Wtyczka nr 3/2012

Transkrypt

Wtyczka nr 3/2012
,,WT CZKA”
Liceum Ogólnokształcące im. Marii Skłodowskiej-Curie w Strzelinie
Nr 3 (7) 2012 Gazetka szkolna
Werter - postać znienawidzona przez rzesze
licealistów. Uzdolniony artystycznie, nieszczęśliwie zakochany i sfrustrowany z powodu tradycyjnych konwencji obyczajowych straszy targającymi emocjami. Ubiera się w sposób oryginalny na tamte czasy. Nikt go nie rozumie.
Gdyby żył w XXI weku uważany by był za
hipstera
S.2
Październik jest miesiącem szczególnym dla
naszej społeczności szkolnej. Obchodzimy
w nim rocznicę powstania w tym oto gmachu
polskiej szkoły oraz jubileusz urodzin naszej
patronki Marii Skłodowskiej-Curie. Dzisiejsze
uroczyste spotkanie jest uwieńczeniem tradycyjnego już Święta Szkoły, w czasie którego
uczniowie klas I Liceum Ogólnokształcącego
im. Marii Skłodowskiej - Curie i Gimnazjum
Dwujęzycznego w Strzelinie składają ślubowanie.
11 LISTOPADA
ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI
„Polsko, nie jesteś ty już niewolnicą!
Łańcuch twych kajdan stał się
tym łańcuchem,
Na którym z lochu, co był twą stolicą
Lat sto, swym własnym dźwignęłaś się
duchem.”
S.2
Dzień Edukacji Narodowej został ustanowiony 27 kwietnia 1972 r., w tedy nazywał się
jeszcze Dniem Nauczyciela, dopiero dziesięć lat
później otrzymał nazwę obecną. Upamiętnia on
rocznicę powstania Komisji Edukacji Narodowej utworzonej w dniu 14 października 1773 r.
W środowisku, w jakim żyjemy, to jednak nazwa starsza spotykana jest częściej. Ten dzień
dla większości z nas już na zawsze pozostanie
Dniem Nauczyciela.
S. 4
Miałem 14 lat, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że zaczynam ewoluować. Zrozumiałem wreszcie czym jest konformizm. Jest chyba
czymś wrodzonym. Tak, z całą pewnością to wrodzona wada. Wystarczy jeden ruch przeciwnika, by się poddać. Taki cios, który może
sprawić, że będzie bolało do końca życia. Tak właśnie działo się
w moim przypadku. Taka cholerna niespodzianka. Od tamtego czasu nie pamiętam, żebym mówił o alkoholu jak o czymś, czego nigdy
nie tknę. Nie, nie jestem alkoholikiem. Nie czuję codziennego popędu do mocniejszego napoju, równie dobrze może być cola. Tylko bycie asertywnym nie jest wcale proste. W dalszym ciągu nie wiem, czy
wiecie, o co mi chodzi. Ja po prostu mam przyjaciół.
S. 3
„Za pierwszym razem Chrystus jeździł na osiołku, jadł ryby, pił wino i żył w czystości. Teraz woli skuter śnieżny Yamahy, jest wegetarianinem, abstynentem, a jego żona znowu jest w ciąży. Ta druga. Z pierwszą się rozwiódł, więc kobieta
pojechała do miasta i zaczęła studiować psychologię kliniczną.”- Tak Jacek Hugo- Bader pisze o sekcie Wissarionowców.
S. 2
2012-11-12
Święto szkoły
Agnieszka Bober
Październik jest miesiącem szczególnym dla naszej społeczności szkolnej.
Obchodzimy w nim rocznicę powstania
w tym oto gmachu polskiej szkoły oraz
jubileusz urodzin naszej patronki Marii
Skłodowskiej- Curie. Dzisiejsze uroczyste
spotkanie jest uwieńczeniem tradycyjnego
już Święta Szkoły, w czasie którego uczniowie klas I Liceum Ogólnokształcącego
im. Marii Skłodowskiej-Curie i Gimnazjum Dwujęzycznego w Strzelinie składają
ślubowanie.
Na uroczystość zaproszono:
 Pana Norberta Rabę
 Panią Agnieszkę Bugryn
 Panią Małgorzatę Stachowiak
 Pana Jerzego Krochmalnego
 Pana Bogusława Polanina
 Panią Sylwię Malon–Schulze
 Przedstawicieli strzelińskich mediów
Wśród zgromadzonych gości powitaliśmy:
 Dyrektor szkoły – panią Dorotę
Drózd-Skorupską
 Wicedyrektor – panią Annę Niewczas
 Wychowawców i nauczycieli
 Pierwszoklasistów i delegacje klas
drugich
Po wystąpieniu pani dyrektor, odbyło
się uroczyste ślubowanie klas I. Następnie
przenieśliśmy się do przeszłości – w świat
historii naszej szkoły, przypomnieliśmy
sobie postać naszej patronki.
Maria Skłodowska – Curie to:
- Polka, Francuzka, naukowiec, obywatel świata, kobieta zwykła i niezwykła.
- Jej imię nadano naszemu liceum w
1970 roku
- Upór w dążeniu do celu, chęć zdobywania wiedzy, ambicja, wytrwałość, myślenie, postępowanie może
służyć nam, młodzieży, jako drogowskaz. Maria Skłodowska – Curie to wielki autorytet, jest przykładem jak żyć godnie i pożytecznie.
-
-
-
-
Maria Skłodowska – Curie:
Była najsłynniejszą kobietą XX w.,
a także człowiekiem, który pojmował życie jako jeden
stały
i nie kończący się obowiązek społeczny i patriotyczny.
To pierwsza kobieta, która została
laureatką nagrody Nobla i pierwsza,
oraz jak nam wiadomo, jedyna do
dziś, która dwukrotnie została wyróżniona tą nagrodą.
była pierwszą kobieta, która została
wykładowcą w słynnej uczelni francuskiej – Sorbonie
Jest pierwszą kobietą, która znalazła
się za własne zasługi w miejscu
spoczynku najsłynniejszych obywateli Francji, w Panteonie.
Tytułem „Przyjaciela Szkoły” uhonorowani zostali: Pan Norbert Raba, pan Je-
rzy Krochmalny, pani Anna Horodyska,
pan Zdzisław Kozicki, pan Krzysztof
Ziółkowski, pan Marek Furdykoń, pan
Zbigniew Nowak, pan Remigiusz Puzyniak, pan Jan Dekker, pani Sylwia Malon
Schulze. Uroczystość zamknęła część artystyczna.
Werterzy są wśród nas!
Lidia Zawistowska
Werter - postać znienawidzona przez rzesze licealistów. Uzdolniony artystycznie,
nieszczęśliwie zakochany i sfrustrowany
z powodu tradycyjnych konwencji obyczajowych straszy targającymi emocjami.
Ubiera się w sposób oryginalny na tamte
czasy. Nikt go nie rozumie. Gdyby żył
w XXI weku uważany by był za hipstera.
Pewna koleżanka wręcz w porywie szczerości powiedziała: Nie wiem, na jakich
prochach był Goethe, że to napisał. Może
poszukajmy u źródła. Wrzućmy do garnka
nieszczęśliwego pisarza, dodajmy do tego
kobietę zaręczoną z innym i przyprawmy
to samobójstwem przyjaciela. Ta dam!
Wychodzi nam śliczniutka lektura śniąca
się po nocach. Wydaje Ci się, że Werter
był tylko jeden? Że to fikcja? Otóż nie!
Werterzy są wśród nas!
Gdy zaczęłam czytać „Cierpienia młodego
Wertera” od początku czułam, że to nie
miłość kieruje głównym bohaterem. Była
to od początku ślepa chęć przeżycia wielkich uniesień. Zakładam, że po paru miesiącach znudziłaby mu się sielanka i uciekł
od ukochanej gdzie pieprz rośnie, zauważył wady. Werter od początku uważa, że
znajduje się na straconej pozycji. Dziewczyna, o którą się stara, ma na głowie ojca i
młodsze rodzeństwo i do tego narzeczonego, ale… Jakby to powiedział klasyk: Nie
ma takiego wagonu, którego by się nie dało
odczepić. Lecz nie! On musi grać nieszczęśliwego i zupełnie niezrozumianego przez
świat! O zgrozo! Musi rozmawiać z prostymi ludźmi, którzy nie czytają poezji i
obce są dla nich wszelkie uciechy duchowe. Z wyższością patrzy na w tych wszystkich „prostaczków”. Tylko ciekawa jestem
jak on by się czuł gdyby musiał od rana do
nocy orać pole, karmić zwierzęta i wykonywać wszystkie ciężkie prace. Chciałabym zobaczyć Wertera wyrzucającego obornik ze stajni. To by było ciekawe. Wtedy
zamiast dumać o Locie zająłby się uczciwą
pracą.
Miłość to nie tylko patos słów, motyle w
brzuchu. To też ciężka praca i smutki dnia
codziennego. Główny bohater kieruje się
mrzonkami. Wierzy, że Lotta tak samo jak
on żyje z głową chmurach. Wydaje mi się,
że było zupełnie inaczej. Dla mnie była to
na swój sposób uniezależniona silna kobieta. Zdawała sobie sprawę, że życie to nie
Strona: 2
rozdział powieści ani piękna ballada.
Dziewczyna zauroczona jest postacią niezwykłego nieznajomego, który mówi
w sposób tak niezwykły, barwny. Wydaje
jej się być wręcz kolorowym ptakiem
z egzotycznej krainy - wielkiego świata,
ale nie ma zamiaru dla chwili uniesienia
rzucać całego dotychczasowego życia.
A teraz jakimś dziwnym zrządzeniem losu
Werter pojawia się między nami. Tylko
tym razem to kobieta. Sfeminizowane
dziewczęta stały się bardziej wymagające.
Mają większą świadomość swoich potrzeb, poczucie własnej wartości, nie chcą
być służącymi. A co na to mężczyźni?
Często niedojrzali, na początku relacji
nadskakują, wyręczają, a po kilku miesiącach okazuje się, że oczekują w domu drugiej matki. Ciągle słyszymy „ona musi
dbać o dom”. Jesteśmy wychowywane w
kulcie tradycyjnego modelu rodziny.
Każda jednostka, starająca się wyjść
z tego modelu, nie uniknie bycia „Współczesnym Werterem”. Niedawno razem
z moją znajomą byłam na wyjeździe
survivalowym. Cały dzień padało, wokoło
nie było ani kawałeczka suchego drewna.
Chłopcy oprócz „lanserskich” gadżetów
nie mieli ani grama hubki ani suchej kory.
Przez pół godziny starali się rozpalić ognisko. W pewnym momencie wzięłyśmy
sprawę w swoje ręce i po 5 minutach siedziałyśmy przy ogniu i gotowałyśmy wodę
na herbatę. Jakiś kolega powiedział jej: Co
ja mogę Ci dać, przecież ty wszystko potrafisz”. Ciągle większe powodzenie mają
kobiety, które potrafią inteligentnie zagrać
bezradność: „O jakiż ty wspaniały, czy
mógłbyś mi pomóc…?”. Po pewnym czasie stajemy się samotne z powodu ciągłego
odstraszania . Postawa Zosi Samosi staje
się postawą obronną przed słabym mężczyzną. Boimy się, że zwiążemy się z niewłaściwym człowiekiem. Czy chcemy być
współczesnymi Werterami?
Witamy w Zonie!
Lidia Zawistowska
,,Za pierwszym razem Chrystus jeździł na
osiołku, jadł ryby, pił wino i żył w czystości. Teraz woli skuter śnieżny Yamahy, jest
wegetarianinem, abstynentem, a jego żona
znowu jest w ciąży. Ta druga. Z pierwszą
się rozwiódł, więc kobieta pojechała do
miasta i zaczęła studiować psychologię
kliniczną.”- Tak Jacek Hugo- Bader pisze o
sekcie Wissarionowców.
Podczas wakacyjnej podróży po Wrocławiu, nie miałam pojęcia, że w starej piwnicy na Orląt Lwowskich spotkam człowieka, który opowiedział mi tą fascynującą
historię. Spotkanie pamiętam jak przez
mgłę. Wnętrze siwej od dymu papieroso-
wego sali prób niszowego zespołu bluesowo-metalowego i tą historię…
Rodzice Jana prowadzą hotel. Są niezwykli. Tata jest multiinstrumentalistą, a mama
biegle mówi po angielsku włosku, rosyjsku
i francusku. Nie, nigdy nie ukończyli studiów. Jan urodził się na Syberii. Automatycznie wywołało to szereg pytań i na każde z nich uzyskałam dość krótką i wręcz
lakoniczną odpowiedź. Otóż po upadku
Związku Radzieckiego, ojciec Jana spotkał
niezwykle ciekawych ludzi. Jako że młody
człowiek był niebieskim ptakiem, wolnym
duchem nie wahał się długo i postanowił
do nich dołączyć. Nie miał pojęcia, na co
się pisze. Po jakimś czasie, dowiedział się,
że grupa to sekta, która ma zamiar wyjechać na Syberię w celu budowania nowego, lepszego świata na Syberii. Podjął wyzwanie. Szybko spakował wszystkie rzeczy
i osiedlił się w nowym miejscu. Był to
1991 rok, ZSRR upadło i dopiero formował się nowy porządek. W grupie była
również pewna dziewczyna. Mieszkała
w Warszawie i chodziła do najlepszego
liceum w stolicy. Ona również wyjechała.
Na początku nie przypadli sobie do gustu,
lecz po pewny czasie zrodziło się uczucie.
Po tej części opowiadania miałam nadzieję
na kolejne love story z happy endem, ale
rzeczywistość okazała się dużo gorsza.
Tata owego kolegi szybko awansował na
bliskiego współpracownika guru. Musiał
dbać o okoliczne wioski, które były pod
opieką sekty. Ciągły głód i wyziębienie
dawały coraz bardziej o sobie znać. Wiedzieli, że w Polsce nic na nich nie czeka.
Rodzina się ich wyrzekła a oprócz tego nie
mieli nawet, za co wrócić. Rodzina także
się powiększyła, urodziła się trójka dzieci.
Została powzięta decyzja o odejściu.
Z cudem zarobionych pieniędzy kupili stare auto typu „ogórek”. Wrócili do Polski,
lecz nie mieli za co żyć. Zarabiali grając na
ulicy i udało im się kupić dom w małej
miejscowości na Dolnym Śląsku.
Ta historia bardzo mnie zaintrygowała.
Wiedziałam, że nigdy nie wyciągnę szczegółów, więc postanowiłam sama się „rozejrzeć”. Niestety, nie udało mi się nic znaleźć. Na hasło „sekta, Rosja” wyszukiwarka wyświetlała mi milion wyników i zrezygnowałam, ale cała opowieść nie dawała
mi spokoju. Po pół roku postanowiłam
jeszcze raz przeanalizować wszystkie informacje i tak trafiłam na Kościół Ostatniego Testamentu. Wszystko się zgadzało,
Syberia, Guru, czas powstania. Duchowym przywódcą był Siergiej Anatoljewicz
Torop, były milicjant, malarz samouk,
przez wyznawców nazywany Wissarionem, co znaczy — Dający Życie. Częściej
jednak nazywają go Nauczycielem. Z tego
co pamiętam miał jakieś problemy z łapówkami. Wissarion mieszkał w Pietropawłowce kilka lat, ale w 1997 roku ogłosił, że centrum świata znajduje się kilka-
dziesiąt kilometrów na wschód, na wzgórzu, wśród bagien i potężnej tajgi.
Wszyscy wyznawcy Wissarona są wegetarianami, mają zakaz jedzenia nabiału, mięsa, ryb i jajek. Według ich ideologii w każdej komórce zabijanego zwierzęcia kodowany jest strach a razem z nim zła energia.
Wśród wyznawców ponad 2/3 to ludzie
z wyższym wykształceniem. Możemy tu
spotkać byłych wojskowych, milicjantów,
pracowników prokuratury, oficerów służb
specjalnych, artystów o nieznanych nazwiskach, fizyka, gangstera, alpinistę i wszyscy bez wyjątku są szczęśliwi i wierzą
w Nauczyciela! Dzieci w szkołach Wissarionowców nie uczą się o Stalinie czy Napoleonie. Wiedza za to, kim był Rembrandt, Rafael Santi i Matejko.
Zafascynowana ewenementem kultu Wissariona coraz bardziej zagłębiałam się w
temat. Cała sekta przedstawiana była
w korzystnym świetle aż do czasu artykułu
pewnego podróżnika. Dowiedziałam się, że
kobiety muszą okazywać posłuszeństwo
mężczyznom poprzez mycie raz w tygodniu ich nóg (i to podobno XXI wiek i feminizm!). Dodatkowo, Nauczyciel posądza
o całe zło tego świata Żydów. To oni wymyślili pieniądze i operują całym światowym systemem bankowym. Nie spodobała
mi się również informacja o drugiej żonie
Wissariona. Według wyznawców to właśnie Luba( poprzednia żona) podsunęła mu
nową oblubienicę. Przez jakiś czas żyli we
trójkę aż do czasu kiedy Sonia zaszła
w ciążę. Wtedy Luba zamieszkała w Krasnojarsku. Wynajęła małe mieszkanie
i studiuje psychologię kliniczną.
Dzisiaj Wissarion ma obok siebie parę wsi,
gdzie żyje ponad 15 tysięcy jego wyznawców. Z 42 rodzin, które osiedliły się tu w
1991 roku pozostało tylko 10. Reszta pojawiła się później. Wissarionowcy mają
w Rosji bardzo złą prasę. Dziennikarze
nazywają ich sektą, chociaż w niczym nie
przypominają oderwanych od rzeczywistości totalitarnych wspólnot, których przywódcy piorą wyznawcom mózgi i konta
bankowe. Uczniom Nauczyciela nikt nie
odbiera pieniędzy za sprzedawane w miastach mieszkania. Wykorzystują je do
urządzenia się w nowym miejscu. Podatki
płacą tylko od dochodów uzyskanych we
wspólnocie. Ludzie mieszkający w tej
Utopii nie posługują się pieniędzmi. Pracują za darmo i otrzymują takie samo wynagrodzenie. Zarabiają produkując meble
z motywami ludowymi lub wytwarzając
inne rękodzieło.
Wissarion łączy się z całym światem za
pomocą strony internetowej, gdzie na bieżąco tworzony jest Ostatni Testament.
Dzieło bardzo precyzyjnie reguluje życie
wyznawców, a to już prawie sto tysięcy
ludzi na całym świecie. Nauczyciel instruuje, jak dogodzić mężczyźnie w łóżku,
a jak przy stole, ile mieć dzieci i jak je wyStrona: 3
chowywać, co jeść, jak gotować wodę na
herbatę, na kogo głosować w wyborach
i gdzie sikać — to znaczy gdzie nie wolno.
Co z tą osiemnastką?
Malwina Micikiewicz
Miałem 14 lat, kiedy zdałem sobie
sprawę z tego, że zaczynam ewoluować. Zrozumiałem wreszcie czym
jest konformizm. Jest chyba czymś
wrodzonym. Tak, z całą pewnością
to wrodzona wada. Wystarczy jeden
ruch przeciwnika, by się poddać. Taki cios, który może sprawić, że będzie bolało do końca życia. Tak właśnie działo się w moim przypadku.
Taka cholerna niespodzianka. Od
tamtego czasu nie pamiętam, żebym
mówił o alkoholu jak
o
czymś, czego nigdy nie tknę. Nie,
nie jestem alkoholikiem. Nie czuję
codziennego popędu do mocniejszego napoju, równie dobrze może być
cola. Tylko bycie asertywnym nie
jest wcale proste. W dalszym ciągu
nie wiem, czy wiecie, o co mi chodzi. Ja po prostu mam przyjaciół.
Nie jestem typem samotnika. A
wszystko jest dla ludzi- tylko z
umiarem. Jestem tego idealnym
przykładem. A więc konformizm jest
skutkiem ubocznym przyjaźni ?
Możliwe przecież. Nie żebym obwiniał moich przyjaciół o to, że to
przez nich kiedykolwiek wziąłem do
ręki puszkę piwa, to raczej dzięki
nim jestem o krok starszy i bardziej
doświadczony.
Teraz jestem prawie dorosły. Za
chwilę będzie tak samo jak przed
paroma dniami, miesiącami a może i
latami, ale w mojej świadomości będę miał już osiemnastkę, która nie
oszukujmy się, ale przyniesie mi masę dużych problemów- problemów
dorosłych ludzi. Łatwo było stawiać
czoło przeciwnościom, kiedy było
się gówniarzem i za swoje błędy ponosiło się małostkowe kary. Nie
mam pojęcia, czy dużo zmieni się w
moim życiu, w mojej głowie, ale
wiem, że nawet jeśli pozornie będzie
wyglądało to na stare czasy, to one
będą już zupełnie inne. Czym mam
się cieszyć ? Muszę być rozważny i
jak facet podejmować poważne
przecież decyzję. Wszyscy czekają
zawsze do tej osiemnastki, chcą być
dorośli jak najszybciej, najlepiej od
zaraz. Ja chcę być wieczną siedemnastką. Tak. 17 lat- piękny wiek, nie
gówniarz, ale wciąż jeszcze nie taki
dorosły. Zapamiętam siedemnastkę
chyba jako najszczęśliwszy okres w
moim życiu. Mogłem cieszyć się
każdym dniem ze świadomością, że
zaraz będę miał 18 lat. To coś w stylu umierania w grach. Wiedziałem,
że mogę zginąć, bo mam przed sobą
następne życie. Ale co najgorsze- nie
dostanę tych żyć z powrotem. Jak już
zaprzepaszczę tę szansę to nie będę
mógł się cofnąć. W życiu jak
i w grze- nie ma zmartwychwstania.
Nie powrócę na ten sam świat.
Będzie mi brakowało tego życia. W
nim właśnie dotarłem
najdalej.
Znasz to uczucie, kiedy jesteś już
blisko wygranej i nagle przegrywasz,
przed końcem ? Życie daje nam
wiele takich niespodzianek. Doświadcza nas ? A skąd- terroryzujeto najwłaściwsze słowo. A teraz życieterrorysta przynosi mi osiemnastkę.
Za jakie grzechy ja się pytam ? Było
mi dobrze z siedemnastką. Wiecznie
piękny i młody. Nie żebym już nie
był piękny, ale drugi przymiotnik
odpada. Z doświadczenia tych, których odwiedzam na Wszystkich
Świętych wiem, że potem to już czas
leci z górki. Nie zamierzam się
przejmować. Zamieszczę kilka barier
na swojej drodze. Taki mam plan.
Przedłużę to moje życie, choćby nie
wiem z jaką prędkością leciało.
Mam za sobą parę spraw, które inaczej bym rozwiązał, albo w ogóle ich
nie rozwiązywał, gdyby tylko móc
się cofnąć. Jest trochę miejsc, w których mogłoby mnie nie być, oraz
mała grupka ludzi, których nie
chciałbym dzisiaj poznać za żadne
skarby świata. Lepiej mi bez nich,
definitywnie. Nie żałuję, że to
wszystko, o czym dzisiaj nie mogę
powiedzieć ani jednego dobrego
słowa, miało miejsce. Nie powinno
się żałować niczego. Taka mała rada
na szczęśliwsze życie. Nawet te gorsze chwile na coś się przydają. Uczą
nas, uodparniają, wzmacniają. Gdyby nie one, pewnie nie byłbym tak
silny. Można zwariować
w ciągłym szczęściu. Zastanawiam się, co
Redakcja:
Autorzy tekstów: Angela Bober, Małgorzata
Strzałka, Katarzyna Harhala, Martyna Matwijów,
Lidia Zawistowska, Aleksander Pieczonka,,
Mateusz Zawada, Rafał Jenczelewski
Korektorzy: Małgorzata Harhala
Korektor graficzny: Sebastian Mróz
Opiekun: Stanisława Laszczyńska
by się działo, jakby tak pominąć parę
dni z mojego życia. Nie byłbym
tym samym człowiekiem. Wolę niczego nie pomijać
i pozostać sobą…
„Spieszmy się kochać ludzi,
tak szybko odchodzą”.
(Ks. Jan Twardowski)
Angela Bober
1 listopada to czas wyjątkowy, to czas,
kiedy przybywamy na cmentarze, niezależnie od tego, jak głęboka jest nasza wiara. Przy grobach modlimy się i pozwalamy
sobie na chwilę zadumy, refleksji…Zapalamy znicze, które symbolizują
pamięć o naszych bliskich, sąsiadach i
znajomych, przyświecają zmarłym. Są one
wyrazem naszej bliskości i troski o nich,
wywodzącym się z obyczajów pogańskich
– dziadów czyli przyzywania zmarłych
oraz zaspokajania ich potrzeb cielesnych.
W tym szczególnym dniu powinniśmy oderwać się od trosk dnia codziennego, zastanowić się nad swoim życiem, uświadomić
sobie jego krótkość i marność, zdając sobie
sprawę z tego, że musimy wykorzystać je
jak najlepiej.
Nie możemy zapomnieć o ludziach, do
których należy odnosić się z szacunkiem,
którzy przyczynili się do tego, że dzisiaj
żyjemy w wolnym kraju.
Dzień Edukacji Narodowej w naszej szkole
Aleksander Pieczonka
Dzień Edukacji Narodowej został ustanowiony 27 kwietnia 1972 r., w tedy nazywał
się jeszcze Dniem Nauczyciela, dopiero
dziesięć lat później otrzymał nazwę obecną. Upamiętnia on rocznicę powstania
Komisji Edukacji Narodowej utworzonej w
dniu 14 października 1773 r. W środowisku, w jakim żyjemy, to jednak nazwa starsza spotykana jest częściej. Ten dzień dla
większości z nas już na zawsze pozostanie
Dniem Nauczyciela.
W naszej szkole obchody tego święta
przypadły na dzień 13 października (tj. w
sobotę). Lekcje były wtedy skrócone do
pół godziny, tak aby zaraz po ostatnim
dzwonku wszyscy wzięli udział w uroczystym apelu. Na początku głos zabrała pani
dyrektor Dorota Drózd-Skorupska. W swoim przemówieniu podkreśliła wagę tego
święta w życiu szkoły. Przy tej okazji złożyła również wyróżnienia i podziękowania
dla nauczycieli i pracowników szkoły, za
trud, jaki każdego dnia wkładają oni w
Strona: 4
swoją pracę. Następnie rozpoczęła się
część artystyczna przygotowana przez klasę IIe pod kierownictwem wychowawcy
pani Karoliny Zawieruchy, bowiem tego
dnia w naszej szkole miały miejsce otrzęsiny klas pierwszych. Konkurencje przygotowane, przez uczniów podobały się zarówno publiczności jak i pierwszakom.
Można było pośpiewać, pośmiać się oraz
sprawdzić swoje umiejętności manualne, a
także sprawność fizyczną. Po apelu wszyscy udali się do domu.
Dzień ten powinien być dla każdego ucznia
szczególny, gdyż wiedza, zdobywana w
szkole, przydaje się nam w życiu.
Spotkanie z panią Sylwią Malon- Schulze
Wiktoria Borowiec i
Joanna Karpiel
Ostatnio do naszej szkoły zawitał wyjątkowy gość. Była to pani Sylwia MalonSchulze – podróżniczka, filolog, wykładowca – która 30 października 2012r. spotkała się z uczniami klas humanistycznych
naszego liceum oraz gimnazjalistami. Prelegentka przygotowała dla nas prezentację
o swoim 5-letnim pobycie w Chinach.
Zajmowała się dokumentowaniem codziennego życia w Państwie Środka. Dzięki niej mieliśmy okazję poznać ten wspaniały kraj od innej strony. Przedstawiła
nam opinie Polaków o Chińczykach i
Chińczyków o Polakach, opowiedziała o
różnicach i podobieństwach między naszymi kulturami. Poznaliśmy wiele ciekawych zwyczajów chińskich. Dowiedzieliśmy się m.in., że Chińczycy uznają za
normę krótką (10-minutową) drzemkę po
lunchu i że tamtejsi lekarze mają zupełnie
inny stosunek do pacjenta niż nasi. Mieliśmy także okazję nauczyć się jedzenia pałeczkami, zobaczyliśmy chińskie banknoty
i mogliśmy się nauczyć kilku słów po chińsku. Dowiedzieliśmy się również, na czym
polega różnica między wychowywaniem
polskich i chińskich dzieci. Tamtejsze są
bardzo posłuszne, spełniają wszystkie polecenia rodziców, kierują się zasadą „najpierw obowiązki, później przyjemności”.
Prelegentka przełamała też nasze stereotypy na temat Chin. Od tej pory kraj ten nie
będzie nam się kojarzył tylko z importowaną tandetą i ryżem, ale przede wszystkim z budowaną przez setki lat kulturą. Z
niecierpliwością czekamy na kolejną wizytę pani Sylwii Malon-Schulze.