Wtyczka nr 3/2012
Transkrypt
Wtyczka nr 3/2012
,,WT CZKA” Liceum Ogólnokształcące im. Marii Skłodowskiej-Curie w Strzelinie Nr 3 (7) 2012 Gazetka szkolna Werter - postać znienawidzona przez rzesze licealistów. Uzdolniony artystycznie, nieszczęśliwie zakochany i sfrustrowany z powodu tradycyjnych konwencji obyczajowych straszy targającymi emocjami. Ubiera się w sposób oryginalny na tamte czasy. Nikt go nie rozumie. Gdyby żył w XXI weku uważany by był za hipstera S.2 Październik jest miesiącem szczególnym dla naszej społeczności szkolnej. Obchodzimy w nim rocznicę powstania w tym oto gmachu polskiej szkoły oraz jubileusz urodzin naszej patronki Marii Skłodowskiej-Curie. Dzisiejsze uroczyste spotkanie jest uwieńczeniem tradycyjnego już Święta Szkoły, w czasie którego uczniowie klas I Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej - Curie i Gimnazjum Dwujęzycznego w Strzelinie składają ślubowanie. 11 LISTOPADA ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI „Polsko, nie jesteś ty już niewolnicą! Łańcuch twych kajdan stał się tym łańcuchem, Na którym z lochu, co był twą stolicą Lat sto, swym własnym dźwignęłaś się duchem.” S.2 Dzień Edukacji Narodowej został ustanowiony 27 kwietnia 1972 r., w tedy nazywał się jeszcze Dniem Nauczyciela, dopiero dziesięć lat później otrzymał nazwę obecną. Upamiętnia on rocznicę powstania Komisji Edukacji Narodowej utworzonej w dniu 14 października 1773 r. W środowisku, w jakim żyjemy, to jednak nazwa starsza spotykana jest częściej. Ten dzień dla większości z nas już na zawsze pozostanie Dniem Nauczyciela. S. 4 Miałem 14 lat, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że zaczynam ewoluować. Zrozumiałem wreszcie czym jest konformizm. Jest chyba czymś wrodzonym. Tak, z całą pewnością to wrodzona wada. Wystarczy jeden ruch przeciwnika, by się poddać. Taki cios, który może sprawić, że będzie bolało do końca życia. Tak właśnie działo się w moim przypadku. Taka cholerna niespodzianka. Od tamtego czasu nie pamiętam, żebym mówił o alkoholu jak o czymś, czego nigdy nie tknę. Nie, nie jestem alkoholikiem. Nie czuję codziennego popędu do mocniejszego napoju, równie dobrze może być cola. Tylko bycie asertywnym nie jest wcale proste. W dalszym ciągu nie wiem, czy wiecie, o co mi chodzi. Ja po prostu mam przyjaciół. S. 3 „Za pierwszym razem Chrystus jeździł na osiołku, jadł ryby, pił wino i żył w czystości. Teraz woli skuter śnieżny Yamahy, jest wegetarianinem, abstynentem, a jego żona znowu jest w ciąży. Ta druga. Z pierwszą się rozwiódł, więc kobieta pojechała do miasta i zaczęła studiować psychologię kliniczną.”- Tak Jacek Hugo- Bader pisze o sekcie Wissarionowców. S. 2 2012-11-12 Święto szkoły Agnieszka Bober Październik jest miesiącem szczególnym dla naszej społeczności szkolnej. Obchodzimy w nim rocznicę powstania w tym oto gmachu polskiej szkoły oraz jubileusz urodzin naszej patronki Marii Skłodowskiej- Curie. Dzisiejsze uroczyste spotkanie jest uwieńczeniem tradycyjnego już Święta Szkoły, w czasie którego uczniowie klas I Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Curie i Gimnazjum Dwujęzycznego w Strzelinie składają ślubowanie. Na uroczystość zaproszono: Pana Norberta Rabę Panią Agnieszkę Bugryn Panią Małgorzatę Stachowiak Pana Jerzego Krochmalnego Pana Bogusława Polanina Panią Sylwię Malon–Schulze Przedstawicieli strzelińskich mediów Wśród zgromadzonych gości powitaliśmy: Dyrektor szkoły – panią Dorotę Drózd-Skorupską Wicedyrektor – panią Annę Niewczas Wychowawców i nauczycieli Pierwszoklasistów i delegacje klas drugich Po wystąpieniu pani dyrektor, odbyło się uroczyste ślubowanie klas I. Następnie przenieśliśmy się do przeszłości – w świat historii naszej szkoły, przypomnieliśmy sobie postać naszej patronki. Maria Skłodowska – Curie to: - Polka, Francuzka, naukowiec, obywatel świata, kobieta zwykła i niezwykła. - Jej imię nadano naszemu liceum w 1970 roku - Upór w dążeniu do celu, chęć zdobywania wiedzy, ambicja, wytrwałość, myślenie, postępowanie może służyć nam, młodzieży, jako drogowskaz. Maria Skłodowska – Curie to wielki autorytet, jest przykładem jak żyć godnie i pożytecznie. - - - - Maria Skłodowska – Curie: Była najsłynniejszą kobietą XX w., a także człowiekiem, który pojmował życie jako jeden stały i nie kończący się obowiązek społeczny i patriotyczny. To pierwsza kobieta, która została laureatką nagrody Nobla i pierwsza, oraz jak nam wiadomo, jedyna do dziś, która dwukrotnie została wyróżniona tą nagrodą. była pierwszą kobieta, która została wykładowcą w słynnej uczelni francuskiej – Sorbonie Jest pierwszą kobietą, która znalazła się za własne zasługi w miejscu spoczynku najsłynniejszych obywateli Francji, w Panteonie. Tytułem „Przyjaciela Szkoły” uhonorowani zostali: Pan Norbert Raba, pan Je- rzy Krochmalny, pani Anna Horodyska, pan Zdzisław Kozicki, pan Krzysztof Ziółkowski, pan Marek Furdykoń, pan Zbigniew Nowak, pan Remigiusz Puzyniak, pan Jan Dekker, pani Sylwia Malon Schulze. Uroczystość zamknęła część artystyczna. Werterzy są wśród nas! Lidia Zawistowska Werter - postać znienawidzona przez rzesze licealistów. Uzdolniony artystycznie, nieszczęśliwie zakochany i sfrustrowany z powodu tradycyjnych konwencji obyczajowych straszy targającymi emocjami. Ubiera się w sposób oryginalny na tamte czasy. Nikt go nie rozumie. Gdyby żył w XXI weku uważany by był za hipstera. Pewna koleżanka wręcz w porywie szczerości powiedziała: Nie wiem, na jakich prochach był Goethe, że to napisał. Może poszukajmy u źródła. Wrzućmy do garnka nieszczęśliwego pisarza, dodajmy do tego kobietę zaręczoną z innym i przyprawmy to samobójstwem przyjaciela. Ta dam! Wychodzi nam śliczniutka lektura śniąca się po nocach. Wydaje Ci się, że Werter był tylko jeden? Że to fikcja? Otóż nie! Werterzy są wśród nas! Gdy zaczęłam czytać „Cierpienia młodego Wertera” od początku czułam, że to nie miłość kieruje głównym bohaterem. Była to od początku ślepa chęć przeżycia wielkich uniesień. Zakładam, że po paru miesiącach znudziłaby mu się sielanka i uciekł od ukochanej gdzie pieprz rośnie, zauważył wady. Werter od początku uważa, że znajduje się na straconej pozycji. Dziewczyna, o którą się stara, ma na głowie ojca i młodsze rodzeństwo i do tego narzeczonego, ale… Jakby to powiedział klasyk: Nie ma takiego wagonu, którego by się nie dało odczepić. Lecz nie! On musi grać nieszczęśliwego i zupełnie niezrozumianego przez świat! O zgrozo! Musi rozmawiać z prostymi ludźmi, którzy nie czytają poezji i obce są dla nich wszelkie uciechy duchowe. Z wyższością patrzy na w tych wszystkich „prostaczków”. Tylko ciekawa jestem jak on by się czuł gdyby musiał od rana do nocy orać pole, karmić zwierzęta i wykonywać wszystkie ciężkie prace. Chciałabym zobaczyć Wertera wyrzucającego obornik ze stajni. To by było ciekawe. Wtedy zamiast dumać o Locie zająłby się uczciwą pracą. Miłość to nie tylko patos słów, motyle w brzuchu. To też ciężka praca i smutki dnia codziennego. Główny bohater kieruje się mrzonkami. Wierzy, że Lotta tak samo jak on żyje z głową chmurach. Wydaje mi się, że było zupełnie inaczej. Dla mnie była to na swój sposób uniezależniona silna kobieta. Zdawała sobie sprawę, że życie to nie Strona: 2 rozdział powieści ani piękna ballada. Dziewczyna zauroczona jest postacią niezwykłego nieznajomego, który mówi w sposób tak niezwykły, barwny. Wydaje jej się być wręcz kolorowym ptakiem z egzotycznej krainy - wielkiego świata, ale nie ma zamiaru dla chwili uniesienia rzucać całego dotychczasowego życia. A teraz jakimś dziwnym zrządzeniem losu Werter pojawia się między nami. Tylko tym razem to kobieta. Sfeminizowane dziewczęta stały się bardziej wymagające. Mają większą świadomość swoich potrzeb, poczucie własnej wartości, nie chcą być służącymi. A co na to mężczyźni? Często niedojrzali, na początku relacji nadskakują, wyręczają, a po kilku miesiącach okazuje się, że oczekują w domu drugiej matki. Ciągle słyszymy „ona musi dbać o dom”. Jesteśmy wychowywane w kulcie tradycyjnego modelu rodziny. Każda jednostka, starająca się wyjść z tego modelu, nie uniknie bycia „Współczesnym Werterem”. Niedawno razem z moją znajomą byłam na wyjeździe survivalowym. Cały dzień padało, wokoło nie było ani kawałeczka suchego drewna. Chłopcy oprócz „lanserskich” gadżetów nie mieli ani grama hubki ani suchej kory. Przez pół godziny starali się rozpalić ognisko. W pewnym momencie wzięłyśmy sprawę w swoje ręce i po 5 minutach siedziałyśmy przy ogniu i gotowałyśmy wodę na herbatę. Jakiś kolega powiedział jej: Co ja mogę Ci dać, przecież ty wszystko potrafisz”. Ciągle większe powodzenie mają kobiety, które potrafią inteligentnie zagrać bezradność: „O jakiż ty wspaniały, czy mógłbyś mi pomóc…?”. Po pewnym czasie stajemy się samotne z powodu ciągłego odstraszania . Postawa Zosi Samosi staje się postawą obronną przed słabym mężczyzną. Boimy się, że zwiążemy się z niewłaściwym człowiekiem. Czy chcemy być współczesnymi Werterami? Witamy w Zonie! Lidia Zawistowska ,,Za pierwszym razem Chrystus jeździł na osiołku, jadł ryby, pił wino i żył w czystości. Teraz woli skuter śnieżny Yamahy, jest wegetarianinem, abstynentem, a jego żona znowu jest w ciąży. Ta druga. Z pierwszą się rozwiódł, więc kobieta pojechała do miasta i zaczęła studiować psychologię kliniczną.”- Tak Jacek Hugo- Bader pisze o sekcie Wissarionowców. Podczas wakacyjnej podróży po Wrocławiu, nie miałam pojęcia, że w starej piwnicy na Orląt Lwowskich spotkam człowieka, który opowiedział mi tą fascynującą historię. Spotkanie pamiętam jak przez mgłę. Wnętrze siwej od dymu papieroso- wego sali prób niszowego zespołu bluesowo-metalowego i tą historię… Rodzice Jana prowadzą hotel. Są niezwykli. Tata jest multiinstrumentalistą, a mama biegle mówi po angielsku włosku, rosyjsku i francusku. Nie, nigdy nie ukończyli studiów. Jan urodził się na Syberii. Automatycznie wywołało to szereg pytań i na każde z nich uzyskałam dość krótką i wręcz lakoniczną odpowiedź. Otóż po upadku Związku Radzieckiego, ojciec Jana spotkał niezwykle ciekawych ludzi. Jako że młody człowiek był niebieskim ptakiem, wolnym duchem nie wahał się długo i postanowił do nich dołączyć. Nie miał pojęcia, na co się pisze. Po jakimś czasie, dowiedział się, że grupa to sekta, która ma zamiar wyjechać na Syberię w celu budowania nowego, lepszego świata na Syberii. Podjął wyzwanie. Szybko spakował wszystkie rzeczy i osiedlił się w nowym miejscu. Był to 1991 rok, ZSRR upadło i dopiero formował się nowy porządek. W grupie była również pewna dziewczyna. Mieszkała w Warszawie i chodziła do najlepszego liceum w stolicy. Ona również wyjechała. Na początku nie przypadli sobie do gustu, lecz po pewny czasie zrodziło się uczucie. Po tej części opowiadania miałam nadzieję na kolejne love story z happy endem, ale rzeczywistość okazała się dużo gorsza. Tata owego kolegi szybko awansował na bliskiego współpracownika guru. Musiał dbać o okoliczne wioski, które były pod opieką sekty. Ciągły głód i wyziębienie dawały coraz bardziej o sobie znać. Wiedzieli, że w Polsce nic na nich nie czeka. Rodzina się ich wyrzekła a oprócz tego nie mieli nawet, za co wrócić. Rodzina także się powiększyła, urodziła się trójka dzieci. Została powzięta decyzja o odejściu. Z cudem zarobionych pieniędzy kupili stare auto typu „ogórek”. Wrócili do Polski, lecz nie mieli za co żyć. Zarabiali grając na ulicy i udało im się kupić dom w małej miejscowości na Dolnym Śląsku. Ta historia bardzo mnie zaintrygowała. Wiedziałam, że nigdy nie wyciągnę szczegółów, więc postanowiłam sama się „rozejrzeć”. Niestety, nie udało mi się nic znaleźć. Na hasło „sekta, Rosja” wyszukiwarka wyświetlała mi milion wyników i zrezygnowałam, ale cała opowieść nie dawała mi spokoju. Po pół roku postanowiłam jeszcze raz przeanalizować wszystkie informacje i tak trafiłam na Kościół Ostatniego Testamentu. Wszystko się zgadzało, Syberia, Guru, czas powstania. Duchowym przywódcą był Siergiej Anatoljewicz Torop, były milicjant, malarz samouk, przez wyznawców nazywany Wissarionem, co znaczy — Dający Życie. Częściej jednak nazywają go Nauczycielem. Z tego co pamiętam miał jakieś problemy z łapówkami. Wissarion mieszkał w Pietropawłowce kilka lat, ale w 1997 roku ogłosił, że centrum świata znajduje się kilka- dziesiąt kilometrów na wschód, na wzgórzu, wśród bagien i potężnej tajgi. Wszyscy wyznawcy Wissarona są wegetarianami, mają zakaz jedzenia nabiału, mięsa, ryb i jajek. Według ich ideologii w każdej komórce zabijanego zwierzęcia kodowany jest strach a razem z nim zła energia. Wśród wyznawców ponad 2/3 to ludzie z wyższym wykształceniem. Możemy tu spotkać byłych wojskowych, milicjantów, pracowników prokuratury, oficerów służb specjalnych, artystów o nieznanych nazwiskach, fizyka, gangstera, alpinistę i wszyscy bez wyjątku są szczęśliwi i wierzą w Nauczyciela! Dzieci w szkołach Wissarionowców nie uczą się o Stalinie czy Napoleonie. Wiedza za to, kim był Rembrandt, Rafael Santi i Matejko. Zafascynowana ewenementem kultu Wissariona coraz bardziej zagłębiałam się w temat. Cała sekta przedstawiana była w korzystnym świetle aż do czasu artykułu pewnego podróżnika. Dowiedziałam się, że kobiety muszą okazywać posłuszeństwo mężczyznom poprzez mycie raz w tygodniu ich nóg (i to podobno XXI wiek i feminizm!). Dodatkowo, Nauczyciel posądza o całe zło tego świata Żydów. To oni wymyślili pieniądze i operują całym światowym systemem bankowym. Nie spodobała mi się również informacja o drugiej żonie Wissariona. Według wyznawców to właśnie Luba( poprzednia żona) podsunęła mu nową oblubienicę. Przez jakiś czas żyli we trójkę aż do czasu kiedy Sonia zaszła w ciążę. Wtedy Luba zamieszkała w Krasnojarsku. Wynajęła małe mieszkanie i studiuje psychologię kliniczną. Dzisiaj Wissarion ma obok siebie parę wsi, gdzie żyje ponad 15 tysięcy jego wyznawców. Z 42 rodzin, które osiedliły się tu w 1991 roku pozostało tylko 10. Reszta pojawiła się później. Wissarionowcy mają w Rosji bardzo złą prasę. Dziennikarze nazywają ich sektą, chociaż w niczym nie przypominają oderwanych od rzeczywistości totalitarnych wspólnot, których przywódcy piorą wyznawcom mózgi i konta bankowe. Uczniom Nauczyciela nikt nie odbiera pieniędzy za sprzedawane w miastach mieszkania. Wykorzystują je do urządzenia się w nowym miejscu. Podatki płacą tylko od dochodów uzyskanych we wspólnocie. Ludzie mieszkający w tej Utopii nie posługują się pieniędzmi. Pracują za darmo i otrzymują takie samo wynagrodzenie. Zarabiają produkując meble z motywami ludowymi lub wytwarzając inne rękodzieło. Wissarion łączy się z całym światem za pomocą strony internetowej, gdzie na bieżąco tworzony jest Ostatni Testament. Dzieło bardzo precyzyjnie reguluje życie wyznawców, a to już prawie sto tysięcy ludzi na całym świecie. Nauczyciel instruuje, jak dogodzić mężczyźnie w łóżku, a jak przy stole, ile mieć dzieci i jak je wyStrona: 3 chowywać, co jeść, jak gotować wodę na herbatę, na kogo głosować w wyborach i gdzie sikać — to znaczy gdzie nie wolno. Co z tą osiemnastką? Malwina Micikiewicz Miałem 14 lat, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że zaczynam ewoluować. Zrozumiałem wreszcie czym jest konformizm. Jest chyba czymś wrodzonym. Tak, z całą pewnością to wrodzona wada. Wystarczy jeden ruch przeciwnika, by się poddać. Taki cios, który może sprawić, że będzie bolało do końca życia. Tak właśnie działo się w moim przypadku. Taka cholerna niespodzianka. Od tamtego czasu nie pamiętam, żebym mówił o alkoholu jak o czymś, czego nigdy nie tknę. Nie, nie jestem alkoholikiem. Nie czuję codziennego popędu do mocniejszego napoju, równie dobrze może być cola. Tylko bycie asertywnym nie jest wcale proste. W dalszym ciągu nie wiem, czy wiecie, o co mi chodzi. Ja po prostu mam przyjaciół. Nie jestem typem samotnika. A wszystko jest dla ludzi- tylko z umiarem. Jestem tego idealnym przykładem. A więc konformizm jest skutkiem ubocznym przyjaźni ? Możliwe przecież. Nie żebym obwiniał moich przyjaciół o to, że to przez nich kiedykolwiek wziąłem do ręki puszkę piwa, to raczej dzięki nim jestem o krok starszy i bardziej doświadczony. Teraz jestem prawie dorosły. Za chwilę będzie tak samo jak przed paroma dniami, miesiącami a może i latami, ale w mojej świadomości będę miał już osiemnastkę, która nie oszukujmy się, ale przyniesie mi masę dużych problemów- problemów dorosłych ludzi. Łatwo było stawiać czoło przeciwnościom, kiedy było się gówniarzem i za swoje błędy ponosiło się małostkowe kary. Nie mam pojęcia, czy dużo zmieni się w moim życiu, w mojej głowie, ale wiem, że nawet jeśli pozornie będzie wyglądało to na stare czasy, to one będą już zupełnie inne. Czym mam się cieszyć ? Muszę być rozważny i jak facet podejmować poważne przecież decyzję. Wszyscy czekają zawsze do tej osiemnastki, chcą być dorośli jak najszybciej, najlepiej od zaraz. Ja chcę być wieczną siedemnastką. Tak. 17 lat- piękny wiek, nie gówniarz, ale wciąż jeszcze nie taki dorosły. Zapamiętam siedemnastkę chyba jako najszczęśliwszy okres w moim życiu. Mogłem cieszyć się każdym dniem ze świadomością, że zaraz będę miał 18 lat. To coś w stylu umierania w grach. Wiedziałem, że mogę zginąć, bo mam przed sobą następne życie. Ale co najgorsze- nie dostanę tych żyć z powrotem. Jak już zaprzepaszczę tę szansę to nie będę mógł się cofnąć. W życiu jak i w grze- nie ma zmartwychwstania. Nie powrócę na ten sam świat. Będzie mi brakowało tego życia. W nim właśnie dotarłem najdalej. Znasz to uczucie, kiedy jesteś już blisko wygranej i nagle przegrywasz, przed końcem ? Życie daje nam wiele takich niespodzianek. Doświadcza nas ? A skąd- terroryzujeto najwłaściwsze słowo. A teraz życieterrorysta przynosi mi osiemnastkę. Za jakie grzechy ja się pytam ? Było mi dobrze z siedemnastką. Wiecznie piękny i młody. Nie żebym już nie był piękny, ale drugi przymiotnik odpada. Z doświadczenia tych, których odwiedzam na Wszystkich Świętych wiem, że potem to już czas leci z górki. Nie zamierzam się przejmować. Zamieszczę kilka barier na swojej drodze. Taki mam plan. Przedłużę to moje życie, choćby nie wiem z jaką prędkością leciało. Mam za sobą parę spraw, które inaczej bym rozwiązał, albo w ogóle ich nie rozwiązywał, gdyby tylko móc się cofnąć. Jest trochę miejsc, w których mogłoby mnie nie być, oraz mała grupka ludzi, których nie chciałbym dzisiaj poznać za żadne skarby świata. Lepiej mi bez nich, definitywnie. Nie żałuję, że to wszystko, o czym dzisiaj nie mogę powiedzieć ani jednego dobrego słowa, miało miejsce. Nie powinno się żałować niczego. Taka mała rada na szczęśliwsze życie. Nawet te gorsze chwile na coś się przydają. Uczą nas, uodparniają, wzmacniają. Gdyby nie one, pewnie nie byłbym tak silny. Można zwariować w ciągłym szczęściu. Zastanawiam się, co Redakcja: Autorzy tekstów: Angela Bober, Małgorzata Strzałka, Katarzyna Harhala, Martyna Matwijów, Lidia Zawistowska, Aleksander Pieczonka,, Mateusz Zawada, Rafał Jenczelewski Korektorzy: Małgorzata Harhala Korektor graficzny: Sebastian Mróz Opiekun: Stanisława Laszczyńska by się działo, jakby tak pominąć parę dni z mojego życia. Nie byłbym tym samym człowiekiem. Wolę niczego nie pomijać i pozostać sobą… „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”. (Ks. Jan Twardowski) Angela Bober 1 listopada to czas wyjątkowy, to czas, kiedy przybywamy na cmentarze, niezależnie od tego, jak głęboka jest nasza wiara. Przy grobach modlimy się i pozwalamy sobie na chwilę zadumy, refleksji…Zapalamy znicze, które symbolizują pamięć o naszych bliskich, sąsiadach i znajomych, przyświecają zmarłym. Są one wyrazem naszej bliskości i troski o nich, wywodzącym się z obyczajów pogańskich – dziadów czyli przyzywania zmarłych oraz zaspokajania ich potrzeb cielesnych. W tym szczególnym dniu powinniśmy oderwać się od trosk dnia codziennego, zastanowić się nad swoim życiem, uświadomić sobie jego krótkość i marność, zdając sobie sprawę z tego, że musimy wykorzystać je jak najlepiej. Nie możemy zapomnieć o ludziach, do których należy odnosić się z szacunkiem, którzy przyczynili się do tego, że dzisiaj żyjemy w wolnym kraju. Dzień Edukacji Narodowej w naszej szkole Aleksander Pieczonka Dzień Edukacji Narodowej został ustanowiony 27 kwietnia 1972 r., w tedy nazywał się jeszcze Dniem Nauczyciela, dopiero dziesięć lat później otrzymał nazwę obecną. Upamiętnia on rocznicę powstania Komisji Edukacji Narodowej utworzonej w dniu 14 października 1773 r. W środowisku, w jakim żyjemy, to jednak nazwa starsza spotykana jest częściej. Ten dzień dla większości z nas już na zawsze pozostanie Dniem Nauczyciela. W naszej szkole obchody tego święta przypadły na dzień 13 października (tj. w sobotę). Lekcje były wtedy skrócone do pół godziny, tak aby zaraz po ostatnim dzwonku wszyscy wzięli udział w uroczystym apelu. Na początku głos zabrała pani dyrektor Dorota Drózd-Skorupska. W swoim przemówieniu podkreśliła wagę tego święta w życiu szkoły. Przy tej okazji złożyła również wyróżnienia i podziękowania dla nauczycieli i pracowników szkoły, za trud, jaki każdego dnia wkładają oni w Strona: 4 swoją pracę. Następnie rozpoczęła się część artystyczna przygotowana przez klasę IIe pod kierownictwem wychowawcy pani Karoliny Zawieruchy, bowiem tego dnia w naszej szkole miały miejsce otrzęsiny klas pierwszych. Konkurencje przygotowane, przez uczniów podobały się zarówno publiczności jak i pierwszakom. Można było pośpiewać, pośmiać się oraz sprawdzić swoje umiejętności manualne, a także sprawność fizyczną. Po apelu wszyscy udali się do domu. Dzień ten powinien być dla każdego ucznia szczególny, gdyż wiedza, zdobywana w szkole, przydaje się nam w życiu. Spotkanie z panią Sylwią Malon- Schulze Wiktoria Borowiec i Joanna Karpiel Ostatnio do naszej szkoły zawitał wyjątkowy gość. Była to pani Sylwia MalonSchulze – podróżniczka, filolog, wykładowca – która 30 października 2012r. spotkała się z uczniami klas humanistycznych naszego liceum oraz gimnazjalistami. Prelegentka przygotowała dla nas prezentację o swoim 5-letnim pobycie w Chinach. Zajmowała się dokumentowaniem codziennego życia w Państwie Środka. Dzięki niej mieliśmy okazję poznać ten wspaniały kraj od innej strony. Przedstawiła nam opinie Polaków o Chińczykach i Chińczyków o Polakach, opowiedziała o różnicach i podobieństwach między naszymi kulturami. Poznaliśmy wiele ciekawych zwyczajów chińskich. Dowiedzieliśmy się m.in., że Chińczycy uznają za normę krótką (10-minutową) drzemkę po lunchu i że tamtejsi lekarze mają zupełnie inny stosunek do pacjenta niż nasi. Mieliśmy także okazję nauczyć się jedzenia pałeczkami, zobaczyliśmy chińskie banknoty i mogliśmy się nauczyć kilku słów po chińsku. Dowiedzieliśmy się również, na czym polega różnica między wychowywaniem polskich i chińskich dzieci. Tamtejsze są bardzo posłuszne, spełniają wszystkie polecenia rodziców, kierują się zasadą „najpierw obowiązki, później przyjemności”. Prelegentka przełamała też nasze stereotypy na temat Chin. Od tej pory kraj ten nie będzie nam się kojarzył tylko z importowaną tandetą i ryżem, ale przede wszystkim z budowaną przez setki lat kulturą. Z niecierpliwością czekamy na kolejną wizytę pani Sylwii Malon-Schulze.