Czarny szlak
Transkrypt
Czarny szlak
Odcinek I – „Wspomnienia” Wracałem właśnie ze specjalnego zebrania zwołanego przez dyrektora w związku z wydarzeniami, jakie ostatnio miały miejsce w szkole. Jakoś nie mogłem przestać myśleć o tym, Ŝe nikt nie wie, co mogło się stać, Ŝe policja nic nie znalazła, a wina spadnie na opiekunów. W głowie cały czas brzmiały mi słowa: „...gdyby ktoś mógł cokolwiek wiedzieć o okolicznościach, które doprowadziły do tego, co się stało na tamtej wycieczce, gdyby ktoś dowiedział się czegoś o zaginionym...” gdy nagle usłyszałem cichą rozmowę dwóch uczniów. - Na pewno nikt się nie domyśli? - No co ty, nie świruj, nie ma opcji, poza tym nikt się nie gapił. - No dobra, ale z decyzją poczekajmy na Łysego. - Ok. ale i tak kiedyś się dowiedzą, Ŝe... W tym momencie poczułem silne uderzenie w tył głowy i usłyszałem dźwięk charakterystyczny dla walenia pięścią o metalową, grubą blachę. Jak się później domyśliłem po duŜym guzie na czole, był to odgłos uderzenia mojej głowy o metalowe drzwi. Gdy się ocknąłem, leŜałem na jednej z ławek w audytorium. ZbliŜała się dziewiętnasta, więc było juŜ zamknięte, a ja znajdowałem się w dosyć nieciekawej sytuacji. Zacząłem przypominać sobie i powoli układać w głowie wypadki ostatnich dni. Kilka dni temu pojechaliśmy na wycieczkę do jaskini - chyba Raj. W połowie drogi zaskoczyła nas burza, ale postanowiliśmy nie rezygnować z celu wyprawy, poza tym szkoda nam było kasy. Z uwagi na fakt, Ŝe w jaskini raczej nie pada, nie odczuwaliśmy Ŝadnego dyskomfortu. Po dwudziestominutowej gadce o genezie, róŜnorodności oraz o rzekomej wspaniałości i znaczeniu jaskiń w ogóle mogliśmy wreszcie wejść do środka. Była to kolejna wycieczka z fajnymi widokami i nudnym wykładem przewodnika. W środku jaskini było dosyć ciemno, ale mieliśmy w końcu latarki, więc udawało nam się jakoś poruszać bez powaŜniejszych problemów. Po około godzinie zwiedzania jaskini opiekun stwierdził, Ŝe pora juŜ wychodzić. Nagle usłyszeliśmy krzyk, brzdęk szkła i chyba strzały. Chyba, bo jaskinie są zazwyczaj bardzo akustyczne, więc czasem trudno rozróŜnić niektóre dźwięki. Wszyscy wyszli czym prędzej na zewnątrz, po czym nauczyciele szybko sprawdzili listę obecności. Brakowało tylko Hajmera. Lista była sprawdzana kilka razy, Ŝeby wykluczyć pomyłkę, ale gdy opiekunowie uświadomili sobie, Ŝe kogoś po prostu nie ma, zostawili nas pod opieką kierowcy autokaru i poszli szukać zguby w jaskini. Po kilku godzinach szukania przyjechała policja. Nie znaleźli nic oprócz skórzanego płaszcza naleŜącego do Hajmera. Następnego dnia w szkole nie było kilku zajęć. Wszyscy mówili o tym, co się stało. Sprawa była powaŜna i tragiczna, ale jak to w szkole bywa, po kilku dniach zaczęto Ŝartować na ten temat, po czym rzecz przygasła. Dlatego pewnie dyrektor zorganizował apel, Ŝeby podkreślić wagę sytuacji i moŜe czegoś się dowiedzieć. Nikt jednak nic nie wiedział. I tak właśnie znalazłem się w tej niefortunnej sytuacji – zamknięty w audytorium czekałam aŜ następnego dnia otworzą drzwi i będę mógł wreszcie wyjść. Ale to nie byłby koniec moich problemów. Co bym powiedział, gdyby spytali, skąd się tu wziąłem? Miałem co najmniej dwie perspektywy: albo powiedzieć prawdę o rozmowie tych dwóch, o uderzeniu w głowę, albo zmyślić jakąś historyjkę. Wybrałem opcję drugą. Gdybym narobił hałasu o spisku, po pierwsze wszczęto by znowu jakieś postępowanie, a ja przecieŜ miałem tylko podejrzenie i mogłem się mylić, a po drugie, jeśli się nie myliłem, od razu zaczęłyby się apele i domniemani sprawcy zwiększyliby czujność, a wtedy nikt by do niczego nie doszedł. Na szczęście nie musiałem wybierać, bo drzwi otworzył mi dozorca, który przed zamknięciem szkoły chciał wszystko sprawdzić, np. czy w audytorium nie ma jakiegoś ucznia, którego zamknęłaby jakaś banda z Łysym na czele. Wcisnąłem mu historyjkę, Ŝe czegoś zapomniałem, potknąłem się i uderzyłem głową o podłogę, a jak się obudziłem byłem zamknięty… Wracając do domu, miałem jakieś dziwne wraŜenie, Ŝe ktoś mnie obserwuje, ale w końcu zignorowałem je. Przez całą drogę wymyślałem kolejne alternatywne wersje zdarzeń, jakie mogły mieć miejsce w jaskini i które tłumaczyłyby wszystkie okoliczności. WyobraŜałem sobie teŜ o czym, oprócz Hajmera, mogli gadać kolesie, którzy mnie pobili i czy w ogóle mnie pobili. Co prawda bardzo narzucała się jedna wersja zdarzeń, ale gdybym załoŜył, Ŝe jest prawdziwa i gdybym się pomylił, zniszczyłbym sobie reputację. Idąc tym tokiem rozumowania, doszedłem do domu. Przypomniało mi się to wraŜenie, Ŝe ktoś mnie obserwował i przed wejściem na klatkę postanowiłem się rozejrzeć, ale nikogo nie dostrzegłem. Poczekałem jeszcze kilka minut, licząc na to, Ŝe zauwaŜę kogoś z mojej szkoły, ale w końcu sobie odpuściłem. Gdy wszedłem do domu, zobaczyłem rodziców stojących w przedpokoju. - Gdzie byłeś ? (koniec odcinka 1)