rozdzial 17 - WordPress.com
Transkrypt
rozdzial 17 - WordPress.com
rozdzial 17 Isabella Potter Rozdział 17: Moc Jednorożca Projekt okładki: Inna_odInnych Fotografia na okładce: © 2004 John McKee Redakcja & korekta: as_ifwhat, Kasia Copyright © 2015 by Inna_odInnych http://IsabellaKatePotterRiddle.WordPress.com http://InnaodInnych.WordPress.com Numer: 2015-017-IP1-017 Moc Jednorozca Wieczorem, po kolacji, poszłam do gabinetu profesora Dumbledore'a. Stanęłam przed ogromną chimerą i wypowiedziałam na głos hasło, które podała mi przedtem profesor McGonagall. Posąg odskoczył i odsłonił schody prowadzące na górę. Weszłam po nich i gdy znalazłam się pod drzwiami, zapukałam. — Proszę — usłyszałam głos. Nacisnęłam na klamkę, a następnie weszłam do środka. — Dobry wieczór, panie profesorze — przywitałam się. — Dobry wieczór, panno Potter — usłyszałam w odpowiedzi. — Proszę, usiądź. Posłusznie usiadłam na krześle wskazanym mi przez dyrektora. On usiadł naprzeciwko mnie. Dzieliło nas tylko ogromne biurko. Po chwili poczułam na sobie jego wzrok. Jego niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie, przez co poczułam się nieswojo. Jego spojrzenie było tak przenikliwe, że miałam wrażenie, że prześwietla mnie na wylot. Nawet przy Severusie, gdy czytał mi w myślach, tak się nie czułam. — Mam nadzieję, że miło spędziłaś wakacje — zagadnął lekko, jakby nie wiedział, po co w ogóle do niego przyszłam. — Można tak powiedzieć — odpowiedziałam. Zapadła chwila milczenia. Profesor wstał z krzesła i zaczął krążyć po gabinecie. Nie patrzył na mnie, dzięki czemu trochę się rozluźniłam. — No, dobrze. To może zaczniemy od Mocy Jednorożca. — W końcu usłyszałam. — Podstawową informacją, którą powinnaś znać, to fakt, że Moc Jednorożca cały czas rozwija się w czarodzieju. Dlatego nie można jej odkryć u noworodków. Jedyną oznaką, że dziecko posiada tę moc, jak pewnie sama się domyśliłaś, jest niewytłumaczalna obsesja na punkcie księżyca w pełni, który jakby przyciągał dziecko do siebie. Sądzę, że wiesz, o czym mówię. Spojrzałam na niego. — Czyli brak snu, ciągłe gapienie się na księżyc, to przyciąganie... to wszystko przez tę moc? — Tak. Mało kto skojarzy te, hmm... objawy z tą mocą. Jestem jednak zdumiony, że Severus tego nie powiązał ani nic mi o tym nie wspomniał... — Ponieważ nic mu nie powiedziałam — przerwałam profesorowi. Wiedziałam, że to nie było zbyt kulturalne, ale chciałam się przyznać i mieć to jak najszybciej z głowy. — Bałam się, że mnie wyśmieje albo uzna za wilkołaka... — Speszyłam się, bo profesor szeroko się uśmiechnął. — Chyba tylko o tym nic nie powiedziałam Severusowi... — Nie wyśmiałby cię, uwierz mi. Podejrzewam, że Severus nie ma poczucia humoru, więc najwyżej by go to zaniepokoiło, na pewno nie rozbawiło. Jak już wspomniałem, moc rozwija się przez całe życie czarodzieja, dlatego do pierwszej przemiany dochodzi dopiero w wieku jedenastu lat. — Czy tak będzie do końca życia? — spytałam. — Hmm... nie do końca. Przez pierwsze kilka lat przemiany są bolesne, ten ból moim zdaniem przypomina działanie zaklęcia Cruciatusa. Z czasem jest on coraz słabszy, tak jakby nasze ciało się na niego uodporniało. Po kilku latach przemiany są zupełnie bezbolesne. Przez wiele lat nie będziesz w stanie panować nad nimi, ale z czasem to będzie zależało tylko od ciebie, kiedy i gdzie chcesz się przemienić oraz na jak długo. — Naprawdę? — spytałam z niedowierzaniem. — Tak. Nie istnieje określony czas, kiedy to się zdarzy. Wszystko zależy od czarodzieja, jego zdolności i prób kontrolowania tego, co się z nim dzieje. Mnie udało się nad tym zapanować po trzydziestu latach. Oczywiście w pełnię księżyca odczuwam szczególną chęć do przemiany, ale nie muszę się jej poddawać, jeśli mam wystarczająco silną wolę. Trzeba tylko pamiętać, że żeby nad tym panować, trzeba się regularnie przemieniać, ale im starszy jest człowiek, tym rzadszych przemian potrzebuje. — Pan też ma tę moc? — Podejrzewałam to, ale czym innym była całkowita pewność. W oczach dyrektora zabłysły tajemnicze iskierki. — Tak. Severus o tym nie wspominał? Pokręciłam przecząco głową. — Będąc jednorożcem, musisz być ostrożna. Twoje ciało i krew mają dokładnie takie same właściwości jak u jednorożca. Z włosów ogona albo sierści można zrobić rdzeń dobrej różdżki, albo wykorzystać w eliksirach. Krew staje się srebrna i zapewnia też życie każdemu, kto ją wypije, nawet jeśli byłby krok od śmierci. Mało który czarodziej odważyłby się zabić jednorożca, jednak są tacy, którzy dla nieśmiertelności są w stanie zrobić wszystko. Poza tym istnieją małe stworki, trochę przypominające szczury, które uważają srebrną krew za przysmak. Oczywiście jeden falian, tak się nazywają, cię nie zabije, tylko lekko skaleczy, ale niestety one uwielbiają polować w dużej grupie, co może być zagrożeniem dla życia. — Nie można się przed nimi jakoś uchronić? — zapytałam przerażona. — Można. Najłatwiejszym sposobem jest ucieczka do lasu. One żyją na otwartych przestrzeniach, mają norki pod ziemią na większych łąkach. Nigdy nie wchodzą do lasu, przerażają je drzewa i to, co kryje się w ich korzeniach. Podejrzewam, że w lasach żyje ich naturalny wróg, ale prawdę mówiąc, nigdy tego nie badałem. Poza tym faliany są aktywne tylko nocą, w dzień śpią. Drugim sposobem jest jedno z Zaklęć Niewybaczalnych, czyli Avada Kedavra. Ono je zabije, jedno rzucenie zaklęcia może podziałać nawet na kilkadziesiąt falianów będących najbliżej ciebie. Oczywiście minie sporo czasu, zanim będziesz mogła obronić się w ten sposób. Żaden jedenastolatek nie jest w stanie rzucić tak silnego zaklęcia, chociaż jeśli się postarasz, zdołasz się go nauczyć w ciągu kilku najbliższych lat. Drugim utrudnieniem jest to, że jako jednorożec nie potrafisz mówić, więc musisz się również nauczyć zaklęć niewerbalnych. Trzecim utrudnieniem jest brak różdżki, która ułatwia przewodzenie magii. Róg ją zastępuje, ale nauczenie się, by go wykorzystać w ten sposób, również wymaga sporo wysiłku. — Czyli nie pozostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać? — Samo czekanie nie wiele przyniesie, ćwiczenia są równie ważne. Jak już poczujesz się swobodnie w ciele jednorożca, polecałbym ci próby wyczarowania czegoś łatwego za pomocą rogu. Ja zaczynałem od wyczarowania światła. Jako zwierzęta widzimy lepiej, ale światło zawsze się przyda i jest jednym z najłatwiejszych zaklęć. — Dobrze, panie profesorze. Pomyślałam sobie, że najpierw muszę nauczyć się tego zaklęcia jako człowiek, zanim przejdę do prób jako jednorożec. Nie mogłam sobie wyobrazić, jak można czarować rogiem. Miałam nadzieję, że kiedyś profesor Dumbledore zademonstruje mi, jak to wygląda, ale nie miałam śmiałości go o to prosić. — Od swojej pierwszej przemiany jesteś w stanie rozumieć mowę jednorożców oraz koni. Te zwierzęta są bardzo mądre, więc potrafią zrozumieć ludzką mowę. Dlatego zawsze możesz się z nimi komunikować, nawet jeśli jesteś człowiekiem. — Mogę rozmawiać z jednorożcami poza przemianą? — zapytałam z niedowierzaniem. Profesor Dumbledore się uśmiechnął. — Tak. Muszę przyznać, że to jest bardzo przydatna umiejętność. Już zawsze będziesz je rozumiała. Jedynym utrudnieniem jest przemiana, wtedy ciebie żaden człowiek nie będzie w stanie zrozumieć. Chyba że ktoś jest obdarzony Mocą Jednorożca. Na szczęście istnieją inne sposoby komunikacji. Legilimencja, oczywiście, jeśli czarodziej, z którym chcesz się porozumieć, potrafi wtargnąć się do twojego umysłu... — Severus — wyrwało mi się. — Na przykład Severus — potwierdził. — Poza tym jest kilka zaklęć, za pomocą których można wyświetlić tekst w powietrzu albo zapisać coś na kartce papieru. Jedynie co może cię ograniczać, to brak umiejętności albo... wyobraźni. Profesor zamilkł i przez chwilę wyglądał, jakby zastanawiał się, o czym jeszcze powinien mi powiedzieć. — Dzięki tej mocy szybciej się uczysz. Być może już to zauważyłaś, słyszałem od profesor McGonagall, że świetnie poszło ci na pierwszych zajęciach Transmutacji. Jednak przede wszystkim zaklęcia łatwiej i szybciej będą ci wychodziły w porównaniu z twoimi nowymi kolegami. Ahh, mówiłem ci o rzucaniu czarów bez różdżki... oczywiście jako człowiek również możesz się tego nauczyć. Każdy dobry czarodziej może to opanować, ale tobie przyjdzie to o wiele łatwiej. — Czyli ogółem mam łatwiej i będę lepszą czarodziejką od innych? — zapytałam. — Hmm... jeśli chodzi o umiejętności, to masz do tego predyspozycje. Ale czy wykorzystasz potencjał, który w tobie tkwi, zależy tylko od ciebie. Będzie ci łatwiej nauczyć się wielu rzeczy, ale jeśli nie będziesz ćwiczyć i się rozwijać, będzie wielu czarodziejów, którzy będą posiadać lepsze umiejętności od ciebie. Na chwilę znów zapadła cisza. — Słyszałaś może o metamorfomagach? — Kiedy kiwnęłam głową twierdząco, profesor kontynuował. — Czyli jak wiesz, jest to... umiejętność, z którą czarodziej się rodzi i musi nauczyć się panować nad metamorfozami. U ciebie jest odwrotnie. Możesz zmieniać swój wygląd, z wyjątkiem oczu, ale musisz się tego nauczyć. I ostatnia umiejętność... możesz stać się niewidzialną. Bez żadnych pelerynek-niewidek i innych sztuczek. Możesz sprawić, że tylko część twojego ciała staje się niewidzialna. Muszę powiedzieć, że to bardzo przydatna umiejętność, ale... — ...nauczenie się tego nie jest łatwe — dokończyłam za dyrektora, co wzbudziło jego śmiech. — Dokładnie. Widzę, że szybko się uczysz. Więc jak widzisz, masz dużo możliwości i jakbyś uznała, że profesorowie zadają za mało zadania domowego, to możesz starać się wykorzystać w pełni swoją moc. Uśmiechnęłam się, ale czułam się tym wszystkim zmęczona i przytłoczona. Miałam wrażenie, że ktoś sobie ze mnie zakpił i w ciągu dwóch miesięcy zrzucił na moją głowę ogromną ilość wiadomości, w których zaczynałam się powoli gubić. — Gdybyś chciała się jeszcze czegoś dowiedzieć, zawsze możesz mnie o to zapytać — dodał. Pokiwałam głową i zamilkliśmy. Dłuższą chwilę później pomyślałam, że chyba powinnam już iść, bo i tak zajęłam mu dużo czasu, ale przypomniałam sobie, że miałam do niego kilka pytań. — Panie profesorze... — zaczęłam. Dyrektor spojrzał na mnie i w jego oczach wyczytałam, że spodziewał się pytań z mojej strony. — Dlaczego trafiłam do Gryffindoru? — Dobre pytanie do Tiary Przydziału. — Puścił do mnie oczko. — Podejrzewam, że Tiara przydzieliła cię do Gryffindoru z dwóch powodów: Po pierwsze, Godryk Gryffindor posiadał Moc Jednorożca i dlatego wszyscy, którzy ją posiadają, trafiają do jego domu. Po drugie, zdaniem Tiary twój charakter nie pasuje do Slytherinu. Jesteś bardzo podobna do swojej mamy, nie tylko z wyglądu, a jak pewnie wiesz, ona była Gryfonką. Myślę, że oba powody sprawiły, że Tiara postanowiła nie przejmować się twoim pochodzeniem. Z jednej strony było mi przykro, ale z drugiej ucieszyło mnie to. Skoro nie nadawałam się do Slytherinu, to oznaczało, że nie byłam tak bardzo podobna do ojca. Może miałam szansę zostać dobrą bohaterką i mimo pochodzenia walczyć w Zakonie Feniksa, jeśli mój ojciec wróci? Może nie byłam z góry skazana na to, by zostać śmierciożerczynią i wypełniać jego rozkazy? — Czy mogłabym zapytać o Severusa? — Odezwałam się po chwili. Tyle czasu myślałam, że zadam to pytanie profesorowi Dumbledore'owi, a kiedy nadszedł czas, było mi głupio. — Oczywiście. — On... w wakacje opowiadał mi o rodzicach... — Tak, wiem o tym. Wzięłam głęboki wdech. — I opowiadał mi również o sobie... i... o tym, że był śmierciożercą... — Przestał nim być jeszcze przed zniknięciem Voldemorta. Czułam, jakby kamień spadł mi z serca. — Naprawdę? Czyli to prawda, że pracował dla pana jako szpieg i że należał nieoficjalnie do Zakonu Feniksa? — Tak, to prawda. Właściwie można uznać, że w chwili, w której wstawiłem się za nim w Ministerstwie Magii, stał się oficjalnym członkiem Zakonu Feniksa. Uśmiechnęłam się. Jasne, mój ojciec chrzestny był śmierciożercą i mordercą, ale w porę nawrócił się i przeszedł na dobrą stronę. Już chciałam wstać i się pożegnać, ale przyszło mi do głowy coś jeszcze. — Co z nim będzie, kiedy wróci mój ojciec? — Znów będzie pracować jako szpieg — odpowiedział spokojnie profesor Dumbledore. — Dlatego... nie mów nikomu, proszę, o tym, co usłyszałaś o jego roli w tej historii. Może dziś kilka osób spojrzałoby na niego przychylniej, ale w przyszłości mogłoby stworzyć śmiertelne niebezpieczeństwo. Poza tym, z tego, co się orientuję, on sam nie życzy sobie, by ktokolwiek się o tym dowiedział. Skinęłam głową. Tajemnice... tak wiele tajemnic, z których nie można było nikomu się zwierzyć. Postanowiłam sobie, że naprawdę dochowam tej tajemnicy. Profesor Dumbledore nieźle mnie przestraszył, mówiąc o śmiertelnym zagrożeniu, ale wiedziałam, że mówił poważnie. Straciłam już tak wielu ludzi wokół siebie, tak wielu członków rodziny, więc nie chciałam stracić ojca chrzestnego. Pierwszy dzień był pełen wrażeń. Pierwsze interesujące zajęcia, które zapowiadały ciekawy, ale jednocześnie trudny rok szkolny. Poznałam wiele informacji dotyczących osób, które znałam i przede wszystkim o mnie samej. Nic dziwnego, że byłam wykończona. Weszłam do pokoju wspólnego Gryfonów, ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi, z wyjątkiem bliźniaków. — Pierwszy dzień i już zostałaś wezwana na dywanik u dyrektora? — zapytał Fred. Albo George. Jak można ich w ogóle rozróżnić? — Bardzo zabawne — odpowiedziałam. Przez chwilę chciałam zapytać, skąd w ogóle wiedzieli, gdzie byłam, ale nie chciało mi się z nimi rozmawiać. Nie marzyłam o niczym innym niż łóżku, które na mnie czekało. Widziałam, że chcą coś powiedzieć, ale ich uprzedziłam. — Przepraszam was, ale zaraz zasnę. Możemy porozmawiać o tym innym razem? — Powiesz nam wszystko? — zapytał jeden z nich. Uśmiechnęłam się. — Tego nie powiedziałam — rzuciłam i poszłam w stronę dormitorium. Idąc do łóżka, myślałam o bliźniakach. Zastanawiałam się, dlaczego tak bardzo interesowało ich, co robię. Czy traktowali to jako zabawę, ponieważ znali jedną moją tajemnicę i chcieli poznać pozostałe? A może kryło się w tym coś innego? Ze zdumieniem odkryłam, że niezależnie od ich intencji, nie denerwowało mnie to ani nie powodowało żadnych obaw. Uznałam to za ciekawy element mojego nowego życia i czekałam, co z tego wyniknie. Wiedziałam jedno: dzięki Weasleyom na pewno nie będę się nudzić.