HAJSTRA 2012 – RELACJA

Transkrypt

HAJSTRA 2012 – RELACJA
HAJSTRA 2012 – RELACJA
W słoneczny majowy weekend pokrętne szlaki TURTREKA zaprowadziły nas w zieloną krainę Beskidu Niskiego,
tam gdzie rozciągają się terytoria Magurskiego Parku Narodowego, na ziemię zamieszkiwaną niegdyś przez lud
Łemków. Dzisiaj pozostały tutaj wspaniałe w swym kształcie i wyposażeniu cerkwie, zarośnięte cmentarze,
opuszczone łemkowskie chałupy, kapliczki, cmentarze wojenne i wszechobecne ślady kultury łemkowskiej. To
miejsce gdzie piękne widoki, cisza i spokój, współgrają z widocznymi śladami burzliwej historii tych ziem i ich
mieszkańców. Tutaj można liczyć na prawdziwą wędrówkę po najmniej uczęszczanych i odwiedzanych górach,
szlakach bez tłumów turystów i drogach gdzie samochody są rzadkością. Tym razem jednak to nie piesze wędrówki
po górach były naszym celem, tym razem wyposażone w dwa koła, stalowe rumaki miały nam pomagać w
zwiedzaniu tego zakątka polskiej przyrody. Ale może po kolei….
Wszystko zaczęło się w piątkowe popołudnie. Droga do celu była łatwa, przyjemna
i niezbyt długa. Po trzech godzinach skręciwszy z głównej drogi zanurzyliśmy się w
bezmiar świeżej zieleni, mijaliśmy miejsca o coraz mniejszej ilości ludzkich śladów,
gdzie droga stawała się z kilometra na kilometr coraz gorsza, z coraz większą ilością
dziur, aż w końcu dotarliśmy tam gdzie kończy się asfalt, a zaczynają zwierzęce
ścieżki. Schronisko, które było naszym celem nosi nazwę HAJSTRA co w języku
Łemków znaczy czarny bocian. Okazało się ono bardzo przyjemnym i dobrze
zagospodarowanym miejscem z sympatycznymi gospodarzami. Mnóstwo miejsca
w środku i na zewnątrz, bardzo ładne pokoje, do dyspozycji kuchnia, świetlica, miejsce na ognisko, grillownia,
strumień, biegające po łące konie, wokół las, ogrody kwiatowe, psy, koty, zachód słońca, brak zasięgu telefonii
komórkowej, spokojnie, cicho, sielsko! Powoli dojeżdżali pozostali uczestnicy. Gry planszowe, piwko, gorąca
herbata, pyszny ser od Kluski i snucie planów na nadchodzące dwa dni wypełniły
resztę wieczoru do późnej nocy. A gdy otworzyłem oko następnego dnia, zobaczyłem
poranek tak piękny jakiego nie widziałem od dawna. Śniadanie i poranna kawa gdy
wokoło jest tak ciepło, słonecznie i zielono smakowały jak nigdy!!! Wycieczka
rowerowa po okolicznych drogach, dróżkach, ścieżkach, szlakiem starych cerkwi,
łemkowskich cmentarzy była samą przyjemnością i przejechane 40 km nie wiadomo
kiedy nawinęło się na nasze opony. Częste przystanki, odpoczynki i leżenie w trawie,
chłodzenie się w czystych górskich strumieniach i nad zalewem na Wisłoce w
Krempnej spowodowały, że mało kto zauważył przejechane jednorazowo kilometry. A
po drodze było jeszcze muzeum parkowe, cmentarz z czasów I wojny, cerkwie w
Polanach i Krempnej i wiele innych atrakcji. Wieczorna kolacja z ogniska nad strumieniem również miała swój
niepowtarzalny smak i urok. Wegetariański kociołek, pieczone kiełbaski, piwo,
boczki, ziemniaki i dźwięki gitary dopełniły ten fantastyczny dzień. A niedziela była
jeszcze cieplejsza i bardziej słoneczna. Niestety świadomość że już za parę godzin
będziemy musieli opuścić to czarowne miejsce psuła trochę nastroje. Część z nas
zaczęła się powoli rozjeżdżać do domu, część niestety poczuła w nogach poprzedni
dzień i odpuściła, ale najwytrwalsi dosiedli stalowych rumaków i pomknęli na
obolałych „siodełkach” pożegnać się z górskimi krajobrazami. Szybka 20 km
pętelka pozwoliła poznać jeszcze kilka ciekawych miejsc, zaglądnąć na wiejski
Kermesz w Olchowcu, kolejne cerkiewki, zabytkowy kamienny most. Powrót nie
był już taki radosny jak piątkowa droga w nieznane, ale udało się szczęśliwie,
aczkolwiek z przygodami powrócić do
domu.
Świat HAJSTRY na zawsze pozostanie w naszych myślach i wspomnieniach:
„Decyzja wyjazdu do HAJSTRY była spontaniczna. W piątek wieczorem, rozpoczęliśmy przygodę na 2 samochody.
Razem z Madzią i Grzesiem, podążaliśmy za naszymi świetnymi nawigatorami: Jackiem i Agnieszką.Za pięcioma
mostkami i rzeką, dojechaliśmy do 'domku na końcu świata'. Przywitało nas światło w oknach domu i ogromne
niebo usłane gwiazdami. "Czarny bocian" czyli HAJSTRA, przeszła moje
oczekiwania. Wchodząc pachniało świeżym drzewem. Na miejscu czekali na nas
już
Ewa, Jarek oraz Basia z Józkiem którzy właśnie byli w trakcie emocjonujących
„zakupów” w erze PRLu.
Madzia zapytała mnie, w drodze powrotnej co zapamiętam z tego weekendu...
Zapamiętam:
- śniadanie w sobotni poranek,
- cmentarz pokoju i pojednania na wzgórzu,
- zdjęcia miejsc z muzeum, które chcą zobaczyć na żywo moje oczy,
- Józka wędrującego po liść "lipy, olszy, dębu",
-szalony zjazd z góry,
- dziesiątki jastrzębi,
- rozmowy,
- miękkie siedzonko,
- 2 wodzirejów, którzy znają wszystkie piosenki z żeńskimi imionami:-)
- uczucie jakie pojawiło się na myśl, że paliwa tylko na 40 km i znaki typu uwaga na wilka, uwaga na niedźwiedzia i
pół nagiego mężczyznę wskazującego nam drogę,
- i płynącą rzekę:-)
To niesamowite, jak droga "do" i "z" może się różnić. W "piątkowym" samochodzie czuć było ciężar całego
tygodnia, a w "niedzielnym" ogromny relaks, który doprowadził mnie i Magdę do śmiechu, gdy stanęliśmy w korku
w samym centrum Grybowa, podczas gdy Grześ wziął na siebie rolę mediatora w rozwiązywaniu sporu z
kierowcami.
To był cudowny weekend. Dziękuję wam wszystkim i naszemu wodzowi, który to
zorganizował, i nie zwątpił:-)”
„My również dotarliśmy szczęśliwie do domu, pomijając ubywający płyn chłodniczy i
konia na środku drogi:)) A z koniem było tak... szedł on sobie właśnie tym środkiem
drogi, a za nim w oddali widać biegnących sześciu chłopa; wtedy mój mąż wyskakuje na
drogę, mówi coś do tego konia, podchodzi do niego, łapie za uzdę, głaszcze a koń
grzecznie stoi przy "tym obcym" i czeka aż tamci podbiegną i go przejmą:)) Podobno
próbowali go łapać już pół godziny i dopiero "Jacek- zaklinacz koni" pomógł:))”
„Ja również uważam ten weekend za super udany! Dziękuję organizatorom za
wybranie tego pięknego miejsca, Wam wszystkim za cudownego towarzystwo i
Natalii za tą niespodziewajkę na ognisku:))):*”
„:))) My dotarliśmy szczęśliwie, choć nie bez przygód:) Zgubiliśmy się nieco i wjechaliśmy w naprawdę
głuchą głusz, gdzie oprócz znaków "uwaga rysie" były też "uwaga wilki" i "uwaga niedźwiedzie"!!! Oj to
był idealny weekend!!! Dziękuję wszystkim!!!!!”
„Hej!!!
dołączam do chóru pochlebców dziękujących Jarkowi za Hajstrę:) to prawda, że
było pysznie, niezwykle zielono, wakacyjnie , bezzasięgowo - wypasiony
wypoczynek.
Rowerowo myślę sprawdziliśmy swoje możliwości i chyba dobrze rokujemy
jako sprężyny pedałowowydolne (Jagna zaskoczyła mnie bardzo wytrzymałością
o Basi nie wspominając:)
co do śpiewów ogniskowych ( brawa dla Józka ) to nie wiem czemu ale piosenka
żołnierska króluje.
Dawno już nie miałam takiej niechęci do wyjeżdżania z jakiegoś miejsca.
Poszliśmy jeszcze z Jarkiem na odchodnym podrapać za uszami koniki Hajstrowe , które z wdzięczności
za dwa ostatnie jabłka wyprzytulały się i tym bardziej nie chciało się odjeżdżać.”