święte drzewa jasickiego
Transkrypt
święte drzewa jasickiego
„Święte drzewa” Wydawca :Galicyjska Oficyna Wydawnicza Seria Wydawnicza „Biblioteka Stowarzyszenia Autorów Polskich” Redakcja : Jan Poprawa, Tadeusz Skoczek Posłowie : Jan Poprawa Posłowie : Marta Wyka Wyd. I. - Kraków 1999 r. Wyd. II (poprawione i uzupełnione) - Kraków 1999 r. ISBN 83-87569-13-5 Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl Srebrny metalik Jesiony obrządku wschodniego chyba pili może spali na kozłach wozacy powbijali w niebo dyszle lśniących wozów nocy takie wozy porozbijać piękne z nocnej stali! leciał w dół srebrny metalik jakoby monastyr bo tak rozmodlone jesionów wieże wysokie w dłonie zielone biją jak we dzwony chwałę na wysokościach a tu babińcem lasu po ziemi toczy się walec zimy da ona tym jesionom pili albo spali po rozmodlonych kościach Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl Jan Poprawa : Posłowie JAK BYĆ ARTYSTĄ? Stanęło przede mną zadanie trudne, bodajże najtrudniejsze z możliwych: przedstawić Czytelnikowi poetę. O tym, jak wielce skomplikowana to sprawa przekonałem się nieraz - ale przypadek Aleksandra Jasickiego wydaje mi się szczególnie złożony. Wytłumaczę dlaczego. „Paradoks sztuki widzi się w tym również, że dzieło nie ma związku z osobą jego twórcy” - przekonywał Andrzej Osęka w „Mitologiach artysty”. Gdyby trzymać się tego mądrego spostrzeżenia, można by najzupełniej śmiało zamieścić w tym miejscu dwa teksty. Jeden byłby życiorysem człowieka, drugi zaś - opisem jego wierszy. Tę drugą pracę wykonała zresztą pani profesor Marta Wyka, na okładce tomiku oszczędnie, ale uczenie charakteryzując utwory pomieszczone w „Świętych drzewach”. Życiorys Aleksandra Jasickiego byłby pewnie ciekawszy, niż życiorys przeciętnego czterdziestolatka. Ba, na pewno! I być może dowiedzielibyśmy się z jego lektury, jakie to tajemnicze siły sprawiły, iż od roku 1995 kibicujemy niezwykłej erupcji poetyckiego talentu tego autora. W niespełna cztery lata - sześć tomów wierszy, to doprawdy niezwykłe! Co więcej, wszystkie te tomy wyraźnie przewyższają „średnią” poetyckiej produkcji. Przedstawiają nam, czytelnikom, autora dojrzałego, operującego oryginalnym językiem - i niezwykle konsekwentnego w spostrzeganiu świata, jaki opisuje. Ów świat przedstawiany przez Aleksandra Jasickiego sprawia, że zaczynamy się zastanawiać nad słusznością zastosowania doń przytoczonej na wstępie maksymy Osęki. Jasicki bowiem, jak niewielu innych autorów ograniczył rekwizytornię swych wierszy, skupił się na świecie konkretnym, realnym, istniejącym. Przez wielu zwany (zwłaszcza po czwartym tomiku) „poetą bieszczadzkim”- umiał przy tym jednak ustrzec się powierzchownej, „widokówkowatości”. Stał się raczej filozofem dziupli, jesiona, piórka ptasiego i tysiąca innych drobnych rzeczy. W życiorysie poety znaleźlibyśmy też zapewne wytłumaczenie szczególnego charakteru, tytułu, a nawet układu graficznego „Świętych drzew”. Biograf musiałby bowiem poinformować, że twórczy temperament artysty nie ogranicza się do poszukiwania poetyckiej metafory i stawiania filozoficznych pytań. Jasicki jest także utalentowanym i biegłym snycerzem. Dłubie w kawałkach drewna, przekształca je w przedziwne figury. Jakby ze „świętych drzew” chciał uwolnić mieszkające w nich duchy. Jakby chciał dać postać, ciało, które uniknie ognia. Apokalipsy. Swoim „Świętym drzewom” chce nadać nieśmiertelność nie tylko przez Słowo, ale Ciało... To rzadki przypadek artysty tak szeroko rozumiejącego swą powinność. Być może właśnie wyjaśnienia tej niezwykłości powinniśmy szukać w życiu Jasickiego? Może powinniśmy postawić zupełnie nienaukową hipotezę: czyżby źródłem n i e z w y k ł o ś c i tej Sztuki była n i e p o s p o l i t o ś ć jej twórcy, Człowieka? (w : t. „Święte drzewa” - Kraków 1999 r.) Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl prof. dr hab. Marta Wyka : („Słowo na okładkę”) Aleksander Jasicki uważa literaturę za jedno z niezbędnych narzędzi ekspresji własnej osobowości. Aczkolwiek nie jest pisarzem „zawodowym” - trwa przy poezji konsekwentnie i wierność ta zwraca uwagę. W swoim tomiku najnowszym - „Święte drzewa” - kontynuuje tę tematykę, którą uprawiał już wcześniej. Widzimy zatem poetę na pograniczu dwóch rzeczywistości miejskiej i skażonej, oraz tej, która poza miastem się rozpościera. Jest ona (owa rzeczywistość) „ekologiczna”, czysta, wspiera twórczą osobowość. Poeta chce być artystą poza ograniczeniami cywilizacji. Temat to nie nowy, przypominają się czasem niektóre wiersze Tadeusza Nowaka. Nie ma tutaj co prawda mitologii „chłopskiego plemienia”, jest natomiast zaufanie do przyrody i miejsca, jakie pośród niej poeta zajmuje. Potwierdza to zresztą tytuł - „Święte drzewa”. Oszczędny język, bazujący na zwięzłej metaforze, ma swoje słowa-klucze, jak chociażby „nóż”. Skoro tak - rzeczywistość kreowana przez poetę nie jest sielankowa, posiada kontury mocne, i ekspresyjne. Poeta, nie zważając na mody i konwencje, stara się przemawiać własnym głosem. Myślę, że w wielu wierszach udaje mu się ten zamiar zrealizować. (w : t. „Święte drzewa” - Kraków 1999 r.) Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl Ryszard Sadaj : ŚWIĘTE DRZEWA JASICKIEGO Są poeci, którzy wydadzą dwa, trzy tomiki, i już z grubsza wiadomo, o czym dalej będą pisać. Najczęściej, zamiast zamilknąć, rozmieniają na drobne banknoty swoje pierwsze książki. Aleksander Jasicki (ur. 1956), wydawszy obecnie szósty tom wierszy, nie powtarza jak papuga tych samych tematów, nie wraca do starych spraw. Jakby sobie mówił: przeżyte, przemyślane, opisane - jedźmy dalej. Aleksander Jasicki lubi naciskać mocno pedał gazu - w przenośni i dosłownie. Będąc przez wiele lat strażnikiem przyrody m.in. w Bieszczadach - jeździł tam ostro po bezdrożach autem terenowym. Ma też swój kawałek połoniny. Kilka długich sezonów bieszczadzkich urodziło książkę „Wnyki bieszczadu” (1996 r.), po której zaczęto nazywać Jasickiego poetą „bieszczadzkim”. Zresztą całkiem niesłusznie, gdyż w gruncie rzeczy każdy kolejny jego tom mógłby przywołać jakieś inne określenie. Jasicki doświadczał Bieszczad nogami, oczami i wyobraźnią. Jak mało kto miał prawo napisać książkę o tej dotąd bezludnej krainie. Znam poetę, który po tygodniowym pobycie w schronisku w Ustrzykach Górnych i skleceniu paru zwrotek o węglarzach i wilkach, już chciał uchodzić za barda Bieszcad. W książce „Kochałeś Abla?”(1997 r.) Aleksander Jasicki często występuje jako „ja”-poeta. Nigdy nie należał do żadnej „grupy literackiej” (zdaje się, że byłoby to przeciwne jego naturze), ale w tym tomie, w paru wierszach, staje się wyrazicielem czterdziestolatków. Jeśli pamiętać, że to pokolenie w Polsce znalazło się w okresie swej dorosłości na gorszych niż bieszczadzkie rozdrożach, nie dziwią okrutne słowa poety: półtora w nas strachu/ życia pół nie więcej/ półleżąc by nie upaść/ gdy ziemia zawoła/. W „kochałeś Abla” dokonuje też rozrachunku z fascynacjami młodości. Na przykład żegna się z legendą słynnego Domu Literatów przy ulicy Krupniczej 22 w Krakowie, gdzie miejsce Klubu Literatów zajął klub bilardowy (obecnie naleśnikarnia!): urżnąłem się z legendą/ leżę pod stołem urżnięty/ obok mnie/ na podłodze/ urżnięty/ łeb legendy/. Oto rok 1999 i nowa, znowu całkiem inna książka Aleksandra Jasickiego pt. „Święte drzewa”. Nie patrząc na nazwisko na okładce tylko wytrawny czytelnik rozpoznałby w tych wierszach rytm i skróty Jasickiego. Tytuł nie zwodzi - „Święte drzewa” są o drzewach. Ale dziw bierze, że te fabryki tlenu i budulca mogą mieć tyle wspólnego z duszą człowieka. A mają... z Jasickim w szczególności. Bo i ta książka nie powstała z natchnienia biblioteki. Otóż niedawno Jasicki odkrył w sobie namiętność rzeźbienia w drewnie. W tomie znajdują się niekonwencjonalnie sfotografowane przez samego autora jego rzeźby. Jako rzeźbiarz posiadł, dobrze widoczną w wierszach, znajomość wnętrza drzew. I teraz w jego życiu dzieje się tak, że wpierw pieści słowami pnie i gałęzie, a później bierze dłuto, nie bacząc, że drzewo i jego serce krwawią. Jest jak kochanek sado-macho. Bo i są to wiersze miłosne. W końcu w „Pieśniach nad pieśniami” jest też coś dwuznacznego. (...) (w : „Dziennik Polski” - 15.04. 1999 r.) Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl prof. dr hab. Ignacy St. Fiut : WIERSZE PISANE I RZEŹBIONE (O poezji Aleksandra Jasickiego) Wiersze tego poety od kilku lat goszczą na łamach wielu pism. Zebrane w kolejne tomiki, ukazują nam twórczość literacką cieszącą się uznaniem publiczności oraz krytyki literackiej. Takimi przedsięwzięciami artystycznymi Aleksandra Jasickiego były kolejno: „Nocy daję kosza”, „z Kulą u nogi”, „Nagość dajmy piękną”, „Wnyki bieszczadu”, „Kochałeś Abla?”, oraz „Święte drzewa”. Ten ostatni z wymienionych zbiorów będzie stanowił przedmiot niniejszej refleksji krytycznej. Kreślone słowem wizje, przepełnione głęboką wrażliwością oraz uczuciem, sytuują tę poezję w tradycji typowo ekologicznej, gdyż traktuje ona elementy środowiska naturalnego po partnersku i przyjacielsku, przyznając im rzeczywiste wartości, w przeciwieństwie np. do poezji romantycznej, która wykorzystywała je jako scenerię i tło dla człowieka, miotanego bardziej lub mniej wzniosłymi uczuciami, przedmiotem których prawie zawsze było coś typowo ludzkiego, a przyroda mogła stanowić jego li tylko namiastkę. Tomik „Święte drzewa” posiada jeszcze i jedną, ciekawą stronę. Jasicki bowiem w czasie przygotowywania strategii artystycznej do kelejnego zbioru, przez pewien czas poświęcił się innej sztuce, tj. rzeźbie. Rezultatem tej działalności było powstanie kilkudziesięciu udanych eksponatów przedstawiających ludzi stanowiących jakby społeczność powołaną w „bycie drewnianym”, w której to społeczności członków poetarzeźbiarz tchnął jakby dusze w ich drewniane ciała. Twarze wyrzeźbionych postaci posiadają rysy jakby wydobyte z architektury drzewa, podobne do twarzy mnichów, pustelników, żydowskich proroków, chłopek i chłopów, którzy w minionym stuleciu żyli w symbiozie z przyrodą i ona w pewien sposób jakby się odzwierciedliła w ich twarzach, oczach i postaciach. Oni zaś stanowili jakby jej integralne elementy, które po śmierci, być może, wcieliły się w pnie drzew na wieczny spoczynek. Następnie poeta odbywał z tymi „ludźmi drewnianymi” intymne oraz sentymentalne podróże po lasach i bezdrożach, wkomponowując swe „drewniane dzieci” w kontury lasu, pojedynczych drzew, co z kolei dokumentował na kliszy aparatu fotograficznego. Słowo poetyckie zostało jakby zobrazowane, wzmocnione naturalnym krajobrazem, w którym unaoczniło owe „dusze drzew”, wydobyte z ich ciała przy pomocy dłuta rzeźbiarza. Natchniony urokiem naturalnych konstrukcji i konstelacji, których nie mógł wyeksponować tylko przy pomocy słowa, Jasicki plastyczną formą wyrazu ukazał inne strony przyrody przy pomocy tego środka artystycznego. Pisząc równocześnie wiersze inspirowane rzeźbami i obcując z nimi w naturze, przygotowywał ten interesujący tomik, wzbogacony własnymi dokonaniami skulptatorskimi i fotograficznymi. Można zatem powiedzieć, że powstał utwór artystyczny o charakterze multiestetycznym i multimedialnym, zmierzający do ukonstytuowania pewnego uniwersum aksjologicznego, gdzie formy plastyczne i wizualne wzajemnie się wzbogacają i wzmacniają potencjalne możliwości przeżycia artystycznego u publiczności. Jest to więc ciekawa i nowatorska metoda twórczego eksperymentowania, starająca się jakby konkurować z tak obecnie agresywnym naciskiem mediów wizualnych, dążących do podporządkowania sobie „logiką obrazu” przeżyć i postaw szerokich rzesz ludzi. Podobnymi do mediów środkami wyrazu stara się zatem Jasicki przekazać siebie poprzez słowo ułożone w wiersze, którym towarzyszą fotografie-obrazy będące także jego kompozycją, powstałą w kooperacji poetyrzeźbiarza, obcującego w tych trzech wcieleniach z naturą. Celem tego zamysłu artystycznego wydaje się być próba aktywnego poszukiwania konkurencyjnych metod uprawiania sztuki w Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl stosunku do tych jej metod, którym jedynie pasywnie ulegają i naśladują media. Czy to się udaje autorowi, o tym zapewne rozstrzygnie sam Czytelnik. Przyglądając się temu tomikowi z innej perspektywy, bardziej socjologicznej, Jasicki staje jakby na pograniczu dwóch społeczności: dwóch paradygmatów życia. Jednym jest niewrażliwe społeczeństwo typowo miejskie, traktujące przyrodę jako element otoczenia, który najczęściej służy do bezrefleksyjnego zaspokajania potrzeb fizjologicznych. Tu drzewa, trawy, nawet pobudowane przez ludzi skwery, parki i zwierzęta domowe usługują „logice życia”, które skierowane jest tylko na zaspokajanie potrzeb, głównie tych materialnych i konsumpcyjnych, bez poczucia respektu dla tego, co żyje. Dosadnie te sytuacje przedstawia wiersz pt. „Jakże się moja lipka...”, w którym czytamy: „jakże się ma/ ta - z mojej ulicy-/ nieśmiała próba wejścia do poezji/ jakże/ do tamtej dobrze urodzonej/ w szlachetnej dumnej epoce odrodzenia// kurz/ dym/ spaliny/ psi mocz-/ jak żeglować/ do domu z mieszkaniem poety na piętrze/(...) // przedziwny w tej istocie zgromadzony upór pozwala memu drzewku wspinać się/ ku oknu/ - byle stół poety zaśmiecić/ pyłkiem wiersza...”. Ten przepiękny wiersz , nawiązujący do utworu Jana z Czarnolasu, który tak wspaniale opisał zalety lipy, jej wartość i piękno, ukazuje nam dzisiejszą jej sytuację: stan okupacji ludzkiej, skierowany nie tylko na nią, ale i na całą przyrodę, która jakby jeszcze z przyzwyczajenia tylko walczy o to, by przetrwać. Ciśnie się więc nieodparcie pytanie: i co dalej? Kolejne wiersze są jakby próbą ukazania „społeczności roślinnej” na wzór społeczności ludzkiej. Ma ona swą historię, wojny i rewolucje, zwycięstwa i klęski - tak widzi poeta ten świat „bytów asymilujących”. Daje się niekiedy odczuć, że klimat niektórych wierszy przypomina sceny jakby żywcem wzięte z Golgoty i „Męki Pańskiej”, czyli odwołujące się do doświadczenia religijnego ludzi, co powinno - w zamyśle poety - ruszyć sumieniami ludzi i zmienić ich stosunek do swych „braci mniejszych”, jeśli mają w sobie choć odrobinę uczuć religijnych. W związku z tym, że świat tu przedstawiony przypomina walkę agenturalną ludzi cywilizacji przeciw przyrodzie, która „ma wszędzie wśród ludzi swych szpiegów” czyhających na jej życie, Jasicki proponuje dla miłośników natury postawę „strażnika rezerwatu” (nie mylić ze „strażnikiem z Teksasu”, lub „strażnikiem rewolucji islamskiej”!), o którym pisze: „dla tych/ co nowe otwierają rany/ bo - póki nie dotkną - nie uwierzą w zieleń/(...) i dla ciebie/ stuletni jaworze/ jestem/ zawsze przy was/ pamiętam”. Miasto natomiast jako twierdzę cywilizacji przyrównuje poeta do „bytu bezskrzydłego”, który powstał na zniszczonym lesie, mający z nim tylko tyle wspólnego, że piętra lasu zastępują kolejne piętra domów. Zaś piła mechaniczna - główne narzędzie cywilizacji skierowane przeciw naturze - jest, wedle niego, bezwzględnym chirurgiem drzewa - mityczną „Ananke”, przed którą one ze strachu drżą, popadają w stres, w nałóg pijaństwa i porzucają z rozpaczy „ludzkimi rękami” butelki w lesie. W tym kontekście bardzo ciekawie ukazał poeta metaforę dziupli, która w stojącym drzewie podobna jest do „kołyski”, zaś w ściętym - to tylko „ciepły jeszcze grób”. Domeną wieńczącą inspiracje poety jest las, jego wielkość, tajemniczości, które wydobyte przez artystę zarówno w sylwetce rzeźby, jak i strofach wiersza, ukazują wymiar jego świętości: namacalny proces tworzenia i stwarzania nie tylko istot żywych,, ale i w kooperacji z nim samego człowieka - szczególnie w aspekcie jego duchowości. W utworze pt. „Szyfrem przekazując wiarę”, Jasicki wyjaśnia: „krew/ która wsiąka/ w grudkę gliny drzewa/ krew jest moja, w niej szyfr i kod/(...) chcę przez to powiedzieć/ że daję im wybór/ lecz ten/ jaki pochodzi od skrzyżowanych drzewc// nieważna jest kodu kolejność/ amen// moja krew - / sympatyczny atrament”. Poezja i rzeźba, stanowiące w zbiorku zsyntetyzowane elementy tworzenia - te dwie strony siostrzane sztuki, zamykające człowieka w wieczne koło obrotu i nawrotu bytów. Ten cykl w zamiarze poety-rzeźbiarza stanowi jakby obraz rzeczywistego i naturalnego Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl ocalania siebie przed widmem wiecznego zapomnienia w wiecznym nawrocie natury, zarazem rozgrzeszającym z jego słabości i upadków. Cykl żywiołów odwiecznie utrzymujących impet życia, jego świętość, to - wedle Jasickiego - pewien czworobok metafizyczny, podobny do analogicznej konstrukcji metafizycznej w filozofii Martina Heideggera, na który składają się: Ziemie, Wiatr na wiatrołomie, Drzewa - struny do nieba które ten czworobok zamyka, zsyłając wodę i światło na Ziemię. Ukazaliśmy tylko niektóre aspekty i tematy, które krakowski poeta-rzeźbiarz zawarł w tej ciekawej pod względem artystycznym, intelektualnym, oraz duchowym książce, którą polecamy wrażliwemu i wybrednemu Czytelnikowi, miłującemu nade wszystko naturę i piękno duszy. Kochając przyrodę musi jednak nie zapominać o tym, że to uczucie należy się także ludziom, choć ciągle jej zagrażają. (w : „Suplement”- Kraków VII. 1999 r.) Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl Jerzy Michał Czarnecki : JASICKIEGO SACRUM I PROFANUM Mam oto przed sobą szósty już tom wierszy krakowskiego poety Aleksandra Jasickiego - „Święte drzewa”. Nietuzinkowy to pisarz. Miałem okazję stwierdzić to, gdy recenzowałem kiedyś czwartą jego książkę - „Wnyki bieszczadu”. Od tamtego czasu poeta wyraźnie się rozwinął, nie porzucając jednak tematyki, z którą się widać na dobre związał. Poetycką obsesją Jasickiego jest obcowanie z przyrodą. Nie jest to jednak bierna obserwacja natury, a jej przeżywanie. Na ostatniej stronie „Świętych drzew” tak oto wprowadza czytelnika w świat wierszy profesor Marta Wyka: „(...) Poeta chce być artystą poza ograniczeniami cywilizacji. Temat to nie nowy, przypominają się czasem niektóre wiersze Tadeusza Nowaka(...)”. Mnie w trakcie lektury książki nasuwają się jeszcze inni twórcy, choćby poezja przedwcześnie zmarłego krakowskiego poety Wincentego Fabera, czy proza i wiersze Juliana Kawalca. A nie od rzeczy będzie tutaj przypomnienie, iż pośród wielu konkursów poetyckich, na których laury zbierał Jasicki, znalazł się także XXIX konkurs poetycki im. Jana Śpiewaka, twórcy tak przecież związanego z ziemią i przyrodą. Znamienne jest rozdarcie autora omawianej książki pomiędzy przyrodę, a miasto. Już w pierwszym wierszu tomu „Święte drzewa”, pt. „Jakże się moja lipka...” Jasicki opisuje, a raczej z czułością przygląda się lipce rosnącej pod oknem jego miejskiego mieszkania. Powiada oto: „(...) lecz coś/ co nakazuje szczególną uwagę/ przedziwny w tej istocie zgromadzony upór/ pozwala memu drzewku wspinać się ku oknu(...). Dzieje się to w miejscu, gdzie: „kurz/ dym/ spaliny/ psi mocz(...). I to jest owo zawarte w tytule recenzji Jasickiego sacrum i profanum. Przyroda, nieśmiałe drzewko, lipka - to jest właśnie sacrum. Miasto - to profanum. Nie ma w poezji Jasickiego, jak np. w prozie czy wierszach Juliana Kawalca, powrotu do korzeni, do przyrody, na wieś. Nie ma, bowiem Aleksander Jasicki to człowiek z miasta, urodzony w 1956 roku w Krakowie. Ale jest wyjście z miasta, ucieczka do natury, fascynacja nią, jej obserwacja. W wierszu „Wonny cień rozcieńcza roztwór lata” autor pisze: „(...) naraz/ drzewem zapachniało/ jak abstrakcją -/ nagła chyżość/ rozpuściła dnia ulepek// drżący/ wonny/ chłodem nasycony półcień/ z lekka wsączał się/ w rozgrzane/ wnętrze/ lata”. Ten wiersz, obok cytowanego wcześniej, jest wprowadzeniem czytelnika w tematykę, w materię, w której będzie się poruszał. Dochodzimy wreszcie do najistotniejszej chyba dla Jasickiego sprawy, do tego, iż jest „wyznawcą natury”, w niej się porusza, ale i ma wobec niej własne grzechy. Książka „Święte drzewa” ilustrowana jest kolorowymi fotografiami prac rzeźbiarskich poety. Jest on bowiem nie tylko poetą, lecz i snycerzem. Rzeźbi w drewnie, stąd i nóż, i rzeźbiarskie dłuto są częstym rekwizytem jego wierszy. I tutaj pojawia się ambiwalencja twórcy: z jednej strony lirycznego poety zapatrzonego w przyrodę, z drugiej zaś - rzeźbiarza, w jakimś sensie kaleczącego te święte dla niego drzewa. Ale o tym za chwilę. Bo oto autor, twórca wierszy i rzeźb - z rozpaczą ogląda pracę drwali. To dla niego prawdziwi kaci i oprawcy. W wierszu: „Na zrębie” pisze: „(...) usiedli na korpusach/ które/ jeszcze drgały(...)”. I dalej - wiersz „Gdy drwale odejdą”: „uwierz mi - / to nie my/ - to wiatr zachichocze// wśród przelanych żywic/ gdy odejdą kaci(...)”. Drwal to jednak określony zawód. Poeta szuka dla istoty przyrody koegzystencji jej z człowiekiem szerszego uogólnienia: „(...) och bardzo/ powiedziałem/ bardzo mnie przygniata/ widok drzew upadłych/ niepotrzebnej śmierci(...) wytoczył beczkę Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl cienia/ choć go z nóg ścinało/ na samą myśl/ o człowieku”(wiersz „Beczka dębowego cienia”). Ale w tym samym wierszu szuka usprawiedliwienia dla siebie-rzeźbiarza: „(...) a przy tym - nóż tłumaczę/ który mi wystaje/ z kieszeni nożyk czysty/ nóż/ wolny od grzechu(...). Owa ambiwalencja, owo rozdarcie między dwoma uprawianymi przez siebie artystycznymi zawodami często pojawia się w wierszach Aleksandra Jasickiego. To kolejne sacrum i profanum twórcy. Jasnym jest, że poezja to sacrum, rzeźbiarstwo zaś - przez swoiście pojmowane świętokradztwo - to profanum. Przyroda w wierszach autora „Świętych drzew” ma postać człowieczą, stąd i personifikacja. W wierszu „Aleja Kasztanowa. Paradnie” pisarz dokonuje oglądu alei drzew, jak wódz, który ma do czynienia ze swoimi żołnierzami: „ jeszcze baczność!/ baczność - / zanim/ złożą całą/ broń ostrą/ nabitą kolcami...”. Można by z powyższego sądzić, że wiara Jasickiego-poety w przyrodę nosi znamiona pogaństwa. Ale nie. Bo oto np. w wierszu „Jesiony obrządku wschodniego” (to oczywiście te jesiony w Bieszczadach, do których poeta-wędrowiec, miłośnik przyrody tak często wraca) pisze: „(...) w dłonie zielone/ biją/ jak we dzwony/ chwałę/ na wysokościach...”. W kilku jeszcze utworach znajdujemy to odniesienie do Stwórcy, którego dziełem jest nie tylko człowiek, ale i natura. Dlaczego dla Jasickiego drzewa są święte? Otóż odkrywa to w pysznym wierszu właśnie pod tytułem „Święte drzewa”, od którego nazwę wziął cały tom: „(...) to z nich/ moi mnisi/ popatrują na mnie/ zza liści witraży/ (...) lipy jak klasztory/ ojców frasobliwych/ krucyfiksów pełne/ leszczynowe zbory(...)”. Zapatrzony w te drzewa poeta kończy wiersz wyznaniem twórcy-rzeźbiarza: „(...) dłuta tylko brać/ i miłować”. Obok fascynacji przyrodą znajdujemy w tym tomie także i inne wartości. Samo bowiem zauroczenie drzewami byłoby zbyt nikłym materiałem dla poezji. Przyroda służy tutaj poecie do głębszych spostrzeżeń i przemyśleń. Jednym z nich jest odwieczny dla literatury problem przemijania. Lecz nie jest to zatroskanie człowieka nad koniecznością odejścia. To raczej zaduma nad odtwarzaniem się przyrody, a więc życia. Że odradza się ono z mozołem, z trudem... to konstatacja twórcy, lecz jakże prawdziwa. W wierszu „Nierychło piętro lasu...” pisze: „(...) - oto/ peryferia miast nieistniejących/ które upadły/ gdyż/ wznoszono inne/(...) nieprędko/ od korzeni/ urasta/ w piętra/ las”. Jest w poezji Aleksandra Jasickiego miejsce na powagę, na zadumę, lecz jest też i miejsce na ironię, figlarność niemal, lekkość. Tak dzieje się w wierszu „Światło-piórko”, który, chociaż z zupełnie innej wychodzi poetyki, lekkością swoją przywodzi na myśl wiersze Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej: „(...) kwili świerga/ światło-piórko/ Hop!/ na ziemię// dobrze słońcu/ w chmurach/ gnieździe/ jako w niebie”. Mimo, że przywoływałem tutaj nazwiska różnych twórców, to jednak nie szukałem z nimi paraleli dla poezji Jasickiego. Wymyka się ona bowiem tak powszechnie stosowanej klasyfikacji, wymyka się szufladkowaniu. Nie jest więc poeta twórcą „chłopskim”, mimo że cały czas obcuje z przyrodą i ziemią. Nie jest twórcą pogańskim, mimo całe bałwochwalcze odniesienie do drzew... Nie jest też twórcą religijnym, mimo iż znajduje sacrum w swoim podmiocie lirycznym i odwołuje się do Stwórcy. Zatem - jest twórcą autentycznym, który potrafił zbudować swój własny, odrębny od innych świat poetycki. A to bardzo dużo. Dwa jeszcze zdania wypada powiedzieć o języku autora „Świętych drzew”. Otóż język to prosty, oszczędny, autor nie szuka skomplikowanych metafor. Wszystko, co dzieje się w wierszach Jasickiego ma jeden wymiar - odniesienie do przyrody i miejsca w niej twórcy, zarówno jako poety jak i rzeźbiarza. Przez to samo każdy z tych utworów staje się w całości metaforą. Jestem głęboko przekonany, że omawiany szósty już tom wierszy Aleksandra Jasickiego można z czystym sumieniem polecić czytelnikowi, dostarczy on bowiem Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl ciekawych przeżyć, wzruszeń, i stanowi duży materiał do osobistych przemyśleń. Bo niby to proste - pochylić się nad przyrodą, zadumać się nad jej wielkością. Niby proste, ale Jasickipoeta pokazuje, że wcale nie musi to być tak łatwe i każde z nią zderzenie może mieć swój odrębny, osobisty wymiar. (w : „Magdalenka Literacka” - Kraków XII. 1999 r.) Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl prof. dr hab. Alicja Baluch : WYBRANE WIERSZE ALEKSANDRA JASICKIEGO (fragment) Wiersze Jasickiego, wybrane z sześciu tomików poetyckich wydanych w latach 1995 - 1999, wiążą się poprzez podobne ujęcia obrazowe, w których poeta posługuje się motywem i semantyką ramy tekstu. W „Świętych drzewach”, ostatnim z wydanych dotąd zbiorków, znajdują się kolorowe zdjęcia drewnianych figurek wykonanych przez artystę - poetę i rzeźbiarza. Istotnym „chwytem” dla tych ludowych świątków - postaci manicznych: starców, mnichów, faunów, bab i nimf jest tło, na którym się prezentują - także drewniane (stosy ściętych pni, konary drzew, leśne gałązki i liście). W ten sposób drzewo obramowane drzewem akcentuje semantykę materiału. Na płaszczyźnie interpretacyjnej tego rodzaju tekstów można by więc sformułować hipotezę, że co piękne, dobre i prawdziwe jest brązowe, miękkie i pachnące, jest z drzewa i najlepiej prezentuje się na tle drzewa (blisko natury). A więc drzewo w ramach drzewa. Towarzyszące obrazom wiersze również podejmują ideę ramy (ramą w utworze lirycznym może być jego tytuł, formuły inicjalne, motyw wiodący, a także inne, ukryte w tekście elementy słowa lub obrazu, pełniące funkcje metatekstowe), np: „(...) nie w lipie dłuta płaczą/ nie w topoli// - a/ w korzeniach/ i/ konarach/ melancholii”. („Nie w lipie dłuta płaczą...”). Melancholia zatem tworzy właśnie swoistą ramę tekstu, a równocześnie wskazuje na obszar penetracji lirycznej. Jest obecna, jak się okaże, w wielu jeszcze innych wierszach poety, jak chociażby w utworze „Arcydzięgiel litwor”: „że ja tak/ z psią trawą/ sobie/ po imieniu// lub/ że na ty jestem/ z pospolitym bluszczem// a ty wiesz/ kto mi się/ kłaniał/ w pas/ nałące?/ wiesz ty kto?/ - sam litwor// w końcu/ arcydzięgiel”. Tu próba porozumienia się ze światem jest wyraźnie „obramowana” neurotycznym dystansem, bolesnym niedowierzaniem sobie. Ta sygnaturalna niepewność czerpie też z poetyki onirycznej. Widać to wyraźnie w wierszu „Srebrny metalik”: „chyba pili/ może spali/ na kozłach/ wozacy/ powbijali/ w niebo dyszle/ lśniących/ wozów/ nocy// takie wozy porozbijać/ piękne/ z nocnej stali!// leciał w dół/ srebrny metalik// pili/ albo/ spali”. Pierwsze i ostatnie słowa wiersza „tłumaczą się” z atmosfery sennych wizji, w których pęknięcie obrazu świata przypomina trochę „rozbite niebo” Hasiora. (...) Z przeprowadzonych analiz i kontekstowych interpretacji wybranych wierszy Aleksandra Jasickiego wynika, że jego dzieła w drzewie i słowie mają charakter palimpsestowy. Przez znaczenia powierzchniowe przebijają się znaczenia głębsze, sięgające obrazów pierwotnych (choćby tajemnicy kobiety i ogrodu) Krytycy próbowali wskazywać na powinowactwa poetyckie obrazów Jasickiego z twórczością Białoszewskiego, Nowaka czy Harasymowicza (poprzez skupienie na szczególe, pierwotność natury czy atmosferę „Bieszczadu”. Myślę, że wiersze Jasickiego, bez względu na kręgi doświadczeń kultury lub natury, szukają gdzie indziej inspiracji. Punktem wyjścia jest impuls doznań mysłowych, dotyku (bez względu na to, czy chodzi o „psią trawę”, czy „nagość... piękną”. Dotyk ten przeradza się w słowo, jest ramą słowa. Bo podmiot liryczny nie tyle rozmyśla, kontempluje, czy przeżywa, ile doświadcza świata; czyni to, jak widać w wierszach, ostrożnie, z dużą dozą lęku, nadwrażliwości. (...) Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl (w : „Uważne czytanie - W kręgu liryki XX wieku” - Akademia Pedagogiczna w Krakowie - Prace Monograficzne Nr 286 - Kraków 2000). Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl Janusz Orlikowski : ZROŚNIĘTY Z NATURĄ Przedmiotowo-podmiotowy charakter "Świętych drzew" powoduje, że utwory w nim zawarte nie tylko tchną rzeczywistym przeżyciem, z którym autor od początku swej drogi twórczej nie miał problemów, lecz również - dynamiką literackiego odbioru. Trzy części tomu: "Póki strzelają cienie", "Martwa natura", "Nóż do życia" – trzy odsłony z dwoma antraktamii dobrze napisana sztuka. Poezja uwikłana w dramatyczny temat: człowiek - przyroda - natura. Ponad sloganami: człowiek jest częścią natury, człowiek przeciw naturze i co tam dalej... Książkę Jasickiego czyta się jak dobrze napisaną historię pt. konieczność życia jest koniecznością ingerencji w przyrodę. I w tym momencie można by zamilknąć, gdyby nie wartości artystyczne, o których należy słów kilka. Rzecz dzieje się w sferze języka, choć ten charakterystyczny, odpowiadający kreowanemu tematowi, lecz w stwarzanej autentyczności artystycznego przeżycia. W części pierwszej "Póki strzelają cienie", da się wyczytać uzupełnienia co do osoby podmiotu. (Jego charakter przedstawiłem przy okazji omawiania dwóch pierwszych tomów poety, tj. "Nocy daję kosza" i "Z Kulą u nogi" w drugiej części zbioru "Proza, proza, proza..." wydanej przez krakowski oddział ZLP, oraz w mojej książce "Radość i dyskoteka".) Od problemów natury stricte egzystencjalnych, w których od początku swej drogi twórczej wikłał się poeta z wyraźną tendencją do przeniknięcia w świat zieleni, w niej się w końcu zadomawia na dobre i tam dokonuje rozważań za i przeciw w zderzeniu: cywilizacja - człowiek zieleni. Są to również zderzenia na wskroś egzystencjalne, tyle że widzialne z punktu widzenia ekologii. Przy czym nie jest to, jak to miało miejsce w trzech pominiętych przeze mnie interpretacyjnie tomach, buntownicza ucieczka bez spojrzenia na świat dla podmiotu zewnętrzny, lecz kreacja, gdzie obecność innego, poza światem zielonym - jest obecna jako partner do rozmowy (do przeczytania) poprzez ironię, humor, paradoks, czy groteskę. Tak groteskowy jest wiersz "Srebrny metalik". Tytułowy "bohater" samochód, który uległ wypadkowi i wpadł w królestwo natury, jest z pewnością zdeformowany i nie wiadomo co stało się z kierowcą i ewentualnymi pasażerami. Jasickiego jednak ten problem nie interesuje. On zwraca uwagę na szkody wyrządzone naturze, drzewom, trawom, mchom. Jego podmiot spogląda na ów wypadek z perspektywy: co ów "magiczny pojazd" (jakby przybył z innej planety) tu robi? Dlaczego on mnie, naturze, poprzez łamanie gałęzi, deptanie kołami samochodu, szkodzi? Skoro ja przecież tak nie czynię. Pierwotne zdziwienie, pierwotny strach czyta się w tym wierszu. Poczucie bezpieczeństwa odnajduje podmiot Jasickiego w świecie zielonym, (np. wiersz pt. "Z północnej strony drzewa"), któremu ufając jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest autentycznym dzieckiem natury (mrówka, drzewo, trawa), a raczej osobnikiem naturalizowanym. Wystarczy przeczytać wiersz „Poważny gość”, notabene znakomicie epatujący humorem. Ten sposób podejścia do tematu pozwala czytać utwory Jasickiego zawarte w tomie „Święte drzewa” jako historię do opowiedzenia, dyskusję człowieka zieleni z cywilizacją. Dyskusja człowieka zieleni z cywilizacją rozpoczyna się już w zasygnalizowanej części pierwszej „Póki strzelają cienie”, gdzie w wierszu „Na żółtym, na zielonym” po prostu ją (cywilizację) ośmiesza, wskazujące, że on, w swym zielonym świecie, gdzie nie ma Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl zatłoczonych ulic, sygnalizacji świetlnych na skrzyżowaniach, może zderzyć się co najwyżej - z trzmielem. Tylko nie wie, czy na świetle żółtym czy zielonym, pozwolę sobie na dygresję rozwijając myśl poety, i kto za to będzie płacił...Podobne w charakterze deklarowanej tożsamości z naturą są teksty: „Sierpniem urodzi grusza”, który kończy słowami: „gruszy tej/ zapewne/ byłem jej kochankiem", czy : "Nie śpią autorzy naszych niepokojów", gdzie w scenerii utworu dzieją się: morze, połów ryb, a rybackie kutry, to „nasze piękne/ orki/ delfiny/ wieloryby..." Cóż za paradoks, groteska, czy nawet czysta abstrakcja, moglibyśmy dziś powiedzieć. Takich wierszy w „Świętych drzewach” jest o wiele więcej. Jasickiego interesuje przyroda nietknięta, chce zachwycać się jej dziewiczością. Część druga to człowiek cywilizacji, czyli tytułowa „Martwa natura” i niezgoda na jej ingerencję w świat rządzący się własnymi prawami, innymi niż te widziane oczyma persony cywilizowanej. Warto tu zwrócić uwagę na wiersz "Martwa natura z dowodem", będący wspomnianego dowodem, czy „Chrząszcz mrozu przenosi wirusa białej śpiączki. Lazaret”. Lecz owa „martwa natura” paradoksalnie (bo martwa) ma moc sprawczą i bezceremonialnie tnie drzewa, jak w wierszu „Na zrębie”, lecz równocześnie daje papier, na którym autor może zapisać swe wiersze. Może nie? Konieczność ludzkiego istnienia jest uwarunkowana jego ingerencją w naturę. Tę prostą, choć zawsze niewygodną prawdę odnajdujemy w wierszach "Gdy drwale odejdą", czy „Nóż do życia", tytułowy utwór części trzeciej tomu. Kluczowe dla Jasickiego jest to, że tam odnajduje przypadający każdemu z nas tzw. ból istnienia. W tym dramacie pozwala poeta czytelnikowi współuczestniczyć, a tym samym nieco dotknąć tego innego, niż cywilizowany, zielonego świata. Książka krakowskiego poety „Święte drzewa” intryguje swoją bezceremonialnością upominania się o prawa dla natury, prowokuje do analiz zderzeń: cywilizacja - świat zielony. Pozytywnych rozstrzygnięć w sensie widzianym przez kreowany przez Jasickiego podmiot, podejrzewam że nie przyniesie. Tym niemniej wrażliwość jednak, wrażliwość człowieka zieleni, wciąż będzie się upominać o swoje racje... ( w : „Magdalenka Literacka” - Kraków XI. 1999 r.) Aleksander Jasicki www.stowarzyszenietworcze.pl