Gazetka została stworzona przez: Rafał Wild kl.3d Michał Pulikowski
Transkrypt
Gazetka została stworzona przez: Rafał Wild kl.3d Michał Pulikowski
Gazetka została stworzona przez: Rafał Wild kl.3d Michał Pulikowski kl.3d Ola Nowak kl.3d Bartłomiej Przygodzki kl.3d Redaktor gazetki: Rafał Wild kl.3d Gazetka została stworzona pod czujnym okiem: p. Niny Turek Czerwiec 2015r. 1 Gry komputerowe 3 Recenzja książek i filmu 5 Absurdalny artykuł historyczny 9 Psychologia 11 Gra w Realu, czy Real w grze? 13 Pożegnanie 20 2 3 Spelunky - to stworzona przez Dereka Yu i jego firmę „Mossmouth” gra logiczna, wydana 21 grudnia 2008r., której głównym bohaterem jest grotołaz (Spelunker). Kierując jego poczynaniami gracze odwiedzają losowo generowane podziemia pełne skarbów, ale także wymyślnych pułapek i niebezpiecznych przeciwników. Rozgrywka polega na zebraniu kosztowności, odkrywaniu sekretów poszczególnych plansz i unikaniu zagrożeń. Gra dostępna jest na platformie Steam za 14,99€. Wcielamy się tu w tytułowego Spelunkera, który zajmuje się poszukiwaniem skarbów. Bohater wyposażony w kilka narzędzi (w tym np. bomby i liny) rusza w niebezpieczną podróż po generowanych losowo podziemiach, wypełnionych nie tylko złotem, ale i pułapkami oraz groźnymi przeciwnikami. Celem gracza jest zebranie jak największej liczby kosztowności, odkrycie wszelkich sekretów i unikanie zagrożeń. Czasami zdarza się też, że musimy ratować inne postacie, uwięzione w zakamarkach podziemi. Cechą charakterystyczną gry jest to, że wszelkie podziemia, które zwiedzamy są tworzone w sposób losowy. Podczas każdej rozgrywki gracz staje więc przed podobnymi, ale jednak innymi wyzwaniami i musi w odpowiedni sposób wykorzystać skończone zasoby. Złe wykorzystanie dostępnych lin lub bomb może przykładowo uniemożliwić zebranie kosztownych przedmiotów lub pokonanie przeciwników. Podczas zabawy zmagamy się z dziesiątkami prawdziwych (nietoperze, węże, pająki) i fantastycznych (yeti, duchy) wrogów. Na szczęście każdy szanujący się grotołaz może korzystać z bomb, pistoletów, a nawet starożytnych artefaktów o specjalnych mocach. Część z tych dodatków znajdujemy sami lub kupujemy w jaskiniowych sklepach. Żeby uzyskać wszystkie narzędzia trzeba też trochę pokombinować – wiele z nich musimy złożyć samemu. Gra Spelunky jest prostym „zabijaczem czasu”, jednak podczas jednej rozgrywki możemy na nią poświęcić nawet 40 min. Gorąco polecam tę grę dla osób, które tęsknią za starymi grami platformowymi, gdzie pokonujemy przeciwników poprzez skakanie im na głowy. Wyk. Rafał Wild Kl.3d 4 5 „Życie jest piękne” to dramat wojenny. Jest on niesamowitym włoskim dziełem, które wybitnie porusza serce każdego odbiorcy. Roberto Benigni nie tylko wyreżyserował film, ale także zagrał w nim główną rolę. Film został nagrodzony trzema Oskarami - za najlepszą rolę męską, najlepszy film nieanglojęzyczny i muzykę. Mimo, że fabuła dotyczy wielkiej tragedii ludzkości– reżyser przedstawił ją w sposób żartobliwy kryjąc dramat całej sytuacji. Początek przedstawia zaloty Guido, włoskiego Żyda, do Dory, dość zamożnej włoszki z dobrego domu. Przedstawione tam wydarzenia przypominają bardziej komedię romantyczną, niż film, który niesie ze sobą jakieś głębsze przesłanie. Po pewnym czasie Dora rodzi mu syna – Giosuego. Wszystko toczy się po ich myśli do czasu wybuchu wojny. Guido wraz z synem zostają wywiezieni do obozu koncentracyjnego. Jego żona dołącza do nich na własne życzenie. Tata próbuje przekonać malca, że z okazji jego urodzin wybierają się na wycieczkę, aby grać w niesamowicie trudną grę, w której główną nagrodą jest prawdziwy czołg. Synek twardo przyjmuje zasady, które mówią mu o tym, że zabronione jest płakanie, nie może prosić o jedzenie, że trzeba uważać na żołnierzy, którzy mogą mu odbierać niesamowicie drogocenne punkty, a w końcu, że nie może się nikomu pokazywać. Czy ta stworzona w nieludzkich warunkach mała utopia Guida pomoże przetrwać jego potomkowi bez silnych urazów wojennych, a co ważniejsze- przeżyć obóz? „Życie jest piękne” to bez dwóch zdań przepiękny i nowatorski film, nie tylko z uwagi na świetną wręcz genialną grę aktorską R. Benigniego i wykreowaną przez niego postać, ale także na sam pomysł , inaczej przestawienia tego trudnego w odbiorze tematu, jakim jest holocaust. Żaden inny twórca nie odważył się zmieszać ze sobą tak różnych estetycznie porządków - zabawy życia i śmierci. Film jest dopracowany pod każdym względem, muzyka pasuje do akcji dziejącej się w danym momencie. Polecam ten film dla osób, które nie są obojętne na krzywdę innych oraz dla tych, którzy nie są do końca świadomi wydarzeń, jakie miały miejsce podczas drugiej wojny światowej. Wyk. Rafał Wild Kl. 3d 6 „Złodziejka książek” jest niezwykłą książką autorstwa Markusa Zusaka. Jednym z powodów jest to iż narratorem jest Śmierć. Tematem jest Holokaust, co w duecie ze Śmiercią mogłoby się okazać przygnębiającą katastrofą, lecz Zusak zręcznie łączy te dwa wątki, co w efekcie daje znakomitą powieść. Główną bohaterką jest jedenastoletnia Lizel Meminger, którą matka oddała do adopcji. Jej brat miał również trafić to adopcji jednak zmarł podczas podróży. Od tego czasu regularnie pojawiał się w koszmarach Lizel. Dziewczynka zaczyna powoli przyzwyczajać się do życia w nowym otoczeniu. Rudy, kolega i kompan do grania w piłkę na ulicy zostaje jej przyjacielem. Lizel poznaje słodkie i gorzkie smaki życia, podczas gdy wokół niej toczy się wojna o której nie zna całej prawdy. Pomimo swoich jedenastu lat, nie umie czytać ani pisać, gdyż wcześniej nie nadarzała się okazja, aby wysłać ja do szkoły. Lizel jednak bardzo pragnie się nauczyć czytać. Co noc zasiada ze swoim przybranym Papą i uczy się czytać pierwszą skradzioną w swoim życiu książkę „Podręcznik grabarza”, którą skradła na pogrzebie swojego brata. „Złodziejka książek” to momentami przezabawna historia, która potrafi rozśmieszyć do łez, lecz gdy to potrzebne jest poważna. Wprowadza czytelnika w świat wojny, Holokaustu i wiecznego bombardowania, lecz nie drastycznie i nagle, tylko powoli i delikatnie. Uważam iż jest to książka idealna, nie zabrakło w niej niczego, nawet obrazków. Napisana jest luźnym, ale przyjemnym stylem, który czyta się z łatwością i podziwem nad tym jak zręcznie autor dobiera słowa. Książka jest warta przeczytania, nie jest to tandetna, schematyczna historia z oczywistym zaskoczeniem, lecz zaskakująca i ciekawa powieść. Wyk. Ola Nowak Kl. 3d 7 „Gwiazd naszych wina” to książka autorstwa Johna Green’a. Hazel ma szesnaście lat. I raka tarczycy. Gdy jej mama stwierdza, iż ma depresje i posyła na grupę wsparcia dla osób chorujących na raka, poznaje tam o rok starszego od siebie Augustusa Watersa, który całkowicie odmienia jej życie. Przeżywa z nim najlepsze chwile swojego życia. Jej historia opowiada o miłości, mającej miejsce w czasie bardzo dla niej ciężkim, gdyż w czasie jej śmiertelnej choroby. Powieść porusza wiele trudnych tematów takich jak śmierć oraz szukanie sensu życia. Jest ona bardzo dobrze napisana, gdyż łatwo i przyjemnie się ją czyta. Jej zaletą jest to, iż nie skupia się ona tylko na miłosnej historii, lecz znajdują się w niej również wątki poboczne takie jak: rodzina, przyjaciele (choć tych akurat nie ma zbyt wielu). Z rozbrajającą szczerością dowiadujemy się, jak wygląd codzienne życie, gdy się choruje na raka. Jesteśmy delikatnie, acz zdecydowanie wprowadzani w świat chemioterapii i wiecznego zażywania lekarstw. Książka bardzo mi się podobała, jest ona w odpowiednich momentach poważna i śmieszna za razem. Bohaterowie nie są papierowi, lecz dobrze stworzonymi postaciami z krwi i kości. Polecam ją każdemu kto jest ciekawy jak wygląda zwykłe, codzienne życie z poważna chorobą. Wyk. Ola Nowak Kl. 3d 8 The Great Dictator Dyktator to osoba posiadająca pełnie władzy. Często prowadząca rządy terroru. Jakich znamy dyktatorów? Adolf Hitler popełnił samobójstwo, Józef Stalin umarł bo nikt nie udzielił mu pomocy, Benito Mussolini został rozstrzelany, Hideki Tōjō japoński dyktator powieszony, François Duvalier którego chcieli powiesić 15 lat po jego śmierci, Saddam Husajn którego chcieli i powiesili, Józef Piłsudski który … Był on czwartym z dwunastorga dzieci, a w domu był nazywany Ziutkiem. Matka wychowywała go w patriotyczny sposób. W 1887 roku został zesłany w głąb Rosji bo przez przypadek pomógł członkom Frakcji Terrorystycznej Narodowej Woli, którzy chcieli zorganizować zamach na cara. Po powrocie ożenił się z Piękną Panią bo tak była nazywana przez jego kolegów. Przy okazji wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej. Następnie przeprowadził się do Łodzi gdzie prowadził tajną drukarnie. Niestety znów został złapany i oskarżony, a następnie uwieziony w warszawskiej cytadeli. Postanowił on udawać chorobę psychiczna, aby zostać zwolniony. Jego „choroba” przejawiała się wstrętem do osób odzianych w mundur. Nieźle to sobie wymyślił. Ta sztuka mu się udała i po pewnym czasie został zwolniony. Nasz Piłsudski miał niezłe znajomości w Japonii. Jak wiadomo wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, a Japonia w tym czasie prowadziła wojnę z Rosja. Kiedyś nawet pojechał do Tokio i chciał stworzyć oddziały polskie w Japonii, ale mu na to nie pozwolili. W 1917 roku jego oddziały odmówiły złożenia wierności Austrii i Niemiec, przez co znowu został aresztowany aż do końca I wojny światowej. W tym czasie proponowali mu zwolnienie z wiezienia jeżeli oświadczy, że nie uczyni nic wbrew Niemcom, ale coś mu nie pasowało i się nie zgodził. W końcu go uwolnili bo bali się, że jego uwiezienie może spowodować bunt. Piłsudski był już dość sławny w Polsce. Kiedy w 1918r. wrócił do Warszawy postawił sobie za cel utworzenie rządów narodowych. Został Naczelnikiem państwa, czyli dyktatorem takim jak w czasie powstania. Utrzymał tą władze do momentu wyboru prezydenta Gabriela Narutowicza. W 1920r. został mianowany na Pierwszego Marszałka Polski. W późniejszych latach Piłsudski uznał ze pojedzie 9 do Kijowa z wojskiem. Obiecał Ukrainie ze zapewni im niepodległość. Kiedy wrócił do Warszawy, jego czyn został porównany z czynami Bolesława Chrobrego. Szkoda, że jeszcze nie wstawili go w banknoty 20 złotowe. Marszałek stracił Kijów tak szybko, jak go zyskał i jeszcze trochę zdenerwował armie bolszewicką, która zaczęła zmierzać do Warszawy. Trochę przestali go wtedy lubić. Na szczęście dzięki dobremu planu udało mu się naprawić to, co zepsuł. Stoczył spektakularna Bitwę Warszawską nazywaną Cudem nad Wisłą. Gdybyśmy jej nie wygrali mogło by się to źle skończyć źle bo Bolszewicy nie zatrzymali by się na Warszawie. Znowu uratowaliśmy Europe. Po wyborze prezydenta Piłsudski wycofał się z polityki, ale przedtem zdążył powiedzieć w swoim stylu co mu się nie podobało. Jednak długo nie odpoczywał, bo w polskim rządzie działo się źle. Chciał temu zaradził, ale nie doszło do pokojowej ugody, wiec Piłsudski wkroczył z wojskiem do Warszawy i dokonał zamachu stanu. Ten czyn został nazwany Przewrotem Majowym. Następnie wprowadził system autorytarny oparty na armii i swych zwolennikach. Przez ten czas kontrolował sprawy państwa jak dyktator. Nienawidził on sejmu ,a w czasie swoich rządów cofnął on immunitet posłów. W 1930 uwięził posłów którzy ego zdaniem byli największymi wrogami politycznymi. Piłsudski darzył do sojuszów z Niemcami i ZSRR. Podpisał nawet w 1934 polsko- niemiecka deklaracje o nieagresji na 10 lat. Józef Piłsudski zmarł 12 maja 1935 roku. Józef Piłsudzki jest dość kontrowersyjna postacią. Może chciał dyktatury, ale czy Polsce wtedy wiodło się źle? Wręcz przeciwnie dobrze się rozwijała gospodarczo i militarnie. Otrzymał on 45 odznaczeń, a tych nie kupuje się w sklepach. Bardzo łatwo znaleźć przeciwnika Piłsudskiego, ale to ma do siebie historia. „Czego krzyczysz… co noga? A tamtemu głowę urwało i nie krzyczy, a ty o takie głupstwo” – Józef Piłsudski do ciężko rannych żołnierzy „Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości.” – Józef Piłsudski „Umiłowanym stanem Polaków jest niezdecydowanie” – Józef Piłsudski Wyk. Bartłomiej Przygodzki Kl. 3d 10 Serwis YouTube, który powstał w maju 2005 roku, pozwala miliardom ludzi odkrywać, oglądać i udostępniać oryginalne filmy. Jest to platforma, na której ludzie z całego świata mogą poznawać się, uczyć się od siebie i inspirować się nawzajem. Stanowi platformę dystrybucji oryginalnych materiałów dla twórców oraz dużych i małych reklamodawców. Według Google, dziennie na YouTube umieszczanych jest ponad 85 tys. filmów, zajmujących ok. 2400 GB. Jednak skąd osoby zdobywają tak wielką popularność na tym portalu? Powodów jest kilka. Filmy ośmieszające zwierzęta, ludzi, poradniki dotyczące gier komputerowych, tworzenia biżuterii, naprawy sprzętów gospodarstwa domowego. Ludzie stają się popularni dzięki swojej inteligencji lub głupocie. Osoby podpalające różne przedmioty, zamrażające owoce, topiące rowery i samochody. Portal YouTube jest pełny przedziwnych i zaskakujących filmów, które mogą uczyć nas bezużytecznych informacji, bądź zapychać naszą pamięć scenami ze słodkimi kotkami. Osób na YouTube jest kilka rodzajów. Oto one. Jedną grupą osób wrzucających filmy na YouTube są osoby tworzące gameplay’e, poradniki gier komputerowych, zarabiające na swoich filmach, bez żadnej innej pracy. Osoby takie jak „Nervarien”, „Polski Pingwin” zarabiają dzięki swojej „pracy” około 5000zł na miesiąc. Jest to dość wysoki wynik jak na osobę, która gra w gry, a następnie chwali się tym w Internecie. Wiele osób kłamie na temat celu nagrywania. Prawie każda osoba na YouTube mówi, że widzowie i ich dobro są dla niej najważniejsze. Nie powinniśmy ulec taki dobrym słówkom i za byle co dać takiej osobie Like, pokazać, że jej film nam się podoba i w ostateczności zasubskrybować kanał tej osoby. Główną przyczyną, dla której wiele młodych osób decyduje się na nagrywanie filmów jest spowodowane prostym i przyjemnym sposobem zarobku. Kolejna grupa ludzi nagrywających filmy na YouTube to osoby przedstawiające nam ciekawe i mało znane informacje z życia codziennego, oraz wiadomości kompletnie nam nie potrzebne, chyba, że źródło ciekawostek. Takimi osobami jest np.: Radosław Kotarski z kanału „Polimaty”, znany także 11 z reklam banku Milenium (kolejna osoba nastawiona na zarobek). Przedstawia on w prosty i zrozumiały sposób jak nasz świat działa, uchyla rąbka tajemnicy na temat zachowań owadów, oraz pozwala nam zrozumieć skąd pochodzi nasze imię, bądź nazwisko. Kolejnym przykładem kanału o wartościowych, nieprzydatnych informacjach jest kanał „Topowa Dycha”. Mężczyzna prowadzący kanał raz na tydzień, dwa wypuszcza film opowiadający 10 naj osobach, zjawiskach dotyczących tematu odcinka. Osoba ta stworzyła 200 tysięczną grupę osób, która cały czas rośnie w poszukiwaniu wiedzy, która tylko przyda się dzieciom i młodzieży w szkole, na lekcji w celu pochwaleniu się przed całą klasą, jakim jest się mądrym. Jednak prawdopodobnie większość klasy doskonale o tym wie, właśnie z portalu YouTube. Rzesza osób wrzucająca filmy na YouTube potrafi przekroczyć granice logicznego myślenia, a także granice głupoty. Wiele z nich to osoby, które za wszelką cenę chcą zabłysnąć w Internecie. Kilka tysięcy osób dziennie dodaje filmy, na których przewracają się podczas jazdy rowerem, motocyklem, albo innym pojazdem, często dotkliwie raniąc się i spędzając kilka miesięcy w szpitalu. W głowach odbiorców rodzi się jedno pytanie. Po co? Odpowiedz niestety nie jest taka prosta. Często jest to spowodowane przypadkiem, lub chęcią zabłyśnięcia w Internecie na przysłowiowe 5 minut. Największą popularnością z amatorskich filmików cieszą się… wyczyny kotów! Jest to chyba najczęściej wyszukiwane hasło na Portalu YouTube i najczęściej odwiedzane. Przykładowy siedmiominutowy film ze słodkimi kotkami ma aż milion wyświetleń! Bo kto nie lubi małych kotków, które bawią się i często wyglądają przy tym słodko i uroczo. Na YouTube często dochodzi do konfliktów wynikających z niezrozumienia osoby tworzącej film oraz odbiorcy. Dochodzi wtedy to tzw.: dram, które wywierają duży wpływ na zachowanie dużej części społeczności, nawet innych twórców. Przykładem takiej dramy jest kłótnia „Polskiego Pingwina”(Stu Burton) wraz z widzem. Do sprzeczki doszło w wyniku zamieszczania gier, które nie podobają się części widzów Stu. Ostatecznie odezwał się sam Stuart używając ostrych słów i przekleństw w kierunku widza, który ową wojnę rozpoczął. Polski Pingwin chciał tylko przekazać, że to on tworzy ten kanał i ma prawo dodawania tego, czego on chce. W wyniku kłótni duża cześć YouTube-owej społeczności odezwała się za Stuartem. Jednak nie wiadomo jak ten konflikt może się zakończyć. Podsumowując YouTube stworzył oddzielną kulturę, która posiada własne problemy, własne środki zarobku oraz osoby, chcące zabłysnąć. Jeszcze raz chcę ustrzec przed bezmyślnym subskrybowaniem kanałów osób nastawionych stricte na zarobek. To „dzięki” widzom taka osoba rozwija się i nie znajduje prawdziwej pracy. Tylko siedzi przed komputerem, gra w gry i często mieszka z rodzicami do swojej śmierci. YouTube to kraina informacji, ludzi chcących oszukać i wykiwać na każdym kroku oraz kotów, które po prostu się bawią. Wyk. Rafał Wild KL.3d 12 - Za bardzo go rozpuściliśmy kochanie. - Spokojnie Rafciu, spokojnie. - Mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywała! Miałem dziś straszny dzień! Nie dość, że jakiś dzieciak włamał się do naszej sieci i w ślad za tym wdarł się do niej jakiś wirus, to jeszcze nasz syn żąda ode mnie, abym mu stworzył maszynę, która przeniesie go do świata gry. - A co w tym takiego trudnego? - spytała pani Karolina, żona profesora. Poznali się podczas zakupów w sklepie elektronicznym, gdzie prof. Rafał Jajogłów kupował baterie. Robił to tak energicznie, że podczas wrzucania ich do koszyka, trafił paroma w pannę Karolinę Chuderlak. Aby wynagrodzić jej wielkiego siniaka na głowie, zaprosił ją do kawiarni. Tam ich znajomość dostała tempa, po bliskim spotkaniu kawy profesora z sukienką panny Karoliny. - Trudnego? Nic. - odparł zmęczony Rafał. - Ale nie podoba mi się, że mój własny syn wydaje mi polecenia. Profesor był wysokim zgarbionym człowiekiem o łysej głowie i długim haczykowatym nosie. Nosił duże okrągłe okulary, oraz długi biały kitel laboratoryjny. Uważał bowiem, że każdy szanujący się naukowiec powinien nosić okulary i długie kitle. - No zrób to, proszę, dla naszego syna. - Sam nie wiem. - odparł profesor. - A co jeśli Stefan rozpuści się jeszcze bardziej? - Powiedz mu że, to już ostatnia zabawka jaką od ciebie dostanie. - Zabawka??? ZABAWKA? To może być przełom w grach komputerowych. Ale jednocześnie może być bardzo niebezpieczne! A w dodatku zajmie mi to mnóstwo czasu! - Dobrze. Dobrze. - powiedziała pani Karolina - Widocznie nie potrafisz. Ale nie mam ci tego za złe. W twoim wieku już nie powinno się robić takich rzeczy. - COOOOOOO? Mam dopiero 70 lat! Jestem jeszcze młody i energiczny! I udowodnię ci to kochanie! Zbuduję tą przeklętą maszynę w pięć dni! A jak! Pokażę ci, że wcale nie jestem na to za stary! 13 Tymi słowami skończył wypowiedź i pognał do swojego gabinetu, potykając się o własny kitel co najmniej sześć razy. - Dobrze kochanie. - to zdanie pani Karolina wypowiedziała bardzo cicho, aby nikt nie usłyszał rozbawienia w jej głosie. Jak profesor powiedział, tak zrobił. Po pięciu dniach ukończył swoją maszynę. Kosztowało go to parę nie przespanych nocy, ale nie było to wielką przeszkodą. W końcu był naukowcem. - Proszę synu. Oto twoja maszyna. - aż dostał rumieńców z dumy. Choć w jego przypadku koloryt cery o barwie tygodniowego twarożku awansował do wyglądu świeżego twarożku z kroplą soku wiśniowego. Maszyna nie prezentowała zbyt ekscytująco. Wyglądała jak skręcony lej. Jej węższy koniec przymocowany był do komputera, a szerszy do tylnej części monitora. Asystent profesora, który pomagał w instalacji wynalazku sprawdzał jeszcze jakieś połączenia. - Działa? - spytał chłopiec. - Nie dałeś mi zbyt dużo czasu, abym przeprowadził testy. Ale wydaje mi się, że powinno działać. - To mi wystarczy. - odparł zadowolony syn. - Chcę to wypróbować. - Do jakiej gry chcesz się podłączyć? - spytał profesor. - Do Minecrafta. Na początku nic się nie wydarzyło. Stefan usiadł przed swoim komputerem i zaczął patrzeć w ekran monitora. - MAMO!!! To nie działa! - Spokojnie Stefciu! Tata zaraz naprawi. Pani Karolina wcale nie była tego pewna, ale wierzyła w męża. Nie miała ochoty na kłótnie z synem, więc jedyne co mogła zrobić to trzymać kciuki za profesora. - Już wiem o co chodzi! - dobiegał głos zza ekranu. - Znalazłem nie podłączony kabel! - był to głos asystenta profesora, który szukał źródeł problemów. - Już go podłączam! - Czekaj! Najpierw trzeba wyłączyć maszyn… Ale już było za późno. Gdy tylko kabel został podłączony do komputera, nieznana siła wciągnęła Stefana do monitora. Wszystkiemu towarzyszył oślepiający błysk, wydobywający się z maszyny. Kiedy profesor i jego żona znów mogli normalnie widzieć, okazało się, że ich syn zniknął. Pozostał tylko komputer, ekran i puste krzesło na którym parę sekund wcześniej siedział Stefan. Do sieci, która została osłabiona po ataku wirusa, wpadł jeden z wirtualnych lei. Był to impuls wytworzony przez wynalazek profesora, który po zetknięciu z aktywnym ekranem, wciągał na utworzony wcześniej serwer osobnika siedzącego przed monitorem. Zadziałało to nie tylko na Stefana, lecz także na niczego nie spodziewającego się chłopca imieniem Bartek, który grał sobie spokojnie w Minecrafta. Jego też wessało. 14 Gdy Stefan otworzył oczy pomyślał, że to kolejny z jego snów. Śnił bowiem często o tym że wchodzi do świata gier. Najczęściej był to Minecraft. Czasem lądował też w Leauge of Legends i Skyrim, ale Minecraft był jego ulubioną grą. Wszyscy w szkole w niego grali. Stefan chodził do piątej klasy podstawówki. Był niski i dość otyły. Wyglądem przypominał bałwana z dwóch kulek, z tą różnicą, że chłopiec miał jeszcze nogi i ręce. - Ooooo! Moja głowa. - zaczął się po niej masować, a gdy ból ustał wstał i rozejrzał się dookoła. Znajdował się na polanie. Gdy spojrzał w górę zrozumiał, że minął już świt i nastało południe. – Jak długo byłem nieprzytomny? - Gdy tak rozmyślał cofając się, potknął się o coś miękkiego. - Super! - zawołał wywracając się na ziemię – znów mnie boli głowa! Gdy ją rozmasował, spojrzał na to, o co się przewrócił. O mało nie odrzuciło go do tyłu. Przed nim leżał nieprzytomny chłopak, mniej więcej w jego wieku. Stefan wstał tak szybko na ile pozwalał mu na to jego ciężar. Przyjrzał się chłopcu. Był wysoki i szczupły. Miał długie blond włosy sięgające mu do ramion. - Obudzić go, czy nie? - zastanawiał się na głos. - Ciekawe co by zrobił, jakby się tu obudził sam. Lecz na to nie było już szans. Chłopiec właśnie otworzył oczy. - Gdzie ja jestem? - spytał zdezorientowany. Nagle zauważył Stefana. - Kim ty jesteś? Gdzie my jesteśmy? - Ha! - odparł z dumą w głosie Stefan. - Jesteśmy w Minecrafcie! A ty jak masz na imię? - Bartek. - odpowiedział chłopiec. Dopiero po chwili dotarł do niego sens poprzedniej wypowiedzi Stefana i wybuchł śmiechem. - Z czego się tak śmiejesz? - zapytał rozdrażniony Stefan - Mówię prawdę! Gdy wyjaśnił całą swojej historię z wynalazkiem ojca, Bartek stał się poważny. - I co my teraz zrobimy? spytał. –Mam nadzieję, że twój tata zorientuje się, że coś poszło nie tak i naprawi to, prawda? - Pewnie tak.- rzucił Stefan - Ale wiesz co? Chyba zaraz nastanie noc. Miał rację. Gdy Bartek spojrzał w górę zobaczył, że słońce już prawie zaszło. ŚWIST!!! Coś przeleciało dokładnie nad głową Stefana. - To szkielet! - zawołał - Szybko! Uciekajmy! Z lasu oddalonego od chłopców o około dziesięciu metrów wyszła biała postać. Nie miała skóry, a jedynie kości. Byłby to przerażający widok, gdyby nie to że składała się z kwadratów. W ręku trzymała łuk. Był już w połowie napięty. 15 - Wiejemy! - krzyknął Bartek. ŚWIST!!! Bartek szybko odwrócił się w lewo i skoczył. Okazało się, że Stefan zrobił to samo, lecz w przeciwną stronę. Obaj zderzyli się głowami, odbili się od siebie i upadli na pośladki. Strzała poleciała prosto między nich, tam gdzie przed sekundą były ich głowy. - Patrz jak skaczesz! - zawołał Stefan, po raz trzeci w tym dniu masując głowę. ŚWIST!!! - Szybko uciekajmy! - krzyknął Bartek podnosząc się i pomagając wstać Stefanowi. -Genialny plan. - rzucił z sarkazmem. Strzała minęła go o włos. - Tam widzę światło! Jakieś pięćdziesiąt metrów od nich jarzył się słaby blask. Gdy byli już w pobliżu, zobaczyli, że jego źródłem była osada. Gdy dopadli do najbliższego domku, wskoczyli do niego i z impetem zatrzasnęli za sobą drzwi. Byli wykończeni. Szczególnie Stefan który nie był przyzwyczajony do jakichkolwiek biegów. Przez cały dystans musieli biegać slalomem, aby nie dać się trafić przez szkieleta. - Jeszcze nigdy tak się nie zmęczyłem. - wysapał Stefan. Nagle wybuchli śmiechem. Śmiali się przez dobre dziesięć minut. Kiedy przestali, zabarykadowali drzwi stołem rzemieślniczym, który znaleźli w domku. - Chyba powinniśmy się zdrzemnąć. - powiedział Bartek powstrzymując ziewanie. - To dobry pomysł. Ale nie ma łóżek. - odparł Stefan. - A ja jestem głodny!!! Jak myślisz czy w tym domku można znaleźć coś do jedzenia? - Tak, nas – odparł z sarkazmem Bartek - Nie pomagasz! Rozejrzeli się po chatce. Była niewielka, tak na oko pięć na pięć metrów. Jedyne co zdołali znaleźć to skrzynka ustawiona tak sprytnie za piecem, aby nie można było jej zobaczyć z progu. W środku znaleźli siedem bloków wełny, pięć jabłek i trzy nasiona pszenicy. - Możemy rozłożyć wełnę i spać na niej. powiedział Bartek - A jabłkami podzielimy się po równo. - Jak chcesz podzielić pięć przez dwa? - spytał ironicznie Stefan. - Normalnie. Każdy zje po połowie. To zaskoczyło Stefana. Dotychczas sam jadł wszystko co chciał i z nikim nie musiał się dzielić. Dopiero teraz dostrzegł grozę sytuacji. Realność świata gry nie miała nic wspólnego z jej widowiskowością, na która patrzyło się z drogiej strony monitora wcinając chipsy. Tu nie chodziło o to, by zabić 16 jak najwięcej wrogów. Tu trzeba było przeżyć. Po posiłku złożonym z dwóch i pół jabłka, obaj chłopcy zrobili się senni. Wzięli po trzy bloki wełny i położyli je na podłodze domku. Nie był to szczyt wygody, ale lepsze to niż nic - Śpisz? - spytał Stefan po pół godzinie leżenia. - Nie mogę zasnąć. - odpowiedział Bartek - Trochę się boję. - Czego? Zombie? Szkieletów? Pająków? A może Endermana? Nic nam zrobią! - powiedział chłopak, lecz tą wypowiedzią chciał bardziej oszukać siebie niż kolegę. - Jasne. - odparł Bartek. - Chronią nas przecież pancerne drzwi z drewna bez żadnego zamka! - zawołał ironicznie. - Równie dobrze mogą się same otworzyć. - Nie zapominaj że potwory nie potrafią otwierać drzwi. - w głosie Stefana dało się wyczuć nutkę strachu. - A niech cię! - dodał po chwili. - Teraz to już na pewno nie zasnę. - To co robimy? - spytał Stefan po chwili milczenia. - Możemy porozmawiać. - odpowiedział Bartek. - Porozmawiać? - zdziwił się chłopiec. - No. Szybciej zleci noc. A co w tym takiego dziwnego? - Jeszcze z nikim tak na poważnie nie rozmawiałem. - przyznał zawstydzony chłopiec. - Naprawdę? A twoi koledzy? Przyjaciele? - Nie mam ich. - to zdanie Stefan wypowiedział szeptem i od razu tego pożałował. - COOOOOOOOOOOOOOO? - wykrzyknął Bartek. - Ale … jak to? - Normalnie. - odparł smętnie chłopiec. - Nie zadaję się z innymi. Po co mi to? - podniósł głos. – Mam swój komputer i on jest moim przyjacielem. - niemal w to uwierzył. - Ale… - Bartka aż zatkało. Nigdy jeszcze nie spotkał dzieciaka który wolałby grać w gry komputerowe, niż wyjść z kolegami na rower lub rozegrać mecz w piłkę nożną. Zamilkł na krótką chwilę, w czasie której ocenił daremność stosowania sarkazmu wobec Stefana – to tak jakby obrzucać mury zamku ciastkami z kremem. Zrobiło mu się go żal. Postanowił to zmienić. - Jeśli zechcesz - zaczął. - to ja mogę zostać twoim przyjacielem. - Dlaczego? - zdziwił się Stefan. - Bo nie masz żadnych przyjaciół a każdy chłopak powinien mieć choćby jednego. Aby mógł z nim rozmawiać, żartować, śmiać się, spędzać z nim czas… - O NIE! - krzyknął chłopak. - Nie mam zamiaru marnować swojego czasu na jakiegoś “kolegę”, skoro mógłbym w tym czasie grać w moje gry. 17 - Przydała by ci się mała przerwa. - powiedział spokojnie Bartek. - Nigdy nie chciałeś mieć przyjaciela? - Nigdy. - To z kim zazwyczaj rozmawiasz? - Z nikim. - A nie chciałbyś zacząć? - chłopak nie dawał za wygraną. - Nigdy nie poczułeś ochoty na rozmowę? Na zwierzeniu się komuś? Wtedy Stefanem coś wstrząsnęło. Właściwie to chciał. Tyle rzeczy w nim siedziało. Tyle żalu o swoją samotność. Tyle bólu, którym nie mógł się z nikim podzielić. Nigdy nie miał nikogo z kim mógłby porozmawiać. Dopiero teraz poczuł, że tego mu brakuje. Do oczu napłynęły mu łzy. Nie chciał tak dłużej żyć. Musiał coś zmienić. A jedyne co mogło mu pomóc to właśnie przyjaciel. Przyjaciel, którego nie miał. -Naprawdę chcesz nim zostać? - spytał Bartka. Starał się, aby ten nie zauważył że płacze. -Tak. - powiedział łagodnie tamten. W tym momencie Stefan rozkleił się całkowicie. Zaczął płakać nie wiedząc czy z rozpaczy czy z radości. Płakał przez dobre dziesięć minut. Bartek w tym czasie siedział obok niego i klepał go po plecach. Dał mu nawet lekko zużytą chusteczkę do wytarcia nosa, którą wyjął z kieszeni. Kiedy już atmosfera się uspokoiła, obaj wrócili do swoich prowizorycznych łóżek. Przez resztę nocy Stefan opowiadał swojemu nowemu przyjacielowi o mamie, o ojcu, o jego wynalazkach oraz o swoim dotychczasowym życiu, które polegało tylko i wyłącznie na nowych i starych grach komputerowych. Bartek natomiast opowiedział mu o swoich przyjacielach. O wspólnych wypadach na rower i o meczach w piłkę nożną. Po paru godzinach rozmowy obaj zasnęli. Gdy Stefan otworzył oczy pierwszą rzeczą jaką zobaczył był czubek nosa jego ojca oddalonego od jego oka o zaledwie dwa centymetry. Zaskoczyło go to. - Tata? - spytał zaspany chłopiec. - Tak synu. To ja. - powiedział szczęśliwy profesor. - Do maszyny wdarł się wirus, który cię wciągnął do komputera. Właściwie to taki był zamiar, ale niestety nie byliśmy jeszcze w stanie kontrolować tego. Na szczęście udało mi się wszystko naprawić i wydobyłem cię z tego serwera… A! I nie tylko ciebie. Możesz mi powiedzieć kto to taki? I co on tam robił? - Wskazał palcem na Bartka leżącego kanapie. - To jest Bartek. - przedstawił kolegę Stefan. - A co do tego jak tam trafił, to sam chciałbym wiedzieć. - Dziwne. - zamyślił się profesor. - Arturze! Wiesz co się stało? - Nie panie profesorze. - odparł asystent. - Ale jest możliwe, że przez ten wirus jeden z wirtualnych lei dostał się do sieci i wciągnął biednego chłopca. - Tak. To bardzo prawdopodobne. 18 W tym momencie Bartek się obudził. Na początek zaczął się rozglądać i zaspanym wzrokiem przejechał cały pokój. - Gdzie ja jestem? - spytał. - Jesteś u mnie w domu. - odpowiedział Stefan. - To jest mój tata. – wskazał palcem na profesora. – To jego asystent. - wskazał palcem na Artura, który właśnie obliczał moc żarówki na suficie. Robił tak czasem kiedy się nudził. - I brakuje już tylko mojej ma… - NARESZCIE! Wszystkie głowy zwróciły się w stronę drzwi wejściowych do pokoju. Stała w nich matka Stefana. Cała była brudna i rozczochrana. Miała na sobie pogniecioną sukienkę i wyglądała tak jakby nie spała przez dwa dni. -W końcu wróciłeś! - rzuciła się na swojego syna, mocno go przytuliła i pocałowała w policzek, nie zważając na wpatrujące się w nich osoby. Gdy już go puściła, spojrzała na drugiego chłopca siedzącego na łóżku obok, który z trudem powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem. - To mamo, jest Bartek. - przedstawił kolegę, po raz drugi, Stefan. - Miło mi. Jestem mamą Stefanka. - podała rękę Bartkowi. Ten uścisnął ją i od razu zasłonił usta dłońmi aby nie zacząć się śmiać. Stefan przewrócił oczami. - Synu. - powiedział profesor. - Maszyna naprawiona. Chcesz ją jeszcze raz wypróbować? Lecz nie doczekał się potwierdzenia. Stefan popatrzył znacząco na Bartka i wymienili jedno znaczne spojrzenia. - Tato. - zaczął. - Właściwie to mam do ciebie inną prośbę. - Słucham synu. - Czy mógłbyś mi kupić… - mocno wciągnął i wypuścił powietrze - ...rower. Wyk. Michał Pulikowski KL.3d 19 W związku ze zbliżającymi się wakacjami twórcy gazetki szkolnej żegnają się z gronem pedagogicznym oraz uczniami, którzy byli czytelnikami „Gimnazjalnika”. Życzymy miłych wakacji oraz dalszych sukcesów w nauce. Serdecznie dziękujemy też P. Ninie Turek, za opiekę nad grupą redakcyjną gazetki szkolnej. 20