnie ma szanse na uzyskanie wzrostu
poparcia. Na przykład w 1976r. w Stanach Zjednoczonych Jimmy Carter w ciągu kilku
tygodni stał się faworytem kandydatów Parti Demokratycznej. Wynik pierwszego
badania (Gallup, 1975) pokazał, że wśród 13 kandydatów Carter otrzymał tylko 1%
poparcia. Potem badanie New York Timesa wskazało 12% dla Cartera, a w sondażach
miesiąc póżniej otrzymał 46% poparcia.
Z drugiej jednak strony badacze zauważają, że upublicznienie rezultatów rywalizacji
może także zniechęcić obywateli do udziału w głosowaniu w myśl zasady minimalizacji
wysiłku: gdy i tak wiadomo, kto jest zwycięzcą, po co iść na wybory (10).
Na odmienne uwarunkowania wpływu wyników sondaży wskazują badania
przeprowadzone przez Vicki G. Morowitz i Carol Pluzinski (9). Badaczki podkreślają,
że wpływ wyników sondaży na preferencje wyborcze jest bardzo skomplikowany.
Zależny jest przede wszystkim od oczekiwań dotyczących wyniku wyborów oraz
postaw wobec kandydatów. Panie twierdzą, że rezultaty badań opinii publicznej nie
zawsze wywierają bezpośrednio zauważalny wpływ na zachowania wyborcze. Wpływ
ten istnieje tylko wówczas, gdy sondaże potwierdzają najgorsze przewidywania
wyborców. W takiej sytuacji są oni w stanie przerzucić swój głos na kogoś innego,
głosując taktycznie. Wybierany jest wtedy kandydat nie ten, do którego odczuwamy
największą sympatię i zbieżność przekonań, ale ten który rywalizuje z kandydatem nie
lubianym przez nas.
Zjawisko przenoszenia głosów jest dodatkowo zależne od wielu dodatkowych
okoliczności takich jak: preferencje wobec kandydata, oczekiwania dotyczące wyniku
wyborów czy przynależność do określonej klasy społecznej. Do okoliczności
sprzyjających można także zaliczyć niezdecydowanie. Wyborcy, którzy w końcowej
fazie wyborów nadal nie wiedzą, kogo maja poprzeć, częściej ulegają sugestiom
mediów oraz zamieszczonym w nich sondażom. Ponadto na wpływ wyników sondaży
118
najbardziej podatni są wyborcy, którzy interesują się przede wszystkim szansami
kandydatów na zwycięstwo. Nieistotna jest dla nich natomiast ideologia czy
osobowość. Uznają oni wyniki wyborów za rzecz ważną, ale mało wiedzą o
kandydatach ze źródeł innych niż publikowane w środkach masowego przekazu wyniki
badań.
Wspomniano już o wpływie sondaży na dwie grupy społeczne - polityków i
organizatorów kampanii oraz wyborców. Kolejną ważną, jeśli nie najważniejszą grupą
podlegającą wpływowi są dziennikarze. To oni bowiem kształtują klimat opinii ważny
dla wyników wyborów. To właśnie dziennikarze oraz ich komentarze wzbudzają
ogólne przeświadczenie, że jedni mają poparcie w społeczeństwie i wygrają, a inni
nie mają większych szans. W ten sposób sondaże wyborcze mogą oddziaływać na
wyborców w sposób pośredni. Skutkuje to zmianą zachowań oraz strategii działania
kandydatów i wyborców.
Nie wszyscy jednak są zgodni, co do olbrzymiego wpływu sondaży na zachowania
wyborcze. Zdaniem niektórych socjologów, sondaże nie wpływają znacząco na
wyborcze sympatie (11). Ten pogląd opiera się na założeniu, że sondaże czytają tylko
ludzie posiadający wyrobione poglądy. Chęć głosowania taktycznego wyrażają
natomiast znacznie częściej osoby o niesprecyzowanych poglądach politycznych,
rolnicy, badani z wykształceniem podstawowym – grupy, które najrzadziej przyznają
się do znajomości wyników sondaży. A faktem niezaprzeczalnym jest, że aby kierować
się wynikami sondaży trzeba je znać. Wyniki badań umieszczane w prasie i innych
środkach masowego przekazu znane są częściej osobom z wyższym lub średnim
wykształceniem, inteligencji, kadrze kierowniczej, pracownikom umysłowym niższego
szczebla czy prywatnym przedsiębiorcom. Jednocześnie w grupach tych najwięcej jest
osób o wyrobionych poglądach politycznych, a więc występuje tam stosunkowo
najmniejsza skłonność do głosowania taktycznego.
Opinii o tym czy sondaże pozytywnie, czy negatywnie wpływają na procesy
demokratyczne jest wiele. Nie da się jednak ukryć, że stały się one integralną częścią
politycznego i społecznego krajobrazu. Sondaże mogą „dostarczać użytecznych
informacji dla obywateli i przywódców politycznych, mogą wprowadzać w błąd i być
119
niedokładne, mogą przyczynić się do większego wpływu obywateli na rządzenie jak
również służyć manipulacji publiczności” (1).
120
Bibliografia
1. Mazur M. – Marketing polityczny, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2002;
2. Sabato L.J. The Rise of Political Consultants: New Ways of Winning Elections, New York
1981;
3. Krak, Najwięksi nie muszą się bać, Gazeta Wyborcza, 30.03.2006;
4. Sułek A. Funkcje i dysfunkcje badań opinii publicznej w ustroju demokratycznym.
Przypadek Rzeczpospolitej Polskiej, TNKUL, 2001;
5. Pielach M. – Kodeks dla badaczy mediów – Rzeczpospolita, 18.05.2006;
6. Głuszyński Jerzy – Sondażowa polityka – Rzeczpospolita, 16.05.2004;
7. Ola – Ślepa wiara w sondaże – Rzeczpospolita, 21.10.2005;
8. Murawski J. – Obiektywnie, ale ze wskazaniem – Rzeczpospolita, 10-11.11.2005;
9. Cwalina W., Falkowski A. – Marketing polityczny - perspektywa psychologiczna –
Gdańskie Towarzystwo Psychologiczne, 2005;
10. Ansolabehere S, Iyengar S – Experimental studies of the impact of poll results on electoral
behavior – Political Communication – 1994;
11. Kolarska – Bobińska L. – Polityczna rola sondaży w kampanii wyborczej 1995 –
Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 1997;
121
100 dni rządu Kazimierza Marcinkiewicza – ocena społeczna i medialna
Powołanie na premiera rządu Kazimierza Marcinkiewicza było zaskoczeniem
zarówno dla większości społeczeństwa, polityków jak i dziennikarzy. Wielu pytało –
kto to jest? – Pierwszy raz o nim słyszę! Po wyborach parlamentarnych, wygranych
przez Prawo i Sprawiedliwość oraz wielkiej, nieoczekiwanej klęsce Platformy
Obywatelskiej, wbrew oczekiwaniom premierem z powodów taktycznych został nie
Prezes zwycięskiej partii, ale właśnie Marcinkiewicz. Kandydaturę argumentowano
tym, że premierostwo Jarosława Kaczyńskiego mogłoby zaszkodzić kampanii
prezydenckiej jego brata. Poza tym Jarosław Kaczyński stwierdził, że „Polskie
społeczeństwo nie jest gotowe na rządy braci Kaczyńskich na dwóch najwyższych
stanowiskach w kraju” (1).
W odpowiedzi na to oświadczenie, zarówno politycy jak i dziennikarze
sugerowali, że obojętnie, kto zostanie wybrany na stanowisko premiera i tak z tylnego
siedzenia będzie kierował rządem Jarosław Kaczyński. Ta powszechna podczas
tworzenia rządu opinia nie ułatwiała startu nowemu premierowi. Jednak mimo to, w
gazetach można było przeczytać pochlebne opinie o kandydacie na premiera.
Kazimierz Marcinkiewicz to najbardziej solidna i stabilna firma polityczna w
Gorzowie, jest posłem już trzecią kadencję – mówi cytowany przez Gazetę Wyborczą
(2) były pracownik jego biura. Z wykształcenia jest fizykiem, z przekonań katolikiem i
narodowcem, ale umiarkowanym, bo w domu – obok obrazu Dmowskiego – ma
popiersie Piłsudskiego.
Za rządów Hanny Suchockiej Marcinkiewicz był ministrem oświaty. Pracował
również z Buzkiem. Jego działalność nie ogranicza się tylko do pracy politycznej. Był
on głównym twórcą Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie, angażował się w pracę
na rzecz klubu sportowego AZS PWSZ. Jako poseł PiS (był współzałożycielem
formacji Przymierze Prawicy, która połączyła się z partią Kaczyńkich) zdobywał coraz
większe wpływy. Zapraszano go do mediów, gdzie wypowiadał się o gospodarce czy
edukacji. Na premiera został powołany w atmosferze medialnej „zawieruchy” 31
122
października 2005. 10 listopada premier wygłosił w sejmie expose i uzyskał wotum
zaufania dla rządu głosami PiS, LPR, Samoobrony i PSL.
Nowy Rząd został dość dobrze przyjęty przez Polaków. Ponad dwie piąte
badanych (44%) wierzyło, że nowo - powołany gabinet przyczyni się do poprawy
sytuacji w Polsce. Do zwolenników rządu Kazimierza Marcinkiewicza zaliczało się
nieco 41% Polaków. Przeciwnych rządowi było 15% badanych, natomiast ponad jedna
trzecia (36%) deklarowała wobec niego obojętność. Prawie połowa ankietowanych (48%)
zaakceptowała Kazimierza Marcinkiewicza na stanowisku premiera. Niezadowolenie
wyraził co czwarty badany (23%).
W porównaniu z innymi nowopowstałymi rządami, ten został przyjęty dość
dobrze, ale nie entuzjastycznie. Kazimierz Marcinkiewicz swoje urzędowanie rozpoczął
z niższym poparciem społecznym niż gabinety rządowe wyłonione po wyborach
parlamentarnych w roku 1997 i 2001.
Tabela nr 1. Stosunek do rządu
Wskazania respondentów według terminów badań
X
Stosunek do rządu*
XI
XII
I
II
III
IV
V
VI
VII
2004
VIII
IX
XI
2005
w procentach
18
19
Zwolennicy
19
20
17
25
20
15
14
13
15
15
41
Przeciwnicy
29
29
28
30
26
38
38
29
35
37
37
36
15
Obojętni
44
42
45
40
48
38
38
45
42
42
41
43
36
Trudno powiedzieć
8
9
9
6
6
9
6
7
9
8
7
6
9
Źródło: Badania CEBOS „Poparcie dla rządu” – komunikat z badań przeprowadzonych w dniach 2-5
grudnia 2005 na reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski (N=1018);
*Do września 2005 pytanie dotyczyło rządu Marka Belki
Najwięcej zwolenników gabinet Marcinkiewicza w początkowym okresie
swojego działania miał wśród osób w wieku od 55 do 64 lat (50%), rolników (60%),
robotników wykwalifikowanych (49%), pracowników instytucji państwowych i
publicznych (49%) oraz emerytów (49%). Przeciwni rządowi byli głównie respondenci z
wyższym wykształceniem (33%), kadra kierownicza i inteligencja (41%), badani o
miesięcznych dochodach per capita powyżej 1200 zł (32%), a także uczniowie i studenci
(27%). Obojętność wobec rządu deklarowali przede wszystkim ludzie młodzi (49%),
prywatni przedsiębiorcy (49%), bezrobotni (56%) oraz osoby najuboższe - o miesięcznych
dochodach per capita nieprzekraczających 300 zł (48%). Stosunek do rządu wiązał się
123
także z religijnością badanych. Im częstszy udział w praktykach religijnych, tym
większe było poparcie dla gabinetu Kazimierza Marcinkiewicza.
Jeśli chodzi o akceptację samego premiera, biorąc pod uwagę stosunek do
kolejnych premierów III Rzeczypospolitej, poziom akceptacji Marcinkiewicza był
przeciętny. Z podobnym nastawieniem spotykali się na początku swojej działalności
prezesi Rady Ministrów: Leszek Miller, Jerzy Buzek, Włodzimierz Cimoszewicz, Józef
Oleksy, a jeszcze wcześniej Jan Olszewski. Z większą aprobatą przyjmowani byli po
powołaniu na urząd premiera i utworzeniu rządu: Tadeusz Mazowiecki, Hanna
Suchocka czy Waldemar Pawlak. Mniejszą społeczną akceptację mieli Marek Belka czy
Jan Krzysztof Bielecki. Zadowolenie z tego, że na czele rządu stoi Kazimierz
Marcinkiewicz, wyraziły w dużej mierze te same grupy społeczne, które najczęściej
popierały kierowany przez niego gabinet.
Na skutek poczynań Premiera, jego bardzo dobrej prezencji w mediach oraz
popularnych posunięć, w ciągu pierwszych 100 dni pracy Rządu, poparcie dla samego
Marcinkiewicza oraz jego gabinetu rosło. Tu trzeba zaznaczyć, że jest to trend raczej
niespotykany. Na ogół rząd ma najwięcej zwolenników na starcie, tuż po rozpoczęciu
swojej działalności (gabinety: Suchockiej, Pawlaka, Buzka czy Millera). Poparcie dla
Marcinkiewicza kształtowało się w sposób następujący:
Tabela nr 2. Stosunek do rządu Kazimierza Marcinkiewicza
Wskazania respondentów według terminów badań
Stosunek do rządu Kazimierza
Marcinkiewicza
XI
XII
I
2005
II
2006
w procentach
Zwolennicy
41
44
50
Przeciwnicy
15
13
10
53
12
Obojętni
36
33
31
28
Trudno powiedzieć
9
10
9
8
Źródło: Badania CEBOS „Stosunek do rządu i ocena jego pracy” przeprowadzone w dniach 3-6 lutego
2006 roku na reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski (N=1011).
124
Trend wzrostowy poparcia dla samego Premiera był jeszcze bardziej wyraźny.
Obrazuje poniższa tabela:
Tabela nr 3. Poparcie społeczne dla Kazimierza Marcinkiewicza
Czy jest Pan(i) zadowolony(a)
z tego, że obecnie na
czele rządu stoi Kazimierz
Marcinkiewicz?
Wskazania respondentów według terminów badań
XI
XII
I
2005
II
2006
w procentach
Tak
48
51
58
63
Nie
23
22
15
15
Trudno powiedzieć
29
27
27
22
Źródło: Badania CEBOS „Stosunek do rządu i ocena jego pracy” przeprowadzone w
dniach 3-6 lutego 2006 roku na reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców
Polski (N=1011).
Analizując rozkład poparcia należy zauważyć, że początkowo nieufnie do rządu
oraz samego Premiera odnosiły się przede wszystkim osoby o wyższym statusie
społeczno - materialnym: z wyższym wykształceniem, o ponadprzeciętnych dochodach.
W ciągu pierwszych miesięcy rządów Marcinkiewicza, rządowi udało się przełamać
niechętny stosunek tych grup społecznych. Odsetek zwolenników rządu wśród osób
mających wyższe wykształcenie przez pierwsze 100 dni wzrastał systematycznie. Także
osoby najlepiej sytuowane zyskiwały zaufanie do nowego rządu (wzrost odpowiednio: o
55% i 62%). Jednocześnie, w obu tych grupach znacznie zmniejszyła się (do 14%) liczba
przeciwników rządu i stała się niewiele większa niż średnia w całym społeczeństwie. Z
dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że wzrost poparcia dla rządu w tych
grupach społecznych był związany z wejściem do niego Zyty Gilowskiej, osoby
wiarygodnej dla rynków finansowych i instytucji ekonomicznych w Polsce.
Grupy relatywnie najbardziej niechętne rządowi (choć także opowiadające się
raczej „za” niż będące przeciw) to ludzie młodzi oraz uczniowie i studenci, wśród
których mniej więcej co trzeci określał się jako zwolennik gabinetu Kazimierza
Marcinkiewicza.
Na finiszu 100 dni gabinetu doszło do podpisania paktu stabilizacyjnego przez
PiS, Samoobronę i LPR (02.02.2006). To wydarzenie wpłynęło na polaryzację ogólnych
opinii o rządzie. Wzrosła zarówno liczba jego przeciwników jak i zwolenników. Mimo
różnicowania się opinii o gabinecie Rady Ministrów, popularność samego premiera nie
przestała spadać w okresie pierwszych stu dni i jeszcze długo po tym czasie.
125
Według cyklicznych, comiesięcznych badań przeprowadzanych przez Centrum
Badania Opinii Społecznej CBOS, mierzących zaufanie do polityków, Marcinkiewicz
od czasu objęcia urzędu premiera, cały czas zyskiwał.
Tabela 4. Stosunek do polityków (listopad 2005 – luty 2006)
Wskazania respondentów według terminów badań
Politycy
XI
XII
I
2005
Lech Kaczyński
66\1
Aleksander Kwaśniewski
62\2
II
2006
procentowo \ miejsce w rankingu
61\2
64\3
58\3
b.d.
58\3
b.d.
Jarosław Kaczyński
60\3
56\5
53\5
49\5
Kaziemierz Marcinkiewicz
59\4
63\1
68\1
70\1
47\6
Donald Tusk
57\5
57\4
53\6
Zbigniew Ziobro
49\6
55\6
53\4
54\4
Zbigniew Religa
b.d.
42\6
65\2
69\2
Jan Rokita
42\8
42\7
40\7
39\8
Andrzej Lepper
41\9
46\9
38\8
37\10
Źródło: opracowanie własne na podstawie badań przeprowadzonych przez CBOS
Okres zakończenia pierwszych stu dni rządu Marcinkiewicza był bardzo
głośnym wydarzeniem medialnym. O dokonaniach rządu mówiło się więcej, niż po
upływie okresu stu dni panowania innych gabinetów. Fakt ten był związany z zamętem
panującym na polskiej scenie politycznej w tym czasie (wojna z niedoszłymi
koalicjantami z PO, atmosfera podpisania paktu stabilizacyjnego itp.).
Główne osiągnięcia rządu Marcinkiewicza w ciągu pierwszych 100 dni to:
ujawnienie majątków członków rządu, rozpoczęcie prac nad zmianami w wymiarze
sprawiedliwości, zaostrzenie kodeksu karnego oraz kodeksu postępowania karnego,
powołanie do życia Centralnego Biura Antykorupcyjnego, sukcesy polskiej dyplomacji
podczas szczytu budżetowego Unii Europejskiej, na którym udało się obronić przed
cięciami w funduszach dla Polski, wprowadzenie Programu Solidarne Państwo,
zakładającego powrót Polski na ścieżkę szybkiego rozwoju gospodarczego oraz
zwiększenie pomocy społecznej dla najuboższych rodzin.
To jednak nie te posunięcia sprawiły, że Premier podbił serca opinii społecznej.
Do olbrzymiej popularności Marcinkiewicza przyczyniły się raczej takie fakty jak:
wprowadzenie przez jego rząd becikowego, odwołanie podwyżki akcyzy, słynne już
126
yes, yes, yes po szczycie budżetowym Unii Europejskiej, ogłoszenie decyzji o
uniezależnieniu się od Rosyjskich dostaw gazu, odwiedzenie z okazji dnia babci
Dziennego
Domu
studniówkowym II
Opieki
Społecznej,
poprowadzenie
Liceum Ogólnokształcącym w
„Poloneza”
Gorzowie
na
balu
Wielkopolskim,
pojawienie się premiera na miejscu katastrofy hali targowej Międzynarodowych
Targów Katowickich.
Pomimo ogromnego poparcia społecznego dla Premiera Marcinkiewicza –
przeciwnicy polityczni Prawa i Sprawiedliwości wypowiadali się krytycznie.
„Premier czaruje publiczność sztuczkami jak Dawid Copperfield” – mówi Jerzy
Szmajdziński z SLD (3). Miały być uproszczone podatki, ulgi parorodzinne, pięciolatki
miały być objęte wychowaniem przedszkolnym, miało być tanie państwo – dziś to żart,
mówi.
Również Bronisław Komorowski ocenił pierwsze sto dni rządu jako
zmarnowane. Rząd Marcinkiewicza okres ten poświęcił na formułowanie obietnic i
zapowiedzi, nie uruchomił żadnej trudnej reformy czy zmiany w Polsce – stwierdził (4).
Jeszcze dalej w ocenie Rządu posunął się Jan Rokita. Stwierdził on, że
Marcinkiewicz wykorzystał tan czas na batalię o media i warszawską schedę po Lechu
Kaczyńskim. Jego zdaniem w ciągu tych pierwszych stu dni rząd prowadził politykę
typową dla końca kadencji – ostrożną, zachowawczą, nie zrażającą żadnej z dużych
grup społecznych. Partyjny kolega Rokita powiedział „Gazecie Wyborczej”, że premier
wybrał drogę gwiazdy filmowej. „Odniósł sukces w politycznym konkursie piękności.
Polacy go szczerze polubili i to jest jego kapitał” (5).
Donald Tusk – prezes największej partii opozycyjnej, zarzucił Rządowi brak
gospodarczego programu rządu, powolny, ale wyraźny spadek prestiżu Polski na arenie
międzynarodowej będący wynikiem działań Rady Ministrów oraz zawłaszczanie
nowych obszarów Państwa przez partyjne zaplecze. Kolejne zarzuty Tuska to: presja na
media, plany ograniczenia niezależności Banku Centralnego czy Trybunału
Konstytucyjnego, a także szerokie otwarcie drzwi do władzy Lepperowi, Giertychowi i
Ojcu Rydzykowi.
Andrzej Lepper nazywa rzeczy po imieniu. Twierdzi, że rząd ma świetny PR, a
w jego działalności jest tyle samo sukcesów, ile działań z zakresu public relations.
127
Marcikiewicz umie wszystko dobrze sprzedać – nawet, jeśli nie zrobił nic – ocenił szef
Samoobrony.
Krytycznie rządach Marcinkiewicza wypowiadali się również przedsiębiorcy z
Krajowej Izby Gospodarczej. Zarzucili oni rządowi, że skupił się na dzieleniu
ograniczonych zasobów finansowych, a nie na tworzeniu warunków do ich pomnażania.
W komunikacie KIG można było przeczytać, że w ciągu tych stu dni nie rozwiązano
żadnego z problemów, które po wyborach przedsiębiorcy uznali za ważne: nie nastąpiła
szybka obniżka podatków i kosztów pracy, nie przygotowano nawet zarysu reformy
systemu finansów publicznych, uchwalono wiele ustaw socjalnych, znacznie
obciążających stronę wydatków budżetowych.
Tyle wypowiedzi polityków oraz osób publicznych.
Analiza relacji prasowych
Relacje prasowe po stu dniach rządu Kazimierza Marcinkiewicza to przykład
daleko posuniętej manipulacji politycznej. Informacja czysta w analizowanych tytułach
właściwie zniknęła na rzecz informacji interpretowanej, narzucającej punkt widzenia,
nawet nie dziennikarza, ale bardziej wydawcy.
Aby to udowodnić analizie poddaję kilka najpopularniejszych tytułów
prasowych z 9 lutego 2005 – dnia po obchodach pierwszych stu dni rządu. Dobór
analizowanych gazet jest celowy. Analizie poddaję wszystkie tytuły ogólnopolskie,
czyli: Gazetę Wyborczą, Rzeczpospolitą, Trybunę, Nasz Dziennik, Fakt, Nowy Dzień
oraz Super Ekspress.
Dwa pierwsze tytuły, czyli „Gazeta Wyborcza” oraz „Rzeczpospolita” są
ogólnie uznawane za dwa najbardziej „ambitne” i opiniotwórcze dzienniki w Polsce. Ich
profil z założenia jest niezależny od czynników politycznych. „Trybuna” ma swoje
korzenie i jest powiązana z „Trybuną Ludu”. Jest to gazeta socjaldemokratyczna, a w
stopce redakcyjnej możemy znaleźć wzmiankę, że reprezentuje poglądy SLD, SDPL
oraz Unii Pracy. „Nasz Dziennik” kojarzony jest jednoznacznie z Ligą Polskich Rodzin,
Radiem Maryja i ojcem Ryzykiem z zakonu redemptorystów. Gazeta ta reprezentuje
poglądy nurtu narodowo – katolickiego. Trzy pozostałe analizowane gazety to tzw.
128
tabloidy. Z założenia tabloidy koncentrują się głównie na opisywaniu sensacji
opatrzonych dużą liczbą fotografii, wielkimi nagłówkami i niewielką zawartością
tekstową. I tak, „Fakt” to gazeta o największym w Polsce nakładzie. Nakład
analizowanego wydania z dnia 9 lutego wyniósł 903 tysiące egzemplarzy. Wydawcą
„Faktu” jest Axel Sprinter Polska. Drugi z tabloidów to „Super Express” walczący
nieustająco z faktem o czytelników. Na początku roku 2006 walkę tą zdecydowanie
przegrywał, a nakład opisywanego wydania wyniósł 261 tys. egzemplarzy. „Nowy
Dzień” natomiast, to gazeta, która już w marcu przestała istnieć. Należał do koncernu
Agora i został zlikwidowany ze względu na przynoszone straty.
Przedstawiciele wszystkich wymienionych gazet zostali zaproszeni na uroczyste
posiedzenie rządu Kazimierza Marcinkiewicza, które odbyło się 8 lutego 2006.
Następnego dnia, we wszystkich wymienionych tytułach pojawiły teksty, informujące o
tym wydarzeniu oraz je interpretujące. Były to zarówno teksty informacyjne jak i
publicystyczne. A oto jak przedstawiły wydarzenie poszczególne tytuły.
„Gazeta Wyborcza”
Tekst informacyjny pojawił się na stronie czwartej. Obok dużego zdjęcia
opisano wydarzenie w 25 wierszach jednej szpalty. W tekście umieszczono wybiórcze i
niekompletne streszczenie ponad półtoragodzinnej informacji rządu. Obok znalazły się
dwa materiały zawierające opinie Donalda Tuska i Jana Rokity zatytułowane:
„Platforma Obywatelska podsumowuje sto dni rządu” (79 wierszy) oraz „SLD o rządzie
Marcinkiewicza: sto dni kampanii wyborczej” (36 wierszy). Na uwagę zasługuje fakt, że
czysta informacja (komunikat rządu) stanowi tu jedynie małą część (1/5). Większość to
interpretacja komunikatu, przedstawiona przez polityków.
Materiałów
publicystycznych
dotyczących
opisywanego
wydarzenia
opublikowano w „Gazecie Wyborczej” znacznie więcej. Tekstów było aż osiem. Cała
pierwsza kolumna to artykuł „O trzech takich, co posady dzielą” z podtytułem: Liderzy
PiS, Samoobrony oraz Ligi Polskich Rodzin zabrali się wczoraj do dzielenia posad w
instytucjach okołorządowych”. Obok zamieszczono trzy fotografie liderów partii:
Kaczyńskiego Leppera i Giertycha. Na tej samej stronie, można było znaleźć również
komentarz Anny Nowakowskiej „Sto dni rządu, czyli lukier, miód i wazelina”. Na
129
stronie drugiej „Gazeta” zamieściła tekst dotyczący Kaczyńskiego „Ja mu ufam” oraz
felieton „Pan Premier jest bardzo fajny”.
„Rzeczpospolita”
Materiały informacyjne dotyczące stu dni rządów Marcinkiewicza objęły 120
wierszy, czyli w porównaniu z innymi gazetami dosyć dużo. Ale jaki był ton, wydźwięk
artykułu i kierunek myślenia: ku negatywnemu czy pozytywnemu? Każdy prawie akapit
zaczyna się od słów „chwali się”. Tytuł całości to „Ministerstwo ds. autopromocji”
posiada nadtytuł: „Cała ekipa Kazimierza Marcinkiewicza chwali się swoimi
sukcesami” Artykuł jest zapoczątkowany cytatem z wypowiedzi szefa SLD Wojciecha
Olejniczka: „Nigdy dotychczas nie poświęcono tyle uwagi żadnemu narodowemu
świętu, ile pierwszym 100 dniom rządu. Mamy akademie, słowa, słowa”. Artykuł
wieńczy wypowiedź tego samego polityka: „To tylko akademia i słowa - nikt np. nie
wspominał, że przez sto dni rządu Marcinkiewicza przybyło 150 tys. ludzi bez pracy”.
Oprócz informacji, „Rzeczpospolita” zamieszcza także najwięcej tekstów
publicystycznych. Na pierwszej stronie w wydaniu ukazał się artykuł analityczny na pół
kolumny „Rząd ulży rodzicom” z nadtytułem „Rodzice zapłacą fiskusowi kilkaset
złotych mniej na każde dziecko”. Obok gazeta zamieszcza dwie opinie ekspertów:
jednego za i jednego przeciw. Na trzeciej stronie ‘Rzepy’ opublikowano wyniki
sondażu – Pracowity jak Zbigniew Ziobro” Główna myśl artykułu: „Rząd
Marcinkiewicza cieszy się poparciem ponad połowy z nas. Spośród wszystkich
ministrów najbardziej aktywny jest Zbigniew Ziobro - sądzą Polacy”
Rysunek nr 1.
130
Artykuł przybliża także sondaż poparcia dla rządu przeprowadzony specjalnie
dla „Rzeczpospolitej” przez
instytut GfK Polonia w dniach 3 - 5 lutego na
reprezentatywnej próbie 958 dorosłych Polaków. Według sondażu dobre oceny
wystawia gabinetowi Prawa i Sprawiedliwości 56% Polaków. Przeciwników jest ponad
dwa razy mniej (24%). Zwolennicy rządu przeważają we wszystkich grupach
wiekowych, jednak najwięcej jest ich wśród osób starszych - po 55 roku życia (ok. 60%).
Nieco lepsze oceny rząd osiąga wśród osób po podstawówkach i zawodówkach (57% 61% poparcia) niż Polaków po maturze lub po studiach (52% - 54%). Najwięcej złych
recenzji rządowi wystawiają urzędnicy (53% przeciwników), menedżerowie i prywatni
przedsiębiorcy (33 proc.) oraz pracownicy umysłowi i studenci (po 31%).
Poniżej, dla równowagi, zamieszczony został wywiad z Janem Rokitą. Oto jego
fragment:
Rz: Może pan wymienić choć jeden dobry dzień z minionych stu rządu
Kazimierza Marinkiewicza?
JAN ROKITA: ... (cisza)
Rz: Rozumiem, że rolą opozycji jest krytyka, ale niczego dobrego o tym
rządzie nie chce pan powiedzieć? Wymienić choć jednego pozytywnego
dokonania?
JAN ROKITA: Problem w tym, że przez te 100 dni rząd był aktywny
wyłącznie na polu propagandy albo w sprawach marginalnych. Nie ma ani
jednej, istotnej dla życia Polaków sprawy, o którą Rada Ministrów
prowadziła jakąś zasadniczą batalię. Była tylko propagandowa hucpa i
bezpardonowa batalia o to, ile władzy ma mieć Jarosław Kaczyński.
Wielkich merytorycznych sporów nie było.
W Rzepie był jeszcze związany z tematem rysunek satyryczny Henryka Sawki oraz
felieton Macieja Rybińskiego – ten ostatni pisany w tonie popierającym rząd
Marcinkiewicza.
„Trybuna”
Materiałów stricte informacyjnych jest raczej mało. Cała pierwsza strona to
krytyka obozu Rządowego. Artykuł nosi tytuł: „Zdrowie dla bogatych” z nadtytułem
„PiS – koniec solidaryzmu”. Drugi tekst nosi przewrotny tytuł: „Rewolucja na kaczych
łapach” z nadtytułem: „Media – na publicznych się nie kończy”. Jest to ewidentna
krytyka władz za jej zapędy cenzorskie, takie jak likwidacja Krajowej Rady Radiofonii i
Telewizji, zdjęcie z anteny programu satyrycznego Jacka Federowicza oraz krytyka
131
walki z tygodnikiem „NIE”. Dalej znajdziemy wypowiedź posła Jeneralskiego:
„Oczywiste jest, że ekipa braci Kaczyńskich wyznaje zasadę, że albo myśli się tak jak
my, albo jest się naszym wrogiem i marzy im się zdobycie władzy absolutnej. Ale to ma
krótkie kacze łapy”. Dalsze tytuły, które zamieszcza „Trybuna” to: „Platforma –
przykry bilans”, „TKM Kaczyńskich” czyli „Sojusz krytycznie o rządzie”, „Feta
zamiast konkretów” z nadtytułem: „Gospodarka – zmarnowane szanse” i „Rewanż
krwawego Ludwika” – artykuł traktujący o usuwaniu byłych pracowników Służby
Bezpieczeństwa ze stanowisk w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji”.
Ale to dopiero początek. Dalej znajdziemy kolejne krytyczne artykuły dotyczące
działań obozu rządzącego. Na przykład artykuł „Chore pomysły PiS-u” dotyczący
uwzględnienia oceny z zachowania przy promocji do następnej klasy. Na pierwszej
stronie znajdziemy komentarz redaktora naczelnego Trybuny Witolda Dębskiego. Tekst
to ironiczny komentarz poczynań PiS-u. Stronę dalej znajdziemy równie ironiczny
felieton pod tytułem „Zdziwienia Pana K”.
Bez wątpienia przeciwnicy, krytycy i wyśmiewcy obozu rządzącego znaleźli 9
lutego w „Trybunie” pożywkę dla swoich poglądów. Czytelnicy popierający lewicę, na
podstawie wymienionych tekstów, z pewnością w swoich opiniach na temat Rządu i
rządzącej partii będą mogli się utwierdzić.
„Nasz Dziennik”
Zgoła inna była interpretacja niż w Trybunie minionych pierwszych stu dni
rządu w „Naszym Dzienniku”. Jak przystało na gazetę dla Narodowców dziennik
relacjonował wydarzenie, zgodnie z poglądami swoich czytelników, czyli pochlebnie
dla Marcinkiewicza i jego gabinetu. Na pierwszej stronie artykuł zajmujący 12 wierszy,
noszący bardzo optymistyczny tytuł „To początek drogi” z nadtytułem „Sto dni rządu
Kazimierza Marcinkiewicza”. Na stronie trzeciej obszerna relacja z uroczystego
posiedzenia rządu opisująca wypowiedzi poszczególnych ministerstw z ponad
trzymiesięcznych dokonań. W porównaniu z innymi dziennikami, tu wyjątkowo mało
miejsca poświęcono minionym wydarzeniom.
132
„Fakt”
Jak na typowego tabloida przystało, wiele czystej informacji tu nie znajdziemy.
Na piątej stronie poświęcono rządowi Marcinkiewicza 15 wierszy. Oto cytaty z
artykułu, które są bardziej tendencyjne: „Każdy minister miał swoje pięć minut. Jeden
przez drugiego chwalił się swoimi sukcesami i zapowiadał, co jeszcze zrobi”.
Zamieszczono również cytat z wypowiedzi premiera: „Wykonaliśmy prawie
dziewięćdziesiąt procent zapisów zgłoszonych na sto dni. Ale to nie jest sto procent.
Dlatego powiedziałem, że rząd jest dobry, a nie bardzo dobry”. Oprócz tego „Fakt”
zamieścił komentarze dwóch byłych premierów. Leszka Millera pod tytułem: „Gabinet
obietnic” – oczywiście jak sam tytuł wskazuje negatywny (trzy szpalty), oraz drugi,
Jana Olszewskiego, o wydźwięku pozytywnym. Na ten tekst zatytułowany: „To dobry
rząd” gazeta poświęciła dwie szpalty.
„Nowy Dzień”
„Nowy Dzień” główną informację zamieścił na drugiej stronie. Jej treść oddaje
tytuł: „Chwalipięty świętują sto dni”. W artykule zamieszczono np. taką interpretację
wypowiedzi ministrów: „Wszyscy szefowie resortów podkreślali, że działają
energicznie, szybko, pełną parą i załatwiają sprawy, których nie można było załatwić w
ciągu ostatnich szesnastu lat”. W artykule pojawiają się jednak także rzeczy, które
autor uznał za sukcesy rządu: „dożywianie dzieci w szkołach, becikowe, sprawne
negocjacje nad budżetem Unii Europejskiej”. Autor jednak podkreśla, że to „niewielki
dorobek jak na rekordowe 20 posiedzeń Rady Ministrów”. Na tej samej stronie możemy
znaleźć także dwa legitymacyjne zdjęcia. Jedno z nich przedstawia wizerunek
Marcinkiewicza, drugie strongmana – Pudzianowskiego. Komentarz: wyglądają jak
bliźniacy – no i oczywiście typowe dla tabloidów zabawne teksty na ten temat. W tym
wydaniu „Nowego Dnia” znajdziemy także dwa artykuły poświęcone prezydentowi
Kaczyńskiemu. Na stronie trzeciej całokolumnowa relacja zatytułowana: „Dawid u
Goliata” traktująca o wizycie prezydenta w Stanach Zjednoczonych. Stronę dalej
czytelnicy mogli znaleźć reportaż dotyczący przeprowadzki rodziny prezydenta
Kaczyńskiego z bloku do Pałacu. Sugestywny Tytuł: „Wreszcie się wyprowadzają” z
133
nadtytułem: „Sąsiedzi nie mogą się doczekać”. Typowy dla tabloidu artykuł szukający
taniej sensacji.
„Super Express”
Ten tabloid z kolei zamieszcza notatkę informacyjną dotyczącą jubileuszu stu
dni rządu dopiero na stronie piątej. Dziennik poświęcił na tą informację 20 wierszy.
Tekst zawiera krytyczną ocenę rządu dokonaną przez Platformę Obywatelską. Poza tą
notatką „Super Ekspress” zachował krytyczny umiar i niewiele poświęcił miejsca temu
wydarzeniu (niewielkie wzmianki nawiązujące do tematu na stronie 4 i 6).
News, Komentarz, Analiza, Opinia
Podsumowując, z przedstawionych tu relacji w prasie pisanej wynika, że „news”
o stu dniach rządu gazety uznały pod względem informacyjnym za drugo-, a nawet
trzeciorzędny. We wszystkich opisywanych tytułach prym wiodły informacje
interpretowane, podawane w sposób wybiórczy, zgodny z linią programową
gazety, a tym samym poglądami ich czytelników. Niechętny stosunek do wydarzenia,
rządu oraz samego Marcinkiewicza był widoczny szczególnie w „Gazecie Wyborczej” i
należącym do tego samego wydawnictwa „Nowym Dniu”, gazetach ideowo
popierających Platformę Obywatelską. Zupełnie wrogi stosunek przedstawiła
„Trybuna” – popierająca partie takie jak: SLD, SDPL oraz Unię Pracy. Rzeczpospolita
wydarzenie opisywała w sposób moim zdaniem najbardziej obiektywny, jednak
przychylając się do poparcia obozu rządowego, Nasz Dziennik natomiast wyraźnie
opowiedział się na tak, wobec rządu i jego dokonań. Pozostałe dwa tabloidy, czyli
„Fakt” i „Super Express” siliły się w swych relacjach na obiektywizm i zachowanie
proporcji pomiędzy wypowiedziami „za i przeciw”, jednak czystej informacji jest w
dziennikach jak na lekarstwo. Na podstawie niniejszej analizy, można więc
wyciągnąć wniosek, że dziennikarze jeszcze zanim napiszą tekst, stawiają sobie
tezę, i starają się ją udowodnić. Także dowolnie interpretując wyniki sondaży
podane do publicznej wiadomości. Na przykład wyniki badania na zlecenie
Rzeczpospolitej wskazały 51% poparcia dla Donalda Tuska w wyścigu o fotel
prezydenta. Tytuł dużym, tłustym drukiem krzyczał: „Tusk zwycięża już w I Turze”.
134
Interpretacja wyników musi być oczywiście dostosowana do treści artykułu.
Najpierw dziennikarz ma ideę tekstu, zgodnie z którą opisuje konkretne wydarzenie,
wspierając swój artykuł dostosowanymi do danego poglądu materiałami, cytatami i
danymi statystycznymi. Okazuje się zatem, że fakty nie są ważne. Liczy się wyłącznie
sposób w jaki zostaną przekazane. Fakty przestały mówić same za siebie – to
dziennikarze dają im mówić, poprzez odpowiedni ich dobór, aranżację i
podkreślenie.
Ponieważ jak już wspomniano, informacja czysta z gazet prawie znikła i
zastąpiła ją informacja interpretowana, warto wymienić formy autorskie, które
posłużyły dziennikarzom do oceny tego wydarzenia. Należą do nich komentarz,
felieton, fotografia z opisem czy rysunek satyryczny. Aby pokazać proporcje notatek
informacyjnych do tych interpretowanych przedstawiam dwie tabele. Pierwsza z nich
ukazuje gdzie, które gazety zawarły materiały informacyjne dotyczące Marcinkiewicza i
stu dni jego rządu, w drugiej zebrane zostały inne formy dziennikarskie, interpretujące
to wydarzenie w taki sposób, aby dostosować je do linii programowej gazety.
Tabela nr 5. Dane informacyjne o stu dniach rządu Marcinkiewicza w prasie
Tytuł
Strona
Wielkość materiału
Fotografie
"Rzeczpospolita"
1+3
0,3 kolumny
1
"Gazeta Wyborcza"
4
25 wierszy + 0,4 kolumny
1
"Trybuna"
-
-
1
"Nasz dziennik"
1+3
0,7 kolumny
1
"Fakt"
5
15 wierszy
-
"Nowy Dzień"
2
0,25 kolumny
1
"Super Ekspres"
5
20 wierszy
1
Źródło: Materiały użyte podczas konferencji naukowej na Uniwersytecie Mikołaja
Kopernika w Toruniu pt. „Manipulacja w mediach a edukacja” wygłoszonej
30.03.2006
Tabela nr 6. Materiały publicystyczne o stu dniach rządu Marcinkiewicza
Tytuł
Strona
Artykuł
analit.
Relacja
interpr.
Wywiad
Przegląd
opinii
Koment
arz
Felieton
Rys.
sat.
Fot.
RAZEM
"Rzeczpospolita"
1,2,3,4
2
-
1
-
2
1
1
4
11
"Gazeta Wyborcza"
1,2,3
4
-
-
-
3
1
-
-
8
"Trybuna"
1,2,3,4,5,6,7,8
4
2
-
1
3
-
-
4
14
"Nasz Dziennik"
2,3
2
1
-
-
-
-
-
-
3
"Fakt"
2
-
-
-
-
2
-
-
-
1
"Nowy Dzień"
3,4
1
1
-
-
-
-
-
-
2
"Super Ekspres"
4,5,6
-
2
-
-
-
-
-
-
2
Źródło: Materiały użyte podczas konferencji naukowej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu
pt. „Manipulacja w mediach a edukacja” wygłoszonej 30.03.2006
135
Analizując ten konkretny przypadek, można dojść do wniosku, że realizacja
prawa obywateli do uzyskania prawdziwej i rzetelnej i obiektywnej informacji jest
obecnie bardzo utrudniona. Po analizie siedmiu najważniejszych tytułów o zasięgu
ogólnopolskim, reprezentujących różne opcje polityczne, należy stwierdzić, że czysta
informacja praktycznie nie istnieje. Nawet, jeśli jest podawana, to czytelnikowi
bardzo trudno jest ją wychwycić pośród informacji interpretowanych. Według
Kiku Adatto, John F. Kennedy School of Public Policy, „w newsach głos dziennikarzy
zastępuje głos kandydata”, (Sound Bite Democracy). Większość tytułów przedstawia
negatywny obraz rządu. Obraz ten zdecydowanie kłóci się z opinią, którą wyraziło
społeczeństwo w sondażach dotyczących poparcia dla rządu i jego dokonań. Jaki może
być tego efekt? Trzeba rozpatrywać różne wersje. Albo społeczeństwo będzie
stopniowo zmieniać poglądy i dostosuje je do opinii wyrażanych w prasie (co w
większości już ma miejsce ponieważ poglądy polityczne w dużej mierze pokrywają się
z linią programową czytanej gazety), albo prasa może stawać się dla społeczeństwa
coraz mniej wiarygodna. Tu trzeba zaznaczyć, że największe nakłady wykazują, silące
się na obiektywizm oraz mające kpiarski stosunek do większości wydarzeń
politycznych tabloidy, których czytelnicy nie zawsze mają uformowane poglądy
polityczne, a często polityką po prostu się nie interesują.
Jak na razie wiarygodność polskich mediów jest dosyć duża. Według badania
CBOS przeprowadzonego w dniach 3-6 lutego na reprezentatywnej próbie 1011
Polaków, media cieszą się wyższym zaufaniem niż parlamentarzyści. Jeśli chodzi o
gazety, najbardziej ufamy „Gazecie Wyborczej” (48% ocen dobrych). Następny w
kolejności jest „Fakt” (40%), „Super Ekspress” (37%) oraz Rzeczpospolita (33%).
„Trybuna” i „Nasz Dziennik” cieszą się takim samym 19% zaufaniem.
Innego zdania niż większość społeczeństwa jest prezydent Lech Kaczyński.
Negatywnie ocenia on zarówno pojawiające się sondaże jak i prasę. Twierdzi nawet, że
w Polsce w ogóle nie ma wolnej prasy. „Dociera do mnie wiele sygnałów, że
dziennikarze nie mogą swobodnie wyrażać swoich poglądów, ponieważ są ograniczeni
przez wydawców i redaktorów” – oświadczył niedawno prezydent (6). Zarzucił on także
niektórym
redakcjom
brak
obiektywizmu
wobec
PiS
i
Marcinkiewicza. Ale wbrew temu, co mówi prezydent, 52
rządu
%
Kazimierza
badanych (sondaż
136
Rzeczpospolitej) sądzi, że media obiektywnie relacjonują działania rządzącej partii. Z
Kaczyńskim zgadza się ponad dwa razy mniej badanych (25%). Według wyników badań,
najbardziej zdecydowanie media wspierają ludzie młodzi, do 19 roku życia (61%). U
ludzi starszych, tez zyskuje więcej zwolenników. Najwięcej jest ich wśród osób
powyżej 66 roku życia (31%), ale nawet w tej grupie przeważają wyznawcy
obiektywizmu mediów (43%). Więcej zwolenników niż przeciwników ma pogląd
Kaczyńskiego wśród robotników (36%, a 34% myśli inaczej), oraz wyborców PiS (44% vs.
36%). Podobnie sądzą wyborcy Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin, czyli partnerów PiS
z paktu stabilizacyjnego. Zwolennicy innych partii w zdecydowanej większości
popierają dziennikarzy. Według badania przeprowadzonego przez CBOS, na które w
swym artykule powołuje się dziennikarz „Rzeczpospolitej” (6), w rankingu rzetelności
zawodowej i uczciwości, dziennikarze znaleźli się na czwartym miejscu (49%), po
naukowcach (68%), pielęgniarkach (60%) oraz nauczycielach (50%). Politycy i posłowie
cieszą się zaufaniem zaledwie 7% badanych.
Konkluzja
Na podstawie powyższej analizy można stwierdzić, że dziennikarstwo
„obiektywne” zastąpiło dziennikarstwo orientowane na marketing, w którym podejście
do newsu jest jak do produktu do sprzedaży. Polscy politycy jeszcze nie dostosowali
się do tego i mają pretensje do mediów oskarżając je o tendencyjność. Zamiast
krytykować media, bardziej skuteczne byłoby dla polityków naśladowanie polityki
informacyjnej Ronalda Reagana. Reagan pokazał, w jaki sposób można
„współpracować” z dziennikarzami, ponieważ pracują w sytuacji, gdzie wydawcy
traktują news jako „towar do sprzedaży”. Poprzez kształtowanie swojego programu,
który dostosował do wizualnych i informacyjnych potrzeb mediów, przesłania
prezydenta Reagana płynęły bezpośrednio do społeczeństwa.
137
Bibliografia:
1. Olczyk E. – Wszyscy patrzą na sondaże – Rzeczpospolita 21.09.2006;
2. Krysiak P. – Premier Marcinkiewicz? – 26.09.2005;
3. WBS – Studniówka w Sejmie – Gazeta Wyborcza 18-19.02.2006;
4. Barański D – Wicemarszałek Komorowski o 100 dniach Marcinkiewicza – PAP,
07.02.2006;
5. Majda A. – Lubiany ale niezbyt pracowity – Gazeta Wyborcza, 08.02.2006;
6. Stankiewicz A. Rzeczpospolita, 8 marca 2006
Spis tabel:
1. Tabela nr 1. Poparcie dla Rządu od października 2004 do listopada 2005;
2. Tabela nr 2. Stosunek do Rządu i jego ocena – luty 2006;
3. Tabela nr 3. Poparcie społeczne dla Kazimierza Marcinkiewicza;
4. Tabela nr 4. Stosunek do polityków (listopad 2005 – luty 2006);
5. Tabela nr 5. Dane informacyjne o stu dniach rządu Marcinkiewicza w poszczególnych
gazetach;
6. Tabela nr 6. Materiały publicystyczne o stu dniach rządu Marcinkiewicza;
Spis rysunków:
1. Rysunek nr 1. Najbardziej aktywni ministrowie w Rządzie – Rzeczpospolita,
09.02.2006;
138