zdjęcie ze str

Transkrypt

zdjęcie ze str
Mateusz Gmurczyk
Mateusz Gmurczyk
Publiczne Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki w Dąbrówce
Kl. IIC
Opowiadanie inspirowane zdjęciem z albumu „Ocalić tożsamość” (str. 60)
Pamiętniki z przeszłości
Ile razy patrzę na tę fotografię, wspominam historię..., którą opowiedział mi mój dziadek.
Był rok 1888. To tu, we wsi Marianów, dziedzic Jan Egert - właściciel Ślężan wybudował
drewnianą kapliczkę jako wotum wdzięczności Bogu i Matce Bożej za ocalenie jego i syna z
katastrofy pociągu. Jan Egert i jego żona Maria Egert z Raabenów dziedziczka dóbr Ślężan zostali
pochowani na cmentarzu w Dąbrówce. Ich nagrobek zachował się do dziś a historia ta, z ust do ust,
była przekazywana przez moich przodków, którzy mieszkali naprzeciwko kapliczki. W trzydziestą
rocznicę jej wybudowania, rodzina Getków zrobiła sobie pamiątkowe zdjęcie i ta chwila, stała się
okazją do wielu rodzinnych wspomnień – jakże dla mnie ważnych.
Na fotografii, z prawej strony siedzi Wawrzyniec Getka, natomiast z lewej, jego syn
Franciszek z żoną Katarzyną. Pochodziła ona z rodziny Jankowskich, mieszkającej we wsi Ruda gmina Radzymin. Na zdjęciu towarzyszy im szóstka dzieci. W późniejszym czasie urodziły się jeszcze
dwie córki.
Kiedy nadszedł odpowiedni czas, Wawrzyniec oddał gospodarstwo, które łącznie
z lasem, pastwiskami oraz ziemią orną miało powierzchnię około 45 ha, swojemu najstarszemu
synowi – Franciszkowi i jego żonie. Oboje bardzo dobrze zajmowali się odziedziczoną po ojcu ziemią.
Ich starsze dzieci chodziły do szkoły w Ślężanach i pomagały w pracach domowych. Tragedią ich
kochającej się rodziny była nagła śmierć Franciszka. Miał 45 lat. Pozostawił żonę
i ośmioro dzieci. Najstarsze miało osiemnaście lat, a najmłodsze dwa. Z pomocą wdowie Katarzynie
przyszła rodzina.
Po czterech miesiącach od śmierci męża, Katarzyna pojechała żelaznym wozem uregulować
formalności w gminie Dąbrówka. Gdy wracała przez las do domu, zobaczyła, że nad jej posesją
unoszą się czarne kłęby dymu. Katarzyna bardzo się wystraszyła. Myślała, że palą się jej sieroty!
To jednak nie był pożar budynków, tylko paliła się duża kopa suchego łubinu. Niestety, kobieta
zanim dotarła do wioski, na skutek dużego przelęknięcia, dostała wysokiej gorączki. Katarzyną zajęli
się sąsiedzi. Natychmiast zawieźli ją wozem konnym do szpitala w Jadowie. Po trzech dniach walki
z gorączką zmarła. Pozostawiła ośmioro całkowicie osieroconych dzieci. Zofia, Józef oraz Stanisław,
jako najstarsi opiekowali się i wychowywali młodsze rodzeństwo. Z pomocą rodziny zajmowali się
jednocześnie gospodarstwem. Stanisław i Józef przejęli ziemię po rodzicach, dzieląc ją na dwa
gospodarstwa. Z pieniędzy uzyskiwanych z gospodarki, spłacali swoje rodzeństwo, które
w przyszłym czasie usamodzielniło się. Zofia, gdy dorosła, wyszła za mąż za Feliksa Woźniaka - syna
Wincentego z Dąbrówki. Natomiast Józef ożenił się z córką Wincentego – Zofią Woźniak. Stanisław
Mateusz Gmurczyk
Getka (trzeci syn) ożenił się ze Stefanią Abramczyk z Dąbrówki. Czwartym dzieckiem była Stanisława,
która wyszła za mąż za Stanisława Kamińskiego z Wysych. Piątym dzieckiem był Feliks. Za żonę wziął
Helenę Wójcik z Młynarzy. Najmłodszym dzieckiem była Janina, którą na zdjęciu trzyma Katarzyna.
Wyszła za mąż za Łukasiewicza z Czarnowa. Zmarła młodo, w wieku 25 lat. Dzieci, których nie ma na
fotografii to Eugenia i Stefania. Eugenia wyszła za mąż za Piotra Malinowskiego z Karpina,
a Stefania za Feliksa Getkę.
Pisząc to opowiadanie, chciałem podzielić się historią mojej rodziny. Na zdjęciu jest mój
pradziadek Józef – ojciec mojego dziadka Henryka. Dziadek opowiedział mi o moich przodkach. Choć
było im bardzo ciężko w życiu, ponieważ wychowywali się bez rodziców i od dziecka pracowali, nie
poddawali się. Założyli własne rodziny.
Jestem ich potomkiem i jestem z tego dumny.