PRACA KONKURSOWA NUMER 1

Transkrypt

PRACA KONKURSOWA NUMER 1
PRACA KONKURSOWA NUMER 1
Myślę, że jednym z poważniejszych problemów współczesnej młodzieży są sprawy
rodzinne. Jest to bardzo szeroki zakres tematyczny, ale ja skupię się na tym coraz częstszym,
czyli rozwodzie rodziców. Powyższy problem opiszę w postaci wymyślonej historii, która
dotknęła pewną nastoletnią dziewczynę, Anię.
Nazywam się Ania i uczę się na poziomie drugiej klasy gimnazjum, czyli mam 15 lat.
Wyniki w nauce osiągałam bardzo dobre, czasem dobre. Mam wielką pasję: uwielbiam
jeździć konno. Kiedyś nawet miałam swojego rumaka. Ale od pewnego czasu wszystko się
zmieniło, tak... od rozwodu rodziców.
Zawsze kochałam moich rodziców. Szanowałam ich. Myślałam, że oni naprawdę się
kochają i zostaniemy razem na zawsze. Tłumaczyłam sobie ich coraz to częstsze kłótnie jako
coś, co spotyka każdą rodzinę w większy lub mniejszym stopniu. Moja rodzina należała do
stopnia zaawansowanego , jak później zrozumiałam. Nigdy, nawet przez chwilę, nie
pomyślałam, że moja rodzina może się rozpaść w tak szybkim tempie.
Po jakimś czasie spostrzegłam, że tata wraca do domu później niż zwykle. Wyjaśniał
to nadmiarem pracy, ale ja gdzieś wiedziałam, że tak naprawdę poszedł pospacerować. To go
zawsze relaksowało po jakiś silnym stresie np.: kłótni z mamą. Zaraz potem zasnęłam, bo
bardzo długo czekałam na tatę. Nazajutrz rodzice nawet się ze sobą nie przywitali i śniadanie
wyglądało jak dawniej: mama przygotowuje wszystko na stół i budzi tatę i mnie, żebyśmy
wreszcie wstali, bo herbata nam wystygnie. A my słysząc, że posiłek gotowy od razu
zrywaliśmy się z łóżek i na przemian przepychając się, biegliśmy do stołu. Nawet jeśli mama
przygotowała owsiankę, której ani ja, ani tata nie lubimy, to jakoś sama znikała z talerza. Bo
o wiele przyjemniej je się wśród atmosfery żartów i wspólnej radości, że znów jesteśmy
wszyscy razem, niż kiedy (gdy) wszyscy milczą i jakikolwiek dźwięk wydaje się taki obcy... I
pomyśleć, że jeszcze wczoraj wszystko było idealnie. Nie rozumiem, jak dwie osoby, które są
razem od ponad dziesięciu lat, mogą się ze sobą nie przywitać?. W tym momencie
zrozumiałam, że już nigdy nie będzie tak, jak było kiedyś – rodzinnie. Uświadomiłam sobie, że
mój świat się zmienił i to diametralnie. Nie zrozumiem nigdy zachowania moich rodziców,
podczas tego strasznego śniadania. To tamtego ranka wszystko się zaczęło walić – jedno po
drugim, powoli, ale skutecznie.
Poszłam do szkoły, choć wcale nie miałam na to ochoty. Uznałam, że tam
przynajmniej poznam coś nowego, a to jest zdecydowanie lepsze niż pozostanie w domu i
zadręczanie się głupim zachowaniem moich rodziców. Przesiedziałam w szkole sześć godzin
lekcyjnych i dostałam tróję z odpowiedzi na biologii. Przecież się uczyłam! Po powrocie do
domu mama poprosiła mnie, żebym poszła do kuchni jak tylko się rozbiorę. Myślałam, że
chodzi o zmycie naczyń albo coś podobnego. Taty nie było w domu. Tymczasem ona usiadła i
mnie poprosiła o to samo. Coraz bardziej wyczuwałam powagę sytuacji i nie wiedziałam jak
się zachować. Siedziałam nerwowo na kuchennym krześle , a mama wzięła głęboki oddech i
powiedziała: „Aniu, dobrze wiesz, że ostatnio z tatą nam się nie układa. Musimy się rozstać.
Tak będzie lepiej.” I wyszła. Siedziałam jak ogłuszona. Potem zadałam sobie w myśli pytanie:
„Jak to lepiej?! Ciekawe dla kogo, bo na pewno nie dla mnie!”. W tym momencie w mojej
głowie było tyle pytań, że trudno je było pomieścić. Po kilku chwilach osłupienia uspokoiłam
się trochę i zdałam sobie sprawę z przedostatniego zdania wypowiedzianego przez mamę:
1
„Musimy się rozstać.” Te słowa zostały w mojej pamięci na bardzo długo. Były jak zaklęcie
psujące cały świat w jednej chwili. Po długim namyśle doszłam do wniosku, że nie zadałam
drugiego okropnego zaklęcia mojej mamie – dlaczego?. Poszłam do swojego pokoju i
zaczęłam płakać. Dawno nie płakałam. Łzy płynęły mi wielkimi strumieniami. Nie poszłam do
mamy, bo ona chyba też płakała. W nocy nie spałam w ogóle, wciąż miałam mnóstwo pytań i
to najgorsze: dlaczego?
Na drugi dzień zaspałam, ale poszłam do szkoły. Znów dostałam tróję, ale tym razem
z matematyki, za którą przepadam. Nie wiem co się ostatnio dzieje. Wszystko stało się tak
nagle. Ciągle nam w głowie słowa mamy te, które zepsuły wszystko. Kiedy wróciłam do domu
rodzice już byli. Spostrzegłam ich samochody na podjeździe. Przez chwilę zastanawiałam się
co tym razem mnie spotka, ale dalej, odważnie szłam do przodu. Przystanęłam przed
drzwiami i wzięłam głęboki oddech – starałam się myśleć pozytywnie. Nacisnęłam klamkę i
weszłam do domu. Znów panowała grobowa cisza. Już wiedziałam, że moje optymistyczne
podejście nic nie da, kiedy usłyszałam słowa taty przerywające całą ciszę: „Dobrze,
wyprowadzę się. Chcę dla Ani jak najlepiej, pamiętaj o tym. Do zobaczenia w piątek.”
Usłyszałam jak wychodzi z kuchni. Tata zobaczył, że już jestem i uznał, że dopiero przyszłam,
bo przywitał mnie i zapytał, typowo dla rodziców, jak tam w szkole. Powiedziałam, że
dostałam trójkę z matematyki. Wydał się zdziwiony moją słabą oceną, wiedział, że lubię ten
przedmiot. Ale po kilku sekundach ciszy, która w ostatnich dniach stała się czymś o wiele
gorszym od trói, powiedział, że na pewno dam radę to poprawić. Tylko trói nie można
poprawić… W każdym razie zareagował bardzo spokojnie, co było przeciwieństwem mamy.
Tata powiedział, zakładając płaszcz, że nie długo wróci i wyszedł tak szybko, że nawet nie
zdążyłam się zapytać gdzie jedzie. Zdjęłam kurtkę, weszłam do kuchni i przywitałam się z
mamą. Wyglądała niewyraźnie, na zmartwioną. Zapytałam, czy wszystko w porządku.
Milczała. Po czym gwałtownie wstała i przytuliła mnie. Byłam zaskoczona. Przyznałam, że
bardzo brakowało mi tego matczynego uścisku pełnego miłości, dobra i zrozumienia. Tylko
jednej rzeczy nie odczytałam z jej objęcia – szczęścia. Nie była szczęśliwa. Ja też nie.
Poczułam jak ogarnia mnie ciepło naszej wspólnej miłości. To było niezapomniane uczucie.
Chciałam, aby trwało wiecznie. Kiedy [tak] stałyśmy w naszym uścisku poczułam jak moja
bluzka nasiąka jej łzami – łzami dobra. Zauważyłam gulę w gardle i nie mogłam się
powstrzymać, już płakałyśmy razem. Wiedziałam, że mamie też jest ciężko.
Był już piątek. Ten piątek, o którym mówił tata. Już od rana byłam bardzo
zdenerwowana. Czułam najgorsze. W szkole, pani od polskiego od razu zapytała mnie z
ostatniej lekcji. Starałam się zachowywać naturalnie. Chyba mi się to udało, ale o ocenie
wolę nie wspominać. Wróciłam do domu wcześniej, bo pan od historii zachorował. Byłam
dziwnie ciekawa, czy zastanę rodziców w domu. Nie było ich. Otworzyłam drzwi, zdjęłam
kurtkę i próbowałam skupić się na nauce. Po chwili porzuciłam to zajęcie, bo wiedziałam, że
okaże się bezowocne. W zniecierpliwieni czekałam na któregoś z rodziców. Po upływie
godziny usłyszałam jak ktoś naciska klamkę. Szybko pobiegłam do przedpokoju, gdzie stała
mama. Przytuliła mnie tak, jak ostatnio. Spodobało mi się to przywianie. Powiedziała, że musi
2
mnie o czymś poinformować. Poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy obok siebie. Mama patrzyła
mi głęboko w oczy. Czułam, że wcale nie chce mi tego mówić, ale musi. Przyglądałam jej się
pytająco, więc powiedziała: „Dziś się rozstaliśmy. Już nie jesteśmy małżeństwem. Tata się
wyprowadzi. Nie chciałam tego i myślę, że ty też nie. Bardzo mi przykro, kochanie. Teraz
zamieszkamy tu tylko my dwie. Musimy się wspierać. Musimy przetrwać ten moment, który
może wydawać się wiecznością. Ale on się skończy. Skończy się.” Zapadła cisza. Po kilku
minutach mama zaczęła kontynuować: „Z tatą możesz spotykać się kiedy zechcesz. Pamiętaj,
że obydwoje bardzo cię kochamy. Nie ma znaczenia czy jesteśmy razem, czy osobno. Nasza
miłość pozostanie niezmienna bez względu na sytuacje. Proszę pamiętaj o tym… to ważne
słowa, które zawsze przyniosą ulgę. Aniu, nie obwiniaj za to nikogo. A szczególnie siebie, to
może przydarzyć się każdemu i tym razem wypadło na nas.” Milczałam. Nie chciałam nic
mówić. Słowa były, w tym momencie, zbędne i mama doskonale to zrozumiała. Siedziałyśmy
długo w milczeniu, które przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili wszedł tata. Zauważył
powagę sytuacji, bo zwolnił kroku, jakby nie chciał zagłuszać naszych myśli. Usiadł obok.
Wciąż milczałam. Przytulił mnie, ale nie tak jak mama, zdecydowanie mocnej i pewniej.
Wyczułam, że bardzo mnie kocha i starałam się to odwzajemnić to moim młody uściskiem.
Chyba zauważył, bo pocałował mnie delikatnie w czoło, jakby chciał podziękować. W tej
magicznej chwili liczyły się tylko gesty, to one tworzyły całą niezwykłość sytuacji. Słowa
zepsułyby wszystko, całą atmosferę wzajemnej miłości między rodzicami i [a] dzieckiem.
Wtedy spostrzegłam mamę. Siedziała tuż obok mnie, a jej oczy były szkliste. Walczyła z
płaczem.
Autor: Wiktoria Klucz
3