Zemsta hackerów - witczak.priv.pl

Transkrypt

Zemsta hackerów - witczak.priv.pl
Piotr Witczak - audyt bezpieczenstwa informacji, systemów IT
Zemsta hackerów
Autor: linuxcommunity
06.09.2007.
Zmieniony 06.09.2007.
Erupcja oprogramowania open source w 1998 roku była zemstą hackerów za 20 lat marginalizacji. Na
wpół przypadkowo stałem się głównym podżegaczem i propagatorem tego ruchu. W niniejszym eseju
opiszę burzliwy rok 1999, skupiając się na strategii medialnej i języku, którego używaliśmy, by dostać się
do Fortune 500. Na koniec omówimy trendy i kierunki rozwoju open source.
OSS [open-source software] stanowi bezpośrednie zagrożenie dla Microsoftu - zarówno jeśli chodzi o
krótkoterminowy zysk jak i platformę systemową, szczególnie w sferze rozwiązań serwerowych. Co
więcej, paralelizm będący wrodzoną cechą OSS oraz swobodna wymiana idei niosą ze sobą korzyści,
których nie da się odtworzyć przy użyciu naszego obecnego modelu licencyjnego, co stanowi długofalowe
zagrożenie dla społeczności programistów". Wewnętrzny dokument strategiczny Microsoftu (znany
również jako "Halloween Memo") http://www.opensource.org/halloween/
Zemsta hackerów
Pierwszą wersję "Historii hackerstwa" napisałem w 1992 roku i umieściłem na swojej stronie WWW.
Kultura hackerska jako taka fascynowała mnie od dawna, jeszcze zanim opublikowałem pierwsze wydanie
Nowego słownika terminologii hackerskiej w 1990 roku. Pod koniec 1993 roku wielu ludzi (włączając w to
moją osobę) zaczęło postrzegać mnie jako plemiennego historyka i stałego etnografa kultury hackerskiej,
co mi bardzo odpowiadało.
Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że moje amatorskie zapędy antropologiczne mogą same w sobie
zadziałać jak katalizator. Kiedy to nastąpiło, chyba nikt nie był tak zdziwiony jak ja. Jednak konsekwencje
tej niespodzianki wciąż odbijają się szerokim echem w dzisiejszym świecie kultury hackerskiej,
technologii i biznesu.
W niniejszym eseju spróbuję przedstawić wydarzenia, które bezpośrednio doprowadziły do "usłyszanego
na całym świecie wystrzału" rewolucji open source, który zabrzmiał w styczniu 1998 roku. Zastanowimy
się nad tym, jak wiele uczyniliśmy od tamtej pory. Następnie spróbujemy wybiec nieco w przyszłość.
Ponad prawem Brooksa
Z Linuksem spotkałem się po raz pierwszy w 1993 roku: była to pionierska dystrybucja Yggdrasil Linux
na CD-ROM-ie. W owym czasie moje zaangażowanie w rozwój projektów hakerskich trwało 15 lat.
Najpierw miałem pewne doświadczenia z prymitywnym ARPANET-em późnych lat siedemdziesiątych;
przez pewien czas byłem turystą na maszynach ITS {1}. Tworzyłem wolne oprogramowanie i wysyłałem
je na grupy dyskusyjne przed 1984 rokiem, kiedy powstała Free Software Foundation; byłem też jedną z
pierwszych osób, które tworzyły wolne oprogramowanie w ramach FSF. Na krótko wcześniej
opublikowałem Nowy słownik terminologii hakerskiej. Wydawało mi się, że całkiem dobrze rozumiem
kulturę hakerską i jej ograniczenia.
Jak wspomniałem wcześniej, spotkanie z Linuksem było szokiem. Chociaż byłem aktywnym uczestnikiem
kultury hakerskiej przez wiele lat, w mojej głowie wciąż tkwiło niezbadane przekonanie, że hakerzyamatorzy, bez względu na swój talent, nie są w stanie wypracować zasobów i umiejętności niezbędnych
do stworzenia użytecznego, wielozadaniowego systemu operacyjnego. Przecież programistom HURD-a nie
udało się to w ciągu dziesięciu lat {2}.
Jednak Linusowi Torvaldsowi i skupionej wokół niego wspólnocie deweloperów udało się dokonać tego,
co nie wyszło programistom HURD-a. Co więcej, ich osiągnięcie nie polegało jedynie na spełnieniu
minimum wymagań jeśli chodzi o stabilność i funkcjonalność interfejsów uniksowych. Nie, oni po prostu
wystrzelili pozostawiając za sobą minimalne wymagania: w rezultacie otrzymaliśmy setki megabajtów
programów, dokumentów i innych zasobów; pełny zestaw narzędzi internetowych, oprogramowania do
składu, obsługi grafiki, edytorów, gier... do wyboru do koloru.
http://www.witczak.priv.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 05:21
Piotr Witczak - audyt bezpieczenstwa informacji, systemów IT
Ujrzenie tej uczty wspaniałego kodu, który rozpościerał się przede mną w formie działającego systemu
operacyjnego, było o wiele silniejszym doświadczeniem, niż intelektualne zrozumienie, że te bity
prawdopodobnie gdzieś tam są. Poczułem, jakbym przez lata przedzierał się przez stos części
samochodowych, by nagle ujrzeć te same części złożone w lśniące, czerwone Ferrari, z otwartymi
drzwiami, kołyszącymi kluczykami w stacyjce i łagodnym dźwiękiem silnika kuszącego mocą...
Wydawało się, że tradycja hackerska, która obserwowałem przez dwadzieścia lat, nagle zaczęła tętnić
nowym, wibrującym życiem. W pewnym sensie byłem już członkiem tej wspólnoty, ponieważ wiele z
moich wolnych programów stanowiło część tej mikstury. Chciałem jednak wejść w nią głębiej... ponieważ
każde radosne doświadczenie pogłębiało moje zdziwienie: to było zbyt dobre!
Sferą inżynierii oprogramowania rządzi prawo Brooksa, wyrażone w klasycznej pozycji Freda Brooksa,
TheMythicalMan-Month. Brooks twierdzi, że wraz ze wzrostem liczby programistów (N), wykonywana
praca również skaluje się do N, jednakże złożoność i podatność na błędy wzrasta do kwadratu (N^2)
wraz ze wzrostem liczby kanałów komunikacyjnych między uczestnikami projektu (i możliwych
interfejsów w kodzie programu).
Zgodnie z prawem Brooksa, projekt liczący tysiące uczestników powinien sprawiać wrażenie oklapłego,
niestabilnego zamieszania. Dziwną koleją rzeczy społeczność linuksowa poradziła sobie z "efektem N^2"
tworząc zdumiewająco wysokiej jakości system operacyjny. Poczułem, że muszę zrozumieć, jak im się to
udało.
Po trzech latach udziału w projektach i bliskiej obserwacji udało mi się stworzyć pewną teorię; następny
rok zajęło mi testowanie jej w praktyce. Wtedy usiadłem i napisałem Katedrę i bazar wyjaśniając, czego
doświadczyłem.
Memy i tworzenie mitów
Widziałem wokół siebie społeczność, która wypracowała najbardziej efektywną metodę rozwoju
oprogramowania, a ja jej nie znałem! Innymi słowy: skuteczna praktyka wykształciła pewne zwyczaje,
przekazywane za pomocą przykładów i naśladownictwa, nie istniał jednak żaden opis ani teoria
wyjaśniająca, dlaczego praktyka działa.
Patrząc wstecz widzę, że brak odpowiedniego języka i teorii przeszkadzał nam dwojako: po pierwsze, nie
mogliśmy w usystematyzowany sposób zastanowić się nad sposobami ulepszenia używanych przez nas
metod; po drugie, nie mogliśmy wyjaśnić ani sprzedać tych metod innym.
W owym czasie chodziło mi tylko o to pierwsze. Moim jedynym zamiarem było stworzenie odpowiedniego
języka dla wewnętrznego użytku kultury hakerskiej - by mogła sobie samej wyjaśnić, czym jest.
Napisałem więc, co widziałem, dodałem elementy narracyjne i odpowiednio wyraziste przenośnie,
próbując opisać logikę ukrytą za zwyczajami hackerskimi.
Katedra i bazar nie zawierała nic naprawdę odkrywczego. Nie wymyśliłem żadnej z metod opisanych w
tym eseju. Nowatorskie były nie opisywane fakty, lecz właśnie metafory i narracja: prosta historia o
dużej sile oddziaływania, która pomagała czytelnikowi ujrzeć fakty w nowym świetle. Próbowałem
dokonać pewnych zabiegów inżynierii memetycznej na twórczych mitach kultury hackerskiej.
Linux Kongress, który odbył się w 1997 roku w Bawarii, był pierwszą okazją do przedstawienia pełnej
wersji tego dokumentu. Chociaż wśród słuchaczy było niewiele osób, których ojczystych językiem był
angielski, to jednak odczyt spotkał się z olbrzymim zainteresowaniem i aplauzem. Wywnioskowałem z
tego, że jestem na właściwym tropie. Okazało się jednak, że posadzenie mnie obok wydawcy Tima
O'Reilly'ego na czwartkowym bankiecie zapoczątkowało o wiele ważniejszy łańcuch wydarzeń.
Od wielu lat podziwiałem styl O'Reilly i pragnąłem spotkać Tima. Rozmawialiśmy na wiele tematów
(większość dotyczyła naszych wspólnych zainteresowań klasyczną fantastyką naukową), po czym Tim
zaprosił mnie na swoją Perl Conference, proponując odczyt Katedry i bazaru.
I ponownie dokument spotkał się z ciepłym przyjęciem - towarzyszyły mu okrzyki i owacje na stojąco.
Dzięki poczcie elektronicznej wiedziałem, że od czasu odczytu w Bawarii wieść o Katedrze i bazarze
rozniosła się jak ogień na suchej łące. Wielu słuchaczy już znało esej, zaś moje przemówienie nie było
odkryciem czegoś nowego, lecz raczej okazją do celebracji nowego języka i towarzyszącej mu
http://www.witczak.priv.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 05:21
Piotr Witczak - audyt bezpieczenstwa informacji, systemów IT
świadomości. Owacja na stojąco nie była przeznaczona nie tyle dla mnie, co dla samej kultury hackerskiej
-- i słusznie.
Choć o tym nie wiedziałem, mój eksperyment z inżynierią memetyczną miał wywołać jeszcze większy
pożar. Wśród słuchaczy, dla których wykład był czymś nowym, znajdowali się przedstawiciele Netscape
Communications. A Netscape było w kłopotach.
Netscape, pionierska firma zajmująca się technologiami internetowymi i mająca wysokie ambicje
giełdowe, znalazła się na celowniku Microsoftu. Microsoft słusznie obawiał się, że otwarte standardy
internetowe, które ucieleśniała przeglądarka Netscape, mogą doprowadzić do erozji lukratywnego
monopolu giganta z Redmond na rynku komputerów osobistych PC. Microsoft zdecydował się poświęcić
miliardy dolarów (jak również uciec się do pewnych nieczystych chwytów, które doprowadziły do procesu
antymonopolowego) by zniszczyć przeglądarkę Netscape.
Netscape mniej zależało na zysku ze sprzedaży przeglądarki (który stanowił ułamek przychodów firmy),
co na zachowaniu bezpiecznej przestrzeni dla przynoszącego o wiele większego zysku biznesu
serwerowego. Gdyby microsoftowy Internet Explorer zdominował rynek, Microsoft mógłby nagiąć do
swoich potrzeb protokoły Światowej Pajęczyny, będące otwartymi standardami, i przemienić je w prawnie
chronione kanały, które obsługiwać mogłyby jedynie serwery Microsoftu.
W Netscape toczyły się gorące dyskusje nad sposobami zażegnania niebezpieczeństwa. Jedną z
wczesnych propozycji było udostępnienie kodu źródłowego przeglądarki Netscape - ciężko było jednak
przedstawić silne argumenty, które pozwoliłyby wierzyć, że udostępnienie kodu zapobiegnie dominacji
Internet Explorera.
Jeszcze o tym nie wiedziałem, ale Katedra i bazar bardzo pomogła w podjęciu decyzji. Zimą 1997 roku,
kiedy pracowałem nad następnym esejem, nadszedł czas, by Netscape złamał reguły komercyjnej gry i
złożył mojemu plemieniu niebywałą ofertę.
Droga do Mountain View
22 stycznia 1998 roku Netscape ogłosił, że udostępni w Internecie źródła serii swoich przeglądarek.
Wiadomość ta dotarła do mnie następnego dnia; wkrótce potem dowiedziałem się, że szef Netscape, Jim
Barksdale, w rozmowie z mediami określił moja pracę jako "główną inspirację" leżącą u podstaw tej
decyzji.
Było to wydarzenie, które komentatorzy w prasie branżowej nazwali później "strzałem, który usłyszano
na całym świecie". Czy mi się to podobało czy nie, Barksdale przydzielił mi rolę swojego Thomasa Paine.
Po raz pierwszy w historii kultury hackerskiej, beniaminek Fortune 500 z Wall Street powierzył swoją
przyszłość przekonaniu, że nasza ścieżka jest właściwa. A ściślej - że moja analiza "naszej ścieżki" była
właściwa.
Był to dla mnie poważny szok. Nie zdziwiłem się zbytnio, kiedy Katedra i bazar zmieniła pogląd kultury
hackerskiej na siebie samą; w końcu o to mi chodziło. Byłem jednak zdumiony (to łagodnie powiedziane)
słysząc o jej sukcesie na zewnątrz. Tak więc pierwsze kilka godzin po tym, jak dotarła do mnie
wspomniana wiadomość, spędziłem rozmyślając intensywnie nad stanem Linuksa, społeczności
hackerskiej i o Netscape, zastanawiając się czy jestem odpowiednią osobą, by uczynić następny krok.
Nietrudno wywnioskować, że pomoc Netscape w tej ryzykownej grze uzyskała wielkie znaczenie w
kulturze hackerskiej (włączając w to mnie). W przypadku przegranej Netscape, cała krytyka spadłaby na
nasze głowy. Zdyskredytowano by nas na następne 10 lat. A tego byłoby za wiele.
W owym czasie byłem członkiem kultury hackerskiej od dwudziestu lat, będąc świadkiem różnych faz jej
rozwoju. Dwadzieścia lat obserwacji błyskotliwych idei, obiecujących projektów i zaawansowanych
technologii miażdżonych przez zwodniczy marketing. Dwadzieścia lat obserwacji marzeń hackerów, ich
ciężkiej pracy i trudu, podczas, gdy prawdziwe nagrody dostawały firmy w rodzaju starego złego IBM, czy
nowego złego Microsoftu. Dwadzieścia lat życia w getcie - całkiem wygodnym, pełnym interesujących
przyjaciół, lecz mimo to ograniczonym wysokim, niemożliwym do przebicia murem ogólnych uprzedzeń, z
wielkim napisem przy wejściu "TU MIESZKAJĄ MIĘCZAKI".
Decyzja Netscape przełamała to ograniczenie. I nawet jeśli trwało to krótko, świat biznesu został
zaskoczony potencjalnymi możliwościami hackerów. Jednak mentalne przyzwyczajenia charakteryzują się
http://www.witczak.priv.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 05:21
Piotr Witczak - audyt bezpieczenstwa informacji, systemów IT
dużą bezwładnością. W przypadku porażki Netscape, a nawet w przypadku sukcesu, eksperyment mógłby
zostać uznany za pojedynczy przypadek, nie warty powtórzenia. I tak skończylibyśmy w tym samym
getcie, z jeszcze wyższym murem.
Aby temu zapobiec, walka Netscape musiała zakończyć się sukcesem. Dlatego rozważywszy wszystko, co
nauczyłem się o bazarowym stylu rozwoju oprogramowania, zadzwoniłem do Netscape i zaoferowałem
swoją pomoc w przygotowaniu licencji i szczegółów strategii. Na początku lutego na ich prośbę
poleciałem do Mountain View by przez siedem godzin spotykać się z różnymi grupami w głównej kwaterze
Netscape i pomóc im przygotować zarys tego, co później stało się Publiczną Licencją Mozilli i organizacją
Mozilli.
Podczas tych spotkań miałem okazję poznać wielu kluczowych ludzi z Krzemowej Doliny i narodowej
wspólnoty Linuksa. Chociaż pomoc Netscape miała wysoki priorytet na krótką metę, wszyscy moi
rozmówcy rozumieli, że potrzebna jest długoterminowa strategia, którą można by przyjąć po
udostępnieniu przeglądarki Netscape. Nadszedł czas, by taką strategię przygotować.
Powstanie "Open Source"
Łatwo było określić zarys strategii. Należało wziąć pod uwagę moje pionierskie, pragmatyczne
argumenty z "Katedry i Bazaru", bardziej je rozwinąć, a następnie opublikować je i mocno zaakcentować.
Ponieważ samo Netscape miało interes w przekonaniu inwestorów, że strategia ta opiera się na zdrowych
podstawach, liczyliśmy, że pomoże nam w promocji. Bardzo wcześnie zwerbowaliśmy też Tima O'Reilly (a
dzięki niemu O'Reilly & Associates) {3}.
Uwaga redakcyjna: "Katedra i Bazar" dostępny w dziale Plikownia w postaci pliku pdf
Jednak prawdziwy przełom koncepcyjny nastąpił dopiero wtedy, kiedy przyznaliśmy się sami przed sobą,
że tak naprawdę musimy przygotować kampanię marketingową, która będzie wymagać użycia technik
marketingowych (spin, budowanie wizerunku, udostępnienie produktu pod inną nazwą).
Stąd też termin "open source", stworzony przez uczestników ruchu, który potem przekształcił się w
kampanię Open Source (a później w organizację Open Source Initiative), nas spotkaniu w biurze VA
Systems w Mountain View 3 lutego 1998 roku.
Wydawało się nam oczywiste, że - z perspektywy czasy - termin "wolne oprogramowanie" (free
software) wyrządził naszemu ruchowi ogromne szkody. Wynikało to częściowo z faktu, że słowo "free" ma
w angielskim dwa różne znaczenia: pierwsze odnosi się do zerowej ceny, drugie ma związek z wolnością.
Richard Stallman, założyciel Free Software Foundation, organizacji lansującej ten termin od wielu lat,
mówi: "Think free speech, not free beer" ( przeciwstawiając "free" w wyrażeniu "free speech" - wolność
słowa - temu samemu "free" w wyrażeniu "darmowe piwo"), jednak mimo to dwuznaczność terminu była
przyczyną poważnych problemów, zwłaszcza że większość "wolnego oprogramowania" jest
rozprowadzana bezpłatnie.
Jednak największa szkoda miała swoje korzenie w czymś gorszym - mianowicie w silnym związku
terminu "wolne oprogramowanie" z wrogim nastawieniem do praw własności intelektualnej, komunizmem
i innymi ideami, które raczej nie przemówią do dyrektora działu informatyki w przedsiębiorstwie.
Nie chodziło o ciągłe wyjaśnianie, że Free Software Foundation nie jest wrogo nastawiona do wszelkiej
własności intelektualnej i że prezentowane przez nią poglądy nie są faktycznie komunistyczne.
Zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Pod presją decyzji Netscape o udostępnieniu kodu przeglądarki
zdaliśmy sobie sprawę, że rzeczywiste stanowisko FSF nie ma znaczenia. Liczył się tylko fakt, że głoszone
przez nią idee odbiły się rykoszetem (tworząc negatywne stereotypy w prasie branżowej i świecie
korporacyjnym).
Nasz sukces - po udostępnieniu kodu przez Netscape - zależał od tego, czy uda nam się zamienić
negatywne stereotypy FSF na własne, pozytywne stereotypy: atrakcyjne dla menedżerów i inwestorów
pragmatyczne opowieści o większej stabilności, niższych kosztach i większej funkcjonalności.
W terminologii konwencjonalnego marketingu nazwalibyśmy naszą pracę zmianą marki i zbudowaniem
jej reputacji, którą szybko kupiłby świat korporacyjny.
Linus Torvalds zaakceptował ten pomysł w dzień po spotkaniu. Kilka dni później zaczęliśmy działać.
http://www.witczak.priv.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 05:21
Piotr Witczak - audyt bezpieczenstwa informacji, systemów IT
Bruce Perens zarejestrował domenę opensource.org, zaś w ciągu tygodnia pojawiła się pierwsza wersja
strony WWW Open Source (http://www.opensource.edu). Zasugerował również, żeby Debian Free
Software Guidelines {4} stały się "Definicją Open Source" (http://www.opensource.org/osd.html {5}) i
rozpoczął proces rejestracji "Open Source" jako certyfikatu, dzięki czemu moglibyśmy mieć prawne
podstawy, by wymagać od producentów produktów zgodnych z OSD, by używali oznaczenia "Open
Source" {6}.
Nawet w tak wczesnej fazie jasno zdawałem sobie sprawę z taktyki, która należy przyjąć, by
przeforsować tę strategię. Elementy tej taktyki, które przedyskutowaliśmy na pierwszym spotkaniu, były
następujące:
1. Zapomnijmy o pracy od dołu - musimy zacząć od góry.
Jedną z najbardziej dla nas oczywistych rzeczy był fakt, że tradycyjna uniksowa strategia "oddolnej
ewangelizacji" (czyli poleganie na tym, że inżynierowie przekonają szefów przy pomocy racjonalnych
argumentów) okazał się fiaskiem - było to naiwne podejście, które z łatwością zmiażdżył marketing
Microsoftu. Co więcej, przełom w Netscape dokonał się inaczej: to osoba odpowiedzialna za strategiczne
decyzje (Jim Barksdale) zrozumiał o co chodzi, a następnie narzucił swoją wizję ludziom pod sobą.
Wniosek narzucał się sam: zamiast działać od dołu, powinniśmy rozpocząć ewangelizację od góry,
starając się bezpośrednio zainteresować kadrę zarządzającą.
2. Linux jest naszym najlepszym przykładem.
Musimy głównie skupić się na promowaniu Linuksa. Tak, w świecie open source dzieje się wiele innych
rzeczy i nasza kampania ukłoni się przed nimi z szacunkiem, jednakże Linux ma charakteryzuje się
najwyższą rozpoznawalnością marki, ma największą bazę programową i największa społeczność
programistów. Jeśli Linuksowi nie uda się skupić energii wystarczającej do dokonania przełomu, to mówiąc pragmatycznie - cała reszta nie ma najmniejszych szans.
3. Należy opanować Fortune 500.
Istnieją co prawda inne segmenty rynku, które wydają więcej (najbardziej oczywistym przykładem są
małe przedsiębiorstwa i domowe biura), ale są to rynki rozproszone i trudno do nich dotrzeć. Fortune 500
nie tylko ma dużo pieniędzy, ale skupia je w jednym miejscu, do którego stosunkowo łatwo dotrzeć.
Dlatego też przemysł producentów oprogramowania w dużej mierze robi to, co nakazuje mu rynek
biznesowy Fortune 500. Stąd płynie wniosek, że powinniśmy przekonać przede wszystkim Fortune 500.
4. Należy dokooptować prestiżowe medium pracujące dla Fortune 500.
Zdecydowawszy się wziąć na cel Fortune 500 potrzebowaliśmy mieć po swojej stronie medium
kształtujące opinie wśród najważniejszych decydentów i inwestorów: zwłaszcza New York Times, The Wall
Street Journal, The Economist, Forbes Magazine i Barron's.
Jeśli spojrzeć na sprawy z takiego punktu widzenia, dokooptowanie sprzymierzeńca w postaci prasy
technicznej jest konieczne, ale nie wystarczy - jest jedynie ważnym czynnikiem wstępnym, pomocnym w
przygotowaniu ostatecznego szturmu na Wall Street poprzez elitarne media docierające do ogółu.
5. Należy wyszkolić hakerów w partyzanckiej taktyce marketingowej.
Stało się również jasne, że edukacja społeczności hackerskiej jest tak samo ważna jak zewnętrzna
propaganda. Na nic się nie zda garstka ambasadorów używająca efektywnego języka, jeśli większość
hackerów będzie posługiwać się nieskutecznymi argumentami.
6. Należy wprowadzić certyfikat Open Source, by zachować integralność.
Jednym z zagrożeń była możliwość "przejęcia i ulepszenia" terminu open source przez Microsoft czy inną
dużą firmę, czego konsekwencją byłoby wypaczenie i utrata pierwotnego przesłania. Dlatego wraz z
Bruce Perensem wcześnie zdecydowaliśmy, że zarejestrujemy ten termin, uczynimy go certyfikatem i
zwiążemy z Open Source Definition (kopią Debian Free Software Guidelines). Dzięki temu moglibyśmy
odstraszyć potencjalnych naciągaczy podjęciem działań prawnych.
http://www.witczak.priv.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 05:21
Piotr Witczak - audyt bezpieczenstwa informacji, systemów IT
W końcu jednak okazało się, że amerykańskie Biuro Patentów i Znaków Towarowych nie zarejestruje tak
opisowego terminu jakim jest open source jako znaku handlowego. Na szczęście rok później, kiedy
byliśmy zmuszeni zrezygnować z formalnej rejestracji "Open Source", termin ten zdobył już swoją
renomę w prasie i nie tylko. Do tej pory (sierpień 1999) nie zaobserwowaliśmy poważnych nadużyć,
których się obawialiśmy.
Przypadkowy rewolucjonista
Stworzenie planu strategicznego było stosunkowo proste. Trudniejszym zadaniem (przynajmniej dla
mnie) była akceptacja roli, którą miałem w nim odegrać.
Od początku zdawałem sobie sprawę, że prasa niemal zupełnie pomija wszelkie abstrakcje. Nie napiszą o
żadnych ideach, jeśli nie będą za nimi stały niezwykłe osobowości. Wszędzie musi być jakaś historia,
dramat, konflikt, rozgrywki. W przeciwnym wypadku większość reporterów po prostu zaśnie - a jeśli nie
oni sami, to ich wydawcy...
Zdawałem więc sobie sprawę z faktu, że potrzebna będzie osoba o bardzo szczególnych cechach
charakteru, która przedstawi odpowiedź społeczności na okazję, którą stworzyła decyzja Netscape.
Potrzebowaliśmy aktywisty, lidera, propagandzisty, ambasadora, ewangelisty - kogoś, kto mógłby
śpiewać, tańczyć i krzyczeć z dachów domów, kto potrafiłby uwieść reporterów, być za pan brat z
dyrektorami przedsiębiorstw i męczyć maszynę medialną, dopóki z jej opornych trybików nie wydostanie
się wiadomość: nadeszła rewolucja!
W przeciwieństwie do większości hackerów mam ekstrowertyczny charakter i spore doświadczenie w
pracy z prasą. Rozejrzawszy się dookoła nie potrafiłem znaleźć nikogo lepiej nadającego się do odegrania
roli ewangelisty. Nie chciałem jednak podjąć się tego zadania, ponieważ zdawałem sobie sprawę z tego,
że wyrwie z mojego życia całe miesiące, a może nawet lata. Moja prywatność zostanie zniszczona.
Prawdopodobnie prasa przedstawi mnie jako geeka {7}. Co gorsza, spora część mego własnego
plemienia uzna mnie za sprzedajnego poszukiwacza sławy i będzie mną pogardzać. A już najgorsze
będzie to, że nie będę miał czasu hackować...
Musiałem zadać sobie pytanie: czy jestem na tyle zdeterminowany obserwowaniem licznych przegranych
swojego plemienia, by podjąć się czegokolwiek by osiągnąć zwycięstwo? Stwierdziłem, że odpowiedź jest
pozytywna. Podjąwszy decyzję, przyjąłem niewdzięczne lecz konieczne zadanie: miałem stać się osobą
publiczną i osobowością medialną.
Przy okazji edycji Nowego słownika hackera poznałem kilka podstawowych trików medialnych. Tym
razem jednak podszedłem do swojego zadania o wiele bardziej poważnie i stworzyłem całą teorię
manipulacji mediami, którą następnie zacząłem wprowadzać w życie. Centralnym elementem tej teorii
jest pobudzający ciekawość "atrakcyjny dysonans", który był następnie wykorzystywany do promowania
idei.
Tak jak przewidywałem, połączenie etykiety "open source" ze świadomą promocją mojej osoby jako
głosiciela idei open source pociągnęło za sobą dobre i złe konsekwencje. W ciągu dziesięciu miesięcy od
chwili ogłoszenia decyzji Netscape dało się zaobserwować gwałtowny wzrost popularności Linuksa i open
source w mediach. W tym okresie moje cytaty można było znaleźć w co trzecim artykule prasowym na
ten temat; pozostałym dwóm trzecim służyłem jako tło. Równocześnie krzykliwa mniejszość hackerów
uznała mnie za złego egoistę. Udało mi się zachować poczucie humoru w odniesieniu do obu tych zjawisk
(choć czasem nie było to łatwe).
Od początku planowałem przekazać rolę ewangelisty jakiemuś następcy - czy to osobie, czy organizacji.
Uważałem, że nadejdzie czas, kiedy powszechnie akceptowany autorytet instytucji stanie się bardziej
skuteczny niż charyzma (z mojego punktu widzenia - im wcześniej, tym lepiej). Kiedy piszę te słowa,
próbuję przekazać swoje kontakty i precyzyjnie uformowana reputację w kręgach medialnych Open
Source Initiative, stowarzyszeniu wyższej użyteczności, które powstało by opiekować się znakiem
handlowym Open Source. Jestem prezesem tej organizacji, mam jednak wielką nadzieję, że nie będzie to
trwało w nieskończoność.
Kolejne fazy kampanii
Kampania Open Source rozpoczęła się w chwili, kiedy odbyło się pierwsze spotkanie w Mountain View.
Bardzo szybko uformowała się nieformalna siatka sprzymierzeńców współpracujących za pośrednictwem
http://www.witczak.priv.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 05:21
Piotr Witczak - audyt bezpieczenstwa informacji, systemów IT
Internetu (włączając w to kluczowe postacie w Netscape i O'Reilly & Associates). Pisząc w dalszej części
'my', mam na myśli tę właśnie grupę osób.
W okresie od 3 lutego do 31 marca, kiedy nastąpiło faktyczne udostępnienie kodu przeglądarki Netscape,
zależało nam głównie na przekonaniu społeczności hackerskiej, że etykieta 'open source' i związane z nią
argumenty stanowiły najlepszą metodę, dzięki której uda nam się przekonać szersze audytorium do
naszych racji. Jak się później okazało, zmiana przebiegła łatwiej niż się spodziewaliśmy. Odkryliśmy, że
wśród hackerów istniała stłumiona potrzeba przekazu, który byłby mniej ideologiczny niż ten, który
przedstawiła Free Software Foundation.
Mniej więcej w tym czasie Tim O'Reilly zaprosił około dwudziestu liderów głównych projektów będących
wolnym oprogramowaniem do uczestnictwa w Free Software Summit, który następnie zmienił nazwę na
Open Source Summit. Kiedy 7 marca uczestnicy spotkania zagłosowali za przyjęciem terminu 'open
source', formalnie zaakceptowali trend, który już silnie się zaznaczył w szeregach hackerów. Sześć
tygodni po spotkaniu w Mountain View, zdrowa większość społeczności mówiła już naszym językiem.
Rozgłos towarzyszący Free Software Summit pozwolił prasie amerykańskiej zapoznać się z terminem
'open source'; dzięki niemu zauważono też, że Netscape nie było jedyną firmą, która zaadoptowała ideę
open source. Nazwaliśmy zjawisko, którego oddziaływanie było silniejsze niż podejrzewano na zewnątrz
społeczności internetowej. Oprogramowanie open source nie próbowało wejść na peryferia - wręcz
przeciwnie, programy tego typu stanowiły kluczowe elementy infrastruktury Internetu. Apache był
głównym serwerem WWW, którego udział w rynku wynosił 50% (obecnie wynosi ponad 60%). Perl był
głównym językiem programowania wykorzystywanym w nowej generacji programach opartych na WWW.
Sendmail jest odpowiedzialny za przesyłanie ponad 80% wiadomości e-mail. I nawet używany wszędzie
system nazw domen (który pozwala nam używać nazw takich jak www.yahoo.com zamiast
skomplikowanego adresu IP) niemal całkowicie zależy od programu zwanego BIND, który jest open
source. Jak powiedział Tim O'Reilly na konferencji prasowej po spotkaniu, wskazując na zgromadzonych
programistów i liderów projektów: "Ci ludzie stworzyli produkty, które zdobyły większościowy udział w
rynku, korzystając jedynie z mocy swoich idei i społeczności programistów połączonych siecią". O ile
więcej można by zrobić, gdyby wielkie firmy również zaadoptowały metodologię open source?
Był to dobry moment by rozpocząć naszą "walkę powietrzną" - próbę zmiany postrzegania open source
przez prasę. Wciąż jednak konieczne było utrzymanie odpowiednich pozycji na ziemi: w kwietniu, po
zakończeniu spotkania i udostępnieniu kodu przez Netscape, skupiliśmy się na rekrutacji jak największej
ilości adeptów idei open source. Chodziło nam o to, by decyzja Netscape nie wyglądała na odosobniony
ruch, i aby zabezpieczyć się na wypadek gdyby Netscape się nie powiodło.
Był to najbardziej niepokojący okres. Na powierzchni wszystko wydawało się być w najlepszym
porządku; Linux technicznie rósł w siłę, zjawisko open source cieszyło się coraz większa popularnością w
prasie branżowej, pojawiły się nawet pozytywne opinie w prasie niefachowej. Mimo to zdawałem sobie
sprawę, że nasz sukces nie jest pewny. Po początkowej fazie ekscytacji, kiedy wiele osób nadsyłało swoje
poprawki, proces rozwoju Mozilli został zahamowany, głównie z powodu konieczności posiadania
komercyjnej biblioteki Motif {8}. Żaden z wielkich niezależnych producentów oprogramowania nie
zdecydował się jeszcze na stworzenie wersji linuksowych. Netscape wciąż sprawiało wrażenie samotnika,
zaś jego przeglądarka traciła udział w rynku na rzecz Internet Explorera. Każda poważniejsza zmiana
mogła doprowadzić do nieprzyjemnego zwrotu w jeśli chodzi o prasę i opinię publiczną.
Pierwszy poważny przełom po decyzji Netscape nastąpił 7 maja, kiedy Corel Computer ogłosił
udostępnienie komputera sieciowego Netwinder z Linuksem na pokładzie. Jednak to nie wystarczyło; aby
podtrzymać pęd, potrzebowaliśmy zaangażowania liderów, nie drugoligowych graczy. Dlatego dopiero
decyzje Oracle i Informiksa z połowy czerwca rzeczywiście zakończyły ten delikatny okres.
Producenci serwerów baz danych dołączyli do grupy wspierającej Linuksa trzy miesiące wcześniej, niż
oczekiwałem, ale bynajmniej nie za wcześnie. Zastanawialiśmy się, jak długo będzie się utrzymywał
pozytywny szum wokół open source bez wsparcia ze strony ISV (niezależnych sprzedawców
oprogramowania, Independent Software Vendors) i gdzie takie wsparcie znajdziemy. Po ogłoszeniu przez
Oracle i Informiksa, że firmy te udostępnią linuksowe wersje swoich produktów, inni ISV zaczęli niemal
automatycznie składać podobne deklaracje, dzięki czemu udało się nawet przeżyć niepowodzenia Mozilli.
Od połowy lipca do początku listopada trwała faza konsolidacji: w tym okresie dało się zauważyć stałe
zainteresowanie open source w prasie finansowej, którą na początku wziąłem na cel; zostało ono
zapoczątkowane seria artykułów w The Economist i dużym artykułem w Forbes. Różni producenci sprzętu
http://www.witczak.priv.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 05:21
Piotr Witczak - audyt bezpieczenstwa informacji, systemów IT
i oprogramowania zaczęli wypuszczać czujki w stronę społeczności open source i opracowywać strategie
pozwalające im wynieść korzyści z nowego modelu. Zaś największy producent oprogramowania closed
source spośród nich wszystkich zaczął odczuwać wewnętrzny niepokój.
Stopień tego zaniepokojenia wyszedł na jaw dopiero wtedy, kiedy z Microsoftu wyciekły niesławne dziś
dokumenty Halloween (http://www.opensource.org/halloween.html). W tych wewnętrzne dokumentach
strategicznych uznano siłę modelu open source i przedstawiono plan walki Microsoftu z open source za
pomocą wprowadzania modyfikacji do protokołów będących podstawą open source i ograniczania
możliwości wyboru klientów.
Dokumenty Halloween okazały się prawdziwą bombą. Stanowiły żywe świadectwo siły modelu rozwoju
open source - i to świadectwo pochodzące z firmy, której sukces Linuksa może przynieść największe
straty. Potwierdziły one również najgorsze oczekiwania wielu ludzi, dotyczące taktyki używanej przez
Microsoft do powstrzymania przeciwnika.
Sprawa tych dokumentów została szeroko nagłośniona w ciągu pierwszych kilku tygodni listopada.
Wywołały one nowa fale zainteresowania zjawiskiem Open Source, dziwnym trafem potwierdzając
wszystko, o czym mówiliśmy od miesięcy. Doprowadziły one również do zaproszenia mnie na konferencję
z udziałem wybranej grupy głównych inwestorów Merril Lynch, dotyczącej stanu przemysłu
software'owego i perspektyw open source: w końcu doczekaliśmy się zainteresowania ze strony Wall
Street.
Następne sześć miesięcy przemieniły się w coraz bardziej surrealistyczne studium kontrastów. Z jednej
strony zapraszano mnie na odczyty wygłaszane przed strategami korporacyjnymi Fortune 100 i
inwestorami technologicznymi, po raz pierwszy w życiu leciałem pierwszą klasą i oglądałem limuzynę od
wewnątrz; z drugiej strony wraz zdeklarowanymi hackerami tworzyłem rewolucyjny teatr uliczny - tak
było np. podczas zabawnych zamieszek i demonstracji 15 marca 1999, kiedy to grupa użytkowników
Linuksa z regionu Bay przeprowadziła marsz protestacyjny, który dotarł aż do siedziby Microsoftu
zyskując duży rozgłos medialny; linuksowcy domagali się zwrotu pieniędzy za nieużywane Windowsy na
swoich komputerach, zgodnie z zasadami licencji Microsoftu dla końcowego użytkownika.
Wiedziałem, że będę wtedy w mieście, bo miałem wygłosić przemówienie na konferencji organizowanej
przez Reason Foundation, zaoferowałem więc swą pomoc w organizacji imprezy. W grudniu roku
poprzedzającego te wydarzenia zostałem przedstawiony jako Rycerz Jedi w parodii trylogii Gwiezdnych
Wojen w internetowym komiksie User Friendly
(http://www.userfriendly.org/cartoons/archives/98dec/19981203.html). Żartowałem więc w rozmowach z
organizatorami, że powinienem wystąpić na demonstracji w kostiumie Obi-Wan Kenobiego.
Ku mojemu zaskoczeniu po przybyciu na miejsce okazało się, że organizatorzy rzeczywiście przygotowali
przyzwoity kostium Jedi: w ten oto sposób poprowadziłem tłum niosący śmiałe plakaty, amerykańską
flagę i sporych rozmiarów plastikowego pingwina, pokrzykujący do uradowanych reporterów "Niech
źródło będzie z wami". Zdziwiłem się jeszcze bardziej, kiedy wyciągnięto mnie, bym złożył oświadczenie
dla prasy.
Nie powinno nas więc dziwić, że relacja ze zdarzenia ukazała się w CNBC. Demonstracja odniosła wielki
sukces. PR Microsoftu, próbujące podnieść się po aferze z dokumentami Halloween, otrzymało następny
cios, zaś w ciągu kilku tygodni główni producenci komputerów osobistych i laptopów zaczęli ogłaszać, że
zaczną sprzedawać swoje produkty bez Windows i bez "podatku dla Microsoftu" zawartego w cenie.
Wydawało się, że nasz rewolucyjny teatr uderzył tam gdzie trzeba.
Siła faktów
W czasie kampanii powietrznej open source w mediach, zmianie uległa również sytuacja na ziemi, w
związku z istotnymi wydarzeniami na rynku i w technologii. Zajmiemy się kilkoma z nich, ponieważ
istnieje interesujący związek między nimi a tendencjami w prasie i opinią publiczną.
W ciągu 18 miesięcy po udostępnieniu przez Netscape kodu swojej przeglądarki Linux rósł w siłę.
Wprowadzenie obsługi wielu procesorów (SMP) i uporządkowanie kodu pod względem wykorzystania w
maszynach 64-bitowych położyło solidne podstawy pod przyszły rozwój.
Farma serwerów linuksowych została wykorzystana w renderowaniu niektórych scen w filmie Titanic, co
zdrowo zaniepokoiło budowniczych drogich silników renderujących. Projekt klastra Beowulf http://www.witczak.priv.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 05:21
Piotr Witczak - audyt bezpieczenstwa informacji, systemów IT
superkomputera zbudowanego z tanich komputerów - pokazał, że można zastosować socjologię chińskiej
armii do najnowszych technologii w obliczeniach naukowych.
Nie wydarzyło się nic szczególnego, co mogłoby zwrócić uwagę opinii publicznej na open-source'ową
konkurencję Linuksa, zaś komercyjne uniksy wciąż traciły udział w rynku. W połowie roku jedynie NT i
Linux powiększały udział w rynku w Fortune 500, zaś jesienią udział Linuksa zwiększał się szybciej (i
bardziej kosztem NT niż innych uniksów).
Apache utrzymywał swoja pozycję na rynku serwerów WWW (w sierpniu 1999 Apache i oparte na nim
serwery stanowiły pełne 61% dostępnych powszechnie serwerów WWW). W listopadzie 1998
przeglądarka Netscape zaczęła zdobywać przewagę nad Internet Explorerem. W kwietniu 1990 {9} IDC
(firma zajmująca się badaniami rynku komputerowego) przepowiedziało, że do 2003 roku Linux będzie
się rozwijał dwa razy szybciej niż wszystkie inne serwerowe systemy operacyjne razem wzięte - i szybciej
niż Windows NT. W maju Kleiner-Perkins (główna firma zajmująca się venture capital) odegrała główną
rolę w finansowaniu powstającej firmy linuksowej.
Chyba jedyny negatywny aspekt wiązał się z ciągłymi problemami projektu Mozilla, które zanalizowałem
gdzie indziej (Magiczny kocioł). Wyszły one na pierwszy plan, kiedy jeden rok i jeden dzień po
udostępnieniu kodu, współzałożyciel Mozilli i reprezentant projektu, Jamie Zawinski, złożył swoją
rezygnacje narzekając na złe zarządzanie i stracone możliwości.
Jednak problemy Mozilli nie opóźniły zauważalnie adopcji open source, co jasno ukazuje, że open source
zyskało ogromny pęd. Należy zauważyć, że prasa branżowa wyciągnęła właściwy wniosek: "Open
source", używając słynnych już słów Jamie Zawinsky'ego, "[jest wspaniałe ale] nie jest magiczną
różdżką".
Na początku 1999 roku wielcy producenci oprogramowania zaczęli przenosić coraz więcej swoich
aplikacji na Linuksa, idąc za przykładem głównych producentów serwerów baz danych. Pod koniec
czerwca największy z nich - Computer Associates - ogłosił, że większość jego produktów będzie
współpracowała z Linuksem. Z kolei wstępne rezultaty ankiety przeprowadzonej w sierpniu 1999 wśród
2000 menedżerów IT wykazały, że 49% uważa Linuksa za "ważny lub istotny element" ich strategii
strategii korporacyjnej w odniesieniu do technologii informatycznych. W innych badaniach
przeprowadzonych przez IDC mówi sie o "zadziwiającej stopie wzrostu" od 1998, kiedy to udział Linuksa
w rynku nie był statystycznie znaczący; 13% respondentów używa obecnie Linuksa w działalności
biznesowej.
Wybiegając w przyszłość
Omówiliśmy tylko niektóre wydarzenia; najważniejsze jest to, że tworzą one tło, dzięki któremu łatwiej
nam będzie zrozumieć bieżące trendy i powiedzieć coś na temat przyszłości.
Najpierw kilka przepowiedni na następny rok:
- Utrzyma się gwałtowny wzrost populacji open source - napędzać go będzie taniejący sprzęt
komputerowy i szybkie łącza internetowe.
- Linux zachowa pozycje lidera; sama wielkość społeczności deweloperskiej Linuksa daje mu przewagę
nad posiadającymi średnio wyższe umiejętności programistami open source BSD czy niewielką grupa
rozwijającą HURD-a.
- Znacznie wzrośnie zaangażowanie ISV w tworzenie rozwiązań linuksowych - decyzja producentów
serwerów baz danych była momentem przełomowym. Decyzja Corela o przeniesieniu swojego pakietu
biurowego na Linuksa jest wyznacznikiem tego trendu.
- Kampania Open Source będzie odnosić kolejne zwycięstwa i rozwijać świadomość kadry zarządzającej i
inwestorów. Dyrektorzy departamentów informatyki będą odczuwać rosnący nacisk na korzystanie z
produktów open source; tym razem nacisk ten nie będzie pochodził z dołu lecz z góry.
- Coraz więcej komputerów z Windows NT zostanie potajemnie zastąpionych Sambą na Linuksie - nawet
w firmach, których oficjalna polityka nakazuje używanie wyłącznie produktów Microsoftu.
- Udział w rynku komercyjnych uniksów będzie dalej malał. Przynajmniej jeden ze słabszych
konkurentów (prawdopodobnie DG-UX lub HP-UX) przestanie być rozwijany. Jednak kiedy to się stanie,
analitycy przypiszą ten fakt sile Linuksa a nie Microsoftu.
- Microsoftowi nie uda się przedstawić systemu operacyjnego dla przedsiębiorstw, ponieważ Windows
2000 nie będzie się nadawało do użytku (przy 60 milionach linii kodu, który wciąż się rozrasta, nie da się
kontrolować rozwoju oprogramowania).
Napisałem powyższe słowa w połowie grudnia 1998. Osiem miesięcy po napisaniu, w sierpniu 1999 roku,
http://www.witczak.priv.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 05:21
Piotr Witczak - audyt bezpieczenstwa informacji, systemów IT
stwierdzenia w nich zawarte nie straciły na aktualności.
Opierając się na tych faktów możemy pokusić się o nieco bardziej ryzykowne stwierdzenia dotyczące
średnio odległej przyszłości (18 do 32 miesięcy):
- Obsługa techniczna i usługi (support) związane z open source dla klientów instytucjonalnych zaczną
przynosić duże dochody, napędzając i czerpiąc korzyści z szerokiego wykorzystania open source w
biznesie.
(Powyższe stwierdzenie zrealizowało się w 1999 roku, kiedy powstało Linux Care, zaś IBM, HP i inni
ogłosili dostępność usług serwisowych).
- Systemy operacyjne (z Linuksem na czele) zdobędą rynki ISP i centrów danych biznesowych. NT nie
będzie w stanie skutecznie zapobiec tym zmianom: połączenie niskich kosztów, otwartych źródeł i
rzeczywistej dostępności 24/7 okaże się barierą nie do pokonania.
- Sektor komercyjnych systemów uniksowych załamie się całkowicie. Wprawdzie pozycja Solarisa
wygląda na bezpieczną jeśli chodzi o wysokowydajny sprzęt Suna {10}, jednak komercyjne uniksy
większości pozostałych graczy szybko staną się przestarzałe {11}.
(Osiem miesięcy później pojawiła się pierwsza ofiara: IRIX firmy SGI. Wydaje się prawdopodobne, że
wielu producentów sprzętu uniksowego przesiądzie się na Linuksa bez większego zamieszania, jak to
właśnie robi SGI {12}.)
- Windows 2000 nie zostanie udostępnione, lub też udostępnienie okaże się porażką. Tak czy inaczej
będzie to katastrofa, największa klęska strategiczna w historii Microsoftu. Jednak dzięki sprytowi
marketingowemu uda mu się utrzymać w ryzach rynek stacji roboczych przez następne dwa lata mimo
tej porażki.
(Osiem miesięcy później IDC opublikowało badania, z których wynika, że "udostępnienie Windows 2000
okaże się porażką", ponieważ uczestnicy badań - przedstawiciele dużych przedsiębiorstw - po prostu
odmawiają aktualizacji do pierwszych wersji Windows 2000.)
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tendencje te w prostej linii doprowadzą do sytuacji, w której Linux
pozostanie ostatnim zawodnikiem. jednak życie nie jest takie proste: Microsoft czerpie tak ogromne zyski
i wpływy z rynku stacji roboczych, że nie będzie można go ignorować nawet po klęsce Windows 2000.
Po dwóch latach kryształowa kula przestaje być przejrzysta. Rozwój wypadków zależy od odpowiedzi na
pytania typu: "czy Departament Sprawiedliwości podzieli Microsoft"? Czy BeOS, OS/2, Mac OS/X czy inny
niszowy system operacyjny closed-source lub jakiś całkowicie nowy projekt otworzy swe źródła i zacznie
skutecznie konkurować z Linuksem, którego podstawy projektowe mają trzydzieści lat? Czy problemy
związane z rokiem dwutysięcznym wpędzą światową gospodarkę w tak poważne kłopoty, że korzystanie z
rozkładów dnia przestanie mieć sens?
Trudno się rozwodzić nad powyższymi pytaniami. Warto jednak zastanowić się nad innym pytaniem: czy
społeczność linuksowa będzie w stanie stworzyć dobry, przyjazny interfejs użytkownika (GUI) dla
swojego systemu?
Najbardziej prawdopodobny wydaje mi się następujący scenariusz: pod koniec 2000 roku lub na
początku 2001 roku pod kontrola Linuksa będą działały serwery, hurtownie danych, komputery ISP i
Internet, zaś Windows utrzyma przewagę na stacjach roboczych. Dalszy bieg wydarzeń będzie zależał od
tego, czy GNOME, KDE czy inne linuksowe GUI (oraz aplikacje dla niego) staną się na tyle dobre, by
stanowić wyzwanie dla Microsoftu na jego własnym terenie {13}.
Gdyby to była kwestia czysto techniczna, rezultat byłby łatwy do przewidzenia. Chodzi tu jednak o coś
innego: o ergonomiczny projekt i zrozumienie psychologii interfejsu, a z historycznego punktu widzenia
patrząc, hakerom te rzeczy wychodziły nie najlepiej. Hakerzy potrafią stworzyć świetne interfejsy dla
innych hakerów, jednak trudno im odwzorować proces myślenia pozostałych 95% populacji na tyle
dobrze, by stworzyć interfejs, za który zapłaciłby Jaś Przeciętny Użytkownik i jego ciocia Frania.
W tym roku problemem był brak wystarczającej ilości aplikacji; teraz widać jasno, że pozyskaliśmy
wystarczająco wielu ISV, by dostać od nich te programy, których sami nie napiszemy. Uważam, że w
ciągu dwóch najbliższych dwóch lat będziemy musieli dojrzeć na tyle, by sprostać wymaganiom jakości
http://www.witczak.priv.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 05:21
Piotr Witczak - audyt bezpieczenstwa informacji, systemów IT
interfejsu ustanowionym przez Macintosha (a nawet je przewyższyć!), wykorzystując w tym procesie
zalety tradycyjnych metod uniksowych.
Mówimy pół-żartem o dominacji nad światem, jednak jedynym sposobem na jej realizacje jest służenie
światu. "Światu" czyli również Jasiowi Przypadkowemu Użytkownikowi i jego cioci Frani; oznacza to
również, że musimy nauczyć się myśleć o tym, co robimy, w zupełnie nowy sposób, bezlitośnie redukując
wszelkie skomplikowane elementy domyślnego środowiska do absolutnego minimum.
Komputery to narzędzia dla ludzi. Dlatego ostatecznie wyzwania związane z projektowaniem sprzętu i
oprogramowania muszą być podporządkowane projektowaniu dla ludzi - wszystkich ludzi.
Droga będzie długa i niełatwa. Raz już jednak udowodniliśmy (tworząc Internet), że społeczność
hackerska może zmienić świat. Dziś ludzie biznesu uczą się jak współpracować z naszą kulturą zamiast
bezsensownie z nią walczyć - my również uczymy się współpracować z nimi nie tracąc swojej szczególnej
pozycji. Wierzę, że razem nam się uda.
--------{1} Skrót od Incompatible Time Sharing - niezgodne dzielenie czasu. System ITS miał funkcje, na które
systemy komercyjne musiały czekać jeszcze przez lata, np. wielozadaniowość, debugging i możliwości
edycji pełnoekranowej.
{2} Hurd to odpowiednik jądra Uniksowego z projektu GNU. Hurd jest zbiorem serwerów które są
uruchamiane na mikrokernelu Mach implementując systemy plików, protokoły sieciowe, kontrolę dostępu
do plików oraz inne podstawowe funkcje które musi spełniać jądro Uniksowe i podobne mu jądra (jak np.
Linux).
{3} Wydawnictwo O'Reilly & Associates to źródło rzetelnej wiedzy, podanej w prosty i przystępny
sposób. Książki z charakterystycznymi zwierzątkami umieszczonymi na białej okładce cechuje nie tylko
bardzo wysoki poziom merytoryczny, ale również przejrzystość i kompleksowość. To książki, które
zdobyły uznanie komputerowych "guru" i są honorowane wieloma prestiżowymi nagrodami. Stanowią
swoiste kompendium wiedzy, przydatne nie tylko programistom i administratorom, lecz wszystkim
użytkownikom oprogramowania i sprzętu komputerowego.
{4} Debian Free Software Guidelines, DFSG - znane też jako Przewodnik Debiana po Wolnym
Oprogramowaniu - wytyczne używane w Projekcie Debian do określenia, czy dany program może być
uznany za Wolne Oprogramowanie i jako taki włączony do głównej dystrybucji Debiana.
{5} Open Source Definition - Definicja Otwartego Źródła - jest używana przez Open Source Initiative
aby określić, czy licencję programu można uznać za open source. Definicję tą utworzono na podstawie
Wytycznych Debiana dotyczących Wolnego Oprogramowania, zaadaptowanych głównie przez Bruce'a
Perensa. W kwietniu 2004 roku definicja ta doszła do wersji 1.9.
{6} Open Source - Otwarte oprogramowanie - czyli otwarte źródła, to odłam ruchu wolnego
oprogramowania, ang. free software, który proponuje nazwę open source software jako alternatywną dla
free software, głównie z przyczyn praktycznych, a nie filozoficznych.
{7} Geek (z ang. dziwak/świr/nudziarz) to człowiek, który dąży do pogłębiania swojej wiedzy i
umiejętności w jakiejś dziedzinie w stopniu daleko wykraczającym poza zwykłe hobby.
{8} Motif (MOTIF) jest biblioteką graficzną służącą do tworzenia graficznego interfejsu użytkownika pod
X Window System. Biblioteka ta pojawiła się w latach 1980 na stacjach UNIXowych, jako konkurent dla
OpenLook.
{9} IDC podzieliło rozwój rynku serwerów na świecie na kilka etapów. W latach 1986 - 1990 głównym
czynnikiem wzrostu rynku było zapotrzebowanie na serwery oddziałowe. Dominowała sprzedaż
komputerów mainframe i minikomputerów, a serwery uniksowe miały do 10% rynku. Maksymalna
wartość rynku serwerów "departamentowych" wyniosła w 1990 roku 50 mld USD. Następnie wraz z
tendencją do rozpraszania procesu przetwarzania danych w firmie, rynek mainframe załamał się a
sprzedaż tych maszyn spadła od 1990 do 1994 o 30%. Lata 1994 - 1998 to rozwój strategii "klientsewer". Wartość rynku sięgnęła 65 mld USD, rosła sprzedaż serwerów Unix i intelowskich. W latach 1998
- 2003 sprzedaż serwerów intelowskich i uniksowych osiąga apogeum, by od 2000 roku - obniżać się.
http://www.witczak.priv.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 05:21
Piotr Witczak - audyt bezpieczenstwa informacji, systemów IT
Spadki są, zdaniem IDC, trwałe w przypadku Uniksa, natomiast w przypadku serwerów intelowskich
raport przewiduje powrót do wzrostów. w związku z popularyzacją serwerów "blade", rozwojem sieci Grid
i ekspansją Linuksa. IDC przewiduje, że rynek małych serwerów (do 25 tys. USD) będzie w latach 2000 2007 rósł średnio 7% rocznie, do 30 mld USD w 2007. W 2007 roku serwery "volume" będą mieć 44proc. udział w wartości sprzedaży. W 2007 roku na rynku wśród systemów operacyjnych dominować
będzie Windows, który w latach 2002 - 2007 będzie zyskiwał ok. 6% rocznie wzrostu sprzedaży. Jednak
to sprzedaż serwerów z Linuksem będzie charakteryzować się największą dynamiką - w tym okresie
średnio 27% rocznie. Wartość sprzedanych maszyn z pozostałymi systemami odnotuje spadek.
Najmniejszy dotknie maszyn z Uniksem, których udział w sprzedaży sięgnie w 2007 roku 40% - podaje
IDC. O około 8% obniżać się będzie średnio rocznie wartość systemu w latach 2003 - 2007.
{10} Sun Microsystems jest jednym z największych na świecie dostawców wysokiej jakości sprzętu. Sun
jest producentem serwerów i stacji roboczych opartych na procesorze SPARC oraz procesorach AMD
Opteron. Sławę przyniósł firmie oparty na Uniksie system operacyjny SunOS, później Solaris. Do ważnych
produktów korporacji należy też rozwijany od 1995 r. język programowania Java.
{11} Rzeczeni badacze w 1990 r. i 1995 r. odkryli, że w ich testach awaryjność komercyjnych systemów
uniksowych mieściła się w granicach 15%-43%, natomiast dla GNU awaryjność wynosiła tylko 7%. Jeden
z badaczy Barton P. Miller zauważył, że "Trzy systemy komercyjne, których porównanie
przeprowadziliśmy zarówno w 1990r. jak i w 1995r. zauważalnie poprawiły swoją niezawodność, ale
wciąż cechowały się znaczącym stopniem awaryjności. Podstawowe narzędzia z systemu GNU/Linux nadal
były wyraźnie lepsze od tych z systemów komercyjnych."
{12} Komputery produkowane przez SGI pracują pod kontrolą rozwiniętego przez firmę systemu IRIX
(maszyny oparte na procesorach rodziny MIPS), ale również Linuksa (systemy Altix są największymi
superkomputerami opartymi na Linuksie oraz procesorach Intel Itanium 2). Istnieje również projekt,
którego celem jest m.in. rozwijanie Linuksa na systemy SGI MIPS.
{13} System operacyjny Linux i oprogramowanie oparte na otwartych standardach jest coraz bardziej
popularne w firmach - wynika z raportu firmy badawczej Pentor. Linux najlepiej radzi sobie na serwerach stosuje go prawie 80 proc. firm, niewiele mniej niż system Windows Microsoftu (83 proc.). Na zwykłych
stanowiskach roboczych jest już nieco gorzej: co czwarta firma deklaruje, że korzysta z Linuksa, choć w
większości system działa na nie więcej niż 30 proc. komputerów w firmie i najczęściej są to stanowiska
pracowników działów IT. Są jednak firmy, w których komputery działają wyłącznie na Linuksie - choć jest
to zaledwie 1 proc.
Bibliografia.
Rewizja 1.8 była pierwszą wersją w edycji drukowanej; 31 Sierpień 1999.
Rewizja 1.9 była pierwszą wersją książki; 26 Sierpień 2000.
Więcej informacji:
http://www.linuxcommunity.pl
http://www.catb.org/~esr/writings/cathedral-bazaar/hacker-revenge/
http://www.gnu.org/software/hurd/hurd.pl.html
http://www.gnu.org/software/reliability.pl.html
http://www.gnu.org/philosophy/motif.pl.html
Tytuł oryginału: "Revenge of the Hackers"
Autor: Eric S. Raymond
Tłumaczenie pochodzi z serwisu: www.linuxcommunity.pl
http://www.witczak.priv.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 05:21