Ciepły letni wieczór. Ulice mienią się feerią barw z
Transkrypt
Ciepły letni wieczór. Ulice mienią się feerią barw z
Piotr Szmitke, uczeń Wańka, swoją koncepcją metawerystyczną wspaniale rozwinął temat surrealizmu jako nad-rzeczywistości. Metawera to państwo sztuki, królestwo, którego terytorium wyznaczają granice wyobraźni, świat na granicy fikcji i faktu. Obywatele metawery narobili sporo zamieszania w realnym świecie. Krakowska wystawa w Pałacu Sztuki w roku 1992 przepełniła szalę goryczy krytyków, gdy dowiedzieli się o mistyfikacji. Prezentowano tam prace Johna Beep, Yasminy Sati, Uchito Mitu i Giovanni da Vinobuono oraz samego Piotra Szmitki. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że krytycy opisali każdego artystę z osobna, nie podejrzewając nawet, że cała osobowość, cała sztuka tych postaci była wykreowana przez samego Szmitke. Podważanie rzeczywistości nierzadko jest domeną artystów, filozofów i szaleńców. Trzeba tylko się w nich wgłębić. Znowu czerń, kosmos u stóp. Czyżby więc pod powierzchnią śląskiej ziemi krył się nie tylko węgiel, ale i również głębokie pokłady tzw. „imaginatu”? Złoża wyobraźni, niszczące zastany porządek i kreujące świat na miarę własnych możliwości, sięgający do niezabrużdżonych instytucjonalizmem tradycji duchowych są pod naszymi nogami! Należałoby jedynie zwolnić na chwilę i odrzucić pogląd na kulturę jako ostoję bezpiecznych rozwiązań. Sztuka nie może być tylko miękkimi piernacikami, w których łatwo i bezpiecznie jest się zanurzyć. Może być seksowna, pociągać swoją tajemnicą. I często jej się to udaje, o ile czerpie się przyjemność z gry wstępnej. Baby, ach te baby tekst: Anna Kot ilustracje: Karolina Kościelniak Ciepły letni wieczór. Ulice mienią się feerią barw z neonów i lamp ulicznych. Słychać stukot damskich obcasów, zagłuszany czasami przez przejeżdża jący tramwaj. W powietrzu czuć odświętny zapach perfum oraz atmosferę oczekiwaniana coś niezwykłego. Niektórzy już zaprawieni,choć nie minęła Sebastian Łąkas — profesja: student. Na chwilę obecną krzewiciel utopijnego poglądu, że sztuka jest do wszystkiego. Pomagają mu w tym studia nad historią sztuki i filozofią. Szymon Szelc — student Krakowskiej ASP, zajmuję się komiksem, rysunkiem, ilustracją. Działa w BANDZIE, grupie Lasem, Kole naukowym wydziału Grafiki, Grupie RZWR, współtworzy niezależny magazyn komiksowy Mydło. 64 dwudziesta druga. Tak maluje się prawie każdy piątkowy wieczórw Krako wie. I nic w tym złego nie ma, każdy ma prawo do spędzania swojego wolnego czasu w dowolny sposób. Ale, drogie Mieszczuchy, czy nie ma innych form weekendowychrozrywek? Przed wami propozycja, jak w trochę odmienny sposób zorganizować sobie tych kilkadziesiąt godzin. 65 K raków ma tą wyjątkową zaletę, że bardzo łatwo jest się z niego wyrwać w zupełnie inny świat. Wystarczy wsiąść w autobus czy samochód i w przeciągu około dwóch godzin jesteśmy już na Podhalu lub w Beskidach. Nic odkrywczego, prawda? Ale jeżeli przesuniemy godzinę wycieczki z ósmej rano na drugą w nocy robi się już ciekawiej. Cel na dziś: Babia Góra. Podjeżdżamy na parking Krowiarki o drugiej trzydzieści. Spodziewaliśmy się: niedźwiedzia grzebiącego po koszach na śmieci, ciszy, egipskich ciemności oraz rześkiego powietrza. W zamian za to otrzymaliśmy: w połowie zapełniony parking, gorącą noc, kilkanaście grupek turystów dziarsko wspinających się do góry i – uwaga – zorganizowany tour z przewodnikiem, który co rusz informuje: „Tutaj czasami schodzi lawina, więc proszę uważać!” czy „Jeszcze dwieście metrów podejścia pod szczyt!”. Muszę przyznać, że nikt nie spodziewał się, że jest tyle osób chętnych na zrywanie się w środku nocy tylko po to, aby wejść na Babią Górę. I są to zarówno młodzi studenci, rodziny z dziećmi, jak i emeryci i renciści. Każdy swoim tempem Góry wygladaja jak spiace zólwie. Taki widok warty jest kazdego poswiecenia powoli dochodzi na szczyt. Z każdą minutą robi się coraz jaśniej. Pierwszy postój – Sokolica. Najgorsze podejście za nami, każdy zdążył już wyzionąć ducha. Ale romantyczny widok na okoliczne wsie rekompensuje trud. Gdy tylko wychodzimy ponad kosówkę, z wrażenia zapiera nam dech. Mgła osadzająca się w dolinach sprawia wrażenie puszku otulającego szczyty. Światła uliczne delikatnie przebijają się przez nią, tworząc kolorowe nitki. Góry wyglądają jak śpiące żółwie. Taki widok warty jest każdego poświęcenia. Ale nie każdy może doświadczyć czegoś takiego, mimo że jest to na wyciągnięcie ręki. Przesadny opis pełen przymiotników byłby zbyt paradny. Najlepiej jest przyjść samemu i zobaczyć – wtedy poczuje się, co oznacza piękno przyrody. 66 Babia Góra przyciąga, ponieważ jest najwyższym „gołym” szczytem w okolicy (1725 m n.p.m.). Wschód czy zachód słońca rozpościera się na cały horyzont – widzimy zarówno polskie, jak i słowackie Beskidy, w tle rysują się Tatry. Na szczycie czekamy świtu wraz z pozostałymi trzystoma osobami. A miało być wyjątkowo... I jest. Wkrótce niebo zaczyna zmieniać swój odcień, światło staje się czerwone. Wschodzi słońce, nieśmiało przebijając się przez chmury. Cel osiągnięty. Niestety Babia nas nie oszczędza – silny wiatr szybko wygania nas ze szczytu. W drodze powrotnej zmęczenie zatrzymuje nas na pięknej polance. Krótka drzemka i wracamy, podczas gdy inni wchodzą dopiero na Babią. Ciekawe, co sobie myślą, widząc nas? Typowy Mieszczuch mógłby zadać pytanie, po co wstawać tak wcześnie i jeszcze przed świtemwylewać z siebie hektolitry potu na szlaku. Nie lepiej pójść na imprezę, pobawić się, poznaćnowychludzi? Góry niosą ze sobą pewien spokóji wyzwolenie. Widoki ra- 67 dują umysł, to co nieistotne znika. Do tego uczucie satysfakcji, gdy po meczącym podejściu udaje nam się zdobyć szczyt. Takie małe wyzwania to wielkie osobiste osiągnięcia dla każdego (zwłaszcza dla tych mniej wysportowanych). Hart ducha i wytrwałość w dążeniu do celu – to kilka powodów, dla których wybieram góry, a nie imprezę. Kto nigdy nie spróbował, nie zrozumie, na czym polega cała zabawa. Może to właśnie dlatego na szlakach można spotkać osoby w każdym wieku i z każdą zasobnością portfela. Tutaj w końcu jesteśmy równi. A moje miasto, choć piękne, musi mi czasami odpuścić, abym mogła wrócić pełna energii i wigoru. Anna Kot — absolwentka filologii angielskiej i lingwistyki stosowanej. Karolina Kościelniak — studentka zarządzania firmą na UJ, maluje odkąd pamięta.