Wakacje z przebojem

Transkrypt

Wakacje z przebojem
Wakacje z przebojem
"Kurier Podlaski" 12-14 VII 1985
Wzorem
ubiegłorocznych wakacji najbliższe cztery "ogórkowe" odcinki radiowo-kurierowego stereo
wypełnią przeboje muzyki poważnej. Miarą popularności wybranych fragmentów większych dzieł
symfonicznych są ich różnorakie opracowania na modłę rozrywkową; najlepiej brzmią jednak w wersji
oryginalnej. Już w najbliższą niedzielę o godz. 9.45 przypomnimy wspólnie z red. Zofią Gładyszewską z
Rozgłośni Białostockiej niezapomniane karty wielkich partytur symfonicznych. Zachęcamy do włączenia
odbiorników nie tylko melomanów, ale przede wszystkim tych wszystkich, którzy jeszcze dotąd nie przekonali
się do muzyki zwanej, niezupełnie słusznie, poważną. Zapewniam, że trzy kwadranse pięknej i nietrudnej
muzyki nastroją nas optymistycznie na resztę niedzieli.
Do pierwszego wakacyjnego spotkania z symfonicznymi przebojami wybraliśmy następujące utwory: W.A.
Mozart — Serenada „Eine kleine Nachtmusik" (cz. I) i prześliczne Andante z Koncertu fortepianowego C-dur
KV 467; Johannes Brahms — III Symfonia F-dur (cz. III Poco Allegretto — znane z filmu pt. "Czy pani
lubi Brahmsa"); Hector Berlioz — Symfonia fantastyczna (cz. II — Bal); Michaił Glinka — Uwertura do
opery „Rusłan i Ludmiła"; Henryk Wieniawski — Romans z Koncertu skrzypcowego d-moll; Aram
Chaczaturian — Walc z muzyki do „Maskarady" i Taniec z szablami z baletu „Gajane".
W tej liście przebojów — aktualnej zresztą od stuleci — zwracam uwagę na Henryka Wieniawskiego. W
tym tygodniu (10 lipca) obchodziliśmy 150 rocznicę jego urodzin. Był to genialny skrzypek i wielki
hazardzista. Niepohamowana namiętność do kasyn gry doprowadziła do tego, że tuż przed śmiercią pozostał
bez środków do życia.
Na temat tej jego słabości krążyła swego czasu wśród skrzypków i relacjonowana w monografiach
genialnego artysty następująca anegdota. Wieniawski grając kiedyś w karty z innym skrzypkiem starszym od
siebie o 15 lat Henrykiem Vieuxtempsem, przegrał wszystko. Kiedy więc zabrakło pieniędzy "zastawił"
zobowiązanie skomponowania poloneza dla swego karcianego przeciwnika. Tak rzekomo miał powstać ów
polonez, który Vieuxtemps wydał pod swoim nazwiskiem jako Balladę i Polonez op. 38. Ile jest w tym prawdy
— nie wiadomo. Jednakże z relacji brata kompozytora — Juliana wiadomo, że geniusz smyczka zastawił raz
nawet swoje bezcenne skrzypce, zmuszony do tego niekorzystnym obrotem sprawy przy rulecie.
Słabość do hazardu nadaje pełniejszy, ludzki wymiar temu genialnemu skrzypkowi. Dzisiaj pozostał dla nas
wielkim kompozytorem. Jego polonezy, mazurki wydawane pod różnymi tytułami (Obertas, Kujawiak,
Dudziarz, Pieśń polska), słynne Scherzo-Tarantela i dwa koncerty skrzypcowe, kaprysy oraz rodzaj nokturnu
— Legenda op. 17 — to niemal wszystko ze spuścizny kompozytorskiej, co utrzymało się w repertuarze
wiolinistycznym. W sumie napisał czterdzieści kilka kompozycji, więc niewiele w porównaniu z takimi
tytanami pracy jak Bach, Mozart czy nawet nasz Chopin. Trzeba jednak pamiętać, że twórczość Wieniawskiego
rozwijała się na marginesie jego działalności wirtuozowskiej i była jej podporządkowana. Wieniawski —
kompozytor pisał dla Wieniawskiego — wirtuoza, bez wątpienia największego skrzypka owych czasów.
Henryk Wieniawski był tzw. cudownym dzieckiem. O jego geniuszu muzycznym świadczy egzamin
wstępny do Konserwatorium Paryskiego. Regulamin tej uczelni nie dopuszczał kandydatów poniżej
dwunastego roku życia. Mały Henio miał wówczas zaledwie osiem lat. Został więc poddany arcytrudnej próbie,
z której zwycięsko mógł wyjść jedynie prawdziwy geniusz. Polecono mu nauczyć się w ciągu dwóch tygodni
koncertu Rudolfa Kreutzera, przy czym nie wolno mu było w tym czasie w ogóle grać na skrzypcach. Malec
nie tylko opanował bez zarzutu trudny koncert na pamięć, ale zagrał go ponoć w takim tempie, że akompaniator
z trudem poradził sobie z partią fortepianową.
Wszędzie, gdzie występował budził swym kunsztem niebywały entuzjazm zarówno u ludzi prostych jak i
największych muzyków. Sam Franciszek Liszt nazwał go najświetniejszym ze skrzypków. Skłonność do
ryzyka, którą przejawiał przy zielonym stoliku cechowała także jego grę. Grając karkołomne pasaże rzucał
wszystko na jedną kartę. Wielki skrzypek tamtych czasów Józef Joachim nazwał Wieniawskiego najbardziej
szalonym i ryzykownym wirtuozem, jakiego kiedykolwiek słyszał.
Szkoda, że wówczas nie istniał jeszcze wynalazek rejestracji dźwięku. Posłuchajmy zatem wśród innych
przebojów Romansu z Koncertu d-moll Wieniawskiego, żałując że nie gra sam kompozytor a także ubolewając,
że zbyt wiele wieczorów spędził przy rulecie, a zbyt mało nad papierem nutowym.
STANISŁAW OLĘDZKI