mlodzianki 248 - Kościół Akademicki św. Anny
Transkrypt
mlodzianki 248 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów nr 5 (248) 1-2.11..2008 KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ EWANGELII Jezus powiedział do swoich uczniów: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przybędę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę”. Odezwał się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?” Odpowiedział mu Jezus: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”. (J 14,1-6 ) Ten fragment Ewangelii: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” wielokrotnie przywołuję na myśl, gdy mam okazję dyskutować z kimś, kto chce robić dobrze, chce być dobrym człowiekiem, ogólnie ma dobre intencje i oczekuje Bożej aprobaty w swoim działaniu. Każdy, kto ma koncepcję dokonywania dobrych uczynków, uczestniczenia w dobrej misji czy dobrym powołaniu, musi sobie zadać pytanie, czy jego działania są zgodne z Nauką Jezusa czy może z jego własną, ludzką wizją dobra. Musi zadać sobie pytanie: czy na pewno prowadzącym jest Jezus, czy może ktoś inny, który się pod Niego podszywa? Gdy polityk mówi, że należy działać dla dobra ogółu, to czy konsultował owo pojęcie „dobra” z Nauką Jezusa? Bo może okazać się, że głosowanie za ustawą „o ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci” jest uważane za ograniczenie wolności osobistej, a przez to nie jest „dobre” dla społeczeństwa, zaś prawdziwym „dobrem” jest np. zezwolenie na małżeństwa homoseksualne i wychowywanie dzieci w takich związkach. Gdy żona mówi, że dobrze robi, bo trwa przy mężu trawionym chorobą alkoholową, to czy aby na pewno tę decyzję skonsultowała z Jezusem. Bo może należy, w oparciu o Moc Ducha Św., odważyć się na separację i proces sądowy, aby zmusić męża-alkoholika do godnego wkładu finansowego w rodzinę, tym samym ograniczając jego wydatki na nałóg. Słowo „dobro” w relacjach międzyludzkich, niestety, najczęściej zakrywa ukryte intencje, np. strach o opinie innych ludzi, lęk o przyszłość finansową albo własną próbę, aby przypodobać się Panu Bogu. Przypomina mi się wtedy fragment z Dzienniczków s. Faustyny, w którym Jezus zakazuje s. Faustynie noszenia włosiennicy oraz innych umartwień, a jedynie poleca, by była Mu posłuszna i słuchała tylko Jego Głosu a nie własnego „ja”. Tak więc nawet „droga ku świętości” musi prowadzić przez Jezusa, aby przynosiła Chwałę Bogu Ojcu, a nie karmiła naszą pychę. Dzisiejsza Ewangelia wspomina także o powrocie Jezusa na ziemię. Te właśnie słowa były przez pierwszych Chrześcijan rozumiane bardzo dosłownie. Oczekiwali, że to wydarzenie dokona się jeszcze za ich życia. Minęło 2000 lat i Jezus nie powrócił. Powoli przestaliśmy się tym przejmować i przygotowywać na Jego powtórne przyjście. A jednak On powróci i, jak mówi Gospa w swoich orędziach z Medjugorie, „czas do Jego powrotu jest bardzo krótki”. Zatem ciekawi mnie, do jakiego narodu przybędzie. Czy do narodu, gdzie o Nim nie słyszeli, czy może do narodu, który wybrał sobie Jego Matkę, Maryję, na Królową. Rafał Bober 2 Wypominki Długie ciągi imion i nazwisk zmarłych. Słyszymy je w kościołach w listopadzie. Nazwiska, wyczytywane z pliku kartek, mogą wydać się nużące. Nie wiadomo, co zrobić z myślami. Powtarzają się imiona, powtarzają nazwiska. Monotonia. Przecież i tak zdecydowana większość z nich nic nam nie mówi, a przynajmniej nie przywołuje obrazu konkretnych osób. Zwłaszcza w dużym mieście, bo w małej społeczności miejscowi rozpoznają w wyczytywanych nazwiskach postacie swoich sąsiadów i znajomych. Może jednak nie monotonia, lecz rytm przemijania, a zarazem obecności. Ufam, że każda kartka, na którejś ktoś wymienił imiona i nazwiska zmarłych, została napisana z miłości. Trzeba nosić nie tylko w pamięci, ale i w sercu, postacie umarłych, trzeba odświeżyć sobie ich imiona i nazwiska, wysilić pamięć, kogo jeszcze powinienem wpisać na wypominkową „listę obecności”. Ach, jeszcze muszę dopisać znajomego, który zmarł w tym roku... A może również kogoś, kogo osobiście nie znałem, a kto był (jest) ważny w kształtowaniu się mojej osobowości, kto jest dla mnie wzorem. Ten rytm wyczytywanych imion i nazwisk, chociaż jednostajny, może uczyć pokory, że tylu innych ludzi przeszło już drogą, którą idę. Tylu innych miało podobne przeżycia i problemy. Nie jestem ważniejszy, bardziej wyjątkowy i zasługujący na szczególne traktowanie, skoro taka rzesza moich bliźnich zmagała się już z życiem. I bardzo często w trudniejszych warunkach dokonali więcej ode mnie. Sprostali większym wyzwaniom niż te, przed którymi stoję. Cierpieli nieporównanie bardziej. Wiedzieli znacznie więcej. Dali większą cząstkę siebie innym. Wypominki mogą być nie tylko lekcją poko3 ry, ale również wspólnoty. Przecież te imiona i nazwiska to dla nas, wierzących, nie tylko wspomnienia. To również przywołanie i egzemplifikacja więzi między żyjącymi na ziemi a zbawionymi. Katechizm nazywa tę szczególną więź obcowaniem świętych, communio sanctorum. To wspólnota modlitwy i wymiany darów duchowych. Polecamy („wypominamy”) w naszych modlitwach umarłych, a oni wstawiają się za nami. Ale jest jeszcze inny aspekt pojęcia „obcowanie świętych”, nawiązujący do chrześcijańskiej starożytności, kiedy to wierzący w Chrystusa nazywali siebie nawzajem „świętymi”. Wiara ma tak przekształcać nasz sposób życia, aby była w nim dostrzegalna świętość. Chodzi o to, aby między świętymi, którzy dostąpili już zbawienia, a nami, nie było przepaści. Świętość ma nie być niebiańską abstrakcją, ale czymś namacalnym. Wypominki to również postawienie siebie w obecności zmarłych z pytaniem, czy nie zawstydzilibyśmy się przed nimi z powodu tego, jak wygląda nasze życie. Podczas wypominków uświadamiamy sobie, że jesteśmy drobną cząstką bardzo licznej społeczności. Stoimy pośród ludzkiej rzeszy przed Bogiem i wobec tajemnicy życia. Ale ta rzesza nie jest bezimienną masą. Jak czytamy w Biblii, Bóg wzywa każdego z nas po imieniu. Jesteśmy traktowani indywidualnie, a życie każdej osoby jest istotne. Dlatego poświęcamy czas, by przywoływać naszych umarłych z imienia i nazwiska. Na bezimiennych grobach pod krzyżem piszemy symboliczne NN, albo tylko liczbę pochowanych. Dajemy w ten sposób świadectwo przekonaniu, że każdy człowiek jest indywidualnością; co więcej – osobą „stworzoną na obraz i podobieństwo Boże”. Na wypominkowych kartkach wypisujemy zwykle nazwiska naszych krewnych, przyjaciół i znajomych. Czasem pojawiają się publicznie znane osoby, które szczególnie cenimy. To zrozumiałe. Ale Chrystus powiedział: „módlcie się za tych, którzy was prześladują”. Może więc powinniśmy też w listopadzie przywoływać nazwiska naszych wrogów czy nawet zbrodniarzy? Trochę prowokacyjne pytanie, ale chyba nie całkiem bezzasadne w świetle wymogów Ewangelii. Choć nie mamy w zwyczaju wypisywania ich nazwisk na wypominkowych kartkach, uczestniczymy jednak w modlitwie Kościoła, który poleca wszystkich zmarłych sprawiedliwemu i miłosiernemu Bogu. Modlimy się, w porządku miłości, przede wszystkim za naszych najbliższych, za poległych w obronie naszego kraju. Na tym jednak nie poprzestajemy, bo nasza wiara jest uniwersalna. Polecamy więc również wszystkich innych zmarłych, dobrych i złych, znanych i nieznanych, bo Bóg jest Stwórcą i Ojcem każdego człowieka. Dla nas natomiast człowiek pozostaje tajemnicą, której nie jesteśmy w stanie ostatecznie zgłębić i osądzić. Modlitwa za zmarłych jest więc szczególnym aktem zaufania Bogu. „Wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba” – powiedział Chrystus. Zatem On wie również najlepiej, czego potrzeba naszym zmarłym. Bohdan Białorucki śycie dane w leasing Kiedy żyjemy wśród bliskich nam ludzi, będących w pełni sił, cieszących się dobrym zdrowiem nie zastanawiamy, jak będzie wyglądał moment ich śmierci, jak będzie wyglądało nasze życie bez nich. Jednak, czy zaawansowany wiek, czy przewlekła choroba bliskiej osoby w naturalny sposób uświadamiają nam nieuchronnie zbliżający się bolesny moment rozstania i skłaniają do zastanowienia się nad realnością życia doczesnego i wiecznego. Oczywiste jest, że takim refleksjom towarzyszy lęk, a czasem strach, nie tylko, o tę kochaną cierpiącą osobę, ale również o nas samych, którzy pozostaniemy tu na ziemi w osamotnieniu. Ktoś powiedział, że Bóg stwarzając każdego z nas daje nam życie na ziemi w leasing tyle, że bez umowy. To znaczy, że przyjdzie czas, i nie wiemy, kiedy to nastąpi, kiedy Bóg zechce odwołać nas z życia doczesnego do życia wiecznego niczym odebrać kiedyś pożyczoną książkę, czy samochód. Jednak łaska wiary daje nam ufność graniczącą z pewnością, że z chwilą śmierci ziemskiej życie nie skończy się, a tylko zmieni się, co do bytu. Jeśli jesteśmy związani z kimś duchowo, a pokładamy ufność w Panu, to moment śmierci tej osoby, czas pogrzebu i okres żałoby może stać się takim czasem Cudu, danym nam od Pana Boga. Ma się wtedy nieodparte 4 wrażenie połączenia dwóch światów – ziemskiego i wiecznego, z tym, że ten wieczny wydaje nam się nie tylko piękniejszy, ale i realniejszy. Czyż nie mamy poczucia, że tracąc kogoś bliskiego jesteśmy pod jakąś specjalną osłoną, niczym pod kloszem opieki Boskiej, gdzie dramat i smutek po starcie kochanego człowieka miesza się z radością dotknięcia, choć przez chwilę, tego lepszego świata, niczym przez uchylone na moment drzwi? Ale czy te drzwi są uchylone tylko na chwilę? Czy świadomość obecności zmarłych i ich troski o nasze losy nie będzie towarzyszyć nam tu na ziemi aż do ponownego spotkania? Przypomnijmy czas umierania, śmierci i żałoby po Janie Pawle II. Pamiętacie te tłumy wiernych, ludzi zastygłych w bezruchu na Placu Św. Piotra w Rzymie na wieść o śmierci Ojca Świętego, a potem spędzających godziny na nocnych czuwaniach na placach przed Kościołami gdzieś na Świecie, ludzi pragnących być częścią misterium powołania osoby do Wieczności? Czyż nie byliśmy świadkami uchylenia Nieba? A skoro byliśmy świadkami Cudu, czy pielęgnujemy w sobie tę świadomość przynależności do Boga i łączności z Zastępami Aniołów i Świętych? Dlaczego zatem nasze starania skupiają się na przesadnej trosce o jutro, o dobra materialne i sukcesy zawodowe? Czy te dobra doczesne przybliżą nas do Boga w Wieczności? Te walory nie oprą się nawet zmiennym losom historii i gospodarki krajowej, nie sprawią też, że traumatyczne chwile naszego życia przemienią się w wielkie przeżycia duchowe. Ale jeśli tylko zaufamy Panu jeśli powiemy sobie „mój los jest w Twoich rękach, tak jak moje imię wyryte na Twoich dłoniach” - nie w wyniku naszych zasług, ale właśnie zaufania - nic złego nam się stać nie może, a wręcz możemy spodziewać się Cudów. Wystarczy Mu jedynie zaufać. Magdalena Bober Gwałtownik Królestwa BoŜego Swoje liczne talenty umysłu i serca, jakiś szczególny charyzmat, jakim obdarzył Go Bóg, oddał sprawie budowy Królestwa Bożego. Budował je modlitwą, apostolstwem, cierpieniem i budował z taką determinacją, że słusznie myślimy o Nim jako o ,,gwałtowniku'' tego Królestwa (por. Mt 11, 12) Jan Paweł II o słudze Bożym ks. Franciszku Blachnickim nej). Dwa lata później, kiedy przebywał w więzieniu w Katowicach, został skazany na Ks. Franciszek Blachnicki – człowiek karę śmierci za działalność konspiracyjną gwałtowny, zdeterminowany, pewny przeciw hitlerowskiej Rzeszy. W trakcie poswojego celu, miłujący Boga nade bytu w oddziale dla skazańców przeżył cuwszystko oraz pragnący tą miłością downe, głębokie nawrócenie. 17 czerwca „zarazić” wszystkich ludzi – przez 1942 roku, siedząc na krześle w celi śmierci, wiele lat mojej formacji w Ruchu poczuł dar głębokiej wiary w Boga, jego duŚwiatło-Życie w mojej głowie ukształ- szę zalało światło – wstał i w duchu zaczął tował się właśnie taki obraz człowie- krzyczeć: „Wierzę! Wierzę!”. Podjął decyzję ka, dzięki któremu ten Ruch powstał. oddania życia na służbę Bogu. Pan chciał, aby Franciszek mógł jeszcze w swoim życiu Urodził się 24 marca 1921 roku w Rybniku dokonać rzeczy wielkich. Po ponad 4 miesiąna Śląsku. Po tym jak zdał maturę, w kraju cach oczekiwania na wykonanie wyroku skawybuchła wojna. Młody Franciszek wziął zańca ułaskawiono. Kara śmierci została zatem udział w kampanii wrześniowej 1939 zamieniona na 10 lat więzienia. roku. Następnie uczestniczył w działalności Po zakończeniu wojny Franciszek wstąpił do konspiracyjnej. W marcu 1940 roku został Śląskiego Seminarium Duchownego w Kraujęty przez gestapo, a po kilku tygodniach kowie. Studiował na Wydziale Teologicznym przesłuchań wywieziono go do obozu kon- Uniwersytetu Jagiellońskiego. 25 czerwca centracyjnego w Oświęcimiu (gdzie więk- 1950 roku był najradośniejszym dniem jego szość czasu znajdował się w kompanii kar- życia – z rąk biskupa Stanisława Adamskie5 go otrzymał święcenia kapłańskie. Jako wikariusz pracował w kilku parafiach diecezji katowickiej. W tym okresie ks. Franciszek zorganizował pierwsze rekolekcje oazowe. W okresie wygnania biskupów śląskich uczestniczył w pracach tajnej kurii w Katowicach. Zorganizował Apostolat Trzeźwości, przekształcony później w ogólnopolską „Krucjatę Wstrzemięźliwości”. W marcu 1961 roku ks. Blachnickiego aresztowano pod zarzutem wydawania nielegalnych druków i rozpowszechniania fałszywych wiadomości o władzy i państwie. Po ponad 4 miesiącach aresztu w tym samym więzieniu, w którym w czasie okupacji oczekiwał na karę śmierci, otrzymał wyrok 13 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Po zwolnieniu z aresztu ks. Franciszek pod- jął dalsze studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Od roku 1964 pracował na KUL-u w charakterze asystenta i adiunkta. Przez cały czas, obok pracy naukowodydaktycznej, kontynuował pracę nad metodą wakacyjnych rekolekcji przeżyciowych, którą następnie zastosował stopniowo do różnych grup młodzieży, dorosłych, a nawet całych rodzin. Praca formacyjna zapoczątkowana podczas tych rekolekcji była kontynuowana w małej grupie w parafii. W ten sposób wakacyjne oazy prężnie rozwinęły się w ruch, zwany dziś Ruchem Światło-Życie. Centrum Ruchu ks. Franciszek rozbudowy6 wał – często bez pozwoleń komunistycznych władz – na Kopiej Górce, w Krościenku nad Dunajcem. Mimo trudności Ruch prężnie rozwijał się w Polsce. Przenikał też na Słowację i do Czech, a także do Ameryki Łacińskiej i Stanów Zjednoczonych. Rozpowszechniał także inicjatywy podjęte przez ks. Franciszka: Krucjatę Wyzwolenia Człowieka (dzieło mające celu przezwyciężenie alkoholizmu i innych zniewoleń współczesnego człowieka) oraz Wielką Ewangelizację ,,Ad Christum Redemptorem” (plan dotarcia z Ewangelią do każdego człowieka w Polsce). W grudniu 1981 roku ks. F. Blachnicki wyjechał do Rzymu na sympozjum naukowe poświęcone ruchom odnowy w Kościele. Tam zastał go stan wojenny. Ponieważ nie mógł wrócić do kraju, osiadł w polskim ośrodku Marianum w Carlsbergu (RFN), gdzie rozpoczął pracę duszpasterską wśród polskich emigrantów. Zmarł tam nagle 27 lutego 1987 roku. 9 grudnia 1995 roku rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Justyna Przy tworzeniu biografii ks. Franciszka korzystałam ze strony internetowej: www.blachnicki.oaza.pl NIE TYLKO ŚWIĘTA ANNA Dla wielu z nas duszpasterstwo św. Anny jest miejscem szczególnym. Wyjątkowi kapłani oraz bogaty program pracy duszpasterskiej przyciąga rzesze studentów i nie tylko. Trzeba pamiętać, że na terenie Warszawy działają prężnie jeszcze inne ośrodki akademickie otwarte na przyjęcie poszukującego młodego człowieka. Studentom UW można zaproponować oprócz DA św. Anny, także DA Dominikanów na ul. Freta na Nowym Mieście. Przy kościele na Krakowskim Przedmieściu działają trzy wspólnoty Odnowa w Duchu Św., Ruch Światło- Życie i Neokatechumenat. Duszpasterze akademiccy prowadzą bardzo interesujące konwersatoria będące nieraz ucztą intelektualną bądź duchową. Można włączyć się także w działalność Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej (www.skma.pl ). DA Dominikanów na Freta znane jest między innymi z Jarmarku Dominikańskiego odbywającego się w drugiej połowie sierpnia, gdy przypada wspomnienie św. Jacka założyciela zakonu i patrona tego kościoła. DA Dominikanów na Freta 10 i Forum św. Wojciecha zapraszają do włączenia się w rozpoczynający się właśnie drugi sezon spotkań Aeropag na Freta. Raz w miesiącu studenci warszawskich uczelni będą zapraszać przedstawicieli różnych religii, najlepszych polskich publicystów, duchownych oraz specjalistów w dziedzinie kultury i religii, aby dyskutować i poznawać bogactwo i różnorodność otaczającego nas świata. Bogatą działalność tego duszpasterstwa można poznać na stronie www.da.freta.dominikanie.pl. Należy jeszcze krótko przedstawić prowadzone również przez dominikanów DA na Służewiu. To duszpasterstwo słynie z niedzielnych „dwudziestek” - mszy św. akademickich o 7 20:15 celebrowanych w wyjątkowej atmosferze pół-mroku. Można uczestniczyć w spotkaniach modlitewnych, próbach scholi dominikańskiej, a także konwersatoriach takich jak „Rozmowy o tym, jak być chrześcijaninem w tych czasach” czy „jak żyć Duchem Świętym - czyli mił ość w pra kty ce”. W i ęcej na www.da.sluzew.dominikanie.pl. Kolejnym miejscem, które zaprezentuję jest DA św.Andrzeja Boboli „Dąb” na Mokotowie, gdzie z pewnością znajdziemy „coś” dla siebie . Moją uwagę zwróciły odbywające się w nim konwersatoria w trzech językach, warsztaty teatralne oraz Duszpasterski Klub Filmowy. Więcej informacji na www.dab.jezuici.pl. Warto wspomnieć o Kościele św. Jakuba na Ochocie, który skupia wokół siebie wiele wspólnot. Wymienię przykładowo Ruch Światło – Życie, Akademicką Wspólnotę Ewangelizacyjną Woda Życia, Wspólnotę Święta Rodzina czy Wspólnotę Emmanuel. Więcej na www.swjakub.one.pl. Dla tych, którzy nie mają czasu na regularne spotkania w duszpasterstwie, dobrą formą rozwoju duchowego może być udział w rekolekcjach wyjazdowych jedno lub kilkudniowych oraz w dniach skupienia.. Informacje o nich znajdziecie w serwisie internetowym www.duchowy.pl wraz z praktyczną wyszukiwarką. Na koniec wspomnę o wyjątkowych rekolekcjach organizowanych przez Monikę i Marcina Gajdów adresowanych głownie do małżonków i narzeczonych. www.gajdy.pl Ważne jest abyśmy potrafili zadbać o swój rozwój duchowy i spróbowali odnaleźć swoje miejsce w „wielkim mieście”, na to nigdy nie jest za późno. Opracowała Żaneta Domżał - Mrówka Oaza Modlitwy W połowie października wspólnota Światło-Życie z naszego Duszpasterstwa wyjechała na rekolekcje weekendowe, czyli na tzw. Oazę Modlitwy (OM). Panie, naucz nas modlić się. (Łk 11,1) Słowa te były tematem Oazy Modlitwy i Jezus uczył mnie modlitwy. Dał czas, miejsce, dał Słowo i przykład samego siebie. Przez to wszystko pozwolił na nowo odkryć, jak ważnym elementem w życiu jest modlitwa. Odświeżył prawdę nieco przykurzoną, pozwolił spojrzeć na moją z Nim rozmowę z innej strony. Przypomniał, że modlitwa to dar. Nauczył, że nie należy mieć wobec niej żadnych oczekiwań, a jedynie przyjść i pozwolić prowadzić się przez nią właśnie Jemu – Jezusowi. Bo On sam najlepiej wie, czego nam trzeba. Wystarczy tylko ofiarować swój czas, swoje myśli, a On będzie działał. Pokazał, że modlitwa jest potrzebna nie Jemu a mnie. On niczego ode mnie nie chce – jedynie serca, które Go będzie słuchało. Bo modlitwa to nie tylko „zagadywanie” Jezusa, ale również czas na to, aby usłyszeć Jego głos. Jednocześnie Jezus nauczył mnie, że problemów z modlitwą nie ma tylko ten, kto się w ogóle nie modli. Dał jednak rady, jak z tymi problemami walczyć. Swoją miłość Jezus objawiał nie tylko w na- uczaniu modlitwy. Pokazywał jak bardzo kocha w najróżniejszych momentach dnia przez najprzeróżniejsze sytuacje. Na przykład fragment jednej z homilii – wyrył się on w moim sercu. Dla Jezusa nie muszę być doskonała, perfekcyjna, nie muszę spełniać jakichś tam wymogów. On mnie chce i powołuje do różnych spraw właśnie taką, jaka jestem. I to jest piękne! Niby oczywiste, a jednak musiałam to w sobie na nowo odkryć. Na nowo też odkryłam piękno bycia we wspólnocie. Cudowna radość! Rewelacyjnie móc się tak ubogacać drugim człowiekiem! To jest kolejne potwierdzenie tego, że Jezus wie najlepiej, czego nam trzeba. Nieśmiało prosiłam o to, aby w moim życiu duchowym coś zaczęło się dziać, a On dał mi wspólnotę, w której mogę nad sobą pracować i doświadczać Jego obecności oraz uczyć się czegoś nowego na swój temat. Oaza Modlitwy to czas bardzo dobrze spędzony. Nie wahaj się, czy warto w czymś takim brać udział. Jezus obdarowuje naprawdę przeróżnymi łaskami. Ja już rezerwuję czas na najbliższy OM, aby dać Jezusowi szansę na ubogacenie mnie. Iwona Więcej informacji : www.oaza-swanna.waw.pl. Zapraszamy Was takŜe na środową na Eucharystię o 18:30, a potem na nasze spotkanie wspólnotowe do kaplicy bł. Władysława z Gielniowa. Zapraszamy do współredagowania naszego pisma. Teksty i uwagi można przesyłać na adres e-mail: [email protected] Redakcja spotyka się w poniedziałki o 17.30 u ks. Michała (022 393 45 75) Kościół Akademicki św. Anny w Warszawie ul. Krakowskie Przedmieście 68, www.swanna.waw.pl, tel. 826-89-91 Msze św. niedzielne: 8.30; 10.00; 12.00; 15.00; 19.00; 21.00. Msze św. w dni powszednie: 7.00; 7.30; 15.00; 18.30. (w I piątki miesiąca i 2. dnia miesiąca: 21.00) Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt. 7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 1516, 18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych. Chrzty dzieci w niedzielę o godz 12.00 8