łowiec polski
Transkrypt
łowiec polski
DWUTYGODNIK
ŁOWIEC
POLSKI
TRESC NUMERU
sir.
Z
OBRAD
KRAJOWEGO
ZJAZDU DELEGATÓW
TEZY W SPRAWIE Z M I A
NY STATUTU PZŁ
' i
WĘGIERSKICH B A D A N
NAD ZAJĄCEM
ł o i . Akos Sicderjel
OWADZIE PASOŻYTY JE
LENIOWATYCH
d r Aleksander Haber
BEZPIECZEŃSTWO PRZE
DE WSZYSTKIM
ppUt W l a d y s U w M a n i r e l t
W LESIE
2
3
4
5
J. E. K a c h a r s U
B
KACZE CIĄGI
L. PomamacU
10
WIECZÓR W L E O T
AndneJ SmialowAl
11
NA KURACH
i n i . Z. dwiętoneoki
11
SPRAWOZDANIE
GŁÓW
NEJ K O M I S J I
REWIZYJ
NEJ p a .
12
ŁOWIECTWO ZA GRANICĄ
W A L K A Z KŁUSOWNIC
TWEM, MYŚLIWI P I
SZĄ, K R O N I K A
ORGAN
Nr 18 (1085)
P O L S K I E G O
ZWIĄZKU
I PAŹDZIERNIKA 1858
ŁOWIECKIEGO
CENA ZŁ 150
OBRAD
KRAJOWEGO
ZJAZDU DELEGATÓW
J
a k Już donosiliśmy, w dniach 30 i 31
afterpnia o b r a d o w a ł w Warsaawie przy
sTcaelnie w y p e ł n i o n e j sali V H K Z D . Na
Zjazd p r z y b y l i praedstawlciele w ł a d z p a r t y j
nych i p a ń s t w o w y c h , a mianowicie: tow. Sta
n i s ł a w a Dudizańs-ka <Wydz. B o l n y K C PZPR),
ob. W ł a d y s ł a w Jarek ( N K W ZSL), prezes
K I N k o l . M i n . Konstanty D ą b r o w s k i , V - m i n .
F i n a n s ó w oto. Jan Dusza, dyr. Bolcsla-w Saczuk (Urząd Rady M i n i s t r ó w ) , k o l . dyr. inż.
Ka>zimierz I w a n o w s k i oraz k o l . inż. W i k t o r
L i p k o (Mitn. L e ś n i c t w a i PD), dyr. płk. SteSofbozak (Min. S p r a w W e w n ę t r z n y c h ) ,
k o l . prof. M i e c z y s ł a w Czaja (PAN) i kol. dyr.
Czesław Karpiński
(Gen. Dyrekcja PGR).
P r z y b y l i r ó w n i e ż przedstawiciele stowarzy
szeń, z k t ó r y m i P Z Ł ściśle w s p ó ł p r a c u j e ,
a mian.: L i g i Ochrany Przyrody, Polskie-go
Z w i ą z k u W ę d k a r s k e g o oraz Z w i t p k u K y n o logiaznegio. S p o ś r ó d o z i o n k ó w honorowych
P Z Ł olMcni b y l i Koledzy W ł o d z i m i e r z K o r
sak oraiz H e r m a n KnoŁhe.
Zjazd o t w o r z y ł P r z e w o d n i c z ą c y N R L k o l .
gen. Z y g m u n t Berling, w k r ó t k i m p r z e m ó
wieniu w i t a j ą c obecnych oraz p r z y p o m i n a j ą c
o w y t ę ż o n e j pracy k i e r o w n i c t w a naszego
P a ń s t w a z m i e r z a j ą c e j m . in. do podniesienia
w ś r ó d szerokich mas etyki i m o r a l n o ś c i —
ale r ó w n i e ż i dyscypliny. Wytycza to k i e
runek d z i a ł a n i a i dla P Z Ł , p o w o d u j ą c k o
nieczność prowadzenia w a l k i z objawami
warchoLstwa i wicłirzycielstwa. M ó w c a ape
l o w a ł do d e l e g a t ó w o r z e t e l n ą k r y t y k ę pracy
N I t t j , k t ó r a n i e w ą t p l i w i e i>oprfTiiała b ł ę d y .
W t y m d n i u trzeba jednak s k o n o e n t r o w a ć
u w a g ę n a p r a w a c h waeżnych, pierwszopla
nowych, a nie na drobiangach — chodzi bo
w i e m o to, aby z obrad i u c h w ^ Zjazdu Ra
da Naczelna m o g ł a u z y s k a ć wytyczne d l a
dalaaej swej prapcy.
Po j e d n o m y ś l n y m wyborze na p r z e w o d n i
c z ą c e g o Z j aadu delegata
zielotnogór&klego
Na
stanowisku
k o i . Z d z ^ ł a w a Furoilia, zaś n a jego ziastępcę
k o l . M a r i a n a Bielewicza z Bytomia, dokona
no •wyborów Prezydium Zjaizdu oraz k o m i s j i :
majtki, mandatowej, skrutacyjnej i wniosko
w e j . Następnde Zjazd w y s ł u c h a ł u z u p e ł n i a
j ą c e g o sprawozdania N R Ł , p o ś w i ę c o n e g o m .
i n . naćwietileniu sprawy p r o j e k t u nowej usta
w y łowieckiej. S p r a w ę t ę z r e f e r o w a ł Prze
w o d n i c z ą c y N R L , podio-eślając iż wobec po
w o ł a n i a przez Prezesa Rady M i n i s t r ó w K o
m i s j i dla opracowania nowej ustawy ł o w i e c
k i e j , w s k ł a d k t ó r e j weszli przedstawiciele
P Z Ł (koledzy gen. Z. Berling onaz inż. E.
Frankiewicz), zachodzi konieczność udziele
nie am przez Zjaed wytycznych, gdyż dotych
czas N R Ł b y ł a z w i ą z a n a uchwalonym w \A>.
r o k u przez V I K Z D w ł a s n y m projektem tej
ustawy. Obszerne sprawozdania G ł ó w n e j K o
m i s j i Rewizyjnej (zamiesasczoaie na i n n y m
miejscu w n i n . numerze) oraz G ł ó w n e g o S ą
d u P Z Ł (ogłosimy je w n a s t ę p n y m numerze)
jak również
wyja&iaenia
udzielone przez
Skarbnika N R Ł k o l . B. Marczaka o d n o ś n i e
sprawozdaniia finansowego i b u d ż e t u w y p e ł
n i ł y obrady pierwszego d n i a Zjaeidu, w za
k o ń c z e n i u k t ó r y c h ,przy hucznych o k l a s k a c ł i
dokcnano w r ę c z e n i a d y p l o m ó w uznania dele
gatom kół łowieckich p r z o d u j ą c y c h w s k a l i
krajowej a k c j i K o n k u r s u : „ K a ż d e Dziecko
Przyjacielem Z w i e r z ą t " , a mian.: 1) K o i o
Ł o w . przy Z B M Częstochowa, 2) K o ł o Ł a w .
N r 11 Krafltów, 3) K < ^ Łow. N r 46 przy
M i n . F i n a n s ó w w W-wie, 4) K o ł o Ł o w . N r 4
K r a k ó w , 5) Młodzieżowe Kolo Łow. N r 17
w Łodzi, 6) K o ł o Łow. w Mroczy paw. W y
rzysk, 7) O ś r o d e k D o ś w . - H o d . P Z Ł R o ż n i a t y ,
pcw. I n o w r o c ł a w , 8) K o ł o Ł o w . N r 2 w K o
ścierzynie, 9) K<^o Łow. w CJiamym D u n a j
cu, ,paw. N o w y Targ i 10) K o l o Ł o w . N r 109
P o z n a ń , przy czym plerwaze p i ę ć k ^ o t r z y
m a ł o o p r ó c z d y p l o m ó w r ó w n i e ż nagrody w
postaci p r z e k a z ó w n a ż y w e Eające.
z rys. A . Kowalskiego
W godzinach wieczornych delegaci i z a p r o
szeni goścSe asystowali w lokadu Stowarzy
szenia Dziennikarzy Polskich
wyświetlaniu
szkoileniiowych filmów łowieckich (1 polski
i 3 C23eskie) oraa w c h o d z ą c e g o w n i e d ł u g i m
czasie na ekrany f i l m u , n a k r ę c o n e g o w g s ł y n
nej książki niemieckiego przyrodnika d r B.
Grzimka, p.t. „Nie m a miejsca dla dzikich
ziwienząt w Afryce" (p. „ Ł P " N r 11/58).
Widzowie w rozmowach oraz nazajutrz w
t o k u dyskusji w y r a ż a l i zadowolenie z progra
mu, p o d k r e ś l a j ą c g ł ę b c k i e w r a ż e n i e , jakie n a
n*!ch w y w a r t o przedstawienie p r o b l e m u k o
nieczności ochrony zwierząrt w Afryce, oraz
w a l o r y szkoleniowych f i l m ó w
łowieckich,
z k t ó r y c h polski o o d ł o w a c h zajęcy, w n i
czym nie u s t ę p o w i d filmam czeskim, jeśli i c h
nie przewyżsBiai.
D r u g i dzień obrad Zjaizdu, p o ś w i ę c o n y d y s
k u s j i oraiz p o w z i ę c i a u c h w a ł , b y ł bardzo p r a
cowity, skoro w y s ł u c h a n o w t o k u dyskusji
atć 33 p r z e m ó w i e ń . O g ó l n i e b i o r ą c s t w i e r d z i ć
n a l e ż y w y s c t ó poziom dyskusji, k t ó r a prze
w a ż n i e (A>TSecai^ s i ę dookota z a g a d n i e ń isto
tnych, zaś sprawy o c ł i a r a k t e r z e l o k a l n y m ,
czy incydentalnym p o j a w i a ł y s i ę sbosunkowo
rzadko.
Sprawa nowelizacji Statutu P Z Ł s p o t k a ł a
s i ę z o g ó l n y m aplauzem d e l e g a t ó w , z k t ó r y c h
w i e l u k r ó t k o s t w i e r d z a ł o b r a k z a s t r z e ż e ń do
tez (podajemy j e n a i n n y m miejscu). Z a
s t r z e ż e n i a zgłosili m . n . kol. B e c z k a ( K a t o
wice), ż ą d a j ą c d l a W R Ł i n g « r « i c j i w gospo
d a r k ę kół oraz w sprawy a w i ą z a n e z p r z y j
m o w a n i e m c z ł o n k ó w oraz koa. d r Rogoziński
(Rzejzów), w n o i z ą c o zapewnienie kołom za
miejscowym reprezentacji w w a i n y m ze
b r a n i u c z ł o n k ó w W2!ględnie d e l e g a t ó w po
w i a t u , w kitórym d z i e r ż a w i ą obwody. Prze
c i w k o mechanicznie przeprowadaanej w e r y
fikacji c z ł o n k ó w P Z Ł
w
oparciu t y l k o
o egzaminy w y p o w i a d a ł s i ę m . i n . kol. A . Ś l i
wiński
(Pomań),
uznając
uspołecznienie
zwierzyny za najskulteczniejszy s,posób na
oczyszczenie P Z Ł z elementu obceigo, aspo
ł e c z n e g o i nastawionego na czierpanie xysku
z ł o w i e c t w a . Sprawa usp(rfeoznienia zwierzy
n y m i ^ z a r ó w n o w i e l u g o r ą c y c h zwolen
ników jak i przeciwników. Krytykowano r ó
w n i e ż istniejące niedomogi w zakresie p l a
nowania w łowiectwie i Kospodartcl ł i o d o w l a nej oraz szkolenia (brak dobrych p o d r ę c z
n i k ó w i moncgrafii zwierzyny).
Sprawa p o d z i a ł u zajęczych ł o w i s k na c i ę ści A i B b y ł a podnoszona t y l k o przez d w ó c h
warszawsikich delegatów, k t ó r z y m . i . r ó w
n i e ż z tego t y t u ł u k r y t y k o w a l i N R Ł . W k i l
k u p r z e m ó w i e n i a c h b y ł y zawarte krytyczne
zarzuty o d n o ś n i e zbiurokratyzowania i oder
w a n i a N R Ł od terenu. Zarzucano r ó w n i e ż
s ą d o m organizacyjnym zbytnią pobłażliwość,
co s p o w o d o w a ł o z kolei w y s t ą p i e n i e kol. p ł k
J. Waszkiewicza, n a ś w i e t i a j ą c e w a r u n k i p r a
cy s ą d ó w oraiz konieczność przes^rzejgania
praworządności.
Z innych poruszanych w dysikusji spraw
w y m i e n i ć n a l e ż y problem stosimku kół ł o
wieckich do c h ł o p ó w i l e ś n i k ó w , s p r a w ę ak
c j i młodzieżowej, ubezpieczenia m y ś l i w y c h ,
strzelectwa, regulaminu p o l o w a ń oraz k o
nieczności zapctoiegania szkodom lo-\vieckim
d r o g ą grodzenia łowisk. Zwracaaio u w a g ę na
rcjzpanoszeni? k ł u s o w n i c t w a i niehonorowa
nie w terenie orzeczenia S ą d u Najwyższego
w sprawie art. 270 K K . Wreszcie p a r u iriówc ó w d o m a g a ł o się cyfrowego ujmowania vr
sprawozdainiu N R L finansowego i rzeczowego
w k ł a d u m y ś l i w y c h w zagospodarowaniu ob
wodów.
2
O s o b n ą w z m i a n k ę po&wlęcić n a l e ż y praem ó w i e n i u przedstawi-ciela M i n , L e ś n i c t w a i
PD, k o l . d y r . K. Iwanovi'skie^o, wielokrotnie
przerywanemu oklaskami:. M ó w c a a p e l o w a ł
o ws-półpracę aJttywistów P Z Ł z alp, w i n t e
resie hodowli i ochrany zwierzyny, oraz
przytaczał
konkretne przykłady
owocnej
w s p ó ł p r a c y . „ R e s o r t p o m a g a ł i będzae pcanagaó w reaktywowaniju „ J e d n o ś c i ł o w i e c k i e j " .
Ministerstwo od dawna w y s t ę p u j e o b r o ń
k r ó t k ą dla l ^ n i k ó w , i nie pragnie p o d z i a ł u
m y ś l i w y c h ma r ó ż n e klasy. Istni&ją jednak
problemy takie, jak zwiękjaeniie udziału c h ł o
p ó w w w y k o n y w a n i u ł o w i e c t w a , leżące w i n
teresie cchrony zwierzyny, oi-aji problem o d
s z k o d o w a ń . W r o z w i ą z y w a n i u tych spraw r e
sort pragnie w s p ó ł p r a c y z P 2 Ł , i dąży do
realizacji h a s e ł : leśnik s p r z y m i e r z e ń c e m ł o
w i e c t w a " (burzliwe oklaski).
Pod koniec obrad głos z a b r a ł Z-ca PrzewcdnioŁąceigo NRŁ kol. inż. E. Frankaewioz,
u d z i e l a j ą c w y c z e r p u j ą c y c h w y j a ś n i e ń w poruazonych sprawach, jak r ó w n i e ż odniośnae
z a m i e r z e ń N R Ł n a przyszłość. M ó w c a prosił
Zjazd o a p r o b a t ę dotychczasowej p o l i t y k i
NRŁ, co sala p r z y j ę ł a g ł o ś n y m i oklaskami.
W p ó ź n y c h godzinach wieczornych Zjaizd
p o w e i ą ł szereg uchwal, z k t ó r y c h w a ż n i e j s z e
p o d a l i ś m y w poprzednim numerze. O p r ó c z
Mdl w y m i e n i ć n a l e ż y z o b o w i ą z a n i e N R i . do
dsilszych w y s t ą p i e ń z wnioskami o c g r a n i -
czenie nadniiiaru p s ó w n a wsi, przestrzeganiie
a ^ a a u w y p a s ó w b y d ł a w. lasach, stosowanie
w rolnictwie n i e s ^ t o d l i w y c h d l a zwierzyny
ś r o d k ó w chemicznych, ujawnianie nazwisk
s p r z e d a w c ó w s k ó r surowych, riazszerzenie za
kresu ubezpieczenia m y ś l i w y c h bez. p o d w y ż eziania wysoikweci s k i b k i i t d . Z o b o w i ą z a n o
tsa w t t d o z g ł a s z a n i a rzeoznikowi przy G ł ó
w n y m Sądizie P Z Ł w y p a d k ó w odmowy przez
terenowe prokuraitury ś c i g a m a spraw k ł u
sowniczych z art. 270 K K , a t o oelera i n t e r
wencji, w Generalneij Profcuraiturze.
Ogromna w i ę k s z o ś ć u c h w a ł podejmowana
b y ł a beiz dyskusji^ j e d n o m y ś l n i e . Na szcze
g ó l n e p o d k r e ś l e n i e z a s ł u g u j e udzielenie N R Ł
daleko idących p e ł n o m o c n i c t w w spra'jvie no
wego p r o j e k t u p r a w a łowieckiego (p. „ Ł P "
N r 18), oraz p e ł n a akceptacja przez zdecydo
w a n ą większość d e l e g a t ó w p o l i t y k i N R L (m.
i n . r ó w n i e ż sprawy p o d z i a ł u ł o w i s k na części
A i B), n i e z a l e ż n i e od k r y t y k i pewnych n i e
dociągnięć, w y s t ę p u j ą c y c h w t o k u realizacji.
Tego rodzaju stanowisko Zjazdu, k t ó r y przesmdi do p o r z ą d k u nad odiosctbnaonymi g l o
sami, r e p r e z e n t u j ą c y m i indywidualne zapa
t r y w a n i a na n i e k t ó r e , c z ę s t o odcinkowe spra
wy, n e i w ą l p l i w i e wzmacnia stanowisko N R Ł
r ó w n i e ż i n a z e w n ą t r z . Ś w i a d c z y ono o po
s t ę p u j ą c e j konsolidaicji w e w n ą t r z P Z Ł , r o k u
jącej oadzieje n a dalszy p o m y ś l n y rozwój
polskiego ł o w i e c t w a .
TEZY
w SPRAWIE ZMIANY STATUTU PZŁ
1. 1. P Z Ł jest zrzeszeniem: a) ludzi pracy
uprawiaijących ł o w i e c t w o oraz b) stowarzy
s z e ń ł o w i e c k i c h (kół) p o s i a d a j ą c y c h w ł a s n ą
osobowość p r a w n ą .
2. W y k o n y w a n i e polowania jest u z a l e ż n i o
ne od p r z y n a l e ż n o ś c i do P Z Ł (arU 14/2 de
kretu).
3. K a ż d y członek P Z Ł z w y j ą t k i e m crfonk ó w honoro'Arych jest o b o w i ą z a n y należeć
do jednego z k ó ł łowieckich.
I I . 1. K o ł a łowieckie s ą samodzielnymi
stowarzyszeniami i r z ą d z ą sią w ł a s n y m i sta
t u t a m i cpracowanymi na podstawie statutu
ramowego usŁaionęgo przez N a c z e l n ą R a d ę
Łowiecką PZŁ.
2. Do Kół Ł o w i e c k i c h m o g ą naJeżeć w y
łącznie c z ł o n k c w i e P Z Ł .
3. K o ł a ł o w i e c k i e d z i e r ż a w i ą obwody ł o
wieckie za zgodą P Z Ł (art. 5,1 dekretu)
i p a n o s z ą ssmod^ielnle odpowiedzialność za
wykonanie u m ó w d z i e r ż a w n y c h oraz za p r a
w i d ł o w ą g o s p o d a r k ę loiviecką zgodną z za
rządzeniami
właściwych
władz
państwo
wych I organów PZŁ.
.4 Kota Ł o w i e c k i e j a k o członkowie P Z Ł
p o d l e g a j ą dyscyplinie organizacyjnej Z w i ą
zku. Za naruszenie dyscypliny organizacyj
nej i za n i e p r a w i d ł o w ą g o s p o d a r k ę łowiecką
podlegają
one
sankcjom
organizacyjnym.
N a j w y ż s z ą s a n k c j ą jest wykluczenie K o l a
ze Z w i ą z k u . Wykluczenie powoduje m . i n .
u t r a ' ę zdolności do d z i e r ż a w i e n i a o b w c d ó w
ł o w i e c k i c h i r o z w i ą z a n i a isniejących u m ó w
z w i n y d z i e r ż a w c y . C z ł o n k o w i e wykluczone
go Koła, o ile nie zwstają r ó w n o c z e ś n i e w y
kluczeni z P Z Ł z t y t u ł u swojej Oł^bictej
odpnwiedzialności,
winni
w
określonym
czasie u z y s k a ć prg^jęcie do innego koła, w
przeciwnym razie p r z e s t a j ą b y ć c z ł o n k a m i
PZŁ.
n i . 1. Członkowie fizyczni P Z Ł dzielą się
na:
a) honorowych — k t ó r \ ' m tę godność na
daje K r a j o w y Zjazd Delegiatów,
b) zwyczajnych — k t ó r y c h do Zrzeszenia
przyjmuje w o i e w ó d z k a rada ł o w i e c k a w
oparciu o opinię powiatowej rady ł o w i e c
kiej.
2. C d o n k ó w P Z Ł przyjmuje do kc^a ł o
wieckiego ziarząd tego koła. Od decyzji od-r
mownej służy jedynie odwcdanie do w a l n e
go aelbrania koła, j a k o jego najwyższej w ł a
dzy.
3. Członek P Z Ł ( n o w o p r z y j ę t y l u b s k r e ś
l o n y z kcda,) k t ó r y nie uzyska w o k r e ś l o n y m
terminie c z ł o n k o w s t w a w jednym z kół ło
wieckich, zostanie s k r e ś l o n y z P Z Ł .
4. Znosi się dotychczasowe:
1) w y o d r ę b n i e n i e Sekcji „ W o j s k o w y Z w i ą
zek Ł o w i e c k i " ,
2) .uzależnienie c z ł o n k o s t w a o d posiadania
pozwolenia na b r o ń m y ś l i w s k ą .
I V . S t r u k t u r a organizacyjna P Z Ł ,
1. K o l o stanowi p o d s t a w o w ą j e d n o s t k ę or
g a n i z a c y j n ą P Z Ł . Władzą k o ł a jest walne
zebranie c y n k ó w , a organem w y k o n a w
czym z a r z ą d koJai
Walne zebranie wybiera: a) z a r z ą d koła,
b) k o m i s j ę r e w i z y j n ą .
2. W powiatach, na k t ó r y c h i e r e m e ma
siedzibę co najmniej 5 kć^ łowieckich, w ł a
dzami P Z Ł s ą :
1) p o w i a t o w y zjazd d e l e g a t ó w s k ł a d a j ą
cych się z d e l e g a t ó w wszystkich kiA marjących siedŁibę w powiecie,
2) powiatowa rana łowiecfca,
3) łowczy powiatowy.
3. Powiatowy zjazd deleigatów w y b i e r a :
1) p o w i a t o w ą r a d ę łowiecką,
2) d e l e g a t ó w n a w o j e w ó d ^ i zjazd drfeg altów,
3) łowczego powiatowego (organ w y k o n a w
czy).
4. Do z a d a ń powiatowej rady łowieckiej
n a l e ż y przede wszystkim:
a) i n s t r u k t a ż i kontrola nad pracami ł o w
czego i kół ł o w i e c k i c h d z i e r ż a w i ą c y c h obwo
dy na terenie powiatu,
b) wydawanie o p i n i i o kandydatach do
PZŁ,
c) opiniowanie spraw zleconych przez w o jev7Ódzką r a d ę łowiecką i inicjatywa w spra
wach łowieckich,
d) szkolenie c z ł o n k ó w w zakresie wskaza
n y m przGZ N R Ł i w o j e w ó d z k ą r a d ę ł o w i e
cką,
c) prowadzenie propagandy
łowiectwa
w ś r ó d spc^eczeństwa, a zwłaszcza młodzieży.
5. W powiatach, w k t ó r y c h ma siedzibę
m n i e j niż 5 kół łowieckich, funkcje p o w i a
towego zjazdu d e l e g a t ó w p e ł n i ogólny zjaad
c z ł o n k ó w P Z Ł z danego powiatu,
6. Ł o w c z y powiatowy jest jednoosobowym
organem wykonawczym P Z Ł na terenie po
w i a t u . Za swoją p r a c ę wynagrodzenia nie
pobiera.
7. W w o j e w ó d z t w i e w ł a z a m i P Z Ł s ą : a)
w o j e w ó d z k i zjazd d e l e g a t ó w , b) w o j e w ó d z
k a rada ł o w i e c k a c) w o j e w ó d z k i k o m i t e t
wykonawczy, d) w o j e w ó d z k i sąd P Z Ł ,
8. Wojewódzki zjazd d e l e g a t ó w wybiera:
a) w o j e w ó d z k ą r a d ę ł o w i e c k ą (na okres
3 lat), •
b) wooewódzki s ą d P Z Ł (na okres 3 lat),
c) dcilegatów na K r a j o w y Zjazd Delega
tów,
d) po j e d n y m c z ł o n k u Naczelnej Rady Ł o
wieckiej (na okres 3 lat).
W o j e w ó d z k i e zjazdy d e l e g a t ó w w Warsza
wie, Łodzi, Poznaniu, K r a k o w i e i W r o c ł a
w i u w y b i e r a j ą po 2 czioioków N R Ł , g d y ż
r e p r e z e n t u j ą r ó w n i e ż teren miasta s t a n o w i ą
cego w o j e w ó d z t w o .
9. w o j e w ó d z k a rada ł o w i e c k a w y b i e r a :
.a) w o j e w ó d z k i k o m i t e t wykonawczy oraz
b) w o j e w ó d z k ą k o m i s j ą r e w i z y j n ą .
Woj e w ó d z k j e m u komitetowi wykonawcze
m u przewodniczy łowczy w o j e w ó d z k i , k t ó r y
kieruje pracami biura i za s w ą p r a c ę otrzy
m u j e wynagrodzenie.
10. Na szczeblu centalnym w ł a d z a m i PZf*
są:
a) K r a j o w y Zjazd D e l e g a t ó w ,
b) Naczelna Rada Ł o w i e c k a ,
c) K r a j o w y Komitet Wykonawczy,
d) G ł ó w n y S ą d P Z Ł ,
e) K o l ^ i u m O d z n a c z e ń Ł o w i e c k i c h .
U . K r a j o w y Zjazd D e l e g a t ó w P Z Ł w y b i e
ra:
a) 9-CŁU c z ł o n k ó w N R Ł ,
b) G ł ó w n y Sąd P Z Ł ,
c) Kolegium
O d z n a c z e ń Łow]e<^^ich —
wszystkich na 3 lata.
12. Naczelna Rada Ł o w i e c k a s k ł a d a s i ę
z 22 c z i o n k ó w w y b r a n y c h przez w o j e w ó d z
k i e zjazdy d e l e g a t ó w oraz 9 członków w y
branych przez K r a j o w y Zjazd D e l e g a t ó w .
13. Naczelna Rada Ł o w i e c k a w y b i e r a : a)
Krajowy
Komitet
Wykonawczy oraz b)
Główną Komisję Rewizyjną.
14. Naczelna Rada Ł o w i e c k a nadaje o g ó l
ny kierunek działalności P Z Ł w ramach dyd y r e k t y w Zjazdu Krajowego oraz nadzoruje
i kcntroluje p r a c ę
Krajowego
Komitetu
Wykonawczego i o r g a n ó w
PZŁ
niższych
szczebli. Analogiczne funkcje p e t n i ą na te
renie woje^vództw w o j e w ó d z k i e rady ł o w i e dcie,
15. B e z p o ś r e d n i e
zarządzanie
sprawcami
Z w i ą z k u n s l e ż y do k o m i t e t ó w w y k o n a w
czych ( K r a j ó w k o i w o j e w ó d z k i c h ) , któr©
za s w ą działalność o d p o w i a d a j ą przed w ł a ś
c i w y m i radami. C z ł o n k o w i e k o m i t e t ó w w y
konawczydh m o g ą być p o w o ł y w a n i z a r ó w n o
s p o ś r ó d c z ł o n k ó w odpowiednich rad,
jak
i spoza ich gronaV. GOSPODARKA FINANSOWA
PZŁ
1. Środki finansowe P Z Ł p o w s t a j ą ze s k ł a
dek c z ł o n k o w s k i c h i wpisowego, d o c h o d ó w
z działalności
gospodarczej,
prowadzanej
przez organa centralne i w o j e w ó d z k i e P Z Ł .
oriaz z dotacji, darowizn, zapisów itp.
2. K r a i c w y Zjazd D e l e g a t ó w uchwala w y
sokość s k ł a d k i c z ł o n k o w s k i e j i jej procento
w y podział mdędzy b u d ż e t centralny 1 b u d
żety 'A^jewódzkie.
3. B u d ż e t centralny I ^ Ł uchwala Naczel
na Rada Ł o w i e c k a , a w y k c n u j e K r a j o w y
K o m i t e t Wykonawczy pod nadzorem N R Ł .
4. B u d ż e t y w o j e w ó d d t i e u c h w a l a j ą w o j e
w ó d z k i e rady łowieckie, a w y k o n u j ą woje
w ó d z k i e k o m i t e t y wykonawcze pod nadzo
r e m rad. Na dochody b u d ż e t ó w w o j e w ó d z
k i c h s k ł a d a j ą się: p r o c e n t ó w y udzi-ał w
s k ł a d c e c^onkowskiej, uchwalony przez K r a
j o w y Zjazd, dochody z w ł a s n e j działalności
gospodarczej, ewentualne darowizny i zapi
sy oraz w razie konieczności dot-acje z b u d
żetu centralnego P Z Ł . B u d ż e t w o j e w ó d z k i
podlega zatwierdzeniu przez N R Ł .
5. Powiatowe organa P Z Ł nie p r o w a d z ą
w ł a s n e j gospodarki finansowej. W razie k o
nieczności k o r z y s t a j ą one z dotacji w o j e
wódzkich
nad
łowiecikioh
na konkretne
cela
6. K o ł a ł o w i e c k i e d y s p o n u j ą samodzielnie
swoimi ś r o d k a m i i podlegają w t y m zakresie
k o n t r o l i o r g a n ó w P Z Ł jedynie, pod wzjględ « n rzetelności.
OD R E D A K C J I : F o w y ż s 2 e tezy zosłaly
uehwalone przez K Z D , k t ó r y zalecił rozpra
cowanie ich przy ewent.
uw^lędjiieniu
nwag i w n J o ^ d w , zgłoszonych w toku dy
skusji na Zjeździe.
Prosimy c z y t e l n i k ó w o zgłaszanie swych
uwag, k t ó r e b ę d z i e m y p r z e k a z y w a ć K o m i
sji Prawniczej N R Ł ewentualnie d r u k u j ą c
ce]nłejeze wypowiedzi l u b loh w y j ą t k i .
ft) Zające sprowadzane s i n n y c h miejsco
w o ś c i ; przy zasilaniu rodzimego p o g ł o w i a
szarakami sprowadzonymi z innych stron
(łącznie 1.821 sztuk) u z y s k a ł e m w ciągu 5 l a t
od
daty wypuszczenia
zakole zykowanych
sztuk 72 proc. m e l d u n k ó w o otbiciu oznakcwanych
zajęcy,
przy
czym
zestawienie
u w z g l ę d n i a j ą c e odległość miejsca o d s t r z a ł u
od miejsca wypiuszozenilB pizedstawione jest
poniżej (w
Tabela
do
500
500—1000
1000—1500
1500—2000
2000—2500
2500—3000
p o w y ż e j 3000
z
WĘGIERSKICH
INWENTARYZACJA
W
NAD
POGŁOWIA
ZAJĘCY
a r u n k i naturalne W ę g i e r s ą n a ogół
spnETJające cUa hodowli z a j ą c a , z w ł a
szcza na nizinie w ę g i e r s k i e j oraz w
okolicach p a g ó r k o w a t y c h . T o t e ż w lat?ch
trzydziestych bież. stulecia oraz na p o c z ą t
k u l a t czterdzdestych roczny pokot zajęcy
w y n o s i ł okcrfo m i l i o n a sztuk. Po zniszcze
niach drugiej w o j n y ś w i a t o w e j nie b y l i ś m y
zorientowani w w y s o k o ś c i o c a l a ł e g o po.^lowia
zwierzyny ł o w n e j i dlatego też z a r z ą d z o n o
wówczas powszecliną jej inwentaryzację. M e
tody j e j o p r a c o w a ł e m dla k a ż d e g o gatunku
zwierzyny.
I n w e n t a r y z a c j ę p o g ł o w i a izajęcy przepro
wadzono w k o ń c u stycznia 1946 r. na c a ł y m
t e r y t o r i u m W ę g i e r j e d n o c z e ś n i e , przy udzia
le zespołów i n s p e k t o r ó w łowieckich, kółek
lowieoklch oraz przede wszystkim p r a c o w n i
k ó w l e ś n i c t w p a ń s t w o w y c h . Uzyskane w y
n i k i b y ł y analizowane i w razie w ą t p l i w o
ści w y s y ł a n o specjalne komisje dla p o w t ó r z e
nia inwentaryzacji.
P o s ł u g i w a n o się p r z y t y m n a s t ę p u j ą c ą me
t o d ą : obszar k a ż d e g o ł o w i s k a b y ł . d z i e l o n y
na 3 klasy bonitacji, w oparciu o i s t n i e j ą c e
p o g ł o w i e (stan dobry, ś r e d n i i zły), przy
czym w m i a r ę potrzeby powierzchnia ł o w i
ska b y ł a dzielona n a w i ę k s z ą ilość r e w i r ó w ,
zarachowywanych do poszczególnych klas
bonitacji p o g ł o w i a . W k a ż d y m r e w i r z e w y
znaczano t y p o w ą dla danego obszaru p o
wierzchnię próbną, cdem
przeprowadzenia
s z c a c g ó ł o w ^ o liczenia (zajęcv. W e d ł u g na
szych d o ś w i a d c z e ń wystarczy, aby powierz
chnia ta w y n o s i ł a 1/10 powierzchni danego
rewiru.
Liczenie zajęcy o d b y w a ł o się w czasie
p r ó b n y c h p ę d z e ń , dokonywanych systemem
ł a w y (sztrajfy), przy czym osc^y T.czące za
j ą c e szły razem z n a g a n k ą , r o z s t a w i o n ą w
o<istępach co 15 k r o k ó w w polu l u b co 5 - 1 0
k r o k ó w w lesie. Rachowano t y l k o zające.
Które p o m y k a ł y x k o t l i n , przy czym dla u n i k
nięcia podwonego liczenia tych samych sztuk,
n a l e ż y u s t a l i ć , iż k a ż d a osoba liczy
tyJko
szaraki, k t ó r e p o m y k a j ą na p r a w o od j e j
k i e r u n k u marszu. Uzyskane dla p r ó b n y c h
p o w i e r z c ł m i w y n i k i przerachowywano po
t e m dla c a ł e g o dbszaru danego r e w i r u , z a ś
suma zajęcy, obrachowanych w ten sposób
dla wszystkich r e w i r ó w , dawaia attraa. p o
g ł o w i a p r z y j ę t e g o dla całego ł o w i s k a .
M i m o stosunkowo znacznej d o k ł a d n o ś c i t e j
metody p r z e k o n a l i ś m y się jednak, iż daje
ona w y n i k i przewatole z a w y ż o n e , przede
wszystkim dlatego, Iż dla prółjnycli powie
rzchni w y b i e r a się najczęściej obszary o najlec>szym zwierzos tanie, a ponatdto n ł e s p o s ó b jest u n i k n ą ć p o d w ó j n e g o zarachowania
pewnej Hoóci atMk. Dlatego t e ż zaleca się
4
BADAR
ZAJĄCEM
stosowanie wsp<Mczynnika redukcyjnego przy
wyliczaniu p o g ł o w i a danego ł o w i s k a , i to
w w y s o k o ś c i 25%.
Prz*?pr^wadi*jija w 1946 r. o p i s a n ą m e t o d ą
inwentaryzacja s z a r ^ ó w na W ę g r z e c h w y
k a z a ł a p o g ł o w i e w w y s o k o ś c i 2.209.000 szt.,
przy czym liczby uzyskane dla n i e k t ó r y c h
o k r ę g ó w w y k a z y w a ł y niekiedy znaczne o d
chylenia od cyfr, j a k i e m o i i n ^ y p r z y j ą ć w
< ^ r c i u o statystykę odstrzałów z lat ubie
głych, co t ł u m a c z y ć n a l e ż y t y m , Iż w trfcręgach naddunajskich, cybfitujących n i e g d y ś w
z w i e r z y n ę , pogłcAvie s z a r a k ó w u l e g ł o w w y n i
k u w y d a i i e ń wojennych znacznie w i ę k s z e m u
d b n i ż e n i u n i ż w innych okolicach k r a j u ,
gdzie t a k wieflfciej rozbleżncńci m i ę d z y w y
n i k a m i inwentaryzacll 1946 r. a pokotem!
z l a t ubipegłvch -nie h^-M
Z a r ó w n o w y n i k i inwentaryzacji, j a k i sta
t y s t y k a o d s t r z a ł ó w w y k a z u j ą , iż na W a r z e c h
zając
w y s t ę p u j e najliczniej w okolicach
0 intensywnej kidturze rolnej, p r o d u k u j ą
cych przede wszystkim p s z e n i c ę 1 b u r a k i .
O k r ę g i obfitujące w lasy l u b rozlległe p a
stwiska wykaoćują n i k ł e p o g ł o w i e zająca,
zaś okolice o uprawach specjalnych, j a k np.
r y t lub b a w e ł n a , nie p o s i a d a j ą go wcale.
Gleby ciężkie, gliniaste nie s p r a y j a j ą hodow
l i szaraka, k t ó r y woJl g r u n t y lżejsze, cieplej
sze, a ł e nie ubogie piaski.
Analizując odstrzały
poszczególnych lat
n a l e ż y dojść do wniosku, iż n a j w i ^ ^ z e pok o t y uzyskiwane w latachi k t ó r e w okresje
Jesienym (wrzesień — g r u d z i e ń ) i wiosennym
( k w i e c i e ń — maj) w y k a z y w a ł y
minimalną
ilość (ąjadów i dobre n a s ł o n e c z n i e n i e . W i l ^ t n e l a t o o d b i j a ł o s i ę na pokotach mniej
szkodliwie, aniżeli obfite opady na w i o s n ę
1 Jesienią. Dłuższe okresy letniej posuchy
p r z y wysokiej temperaturze nie s p r z y j a ł y
r o z m n o ż y za^jąca. W okresie zimy •— z a r ó w n o
silne mrozy p r z y suchej pogodzie, j a k i duże
opady
deszczu nie w y w i e r a ł y
ujemnego
w p ł y w u na p o g ł o w i e s z a r a k ó w , k t ó r y m na
tomiast n i e s p r z y j a j ą dttże opady ś n i e g u ,
zwłaszcza
gdy
c*>fita
pokrywa
śnieżna
z wierzchu jest s t w a r d n i a ł a .
T a k np. zawieje śnieżne, t r w a j ą c e za k a ż
d y m razem po d w a d n i , k t ó r e m i a ł y u nas
miejsce w dniach 13 i 20 lutego 1940 r., z n i
szczyły większość p o g ł o w i a zajęczego na
teren£u:h niziny w ę g i e r s k i e j .
ZASIĘG WĘDRÓWEK ZAJĄCA
Równolegle
z inwentaryzacją
pogłowia
przez szereg l a t d o k o n y w a ł e m b a d a ń nad za
s i ę g i e m w ę d r ó w e k szaraka. Oto w y n i k i j e denastol^stnich moich d o ś w i a d c z e ń w tej
dziedzinie.
1
m .
m
m
m
m
m
m
—
—
—
—
—
—
—
fl,0«/.
24,5*/.
17,0»/i
ll,5Vt
9,0»/*
Ó.C/.
24,0Vb
Z wypuszczonych do ł o w i s k celem „ o d
świeżenia k r w i " i .potem odstrzelonych z a j ę
cy 76»/ł b y ł o zatem u b i t y c h w odległości
mniejszej niż 3 k m od miejsca wypuszczenia
w teren, przy czym stwierdzono, iż szaraki,
ctóre wypusacEcno n o c ą l u b pod wieczór
uwłaszcza w teren o d k r y t y i k t ó r e pochodzi
ły z t e r e n ó w p a g ó r k o w a t y c t i , obfitujących
w o s ł o n ę , w ę d r o w a ł y na dalsze odległości,
aniżeli z a j ą c e p o c h o d z ą c e z r ó w n i n y , k t ó r e
wypuszczono w okolice obfitujące w osłonę.
(Zające n a l e ż y zawsze w y p u s z c z a ć możliwie
w c ż e t o i e j w dzień, b a ż a n t y z a ś na o d w r ó t
pod w i e c z ^ , jeśli pragniemy u n i k n ą ć da
lekich w ę d r ó w e k — Redakcja).
b) Z a j ą c e o d ł a w i a n e celem zafcolczykowai d a 1 wypusicsane zaras potem na miejscu:
statystyka moja wykazuje tutaj inne w y n i
k i . Jeśli chodzi o p r o m i e ń w ę d r ó w k i tych
s z a r a k ó w , ustalony na podstawie odległości
miejsca doktHiania o d s t r z a ł u od miąjsca zakolczykowania (w
— Mość z w r ó c o n y c h
kolcjgrków w y n o s i ł a 89»/»):
Tabela Z
do
500
500—1000
1000—1500
1500—2000
2000—2500
2500—3000
ponad —3000
m
m
m
m
m
m
m
—
—
—
—
—
—
—
22»/t
2»h
2W»
l0«/ł
4V.
6»/t
11V»
Jak w i d a ć z powyższego, zające o d ł a w i a n e
t y l k o w celu i c h zakolczykowania 1 zaraz
potem wypuszczane na miejscu za dnia do
s t a r c z y ł y w i ę k s z e j ilości zwrotnych k o l c z y
k ó w , aniżeli w poprzednim zestawieniu (w
c i ą g u 5 l a t 89«/» wobec 72»/«), i p o r u s z a ł y
s i ę po zakolczykowaniu w mniejszym p r > mieniu, skoro odstrzelono Ich w odległości
ponad 3 k m t y l k o 11V« wobec 24»/t w p o
przednim zestawieniu.
e) Zajączki w w i e k u 2—5 d n i , n k o l o s y k o wane w k o t l i n i e w y k a z u j ą , j a k to b y ł o do
przewldzMiia jeszcze w i ^ z ą osiadłość, co
w i d a ć z nast. zestawienia, o b r a z u j ą c e g o o d
ległość miejsca o d s t r z ^ od miejsca z a k o l
czykowania ( w •/••/•):
Tabela 3
do
800
500—1000
1000—1500
1500—2000
200(^—2500
2500—3000
ponad —3000
m
m
m
m
m
m
m
—
—
—
—
—
31»/t
32»/»
18»/*
2»/*
7»/»
—
—
!•/.
Z ogólnej ilości zakolczykowanych w k o t l i
nie m ł o d y c h z a j ą c z k ó w odstrzelono w r o k u
koiczykowania aż 61*/>, p o z o s t a ł e zaś 39*/i —
w p r z e c i ą g u n a s t ę p n y c h 4 lat.
Z zestawienia cyfr podanych w y ż e j w t a
belach 1—3 w y n ó t a , iż p r o m i e ń w ę d r ó w k i
byt n a j w i ę k s z y u zajęcy
prowadzanych
z odleglycłi stron, zaś najmniejszy u m i e j
scowych s z a r a k ó w , zakolczykowanych w e
wczesnej młodości dla celów przeprowadzeD o k o ń o s e n ł e na str. 13
OWADZIE
1
DR A L E K S A N D E R H A B E R
PASORZYTY JELENIOWATYCH
GZY PODSKÓRNE
D
o u c i ą ż l i w y c h i dość niebezpiecaiych
owadzich
pasożytów,
ipowodujących
znaczne dolegliwości u naszych j e l e
n i o w a t y c h n a l e ż ą gzy p o d s k ó r n e (Hypoderminae')).
Chore, sHnlej opanowane przez te paso
żyty jelenie i samy, w <riŁresie najintensyw
niejszego rozwoju l a r w (mniej w i ę c e j od
stycznia do maja) m a j ą zjeżoną sierść (jest
ona matowa — bez p o ł y s k u ) , nie zmieniają
^ u k n i " , na ogćH s ł a b o żerują, a n i e k t ó r e
sztuki znacznie s p a d a j ą na ciężarze ciała,
cłiodzą l u b s t o j ą zgarbione, c h ę t n i e t często
k ł a d ą się i z t r u d n o ś c i ą w s t a j ą . U odstrzeli
wanych {w ramach o d s t r z a ł ó w sanitarnych)
chorych z w i e r z ą t znajdujemy na grzbiecie
w i ę k s z e ilości p o d s k ó r n y c h guzów, wielkości
i kszaltu p<rfówki orzecha.
W najzych jeleniowatych w y w o d z ą się 2
g a t u n k i gzów, a ito: giez sarni (Hypoderma
d i a n ą Br.) i giez jeleni (Hypoderma actaeon
Br.). Pierwszy jest p a s o ż y t e m s a m y i j e l e
nia (oraz łosia), d r u g i p a s o ż y t u j e u jelenia.
Owad d o k o n a ł y („mucha") gza sarniego
(H. d i a n ą ) (rys. 1) m a cktrfo 10 m m d ł u g o
ści ciała, ma przed- i ś r ó d p l e c z e słałx> o w ł o
sione k r ó t k i m zlotożółtym w ł o s w n . „Mucha"'
gza jeleniego (H. actaeon) ma około 14 m m
długości ciała; przed- 1 ś r ó d p l e c z e jest na
gie. L o t „ m u c h " przypada na maj-czerwiec
w czasie bezwietrznych, ciepłych i s ł o n e c z
nych godzin dnia (nawet przy s ł a b y c h w i a
trach owady nie l a t a j ą ) .
Przy legowiskach, ścieżkach przechodnich
Itp. częściej odwiedzanych przez z w i e r z y n ę
miejscach, samice g z ó w „ c z a t u j ą " n a z^A-ierzęta,
przesiadując
nieruchomo na
pniach
drzew, s ł u p a c h , kamieniach itp. N a l a t u j ą na
ofiarę i znoszą na jej s i e r ś ć jaja (zwykle
pcjedynozo w tólku miejscach). O d n o ś n i e
dalszego rozwoju l a r w i ich w ę d r ó w e k w cie
le gospodarza istnieją dwa r ó ^ e zapatrywa
nia: 1. Samica znosi jaja na s i e r ś ć w m i e j
scach, z k t ó r y c h m o g ą b y ć zlizane i p o ł k n i ę
te. W y l ę g ł e b i a ł e m a ł e l a r w y (mają gruszk o w a t y (lekko) spłaszczony k s z t a ł t
ciała
i p o k r y t e s ą d r o b n i u t k i m i kolcami). W w i e r
cają się pod ł}łonę ślu:90wą pyska i rozpo
czynają d ł u g ą w ę d r ó w k ę aż do grzbietu
zwierzęcia, gdzie osiadają pod s k ó r ą 1 za
c z y n a j ą s i ę r o z w i j a ć . 2. Ze zniesionych na
sierść j a j , rozwijają się m a ł e l a r w y , k t ó r e
w w i e r c a j ą się pod s k ó r ę gospodarza i t u
r o z w i j a j ą się dalej ( n i e k t ó r e z nich w ę d m j ą
z k r w i ą ) . Na grzbiecie (a częściowo na bo
kach) o p a d n i ę t e g o zwierzęcia, dooktrfa osia
dłej i dość szybko w z r a s t a j ą c e j l a r w y , stop
niowo p o w s t a j ą mniej w i ę c e j od k o ń c a l u t e
go, Icrftalne zaognienia d r a ż n i o n y c h przez l a r
w ę tkanek, t w o r z ą s i ę niewielkie w y s i l i
i często ropienie. K<Ao k a ż d e j l a r w y tworzy
s i ę guz (rys. 2) wielkości I l ^ z t a ł t u p o ł ó w k i
orzecha. W części szczytowej guza znajduje
s i ę m a ł y kolisty o t w ó r ; w y p ^ n i a go c a ł k o w i - "
^ cle p ł a s k i koniec ciała l a r w y z p r z e t c ł i l i n k a m i , przy pomocy k t ó r y c h p a s o ż y t oddycha.
, Po w y r o ś n i ę c i u (nmiej więcej w k w i e t n l u ^ a j u ) l a r w a w y ł a z i (przez w.w. o t w ó r w
skórze) z ciała gospodarza i spada na zie
m i ę , gdzie się przepoczwarza. Po 4 tygod
niach z poczwarki (baryłki) w y l ę g a się owad
doskonały („mucha").
Larwy
gzów
podskórnych
przechodzą
przez 3 stadia rozwojowe: I-sze stadium (tzw.
„ w ę d r o w n e " ) t r w a do 8 miesięcy, I l - g i e oko
ł o 1 miesiąca, I l l - c i e 1 ostatnie (rys. 3) 2—3
O R z ą d : B ł o n k o s k r ^ d ł e (Hymenoptera), r o
dzina gzowatych: (Calliphoridae), podrodzlna: gzy p o d s k ó r n e (Hypodemilnae)
m i e s i ę c y ; l a r w a w t y m stadium jest d l a je
leniowatych najuciążliwsza.
U obielanych sarn i jeleni znajdujemy pod
s k ó r ą dość d u ż e (5—8 m m długie) b i a ł e l a r
w y gza sarniego ( I I stadium) j u ż mniej w i ę
cej od grudnia, a l a r w y gza jelniego ( I I sta
dium) mniej więcej od stycznia. W t y m okre
sie guzy na powiemchni s k ó r y nie s ą jesz
cze z z e w n ą t r z widoczne( ale s ą j u ż nama
calne).
S t o p i e ń opanowania jeleni i s a m w na
szych ł o w i s k a c h przez gzy p o d s k ó r n e jest
bardzo
wysoki.
Według
(niekompletnych
i niedostatecznych) danych, j a k i e z e b r a ł e m
(od m y ś l i w y c h oraz g a r b a m i s k ó r ) okcdo 90» o
s k ó r jeleni i sarn o p a d n i ę t y c h b y ł o przez
gzy. Maksymalne ilości l a r w gza ( I I i I I I sta
dium) znajdowane pod s k ó r ą sarn dochodzi
ły do 280 szluk, a u jelenia do 472 sztuk.
Sądzę, że p r z y tak wysokich obłoźeniach mo
ż e n a s t ą p i ć (w okresie od marca do maja)
ś m i e r ć o p a d n i ę t e g o zwierzęcia, jeśli nie na
skutek p a s o ż y t o w a n i a l a r w , to na skutek
u ł a t w i o n e j infekcji innych c h o r ó b .
Obecność
niewielkich
ilości l a r w ,
nie
w p ł y w a zbyt ujemnie na stan zdrowia zwie
rząt, natomiast u silniej o p a d n i ę t y c h sztuk
m o ż e s i ę p o w a ż n i e j odbić na jakości p o r o ż a
osadzanego w okresie wzrastania l a r w . Po
nosimy też pewne straty przez zmniejszenie
c l ę i a r u c i a ł a zwierzyny i w a r t o ś c i pewnych
p a r t i i m i ę s a , a znaczne straty na skutek
o b n i ż e n i a w a r t o ś c i u ż y t k o w e j skór, g d y ż
w zabliźnionych otworach g u z ó w przy gar
bowaniu s k ó r y t w o r z ą się niewielkie o t w o r y
d y s k w a l i f i k u j ą c e m a t e r i a ł w znacznym p r o
cencie.
Ś r o d k i zapobi^awcze, j a k i e m a ż e m y sto
s o w a ć w ł o w i s k u , aby przynajmniej częścio
w o u c h r o n i ć z w i e r z y n ę przed gzami pod
s k ó r n y m i , s ą n a s t ę p u j ą c e : ochrona p t a k ó w
o w a d o ż e r n y c h w y ł a p u j ą c y c h owady dosko
n a ł e (wywieszanie skrzynek lęgowych, zimo
we dokarmianie, z a k ł a d a n i e p o j n i k ó w itp.).
Ochrana p t a k ó w i s s a k ó w p o s z u k u j ą c y c h poż y w i « i i a w ściółce leśnej (np. b a ż a n t a , dzika,
borsuka, jeża oraz r y j ó w e k ) . W ł o w i s k a c h ,
w k t ó r y c h jeflMiiowate w w y s o k i m stopniu
z a k a ż a n e są przez gzy ( p o d s k ó r n e i nosowe)
n a l e ż y s t o s o w a ć intensywne dokarmianie aż
do maja w ł ą c z n i e . G l e b ę i ściółkę p r z y p a ś
nikach n a l e ż y intensywnie (2 razy w roku)
w a p n o w a ć . W literaturze radzieckiej r a d z ą
w celu w y t r u c i a samic g z ó w c z a t u j ą c y c h na
z w i e r z y n ę p ł o w ą o p r y s k i w a ć pnie, p ^ e Itp.
w pobliżu ostoi zwierzyny i k a r m o w i s k k o n
t a k t o w y m i preparatami D D T I H C H . Podob
n ą r o l ę m a j ą s p e ł n i a ć wywieszane sierścią
do g ó r y (suche s k ó r y jeleni i s a m rys. 4)
silnie skraplane bezwonnymi preparatami
k o n t a k t o w y m i (DDT i H C H ) .
1. G l e i sarni
( H T p o d e n ^ ddaiia Br.)
S. Schematyczny p r z e k r ó j p n e s
gaz p o d s k ó r n y a Jelenia z l a r w ą
gza w e w n ą t r z : a — o t w ó r , w k t ó
r y m znajduje ^ ę konlee o l U a
larwy
a. W y d o b y t e z g a z ó w l a r w y
m stadiom
. ••
Z i n n y c h pospolitych i mniej g r o ź n y c h
<od g z ó w nosowych I p o d s k ó r n y c h ) o w a d ó w
b ł o n k o s k r z y d ł y c h na u w a g ę z a s ł u g u j e s l r z y ±ak jelenica (Llpoptena cervi) z r o d ź m y
wpleszczowatych (Hippoboscidae); p a s o ż y t u
je na jeleniowatych i rzadziej bydle d o m o
w y m . Jest to p ł a s k a mucha, brunatna, 4—^i
m m d ł u g a 1 dość twarda. P o c z ą t k o w o jest
zaopatrzona w s k r z y d ł a , k t ó r e traci gdy
przedostanie s i ę na s k ó r ę żywiciela, gdzie
ż y j e n u ę d z y w ł o s a m i sierści. P o ż y w i e n i e jej
stanowi k r e w z w i e r z ą t wyssana przy pomo
cy ostrej kłujfci. Samica rodzi m i ę d z y s i e r ś
c i ą dość d u ż e b i a ł e l a r w y , k t ó r e zaraz za
m i e n i a j ą s i ę (między włosami) w owalne,
c i e m n i e j ą c e po k i l k u godzinach poczwarki
(baryłki).
W okresie l a t a jeleniowate napastowane
s ą r ó w n i e ż przez r ó ż n e g a t i m k i much z rodzi
ny hakowatych. Wymieniane d o k u c z a j ą zwie
r z ę t o m przez ssanie k r w i i m o g ą p r z e n o s i ć
zarazki n i e k t ó r y c h niebezpiecznych c h o r ó b
zwierząt łownych.
(Z
Zakłada
Zoologii L e ś n e j
m L 1 SGGW)
I
C^wieetwa
P P Ł K WŁADYSŁAW MAZUKEK
BEZPIECZEŃSTWO PRZEDE WSZYSTKIM
Fot. Z . P o r ę b s k i
W
zrastająca
w szeregach
Polskiego
Z w i ą z k u Ł o w i e c k i e g o liczba m ł o d y c h ,
niedoświadczonych
myśliwych
jest
m i ę d z y i n n y m i p r z y c z y n ą licznych stosunko
wo wypadków z bronią myśliwską, których
ź r ó d ł o t k w i z r e g u ł y w nieznajomości lub na
ruszeniu p r z e p i s ó w dyscypliny m y ś l i w s k i e j .
W ślad za t y m stwierdzeniem w kolach
łowieckich nastąpić powinno wzmożenie w y
s i ł k ó w , z m i e r z a j ą c e do p o n m a ź a n i a wiedzy
swych c d t o n k ó w i p o g ł ę b i a n i a ich wiadomo
ści z zakresu b e z p i e c z e ń s t w a na polowa
n i u . Nie od rzeczy będzie, by i starzy, do
ś w i a d c z e n i m y ś l i w i przypomnieli sobie, —
przed r o z p o c z y n a j ą c y m się sezonem — za
sadnicze w a r u n k i zachowania b e z p i e c z e ń s t
w a na polowaniach zbiorowych. I m r ó w n i e ż
Bdarzają ;.ię nierzadko fatalne
wypadki
w s k u t e k naruszania dyscypliny. Zdarza się
b o w i a n , że roztargnienie, fizyczne niedoma
ganie, l u b co gorsza, g o r ą c z k a m y ś l i w s k a
o s ł a b i a w nas c h w i l o w o poczucie n i e b e ą p i e c z e ń s t w a , na jakie n a r a ż a m y siebie lub i n
n y c h przez zaniedbanie ostrożności o b o w i ą
z u j ą c e j na stanowisku.
Na polowianiacb zbiorowych o b o w i ą z u j ą
ustalone przepisy regulaminu p o l o w a ń P Z Ł
zasady b e z p i e c z e ń s t w a , k t ó r y c h naruszMiJe
stanowi p o d s t a w ę do zastosowania o r g a n i
zacyjnych r y g o r W dyscyplinarnych, a w
razie w y p a d k u — odpowiedzialności k a r
nej.
Znakomita w i ę k s z o ś ć w y p a d k ó w na polo
waniach zbiorowych w y n i k a z n i e w ł a ś c i w e g o
zachowania s i ę m y ś l i w e g o i n i e z n a j o m o ś c i
l u b naruszenia o b o w i ą z u j ą c y c h p r z e p i s ó w .
P r z e j d ź m y przeto kolejno podstawowe za
sady zachowania s i ę m y ś l i w e g o na p o l o w a
niu zbiorowym
ZAJMOWANIE
STANOWISK
W p ę d z e n i u lefeiym n a l e ż y z a j m o w a ć sta
nowisko zawsze pod ś c i a n ą p ę d z o n e g o m i o
tu. Przestrzeganie tej zasady jest konieczne
dlatego, że przesieka czy droga za m y ś l i w y m i
musi być wolna dla wygodnego i bezpieczne
go s t r z a ł u za linię m y ś l l w y c ł i . Schodzenie £
wyznaczonego stanowska do t y ł u do przodu
w g ł ą b m i o t u jest niedopuszczalne. Wolno
jedynie p r z e s u n ą ć się w z d ł u ż lindi m y ś l i
w y c h najdalej do 5 k r o k ó w w lewo l u b w
prawo, dla lepszego w g l ą d u w m i o t ł u b sta
ranniejszego u k r y c i a aię.
M y ś l i w i rozstawieni w z d ł u ż l e ś n y c h d r ó g
lub d u k t ó w mają olwwiązek zwrócić u w a g ę
swoich o b y d w ó c h s ą s i a d ó w n a położenie zajmowaneigo przez siebie stanowiska i jedno
cześnie zapamiętać
stanowiiska
sąsiadów.
Porozumienie takie odbywa s i ę praez p o d
niesienie r ę k i , a jeśli tego nie z a u w a ż ą n i e
dbali sąsiedzi, m o ż n a z w r ó c i ć i c h u w a g ę c i
c h y m gwizdem.
W polowaniach l e ś n y c h na g r u b ą zwie
r z y n ę t j . p r z y s t r z a ł a c h k u l o w y c h wyznacza
nie stanowisk na k r ę t y c h l u b ł a m a n y c h d r o
gach jest zabronione z uwagi na możliwość
tnaiienia k u l ą s ą s i a d a .
W polowaniach tych wolno o b s a d z a ć prze
s m y k i na t y l n e j lub bocznych liniach p ę d z o
nego miotu. Przy p ę d z e n i a c h w starodrzewiu,
d r ą g o w i n a c h l u b 'kulturach dozwolone s ą
t y l k o tzw. dalekie s k r z y d ł a , odległe od Unii
cz<rfowej o 250—300 m . Przy czym s k r z y d ł o w i
nie m a j ą p r a w a p o s u w a ć s i ę po skrzydle p ę
dzonego m i o t u ani w kiecrunku naganki, ani
w k i e r u n k u IJniii m y ś l i w y c h poza wyznaczo
ne i m stanowiska, a ż do c h w i l i zakoiiczenia
miotu.
N a l e ż y t u p o d k r e ś l i ć , ż e w razie w y p a d k u
na p o l o w a n i u z powodu rozstawienia m y
ś l i w y c h na k r ę t y c h l u b ł a m a n y c h drogach
leśnych
oraz na
niebezpiecznie
bliskich
s k r z y d ł a c h — p r o w a d z ą c y polowanie ponosi
w s p ó ł w i n ę za wypadek.
W polowanlacJi p ę d z o n y c h na zające, j a k
r ó w n i e ż na g r u b ą z w i e r z y n ę , m y ś l i w i nie
m o g ą z a j m o w a ć stanowisk w nagance z p r a
w e m strzelania.
B r o ń w o l n o ł a d o w a ć dopiero p o zajęciu
stanowiska, a r o d a d o w a ć należy przed zej
ś c i e m ze stanowiska.
Po rozpoczęciu p ę d z e n i a (sygnale) n i k o m u
z u c z e s t n i k ó w polowania nie wcdno chodzić
wzdłuż linii myśliwych.
Schodzenie ze stanowiska w celu podnie
sienia zwierzyny lub d o p ę d z e n i a pcstrzalka
przed u k o ń c z e n i e m p ę d z e n i a jest niedop i szczalne. Stanowisko wolno o p u ś c i ć t y l k o w
"dwóch wypadkach; gdy ranny zwierz zaata
kuje sąsiada lub któryś z kolegów zasłabnie
na stanowisku. S y g n a ł oznajmiający koniec
p ę d z e n i a u p o w a ż n i a do zejścia ae stanowiska
po uprzednim r o z ł a d o w a n i u broni.
Na j e d n y m z dziczych p o l o w a ń w rejonie
Lubaczowa m ł o d y m y ś l i w y położył mocnego
w y c i n k a , strzaskawszy m u oba
przednie
foiegi tuż poniżej ł o p a t e k . Dzik p a d ł w rz i d k i m starodrzewiu na 20 m przed linią m y
ś l i w y c h . Po c h w i l i uniósł się i p o d p i e r a j ą c
gwizdem oraz o d p y c h a j ą c t y l n y m i biegaiUi
zaczął t ł u c s i ę m i ę d z y drzewami i stopniowo
o d d a l a ć od l i n i i m y ś l i w y c h w k i e r u n k u
ganki.
Tafcie t n y m a a l e strzel
by gooti nie t y l k o m y
ś l i w y m , ale — Jak to
w i d o m y na zdjęciu —
I ludziom z nagonki
6
Tak nic n a l e ż y z b n o n l ą obchodzić się, z w ł a
szcza w towarzystwie
D o ś w i a d c z o n y m y ś l i w y b y ł b y spokojny, że
zwierz w t a k i m srtanle nie może m u ujść.
Tymczasem p o c z ą t k u j ą c y m y ś l i w y , zgorączk o w a n y trafieniem dzika, w i d z ą c że ten za
czyna m u g i n ą ć z oczu, nie w y t r z y m a ł ner
w o w o i opuściwszy stanowisko skoczył za
n i m w miot. Odbiegłszy k i l k a n a ś c i e k r o k ó w
od l i n i i , w p a d ł niespodziewanie na w y c i s k a
n ą przez n s ^ a n k ę w a t a h ę dzików, k t ó r a rozb i w s ^ się sadziła n a l i n i ę m y ś l i w y c h . W
t y m momencie jego obaj sąsiedzi, nie p r z y
p u s z c z a j ą c ani na c h w i l ę , że o n jest w m i o
cie, o t w o r z y l i ogień do d z i k ó w 1 k u l e z a c z ę
ły gwizdać w o k ^ młodego zapaleńca. W y
straszony p a d ł za j a k i m ś drzewem plackiem
n a ziemię i teraz dopiero u p r z y t o m n i ł sobie
na co swoim p o s t ę p k i e m n a r a z i ł siebie ł r ą siadów.
Wataha w y p a d ł a
na
linię
msrśliwych
w ś r ó d h u k u s t r z a ł ó w 1 straciwszy d w i e sztu
k i p r z e p a d ł a w zagaju za plecami m y ś l i w y c h .
Gdy s t r z a ł y ucichły nasz bohater d ź w i g n ą ł
s i ę nieco z ziemi i , s t o j ą c na czworakach
w ś r ó d liści paproci, r o z g l ą d a ł się w o k ó ł nie
pewnie. W t y m momencie na l i n i i
padł
s t r z a ł i k u l a gwiżdżąc z e r w a ł a nm kapelusz.
— A , niech cię jasny p i o r u n strzeli, ty
ofiaro/ — z a k l ą ł p r z e r a ż o n y p r a w y s ą s i a d .
„Niedofizła ofiara" fMzywarowała jjonownie
p o chwiH słysząc dalsze w y m y s ł y pod s w o i m
adresem 1 n a w o ł y w a n i a z l i n i i , p o d n i ó s ł się
z ziemi zawstydzony, o t r z e p a ł z liści i c h y ł
k i e m w r ó c i ł na stanowiisko.
Co p o t e m dostał za ten karygodny w y b r y k
o d łowczego i kolegów, wystarczy m u chyba
j a k o nauczka n a c a ł e życie.
Jego w y c i n e k leżał, j a k b y ł o do p r z e w i
dzenia, 100 m dalej choć żył jeszcze i trze
ba go b y ł o dostrzelić.
!
ROZPOZNANIE CELU
Wszystkich m y ś l i w y c h o b o w i ą z u j e zasada,
że nie w o l n o ndgdy z broni nawet nie n a b i
tej czy rozładowaneg m i e r z y ć do łudzi, n i e
z a l e ż n i e od tego czy z n a j d u j ą się blisko, c/.y
daleko.
D r u g ą obowiąz.ującą z a s a d ą jest, że strze
l a ć podczas polowania w o l n o tyUco wtedy,
kiedy s i ę wie, do czego s i ę strzela. Wiele
w y p a d k ó w na polowaniach spowodowanych
jest przez m y ś l i w y c h , k t ó r z y s k ł a d a j ą s i ę l u b
c e l u j ą w I d e r u n k u k r z a k ó w czy gąszczy,
gdzie w t r z a s n ę ł a g a ł ą z k a l u b p o r u s z y ł y siej
liście, b r e w elementarnej zasadzie bezpieczestwa n a polowaniu, k ó r a zabrania pod
nieść b r o ń do oka przed rozpoznaniem celu.
M y ś l i w e m u wodno jest złożyć się, gdy roz
p o z n a ł bezspornie, ż e przed n i m jeet zwierz.
a nie cdowiek, ale strzelić w o l n o m u do
piero wtedy, gdy widza gdzie on ma głowę,
a gdzie zad, aby s t r z a ł b y ł oddany nie t y l
ko do w ł a ś c i w e j zwierzyny, ale żeby był cel
ny i skutecznie ulokowany.
Nieprzestrzeganie tej
zasady
powoduje
ciężkie wypadki, postrzelenia m y ś l i w y c h l u b
naganiaczy, albo ubicia m y ś l i w s k i e g o ps a,
kozy l u b tani zamiast rogacza czy byka.
Długi i w ą s k i zagajnik sosnowy, ostoja
d z i k ó w kc^o Z w i e r z y ń c a w P o z n a ń s k i e m , ob
stawiony b y ł przez m y ś l i w y c h . Na k r ó t k i e j
ścianie zagajnika stal tylko jeden z nich —
dobry i opanowany strzelec.
Cisza w o k ó ł b y ł a z u p e ł n a . M y ś l i w y , w oczekiwaniu na rozpoczęcie gonu, siedział na
m y ś l i w s k i e j lasce p o g r ą ż o n y w m y ś l a c h .
Raptem... j a k i ś cichy trzask z ł a m a n e j gal ą k i rozległ si© w zagajniku i zelektryzo
wał myśliwego.
— P ę d z e n i a jeszcze nie rozpoczęto •— po
m y ś l a ł — a zwierzyna już w ruchu? Chyba,
że zachodząca naganka zbyt głośno szła...
Po c h w i l i l e k k i trzask p o w t ó r z y ł się zno
w u , już jakby bliżej. Niechybnie coś szło.
M y ś l i w y podniósł się cicho z laski i za
m a r ł w bezruchu. W zagaju przez pewien
czas było cicho, ale po'cm szmer rozległ się
znowu, coraz bliższy. Z d a w a ł o sią, że s ł y c h a ć
już ciche s t ą p a n i a . I znowu wszystko ucich
ło.
— N i e w ą t p l i w i e idzie stary, ostrożny ody
niec — p o m y ś l a ł m y ś l i w y i niemal oddech
p r z y t a i ł — w i a t r mam dobry, nie powinien
mnie zwietrzyć.
Znowu trzask i jednocześnie coś szarego
z a m a j a c z y ł o w odległości k i l k u n a s t u k r o k ó w
w ś r ó d szpilek sosnowych.
Szary, w y d ł u ż a n y gwizd c h w i a ł się z w o l
na na boki w ś r ó d gałęzi, szabla p<rfyskiwała
blado na ciemnym tle...
— Dzik/... m i a ł e m w i ę c r a c j ę — p r z e m
k n ę ł a m u przez głową — w y r a ź n i e w i e t r z y . ,
to odyniec... — Jeszcze krok i strzelę — po
s t a n o w i ł m y ś l i w y — niech m i t y l k o k o m o r ę
pckaże...
Dzik zrobił krok n a p r z ó d i . . . znikł jak duch
w ś r ó d sosnowych gałęzi. Nie s ł y c h a ć b y ł o
ż a d n e g o szmeru. Cisza...
— Czyżby mnie spostrzegł? — zaniepokoił
się m y ś l i w y .
Lecz nie. Szmer i . odgłosy s t ą p a n i a p o n o w i
ły się i b y ł y coraz bliższe. Znowu c i e m r y
k s z t a ł t p r z e s u n ą ł się w gąszczach, lecz t r u d
no b y ł o rozeznać czy to p r z ó d , czy t y l zwie
rza.
— S t r z e l ę go na l i n i i — p o w z i ą ł m y ś l i w y
o s t a t e c z n ą decyzję — s t r z a ł będzie p e w
niejszy.
Zwierz s u n ą ł w y r a ź n i e w k i e r u n k u l i n i i .
Sosenki c h w i a ł y się coraz bliżej... i bliżej
s k r a j u zagajnika.
Jeszcze trzy kroki... dwa... jeden... i . . .
M y ś l i w y zdecydowanie podniósł ekspres
do oka.
Z gąszczu w y s u n ą ł się ostrosznie najpierw
gwizd, p o s u n ą ł się t r o c h ę dalej... s t a n ą ł . Lecz
co to?... Gwizd? — j a k i ś
zniekształcony;
bieg? — g r u b y i połyskujący, jak cholewa
gumowego buta; szabla? — to liść s p ł o w i a łego ziela...
— Rany boskie/ — j ę k n ą ł m y ś l i w y . Nogi
u g i ę ł y się pod n i m i b r o ń w y s u n ę ł a z bez
w ł a d n y c h dłoni.
Z zagsju powoli,
przystając,
wychodi;ił
walno chłop. Róg poły szarej kapoty, opie
r a j ą c się o ugięte kolano s p r a w i a ł w gąszczu
w r a ż e n i e p o r u s z a j ą c e g o się gwizdu, s p ł o w i a
ły liść ze-5chniętego ziela — p o z o r o w a ł sza
blę.
wej z d a r z ą s i ę w i ę c e j w y p a d k ó w postrzeleń,
niż przy strzelaniu z broni kulowej. W y n i k a
to nie t y l k o z faktu, ż e ś r u t e m strzela s i ę
częściej, niż k u l ą , lecz przede wszystikim z
samego charakteru s t r z a ł u ś r u t o w e g o . Jest
on bowiem s t r z a ł e m „ s i e j ą c y m " zwłaszcza
do zwierzyny w ruchu, przy t y m z reguły
oddawany jest szybko, z przyrzutu.
Stąd
przy strzale ś r u t o w y m , aby u n i k n ą ć p r z y
padkowych z r a n i e ń i w y p a d k ó w , wymagana
jest daleko p o s u n i ę t a ostrożność.
Tymczasem dość powszechnym zjawiskiem
w ś r ó d m y ś l i w y c h jest l e k c e w a ż ą c y stosunek
do s k u t k ó w s t r z a ł u śrubowego, w p r z e c i w i e ń
stwie bowiem do p o s t r z a ł u m y ś l i w s k ą kulą,
k t ó r y jest niemal z r e g u ł y ś m i e r t e l n y , po
strzał ś r u t e m kończy s i ę t y l k o w w y j ą t k o
w y c h okolicznościach ś m i e r c i ą .
Stojąc na stanowisku należy stale p a m i ę
tać o zasięgu nowocze;r^j broni kulowej i
rozrzucie strzelby śrubowej.
M y ś l i w y ma p r a w o s t r z e l a ć w p ę d z e n l s c h
w lewo i w prawo do zwierzyny z n a j d u j ą c e j
się w r ó w n e j odległości p o m i ę d z y stanowi
s k a m i l u b bliżej jego stanowiska. Wolno
jest strzelać r ó w n i e ż do zwierzyny, k t ó r a
przesida bliżej stanowiska s ą s i a d a , gdy on ją
przeoczy lub po oddaniu p r z e z e ń
dwóch
s t r z a ł ó w bez jej unieruchomienia.
Na w ą s k i c h liniach, przy s ł a b e j widoczno
ści w głąb nniotu, w przypadku zagęszczenia
stanowisk na l i n i i m y ś l i w y c h — p r o w a d z ą c y
polowanie może zarządzić strzelenie t y l k o w
j e d n ą z reguły w l e w ą s t r o n ę , przy czym
ograniczenie to nie dotyczy p r a w o s k r z y d ł o wego m y ś l i w e g o .
Strzelanie w miot k u l ą jest dozwolone na
odległość nie większą, niż 25 m lecz t y l k o
do c h w i l i , dopóki naganka nie zbliży s i ę do
l i n i i m y ś l i w y c h na odlegość 100 m.
Specjalnie niebezpieczny jest strzał w miot
do zwierzyny p ł o w e j , k t ó r a ze względu na
swój wzrost stwarza p o t r z e b ę strzelania
r ó w n o l e g l e do ziemi, oo w razie chybienia
nawet na bliski dystans przy m a ł y m opadzie
k u l i z nowoczesnej broni jest niebezpieczne
na bardzo d u ż e odległości. Dlatego regula
m i n p o l o w a ń P Z Ł zabrania w ogóle strzela
nia w miot do z w i e r z y ł y p ł o w e j . Zakaz ten
nie dotyczy jednak cichych p ę d z e ń tzw.
d r u c z k ó w gdy n a g a n k ę stanowi 2—3 ludzi po
s u w a j ą c y c h się cicho i wolno przez miot.
Zwierzyna p ł o w a w tych w a n m k a c h ciągnie
przez miot niespłoszona. wobec czego m y ś l i
w y ma czas na d o k ł a d n e rozpoznanie celu
i oddanie bezpiecznego s t r z a ł u nawet w miot.
S t r z a ł k u l ą w tył {poza p ę d z o n y miot) z
broni gwintowanej jest dozwolony na odle
głość do 150 m, a z broni o lufach g ł a d k i c h
dc 50 m .
Strzelanie wzdłuż l i n i i m y ś l i w y c h ,
jak
r ó w n i e ż prowadzenie s t r z e l b ą za z w i e r z y n ą ,
idącą z miotu przez linię m y ś l i w y c h jest nie
dopuszczalne. Za s t r z a ł w z d ł u ż l i n i i m y ś l i
wych u w a ż a się taki, k t ó r y m o ż e z a g r a ż a ć
bezpieczeństwu myśliwych.
Wyjazd aa polowanie
Nawet gdy mamy p e w n o ś ć , że strzelby w y - '
ł a d o w a n e , nie wolno tak nonszalancjo się za
chowywać
Strzelanie w p ę d z e n i a c h z naciągnięt>*m
przyspiesznikiem jest b e z w g l ę d n i e niedozwo
lone.
P r a w o i obowiązek dochodzenia p o s t r z a ł k a
i
dostrzelenia go p r z y s ł u g u j e m y ś l i w ą n u ,
k t ó r y go zranił. Może tego d o k o n a ć dopiero
po z a k o ń c z e n i u i uzyskaniu zgody p r o w a d z ą
cego polowanie.
Naczelną i ogólną z a s a d ą na wszystkich
polowaniach zbiorowych
jest
bezwzględne
stosowanie się do z a r z ą d z e ń łowczego
lub
p r o w a d z ą c e g o polowanie oraz przestrzeganie
zasady, że w k i e r u n k u człowieka nie należy
s t r z e l a ć nigdy i pod ż a d n y m k ą t e m . Ścisłe
przestrzeganie tych zasad pozwoli u n i k n ą ć
w i e l u nieszczęśliwych w y p a d k ó w .
W z r a s t a j ą c a liczba w y p a d k ó w na polowa
niach powinna z a a l a r m o w a ć i - z m o b i l i z o w a ć
wszystkich m y ś l i w y c h do zwiększenia czuj
ności i j a k najdalej p o s u n i ę t e j o s t r ó ż n t ^ c i ,
a w warunkach, kiedy grozi choćby ci^^n
możliwości nieszczęścia — wstrzymania się
od s t r z a ł u .
w e d ł u g o b r a m A . Kowalskiego
t
Wniosek z tego \ v y p ł y w a jeden: nLe
strzelaj nigdy bez d o k ł a d n e g o rozpoznania
celu oraz rodzaju zwierzyny i jej ustawie
nia, nawet na odległość k i l k a k r o k ó w , choć
b y ś m i a ł p u ś c i ć bez s t r z a ł u sto o d y ń c ó w j a k
szafa, w dodatku ze złotymi szablami.
STRZELANIE
Statystyka
wypadków
na
polowaniach
wskazuje, ż e przy strzelaniu z b r o n i ś r u t o
7
J.
E.
KUCHARSKI
(WyjątScl z przygotowanej do d r u k u
ksdążki p t . ,,Dereaz")
Ul
S
krnecmy poranek w lesie. Leciutkie
m g ł y rozsnute n a d n i e w i e l k ą , podmo
k ł ą p o l a n k ą coraz ciaśniej p r z y w i e
r a j ą do ziemi, gasząc j a s k r a w ą zieleń traw.
Liściaste z a r o ś l a pod ś c i a n ą lasu lśnią w
s ł o ń c u wilgocią. N a polance ż e r u j e k i l k a łań
1 dwa zesdoroczne jelonki.
Jeden z nicłi o d s u n ą ł s i ę od gromady na
skraj ł ą k i 1 wybrednie r o z t r ą c a j ą c pyskiem
k ę p k i traw, wyszukuje sobie co l^>sze k ę s y .
Jeat rosły, z s z e r o k ą piersdą, silnie zbudowa
ny. K i e d y podnosi do g6ry łeb, bystro l u
s t r u j ą c ckcdicę, w i d a ć grube, t ę p e groty,
o k r y t e jeszcze z e s c h n i ę t y m scypulem.
Las d r ż y porannym ś w i e r g o t e m drobnych
p t a k ó w , d a l e k i skrzek sójki brzmi w tej har
m o n i i migotliwego ś p i e w u , j a k fałszywie ude
rzana struna. I>wa d z i ę t ^ y w czerwonych
czapkach, po p r ó b n y m o p u k i w a n i u gririjego
ś w i e r k a zaczęły k u ć Tytanicznie, j a k czelad
nicy kowalscy przy o b r ó b c e w i ^ z e j sztuki
żelaza. W s ł < ^ c u z a l ś n i ł y złociście o s y p u j ą c e
się t r o c l n k i .
Raptem, z głębi lasu dobiegło p o ś p i e s z n e ,
zadyszane cmoktanie. ByJo w n i m c o ś niez w y k ł ^ o , g d y ż oitrfek p r z e r w a ł ż e r i czuj
nie n a s t a w i ł łyżki. S ó ^ l darty s i ę ostrze
gawczo — opodal polany c o ś s i ę działo.
W p r z e ś w i c i e w ą s k i e j drogi m i g n ą ł s m u k ł y
cień, za n i m niżej p r z e s u n ą ł s i ę drugi, t r o
c h ę w i ę k s z y . T o k u n a goniła w i e w i ó r k ę .
N i e u b ł a g a n y pościg m u s i a ł j u ż t r w a ć przez
pewien czas, g d y ż otoa z w i e r z ą t k a m i a ł y r u
chy Bwolnione, skoki k r ó t s z e i niecelne. K u
na zbliżała s i ę niepokojąco, w i e w i ó r k a goni
ł a resztkami sił. Coraz częściej jej rozpacz
l i w e r z u t y w p r z e s t r z e ń nie traitiały na upa
trzone gałęzie, w a l i ł a się k i l k a m e t r ó w w
d<W, aby uchwyciwszy w ostatniej c h w i l i j a
k ą ś z b a w c z ą odnogę, r w a ć po n i e j w górę,
aby t y l k o dalej od s u n ą c e g o dc^em d r a p i e ż
nika.
Za k a ż d y m t a k i m nieudanym skokiem od
l e g o ś ć m i ę d z y n i m i z m n i e j s z a ł a się w y d a t
nie. W i e w i ó r k a p r z e s t a ł a j u ż c m o k t a ć , z jej
rozchylonego pyszczka r w a ł s i ę od czasu do
czasu p r z e r a ż o n y skrzek. Zdenerwowane s ó j
k i t o w a r z y s z y ł y tej gonitwie p o d l a t u j ą c na
wierzchcdkach drzew, d a r ł y się j a k < ^ ę t 3 n e .
D l a n i d i b y ł o j u ż jasiM co s i ę za c h w i l ę sta
nie.
Ż ó ł t a w a p i e r ś k u n y m i g a ł a w polowie w y
sokości ś w i e r k o w e j d r ą g o w i n y .
Wypędziła
j u ż w i e w i ó r k ę wysoko w korony, gdzie po
r u s z a ć się trudniej, gdzie się t r a c i czas na
zwisach cienkich g a ł ą z e k 1 n i e o m y l n o ś ć ste
r u j ą c e g o ogona zawodzi. M i a ł a j ą j u ż n i e m a l
nad s o b ą . Jeszcze chwila, a zapędzi ofiara
na szczyt o d o s o b n i o n e j drzewa, a k i « d y
8
zrozpaczone z w i e r z ą t k o rzuci się na o ś l e p w
dół, dopadnie je bez t r u d u n a ziemi.
Między p n i a m i drzew zaczęło p r z e ś w i t y w a ć
niebo, polana b y ł a ji:ż blisko. W i e w l ó i k a
zdobyła s i ę na p a r ę ogromnych s u s ó w — k u
n a została t r o c h ę w tyle. A l e t o j u ż b y ł o
wszystko.
Jeszcze jedno i drugie drzewo, chwila w a
hania, gdzie u c i e k a ć dalej, i n i e u b ł a g a n y
w r ó g jest znowu blisko. Zgonione stworzonko
z a k r z y c s a ł o chrapliwie i z całego r o ^ ę d u
skoczyło wprost na ł ą k ę . K i m a z b i e g a ł a j u ż
w dół.
W y p r ę ż a n y ogon w i e w i ó r k i s t e r o w a ł roz
paczliwie to w j e d n ą , t o w d r u g ą s t r o n ę ,
rożkrzyżowane łapy usiłowały zagarnąć jak
n a j w i ę c e j powietrza, aby odlecieć dalej
od
s u n ą c e j za n i ą śmierci. Skok był długi —
chyba najdłuższy w jej życiu.
N i e r u c ł i o m o stojący jelonek ujrzał nagle
r u d y Icształt z piskiem lecący na niego. S p r ę
żył s i ę cały i w tej chwlH w i e w i ó r k a s p a d ł a
m u wprost pod nogi.
P r z e r a ż e i U e o g a r n ę ł o go j a k płomień. W y
soko wspiął s i ę na tylnych badylarfi, przed
n i m i z a m a c h a ł w powietrzu, j a k b y s t r z ą s a j ą c
ze s i ^ i e nieznane niebezpieczeństwo, prze
skoczył w i e w i ó r k ę 1 ogromnymi susami r z u
cił s i ę w las. K u n a c z m y c h n ę ł a na n a j b l i ż
sze drzewo.
Ciołek r w a ł poprzez d r ą g o w i n ę , k r ę c i ł m i ę
dzy drzewami, p r z e s k a k i w a ł k r z a k i i j a ł o w
ce. P i e r s i ą r o z b i j a ł g ę s t w ę suchych g a ł ą z e k
— p r y s k a ł y na wszystkie strony. Z r o g ó w
p o w i e w a ł y m u s t r z ę p y zdzieranego przez ga
łęzie s c y p u ł u . STzerofco rozwarte ślepia i m o s l ł y z s o b ą n i e p o j ę t y obraz s p a d a j ą c e j z g ó
r y grozy. Z d r ą g o w i n y wyskoczył na pas
wysokiego starodrzewia, p r z e b y ł go j e d n y m
t c ł i e m i skokiem wpart się w gęsty m ł o d n i k .
P o c z ą t k o w o r z u c a ł się w n i m , sadził wysoko,
w y s k j ^ u j ą c j a k r y b a ponad zielony n u r t , ale
p r ę d k o pojął, że t u j u ż jest łjeapieczny. Z b l i
żał s i ę do swojego matecznika.
G r u n t o b n i ż a ł się, m ł o d n i k w ś r o d k u o d
d z i a ł u rzedniał, u k a z a ł y s i ę k ę p y w r z o s ó w ,
ż ó ł t e ł y s i n y plasku. Miejsce to zryte b y ł o
racicami jeleni, odarte z kory sosenkl ś w i e
ciły d ł u g i m i ranami. P a c h n i a ł o swojsko, bez
piecznie. TirŁaj n i e d o z n a ł jeszcze m g d y
uczucia strachu.
S t a n ą ł . Chrapy d r ż a ł y m u z m ę c z w i y m od
dechem, czarniawa g r z y w a b y ł a jeszcze zdeż o n a , boki falowały. Z prawej strccy, od ł o
p a t k i aż p o brzuch, j a ś n i a ł y pośród rzadkiej
s i e r ś c i p ł a t y delikatnej, różoweg s k ó r y . Ł a
many w gwałtownefj udeczce chrust p o r y
s o w a ł je k r w i s t y m i p r ę g a m i .
W s t r z ą s n ę ł y n i m dreszcze. D ł u g o n i e m ó g ł
s i ę uspokoić. L e k k i w i a r t s z u m i a ł w seledy
nowych m i o t e ł k a c h m ł o d y c h sosen, a on przy
k a ż d y m szmerze s t r z y g ł t r w o ż n i e ł y ż k a m i ,
gotowy do dalszej ucieczki.
K r ó t k i e życie nie oszczędziło m u g r o ź n y c h
d o ś w i a d c z e ń . Zaczęły s i ę tamtej strasdlwej
nocy p e ł n e j h u k u i ognia. Po szczęśliwej
ucieczce, kiedy zmęczMie serce t ł u k ł o s i ę o
ż e b r a , położył s i ę w śnieg, chcąc s t ł u m i ć go
r ą c z k ę opalotłego b o k u . N a d ranem t r u d n o
mu było wstać. Zdrętwiały, wpółprzytomny z
bólu, k u l a ł cierpliwie za stadem, p o b e k i w a ł
żałofoie, kiedy ostre gałęzie u r a ż a ł y w i e l k ą
r a n ę . W t y m czasie z m a r n i a ł , sierść m u się
s k u d l i ł a , c h w i a ł s i ę z o s ł a b i e n i a na nogach.
Dnie r o b i ł y się coraz dłuższe, słońce w y
t ę p i ł o w p<rfudnie śnieg na drogach I pola
nach, coraz więcej ozimin zieleniło okoliczne
pola. Z k a ż d y m dniem ł a t w i e j b y ł o z d o b y w a ć
żer. Słodkie p ę d y b r z ó z e k i leszczyn, pogar
dzany w lecie ż a r n o w i e c , u w o l n i o n e od ś n i e
g ó w wrzosy i mchy p o z w a l a ł y u p o m n i e ć o
z i m o w y m głodzie. Jelonek zaczął po^yold p o
w r a c a ć do sił.
Wszystkie b y k i w stadzie
zrzuciły j u t
w i e ń c e . S t a ł y s i ę teraz t r w o ż l i w e , u n i k a ł y
o d k r y t y c h przestrzeni, c h o w a ł y m i ę d z y ł a n i e
i ciolkl.
Przodownictwo chmary objęta łania, m ł o d
sza w p r a w d z i e od swej zabitej poprzedniczki,
ale czujna i r o z w a ż n a . K i l k a l a t z r z ę d u w y
p r o w a d z a ł a j u ż potomstwo i p o z n a ł a wszyst
k i e n i e b e z p i e c z e ń s t w a utajone w pozornym
spokoju lasu. S u k n i a jej o d z n a c z a ł a się w y
j ą t k o w o c i e m n ą b a r w ą — na tle p ł o w e j g r o
mady towarzyszy w y g l ą d a ł a na c z a r n ą .
K i e d y w k i l k a d n i po r r a b i c i u stada na
polanie, pościągały jego resztki do starego
matecznika c^jod^ jeziora, ona
pierwsza
o s t r z e g ł a c ł i m a r ę przed zbliżaniem si^ ludzi.
Skoczyła wtedy w n i e d o s t ę p n e m ł o d n i k i nad
s t r u g ą , a stado p o m k n ę ł o za n i ą . I tak j u ż
z o s t a ł o — Czarna z o s t a ł a p r z o d o w n i c ą .
Przed z a p a d n i ę c i e m zmierzchu pierwsza
w y s u w a ł a s i ę z nieprzejrzystych gąszczy,
w i e t r z ą c starannie na wszystkie strony. Za
n i ą szj^ łanie, ciołki i b y k i . Skoro Czarna
p r z e s t a — m o g ł y iść spokojnie. Na k o ń c u
stada chodził teraz w i e l k i b y k , jeszcze n i e
dawno p o t r z ą s a j ą c y g r o ź n y m o r ę ż e m swego
w i e ń c a . Na r y k o w i s k u b y ł groźny dla k a ż
dego przeciwnika. Szeroka pierś, gruba szyja
ozdobiona d ł u g ą g r z y w ą , szczupły, zwięzły
zad — w s k a z y w a ł y na siłę d r z e m i ą c ą w m i ę
ś n i a c h . P o r u s z a ł się l e k k o i pewnie. Teraz
jednak c h o w a ł bezrogie czo^o za ż e r u j ą c ą
c t u n a r ę , bacznie o b s e r w u j ą c k a ż d y
znak
Czarnej.
A p r z y s d y czasy, w k t ó r y c h czujność sta
da wystawiona b y ł a na n a j w i ę k s z e p r ó b y .
W szer<^ej alei, p r z e c i n a j ą c e j od szosy na
z a c h ó d c a ł y ten obszar lasu, g r z m i a ł y co dnia
ciężkie maszyny, r o z b i j a j ą c e zieloną ciszę.
Wszędzie włóczyli się ludzie. Czarna z n a ł a
ludzi. Wiedziała, że kiedy idą szybko i h a ł a
ś l i w i e drogami i przecinłcami, m o ż n a się p a ś ć
spcdcojnie, o b s e r w u j ą c t y l k o spod oka k i e
r u n e k ich p o 6 U w » i i a się. C i ludzie jednak
bardzo często nie ctwdzUi d r o g a m i Przedzie
r a l i s i ę z n i e z d a r n ą ostrożnością przez m ł o d -
młod~h S()Seflek, wypijając
zwisającej na końcach
rosy
się
chciwie ~z.tkl
igieł. Zaczynell
upalny dzień.
pobliżu odezwała Się
kuk.uJk.a, ale po
tonach zachrapała głucho i umtlkJia.. Traoił.a już glos. Jelonek czujnie nastawił uszu. W gąszczu obok
niego sunęły powoli dwa duże ,byki. Na łbach
IOO.Jy <Strożnie roz:ł<xtysty oręż, okryty jesrz.cz.e puszystym scypułem. W paru miejsc1.ch
s.cypuł krwawił, otarty w jalciejś ucieczce o
s:zo.rsUką kOI:ę gałęzi. Słońce zapalało
tych
rankach rubinowe błyski. Szły powoli, skubląc od niechcenia kępki wrzosów l mchów.
Jelonek odprowadził je obojętnym spojrzeniem, po czym, gdy zniknęły zaczął szora UOm
językiem lizać swędzące po ukąszeniach bą
ków miejsca.
Sponad wysdkiego lasu wypłynął jastrzą b
myS2Xlłów. Zeglował spalrojnie pmeohyłem
~erokich skrzydeł, łapał pod ~e najlżej3ze
tąJ.nien.le wiatru, !krążył, unooił się cora'Z wyżej. Jego sylwetka malała po każdym z.atoCUJnym kole, gublą.c stopniowo wyrazistość
kształtów, wreszcie zawisła poz.omie nieruch:xna u błękitnego pułapu w pootaol. CZ"!III'nego punktu.
Z tej wyso-kości mógł już og.amąć niepojęcie bystrym wzrolciem ogromną połać ziemi. Granice jej od północy 1 wschodu stancwiły dwie szosy. Wschodnia znaczyła się szeroką bruzdą pośród lasów, północna WYbiega w pola z dalekiego mlasta na horyzoncie.
Minąwszy rozrzuconą na sicraju Lasu wieś,
wykręcała na północny zachód i również
ginęła w zwartym masywie drzew.
Jastrząb krążył teraz nad polaną leśn i
czówki Rcnan.k.a. Czy mógł z tej wysokości
wyp.atrzeć przemykającą miedzą mysz? A
może poniosła go tak Wy.;oko zapamiętała
rOllk~ lotu, miękka uległóść .prz.estrzeni
przepływającej mu pod Skrzydłami
P .)lana leżała gdzleś w dole z.agubiona w
zielonym morzu. Na północ od niej, skNjem
pól, płynęła kręta rzecUta. SzarozleJona wstę
ga wody grubiała w wysokich brzegach u~tych gęsto, aby prz.ed tamą zamykają
cą ~ ' •bieg, xoziać się wyd.lu.żonym je:W>rkiem. Płas'kle brzegi dalszego b~u · były
odkryte, zarośnięte $ąpo smugami jeżyn,
kępami sucbyeh wrzosów i traw, aż po ciemniejące w oddali stare torfowiska p okryte
.bujną, bagienną roślinno6c.lą. Na południe, w
głębi lasu,
migotała
zmiennymi błyskami
owalna tafla wody. Gd2lieniegdzie świeciły
łysiny czystych zrębów, odlegle leśniczówki
tuliły się do matyeh polanek l tylko czerwone dachy zabudowań śró<Ueśnej wsi Dę
binka jaskrawiły się· silną plamą p<)Śi'ód
wszystkich tonów triumfującej ziel«li.
C28rna plamka wi$z.ąca u błękitnego puła
pu zaczęła rosnąć z ogromną szyt;kością..hsbv.ąb spadał w <łół. Na k.Uka.dzie3iąt ~
nad ziemią razstoczył szeroko skrzydła, zamachał nimi nerwowo kilka razy l jak kamiP.ń
spadł na upatrzoną a:dobycz.
W
kilku pierwszych,
jasn~h
w
Foł.
•
llliki d gąszcze, podchO<Wli chytrze na skr1.j
halawek 1 polan. Takich trweba: się było wystrzegać. Tupała wtedy biegiem i stado przerywało żer znikając z.a nią w gęstwinie.
Kiedy jednak zawodził wiatr, a wróg podszedł cicho i niepostrzeżenie padały stnaJy. Niekiedy pojedynczy huk tću'gał powietrzem, innym razem ech9 jęczało seriami
wybuchów. Stado rwało wtedy w popłochu
jak najdalej od niebezpleczefutwa, z.a~rz:r
mywalo się daleko, długo jeszcze wietnąc
w kierunku skąd mogła przyjść groźba.
Czasami na polanie, czy drodze wstawał
bezsilny kształt, usiłujący daremnie powstac
1 ujść ~wc:rnu looowl. Niekiedy pootrielony jeleń zrywał się do gwałtownego galopu i ubiegłszy kllkadzleii ąt krcków padał martwy.
Ten na pewno doital w serce.
Tak w pewi~ marcowy, mglisty poranek
zgicą.ł od klusowniezycb kul byk · Groźny. Po
strz.alach wy.;kOOLył przednimi badylami w
g61rę, po czym rzucił sJ.ę w bok od stada
i nagle załamał się i padł. Jedną z wiązki
kul, k~ra prucięła jego życie do.;taJa C zarna. Pocisk musnął sz.yję wyrywając kępkę
sierści i parząc skórę. Od tego dnia była
je;zcze crujnlejszą, póiniej wyprowadzała
chmarę na nocne żerowi.sko, staranniej łowi
ła wiatr przy prze.jściu leśnych dróg.
Ty.mCUl.em przysvJ.a wiloma. Najpierw z.azielenlly się rzadko deptane przecinki i dró.i:kl, potem· na zrębach ukazywać się zaczęły,
pośród ze.-z.łoroczn~h kęp,
z.ielone piórka
traw i bylin. Długie bu.ie le;zczyny sypały
przy najlżej ;zym powlewie złociste pyły, na
gałązkach sosen pęcmiały 1 wydłużały 'lę
j.asnd>rązowe świeczniki, kryjące je>l.C1.e w
osłonie delikatnych łusek pędy młodego igli-
wia.
O wschodach i wieczorami ziemia dymiła
zgnlłą wilgocią, układającą się przy bez.wh~
trznych god'Zinach w ciężkie warstwy mgły.
W lesie zaczęły się odzywać drobne ptaszki,
czajki kwUily nad łąkami szukając miejsc
na gniazda, nad Rycerskim Bagnem śmigały
niestrudronym lotem bekasy, bębniąc w powietrzu aż do późnego rana swój wiosenny
werbel miłoony.
w.
Puclulskl
Stado żerowało teraz po całych nocach na
polach wsi Struga i Dębinka, na ustronnych
halawkach i śródleśnych łąkach . W młodni- ·
kach sosnowych byki obdzierały płaty soczystej kory, zaczynały im rosnąć nowe wieńce.
Czarna strzegła niestrUidu.enie bezpleczeństwll
stada. Sama żerowała najmniej, schudła, jej
szyja wydłużyła się, skóra obwisła.
Wreszcie pewnej ciepłej nocy, kiedy pierwsae słowiki próbowały swych głosów w leszczy~o
ch zaroślach, stado rozbiło się. Ła
nie o ci
mych bokach, a wraz .z nimi Leszłor
e jałówki oddaliły się w ustronnemiejsca'; byki poszły swoją drogą.
Jelońek stojący w młodniku zadrżał różo
wą skórą swego epalonego boku i energicznym .zamachem łba spęd'Lił kilka dokuc:zJ.lwych bąków. Słońce WZE6tllo już ponad linię
Fot J.
Kop~
S
koro t y l k o j a s k r a w y p r o m i e ń ^ o ń c a
zbladł i z a ć m i ł się s z m a r a g d o w ą za
słoną borów, przysłaniających zam
glony w i d n o k r ą g — w y r u s z y ł e m k u rozle
g ł y m obszarom błot n a p o d s ł u c h y . U s i a d ł
szy na suchej k ę p i e — przy brzegu mocza
r u , w y t ę ż y ł e m słiKh, od niego bowiem za
leżał p o m y ś l n y rezultat jutrzejszego polo
wania. Bo oto zaledwie pierwsze zwoje n a
s t a j ą c e g o m r o k u z a w i s ł y nad rozprzestrze
n i a j ą c y m się przede m n ą m o k r a d ł e m —
z dalekiego, zagubionego w welonie mgieł,
jeziora doleci^a d o n o ś n a w r z a w a kac2ych
n a w o ł y w a ń 1 p o r y w ó w . A potem w y t r a w n e
ucho m y ś l i w c a u ł o w i ł o j u ż t y l k o ostry ś w i s t
powietrza, rozcinanego storzyt^ami l e c ą c e g o
stadka
lub
pojedynczej sztuki i rzucane
z rzadka w p r z e s t r z e ń pokwakiwanla, aż
wreszcie gdzieś z oddali, na b ł o t n i s t e j k ^ ży z a h u c z a ł d o n o ś n i e ł o p o t
zapadających
na ż e r kaczek. Z tych o d g ł o s ó w m u s i a ł e m
w y t y c z y ć w swej p a m i ę c i , a n a s t ę p n i e na
moczarze, t r a s ę przelotu łyżkodzlobej zwie
rzyny,
musiałem
wyznaczyć
sobie
sta
nowisko,
przez k t ó r e
będzie
prowidzić
g ł ó w n y sjlaik. Upewniwszy się, ż e Istotnie
nad naszym b ł o t e m ' o d b y w a się ciąg kaczek,
p o w r ó c i ł e m do domu, by w y p o c z ą ć przed
jutrzejszą wyprawą.
Nazajutrz jeszcze przed zachodem s ł o ń
ca u d a ł e m sią ponownie na m o k r a d ł o . M i
n ą w s z y p r z y b r z e ż n e k r z a k i łozy i z rzadka
rozrzucone, rachityczne p n i e m ł o d y c h b r z ó
zek — w k r o c z y ł e m na moczar. Stopy, obute
w s k ó r z a n e ł a p c i e , w y c z u w a ł y b ł o t n i s t e dno,
w k t ó r y m nogi g r z ę d y ooraz bardziej. K ę
p y t r a w rzeiMy, u s t ę p u j ą c miejsca o t w a r t y m
taflom tiłota, z k t ć o ^ o w y s t r z e l a ł y t y l k o
pojedyncze, ziel<»ie ź d ź b ł a o grubej, m i ę
sistej ł o d y d z e . Wreszcie d o t a r ł e m do m i e j
sca, gdzie ro^KKrzynały s i ę tzw. „ k a n a w y " ,
czyli p o d ł u ż n e z a g ł ę b i e n i a gruntowe, w y
pełnione całkowicie wodą, ciągnące się w
d a l s r e b r n y m i pasmami. T u t a j m u s i a ł e m
p o s u w a ć się bardzo o s t r o ż n i e .
Po ońlizłych, n a w p ^ z b u t w i a ł y c h o k r ą
glakach, przerzuconych przez g ł ^ z e m i e j
sca p r z e d o s t a ł e m s i ę na obszar bagnisk,
gdzie r o s ł y j u ż zwarte ł a n y sitowia i k ę p y
chybotliwych trzcin. T u czama m a ź Irfota
z a s t ą p i o n a z o s t a ł a przez j e d n ą
olbrzymią
p r z e s t r z e ń czystej, srebimej wody. Stosun
k o w o b y ł o t u p ł y t k o , gdyż m a r s z c z ą c a s i ę
w p o d m u c ł w c h lekkiego w i e t r z y k a powierzc ł m i a w ó d nie s i ę g n ą n a w e t kolan. Z a j ą
ł e m stanowisko w k ę p i e p ę d ó w tiardo ster
czącej trzciny i dopiero teraz m o g ł e m z l u
s t r o w a ć okiem teren ł o w ó w i z a c h w y c a ć
się melancholijnym u r o k i e m zachodu.
Przede m n ą , w p a r o k i l o m e t r o w « j perspe
k t y w i e , lustrzana tafla u s y p i a j ą c e g o w lek
k i m powiewie jeziora, okolona przy brzegu
L.
POMASNACKI
KACZE
CIĄGI
b u j n y m zarostem ciemnego sitowia. Dalej
jednobarwne wilgotne ł ą k i , p o k r y t e w o d ą .
Miejscami w y ż s z e k ę p y , o k r y t e p i ó r o p u s z a
m i ostrej, wysokiej t r a w y lufc krzaczkami
łoziny. Z b ł o t n i s t e g o dna m o k r a d ł a w y r a stadą pojedyncze p ę d y g n A y c h , zielcR^ch
02ok i l i l i o w o k w i t n ą c e j m l ę ^
wodnej.
Gdzieniegdzie faluje leciuchno ł a n szedeszczącego t a t a r ^ u
oplatającego
grubymi
k ł a c z k a m i g r z ą s k i e podłoże. Z a s o b ą m a m
w oddali teren nieco sucłiszy, o z ę b a t o w y
koszonej trawie, zgromadzonej w p ^ a t e ,
szpiczasto z a k o ń c z o n e stogi siana, k t ó r e j e
dynie w zimie m o ż e b y ć wywiezione z t y c h
niedost^jnych m o c z a r ó w . W bruzdach d a w
nych
pokosów
żywo
p<^skuje
woda
i s k r z ą c a s i ę ogniem b r y l a n t ó w . N a c a ł y m
t y m obszarze w y r ó ż n i a j ą s i ę o m i n i ę t e przez
kosiarzy w y s p y bujnej jasnoziel^Miej t r a w y .
S ą to g r z ę z a w i s k a ,
czyłiając^
wnętrzem
swych czarnych, l}łotnistych
czeluści
na
k a ż d e g o , k t o b y s i ę ośmielił w k r o c z y ć na
i c h teren.
S o ń c e j u ż zassdo. Z b ł o t p o d n i o s ł y s i ę
zwiewne, o p a ł o w e m ^ y , z a s n u w a j ą c wszyst
k o d o o k o ł a z w o j a m i m l e c z n o s i w ^ o oparu.
Granatowy m r o k j ą ł zbliżać się w y r a ź n i e ,
roztaczając
szeroko pasmo
gęstniejących
cleni,
obejmujących
zwartym
uściskiem
d r z e m i ą c ą ziemię. W z a m a s ł y m w c i s i ^ po
w i e t r z u z a z g r z y t a ł t y l k o niekiedy s w a r l i w y
f^os
melancholijnej czapli l u b
zai^akała
t ę s k n i e czajka.
Lecz oto nagle, gdzieś w stronie utopio
nego w m g ł a c h jeziora^ k i l k a k r o t n i e d ź w i ę
cznym dyszkantem k w a k n ^ a kaczka. T e n
p l e r w s ^ r odzew w y w o ł a ł w k r ó t c e szereg
innych, dalszych. K r ó t k o lecz d o n o ś n i e Jak
fot. J. Plgnra
10
w y s t r z a ł , zstorzmialo echo p o r y w u 1 zarazpotem ś w i s t s k r ^ d e ł
przeciął
powietrze.
K i l k a czarnych k r ^ ż y k ó w przemfcn^o bo
kiem, k i e r u j ą c s i ę w głąb m o k r a d e ł . Z t u n u m u o p a r ó w w y ł a n i a ł o s i ę zwarte stado,
mlmąc
błyskawicznie
nad
głową.
Lufy
strzelby » i t o m a t y c z n l e w z n i o s ł y s i ę k u nie
b u . W y t ę ż o n y wzrok s t a r a ł s i ę ułowić, na
tle granatowej k t ^ u ł y n i k ł y s ł u p e k musz
k i . D w a ibłyski ognia. D w a ciężkie pluski
wody b y ł y odpowiedzią. Z a c z ę ł o się.
I od tej c h w i l i najbardziej nawet w y t r a w
ne ucho m y ś l i w c a nie b y ł o b y w stanie od<ró£nić szmeru s k r z y d e ł pojedynczych p t a
k ó w , czy n a w e t stiad. G ó r n e w a r s t w y po
w i e t r z a wprost d r g a ł y , s z u m i a ł y , g r a ł y bez
ustannie, poruszane niezliczoną i l o ó d ą lotek,
szarpane d ź w i ę k a m i rozlicznych kaczych g ł o
sów.
Pierwsze stadka ezly wysoko, nieraz po
za m o ż l i w o ś c i a m i najdalszego s t r z a ł u . Po
tem, w m i a r ę p o t ę g o w a n i a s i ę cienmości —
p t a k i z n i ż a ł y lot, : i ą g n ą c o k i l k a m e t r ó w
nad ziemią. Ostatnie kaczki, p r z e w a ż n i e po
jedyncze sztuki, leciały nad s a m ą p o w i e r z
c h n i ą błot, p o j a w i a j ą c się nagle w f a ł d a c h
m g ł y t u ż przede m n ą j a k nietoperze 1 g i
n ą c z n o w u w tumanach oparu. Z powodu
c i e m n o ś c i s t r z e l a ć j u ż nie b y ł o m o ż n a . Z r e
s z t ą Tjrfedziałem, ż e posiadam d o ś ć w y s o k ą
łlość id>itej zwierzyny. J u t r o r a n o d s l o r ę
swe trofea jrfywające nieruchomo po l u
strze wody.
Moczar t ę t n i b u j n y m ż y c i e m letniej nocy.
Ze wszystkich stron 'grzmią s k r z y d ł a zapa
d a j ą c y c h kaczek, z e w s z ą d p ł y n i e nieprzer
wana wrzawa k w a k a ń 1 n a w t ^ w a ń . W mo
i m polu widzenia p r z e s u w a j ą s i ę j a k ć m y
szare cienie, tak szybkie 1 zwrotne. Iż r a
czej z g a d u j ę j e n i ż w i d z ę w z r o k i e m . G ł ó w
n y r u c h o d b y w a s i ę nisko n a rozlanych szer c k o k a ł u ż a c h i tuż ponad n i m i .
B a d a j ą c starannie g n m t daleko w p r z ó d
w y s u w a n y m i stopami, idę w s t r o n ę n a j b l i ż
szego
stogu.
Znad jeziora w y s u n ę ł a się
okrągła
plama
przyćmionego
cłunur-dmi
księżyca. B ł o t n e k a ł u ż e j a r z ą s i ę w t y m
ś w i e t l e tęczą drgajjących ogni. K ę p y r z u c a j ą
pasma wydłuóMiych, czarnych cieni.
Idąc,
f^OBzę tistawlcznle liczne r o z s i a d ł e dokcrfa
na ż e r kaczki. R w ą się z k r z y k i e m c l ^ k i e ,
sadllste k r ^ ^ ż ó w k l , s t r z e l a j ą j a k race d r o b
ne
cyranfci.
Niekiedy zagra melodyjnie
s k r z y d ł a m i w oddali p i e r z c h a j ą c y kaczorfrwdstun. K r z y k kaczej t r w o g i znaczy szlak
mojej w ę d r ó w k i , o d p o w i a d a j ą zewsząd nie
przeliczone
rzesze w s p W c z u j ą c y c h
towa
rzyszek.
Wyczerpany d ł u g i m i mozoilnym
mar
szem, d o t a r ł e m na koniec do stogu. C h w y t a
j ą c s i ę silnie r ę k a m i za k i ś c i e t w a r d e zleż a ł e g o siana, p o m a g a j ą c sobie r o ^ a c z l l w i e
nogami — w y d o s t a ł e m s i ę n a szczyt i w y
d a r ł s z y w puszystym p o s ł a n i u wgłębienie,
i d o ż y ł e m się do odpoczynku.
L e ż a ł e m bez ruchu, wpatrztaiy w wyso
k o rozpostarte sklepienie. W zgodnym szme
rze kaczych n a w o ł y w a ń , j a k p r z y k r y dysonans
zabrzmi czasami o d strony jeziora p r z e j m u
j ą c y o k r z y k czapli. Gdzieś n a wyspie, zagu
bionej w m o r z u b ł o t a , s k r z y p l i w l e i sennie
o z w ą s i ę m ł o d e ż u r a w i e . Doł>roczynny sen
w ł a d c z ą d ł o n i ą skleja m i p o w i d d .
ANDRZEJ
SMIAŁOWSKI
WIECZÓR
W
LESIE
P
o c i e m n i a ł y ciUby sosen, w lesie panuje
przedwieczorna cisza, tylko od podle
ś n y c h wiosek rozlega sią niekiedy
k r z y k gęsi, albo psy zaszczekają.
Wiatr
•ucichł, powietrze jest nieruchome, gałęzie
drzew ani d r g n ą . W większości pozbawkme
j u ż liści r y s u j ą się na tle nieba z w y r a z i s t ą
ostrością — niby koronka. Brzozy r o z ś w i e
t l a j ą m r c k lasu n i e r ó w n y m i pasmami, stoją
spokocjnle, w y s m u k ł e , rozpuszczając z czu
b ó w d ł u g i e włosy.
S k ą d ś s ł y c h a ć k r z y k ptaka niby zduszony,
c h r a p l i w y jęk. Co t o m o ż e być za ptak? N i
gdy nie s ł y s z a ł e m takiego głosti. Z dali od
powiada m u niby echo pobratymiec. Po k i l k u
n a w o ł y w a n i a c h milknie. Z n ó w cisza, czasa
m i t y l k o t r z a ś n i e żołądż dobrzała o p a d a j ą c a
na I ł a r w n y kobierzec suchego listowia. Ż a ł o b
nie s t e r c z ą nieruchome k r z a k i j a ł o w c ó w , n i
by z a m y ś l o n e , niby na s t r a ż y u s y p i a j ą c e g o
lasu.
Bo las usypia. Słońce i & r y ł o s i ę za drzewa
m i , z a p a l i ł o c z e r w i e n i ą niby ogniem sosen,
ostatnim promieniem rozzłociło pole oziminy
zieleniejącej pod lasem. W g ę s t w i n i e ś w i e r
k ó w coraz ciszej, coraz senniej o d z y w a j ą się
p t a k i . Dzięcioł z furkotem przeleciał nad g ł o
w ą i uciclil, m y s i k r ó l i k roerdnął zadartym
ogonkiem, d y g n ą ł k H k a n a ś c i e razy, zakolebat
s i ę na n ó ż k a c h p o d o ł m y c h
do
sprężynek,
c z y r k n ą ł zabawnie 1 znikł w stosie gałęzi.
Maleńkie,
zielone 2Jotoigłówkl
pc^skując
cieniuŁko z a b i e r a j ą się do snu.
O p a r ł e m rower o p i e ń sosny i pomBdutku
w y c h y l i ł e m się z lasu. S t a n ą ł e m za n i s k i m ,
g ę s t y m krzakiem j a ł o w c a 1 tak u k r y t y p o d
n i o s ł e m do oczu l o r n e t k ę . Na szmaragdowej
oziminie, zalanej blaskiem z o r ^ , p a s ł y się
trzy sztuki. Koza z m ł o d y m b y ł a czymś w i
docznie zaniepokojona, bo co c h w i l a oczyla
w s t r o n ę zarośli. Najbliżej mnie zajadał z
apetytem wieczerzę tęgi, k r ę p y rogacz, o
dziwo jeszcze z parostkami. Chyba bardzo
g ł o d n y jeśli tak wcześnie w y s z e d ł . Po c h w i l i
zwrócił g ł o w ę w nKrją s t r o n ę , więc m o g ł e m
go swobodnie obejrzeć przez s i k ł a . T y k i m i a ł
m o ż e nie tak wysokie, ile grutoe, ciemne z
bardzo w y r a ź n y m i , b i a ł y m i odnogami. U p e r lenie ś w i e t n e , z n a m i o n u j ą c e rogacza w p e ł n i
sił i rozwoju.
Tymczasem zorza zgasła, pole oziminy po
k r y ł o się cieniem, s y l w e t k i wieczerzających
saren j ^ y w s i ą k a ć w m r o k 1 n i k n ą ć w nara
s t a j ą c e j ciemności. Las usypiał, n i e u b ł a g a n a
noc zalegała coraz bardziej pdtanki i gąszcza,
cichość o g a r n i a ł a wszystko co żyło.
Drzewa stały s i ę j u ż j e d n o l i t ą , c i e m n ą m a
są, odróżnić m o ż n a jeszcze brzozy r y s u j ą c e
s i ę b i a ł a w o w gąiszczu. P t a k i milczą, c ^ z ę
przerywa t y l k o suchy trzask o p a d a j ą c y c h ż o
łędzi.
S i e d z ę na p l e M m wpatrzony w nieruchomy
las. C h c i a ł b y m zgłębić tajemnice tych istnień,
k t ó r e rodzą się, żyją, z a m i e r a j ą , by u s t ą p i ć
miejsca n o w y m pokoleniom drzew, k w i a t ó w ,
p t a k ó w i zwierząt.
Idzie noc. Wyprowadzam rower na d r ó ż k ę
1 zaraz ciszę brutalnie przerywa gl<^ne, b l i
skie szczekanie rogacza. Zwierz czujny, moje
ruchy, aczkolwiek o s t r o ż n e , nie uszły jego
uwagL
Jadę k u nadleśnictwu,
za s o b ą pozosta
w i a m uśpiony, mroczny, cichy las.
•Wiosna w poswsy
F o t J. K u p i A s k f
IN2. Z. SWIĘTOBZECKI
N A
Z
KURAI
łota, polska jesień. G ł ę b o k i b ł ę k i t n i e
ba. Srebrne n i c i p a j ę c z y n y zaczepione
na skoszonych idżl>łach żółtego r ż y s k a .
Cisza, ostatnie cieple promienie wr.Łesm^^wego słońca; z oddaii z a l a t u j ą c y s ł o d k i zimach
k w i t n ą c ^ o łidainu.
D w a w y ż ł y o k ł a d a ł y pole. Jeden z nich
sizorstkowłosy niemiec irwcny, k r ó t k o z w i ą
zany i ciężki. D r u g i — suka, poŁnterska, b i a
ł a w czarne ł a t y , s t ą p a j ą c a lekko, jakby
w obawie przed p o k ł u c i e m delikatnych ł a
pek.
Dochod^śmy
w ł a ś n i e do
ziemniaków.
Bekas z a t r z y m a ł s i ę i węszył po ziemi roz
g l ą d a j ą c s i ę łka hoki i nie p o d n o s z ą c d u ż e j
( z r o ś n i ę t e j mcffdy. D i n a zaciekawiona jego
zachowaniem z d ą ż a ł a k u n i e m u i nie do
biegłszy k i l k u n a s t u k r o k ó w raptownie sta
nęła.
P o d n i o s ł a delikatny pysk do góry
1 c h w y t a ł a w i a t r . Błyszczące nozdrza d r ż a
ły. Po chwiŁLi jakby zaczęła s i ę k u r c i y ć
1 p r z y p ł a s z c z a ć d o ziemL Bekas przieszedł k i l
k a k r o k ó w do przodu i t a k ż e s t a n ą ł . Oba
psy w i e t r z y ł y w j e d n y m k i e r u n k u .
Nie u l e g a ł o w ą t p l i w o ś c i , że przed n a m i
b y ł o stado k i u o p a t w . Lecz ł a n z i e m n i a k ó w
b y ł d u ż y , redliny biegły w dal, k o ń c z ą c się
hen, o pareset m e t r ó w przy drodzei
Pierwszy r u s z y ł Bekas. Z opuszczonym p y s k i « n p o s u w a ł s i ę r e d l i n ą k u przodowi. Dina,
j a k b y agorsaonai jego wyirfoiowamem się na
przód, zabiegała m u d r o g ę z prawej strony.
S t a n ę ł a anowu. W y p r ę ż y ł a s i ę w y p a r u j ą c bysro oczami w p r o ś przed siebie. Na z g n l ł o zlelonym tle ziemniac2yska jaskrawo odci
n a ł a s i ę jej k s z t a ł t n a p o s t a ć , k o n t r a s t u j ą c
białą plamą.
Z b r o n i ą p r z y g o t o w a n ą do s t r z a ł u posuwa
ł e m s i ę m i a r o w o za psamL Lecz k u r o p a t w y
woiąż c i e k ł y przed n a m i . Czuły s i ę bezpiecz
ne w morzu s p l ą t a n y c h z i e m n i a k ó w .
Wiedziałem, że nie dalej jak o sto m e t r ó w
kartoflisko przecina szeroki r ó w . T a n nale
ż a ł o s p o d z i e w a ć s i ę poderwania stada. Gdy
d o c h o d z i l i ś m y do r o w u , Dina szła coraz w o l
niej, a Bekas ciężkimi ruchami p a r ł stale
do przodu. D e n e r w o w a ł o to s u k ę , k t ó r a co
raz to p a t r z y ł a n a iiiego j a k b y zgorszona.
Lecz niebawem oba psy p r z y w a r o w a ł y . Dina
l e g ł a i d r ż a ł a . Bekas stal wyprostowany
i w y c i ą g n i ę t y . Jego k r ó t k i stiychulec b y ł
z u p e ł n i e nieruchomy.
P o d c h o d z i ł e m coraz bliżej, wreszcie sta
n ą ł e m . D i n a n e r w o w o o b e j r z a ł a s i ę na mnie,
— P ó j d ź dalej...
Bekas p o r u s z y ł się. W t y m momencie c a ł e
s ł a d k o p o d e r w a ł o s i ę do góry. S t r z e l i ł e m
j e d n ą boczną, a p o c h w i l i d r u g ą . J u ż D i n a
a p o r t o w a ł a niosąc w p y s k u trzepoczącą s i ę
jeszcze k u r ę , gdy Bekas, c h c ą c widocznie
p r z y p o c h l e b i ć się panu, starat s i ę jej o d e b r a ć
zdobycz.
Stadko z a p a d ł o niedaleko,
zanim J « d n a k
doszliśmy do niego, s p o t k a l i ś m y Inne.
S k o ń c z y ł się ł a n z l e n m i a k ó w . Z a t r z y m a
l i ś m y się u brzegu lasu. Na troczkach m i e
l i ś m y j u ż o k o ł o dziesięciu sztuk. U s i a d ł e m
na ziemi, s t r z e l b ę o p a r ł e m o drzewo. Bekas
k r ę c i ł s i ę w kółko, wreszcie 1 on s i ę p o ł o
żył, Sf>od obrośniętyx:h b r w i p a t r z y ł rozum
n y m i oczami na nasze pieszczoty.
W ś r ó d jesiennych, polnych kwdatów b r z ę
czały pszczoły z b i e r a j ą c resztki tegorocanegs
miodu. Pod niebem wysoko t r z e p o t a ł s k o w
ronek ś w i e r g o c ą c j e s i e n n ą pieśń p o ż e g n a l
ną.
Złota, bogata jesieni 1
Idziemy Dinka, dość j u ż k u r e k n a s t r a e ł a liśmy.
11
SPRAWOZDANIE
tL
GŁÓWNEJ KOMISJI REWIZYJNEJ
PZŁ
(skr6t)
G
lówiia Komisja Rewizyjna z a k o ń c z y
ła swoje czymiości w zespole pięciu
osób, a mianowicie; P r z e w o d n i c z ą c y —
St. Byszewski, Z-ca P r z e w o d n i c z ą c e g o — J.
Lepczak, cdonkowie — K . Adamczewski,
Zdz. Gajewski i J. Kuziemski.
G ł ó w n a Komisja Rewizyjna z b a d a ł a p r a
w i d ł o w o ś ć sprawozdania N R Ł z wykonania
b u d ż e t u za rok 1957 i p r a w i d ł o w o ś ć s p o r z ą
dzenia bilansu na 31.XII.1957 r. oraz doko
n a ł a (polnej k o n t r o l i działalności gospodar
czej IfRŁ za okres od V I do V I I K r a j o w e i s ^ o Zjazdu D e l e g a t ó w P Z Ł , d o k o n u j ą c oce
ny tej działalności. D o szczegółowej k o n
t r o l i c a ł o k s z t a ł t u działalności „ Ł o w c a P o l
skiego" G ł ó w n a K o m i s j a Rewizyjna p o w o
łana zespól roboczy w s k ł a d z i e vice-przew o d n i c z ą c e g o G K R K o l . J. Lepczaka i rze
c z o z n a w c ó w K o l . K o l . J. Bołiusza i S. Gody<dtiego.
G ł ó w n a Kcanisja Rewizyjna o d b v ł a w
okresie rocznym swojej kadencji 15 po
siedzeń plenarnych ooraz 35 posiedzeń zespo
ł ó w roboczych.
I . B i l i n s z a m k n i ę c i a na 31.XII.1957 r.
Bilans zbiorczy P Z Ł na 31.XII.1957 r. za
m y k a się k w o t ą 12.437 tys. złotych po stro
nie a k t y w ó w i p a s y w ó w oraz ponadto o b u
s t r o n n ą pozycją p o z a b i l a n s o w ą 1.467
tys.
zloty<A, w y n i k a j ą c ą z w e w n ę t r z n y c h r o z l i
c z e ń p o m i ę d z y N R Ł a radami w o j e w ó d z k i
m i . Stan m a j ą t k u Zrzeszenia w stosunku do
stanu na 31.xn.56 r. uległ dalszemu z w i ę k
szeniu, czysty m a j ą t e k na 31.XII.1957 r.,
po odliczeniu zobowiązań, wynosi 10.683 tys.
Dość p o w a ż n ą z m i a n ę w stosunku do b i
lansu na 31.XII.1956 r. wykazuje s t r u k t u r a
s k ł a d n i k ó w m a j ą t k o w y c h n a dzień 31JCII.
1957 r., k t ó r ą i l u s t r u j ą n a s t ę p u j ą c e c y f r y :
wartość nieruchomości
1 rozipoczętych inwestycji
ruchomości
środki
obrotowe
3.981 tys. zł
mniej zobowiązania
1.754 tys. zł
5.412 tys. zł (SO*/*)
3.044 tys. d <30»/»)
'
2.227 tys. zł (20"/»)
m a j ą t e k czysty:
10.683 tys. zł (100»/«)
Na koniec 1956 r. cyfry te w y n o s i ł y analo
gicznie: nira-uchomości — 3.513 tys. zł <37Vf),
r u c h o m o ś c i — 2.470 tys. zł <26Vł), a n a d w y ż
ka ś r o d k ó w obrotowych ponad z o b o w i ą z a
nia — 3.480 tys. zł {37»/»). Takie p r z e s u n i ę c i e
s k ł a d n i k ó w m a j ą t k o w y c h w y n i k a z faktu,
że z w p ł y w ó w b u d ż e t o w y d i 1957 r e k u i re
zerw ś r o d k ó w j ^ y n n y c h k w o t a 2.412 tys. zł
z o s t a ł a wydatkowana n a inwestycje I zakup
inwentarza, p o w i ę k s z a j ą c w a r t o ś ć t r w a ł y c h
składników majątkowych.
Inwestycje prowadzone w oparciu o ś r o d
k i uzyskane z łueżących s k ł a d e k c z ł o n k o w
skich m u s i a ł y s i ę odbić na zmniejszeniu sal
da ś r o d k ó w obrotowych, a przede wszyst
k i m ś r o d k ó w iriatniczych. Gdy na 3 1 . x n .
1956 r. w g p r o t o k ó ł u G K R zcfeowiązania P Z Ł
m i a ł y czterokrotnie pokrycie g o t ó w k o w e ,
to z o b o w i ą z a n i a n a 31.XII.57 r., m a j ą w
środkach
p ł a t n i c z y c h pokrycie j u ż t y l k o
w 150*/..
G ł ó w n a Komisja Rewizyjna u w a ż a za
s w ó j o b o w i ą z e k zwrócić u w a g ę na p o w y ż
szą ckoJiczność z t ^ o względu, że p r z e d k ł a
dany przez N R Ł d o zatwierdzenia dodatko
w y preliminarz b u d ż e t o w y na 1958 r., prze
w i d u j ą c y m. i n . dalsze w y d a t k i I n w ^ t y c y j ne w kwocie 1,142 tys., pc^orszy stan ś r o d
k ó w obrotowych Zrzeszenia, p o n i e w a ż na
pokrycie t y c h inwestycji z u ż y t e b ę d ą wszy
stkie n a d w y ż k i b u d ż e t o w e z l a t u b i e g ł y c h
i znaczna część funduszu rezerwowego.
W t y m stanie rzeczy G K R jak najgnręcej
apeluje do Woj. Rady Ł o w i e c k i e j w Poznanfu i do c z ł o n k ó w P Z Ł z terenu w o j e w ó d z
t w a p o z n a ń s k i e g o , aby przez terminowe w y
konywanie zobowiązań dotyczących dobro
wolnych s k ł a d e k i o p ł a t na b u d o w ę W i e l k o pc^skiego DłMnu Ł o w i e c k i e g o unłożldwili N R Ł
normalne prowadzenie gospodarki finanso
wej Zrzeszenia.
Bilan-e z a m k n i ę c i a W R Ł w Łodzi, L u b l i
nie i Zielonej G ó r z e na 31.XII.1957 r . w y
k a z u j ą w a k t y w a c h należności P Z Ł od zwt^n i o n y r h b. p r a c o w n i k ó w oraz od osób, k t ó r e
popełniły nadużycia służbowe I k t ó r y m przy
pisano r ó w n o w a r t o ś ć spowodowanych strat.
S ą to n a s t ę p u j ą c e pozycje:
W R Ł Łódź
M>arszał Barb^a', b. pracownik b i u r a za
p r z y w ł a s z c z a n e s k ł a d k i (wyrok s ą d o w y z
1958 r. ustala wj^ofcość s?kody na ca 25.000)
39.631.—
WRŁ Lublin
K r z y ż a n o w s k i Henryk, b. pracownik za nieodprowadzone s k ł a d k i i m a n k a z a p a s ó w
24.094.21
Kf^złowski Marian, b. pracownik — n a l e ż
ność za motocykl — nie wyegzekwowany
wyrcrfi s ą d o w y
2.830.58
W R Ł Zielona G ó r a
S t ^ i e ń Gabriel, b. u r z ę d u j ą c y przewodni
czący W R Ł za r ó ż n e b r a k i
ZM2.11
12
W Y K O N A N I E BITD2ETU Z A 1957 B O K
W p ł y w : W p ł y w y budżetowca p r e l i m i n o w a
ne bez w p ł y w ó w z n a d w y ż e k b u d ż e t o w y c h
z l a t u b i e g ł y c h na icwotę 10.288 tys. zł, w y
niosły faktycznie 9.628 tys. Na zmniejszenie
w p ł y w ó w s k ł a d a j ą s i ę w g ł ó w n e j mierze na^
s t ę p u j ą c e pozycje:
1. W p ł y w z zagospodarowania łowisk
z m n i e j s ^ r ł s i ę na skutek niewykonania w
p e ł n i pianu o d ł o w u zajęcy i k u r o p a t w oraz
p l a n u pozyskania zwierzyny (odstrzały bez
m i ę s n e ) w e w ł a s n y c h o ś r o d k a c h hodowla
n y c h P Z Ł netto o
145 tys. Ti.
2. W(4>ec decyzji N R Ł l>ezpłatnego prze
kazywania w o j e w ó d z k i m radom ł o w i e c k u n
przezroczy, p l a k a t ó w i d r u k ó w propagando
w y c h o d p a d ł y z tego t y t u ł u w p ł y w y
90 tys. zł.
3. Z a w i o d ł y w znaczej mierze spodziewa
ne w 1957 r. w p ł y w y od c z ł o n k ó w P Z Ł
z w o j . p o z n a ń s k i e g o z t y t u ł u dobrowolnych
s k ł a d e k na b u d o w ę Wielkopolskiego Domu,
n i e d o b ó r preliminowanego w 1957 r. w j ^ y w u wynosi
408 tys. zł.
Niedobory w p ł y w ó w z gospodarstwa r o l
nego i sadowniczego w Rembowli i z w a r
s z t a t ó w rusznikarskich z n a j d u j ą swoje uza
sadnienie przede wszystkim w zmianie spo
sobu zagospodarowania^ a częściowe po
k r y c i e w zmniejszeniu k o s z t ó w prowadzenia
tych placówek,
W y d a t k i : Preliminowane .wydatki b u d ż e
towe w łącznej wysokości 12.006 tys. zł. zo
s t a ł y faktycznie wykonane w kwocie 10.878
tys. zł. Pomimo ł ą c z n e j oszczędności na w y
datkach w wysokości 1.127 tys. zł.,w sze
regu pozycji w y d a t k i zostały ptoważnie prze
kroczone, j a k na p r z y k ł a d :
1. Woj. Rada Ł o w i e c k a w Poznaniu prze
k r o c z y ł a o zł. 3.240.— fundusz n a g r ó d .
2. W y d a t k i reprezntacyjne W R Ł w Opo
l u przekroczono o zł 6.800.— Przekroczenie
to Gł. KcMn. Rew. u w a ż a za usprawiedliwio
ne w z w i ą z k u z pobytem w Opolu gości
czeskich, k t ó r z y p r z y w i e ź l i w darze 800 jaj
bażanci<^.
3. P o w a ż n i e została przekroczona pozy
cja „ p r o p a g a n d a " — Dział I rozdz. I V § 20 b.
0 zł 77.261.—, co w y n i k a z oddania do d r u
k u i wykorzystania na cele propagandowe
w ramach k o n k u r s u dla młodzieży broszur,
zakupionych u a u t o r ó w w 1956 r.
4. W poz. D z I rozdz. I V § 20 h ł ą c z n e
praekroczienie w N R Ł I W R Ł o 26.839 ri
spowodowane zostało p r z y j ę c i a m i gość! za
granicznych z J i ^ o s ł a w i i , B u ł g a r i i , Czecho
słowacji oraz wyjazdami naszych delegacji
do Danii i Węgier. W związku z p o w a ż n y m
przekroczeniem preliminowanej na analogi
czny cel sumy r ó w n i e ż i w p o c z ą t k u 1&58
roku. G ł ó w n a Komisja Rewizyjna z o b o w i ą
zała Naczelną R a d ę Ł o w i e c k ą do szczegóło
wego o k r e ś l e n i a w przyszłości preliminarza
oraz maksymalnych granic w y d a t k ó w przy
wszefikiego rodzaju imprezach, przyjęciach
1 uroczystościach i k a ż d o r a z o w e g o ustalania
osoby odpowiedziainej za przestrzeganie p r o
gramu i preliminarza.
5. P o w a ż n e przekroczenie p o w s t a ł o n a sku
tek p o d r o ż e n i a m a t e r i a ł ó w w wydatkach na
b u d o w ę Domu w Poznaniu, wynosi ono zł
237.809.— Przekroczenie to nie .lamyka je
szcze k a s z t ó w budowy Wielkopolskiego Do
m u Łowieckiego.
Wyżej przytoczone przekroczenia znajdu
j ą częściowe pokrycie w p o w a ż n y c h oszczęd
nościach w y d a t k ó w na szeregu czynności.
Nie wszystkie jednak oszczędności m o g ą być
uzn=ne za ceiowe.
Udokumentawanie d o c h o d ó w i w y d a t k ó w
N R Ł n a ogół zastrzeżeń nie nasuwa. Drobne
nleprawidłowx3ści zostały wykazMie w proto
k ó l e ze*!połu roboczego, przekazanym N R Ł
do wykonanfa.
G ł ó w n a Komisja Rewizyjna' wnosi o p r z y
j ę c i e i zatwierdzenie sprawozdania
Na
czelnej Rady z w y k o n a n i a b u d ż e t u za 1957
rok.
UL
A N A L I Z A I OCENA O G Ó L N E J D Z I A
Ł A L N O Ś C I N R Ł I JEJ A G E N D
N R Ł przedłożyła V I I K r a j o w e m u Zjazdo
w i D e l e g a t ó w P Z Ł sprawozdanie, otjejmujące sprawy organizacyjne, wykonanie planu
l z a d a ń , oraz wykonanie ucliwał V I K r a j o
wego Zjazdu. G ł ó w n a Komisja Rewizyjna,
nie zgłaszając zasadniczych zastrzeżeń oo do
treści złożonego sprawozdania, ze swej stro
n y p r z e d k ł a d a o c e n ę działalności gospodar-
cae] N f t b 1 je3 -ageaa w
VX i V n Zjazdem.
aiatste
ptnn!ędz7
1. N R Ł I P m y d i n m N B Ł
Uchwirfy N R Ł i Jej Prezydium podejmo
wane s ą kolegialme. K o n t r o l a w y k o n a n i a
u c h w a ł jest prowadzona regularnie przez
Prezydium R N lulb R a d ą Naczelną. Utazi s i ą
godny p o d k r e ś l n i a zwyczaj, ż e posiedzenia
naczelnych o r g a n ó w P Z Ł rozpoczynają się
od s t e r o w a n i a w y k o n a n i a u c h w a ł p o d j ę
tych na zebraniach poprzednich.
A n a l i z u j ą c podzitó pracy m i ę d z y c z ł o n
k ó w Prezydium N R Ł oraz zakres odpowiedziailnoćci ich za poszczególne agendy, nale
ży s t w i e r d z i ć , ż e g ł ó w n y c i ę ż a r pracy spo
czywa n a u r z ę d u j ą c y m c z ł o n k u N I ^ k o l .
Frankiewiczu. G ł ó w n a K o m i s j a Rewizyjna
jest zdania, że praca Prezydium N R Ł w i n
na b y ć bardziej r ó w n o m i e r n i e rozłożona.
Wzajemny stosunek N R Ł i jej Prezydium
z w o j e w ó d z k i m i radami ł o w i e c k i m i nie zaw
sze u k ł a d a ł się w sposćriD o d p o w i a d a j ą c y p o
trzebom łowiectwa, co w k i l k u przypadkach
d o p r o w a d z i ł o do z b ę d n y c h z a d r a ż n i e ń . Przy
czyn k t ó r y c h dopatruje się Gł. K o m i s j a prze
de w s z y s t k i m w okoHkaności, ż e N R Ł nie p o traifiła w dostartecznie jasny s p o s ó b przed
s t a w i ć , iż zalecona przez V i V I K r a j o w y
Zjazd D e l e g a t ó w decentralizacja gospodarki
nie jest m o ż l i w a bez zmiany odpowiednich
p o s t a n o w i e ń Statutu P Z Ł (§ 17 i inne), j a k
r ó w n i e ż , ż e d e o e n t r a l l z a c j ę m u s i a ł a poprze
dzić energiczna^ przeprowadzona o e n t r a ł l nie a k c j ą z m i e r z a j ą c a do u p o r z ą d k o w a n i a
szeregu z a g a d n i e ń linansowych i do podnie
sienia dyscH>liny organizacyjnej.
G ł ó w n a K o m i s j a Rewizyjna negatywnie
ocenia, z a r z ą d z e n i a N R Ł o w y s y ł c e .JLowca"'
w I k w . 1958 r. bez i^jrzednlego pobrania
prenumerafty orae g r z e c z n e u c h w a ł y o d n o ś
nie wielkości n a k ł a d u , nie oparte na r e a l
n y m stwlercteeniu faktycznych ilości spodzie
w a n y c h p r e n u m e r a t o r ó w , co n a r a z i ł o P £ b
na straty.
W z a r z ą d z e n i a c h 1 o k ó l n i k a c h N R Ł daje
afę z a o b s e r w o w ^ pewne tendencje b i u r o k r a
tyczne. P r z y k ł a d y : O k ó l n i k N r 44/57 i 45/57
0 s p r a w o z d a n i a c ł i z p o l o w a ń zbiorowych, w y
znaczenie l i m i t ó w dla w n i o s k ó w o odznacaenia itp. Z drugiej strony u c h w a ł a Izby
K a r n e ] S ą d u Najwyższego o ścigaJności k ł u
sownictwa z art. 270 K K została podana do
w i a d o m o ś c i ogóin c z ł o n k ó w P Z Ł c k ó l n l k i e m
w zbyt s k r ó c o n e j formie.
G ł ó w n a K o m i s j a Rewizyjna zwraca u w a
gę, że p o myśli § 39 p. 15 1 § 38 s t a t u t u o d w i ^ a n i a od decyzji W R Ł , w t y m r ó w n i e ż
o d w o ł a n i a od decyzji o r o z w i ą z a n i u kół, p o d
legają r o z p a t r y w a n i u plenum N R Ł , a nie
Prezydium N R Ł .
Rada Naczelna słtisznie d ą ż y do podniesie
nia k w a l i f i k a c j i zespołu p r a c o w n i k ó w R N
1 W R Ł , m . i n . przez starania w k i e r u n k u
p o d w y t ł z e n t a u p o s a ż e ń . Ostatnio przeprowadTOna weryfHcacja i s2kolenIe p r a c o w n i k ó w
D z i a ł u Gospodarki Ł o w . I o ś r o d k ó w hodo
w l a n y c h oraz reł?ulacja p ł a c jest wyrazem
tej troski Prezydium.
2. Didal Finansowy
G ł ó w n a Kominja Rewizyjna d o k o n a ł a r e wlzijl działalności driałiu f h i a n w w e g o R N i nie
wysuwa zasadniczych z a s t r z e ż e ń co do p r a
widłowości z a m k n i ę ć rocr7nvrh, sp'-n'ad-»«on y c h n a podstawie m a t e r i a ł ó w ewidencyjsych 1 statystycznych, n a d s y ł m y c h przes
WRŁ.
Stwierdzone pewne uchybienia u j ę t e zortały w szczegWowym piotokóSe^ d o r ę c z o n y m
Prezydium Rady Naczelnej do w y k o r z y s t a
nia. W zwiąTku z t y m G ł ó w n a K o m i s j a Re
w i z y j n a p r z e k a c a ł a N I ^ szereg zaleceń.
S. G ł ó w n y Inspektor Propagandy
Opóinlnie w ogłoszeniu I I I konkursu m ł o dzicfeowego pt. „ K a ż d e dziecko p r z y j a d e ł e m
z w i e r z ą t " siKWodowane b y ł o m. i n . przez
to, że zwolniony ze stanowl^ta K i e r . D z t i ł u Prcpi>gandy ob. Sujecki z a ż ą d a ł za p r z y
gotowany przez niego podczas pracy w P Z Ł
regulamin k o n k u r s u dodatkowej z a p ł a t y za
p r a c ę a u t o r s k ą . Prezydium N R Ł z a p ł a t y tej
o d m ó w i ł o . Regulamin został
cpracowany
prTez K ' * . J. Szczefcdcowskiego w r a m a c ł i
wynagrodzenia
miesięcznego
po
objęciu
przez niego stanowiska Gł. Inspektora P r o pełgandy (utworzonego w zamian poprzednie
go D z i ^ Propagandy).
G ł . Inspektor Propagandy pracuje w opar
c i u o K o m i s j ę P r o p a g a n d o w ą . Informacje dla
prasy, radia i f i l m u s ą prowadzane w d r o
dze t>e^x]średnlch k o n t a k t ó w z P A P , z F i l
m e m Polskim i Polskim Radio. K i e r u n e k
działalności Gł. Inspektora Propagandy n a teży ocenić pozytywnie, p r a c ę K o l . J. Szczep
kowskiego cechuje logika i troska o dobro
spraw łowiecklcti.
4. DzŁal Gospodarki Ł o w i e c k i e j
P r a c ą Działu kieruje p o w o ł a n a przez N R Ł
K o m i s j a Hodowlana, k t ó r a Określa o g ó l n y
kierunek działalności oraz k o n t r o i u j e prze
bieg prac realizowanych przez aparat eta
t o w y Działu. Należy s t w i e r d z i ć , ż e po okre
sie k r y z y s u personainego, k t ó r y p r z e ż y w a ł
Dział H o d o w l i w latach 1956—«7, prace D z i i ł u s ą obecnie prowadzone przez zespół p r a
c o w n i k ó w o kwalifikacjach n a ogół odpowia
d a j ą c y c h w y m o g o m dla tego k i e r u n k u dzia
łalności.
Dział powinien p r z y s t ^ i l ć w n a j b l i ż s z y m
czasie do analizy przyczyn n i e r ó w n o m i e r n e g o
k s z t a ł t o w a n i a się o d ł o w ó w zajęczycłi, txywiem
bardzo znaczna obecnie r ó ż n i c a k o s z t ó w o d
ł o w ó w w poszczególnych o ś r o d k a c h zdaje s i ę
• w i ą z y w a ć na brak odpowiedniego nadzoru
i kontrofli faktycznych k o s z t ó w o d ł o w u .
Dotychczasowa realizacja b u d ż e t u n a rok
1958 nie nasuwa p o w a ż n i e j s z y c h zastrzeżeń,
j a k k o l w i e k wykorzystanie za I k w a r t a ł f u n
d u s z ó w przyznanych W R Ł nasuwa o b a w ę , ż e
przewidziane na cele hodowlane fundmze nie
b ę d ą zrealizowane w p e ł n i .
5. G l ś w o y I n ^ c k t o r Strzelectwa
D o maja i b . zagadnienia strzelectwa b y ł y
ustawione organizacyjnie j a k o Zespół Strze
lectwa Myśliwskiego. N R Ł z a d e c y d o w a ł a p o
tem z a s t ą p i ć dział strzelectwa jednoosobo
w y m etatem
Gł. Inspektora
Strzelectwa.
StanowiiAco to aiostaao powierzone KoL K . Z a
leskiemu. Zagadiuenia strzelectwa s ą p r o w a ćzaae w ścisłej w^>ółpracy z K o m i s j ą Strze
Z
lectwa Bilyśllwskiego^ k t ó r a nadaje pracom
tym ustalony k o ł e g i a i n i e kierunek.
Pomimo, iż z a m k n i ę c i e rachtmkowe za
1957 r. wykazuje stosunkcrwo p o w a ż n e sumy
niewykorzystanych na strzelectwo k r e d y t ó w ,
sprawy strzelectwa m y ś l i w s k i e g o uległy d a l
szej stopniowej p<9>rawie.
Obecnie, z w y j ą t k i e m Rzeszowa, gdzie Jest
t y l k o ^ e e t , i Białegostoku, wszystkie pozo
s t a ł e w.r.Ł p o s i a d a j ą strzelnice m y ś l i w s k i e .
Nte wykorzystane p o r c j e na b u d o w ę strzel
n i c dotyczą w g ł ó w n e j mierze s t r ó ż ó w e k .
Komisja StrzeSectwa u z n a ł a za celowe zasi
lić teren maszyriaml r ę c z n y m i , aby u m o ż l i
w i ć j a k n a j w i ę k s z e j ilości k ó ł prowadzenie
szkollenia s t r z e l e c k l ^ o .
6. G ł ó w n y Inspektorat
wewnętama
i kontrola
Ustanowienie etartu G ł ó w n e g o Inspektora
KontroOi i Organizacji Pracy ocenia G ł ó w n a
Komisja Rewizyjna pozytywnie. G ł ó w n y I n
spektor przeprowadza k o n t r o l ę działalności
wojewódzkich
rad ł o w i e c k i c h zgodnie z
o t r z y m a n y m i dyspozycjami Prezydium N R Ł
i w oparciu o zalecenia dla k o m i s j i r e w i
zyjnych, uchwalone przez K r a j o w ą N a r a d ę
P r z e w o d n i c z ą c y c h w.k.r. z dnia 15.IV. b r .
G ł ó w n a K o m i s j a R e w l ^ n a zaobserwowa
ł a jednak p e w n ą w i ^ o t o r o w o ś ć k o n t r t d l w
terenie, przeprowadzanych przez poszcze
g ó l n e działy N R Ł , zaleca zatem ogranicze
nie k o n t r o l i adminis trącyjnycti, przeprowa
dzanych przez poszczególne działy N R Ł ,
a przede wszystkim zaleca skoordynowanie
t y c h k o n t r o l i z pracami w o j e w ó d z k i c h k o rniffjŁ rewizyjnych, k t ó r e n a l e ż y zoł>owiązać do j a k naiJbardziej w n i k l i w e j k o n t r o l i
gospodarki.
G ł ó w n a K o m i s j a Rewizyjna ocenia pozy
t y w n i e p r a c ę G ł ó w n e g o Inspektoratu K o n
t r o l i K d . W ł a d y s ł a w a TyHa.
(dokończenie
nastał)
WĘGIERSKICH BADAŃ
NAD ZAJĄCEM
DOKOŃCZENIE
nia s t u d i ó w n a d osiadłością z a j ą c a . Dane
te ś w i a d c z ą zarazem o d u ż y m stopniu osiadłości naszego szaraka, k t ó r y zasadniczo p o
rusza się w n i e w i e l k i m t y l k o p r o m i e n i u . B y
w a j ą oczywiście w y p a d k i w y j ą t k o w e , w k t ó
r y c h stwierdzono z a d z i w i a j ą c o dalekie w ę
d r ó w k i zająca; posiadane przeze mnie dane
m ó w i ą o odległości 75 1 57 k m , d z i e l ą c y c h
miejsce ł d u c i a o d miejsca zakolczykowania
d w ó c h zajęcy na W ę g r z e c h . Dant te u w a ż a m
za wiarygodne, aczkolwiek w mojej d ł u g o
letniej praktyce osobiście sam nie s t w i e r d z i
ł e m w ę d r ó w k i dalszej aniżeli 10 k m .
WAGA
Kontroli
ZAJĘCY
R ó w n a l e c ^ e z b a d ^ a m l nad stanem i l o
ś c i o w y m zajęcy p r o w a d z i l i ś m y też studia nad
j a k o ś c i ą Ich pogłowia, d o k o n u j ą c s z e r e g
p o m i a r ó w . W a g ę Etwierdz<xio w p r z e c i ą g u
1—3 d n i od daty o d s t r z a ł u , n i ż e j podane
liczby nie p r z e d s t a w i a j ą zatem ż y w e j w a g i
zająca.
W oparciu o obszerny m a t e r i a ł cyfrowy,
uzyskany w r o k u gosp. 1950/51 (ponad 163
tys. s z t u b i t y c h jesienią i pMiad 125 tys. szt.
odstrz^onych zimą), m o ż n a s t w i e r d z i ć . Iż
p r z e c i ę t n a waga w ę g i e r s k i e g o zająca wynosi
w okresie jesieni 3,81 kg, z i m ą zaś 3,89 k g .
Różnica ta pochodzi s t ą d , że Jesienią pada
pewna Ilość m ł o d y c h , jeszcze n l e w y r o ś n i ę tych zajęcy, co obniża Średnią w a g ę , przy
czym I m dany r o k Jest „urodzą jniejszy" na
zaijąoe, t y m n i ż s z y jest ś r e d n i c i ę ż a r j e s i e ń -
ZE
STR.
4
neigo p o k o t u (większy u d z i a ł m ł o d y c h za
jęcy), podczas gdy w „złych" latach z a j ę
czych r ó ż n i c e m i ę d z y ś r e d n i m i wagami j e
s i e n i ą i zimą b y ł y znikome. W okresie •>d
w r z e ś n i a do g r u d n i a Średnia waga odstrzelonycłi zajęcy wzrasta z m i e s i ą c a na m i e s i ą c ,
podczas gdy w l u t y m jest ona z regiiły n i ż
sza n l i w styczniu (trudny ckna paszowy),
z a ś w czasie surowych zim stwierdzorw j u ż
w c i ą g u stycznia ubytek w a g i 10 — 15 dkg,
a czasami nawet jeszcze wyższy. S t ą d w n i o
sek, iż z p u n k t u widzenia pozyskiwanej m a
sy towarowej najkorzystniej b y ł o b y przepro
w a d z a ć gros o d s t r z a ł u w okresie m i ę d z y 20
g r u d n i a a S stycznia, z w y j ą t k i e m lat, w k t ó
r y c h stwierdzany b y w a stosunkowo znaczny
upadek zajęcy w okresie jesiennym ( k o k c y dioza — przyp. t ł u m a c z a ) , w k t ó r y c h to
latacłi, odznaczających s i ę najczęściej w y
s o k i m przyrostem zajęcy, korzystniejsze b y
ł o b y przyspieszenie t e r m i n u otwarcia sezonu,
aby w czasie jesiennych p o l o w a ń odstrzelić
ctiorujące szaraki przed i c h n a t u r a l n y m u bytkiem w łowisku.
W przekroju t e r y t o r i a l n y m W ę g i e r s t w i e r
dzono dość znaczne wahania ś r e d n i e j w a g i
z a j ą c a : od 4,04 kg w o k r ę g u Baranya do 3,74
k g w o k r ę g u Bacs-Klskun. U poszczególnych
egzemplarzy wahania były jeszcze w i ę k s z e :
od 3,5 k g do ponad 5 k g , przy czym te ostat
nie trafiły s i ę najczęściej w okcdicach lesi
sty cli.
I n ł . Akos Szederiel
( d o k e ń o e n l e nastąpi)
l»
JjDWIECTWd
A
S P A D E K I L O Ś C I K A C Z E K W CSR
W Caachosłowacji daje s i ę z a u w a ż y ć s t a ł y
silny spadek ilości dzikich kaczek. W w y
n i k u tego ograniczono okres p o l o w a ń , k t ó r y
w roku b-ieżącym t r w a ć b ę d z i e t y l k o od 15
sierpnia do k o ń c a p a ź d z i e r n i k a , oraz w p r o
wadzono zakaz polowania na ciągu, z a r ó w n o
wieczornym, jak. d r a n n y m , gdyż ten rodzaj
polowania u w a ż a się za wyniszczający, z u wagi na d u ż ą ilość p o s t r z a ł k ó w (dalekie
strzały,
słaba
widoczność).
Jednocześnie
ustanowiono szereg r e z e r w a t ó w
specjalnie
dla kaczek i ptactwa b ł o t n e g o .
ALZACKIE
BOCIANY
W s p o m i n a l i ś m y j u ż o t y m , iż tradycyjny
w krajobrazie alzackim bocian zanika w
g w a ł t o w n y m tempie. Powody tego zjawiska
nie s ą ustalone w sposób niesporny. Co cie
kawsze, po drugiej stronie Renu, w Bade
n i i (NRF), zjawisko to nie w y s t ę p u j e w ogó
le, l u b przynajmniej nie tak jaskrawo.
W u b i e g ł y c h latach na terenie A l z a c j i b u
dowano s.pecjalne sztuczne zbiorniki wodne,
zasiedlając j e i m p o r t o w a n y m i ż a b a m i orau
z a k ł a d a n o sztuczne gniazda, byleby tyil:o
s t w o r z y ć bocianom s,przyjające w a r u n M b y
towania. P o n i e w a ż z a b u l i te nie odniosły
skutku, francuscy miłośnicy przyrody spro
wadzili l a t e m bież. r o k u d r o g ą lotniczą
z A f r y k i Północnej s e t k ę m ł o d y t ^ , nielot
nych bocianów, k t ó r e rozdzielono po wsiach
i miasteczkach Alzacji, l o k u j ą c j e w spe-
cj alnie zbudowanych sztucznych gniazdach
lub też poprawionych dawnych bocianich.
Ptaki troskliwie karmiono rybami, k t ó r e
przyjmowane b y ł y bez t r u d n o ś c i .
Eks.peryment z wychowem tx>cianiąt, i m
portowanych z A f r y k i , u w a ż a ć n a l e ż y za
udany. Zachodzi t y l k o pytanie, czy p t a k i do
lecą szczęśliwie do arfrykańskich zimowisk
oraz czy na w i o s n ę p o w r ó c ą one do A l z a
cji, w k t ó r e j się wprawdzie nie urodziły,
ale k t ó r a tak pragnie nadal p o s i a d a ć w r o
d z i m y m k r a j o b r ^ e ptaka, f i g u r u j ą c e g o w
jej herbie.
Na marginesie w s p o m n i j m y jeszcze, iż w
w i e l u krajach europejskich o d b y w a s i ę na
zlecenie m i ę d z y n a r o d o w y c h organizacji o r n i
tologicznych ustalanie szacunkowego p o g ł o
w i a b o c i a n ó w , gdyż p i ę k n y ten ptak niestety
n a og(M z a g r o ż o n y jest wyniarciem.
JELENIE KŁOPOTY
Niemiecka prasa łowiecka, z a r ó w n o w
NRD, j a k i w NRF, p o ś w i ę c a wiele miejsca
sprawie szkód
łowieckich,
wyrządzanych
w lesie przez z w i e r z y n ę p ł o w ą , oraz sposo
bem ich zapobiegania. W z w i ą z k u z t y m
r o z w a ż a n e jest oczywiście i zagadnienie po
j e m n o ś c i łowisk.
Czascc>ismo „ D i e Pirsch" drukuje w N r
16/58 ciekawy a r t y k u ł znanego niemieckie
go hodowcy i pisarza łowieckiego, Waltera
Preyerta, na temat hodowli jelenia w p ó ł
nocnej części g ó r Schwarzwaldu {kraj B a denla-Wirtembergia), o b e j m u j ą c e j powierzch-
z KŁUSOWJSriCTWEM
NOWY TYP KŁUSOWNICTWA
Na terenie Obwodu Ł o w i e c k i e g o N r 248
{pow. przeworski i łańcucki) rozpowszech
nione jest k ł u s o w n i c t w o na zające, u p r a w i a
ne przez miejscowych c h ł o p ó w przy pomocy
konia i 4-raetrowej żerdzi.
Tego rodzaju k ł u s o w n i c t w o uprawiane jest
najczęściej w m i e s i ą c a c h w r z e ś n i u i p a ź
dzierniku, to jest w czasie, kiedy prowadzo
ne s ą intensywne prace polowe ( o r k i 1 sie
wy), a pola s ą gole po zebraniu p l o n ó w .
Członkowie naszego K t ^ a w u b i e g ł y m r o k u
urządzili k i l k a w y j a z d ó w w teren, celem u j ę
cia k ł u s o w n i k ó w na g o r ą c y m uczynku.
Dwa takie wyj.azdy uwieńcewne z o s t a ł y u j ę
ciem d w ó c h k l i i s o w n i k ó w .
Niestety s p r a w ę jednego k ł u s o w n i k a P r o
k u r a t o r Powiatowy u m o r z y ł , u z a s a d n i a j ą c
znikomą
szkodliwością czynu spirfecznego.
Natomiast sprawa druga skierowana tzioetała
do S ą d u w Przeworsku 1 na r a ^ r a w i e w
d n i u 16.11.1658 r. kłiisownik został skaziany
na 2 m i e s i ą c e aresztu.
^ t « i i s ł a w Gajeckl
Rzeszów
W A L K A Z KŁUSOWNICTWEM
K O Ł A Ł O W I E C K I E G O NR 5
N o w o w y b r a n y Z a r z ą d K<rfa Łowieckiego
N r 5 w Rzeszowie w marcu 1957 r. p o s t a w i ł
sobie za zadanie l i k w i d a c j ę k ł u s o w n i c t w a
na swoich terenach.
Otrzymano wiadomości, że w Obwodzie
Ł o w i e c k i m N r 130 (lasy) s ł y c h a ć strzały.
Dozorcy łowieccy zawiadamiali r ó w n i e ż , że
m o i n a s p o t k a ć nieznanych o s o b n i k ó w z b r o
nią, k r ę c ą c y c h stę po lesie, w z d ł u ż ł ą k .
Pewnego razu dozorca łowiecka tego o b w o
du p r ó b o w a ł l e g i t y m o w a ć k r ę c ą c e g o się po
lesie osobnika z b r o n i ą , lecz ten zagroził
strzelaniem, a n a s t ę p n i e o d a l i ł s i ę .
W z w i ą z k u 2 p o w y ż s ^ m n o w y Z a r z ą d po-
14
s t a n o w i ł raz w tygodniu w y s y ł a ć po d w ó c h
o d o n k ó w Kc^a na oałą noc do lasu, celem
patrolowania terenu oraz ogłosił, że k a ż d e
m u , k t o rozpozna k ł u s o w n i k a i powiadomi
o t y m Kolo, w y p ł a c i s i ę 300 złotych nagro
dy.
W d n i u 6.6.1957 r. k o l , A . L e ń i T. Kaczor
wyjechali wieczorMn do lasu. Po obejściu te
r e n u nawiedzanego przez k ł u s o w n i k ó w p o ł o
żyli się s p a ć w kopie siana na l e ś n e j łące.
Wczesnym r a n k i e m z b u d z i ł o ich panskanic
k c n i i odgłosy j a d ą c e j f u r m a n k i . Wstali i po
szli w k i e r u n k u tych odgłosów. Na trawie,
po rosie, zobaczyli p o z o s t a ł e ś l a d y wozu na
gumowych kolach i k o p y t pary koni. Po
chfftdli usłyszeli, ż e i u r m a n k a zbliża s i ę w ich
k i e n j n k u . U k r y l i się i po c h w i l i ujrzeli t i z y
psy, a za n i m i f u r m a n k ę , na k t ó r e j o p r ó c i
w o ź n i c y siedział osobnik ze s t r z e l b ą w r ę
kach.
Po w y l e g i t y m o w a n i u go o k a z a ł o się, że
b y ł to cidonek Kota Ł o w i e c k i e g o N r 6 w G ł o
gowie, cfe. Z y g m u n t Jazown£k.
Zabrano m u s t r z e l b ę i oddano do depozy
t u K W M O w Rzeszowie.
S p r a w ę skierowano do S ą d u K o l e ż e ń s k i e
go p r z y W R Ł , k t ó r y w y r o k i e m z d n i a 28.7.
1957 r. w y k l u c z y ł go z P Z Ł .
N a s t ę p n i e zostaliśmy powiadomieni, że ga
j o w y z L e ś n i c t w a w Czarnej, ob. H . Wiktor,
cdonek K o ł a Ł o w i e c k i e g o w Sędziszowie
Młp., w d n . 25.7.1957 r . zabił dzika (lochę
od młodych). Podczas przeprowadzonej r e
w i z j i przez funkcjonariuszy M O znaleziono
V ob. W i k t o r a świeżą s k ó r ę i o k o ł o 25 k g
saobdonej kiełbasy.
Ob. W i k t o r został w y k l u c z o n y z P Z Ł oraz
zapłacił odszicodowanie. Ponadto został on
u k a r a n y przez Rejon L a s ó w P a ń s t w o w y c h .
Aczkolwiek nie z l i k w i d o w a n o jeszcze c a ł
kowicie k ł u s o w n i c t w a w t y m obwodzie, to
n a l e ż y s t w i e r d z i ć , ż e z o s t a ł o ono pow-aiżme
ograniczone.
B ę d ą c k i l k a razy w lesie w móeslącu
n i ę ok. 100.000 ha, oraz ostatnio w y d a n y c h
pntepisów, r e g u l u j ą c y c h t ę h o d o w l ę (utwo
rzono w k r a j u 5 o k r ę g ó w h o d o w l i jelenia,
poza granicami k t ó r y c h k a ż d y jeleń, z w y
j ą t k i e m b y k ó w koronnych, w i n i e n być strze
lany). S n u j ą c r o z w a ż a n i a na temat szkód,
nieuniknionych w k a ż d y m łowisku, w k t ó r y m
bytuje jeleń, autor zwraca u w a g ę na fakt, \z
nawet w p r z y p a d k u istnienia w ł o w i s k u
niskiej obsady p ł o w e g o zwierza (za j a k ą u w a
ż a 1—2 sztuki jeleni na 100 ha!!!), szkody
musczą w y s t ^ w w a ć chociażby dlatego, iż
zwierzyna m a niestety przykre przyzwycza
jenie kCHicentrowaniia się w pewnych, szcze
g ó l n i e ulubionych częściach łowiska. D o t y
czy to np. m ł o d n i k ó w o p o ł u d n i o w e j w y s t a
wie, gdzie z i m ą gromadzi się p ł o w y zwierz
bardzo licznie, co oczywiście musi powodo
w a ć wysokie legalne s i k o d y w t y c h w ł a ś n i e
drzewostanach.
Jako ś r o d e k zaradczy zaleca autor -po
p r a w ę naturalnych w a r u n k ó w
paszowych
łowask. Od siebie dodajmy — dokarmianie
z i m ą nie przy m a ł e j ilości p a ś n i k ó w , ale
m o ż l i w i e na c a ł y m ot^zarze łowiska, choćby
r e z y g n u j ą c ze s t a ł y c h p a ś n i k ó w , w pobliżu
k t ó r y c h zwierzyna zawsze b ę d z i e m i a ł a t e n
d e n c j ę do gromadzenia s i ę w większe chma
ry.
P r ^ tej <rfcazji zanotujmy n a s t ę p u j ą c ą cie
k a w ą i n f o r m a c j ę Freverta, w s k a z u j ą c ą na
stopień
zainwestowania
zachodnioniemieck i c h łowisk. Gleba w rejonie Schwarzwaldu
j r a t uboga w wapno. N a s u n ę ł o to miej scowej a d m i n i s t r a c j i leśnej m y ś l użycia w a
piennego szutru do budowy dróg, przecina
j ą c y c h las w r ó ż n y c h kierunkach. Kurz, osia
d a j ą c y na p o b r z e ż u dróg, działa j a k n a w ó z
sztuczny, toteż po u p ł y w i e p a r u lat skarpy
r o w ó w i pas p r z y d r o ż n y p o k r y ł y się s ł o d
k i m i t r a w a m i 1 białą k o n i c z y n ą , co od razu
wpłyn^o
na
bardziej r ó w n o m i e r n e
niż
uprzednio rozsiedlenie jeleni w ł o w i s k u .
czerwcu i lipcu, na podstawie w ł a s n y c h
obserwacji, j a k i t e ż z informacji uzyska
nych od leśniczych i gajowych m o ż n a stwier
dzić, ż e stan zwierzyny ł o w n e j w p o r ó w n a
n i u z poprzednimi l a t a m i p o w i ę k s z y ł się.
S t a n i s ł a w Gajecld
Rzeszów
A JEDNAK
CZASEM i „KRUK K R U K O V / I
OKO... W Y K O L Ę "
Ob. K a r o l Gieraszek, zam. w Bolesławcu,
cz3onek Kcda Ł o w i e c k i e g o N r 2 chciał upo
l o w a ć dzika w obcym obwodzie N r 42 —
d z i e r ż a w i o n y m przez K<do Ł o w i e c k i e N r 3.
U m ó w i ł s i ę on z ob. Ziębą z D ą b r o w y B o l e s ł a w s k i e j i razem udali się na łowy. Gdy
znaleźli s i ę j u ż na cudzym terenie, pozosta
w i l i motocykl w u k r y c i u a sami poszli do
zagonu owsa pod w s i ą P o ś w i ę t n e . Ob. Gie
raszek „ w y c z i ^ " , że dziki s ą w owsie i za
czął je c h y ł k i e m podchodzić. Nie uszedł jed
nak daleko, g d y ż nagle p a d ł s t r z a ł od u k r y
tego trzeciego k ł u s o w n i k a , k t ó r y biorąc ob.
Gieraszka za odyńca, ptrzelił do niego. Ob.
Gieraszek trafiony g r u b y m ś r u t e m (4,5 mm)
u p a d ł k r z y c z ą c , z a ś ten k ł u s o w n i k korzysta
j ą c z zamieszania uciekł do pobliskiego l a
su.
Ob. Z i ę b a z a t r z y m a ł na pobliskaej szosie
s a m o c h ó d i przewiózł p o w a ż n i e rannego k o
legę do szpitala powiatowego w Bolesławcu.
Obecnie stan z d r o w i a ob. Gieraszka nie b u
dzi obawy. Nie będzie on jednak j u ż polyw a ć , p o n i e w a ż Komenda M O w Bolesławcu
w a z Zarząd K»ła Łowieckiego N r 2 wyciąg
n ą k o n s e k w e n c j ę za p o d w ó j n e wykroczenie
— przeciw p r a w u ł o w i e c k i e m u i z a r z ą d z e
n i o m Ministerstwa L e ś n i c t w a .
Henryk Gótkowski
Bolesławiec
Prosimy naszych k o r e s p o n d e n t ó w o
pisywanie lis^tów czytelnie, z marginesem i d u ż y m i o d s t ę p a m i m i ę d z y w l e r szatni. Inaczej trudno nam jest w y k o
rzystywać nadesłany materiał.
Redakcja
I
i
MYŚLIWI POMAGAJĄ W ŻNIWACH
Chclafcbym podzielić s i ę z c ^ e l n l k a m i
„ Ł o w c a Polskiego" j e d n y m ze
sposobów
pr^gotow-ania paszy przez K o ł o Ł o w i e c k i e
p r z y Z.P.H. w K ę d z i e r z y n i e . Kcdo to dzier
ż a w i o b w ó d leśny N r 88 i polny N r 93
o łącznej powierzchni około 15 tysięcy ha.
Na ostatnim zebraniu omawiano s p r a w ę
dokarmiania zwierzyny. Pomimo posiadania
dobrze zagospo6arov/anych poletek s twier
dzono, ż e s ą one n i e w y s t a r c z a j ą c e . Potrzebna
jest pasza dodatkowa. S p r a w ę t ę r o z w i ą
zano w ten sposób, ż e Z a r z ą d Kirfa przepro
w a d z i ł rozmowy z kierownictwem PGR G r u dynia Mała, k t ó r e wzamian za pomoc przy
ż n i w a c h o b i e c a ł o d o s t a r c z y ć nam owies w
snopkach, koniczynę, poelad itp.
W d n i u 13.8.58 r. c a ł a ekipa k o l e g ó w - m y śliwych z k o ł a w y r u s z y ł a do pracy przy ż n i
wach, o t r z y m u j ą c j a k o z a p ł a t ę p o t r z e b n ą
paszę.
Pracownicy PGR przychylnie ustosunko
w a l i s i ę do nas, obiecując ze swej strony
pomoc w d o ż y w i a n i u zwierzyny.
Z y g f r y d Wyrobek
Kędzierzyn
DZICZE
ZDROWIE
W l u t y m br. s t r z e l i ł e m do dzika, k t ó r e g o
po farbie i^ucnej doszedłem po 120 m od
miejsca zestrzaiu. Była t o locha wagi 75 kg
po wypatroszeniu.
Po d i w i l i n a d s z e ł kol. W i k t o r J a n t o ś i w
jego cbecncści rozpocząłem patroszenie. Po
rozcięciu brzucha s t w i e r d z i ł e m pod s k ó r ą
w a r s t w ę tłuszczu. W momencie, gdy s w y m
ostrym n o ż e m dociąłem do około 20 c m od
mostka, n ó ż u t k n ą ł w j a k i e j ś twardej n a r o ś l i .
Silniejszy r u c h n o ż e m k u przodowi spowodo
w a ł ro«cięoie tego miejsca i otwarcie cze
goś jakby żoiądka. B y ł o to d l a mnie zasko
czeniem, g d y ż l e w ą r ę k ą p r a w i d ł o w o od
sirony w e w n ę t r z n e j t o r o w a ł e m cięciem nożs,
odpycłiając n i ą patrochy. K o l . Jantos b ę d ą c
przekonany, ż e p r z e c i ą ł e m żołądek, z a r z u c a ł
m i nie c z y s t ą robotę. Rzekoma z a w a r t o ś ć żołądka^ wydiawała m i się jednak bardzo d z i w
na. B y ł a to zbita w a r s t w a suchego i czę
ś c i o w o przetrawionego p o k a r m u trawiaste
go^ bardzo podobna do k<:mskich odchodów,
t y l k o cienmozielnego koloru. War,stwa ta
p r z y l e g a ł a do dna j a m y brzuszneg i b y ł a za
r o ś n i ę t a tłuszczem.
Przy dalszym bardzo
skrupulatnym
badaniu
s t w i e r d z i ł i ś m y , że
część j e l i t i j e l i t o odbytowe b y ł y p r ó ż n e
ł nieczynne. W dalszym badaniu doszuka
liśmy s i ę podartych 1 nlepozrastanych k i
szek, ale zagojonych.
S t a w i a m y sobie k i l k a zasadniczych p y
t a ń : j a k dzik mógł żyć, jak u t r z y m a ł tak
d o b r ą t u s z ę , jak p r z e b i e g a ł proces t r a w i e
nia i j a k w y d a l a ł resztki nie strawionego
pokarmu? O d p o w i e d ź znaleźliśmy.
W y j ę l i ś m y j e l i t a p r ó ż n e , k t ó r e nie b y
ły poiąoBone z r e s z t ą .
Dalsze wyjmowanie
pozoistć^ych jeUt p o z w o l i ł o n a odszukania
drugiego urwanego k o ń c a , k t ó r y o dziwo,
b y ł w y p e ł n i o n y pokarmem i p r z y r o ś n i ę t y do
prawego boku, m i ę d z y i>achwiną o ż e b r e m .
OlM-óciliśmy dzika oglądając s t r o n ę z e w n ę
t r z n ą . Po tej stronie o d s z u k a l i ś m y d z i u r ę
o ś r e d n i c y o k o ł o 4 cm, o k r a w ę d z i zgrubia
łej, zagojonej częściowo pokrytej szczeciną.
Przez t ę d z i u r ę dzik w y d a l a ł odchody. T r a
gedia, j a k a s p o t k a ł a go, b y ł a j u ż do o d
gadnięcia.
Dzik dostał k u l ę na m i ę k k i e . K u l a przesada
na w y l o t i p o s z a r p a ł a m u jelita. Pokarm
z potarganyrfi j e l i t luniejsoowił się w j a
m i e brzusznej i p ó ź n i e j po wyzdrowieniu
z w i e r z ę c i a został odizolowany w a r s t w ą t ł u
szczu t w o r z ą c t w a r d ą n a r o ś l , dość t r u d n ą do
p r z e c i ę c i a . K u l a p r z e s z y w a j ą c dzika w y d a r ł a
najprawdopodobniej
na
zewnątrz
koniec
urwanego jelita, połączonego z żcrfądkiem.
O b o l a ł e to jelito zrosło się z r a n ą błon
brzusznych i s k ó r y , t w o r z ą c z a s t ę p c z ą jakby
o d b y t n i c ę . Drugostronna rana ^brzucłia i ra
n y pozostałe j e l i t zagoiły sie, lecz j ^ ^ o jelita
oderwane od reszty p o z o s t a ł y nieccyime.
Ciężko chory zwierz n a skutek tak szczęśli
wego zbiegu okoliczności zaczął po p e w
n y m czasie na nowo p r z y j m o w a ć p o k a r m
i. o d b u d o w y w a ć s w ó j organizm, doprowadza
j ą c go do l>ardizo dobrej kondycji. O t w ó r w
b e k u służył m u j u ż na s t a ł e do wydadania
resztek pokarmu. Locha ta w ostatnim r o k u
nie m i a ł a m ł o d y c h i nie b y ł a w c h w i l i za
strzelenia p r o ś n a . Przypuszczam, że na s k u
tek postrzelenia organy rodne z o s t a ł y w niej
uszkodzone.
F a k t ten potwierdza w i e l k ą siłę i ż y w o t
ność dzików.
I n i . Zbigniew Obroctti
Kluczbork
PRZYPISEK
REDAKCJI:
Przypadek t a k i mógł się zdarzyć w y ł ą c z
nie u dzika, k t ó r y podobnie jak ś w i n i a do
mowa Jest bardzo odporny na zapalenie
otrzewnej.
Irma zwierzyna Iprzy tego rodzaju p o s t n a
ł a c h ginie głównie wskutek zapalenia otrzew
nej, k t ó r e przebiega
zazwyczaj w ostrej
formie powoduje zejście ś m i e r t e l n e , panini
m o ż e n a s t ą p i ć — j a k w oi^sanym przypad
k a — samoistna rekonstrukcja pwcewodu po
karmowego. I
(W. M.>
GOSPODARKA ŁOWIECKA
W NADLEŚNICTWIE STUDZIANKI
W .powiiecie Kozienice,
wojkledeckie
w w i d ł a c h rzek Wisły i Pilicy m i e ś c i s i ę
P a ń s t w o w e N a d l e ś n i c t w o Studzianki.
Stanowi ono jeden kcwnpleks leśny o pow.
5.000 ha o drzewostanach z p r z e w a g ą d ę b u
i grabu. Przed w o j n ą gospodarka ł o w i e c k a
stała
tu na bardzo w y s o k i m
poziomie.
C ł m i a r y jeleni m i a ł y t u swoje ostoje i r y
kowiska. W gąszczach zalegały p r a w i e w
k a ż d y m oddziale d z i k i . S p o t y k a ł o się w sta
dzie po 10—'IS sztuk saren. B a ż a n t ó w b y ł o
•moc. Ze w z g l ę d u na obfitwSć zwierzyny b y ł o
też d u ż o k ł u s o w n i k ó w , lecz liczna s t r a ż ł o
wiecka i l e ś n a p r o w a d z i ł a z n i m i zdecydo
w a n ą w a l k ę , tak że pomimo schwytanych
i s k ł u s o w a n y c h sztuk, zwierzostan stale s i ę
p o w i ł e ś zał.
Ś m i e r t e l n y cios zwierzynie i lasom tutej
szym z a d a ł a ostatnia wojna. Studziairfti zna
lazły się w strefie p r z y c z ó ł k o w e j , gdzie t o
czyły s i ę d ł u g o t r w a ł e i z a ż a r t e boje o k a ż
d ą piędź ziemi. Wszystkie starsze drzewo
stany p a d ł y pod ciosami siekier lub zostały
potrzaskane granatami i pociskami. Jelenie
w y g i n ę ł y doszczętnie, g d y ż ostatnie d w i e
s z t u k i w 1955 roku p a d ł y z r ą k k ł u s o w n i k ó w .
B a ż a n t y z o s t ^ w y t ^ i o n e . Jedynie d z i k i
p r z e t r z y m a ł y wszystkie kataklizmy wojenne
i nie d a ł y s i ę w y r u g o w a ć z (Aifitego w k a r
m ę łowiska.
I n n e z w i e r z ę t a ł o w n e , j a k sama, lis, bor
suk, k u n a — u t r z y m a ł y się w granicach
„żelaznego zapasu", k t ó r y obecnie zaczyna
sdę r o z r a s t a ć .
Drzewostany n a d l e ś n i c t w a z u p e ł n i e s i ę
p r z e k s z t a ł c i ł y w okresie powojennym, m i e j
sce wysckopienych l a s ó w zajęły gęste m ł o d
n i k i d ę b o w e , obficie podszyte grabem, p o w
s t a ł e z odrośli i samosiewu, lub m ł o d n i k i
i d r ą g o w i n y sosnowe ze sztucznych zalesdeń.
Wszystkie halizny, p ł a z o w i n y i w y r ę b y
•wojenne s ą c z ę s t o p o r o ś n i ę t e b u j n y m ż a r
nowcem, k t ó r y dochodzi t u do n i e b y w ^ y c h
l o a n i a r ó w i s t a ł się i s t n ą p l a g ą miejscowych
l e ś n i k ó w , s t a r a j ą c y c h s i ę zalesić 1 zabliźnić
r a n y wojenne, t y m nienuilej stanowi on
d o s k o n a ł ą o s t o j ę dla zwierzyny, łx> w p o ł ą
czeniu z w y s t ę p u j ą c ą t u t a r n i n ą i j e ż y n ą ,
t w o r z y nieprzebyty, zwarty gąszcz, dostar
c z a j ą c y zwierzynie schroniska i k a r m y . Je
żeli d o d a ć jeszcze, iż na tutejszych terenach
znajduje s i ę d u ż o s t r i m i y k ó w i k ą p i e l i s k po
dawnych b i m k r a c h i wjrrwach p o w s t a ł y c h
po ciężkich pociskach, to k a ż d y m y ś l i w y w y
tworzy sobie obraz, że teren ten do łiodowli
zwierzyny jest bardzo odpowiedni. Lecz n i e
stety, z w i e l u przyczyn zwierzostan w t u t e j
szych lasach stale maleje. N a j w a ż n i e j s z ą x
przyczyn tego między i n n y m i jest gęste zalu
dnienie. Wioski i wioseczki „tłoczą s i ę " w o
k ó ł lasu, jedne bliżej, drugie dalej, lecz
wszystkie bez w y j ą t k u żyją z lasu. A w i ę c
masowy wypas bydła, k r a d z i e ż e drewna, k ł u
sownictwo, wnykars^two, niepokojenie z w i e
rzyny przez l u d r i z b i e r a j ą c y c h grzyby, jago
dy, ściółkę i t d . Garstka nielicznych leśników
z a ż a r c i e walczy o utrzymanie ł a d u 1 po
r z ą d k u w lesie i zachowanie p o z o s t a ł e j zwie
rzyny.
N a d l e ś n i c t w o podzielono na trzy obwody
łowiedkie, drzerżawioiie przez poszczególne
kota. W u b i e g ł y m roku w zimie, d z i k i stale
b y ł y .podkarmiane p a d l i n ą i żołędziami, tdk
ż e z u p e ł n i e dobrze p r z e t r z y m a ł y sezon d u
żych mrozów i śniegów. Kuropatwy podkarm i a n o p o ś l a d e m . Dla zajęcy i sam w y k ł a
dano o s i k ę z pnia (co m ó w i ą c nawiasem
okEtzało się z b ę d n y m z a b i c i e m , gdyż nie r u
szyły one tego wcale ze w z g l ę d u na o b f i
tość ż a r n o w c a , odrośli drzew i k r z e w ó w l i
ściastych).
P o c z ą w s z y od wiosny rJb. c z ł o n k o w i e krtta
W i k a razy w y k ł a d a l i w p o ł u setki j a j za
t r u t y c h fosforem, co d a ł o bardzo dobre
rezultaty. P a d ł o fcUkanaście psów, w y g i n ę ł y
p r a w i e d o s z c z ę t n i e sroki i w r o n y . Na w i o s n ę
r ó w n i e ż znaleziono polertko ł o w i e c k i e dla dzi
k ó w obsadzone k a r t o f l a m i . Za z ł a p a n i e k ł u
sownika lub wnykarza Iwrfo w y p ł a c a p o k a ź
ną premię.
W ciągu sezonu zimowego zebrano o k o ł o
200 w n y k ó w na zające i 50 na s a m y . Jed
ynego k ł u s o w n i k a z ł a p a n o na g o r ą c y m u c z y n
k u . Dzisiaj w ł a ś n i e w r ó c i ł e m z Kolegium
O r z e k a j ą c e g o w Kozienicach, gdzie o d b y ł a
się sprawa owego wnykarza. Jest to E. W ó j
cik, że w s i M a r i a m p o l . Z a s t a ł on skazany
na Jeden miesiąc r o b ó t poprawczych.
S t a n i s ł a w Rudziejewski
Studzianki
ZASŁYSZANE
OPOWIADANIE
Na l i n i i m y ś l i w y c h w pobliżu s k r z y d ł o
wego siedzi leśniczy o b s t a w i a j ą c y miot, bez
broni.
P ę d z e n i e t r w a . O b s e r w u j ą c y leśniczy w i
dzi, j a k obok m y ś l i w e g o przechodzi wolno
wdlczyca, m i j a go, staje nad n i m na po
lanie, znowu wraca w m i o t 1 po c h w i l i w y
chodzi po raz d r u g i w y p r o w a d z a j ą c dwoje
szczeniąt.
M y ś l i w y r ó w n i e ż to wszystko obserwuje,
ale nie strzela. Jeszcze raz wilczyca pona
w i a gaJ<^>em t u r ę do miotu, by w y p r o w a d z i ć
jeszcze jedno szczenię tuż cfcok m y ś l i w e g o .
W t y m momencie n e r w y leśniczego nie w y
t r z y m u j ą dłużej w o ł a :
„ S t r z e l a j pan do cholery — to w i l k i l "
Na to rńyśliwy c a ł k i e m spokojnie:
,J>iabła tam w i l k i . Wiem, j ^ w i l k i w y
glądają, bo w i d z i a ł e m d o k ł a d n i e w ogrodzie
zoologicmym".
jMtchal K m i e t o w ł c z
PODZIĘKOWANIE
Kc^o Ł o w i e c k i e N r 1 w Tomaszowie M a TOwieckim
w uznaniu zasług poniesionych
przed d r u ż y n ę h a r c e r s k ą N r 5 i m . gen. K a
rola Ś w i e r c z e w s k i e g o w B i a ł e j Rawski*!j
w d o ż y w i a n i u zwierzyny i ptactwa w okresie
minionej zimy, p r z e s y ł a t ą d r o g ą wyrazy
uznania i p o d z i ę k o w a n i a .
N a j w i ę k s z ą o f i a r n o ś c i ą odznaozali s i ę d r u
howie: Bogdan Kaczorowski, Eugeniusz Sa
ganowski, S t a n i s ł a w Bazylak, S t a n i s ł a w G o n tMek, Ryszard Bartosiak, M a r e k M u s z y ń
ski.
Poza p o w y ż s z y m i w d o k a r m i a n i u zwierzy
ny b r a l i r ó w n i e ż a k t y w n y u d z i a ł t a k ż e pozo
stali harcerze z B i ^ e j Rawskiej, k t ó r y m
t a k ż e n a l e ż ą s i ę s ł o w a uznania i p o d z i ę k o
wania.
Nadmieniamy ponadto, ż e d l a n a j a k t y w
niejszych harcerzy
p r z e ś l e m y odpowiednie
upominM.
Z a r z ą d K o l a 1 w Tomasiowie M a i .
1&
KRONIKA
Z DZIAŁALNOŚCI K O Ł A ŁOW. W SZYDŁOWIE
Kolo nasze p o w s t a ł o w rołou 1951 p o c z ą ^ o w o p o d n a z w ą K l u b
M y ś l i w s k i „ D a r z B ó r " w Szydłowie. Po reorganizacji P Z Ł z m i e n i ł a
się w ł a ś c i w i e tylko nazwa kcrfa, bo tereny o t r z y m a l i ś m y prawie te
same, j a k o koio dobrze g o s p o d a r u j ą c e . Obwody m a m y polne, z w i e
r z y n a zając i kuropatwa. Tereny nasze l e s ą tuż za miastem P i o t r k o
wem, a mianowicie obwody N r 137 1 138 o łącznej powierzchni
łl.S20 ł i a . Koledzy k a ż d ą w o l n ą c h w i l ę s p ę d z a j ą w łowisku, poza
t y m organizujemy wyjazdy grupowe fuftnankaml w celu patrcrfcw a n i a o b w o d ó w . Z i m ą dokarmiamy z w i e r z y n ę bardzo intensywnie,
w i o s n ą dla zwalczania s z k o d n i k ó w w y k ł a d a m y jaja
fosforowe.
W roku 1957 w y ł o ż y l i ś m y i c h p r z e s z ł o 2.000 sztuk, a b i e ż ą c y m 1.400
s z t S ^ o d n l k ó w skrzydlatych jest dzięki t e m u t a k m ^ o , ż e zasta
n a w i a m y s t ę czy w p r z y s ^ m lóku w ogóle w y k ł a d a ć jaja fosfo
rowe.
Fundusze na cele ochrony i zagospodarowania ł o w i s k czerpiemy
ze s k ł a d e k oraz z in^irez specjalnych (zabawy). Prowadzimy szko
lenie członków, z a ś wspoUnie z i n n y m i k o ł a m i u p r a w i a n y treningi
w strzelaniu do r z u t k ó w pod o p i e k ą d o ś w i a d c z o n e g o m y ś l i w e g o k o l .
Czesława Lufta.
Szczegółowe zestawienie wykonania p l a n ó w zagospodarowania ł o
wieckiego oraz o d s t r z i d ó w za okres 1052 — 1957 r . podane jest p o
niżej:
I Wyfconaiilc gptonów ssgo^oditmraiiia
w lalMli:
Treść
1957
1966
poślad k g
b u d k i d l a k u r o p a t w szt.
jaja fosforowe szt.
wyjazdy grupowe
ż y w e zające szt.
1.000
l.lOe
750
50
2.000
14
37
1.400
12
M
towle^ieg*
19S& 1954
_
500
_
14
40
_
15
1909 1952
200 300
29
_
—
—
_
—
Z w i e r z y n a szt.
n Wyfcomude p l a n ó w o d s t n U n
w Utaoh:
1957 1956 1955 1954
1952
900
550
500
972
720 770
Zając — plan
422
550
492
890
627 770
zając — wyk.
800
900
700 1.575 1.640 1.200
kuropatwa — plan
kuropatwa — wyk.
518
800
650 1.200 1.118 1.200
W o m a w i a n y m okresie (1952 — 1957) odstrzelano n a s t ę p u j ą c e i l o
ści d r a p i e ż n i k ó w i s z k o d n i k ó w : 193 psy, 272 koty, 109 p a s t r z ę b i , 913
w r o n i 629 srok.
P r z e g l ą d a j ą c p o w y ż s z e zestawienia m u s i u d e r z y ć , iż suma n a k ł a
d ó w na zagospodarowanie łowisk stale wzrasta, podczas gdy u z y s k i
wane rezultaty raczej m a l e j ą . C o ś tutaj n i e gra. N i e m o ^ to h y c
w y n i k i e m n a d m i a r u d r a p i e ż n i k ó w i s z k o d n i k ó w , b o o n u nas nie
zacbodzi.
A n a l i z u j ą c przyc:Rrny tego smutnego zjawiska u p a t r u j ę j e m . i n .
w t y m , iż dawniej tereny d z i e r ż a w i l i ś m y od Spółki Łowieckiej czyli
od gromady (nie jestem b r o ń Boże za t y m , aby to wróciło, bo sami
» » u m l e m y j a k b y w y g l ą d a ł o to w y d z i e r ż a w i e n i e ) . Chłopi jednak
w t e d y psy w i ą z ^ , samopas one nie chodziły, bo gospodarze u w a ż a l i ,
±e j a k będzie w i ę c e j zwierzyny, to znyśliwi w i ę c e j zacŁaeą p i e n i ę d z y
za t e n u t ę . C^Kcnie nie r z a ^ o docłtodzi z ctiłopami d o a w a n t u r
<u nas s ą t o sporadyczne jednak t y l k o wypadki). I s t n i e j ą obecnie
nawet
udoskonalone sposoby „łowców*', ż e khisownicy w dnie
d ż d ż y s t e , kiedy t o k o t t w a r d o l e ^ , b i o r ą j a k i e ś dtanowe z w i e r z a
k r o w ę czy kcmla 1 w t e n s p o s ó b podcłtodzą d o szaraka n a p a r ę
k r o k ó w . J e ż e l i U u s o w n i k nawet nie ugodzi zająca śmlertednłe w i <Uami l u b p i d k ą , d r u g i puszcza psa i sQ;>rawa z a ł a t w i o n a .
Prowadzimy z t y m k ł u s o w n i c t w e m o s t r ą w a l k ę , ale rezultaty s ą
z n i k n n e x w z ^ ę d u n a s o l i d a r n o ś ć c M c ^ w , n i e w y d a j ą c y c h jeden
drugiego, a z b r a k u ś w i a t ó w sprawa z r e g u ł y upada.
Tadeosi Kłoda
P k r t i k ó w Tryh.
NA MARGINESIE OPIEKI
NAD ZWIERZYNĄ DROBNĄ
UBIEGŁEJ ZIMY
cpiefeunów ^ o e z ą : P O L S K I Z W I Ą Z E K Ł O
WIECKI K C ^ N r 8 OPIEKUN ZWIERZY
N Y N r 12.
Po OBÓwleniu wytycznych współpracy na
i iffzeprowadzeniu dyskusji n a
O d k i l k u l a t o b w ó d polny N r 17, p(dożony
w pow. kjwitdcim, d z i e r ż a w i o n y przez Koio
Ł o w i e c k i e N r 8 w Łodzi, b y ł < ^ ł u g i w a n y
przez d w ó c h d o z o r c ó w ł o w i e c k i c h . A k c j a d o
k a r m i a n i a k u r o p a t w 1 zajęcy w mlniongrch
okresach p r z e b i e g a ł a różnie. B y ł o lepiej, t ^ ło gorzej. B u d k i k a r m o w e b y ł y czynne I b y
ł y rozwi^one lid? zaft»rane. W takiej sytuacji
nie m o ż n a b y ł o Uczyć n a stale 1 n a l e j e
zat>ezpłeczenie w ł a ś c i w y c h w a n m k ó w b y t o
wania w ł o w i s k u szczególnie k u r o p a t w o m .
S t w i e r d z a j ą c t a k i stan rzeczy n a l e ż a ł o szu
k a ć kmego sposobu, takiegos k t ó r y zabez
pieczyłby kuropatwom opiekę stałą.
O b j e ż d ż a j ą c zatem pola poszczególnymi
gromad ł a t w o d a ł o s i ę s t w i e r d z i ć skupiska
stad k u r o p a t w t r z y m a j ą c y c h s i ę w p o b l i ż u
z a b u d o w a ń gospodarskich. A n g a ż o w a ł o s i ę
zatem w tych miejscach z a m i e s z k a ł y c h go
spodarzy, powierzaj ąc i m dokarmi anie, W
ciągu d « ^ h d n i zastało wciągniętych do
w s p ó ł p r a c y dokarmiania 1 ocłurony zwierzy
ny osiemnastu ludzi, k t ó r z y bezzwłocznie
p r z y s t ą p i l i do czynności. Rezultaty n i e d a ł y
n a siebie d ł u g o c z e k a ć i d o czasu zi^ścIa
lOSfl
przyadoAć
ten
temat
oraa
zakończeniu odprawy, w
przyjacidshiej atmosferze pogł^łono wza
jemny stoitutek myśliwych ze sp(4eczeó-
śniegu kuropatwy trzymały s i ę wybranych
miejsc. Z w y t y p o w a n y m i cc>idaHiaml z o s t a ł a
n a w i ą z a n a s t a ł a w s p ó ł p r a c a . W d n i u 1 maja
br. została z w o ł a n a odprawa o p i e k u n ó w , n a
k t ó r ą wszyscy p r z y b y l i . Odprawa o d b y ł a s i ę
w siedzibie G r o m a d d d e j Rady Narodowej
w Wali^^zewie. pow. Łowicz.
Opiekunowie otrzymali pisemne u p o w a ż
nienia s t w i e r d z a j ą c e i c h stosunek d o P Z Ł
z p r a w e m legitymowania osób p r z e b y w a j ą
cych w obwodzie z b r o n i ą . Wydane t a k ż e
z o s t a ł y tablice l n f ( » i n u j ą c e z k o l e j n ą n u
m e r a c j ą , k t ó r e tmUenczone n a mktjscach
widocznych przed posesjami
mle»zkalnymi
sfrwem w i e j s k i m .
T y m n o w y m sposobem opieki nad r w i e r r y n ą zaintereMWBł sł« Oddział ] > ś n k ; t w a P r e
z y d i u m Wo}e!wódxkieJ Rady Narodowej w
Łodzi, w y r a ż a j ą c
gotowość spowodowania
wydasz o d a i e k i legitymacji wszystkim
opiekunom. W t y m t e ż celu zamierzone jest
z w o ł a n i e n a a t ^ n e j odprawy roboczej, k t ó r a
wzmocni w i ę i wsi z Polskkn Z w i ą z k i e m Ł o włeddm we wq;>ólnym w y s i ^ z^^emiienia
opieki zwierzynie łownej w terenie.
W. B«rodsl«k
V W A O A ZAKZĄDT K O l l
K<ria n r 11 w antobiule MCbaomn" na
trasie W a r a n w a Sledloe — W ^ r ś w * o d i t ą pl 29 B^ejse w akiieate polowań. Zglouciiia
teL 419-99.
ODPOWIEDZI REDAKCJI
KoL
Arkadiosi
SterdyńsU:
pioosimy o podanie adresu celem
przdcazania i K n c r a r k m i .
Koto. Łf>w. w Ł a p a c h : ekipy a o
zwalczania w i l k ó w m a j ą p r a w o
organizowania o b ł a w n a w i l k i
na
terenach
dzieriawlcnych
praez kdta^ betz uzyskiwania n a
t o zezwotonJa dzlertsFwcy. Upnzeprzednie p o l n f b r m o w a a ^ nato
miast d z i e r ż a w c y o zamierzonej
d U o w i e jest łjardzo p o ż ą d a n e ,
c b o o i s ż b y z tego ponrodu, a b y
umożliwić ccłonkom koła w z i ę d e
w niej u d z i a ł u .
Kolo Ł o w . N r 80 budowlani*'
w LabUnie: Zgodnie z ż y c z e n i e m
podaijemy przepisy, n o r m u j ą c e
s p r a w ę w y p o ż y c z a n i a przez i n
stytucje swych siamochodów d l a
celów ł o w i e c k i c h :
b) zairtządzenie M i n . T r a n ^ M r t u
Drogowego i L o t n . z d n . 23. X .
66 r . (Monitor N r 93 pce. 1044),
prEDewteluJące m . i . c b o w l ą g d c u beacjieczonŁa p a s a ż e r ó w c i ę ż a r ó
wek, u ż y w a n y c h d o przewoeu o aób ( ś 6 u s t 3),
a) z a r z ą d z e n i e M i n . K o m u n i k a
c j i z dnia 28. X I . 57 r . (Monltor
P o l s k ł N r 06 poz. 571) — § 1 1 ,
u s Ł 2 pcoewiduje m . i . opiniowa
nie w n i o s k ó w o w y p o ż y c z e n i e saroocłiodu
przez r a d ę z a k ł a d o w ą
Instytucji w y p o ż y c z a j ą c e j .
c) z a r z ą d z e n i e Wn. T^ransportu
Droeorwego 1 TjcAn. a d t ^ 9. XX.
65 r . ( M o n i t o r N r 8 3 ^ poz. 994
oraz 24/56 poz. 351), k t ó r e n o r
m u j e s p r a w - cf^ait, pobieranych
pcsec Inftytucje
wjpożycaające
rwe s«modxxły.
W p n ^ a d k u «ąłp]i>iK]ści hit
t r u d n o ś c i radzimy z w r a c a ć się d o
Wydziału
Komunikaciłi
Prez.
WRN.
ZoMlMKZMi* ma toModi plnMł wypewitdzi, podpiMM{
(WZWUUM hA intclolMi a»loni, m* ]it r&mmmomm
X po4xi«lanlM prMi Udake\ ą p o a ł « ^ Eowortych w »^
wypvwi*dxi.
WYDAWCAi N O C U I M todo te«ri*cka PoUkicge Zw;«Ju> towicckicge. Wamowo, Nowy Swiot 35,
6-46-Q I
konto NBP V l ł O/M I53ł~9konlD PKO nr ł'9-)3O^10.
KOMITET
K E D A K C Y l N Y t A . Brwicki, E. fronUMrks, i. GioyMtor,
W. Maxvr«k. S. AUmMlrfEi (tab Bad.) TPopłowAi
(red. nocz.l J . Szciapfcowriti
Kodokler ..Łowca Po'ski«oo" pnyimwie we wftwU 1 czwartki w oodr. )0—12, w inno dn\ 1 oodiiny po uprzodnfm tala
porozumieniu, Sokrelan lodafcc|! przyjmujo codziannt© od o o < l z , ' K ^ l I . — KodoLcio zajtrrogo jo"bio prowo c ź y n i o n i o ~ » ) ^ ł d w , ' p O M ' ^ ^
wyko^zyitanio w druku nodasfonsgo marorlofu rodokcyjnego. — HfkopUdw nio zomćwionych R«dokc|a nla zwraca. Pranumorato roczno 44.— zł C««Hiik oeiMzaAi
za contymafr kwodratowy zt 20.—. Dł-obna do 25 w y r o i ó w za wyraz z l 4.—. N*hro logi r l 10.— za cm kw. Miejsc* zortrzattona SD* droł^. Zokł. Graficzn* Dom Sło
w o Polikiogo, Wanrowa. Nofciod ^.000. pop'er ro^o^r. kl. VII. A-3S