Tomasz Bilski FLAJ
Transkrypt
Tomasz Bilski FLAJ
Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl Tomasz Bilski FLAJ 1 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl Wieczorne powietrze było rześkie i o wiele przyjemniejsze od dziennego zaduchu. Ulice wydawały się teraz większe i bardziej przyjazne. W lekko niebieskawym, sztucznym świetle żółtych latarni wzbudzały nawet zaufanie, zdawały się odpoczywać po dniu pełnym pracy. Wracający do domu Marcin Flaj chciał pójść w ich ślady. Przemierzał miasto szybkim krokiem, ubrany w lekko przykrótkie dżinsy i białą koszulę z krótkim rękawem; w prawej ręce niósł skórzaną aktówkę. Był szczupłym, wysokim mężczyzną, przypominającym nieco patyczaka. Jego podłużną, chropowatą twarz zdobiły okrągłe okulary, wyglądał trochę niezdarnie. Wrażenie niezdarności potęgowała rysująca się na twarzy powaga połączona z dziecięcą niecierpliwością. Nie mógł doczekać się momentu, kiedy wróci do domu i będzie mógł, jeśli dopisze mu szczęście, poświęcić się swojemu ulubionemu zajęciu. Póki co był rozdrażniony. Nie był zbyt towarzyski, wśród znajomych uchodził raczej za dziwaka. Mimo tego czasami zabierali go ze sobą po pracy do pubu. - Wpadnij, zobaczysz będzie fajnie - mówili - Rozerwiesz się, trzeba czasem wyjść trochę do ludzi. No Flaj chodź z nami! Nie lubił jak ktoś mówił do niego po nazwisku. Mimo tego każdy poczynając od jego siostry poprzez najbliższych przyjaciół, kończąc na kolegach z pracy i współlokatorze mówił do niego po prostu Flaj. Przyzwyczaił się, choć nadal trochę go to irytowało. Wyjść ze znajomymi też nie lubił. Zazwyczaj nudził się patrząc na kolegów i udając, że śmieszą go opowiadane anegdoty i kawały. Sam nie znał żadnych anegdot. Przynajmniej nie takich, o których mógłby rozmawiać ze znajomymi; wszystkie wiązały się z jego nietypowym hobby, które choć może wzbudzać kontrowersje, było jedyną rzeczą, która pozwalała mu oderwać się na chwilę od parszywego świata zachłanności i wyścigu szczurów. Zawzięcie przemierzał krzywe chodniki mijając kolejne brudne, nieodnowione kamienice. Wyprzedził go telepiący się z zawrotną prędkością stary autobus popularnie zwany „ogórkiem”. Flaj zaklną pod nosem. „Gdybym poczekał na przystanku, zamiast zasuwać pieszo” myślał „byłbym za parę minut w domu”. Tak naprawdę lubił te piesze powroty przez nocne miasto; tylko rozsądek podpowiadał mu, że w czymś takim nie może być niczego wartościowego. Miasto o tej porze było puste i bardzo ciche; jeżeli już zdarzyło się, że ciszę tę zepsuł choćby ryczący samochód to robił to w taki sposób, że zdawało się to wydarzeniem na miarę całej galaktyki. To wszystko budowało we Flaju poczucie, że miasto w nocy jest równie samotne jak on. 2 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl Spieszył się. Bał się, że może stracić okazję na prawdziwą rozrywkę, a że lato jeszcze tak naprawdę się nie zaczęło, okazji takich miał niewiele. Do mieszkania wpadł jak rakieta, trzaskając za sobą drzwiami. Wiedział, że chociaż było już po północy, jego współlokator jeszcze nie spał. Trzema krokami przeszedł korytarz i zajrzał przez wiecznie uchylone drzwi do jego pokoju. Współlokator - Zbyszek był niskim, grubym człowiekiem o okrągłej, młodej twarzy z wiecznie świecącym się podbródkiem. Całe dnie spędzał pracując u znajomego w magazynie, gdzie zazwyczaj odsypiał noce. W nocy zaś siedział przed komputerem ostro przy tym pijąc. Kiedy Flaj zajrzał do jego pokoju spostrzegł w niebieskim świetle monitora kulistą sylwetkę, jak zawsze wpatrzoną w monitor. Zbyszek gwałtownie szarpał myszką, drugą rękę trzymając na klawiaturze sięgał od czasu do czasu po butelkę z piwem. Flaj wiedział, że to jedna z pierwszych, gdyby Zbyszek był już pijany wszedłby na czata zamiast grać. Miał na uszach słuchawki, z których dźwięki słyszalne były nawet dla stojącego w korytarzu Flaja. Choć było to prawie niemożliwe, Zbyszek od razu odezwał się do stojącego w cieniu współlokatora. - Siema stary, jak było w robocie? - Po staremu - odpowiedział przesuwając się bliżej niedomkniętych drzwi - Coś późno dzisiaj wróciłeś. Czyżby w końcu jakaś impreza? Flaj nigdy nie wierzył, że Zbyszek go słyszy; myślał zawsze, że tylko udaje, zachowując odpowiednie odstępy między swoimi wypowiedziami tak, aby on mógł się zmieścić ze swoimi. Mimo tego zawsze mu odpowiadał. - Nic ciekawego. Wypiłem piwko ze znajomymi i poszedłem. - Zamyślił się na chwilę Piotrek, wiesz ten nowy, o którym ci mówiłem. Znowu się do mnie przyczepił. Znam się na żartach, ale nie lubię jak się żartuje ze mnie. Poza tym zaczął się dopytywać, czemu taki dziwny jestem - Falj wzruszył bezradnie ramionami - A co mu to przeszkadza? - Daj spokój, stary, musisz być bardziej otwarty na ludzi. No i wyluzować, w końcu zacząć żyć jak człowiek. - Żyję jak chcę - Zresztą jak chcesz Flaj uśmiechnął się pod nosem i poszedł sprawdzić czy w jego pokoju nie czeka na niego miła niespodzianka. Wsunął do środka głowę i nasłuchiwał chwilę. Nic. Zapalił światło, rozejrzał się dokładnie, rzucił jeszcze tylko okiem pod lampę zawieszoną na środku pokoju, po czym nie gasząc światła wyszedł. Udał się do kuchni. Wziął jabłko, spłukał je zimną wodą i wrócił do pokoju. Usiadł na kanapie, naprzeciwko telewizora. Chwycił pilota i zmusił maszynę do działania. Trafił na jakiś lipny program muzyczny. Między Flajem, a telewizorem stał jeszcze mały stolik przykryty 3 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl kolorowym obrusem. Ogólnie pokój był raczej przestronny; spokojnie mogłyby mieszkać w nim dwie osoby, Flajowi zależało jednak na przestrzeni. Tego wymagało jego hobby. Kilkoma gryzami uporał się z jabłkiem, zostawiając sporo miąższu na ogryzku. Nigdy nie dojadał jabłek do końca. Leniwym ruchem położył resztkę owocu na obrusie, ze znudzeniem przyglądając się niekoniecznie ładnej piosenkarce pop śpiewającej przebój sezonu z obowiązkowym słowem LOVE w tytule i refrenie. Siedział tak jeszcze około godziny, zerkając od czasu do czasu w stronę otwartego okna. Niestety nie wydarzyło się nic, co mogłoby zwiastować spełnienie jego nadziei. „Nie dzisiaj” pomyślał i poszedł spać. Kiedy się obudził w pokoju było chłodno. Jasnoniebieski świt trzeźwo atakował pomieszczenie przez wciąż otwarte okno. Flaj trzasnął w budzik chwilę przed pierwszym dzwonkiem. Często mu się to zdarzało. Zastanawiał się nawet czy gdyby nie nastawił kiedyś budzika to też obudziłby się o tej samej godzinie, co zawsze. Szybko uwinął się ze wszystkimi porannymi czynnościami, ubrał lekko przykrótkie dżinsy, białą koszulę z krótkim rękawem i okulary. Spakował drugie śniadanie do teczki i zajrzał do pokoju Zbyszka. Grubasek spał na klawiaturze, pod nim walały się butelki po piwie i opakowania po chipsach. Upewniwszy się, że wszystko jest jak zawsze Flaj ruszył do pracy. Pracował w sklepie ze sprzętem komputerowym. Nie narzekał na robotę, zarabiał więcej niż było mu potrzebne do przeżycia, a na komputerach znał się praktycznie od zawsze. Nieraz, kiedy coś zepsuło się Zbyszkowi załatwiał mu tańsze części, a później własnoręcznie całość naprawiał. W sklepie było dwóch sprzedawców. Pracowali parami, zawsze w takim samym składzie. A przynajmniej dopóki ktoś nie zmienił pracy lub nie został wylany, co spotkało poprzedniego partnera Flaja. Teraz pracował z Piotrkiem Pyrzyckim; młodym, nastawionym na zabawę chłopakiem o świecących od żelu włosach i nieproporcjonalnych do reszty ciała, szerokich barkach. Trudno było nie zauważyć, że Flaj i Piotrek byli kompletnym przeciwieństwem. Jeden poważny i cichy; drugi krzykliwy i wiecznie rozbawiony. Choć trzeba przyznać, że w pracy uzupełniali się całkiem nieźle. Piotrek zajmował się młodymi klientami, często sprzedając im więcej niż chcieli kupić. Flaj brał na siebie starszych, poważniejszych interesantów, którym bardziej od ciekawego opowiadania o sprzęcie i humoru imponowała rzetelna wiedza. Pracowali razem już od ponad tygodnia. Flaj skupiał się jak zawsze na pracy, zdawał się nie zwracać uwagi na Piotrka, który, będąc wiecznie rozkojarzonym, nie mógł jeszcze w pełni odnaleźć się w nowej pracy. Nie wchodzili sobie w drogę, ogólnie mało ze sobą rozmawiali. Piotrek nie umiał 4 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl jednak zbyt długo wytrzymać nie odzywając się, więc kiedy przez dłuższy czas nie pojawił się żaden klient zagadnął: - Flaj? - Tak? - Od dawna tu pracujesz? - Tak, a co? - Podniósł wzrok znad rozwiązywanej krzyżówki i skierował go w stronę kolegi - A tak pytam - wzruszył obojętnie ramionami - wiesz, z ciekawości. Nie myślałeś kiedyś, żeby robić coś innego? - Nie. Po co? - No wiesz, żeby zarobić trochę, no nie? Poza tym, na serio bawi cię ta robota? Flaj trochę się zmieszał, odłożył ołówek i podparł się na rękach. - Nie wiem… chyba tak. Nie wiele więcej potrafię - No coś ty? Nie masz żadnych zainteresowań? Widzisz, ja na przykład nie chcę tu gnić cały czas. Ja mam perspektywy. Wiem dobrze, co chcę robić. - Co? - No wiesz, od kiedy pamiętam chcę być - zastanowił się chwilę - muzykiem. Ostatnio nawet sprawiłem sobie taki fajny program na kompa, żeby muzykę robić. Świetna sprawa, człowiek czuje, że się realizuje! - Zaśmiał się dość dziwnie - Nie mów, że nie masz żadnych takich zainteresowań. Do czegoś musisz się tak spieszyć po pracy - znowu się uśmiechnął, tym razem bardziej cwaniacko Chyba, że masz tam jakąś laseczkę, co? - Nie mam laski - Flaj wbił wzrok w krzyżówkę udając, że zastanawia się nad którymś z haseł - choć to fakt - dodał po chwili - że mam pewne hobby, do którego się spieszę. - No - uradował się - wiedziałem, że jest jakiś powód, przez który tak dziwnie się zachowujesz. Miałem kolegę, który zbierał robaki. Też straszny z niego dziwak był. - zamyślił się na chwilę - opowiedz mi o tym hobby. - Może innym razem - odpowiedział. Flaj bał się takich rozmów, a już zwłaszcza z Piotrkiem. Nie chciał, żeby ktoś się dowiedział. Nie robi niczego złego, ale gdyby się dowiedzieli na pewno patrzyliby krzywo. To co robi nie jest normalne i on wie o tym, ale kiedy nadarzy mu się okazja, żeby to powtórzyć, po prostu nie może się powstrzymać. Zupełnie jakby żył tylko po to żeby to robić. Czuje wtedy, że spełnia jakąś misję, robi światu przysługę, ale gdyby świat się dowiedział, gdyby to zobaczył na pewno nie zrozumiałby. Nikt by nie zrozumiał. Pytaliby: Po co? Śmiali się i wygłupiali, a Flaj naprawdę nie lubił, jak ktoś się z niego śmiał. Nie zniósłby tego. A gdyby dowiedział się o tym ktoś taki jak Piotrek, Flaj szybko stałby się ofiarą licznych żartów i anegdot. Nie mógł mu powiedzieć. - Ej no stary, przecież pracujemy razem - Piotrek zaczął podchodzić bliżej Flaja uśmiechając się - możesz mi powiedzieć. - Flaj milczał - Nie ufasz mi? Pewnie to jakieś dziwactwo. Ale nie jesteś żadnym zboczeńcem ani nic? - Zażartował 5 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl - Nie - odpowiedział stanowczo. Po chwili milczenia zaczął wpatrywać się w powietrze tuż obok głowy Piotrka - Co? - Zdziwił się i odwrócił za siebie. Przeklął, kiedy zobaczył sporą osę wyraźnie zainteresowaną jego głową. - Zajmę się tym - rzucił Flaj po czym jednym krokiem zbliżył się do kolegi i zwinnym ruchem długiej ręki trzasnął osę. Trafił w nią wierzchem dłoni tak, aby siła uderzenia sprowadziła ją w okolice podłogi. Niemal w tym samym momencie spróbował przygnieść ją swoim wielkim butem. Wymknęła się w ostatniej chwili. Odleciała w stronę drzwi, po czym zawróciła jak pijana w stronę swojego oprawcy. Flaj przymierzył i ponownie machnął ręką; osa z zaskakującą zwinnością uniknęła uderzenia, jednak Flaj był na to przygotowany; mając teraz osę między obiema rękami mógł bez problemu spróbować zabić ją klaśnięciem. Kiedy była już tuż-tuż i na chwilę zwolniła, wykonując jakąś dziwną akrobację Flaj chlasnął szybko obiema dłońmi, robiąc z osy niesmacznie wyglądającą, morką plamę. Walka była skończona. Flaj zajrzał jeszcze tylko dla pewności na spody swoich dłoni, po czym zaśmiał się triumfalnie. Piotrek podziwiał całe zdarzenie z uśmiechem. Po wybuchu radości kolegi nawet jego poniosły trochę emocje. - O stary, to było niezłe! - mówił z entuzjazmem - Jak szermierz jakiś… Bach, bach i po sprawie. - zaczął parodiować sposób walki Flaja z insektem - Cięcie, drugie i pudło, nagle plask! I po sprawie! No nieźle stary, nie spodziewałem się. - Zapomnij - Odpowiedział speszony. Spuścił głowę i podszedł do swojej teczki. Spakował długopis i kalkulator (zawsze nosił swoje przybory) i niedojedzoną kanapkę z żółtym serem. - Słuchaj muszę dzisiaj wyjść wcześniej - spojrzał na zegarek - Już późno, klientów raczej nie będzie żadnych, a z zamknięciem sklepu dasz sobie chyba radę. - Ej, czekaj! - Piotrek podbiegł do wychodzącego Flaja - Nie chce mi się tu siedzieć samemu… - Kiedy Flaj był już po drugiej strony ulicy Piotrek rzucił sam do siebie - dziwak. Zmierzch zmienił kolor nieba na granatowy. Latarnie świeciły, choć każdy w zasadzie mógłby się bez nich obyć. Samochodów było coraz mniej, z przystanku, w stronę którego szedł odjechał duży autobus marki Volvo. Flaj zwolnił nieco. „Po co ja mu cokolwiek gadałem,” myślał kręcąc przy tym głową „że hobby, że niewiadomo co. Muszę panować nad sobą. I jeszcze ta akcja z osą, będzie miał co opowiadać po pracy.” Minął obojętnie przystanek. W tym stanie czekanie na następny autobus było dla Flaja niewykonalne. Po paru minutach zadumy doszedł do wniosku, że może dzięki wcześniejszemu skończeniu pracy uda mu się chociaż trochę rozerwać. Ta myśl uspokajała go. Po następnych paru minutach uświadomił sobie, że walka z osą też była nawet rozrywkowa. Kiedy doszedł do swojego domu niemal do końca się uspokoił. W mieszkaniu nawet się uśmiechnął. Od razu podszedł do wiecznie uchylonych drzwi współlokatora. Zbyszek siedział z otwartą buzią, naprzeciwko monitora. Z zawrotną prędkością wklepał jakieś zdanie po czym całe wykasował i uważnie, powoli wklepał je jeszcze raz uśmiechając 6 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl się szeroko. Obok monitora dumnie stała półlitrowa, niepełna butelka wódki. Na podłodze leżała lekko już zimna pizza z salami, cebulką i puszką piwa. Brakowało kilku kawałków. Zbyszek mocno uderzył przycisk Enter po czym zachichotał. - Wiesz co jej właśnie napisałem? - Nie - Odparł zdziwiony lekko Flaj, na co Zbyszek początkowo odpowiedział jedynie pijackim chichotem - Wolałbyś nie wiedzieć. - Odczekał chwilę, wsłuchując się w muzykę ryczącą ze słuchawek. Spróbował nawet samemu coś zanucić po czym rzucił jakby od niechcenia - A co tam w pracy? - U mnie nic ciekawego. Po staremu. Za to ty jakoś wcześniej chyba jesteś? - spytał podejrzliwie zza szpary między drzwiami, a framugą. - Wiesz co? - Zbyszek westchnął i odwrócił się w stronę szpary - Kiepska sprawa. Wywalili mnie. Powiedzieli, że nie potrzebują pracowników przesypiających całą pracę. Mówili, że to nie hotel. No to ja im, że wiem, no bo w hotelu to ja bym im płacił za spanie, a tu to oni mi za to płacili. zaśmiał się pijacko - No i mnie wywalili. - A ten twój kolega, to nic ci nie pomógł? - Nawet Zenek nie mógł już nic zrobić - wbił wzrok w pizze po czym strącił z niej puszkę i wziął jeden kawałek. Ugryzł i zapił wódką duszkiem, tak że aż Flajowi niedobrze się zrobiło. Chcesz trochę? - Nie, dziękuję. - Nie krępuj się - Nie, dziękuję - powtórzył bez wyrazu. - Zresztą jak chcesz - bełkotał z pełną buzią - Tylko wiesz... Teraz mamy mały problem. No bo jak nie mam pracy to nie mam jak płacić za mieszkanie. - To znajdź nową pracę - Z nową pracą będzie trudno. Jeśli mam być szczery to nie stać mnie nawet na czynsz i rachunki za ten miesiąc. Ogólnie to jestem spłukany. Mogę mieć nawet problemy ze znalezieniem kasy na żarcie. - Westchnął - Ciężka sprawa. - To po co tyle pijesz? - I wiesz tak sobie pomyślałem, że smutne to trochę - znowu się zaśmiał - więc zrobiłem sobie małe party. - Małe party. - Burknął odchodząc. Wszedł do swojego pokoju pozbawiony nadziei na rozrywkowe zakończenie tak paskudnego dnia. Ciężko usiadł na kanapie. Przed nim, na kolorowym obrusie czerwieniał wczorajszy ogryzek, a za otwartym oknem panowała już noc. Włączył telewizor, ciemność pokoju walczyła z mało konkretnym światłem kineskopu. Znowu trafił na ten sam program muzyczny i na tą samą, kiepską piosenkarkę. Zrezygnowany chciał już wyrzucić stary ogryzek i pójść po nowe jabłko kiedy na ekranie niespodziewanie siadła mucha. Flaj uśmiechnął się będąc już prawie 7 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl na wyprostowanych nogach. „A więc jednak dzisiaj” pomyślał i włączył światło. Pod lampą szybko pojawiła się druga. Kołując niezrozumiale nie zdawała sobie nawet sprawy z tego co ją czeka. Nie mogła… W końcu była tylko muchą. Flaj był zadowolony. Po raz pierwszy od ponad tygodnia miał szansę porządnie się rozerwać. Powolnym ruchem podszedł do okna i zamknął je. Później ostrożnie prześlizgnął się do szafy stojącej przy telewizorze, otworzył ją szybkim ruchem i rozejrzał się wyraźnie czegoś szukając. Wisiały w niej liczne kurtki, koszule, bluzy i jeden płaszcz, którego Flaj nigdy nie miał na sobie, oprócz dnia, w którym go kupił. Nie szukał jednak ani płaszcza ani żadnego innego ubrania. Dokładnie sprawdził podłogę, szarpiąc się z ciuchami. Nie znalazł jej. Zdenerwowany wyskoczył z szafy trzaskając drzwiami tak głośno, że wystraszył się, że usłyszy go Zbyszek. „Właśnie!” pomyślał „może to on ją ukradł… tylko po co?” Przez myśl przeszły mu najróżniejsze pomysły. Mógł zrobić z niej podkładkę pod mysz, mógł ją wziąć tak, dla hecy, mógł wyrzucić ją przez okno, żeby sprawdzić czy dobrze lata. Zbyszek był zdolny do wszystkiego. Flaj jednym krokiem pokonał dystans dzielący go od drzwi i ostrożnie wyszedł. Podszedł do szpary i wyprostowany jak struna zapytał: - Grzebałeś w mojej szafie? Zbyszek poruszył się na krześle. Nerwowo rozejrzał się po pokoju, po czym skierował wzrok na pizze sprawiając wrażenie zamyślonego. - Nie - odpowiedział i po chwili skierował swoje zainteresowanie z powrotem na komputer. Flaj niezbyt mu ufał. Przynajmniej nie teraz, kiedy Zbyszek był totalnie zalany. Westchnął i zastanowił się jeszcze chwilę. Najważniejsze było teraz przypomnienie sobie co z nią zrobił ostatnim razem. Nie było to zbyt łatwe. Ostatnim razem robił to po wizycie u siostry więc był dość nietrzeźwy. I zmęczony. Bardzo zmęczony. Tak zmęczony, że od razu po skończeniu zabawy położył się i usnął. Musiała więc być za kanapą. Ostrożnie wrócił do pokoju i zajrzał za oparcie. Na podłodze, oparta o ścianę nieśmiało błyszczała ona. „Decha Śmierci” pomyślał i wyciągnął po nią rękę. Była to czarna, nie duża plastikowa płytka o kształcie kwadratu; dość cienka, jednak niezbyt giętka. Idealnie spełniała funkcję Dechy Śmierci. *** Piotrek spokojnie szedł w stronę domu Flaja. Wygwizdywał przy tym melodię przeboju okrzykniętego ostatnio objawieniem roku. Refren, wpadający zresztą w ucho podśpiewywał sobie pod nosem w myślach budując obraz piosenkarki. Minęła go grupka młodych ludzi, jeden kiwnął Piotrkowi głową, na co ten odpowiedział podobnym skinieniem. Nie miał nic do roboty, koledzy ze spożywczego znajdującego się naprzeciw sklepu nie chcieli iść do pubu, inni znajomi też nie byli zbyt 8 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl chętni. Nie miał więc pretensji do Flaja, że tan zostawił portfel w sklepie, pakując się zbyt pośpiesznie. Nie chciało mu się wracać do domu, a wizyta u kolegi z pracy mogła okazać się co najmniej zabawna. Łudził się, że może wyciągnie Flaja na piwo lub może odkryje jego tajemnicze hobby. Razem z kolegami ze spożywczego nie raz zastanawiali się co jest z nim nie tak, a informacja o hobby mogłaby rozwiązać zagadkę na dobre. Poza tym w gruncie rzeczy lubił tego dziwaka. Choćby za sam fakt, że był dziwny. Czasem ludzie potrzebują takich przyjaciół, żeby samemu nie czuć się aż tak odmiennym. Doszedł do budynku, w którym mieszkał Flaj. Był to dwupiętrowy, odnowiony szeregowiec pomalowany na kremowo-żółty kolor. Zatrzymał się na chwilę pod starą, żółtą latarnią i z portfela kolegi wyciągnął dowód osobisty. Niemal całe miejsce przeznaczone na zdjęcie wypełniała podłużna, trochę smutna twarz. Obok imię i nazwisko, niżej imiona rodziców. „To on ma na imię Marcin?” spytał sam siebie w myślach. Obrócił dowód na drugą stronę i odczytał adres z lewego, górnego rogu. Podszedł do odpowiednich drzwi i przed użyciem domofonu, z przyzwyczajenia sprawdził, czy drzwi nie są przypadkiem otwarte. Były otwarte. Uradowany, że uda mu się zaskoczyć kolegę wszedł do środka. *** Flaj przyczaił się przy kanapie. Ostrożnie, pozostając wciąż przy ziemi okrążył lampę wpatrując się w swoje ofiary. Obie leniwie kołowały pod lampą nieświadome zagrożenia. Decha Śmierci była w pogotowiu. Trzymał ją w prawej ręce, przy lewym ramieniu, tak aby mógł jej użyć w każdej chwili. W końcu ustawił się w najlepszej pozycji do ataku. Stał przy oknie, tak aby trafiona mucha nie poleciała w stronę stolika ani telewizora. Czekał jeszcze chwilę aż stworzenia ustawią się w dogodnym szyku, po czym machnął z całej siły. Pierwsze uderzenie było jak rozbicie bil w bilardzie. Muchy rozleciały się w swoje strony, stały się szybsze i uważniejsze. Trzeba było poczekać, aż znowu się pokażą, aby móc uderzyć ponownie. Nie spodziewał się, że trafi którąś za pierwszym razem. Nawet tego nie chciał, zabawa skończyłaby się zbyt wcześnie. Po chwili zauważył, że jedna z nich siedzi na ścianie przy drzwiach. Podszedł i przypatrzył się. Była to jedna z tych wielkich much, wbrew pozorom bardzo szybkich i zwinnych, a przede wszystkim przebiegłych. Z całej siły, lecz z gracją pacnął Dechą Śmierci w białą ścianę. Mucha uciekła w ostatniej chwili. Flaj odwrócił się i machnął jeszcze raz, pęd powietrza sprzed dechy popchnął tylko owada do przodu, nie robiąc mu żadnej szkody. Flaj nie dał ponieść się emocją. Był zawodowcem. Uważnie obserwował muchę, żeby nie stracić jej na dobre z pola widzenia. „Cholera” pomyślał kiedy uciekła za szafę. Teraz nasłuchiwał, aż któraś z ich się ruszy. Trwało to zaledwie parę sekund. Nagle przy oknie usłyszał upragnione bzyczenie, podszedł ostrożnie. Po chwili wypatrzył drugą, mniejszą od tamtej; odbijała się 9 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl bezmyślnie od szyby próbując uciec. „Nic z tego” pomyślał biorąc zamach. Wyszczerzył się w złowieszczym uśmiechu i machnął Dechą Śmierci tuż przy szybie. Trafił. Mucha odskoczyła pod wpływem uderzenia i obiła się o ścianę. Jedno trafienie rzadko załatwiało sprawę, ale osłabiało przeciwnika. Mucha, bzycząc przy tym niemiłosiernie, zleciała na podłogę. Flaj wykorzystał okazję i spróbował przygnieść ją butem. Ostatkiem sił udało jej się wymknąć, jednak Marcin, przygotowany na taką ewentualność, pacnął ją chwilę później. Siła uderzenia wystrzeliła martwego prawdopodobnie owada aż na stolik. Flaj zadowolony z siebie podszedł do trupa. Zdarzało się, że przeciwnik po jakimś czasie znowu ożywał. Dlatego, na wszelki wypadek, chował zawsze zwłoki do specjalnego pudełka w niedomkniętej szufladzie, żeby mógł walczyć z jednym przeciwnikiem kilka razy. Przy pomocy Dechy Śmierci przeniósł zwłoki do pudełeczka, w którym znajdowało się już około piętnastu martwych much. Nie zdążył jeszcze na dobre zasunąć szuflady, kiedy usłyszał za sobą bzyczenie, brzmiące w jego uszach jak wyzwanie. Energicznie odwrócił się, biorąc jednocześnie zamach. Mucha siedziała na przeciwległej ścianie, tuż nad kanapą. Flaj zrobił krok. Mucha ruszyła się; nabierając wysokości podleciała do drzwi, po czym zawinęła z powrotem w stronę kanapy. Flaj nie mógł zmarnować takiej okazji. Stanął na stoliku jedną nogą i z odpowiednią siłą zamachnął się na przeciwnika. Mucha zawróciła tuż przed Dechą. Poniosły go emocje, ponownie wziął zamach i spróbował skoczyć w jej stronę, chcąc strącić ją w locie. Niespodziewanie miast wybić się w powietrze poślizgnął się na kolorowym obrusie i upadł na stolik. Cała drewniana, niewielka konstrukcja zatrzeszczała i, jak zdawało się Flajowi, trochę przekrzywiła. Nie minęła sekunda kiedy runęła z hukiem na ziemię tracąc nogi. W tym momencie Flaj, leżąc na blacie od swojego połamanego stolika usłyszał niepokojący ryk dzwonka od drzwi. *** Piotrek stał przed drzwiami do mieszkania Flaja. Korytarz rozjaśniało tylko słabe, niebieskawe światło z ulicy. Rozejrzał się. W środku dom wyglądał o wiele gorzej niż z zewnątrz; zakurzone schody skrzypiały, prostokąt okna, cały czarny na tle wątpliwego światła, zaznaczony był pajęczyną pękniętego szkła. Ktoś z wyższego piętra ociężale człapał w dół przeklinając zaciekle pod nosem. Piotrek miał nadzieję, że drzwi do mieszkania otworzą się zanim będzie miał okazję go spotkać. Zadzwonił jeszcze raz, po chwili osobnik był już na schodach, naprzeciwko Piotrka. Był to duży człowiek, o słoniowatej budowie ciała. Bose stopy osłonięte były klapkami firmy Kubota, na nogach miał niebieskie, ortalionowe spodnie, w które wsadzona była przepocona podkoszulka. Włosy kłębiły się spod niej i obrastały spieczone na słońcu ramiona. Miał twarz bezwzględnego gwałciciela. 10 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl Schodził slalomem, trzymając w lewej ręce nie pełną butelkę taniego wina. Piotrek ze strachem obserwował tą postać nie mogąc odwrócić od niej wzroku. W pewnym momencie ich spojrzenia spotkały się. Niebieskie, niewinne oczy Piotrka nie miały szans z przekrwionymi, pożółkłymi gałami, wciąż powtarzającego przekleństwa mężczyzny. Spuścił wzrok i odwrócił się w stronę drzwi, próbując go zignorować. - Co się kurwa gapisz pierdolony ochlapusie? - Wybełkotał słoniowaty człowiek kiwając się przy tym do tyłu i do przodu. Piotrek zrobił krok w stronę drzwi wyjściowych, zatrzymał go jednak dźwięk tłuczonego szkła. Zaledwie metr od niego pijany osobnik o zakazanej twarzy trzymał w ręku resztki stłuczonej butelki pokazując przy tym żółte zęby w parszywym uśmiechu - wybierasz się gdzieś? Piotrek przylgnął do ściany. Nie wiedział co robić, coś mu podpowiadało, że trzeba uciekać, nie był jednak w stanie. Dramatyzmu sytuacji dodawał dźwięk dzwonka, na który nacisnął przypadkiem głową. W chwili, kiedy miał już poddać się kompletnie panice ujrzał po swojej prawicy otwierające się drzwi do mieszkania Flaja. Wskoczył do środka bez namysłu. Nie zastał tam jednak kolegi z pracy. - A ty coś za jeden? - Ja? - Piotrka speszył trochę widok grubaska ze słuchawkami na uszach. - Ja do Flaja. - A to spoko. - Odbełkotał i zachwiał się - Wiesz, różne męty się tu szlajają. - Wiem. - Odpowiedział i wskazał głową na drzwi. Zbyszek wyjrzał na korytarz. - Dzień dobry panie Franciszku! - A dobry, dobry - odburknął słoniowaty celując kciukiem w sufit. - Jak tam pana zespół? Pan Franciszek usiadł ciężko na schodku i wysunął kciuka do Zbyszka bełkocząc coś niezrozumiale. - To niech się pan pośpieszy, bo zaczną bez pana - wesoło odpowiedział Zbyszek, po czym wrócił do mieszkania. Piotrek ciągle czuł na sobie to spojrzenie. Serce waliło niemiłosiernie, twarz była rozpalona, a psychika domagała się alkoholu. Zwłaszcza, że, jak sam zauważył, był chyba jedyną trzeźwą osobą w tym budynku. - Masz coś do picia? - Się wie stary! Chodź za mną - odpowiedział i ruszył w stronę pokoju 11 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl *** Flaj dyszał, próbując jednocześnie zastygnąć w bezruchu na blacie stołu. Pozycja, w jakiej się znajdował była dość kłopotliwa. Odczuł ból obitego łokcia, kolana i miednicy; poza tym i zniszczonym stolikiem nic więcej nie ucierpiało. Wstał szybko zastanawiając się, kto mógłby dobijać się o tej porze do jego domu, oraz czy Zbyszek nie słyszał przypadkiem tego upadku. Obejrzał zniszczenia. Blat leżał na podłodze przykrywając kompletnie dwie nogi, dwie pozostałe nieśmiało wystawały w stronę okna. „Ciężka sprawa” pomyślał. Szybko wziął się w garść i schował Dechę Śmierci do szafy, później rozejrzał się za muchą, żeby w razie czego wiedzieć gdzie mogła się ukryć. Znalazł ją na parapecie. To była szansa, teraz, przy odrobinie szczęścia, mógł ją załatwić własnoręcznie. Szybko i raz na zawsze. Rozejrzał się dookoła, jakby upewniając się, czy nikt na niego nie patrzy po czym wziął zamach i kiedy już ręka była w połowie drogi do muchy usłyszał przeraźliwy, elektryczny ryk dzwonka. Speszony tym dźwiękiem zawahał się, dając jednocześnie owadowi czas na ucieczkę Flaj był spięty, przysunął się bliżej drzwi i zaczął nasłuchiwać. „Zaraz ktoś tu wejdzie” myślał szybko, błądząc przy tym oczami po pomieszczeniu. „Nie mogą zobaczyć pokoju w takim stanie. Ale kto? Jacy oni? Kim ONI mogą być? A może… nie to niemożliwe. A co jeśli jednak… Musze coś z tym zrobić. Jeszcze się domyśli, jak tu wejdzie.” Ruszył w stronę resztek stolika. Najpierw zdjął z niego kolorowy obrus, później delikatnie oparł drewniane koło blatu o kanapę. Obejrzał nogi postrzępione od strony złamania. W którejś z szuflad miał klej, zaczął go szukać. Po chwili stał już nad położonym do góry nogami blatem z klejem w ręku. Najpierw zabrał się za dwie sąsiednie nogi, od strony telewizora. Wylał sporo kleju na miejsca, z których niegdyś wyrastały, po czym przycisnął do nich odłamane części, samemu górując nad całą konstrukcją i podtrzymując, aby nie rozpadła się zanim klej zacznie działać. Nie minęła sekunda, kiedy usłyszał trzeci dzwonek, silniejszy i bardziej przeraźliwy od wszystkich poprzednich. Po chwili usłyszał kroki Zbyszka. Jakieś głosy z korytarza, krótka rozmowa z kimś w przedpokoju i przejście obu osób do pokoju Zbyszka. Flaj odetchnął z ulgą. *** Zbyszek zapalił lampkę na swoim zaśmieconym biurku. Światło rozbiegło się po pokoju, ujawniając skarby codzienności - puszki, papierki, opakowania po chipsach. Schylił się do komputera i przełączył kabelek ze swojego przenośnego odtwarzacza mp3 do sennie buczącej maszyny. Piotrek usiadł na zawalonym ubraniami łóżku stojącym naprzeciwko komputera. Okno, znajdujące się nad monitorem, w pełni zasłonięte było ciemnymi żaluzjami. Zbyszek pociągnął jeszcze trochę z półlitrowej butelki, po czym podał ją swojemu nowemu towarzyszowi. Ten wziął małego łyka i skrzywił się nieznacznie. 12 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl - Nie masz żadnej zapity? Wiesz, jakiegoś soku czy coś? - Nigdy nie zapijam - oświadczył zadowolony - Pan Franciszek mnie wyszkolił. - Pan Franciszek - wymamrotał posępnie Piotrek - Niezła z niego osobliwość. - Porządny człowiek. Ma swój własny boysband, właśnie szedł na próbę. - Boysband? - W zasadzie to chór bardziej, ale pan Zbyszek zawsze powtarza, że to boysband, więc niech mu będzie. - Zbyszek zastanawiał się chwilę, po czym wziął kawałek pizzy i podał jeden Piotrkowi Chcesz? - Dzięki - przyjął posiłek i korzystając z momentu, że ma czym zagryzać wziął większy łyk. Mówisz chór… Nie wyglądał na porządnego parafianina. - Bo to nie jest chór kościelny, tylko podwórkowy. - Spojrzał na zegarek - zresztą za jakiś czas możemy się przejść i zobaczyć jak im idzie. - Ja chyba spasuję. Mam dość emocji na dzisiaj. Piotrek rozejrzał się po pokoju, pierwszą rzeczą jaka go uderzyła w wyglądzie pomieszczenia był niemal kompletny brak mebli. Tylko łóżko i biurko z komputerem. Wszystkie ubrania i inne rzeczy leżały po prostu na pozbawionej dywanu podłodze lub jednym z dwóch mebli. - Fajnie się tu urządziłeś - Taa. Chyba będę musiał się stąd za niedługo wynieść. Kasa się kończy, a pracy już nie mam. Ciężka sprawa. - Wylali cię? - Tak jest. Bo spałem w czasie pracy, wyobrażasz sobie? Żeby wyrzucać uczciwego pracownika za coś takiego? - Zbyszek westchnął ciężko - Przecież nie wiem… Niczego nie ukradłem no nie? Piotrek wzruszył ramionami po czym wziął sporego łyka wódki i zagryzł go brzegiem zimnej pizzy. Spojrzał w stronę Zbyszka osłaniając oczy ręką od rażącego światła lampki i spytał: - Od dawna mieszkasz z Flajem? - Od kiedy się tu wprowadziłem. - zamyślił się - Będzie już z rok ponad. A co? - Nie zauważyłeś czegoś dziwnego? - Czasami rzeczywiście zachowuje się jakoś dziwnie. Stoi przy drzwiach i opowiada jakieś historie, ale nigdy nie wchodzi do środka. Ledwo go rozumiem. Na przykład zanim przyszedłeś pytał się czy nie mam pożyczyć piątaka. Choć w sumie to nie jestem pewien… Może chodziło mu o dychę? - Spiłeś się stary, zaczynasz bełkotać. Powiedz mi tylko czy Flaj jest u siebie i idź lepiej spać. - Ech… Powinien być. Ale on nie lubi jak mu się przeszkadza, lepiej pójdę z tobą. - W czym przeszkadza? Piotrek spojrzał podejrzliwie na wstającego kolegę. Zbyszek bez słowa przełączył słuchawki z komputera do odtwarzacza i ruszył w stronę przedpokoju. Piotrek też wstał i poszedł za nim. 13 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl - Po prostu zawsze mówił, żeby mu nie przeszkadzać Piotrek przyjął to do wiadomości. Po chwili stali przy drzwiach do pokoju Flaja, spod których swoje macki wypuściło żółte światło, umierające w gęstym cieniu korytarza. Zbyszek oparł się ciężko o ścianę, przekrzywił głowę i przymknął oczy. Piotrek nie chciał czekać, aż jego nowo poznany kolega w końcu zareaguje. Zapukał. Po chwili usłyszał stęknięcie i huk, jakby coś dużego i płaskiego walnęło w podłogę. *** Flaj stał nad połamanym stolikiem. Nogi nie zdążyły się jeszcze skleić, kiedy spróbował go znowu postawić. Pośpiech nie jest dobrym doradcą. Teraz miał połamany stolik, jedną, wredną, olbrzymią muchę kołującą pod lampą i nieznajomego za drzwiami, którym najprawdopodobniej był Piotrek. Dawno nie był w tak stresującej sytuacji. Poczuł, że się poci, serce waliło niemiłosiernie; rozejrzał się po pokoju, jakby szukając schronienia. Zza drzwi dochodził go głos Piotrka. - Nic ci nie jest? - Nie!- odkrzyknął. - Mogę wejść? - Obaj milczeli chwilę - Mam tu twojego lokatora. Chyba nie czuje się najlepiej. - Dobra. Wejdź. Piotrek wpadł do pokoju szybko, nie zwracając uwagi na coraz niżej zsuwającego się Zbyszka. Obią spojrzeniem staromodnie urządzony pokój. Uśmiechnięty spojrzał najpierw na resztki stoliku, a później na Flaja. - Co tu się stało? - spytał udając bardziej zdziwionego niż był. - Nic… Piotrek wyjął z kieszeni portfel Flaja i wyciągnął go w jego stronę - Zostawiłeś w pracy, pomyślałem, że odniosę. - Dzięki. Flaj, nieco zmieszany, wziął portfel. W tym samym momencie do pokoju niemal wtoczył się Zbyszek i usiadł na kanapie. Flaj nie wiedział co robić, nie wypadało wyprosić w takiej sytuacji ani Piotrka, ani Zbyszka, a w sumie, jeśli nie będzie atakował muchy, to nie powinni się niczego domyśleć. „Może Zbyszek miał rację, trzeba wyjść trochę do ludzi” pomyślał. - Usiądziesz? - zaproponował niezdarnie Piotrkowi - Jasne. - Może zrobić jakąś herbatę czy coś? - No możesz. To znaczy dzięki. - zmieszał się - To znaczy tak - Dobra, to zaraz będę. 14 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl Flaj szybkim krokiem, pełen wątpliwości, poszedł do kuchni. Włączył elektryczny czajnik, w którym była już woda, po czym z jednej z obdrapanych, bladozielonych szafek wyciągnął trzy szklanki. Były czyste, jednak z przyzwyczajenia opłukał wszystkie i zaczął wycierać. Zapalona przed chwilą jarzeniówka znad zlewu zaczęła buczeć i prztykać mrugając przy tym nieznośnie. Flaj zgasił ją nerwowo i przejrzał kilka niemal pustych szafek w poszukiwaniu herbaty. Szybko wrzucił saszetkę do jednej ze szklanek po czym sięgnął do szuflady po łyżeczki. „Nie jest źle” myślał czekając aż woda się zagotuje „Zmieszał się, może nie będzie zadawał głupich pytań. Pogadamy o czymś i sobie pójdzie”. Musiał wymyślić jeszcze powód uszkodzenia stolika… W razie czego. Czajnik buchał jednostajnie parą, po chwili wyłączył się informując o tym pyknięciem. Dźwięk ten wydał się Flajowi wyjątkowo głośny, biorąc pod uwagę ciszę panująca w mieszkaniu. Zalał pierwszą herbatę, po czym przełożył saszetkę do następnej szklanki i też zalał. Kiedy i ta nabrała w miarę herbacianego koloru czynność powtórzył z ostatnią szklanką, po czym wyrzucił do cna zużyty woreczek. Wsypał do każdej herbaty po dwie łyżeczki cukru. Jedną ręką chwycił za uszka wszystkich szklanek, w drugą wziął o dziwo przekrojoną już i świeżą cytrynę na spodeczku, i ruszył do pokoju. Kiedy wszedł do środka ujrzał Zbyszka przerzucającego programy w telewizorze i Piotrka dobierającego się do okna. Szybko postawił herbaty na leżącym na podłodze blacie od stołu i zwrócił się do Piotrka, który otworzył już okno. - Co robisz? - Otwieram okno - odpowiedział z właściwą sobie beztroską. - duszno tu trochę - Ma rację - wtrącił trochę niewyraźnie Zbyszek Flaj spojrzał nerwowo na muchę, która nadal kołowała pod lampą. Chciał się z nią jeszcze rozprawić, a otwarte okno dawało jej szansę na ucieczkę. Nie mógł jednak wzbudzać podejrzeń. Usiadł na kanapie i wziął swoją herbatę wpatrując się w telewizor. Za jego przykładem poszedł Piotrek. Po chwili milczenia wtrącił żartobliwie, wskazując na resztki stołu. - Więc to jest to twoje hobby? Jedni zbierają znaczki, inni karty telefoniczne, a ty rozwalasz stoliki? Zaśmiali się, Flaj udał, że go to bawi, lecz jego śmiech wzbudzał podejrzenie nieszczerości. Siedzieli jeszcze chwilę w krępującym milczeniu, aż Zbyszek trafił na program muzyczny. Na ekranie pojawiła się zagraniczna gwiazda pop, śpiewając nieco mdły hit sezonu. - Przełącz to - skrzywił się Flaj. - No coś ty - poderwał się Piotrek - przecież to hit sezonu! Takich piosenek się po prostu nie przełącza! - Ma rację - dodał Zbyszek 15 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl - A co ci za różnica, przecież i tak niczego nie słyszysz przez te słuchawki. - Nieprawda - zaoponował Piotrek - jakby nie słyszał, to by nie mógł ze mną rozmawiać. - Nie bądź naiwny, on tylko tak udaje. Mówi coś, a później czeka chwilę, żebyś ty mógł coś powiedzieć. Później znowu coś gada, a fakt, że czasami układa się to w jakąś sensowną całość to czysty przypadek. - Przecież z nim gadałem - Piotrek zastanowił się chwilę - To tylko pozory. To niemożliwe, żeby on coś słyszał… Ich rozmowę przerwało czyjeś wycie zza okna. Zbyszek poderwał się jak na zawołanie i podszedł do prostokątnego, wypełnionego gwiazdami otworu w ścianie. - Niech pan coś zaśpiewa! - wykrzyknął w czerń nocy - Co? - dobiegł ich chropowaty głos pana Franciszka. - Obojętnie! - Jolkę? - Nie, Jolkę nie. Może Chryzantemy?! - Nie ma sprawy. Po całej ulicy poniósł się pijacki śpiew pana Franciszka, występującego dziś solo. Zdradziłaś kurwo mnie, pod pociąg się podłożę Ale nie przejdzie mnie, bo kurwa jedzie po innym torze… - Zamknij pysk żulu! - wydarł się ktoś z budynku z naprzeciwka. - Co żeś powiedział smarku? - oburzył się pan Franciszek - Zaraz do ciebie się przejdę to inaczej będziesz śpiewał… Kłótnia ciągnęła się jeszcze długo i bezowocnie. Od czasu do czasu włączał się do niej Zbyszek, aż w końcu padł na kanapę jak nieprzytomny, opierając się o Piotrka. Sytuacja zrobiła się trochę krępująca. „Może teraz sobie pójdzie” pomyślał Flaj. Piotrek jednak zamiast tego wstał i zaczął chodzić po pokoju. Zdziwił go trochę brak komputera i już chciał zacząć rozmowę na ten temat, kiedy zobaczył coś dziwnego w jednej z uchylonych szuflad. Podszedł bliżej i zajrzał podejrzliwie. Flaj wstał jak oparzony. Piotrek lekko, jakby od niechcenia otworzył ją do końca. - Zostaw! - krzyknął poniewczasie Flaj - A co to?- Spytał wyciągając zaskoczony plastikowe opakowanie po ciasteczkach wypełnione martwymi muchami. Flaj mógł odpowiedzieć praktycznie wszystko. Nie trudno wymyślić jakieś kłamstwo w takiej sytuacji. Choćby naiwne. Można powiedzieć, że była tam specjalna substancja muchobójcza, albo, że się zbiera muchy, bo łowi się na nie ryby. Można też powiedzieć, że nie wiedziało się o istnieniu takiego cmentarzyska w swojej szufladzie, choć to byłoby już dość kłopotliwe i aż nazbyt naiwne. Flaj 16 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl jednak był zbyt zmęczony ciągłymi ingerencjami w jego uporządkowane dotychczas życie. Nie miał ochoty kłamać, ani udawać, w zasadzie było mu już wszystko jedno. Przez chwilę tylko przeszło mu przez myśl, żeby wyskoczyć przez okno, jednak upadek z parteru zamiast pożądanego rezultatu przyniósłby tylko kolejne upokorzenie. - Jest to cmentarzysko much. - Odpowiedział dobitnie - Choć wprawdzie kilka z nich może jeszcze żyć. - Piotrek chciał coś odpowiedzieć, jednak Flaj przerwał mu brutalnie - Trzymam je tu, ponieważ mam nadzieję, że właśnie tak jest i, że za jakiś czas będą znowu latały po moim pokoju. Dlaczego chcę żeby latały po moim pokoju? Ponieważ lubię z nimi walczyć. - Flaj zaczął zbliżać się do wystraszonego Piotrka - Biegam po pokoju z kawałkiem plastiku, który nazywam Dechą Śmierci i poluję na muchy, a jeśli żadnej nie ma to zostawiam na noc ogryzek na stoliku i czekam, aż jakaś przyleci. Widzę w tym sens swojego istnienia i nie zamierzam przestawać. - Piotrek uśmiechnął się głupawo, nie wiedząc jak się zachować, podczas kiedy Flaj zbliżył się do niego na odległość zaznaczającą dobitnie różnice wzrostu obu mężczyzn. - Jedni zbierają znaczki, inni karty telefoniczne, a ja zabijam muchy. Takie hobby. Zadowolony?! - To ja już pójdę Piotrek odłożył pudełko na miejsce i ze spuszczoną głową, szybkim krokiem opuścił mieszkanie. Flaj wyjrzał na ulicę. Na krawężniku siedział pan Franciszek, patrząc się w jego okno. Po chwili przez drzwi pośpiesznie wyszedł Piotrek - To znowu ty? - pan Franciszek wstał - Przez ciebie nie mam już winka luju jeden! Piotrek przyspieszył nie oglądając się za siebie. Szedł dalej chodnikiem, przy rozświetlonej, szerokiej ulicy. Minął go ryczący samochód, jednak daleko mu było do wydarzenia na miarę powstania galaktyki. Nie mógł zebrać myśli, tylko jedno słowo plątało mu się po głowie: „Dziwak”. *** Następnego dnia nie było Piotrka w pracy. Dwa dni później też nie. Trzeciego dnia Flaj dostał nowego partnera; młodego, trochę cherlawego chłopaka z ulizanymi włosami. Chłopak ten fascynował się Gwiezdnymi Wojnami i zdawał się nie umieć rozmawiać na inny temat. Flajowi to nie przeszkadzało. Przynajmniej nie zadawał zbyt wielu pytań, a to co mówił nie było w sumie aż tak nudne. Po niespełna tygodniu wszystko wróciło do normy. Zbyszek znalazł sobie nową pracę i, jak zawsze, nie zadawał żadnych pytań. Jeśli nawet usłyszał cokolwiek z tamtej rozmowy to i tak zdążył to zapomnieć jeszcze zanim się obudził. Tylko pan Franciszek zaczął zachowywać się nieco dziwnie. Pewnego dnia, kiedy Flaj wyjrzał przez okno zobaczył swojego sąsiada skaczącego jak baletnica po ulicy, z paletką do ping-ponga w ręku. 17 Tomasz Bilski, Flaj, Wydawnictwo Escape Magazine, http://www.escapemag.pl - Dzień dobry panie Franciszku - zagadnął - Co pan tam tak skacze? - A dobry, dobry panie sąsiedzie. Jak to? Nie wie pan? - pan Franciszek zbliżył się do okna i pokazał Flajowi swoją paletkę - Poluję na muchy, a to jest moja Paletka Śmierci. Lekko przekrwione oczy Flaja dobitnie wyrażały przerażenie. Odwrócił się wyczuwając czyjąś obecność w pokoju. W drzwiach stał Zbyszek - Ej stary - powiedział jakby nigdy nic - choć zobaczyć co znalazłem na necie. - Co? - No choć, to ci pokażę. - Po prostu powiedz co, nie mam teraz czasu. - wymamrotał zdenerwowany - Niech ci będzie… Jakiś koleś opisuje na swoim blogu wrażenia z wizyty u kolesia, co na muchy poluje! Niezłe co? - zaśmiał się - przesada, mówię ci… Dalej Flaj już nie słuchał. Po raz kolejny, tęsknie patrząc przez okno żałował, że mieszkanie na parterze wyklucza wszelkie próby samobójcze tego typu. „Podobno większość samobójcówskoczków umiera na zawał w czasie lotu” myślał „ więc może jest jeszcze cień nadziei”. Nagle, zupełnie niespodziewanie ujrzał tuż za oknem wielką, cwaną muchę, identyczną z tą, która uciekła podczas kłótni z Piotrkiem. Pan Franciszek machnął niezdarnie Paletką Śmierci, jednak mucha uciekła zbyt wysoko. Flaj nie mógł się powstrzymać, choć wiedział, że nie powinien tego robić. To byłby już dobitny koniec jego osoby, zarówno w oczach jego własnych jak i w oczach osób oglądających widowisko. Nie mógł się jednak powstrzymać, jakaś nieziemska siła kazała mu to zrobić. Może ze zdenerwowania, może dla zemsty za tamten wieczór. Sam nie wiedział. Szybko wskoczył na nowy, zrobiony z mocnego drewna, stolik i rzucił się z niego przez okno, zabijając po drodze muchę klaśnięciem. Towarzyszył temu okrzyk zachwytu pana Franciszka i zdziwienie Zbyszka. Zdziwienie tak wielkie, że aż powstrzymujące go od dalszego mówienia, tak silne, że aż wymuszające na nim zdjęcie słuchawek i wyłączenie muzyki. Zbyszek podszedł do otwartego okna i wychylił się - Flaj? KONIEC 18