0057_20151215_gw_ra_porozumienie_bez_przemocy_k_mudyn

Transkrypt

0057_20151215_gw_ra_porozumienie_bez_przemocy_k_mudyn
Krzysztof Mudyń
Zakład Badań Podstawowych, Katedra Psychologii
Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie
[email protected]
„ P o r o z u m ie n ie b e z p r z e m o c y ” ja k o m e t o d a
P R Z E Z W Y C IĘ Ż A N IA S Y T U A C JI K R Y Z Y S O W Y C H
I Z A P O B IE G A N IA K O N F L IK T O M
S t r e s z c z e n ie
Celem artykułu jest przedstawienie zasadniczych zasad zawartych w M.B.
Rosenberga koncepcji „porozumienia bez przemocy” (PBP) oraz ukazanie jej
przydatności - poczynając od interwencji w sytuacjach konfliktowych, a koń­
cząc na szeroko rozumianej profilaktyce. Koncepcja PBP jest syntezą do­
świadczeń M.B. Rosenberga jako trenera i mediatora w sytuacjach konflik­
towych. Podobnie jak jego nauczyciel, C. Rogers, zakłada on, że naturalną
zdolnością i skłonnością człowieka jest współodczuwanie {compassion) uczuć
i potrzeb innych ludzi, podobnie jak swoich własnych. Nasza kultura tłu­
mi jednak te naturalne zdolności. Sam język oferuje wiele gotowych wyra­
żeń, które blokują naturalne współodczuwanie, gdyż przesycone są ocena­
mi moralnymi, oceniającymi porównaniami, interpretacjami i klasyfikacjami.
Ponadto wiele wypowiedzi sugeruje (np. wskutek bezosobowej formy) brak
216
K rzysztof M udyń
osobistej odpowiedzialności nadawcy za treść formułowanych komunikatów.
Autor PBP proponuje zatem czterofazowy model empatycznej komunikacji,
bez przemocy i manipulacji, który stanowi podstawę prowadzonych przez
niego szkoleń. Są to: 1) obserwowanie bez oceniania, 2) rozpoznawanie i wy­
rażanie uczuć, 3) wiązanie aktualnie przeżywanych uczuć z potrzebami (war­
tościami, pragnieniami), 4) formułowanie konkretnych próśb (ale nie żądań).
Słowa kluczowe: porozum ienie b ez przemocy, obserwowanie bez oceniania, rozpo­
znawanie i wyrażanie uczuć, empatia, „język żyrafy”
1. A u to r i g en ez a je g o ko n cepcji
Koncepcja Marshalla B. Rosenberga (1999/2003)1jest modelem komunika­
cji przeciwdziałającej pojawianiu się przemocy, a zarazem programem zacho­
wań komunikacyjnych, umożliwiającym radzenie sobie w sytuacjach konflik­
towych, gdzie zaangażowane są co najmniej dwie osoby lub dwie zwaśnione
grupy. Uniwersalność modelu sprawia, że nie ma znaczenia, czy konflikt roz­
grywa się w kontekście lokalnym czy międzynarodowym, czy ma charak­
ter interpersonalny czy raczej międzygrupowy. Koncepcja „porozumienia bez
przemocy” (PBP) jest ukoronowaniem wieloletnich doświadczeń autora jako
mediatora, interweniującego w trudnych sytuacjach konfliktowych czy wręcz
kryzysowych.
Sam autor uważa się za ucznia Carla R. Rogersa i - jak się wydaje - robi
on jak najlepszy użytek z jego humanistycznej spuścizny. Autor jest psycholo­
giem klinicznym o ogromnym doświadczeniu praktycznym, począwszy od lat
sześćdziesiątych zaangażowanym w konstruktywne rozwiązywanie konflik­
tów, bez względu na ich przyczyny, zasięg czy lokalizację. Brał czynny udział
i prowadził szkolenia dla osób uczestniczących w rozwiązywaniu konfliktów
regionalnych (często na podłożu etnicznym) w takich krajach, jak: Izrael, Pa­
lestyna, Irlandia, Rosja, Serbia, Chorwacja czy Nigeria. Prowadził trenin­
gi w USA i Kanadzie oraz w większości krajów europejskich, tj. w Szwecji,
Szwajcarii, we Włoszech, w Niemczech, Dani, Belgii, Holandii, Wielkiej
Brytanii, Francji, Austrii, a także w Polsce.
1 W ostatnich dziesięciu latach ukazało się w języku polskim wiele kolejnych prac, roz­
wijających i popularyzujących tę koncepcję (m.in. Rosenberg, 2006,2009; Holler, 2010).
.Porozumienie
bez przemocy ” jako metoda przezwyciężania sytuacji...
217
Jest rzeczą zadziwiająca, iż dobrze rozumiana empatia - pojmowana
zgodnie z podejściem Carla Rogersa (1991) - może stanowić niezastąpio­
ną, solidną podstawę rozwiniętej przez M.B. Rosenberga koncepcji „porozu­
mienia bez przemocy”. Niełatwo to zaakceptować, gdyż empatia kojarzy się
nam zwykle z wrażliwością lub nadwrażliwością, a wrażliwość ze słabością
raczej niż z zasobem, który może stać się cenną i wręcz niezastąpioną kom­
petencją społeczną. Opór przed zaakceptowaniem i uwierzeniem w jej sku­
teczność przypomina nieco niewiarę laików w to, że np. aikido lub kung-fu
mogą być skuteczniejszą formą radzenia sobie z agresją napastnika niż tech­
niki walki stosowane w boksie zawodowym lub „twardych” szkołach kara­
te. Podkreślić należy, iż podobnie jak w przypadku aikido, koncepcja NVC
nie jest sztuką walki, lecz raczej skutecznym sposobem unikania walki, sztu­
ką służącą „pokojowej koegzystencji” ludzi o różnych przekonaniach, potrze­
bach i interesach. Rozdział ósmy swej klasycznej pracy (1999/2003) zatytuło­
wał Rosenberg Potęga empatii. Sformułowanie to należy rozumieć dosłownie.
Rosenberg, podobnie jak jego nauczyciel Carl Rogers2, uważa bowiem, że
autentyczny, empatyczny, czyli nieinwazyjny i nieoceniający kontakt z dru­
gim człowiekiem ma walory leczące. Empatyczna otwartość jest sprawą
kluczową.
Empatia - czy raczej „empatia wysokiej jakości” - w rozumieniu Rosen­
berga jest pojęciem dającym się zrozumieć, choć opornym na definiowanie.
Jest czymś w rodzaju towarzyszącej obecności, otwartej na uczucia rozmówcy.
Otwartej w sposób spontaniczny, niewymuszony. Mówiąc słowami autora jest otwartością „na boską energię, która przepływa przez drugą osobę” (Ro­
senberg, 2009, s. 59). I dalej - „Kiedy wyjaśniam, czym jest empatia używam
najchętniej porównań i obrazów, jak choćby tego z deską surfingową. Chodzi
o to, by poddać się naturalnemu nurtowi energii, który porusza we mnie mój
rozmówca. Tak jak w czasie surfowania —zawierzam sile, która mnie unosi.
Gdy metodę Porozumienia bez Przemocy stosuje się mechanicznie, ona nie
działa, gdyż umyka gdzieś osoba rozmówcy” (op. cit., s. 63).
2 Przypomnijmy, że cechy relacji, które leczą, wg C. Rogersa, to: 1) autentyczność (we­
wnętrzna spójność), 2) postawa bezwarunkowej akceptacji oraz 3) wnikliwe, empatyczne zrozumienie (1991). Autor „terapii skoncentrowanej na kliencie” miał na myśli przede
wszystkim relacje terapeuta-klient (pacjent). Wydaje się jednak (i Rosenberg by się z tym
zgodził), że wszelkie relacje międzyludzkie, które spełniają te wbrew pozorom trudne do
sprostania warunki, posiadają walory leczące.
218
K rzysztof M udyń
Zasadniczy model „porozumienia bez przemocy”, który zostanie przed­
stawiony w dalszej kolejności, jest genialnie prosty. Sprowadza się bowiem do
respektowania sekwencji czterech faz czynności komunikacyjnej. Znacznie
więcej wysiłku wymaga zrozumienie i zaakceptowanie założeń związanych
z samym językiem, jakiego używamy w trakcie werbalnej komunikacji, oraz
akceptacja humanistycznej wizji natury ludzkiej. Jeśli zrozumiemy i zaakcep­
tujemy założenia, pozostanie już tylko (sic!) bardzo trudne i żmudne zadanie
—przekształcenie uzyskanego zrozumienia w komunikacyjne nawyki, czyli
automatycznie uruchamiane strategie komunikacyjne. Należy też dodać, że
model komunikacji proponowany i propagowany przez M.B. Rosenberga jest
najbardziej demokratycznym sposobem porozumiewania się, jaki można so­
bie wyobrazić (por. Mudyń, 2000).
2. D wa rodzaje komunikatów : ,ję z y k szakala ” vs ję z y k żyrafy ”
Mówiąc słowami autora - „Komunikacja bez przemocy opiera się na otwar­
tym wyrażaniu swych uczuć, potrzeb i życzeń oraz umiejętności odczytywa­
nia ich w słowach innych ludzi, bez względu na formę, w jakiej zostają prze­
kazane” (2001, s. 42). Tę formę komunikacji autor nazywa „językiem żyrafy”
- „ponieważ żyrafa ma ogromne serce, a ten sposób porozumiewania się wy­
pływa z serca” (op. cit., s. 42). Jednak - zdaniem Rosenberga - większość
z nas na co dzień posługuje się „językiem szakala”, językiem blokującym em­
patię i prowokującym konflikty. Ten sposób porozumiewania jest głęboko za­
kotwiczony w naszej kulturze i naszej mentalności. Wiąże się ze skłonnością
do oceniania wszystkich i wszystkiego. Wypływa on niejako z przekonania,
że jakiekolwiek zachowanie może być albo „dobre”, albo „złe”, „właściwe” lub
„niewłaściwe”, „stosowne” bądź „nie do przyjęcia”. Wiąże się z nim następ­
ne, równie rozpowszechnione przekonanie, iż „złe” (nieakceptowalne) zacho­
wania i poglądy powinny być (w taki czy inny sposób) karane i zwalczane na
wszelkie sposoby.
Zważywszy, że „język szakala” jest typowy dla naszej kultury, oznacza to
zarazem, że posługujemy się nim w sposób nawykowy i uważamy go za „nor­
malny” sposób porozumiewania się. Oznacza to również, że zazwyczaj nie
dostrzegamy w nawykowo używanych przez nas wyrażeniach oceniających
sądów, deprecjonujących lub dyskwalifikujących zachowania, poglądy czy
.Porozumienie
bez przemocy” jako metoda przezwyciężania sytuacji...
219
postawy innych ludzi. Upraszczając - jesteśmy skłonni wierzyć, że nazywa­
jąc kogoś, np. „neurotykiem”, po prostu dokonujemy „obiektywnej” diagnozy,
i że nie ma to nic wspólnego z oceną lub wyrażeniem naszego subiektywne­
go stosunku do danej osoby. Innymi słowy, chętnie i często jesteśmy skłonni
wierzyć, że nasze sformułowania są tylko zobiektywizowanym opisem czy­
ichś zachowań, nie zaś wyrazem naszych potrzeb i uczuć oraz wypływających
stąd ukrytych ocen. Ten sposób mówienia (i myślenia), zwany „językiem sza­
kala”, uważa autor za life-alienating communication. Autor powiada również,
że ocenianie innych jest „tragicznym wyrazem własnych potrzeb i wartości”
(op. cit., s. 14).
Wprawdzie celem tego opracowania jest przybliżenie koncepcji „komuni­
kacji bez przemocy”, czyli tzw. „języka żyrafy”, lecz aby nauczyć się rozróż­
niać te dwa rodzaje retoryki i odpowiadające im dwa style komunikacji, nie od
rzeczy będzie zacząć od zidentyfikowania typowych form językowych zwią­
zanych z „językiem szakala”. W arto zauważyć, że wyróżnione przez Rosen­
berga języki komunikacji dość dobrze korespondują z rozróżnieniem na ko­
munikaty typu „Ja” i komunikaty typu „Ty” w rozumieniu Thomasa Gordona
(1999). Jednakże propozycja autora Nonviolent communication jest bardziej ra­
dykalna i o wiele bardziej akcentuje rolę empatii, zarówno w fazie formuło­
wania własnych komunikatów, jak i w trakcie wysłuchiwania cudzych wypo­
wiedzi.34
3. K o m u n ik a ty blo ku ją ce e m p a t ię , c zy li „ję z y k szakala ”
Autor wyróżnia kilka typów wypowiedzi charakterystycznych dla „języka
szakala”, które - blokując empatię - sprzyjają powstawaniu konfliktów w sy­
tuacjach komunikacyjnych. Są to:
1. Dokonywanie ocen moralnych i krytykowanie,
2. Porównywanie, klasyfikowanie (i ocenianie),
3. Diagnozowanie i interpretowanie,
4. Używanie wyrażeń sugerujących brak osobistej odpowiedzialności.
Ostatnia z wymienionych kategorii jest dość szeroka i obejmuje dość
odmienne na pozór wyrażenia językowe. Ponadto, wchodzące w jej skład
wyrażenia mogą wydawać się całkiem naturalne i neutralne. Dlatego też
warto przyjrzeć im się nieco bliżej, by „zakłócić” nawykowe, bezrefleksyjne
220
K rzysztof M udyń
posługiwanie się nimi. Otóż, zdaniem autora (1999, s. 17), z odrzucaniem
osobistej odpowiedzialności mamy do czynienia wówczas, gdy odpowiedzial­
ność za własne zachowania przypisujemy:
a) nieokreślonym, bezosobowym silom (np. „posprzątałem mieszkanie,
bo musiałem”),
b) warunkom, diagnozie lub osobistej historii („Piję, ponieważ jestem al­
koholikiem”),
c) reakcjom lub działaniom innych ludzi („Uderzyłem dziecko, bo wy­
biegło na ulicę”),
d) poleceniom lub sugestiom pochodzącym od jakiegoś autorytetu
(„Okłamałem klienta, bo szef mi kazał”),
e) presji grupy („Zacząłem palić, bo wszyscy koledzy to robili”),
f) polityce instytucji, jej zasadom, regułom („Musiałem to zrobić, bo
taka jest polityka naszej szkoły”),
g) rolom społecznym związanym z płcią, wiekiem czy zawodem („Nie
cierpię wygłaszać wykładów, ale robię to, bo jestem wykładowcą”),
h) impulsom nad którymi nie można zapanować („Zjadłam kolejny ba­
tonik, bo nie mogłam się powstrzymać”).
Generalnie można powiedzieć, że ilekroć znajdujemy przyczyny złego sa­
mopoczucia czy własnego dyskomfortu emocjonalnego na zewnątrz siebie,
tylekroć jesteśmy narażeni na pogrążenie się w „języku szakala”. Wydaje się
zresztą, że skłonność do zewnętrznej atrybucji przyczyn naszych negatyw­
nych emocji i agresywnych zachowań3 jest zjawiskiem dość powszechnym
(„bo zupa była przesolona”). Być może wiąże się to z poniekąd naturalnym,
ewolucyjnie zaprogramowanym ukierunkowaniem naszej uwagi (świadomo­
ści) na świat zewnętrzny. Rosenberg podkreśla jednakowoż, że nie należy
mylić bezpośredniej, zewnętrznej „przyczyny” naszego zachowania z jego po­
wodem czy też prawdziwą przyczyną. Zewnętrzny bodziec bywa tylko wyzwalaczem dla pojawiającej się interpretacji, która dopiero wtórnie wywołuje
określone uczucia, a te z kolei wyzwalają nasze nawykowe reakcje czy zacho­
wania. Autor ujmuje to lakonicznie, lecz jednoznacznie, mówiąc, iż „...to, co
inni robią lub mówią może być (jedynie) bodźcem, lecz nigdy przyczyną na­
szych uczuć” (1999, s. 42).3
3 Przypisywanie odpowiedzialności za własne zachowania oraz za to, co nam się przy­
darza, dotyczy zarówno „pułapki napastnika”, jak i „pułapki ofiary” (por. Mudyń, 2002b).
„Porozumienie
bez przemocy” jako metoda przezwyciężania sytuacji...
221
Autor powiada również, że ilekroć słyszymy negatywny przekaz (wyrażo­
ny werbalnie lub niewerbalnie), mamy do wyboru cztery możliwości: 1) mo­
żemy obwiniać siebie, 2) obwiniać innych, 3) wczuć się we własne uczucia
i potrzeby albo 4) wczuwać się w uczucia i potrzeby innych4.
Jeśli „wybieramy” lub po prostu reagujemy zgodnie z pierwszą lub drugą
opcją, to zaczynamy myśleć i interpretować to, co się dzieje w ramach „języka
szakala”, który blokuje lub wręcz zabija empatyczne nastawienie. Autor suge­
ruje dość jednoznacznie, iż ilekroć posługujemy się ocenami, defacto mówimy
(lub przynajmniej powinniśmy mówić) o własnych potrzebach (wartościach)
i uczuciach. „Osądzanie, krytykowanie, diagnozowanie i interpretowanie in­
nych - powiada Rosenberg - jest wyalienowanym wyrażaniem naszych wła­
snych potrzeb i wartości” (op. cit., s. 52).
Ogólnie można powiedzieć, że „język szakala” służy do krytykowania,
zawstydzania i obwiniania innych lub samego siebie (por. Tingen, 2000).
Z tego samego języka, którym posługujemy się w relacjach z innymi ludźmi,
korzystamy bowiem i wówczas, gdy prowadzimy dialog wewnętrzny z samym
sobą. Myślenie o czyichś lub własnych zachowaniach w kategoriach winy po­
ciąga za sobą akceptację kary, a w dalszej konsekwencji usprawiedliwia też
stosowanie przemocy - w myśl schematu, iż „winnych należy ukarać”. W y­
kraczając poza terminologię M.B. Rosenberga, można zaryzykować hipote­
zę, iż taka postawa może wynikać z absolutyzacji dowolnej wartości, co jest
równoznaczne z ignorowaniem kontekstu (w tym także motywów, intencji
i subiektywnych racji) ocenianych działań czy zachowań innych ludzi (Mudyń, 2002, s. 40).
4. K o m u n ika ty w yzw alające e m p a t ię , c zyli „ję z y k ży ra fy ”
Komunikaty oparte na empatii i wyzwalające empatię wykorzystują elemen­
ty języka obserwacji, uczuć, potrzeb oraz próśb. Zaproponowany przez M.B.
4 Pamiętając, że bardzo często te potrzeby i uczucia nie są nazwane i wyrażone wprost,
lecz przyjmują formę krytycznej oceny kogoś lub czegoś. Często nawet sama ocena wyra­
żona jest pośrednio i przyjmuje postać diagnozy, interpretacji, przytoczonego poglądu oso­
by trzeciej lub odwołania się do jakiegoś normatywnego standardu (że „powinno się”, „na­
leży”, „trzeba zawsze”, „musisz” itp.).
222
Krzysztof M udyń
Rosenberga (1999) czterofazowy model komunikacji bez przemocy (i mani­
pulacji) składa się z następujących faz:
• obserwowanie bez oceniania (i bez uogólniania),
• rozpoznawanie i wyrażanie (aktualnie przeżywanych) uczuć,
• wiązanie aktualnie przeżywanych uczuć z potrzebami (wartościa­
mi, dążeniami),
• formułowanie bardzo konkretnych próśb (nie mylić z żądaniami).
Wyróżnione fazy wymagają choćby krótkiego komentarza. Zacznijmy
więc od początku.
4.1. O bserwowanie
bez oceniania i uogólniania
Autor przytacza myśl J. Krisnamurtiego, iż obserwowanie bez oceniania jest
najwyższą formą ludzkiej inteligencji. Przyznaje też, że jego pierwszą myślą
w zetknięciu się z tym stwierdzeniem było - „Co za nonsens”. Następną reak­
cją było jednak uświadomienie sobie, iż właśnie dokonał jednoznacznej oceny
(1999, s. 24). Wymogi, jakie stawia M.B. Rosenberg nieoceniającemu obser­
wowaniu, są bardzo rygorystyczne. Są równie surowe jak w przypadku twar­
dej metodologii w naukach empirycznych, gdzie język obserwacji (i pomiaru)
w żadnym stopniu nie powinien mieszać się z językiem interpretacji i warto­
ściowania. Właściwie wszystko, co nie da się zmierzyć lub policzyć w powią­
zaniu ze sprecyzowanym kryterium, lub opisać jako konkretne zdarzenie czy
działanie (tak, aby ktoś inny mógł je powtórzyć), trąci generalizacją, inter­
pretacją lub oceną. Podobnie jak w metodologii badań naukowych, M.B. Ro­
senberg postuluje, by przede wszystkim unikać generalizacji oraz kontaminacji (mieszania) tego, co właśnie widzimy (dostrzegamy) z szeroko rozumianą
oceną (ewałuacją).
Wprawdzie nie możemy całkowicie wyeliminować ocen z naszych wy­
powiedzi, możemy jednak oddzielać obserwację (w ścisłym sensie tego sło­
wa) od oceniającej interpretacji. I tak np., jeśli powiadamy, że „Xjest marnym
graczem”, to posługujemy się oceną. Wychodząc naprzeciw postulatowi od­
dzielania oceny od obserwacji, należałoby powiedzieć raczej - „X nie strze­
lił gola w ostatnich 10 meczach (obserwacja). Sądzę więc, że nie jest bramkostrzelnym piłkarzem (ocena). Inny przykład. Sformułowanie: „Nigdy nie
robisz tego, czego ja chcę” jest zgeneralizowaną oceną. Natomiast sformu­
łowanie: „W ostatnim tygodniu trzykrotnie odrzuciłeś/laś moje propozycje”
„Porozumienie
bez przemocy”jako metoda przezwyciężania sytuacji...
223
jest opisem, czyli obserwacją. Generalnie, „obserwowanie bez oceniania” wy­
daje się postulatem bardzo trudnym do realizacji w codziennych sytuacjach
komunikacyjnych, postulatem wymagającym dłuższego treningu, zanim sta­
nie się czyimś nawykowym sposobem reagowania.
4.2. R ozpoznawanie
i wyrażanie uczuć
Postulat ten w równym stopniu dotyczy tak uczuć cudzych, jak i własnych.
Dla wielu ludzi również sprostanie temu postulatowi jest bardzo trudne. Au­
tor zauważa zresztą, iż w trakcie procesu socjalizacji: „Byliśmy szkoleni raczej
jak »być kierowanym przez innych« niż jak być w kontakcie z samym sobą”
(op. cit., s. 32).
Trudność ta ma wiele aspektów i może wynikać z wielu przyczyn. Wie­
lu ludzi wskutek wcześniejszych doświadczeń oduczyło się ujawniać (a w dal­
szej kolejności uświadamiać) swoich uczuć w obawie, by nie zostać wyśmia­
nym lub w jakiś sposób zranionym5. Autor zauważa jednak i przekonywująco
ilustruje to zdarzeniami z własnej „trenerskiej biografii”, iż ujawnienie wła­
snych przeżyć związanych z daną sytuacją bywa lepszą strategią, a nawet
warunkiem przezwyciężenia pojawiającego się konfliktu. Jeśli bowiem inni
nie wiedzą co przeżywamy, mogą interpretować nasze milczenie przeciw­
ko sobie i rozumieć je jako przejaw naszej niechęci lub poczucia wyższości
w stosunku do nich. Należy też pamiętać, że istnieją tu daleko idące różni­
ce oczekiwań i wyobrażeń w odniesieniu do „dobrej komunikacji” między
kobietami i mężczyznami. Dla mężczyzn mówienie o przeżywanych uczu­
ciach i bezpośrednie ich wyrażanie bywa zbytecznym ornamentem, lub wręcz
nietaktem, albo brakiem rzeczowości i wewnętrznej dyscypliny, niemającym nic wspólnego z meritum sprawy6. Natomiast wiadomo skądinąd, że dla
5 Bryn C. Collins w swej książce Emocjonalna niedostępność twierdzi, że utrata kontaktu
z własnymi uczuciami bywa konsekwencją traumatycznych doświadczeń związanych z bli­
skimi relacjami z innymi ludźmi. Twierdzi, że jest skutkiem nierozwiązanych problemów
związanych z przywiązaniem, przemocą i porzuceniem (Collins, 2000, s. 216-217).
6 Wielu mężczyzn jest skłonnych sądzić, że najlepsze co mogą zrobić (dla dobra relacji)
w sytuacji pojawiającego się konfliktu z bliską kobietą, to (dla dobra sprawy) przemilczeć
i zablokować pojawiające się negatywne uczucia. Z kolei kobiety interpretują pojawiające
się wówczas milczenie jako najgorszą możliwą reakcję, jako przejaw lekceważenia, obojęt­
ności itp.
224
K rzysztof M udyń
kobiet obecność uczuć bywa warunkiem satysfakcjonującej komunikacji, nie­
zależnie od kontekstu.
Trudność może dotyczyć rozróżnienia pomiędzy tym, co czujemy, a tym,
co myślimy na własny temat. Może dotyczyć rozróżnienia między tym, co
czujemy, a tym, co sądzimy, że inni o nas myślą lub „co sobie pomyślą” i jak
zareagują na nasze zachowanie lub komunikat.
Inny rodzaj trudności wiąże się z tym, iż bezpośrednie mówienie o wła­
snych uczuciach wymaga wzięcia odpowiedzialności za to, co przeżywa­
my. Z kolei aby chcieć i móc brać odpowiedzialność za własne uczucia, trze­
ba nauczyć się je akceptować. Dotyczy to zwłaszcza tzw. uczuć negatywnych,
takich jak złość, rozczarowanie czy zazdrość. Aby móc to uczynić, trzeba by
pewnie uznać, że nie istnieją „złe uczucia”, lecz co najwyżej lepsze i gorsze
sposoby ich wyrażania i radzenia sobie z nimi. Tak czy inaczej, postulat „roz­
poznawania i wyrażania uczuć” nakłada na rozmówcę obowiązek odczuwa­
nia uczuć stojących prawdopodobnie za komunikatami nadawcy (nawet jeśli
werbalny przekaz nic o tym nie mówi) oraz nawiązywania kontaktu z wła­
snymi uczuciami, jakie w danej sytuacji w związku z tym, co właśnie widzi­
my i słyszymy, się w nas pojawiają. Dążenie do bycia w kontakcie z uczuciami
nadawcy to w pewnym sensie także aktywne ich odgadywanie, dopytywanie
i sprawdzanie na bieżąco pojawiających się domysłów.
I jeszcze jeden warunek, o którym wspomina autor PBP. Aby móc po­
zostawać w kontakcie z własnymi uczuciami oraz potrafić je adekwatnie wy­
rażać, nie możemy brać odpowiedzialności za uczucia innych ludzi, co nie
znaczy, że powinniśmy je ignorować. Chodzi raczej o to, iż nie możemy ak­
ceptować takich schematów interpretacyjnych, w świetle których to, co robi­
my lub mówimy, jest jedyną przyczyną lub powodem czyjegoś dyskomfortu
emocjonalnego. Przyjęcie takiej opcji jest bowiem zabójcze, gdyż oznaczało­
by, że wszystko, co inni robią lub mówią, powinno spotykać się naszym en­
tuzjazmem, a jeśli już zdarzy nam się (z jakiegoś powodu) cierpieć, to tylko
w milczeniu, gdyż informacja o naszych uczuciach mogłaby zaszkodzić czyjemuś dobremu samopoczuciu.
4.3. W iązanie
aktualnie przeżywanych uczuć z potrzebami
Autor zauważa, że wiązanie aktualnych uczuć z potrzebami (wartościami,
dążeniami) może być bardzo trudne dla osób, które z różnych powodów
„Porozumienie
bez przemocy” jako metoda przezwyciężania sytuacji...
225
przywykły do ignorowania własnych potrzeb. W naszej kulturze dotyczy to
zwłaszcza wielu kobiet, wychowywanych w przekonaniu, że ich głównym
zadaniem jest zaspokajanie potrzeb innych ludzi. Autor przytacza w tym
kontekście dramatyczny przykład własnej matki, która jako czternastolet­
nia dziewczyna, chcąc otrzymać portmonetkę (która bardzo jej się podoba­
ła), zdecydowała się symulować atak wyrostka robaczkowego, licząc, że po­
dobnie jak jej siostra otrzyma taki prezent. Historia kończy się dramatycznie,
lecz stanowi spektakularną ilustrację faktu, jak bardzo trudne bywa dla nie­
których ludzi wyrażanie swoich potrzeb czy pragnień.
W sensie praktycznym wiązanie aktualnie przeżywanych uczuć z wła­
snymi potrzebami polegałoby na przyswojeniu sobie nawyku myślenia i mó­
wienia o swoich uczuciach w ramach schematu: „Czuję się..., bo chcę (mam
potrzebę, jest dla mnie ważne, aby)...”. Prawdopodobnie samo już przyswoje­
nie sobie tego prostego schematu może okazać pomocne w poszerzaniu świa­
domości własnych potrzeb poprzez nawykowe ich artykułowanie. Uwaga ta
odnosi się do osób, które mają problem z rozpoznawaniem własnych potrzeb,
nie zaś cudzych. W przypadku tych drugich pomocne byłoby przyswojenie
sobie nieco innego pytania, formułowanego według komplementarnego sche­
matu: „Czy czujesz się..., bo chcesz (potrzebujesz, jest dla ciebie ważne)...”.
W swej książce autor stosunkowo niewiele miejsca poświęca potrzebom.
Przytacza jednak przykładową listę potrzeb, które uważa za podstawowe
i uniwersalne. Listę rozpoczyna potrzeba autonomii (w zakresie wybierania
swych marzeń, celów i wartości oraz w sensie wyboru planu ich realizacji). Li­
sta ma charakter niewątpliwie autorski. Najbardziej rozbudowana jest grupa
potrzeb związanych ze współzależnością (interdependece). Znalazły się tam
m.in. takie potrzeby, jak: akceptacji, bliskości, bycia docenianym, wspólnoty,
miłości, zrozumienia, szacunku, wsparcia oraz empatii.
4.4. F ormułowanie
konkretnych próśb
Ostatni element procesu komunikacji to w koncepcji M.B. Rosenberga for­
mułowanie maksymalnie konkretnych próśb. Przede wszystkim - podkre­
śla autor —nie należy mylić próśb ( jrequests) z żądaniami {demands). Prośba
tym różni się od żądania, iż jej adresatowi przyznajemy (emocjonalnie) pra­
wo do odmowy. Znaczy to, że jeśli spotkamy się z odmową, nie sprowokuje to
z naszej strony żadnych sankcji emocjonalnych, tzn. nie traktujemy tego jako
226
K rzysztof M udyń
obrazy, lekceważenia itp., oraz nie przystępujemy do krytyki lub obwiniania
drugiej strony. Prośbę rozpoznajemy po tym, że nie powoduje to przerwania
empatycznego kontaktu z drugą stroną. Mówiąc jeszcze inaczej - o tym, czy
w sensie psychologicznym mieliśmy do czynienia z prośbą (a nie ukrytym żą­
daniem), decyduje sposób reagowania na odmowę, nie zaś użyta forma języ­
kowa. Nie wystarczy powiedzieć „proszę”, by polecenie lub żądanie stało się
prośbą.
Aby prośba w ogóle nadawała się do realizacji, aby była wykonalna, po­
winna być maksymalnie konkretna, nie zaś ogólnikowa, czyli defacto enigma­
tyczna. Autor powiada, że należy używać positive actions language. Znaczy to,
że powinniśmy prosić raczej o to, co ktoś mógłby zrobić, niż czuć lub my­
śleć. Wymaga to od nas doprecyzowania celu, o który nam chodzi. Spra­
wą nie mniej ważną jest to, by prosić o to, czego się chce, a nie o to, czego
się nie chce. Prośby formułowane w kategoriach negatywnych są bowiem nie
tylko dość niezrozumiale dla rozmówcy, lecz również trudne do wykonania.
Nie zawierają bowiem podpowiedzi w postaci pożądanej alternatywy. Au­
tor podaje przykład męża, który poproszony przez żonę, by nie spędzał tak
dużo czasu w pracy, zapisał się na turniej golfa, prawdopodobnie wychodząc
naprzeciw jej niedoprecyzowanej prośbie. Jednakowoż niewyrażoną intencją
żony było, by mąż spędzał więcej czasu z rodziną. Krótko mówiąc —jeśli sły­
szę: „Przestań”, to nie wiem od czego zacząć”.
5. D w ie w e r sje typo w ego sc h e m a t u ko m u nikacyjn ego
Aby nawiązać empatyczny kontakt z drugą osobą, należałoby w pierwszej
kolejności zadać sobie pytanie, jakie uczucia i potrzeby stoją za jej skróto­
wo wyrażonym komunikatem, który może zawierać ocenę, krytykę lub la­
konicznie wyrażoną odmowę. Ustalenie tego może wymagać sformułowania
wielu dodatkowych pytań. Odpowiedzi rozmówcy interpretowane są w kate­
goriach przeżywanych uczuć i stojących za nimi potrzeb. Dopiero gdy dzięki
krótszej lub dłuższej wymianie zdań uda się osiągnąć w tej sprawie konsen­
sus i poczucie zrozumienia uczuć i motywów drugiej strony, możemy przejść
do następnej fazy, tzn. dowiedzieć się, w jaki sposób —zdaniem rozmówcy
- moglibyśmy wyjść naprzeciw jej potrzebom i uczuciom. Tę część procesu
komunikacji, której celem jest nawiązanie empatycznego kontaktu z drugą
„Porozumienie
bez przemocy” jako metoda przezwyciężania sytuacji...
227
osobą i uzyskanie wglądu w jej uczucia oraz leżące u ich podłoża potrzeby lub
wartości, można wyrazić schematem nr 1:
„Czy kiedy widzisz (słyszysz)... to czujesz się... bo chcesz (masz po­
trzebę, jest dla ciebie ważne)... a zatem chciał(a)byś może, abym...?”
Zważywszy, że Porozumienie bez Przemocy jest maksymalnie demokra­
tycznym sposobem komunikacji, zakłada to równorzędne traktowanie oby­
dwu stron7. Oznacza to, że warunkiem dobrej komunikacji jest nie tylko na­
wiązanie empatycznego stosunku z rozmówcą, lecz również z sobą samym.
Dla niektórych osób bycie w dobrym kontakcie z własnymi uczuciami i po­
trzebami oraz adekwatne ich wyrażanie może być nawet zadaniem trudniej­
szym, niż wczuwanie się w uczucia i potrzeby rozmówcy. Do tej części proce­
su komunikacji odnosi się schemat nr 2:
„Kiedy widzę (słyszę)... to czuję się... bo chcę (mam potrzebę, jest dla
mnie ważne)... a zatem czy zechcia!(a)byś...?”
Trzymanie się tego schematu zapewnia nie tylko nawiązywanie i utrzy­
mywanie kontaktu z własnymi uczuciami i potrzebami, lecz sprawia zarazem,
że stają się one zrozumiałe i akceptowalne dla odbiorcy. „Akceptowalne” zna­
czy tutaj, że ich forma jest „do przyjęcia” dla drugiej strony, że nie wywołuje
dodatkowych negatywnych emocji i nieporozumień. Nie oznacza to jednak,
że prośba, która została zrozumiana i przyjęta do wiadomości, musi być przez
adresata zrealizowana. Gdybyśmy tego oczekiwali (że każda nasza prośba ma
być realizowana), oznaczałoby to, że jednak mylimy prośbę z żądaniem czy
poleceniem.
P rzydatność i stosowalność koncepcji „porozumienia
w SYTUACJACH KRYZYSOWYCH I „PRZEDKRYZYSOWYCH”
bez przemocy ”
Przede wszystkim należy zaznaczyć, że „komunikacja bez przemocy” jest nie
tylko koncepcją, lecz jeszcze bardziej programem szkoleniowym8. I jak każ­
da umiejętność praktyczna może zostać opanowana na poziomie znośnego
7 Szerzej na ten temat (Mudyń, 2002).
8 Więcej informacji na ten temat można znaleźć na stronach Center for Nonviolent
Communication: http://www.org/org.htm
228
K rzysztof M udyń
rzemiosła lub po mistrzowsku uprawianej sztuki. Jej przydatność, a nawet
konieczność respektowania jej zasad w sytuacjach kryzysowych wydaje się
oczywista. Gdy rozmawia się z terrorystą lub potencjalnym samobójcą, każde
nieopatrznie użyte słowo, odczytane jako ocena lub krytyka, może zakończyć
dialog, doprowadzając do katastrofy. Podobnie w każdej sytuacji nabrzmia­
łego konfliktu między dwoma osobami lub grupami przydatność mediatora,
sprawnie stosującego zasygnalizowane tu zasady, może być jedyną szansą za­
pobieżenia jego destruktywnej eskalacji.
W swej książce autor przytacza kilka dość spektakularnych przykładów,
kiedy to stosowanie się do zasad tej koncepcji dało zaskakująco dobre rezul­
taty. Autor przytacza m.in. dialog, jaki rozegrał się w jednym z obozów dla
uchodźców palestyńskich podczas jego wizyty. Kiedy okazało się, że autor
jest Amerykaninem, przywitały go okrzyki: „Morderca, oprawca” itp. Po na­
wiązaniu dialogu z najgłośniej krzyczącym Arabem, po półgodzinnej empatycznej rozmowie, autor został zaproszony przez swego rozmówcę na uro­
czystą kolację, na Ramadan. Inny przykład. Jedna z uczestniczek kursu PBP
została zaatakowana w schronisku dla narkomanów (gdzie pracowała) przez
odurzonego i wzburzonego narkomana, który grożąc jej nożem, domagał się
noclegu, którym ona nie dysponowała. Widząc, że jej życie jest w śmiertel­
nym niebezpieczeństwie, i pamiętając, że najgorszą rzeczą jaką można w ta­
kiej sytuacji zrobić, jest użycie słówka „ale”, zaczęła z nim rozmawiać zgod­
nie z regułami empatycznej sztuki nauczanej przez Rosenberga. Uczestniczka
zdarzenia relacjonuje to następująco - „Gdybym wtedy, kiedy się na mnie wy­
dzierał, zaprotestowała: »Ale przecież ja nie mam pokoju!«, z pewnością po­
derżnąłby mi gardło. Wzięłam więc tylko głęboki oddech i powiedziałam:
»Wygląda na to, że strasznie się pan wściekł i koniecznie chce dostać pokój«.
»Może i jestem narkomanem —krzyknął w odpowiedzi —ale Bóg mi świad­
kiem, że ja też zasługuję na odrobinę szacunku. Mam już dość tego, że nikt
mnie nie szanuje. Nawet moi rodzice. Potrafię wymusić szacunek dla siebie«.
Skupiając się wyłącznie na jego uczuciach i potrzebach, spytałam: »Ma pan
już dość tego, że ludzie traktują pana z mniejszym szacunkiem, niż by pan
chciał?«. Po trzydziestu minutach rozmowy konflikt wygasł i wszystko za­
kończyło się konstruktywnie”.
Autor przytacza również swoje konstruktywne doświadczenia z pracy
z przestępcami, pensjonariuszami szwedzkiego więzienia. Najprostszy wnio­
sek, jaki nasuwa się w tym kontekście, to taki, że ogromna grupa osób, od­
„Porozumienie
bez przemocy” jako metoda przezwyciężania sytuacji...
229
siadujących wyroki za pobicia i zabójstwa, po prostu nie dysponuje w swoim
repertuarze zachowań żadną alternatywą dla fizycznej agresji jako sposo­
bu wyrażania swych negatywnych uczuć. Obecnie (od ponad dziesięciu lat)
realizowany jest (przypuszczalnie z dobrym skutkiem) projekt „Freedom.
From Prisoners to Peacemakers” w pięciu więzieniach w stanie Washington9
z udziałem przeszkolonych woluntariuszy.
Czasem, podobnie jak wspomniana wcześniej pracownica schroniska, sta­
jemy się mimowolnymi uczestnikami sytuacji kryzysowej i wówczas zrobie­
nie użytku z zasad Porozumienia bez Przemocy staje się wymogiem chwili,
a nawet ostatnią deską ratunku. Kiedy indziej, w sposób zamierzony lub wy­
muszony sytuacyjnie, próbując interweniować, wchodzimy w rolę interwen­
ta kryzysowego. Zasady PBP wykazują swą przydatność (i w pewnym sen­
sie okazują się niezastąpione) m.in. w tzw. interwencji rodzinnej, stosowanej
zwłaszcza w kontekście uzależnień, m.in. w kontekście uzależnienia od alko­
holu. Jej powodzenie zależy od tego, czy uda się nawiązać empatyczny kontakt
(oparty na wzajemnym poszanowaniu potrzeb i uczuć) z osobą uzależnioną10.
Na koncepcję „komunikacji bez przemocy” można spojrzeć również pod
kątem programów profilaktycznych adresowanych m.in. do dzieci i młodzie­
ży, a mających na celu zapobieganie agresji poprzez zapoznawanie się z al­
ternatywnymi sposobami wyrażania negatywnych (zwłaszcza) uczuć i przy­
swajania sobie bardziej efektywnych sposobów komunikacji (por. Rosenberg,
2006). Te same umiejętności przydałyby się też zapewne wielu rodzicom, któ­
rzy czują się bezsilni w kontaktach z inaczej mówiącymi (i przeżywającymi)
własnymi dziećmi.
Generalnie można by powiedzieć, że zasady „porozumienia bez przemo­
cy”, nauczane przez M.B. Rosenberga, są szczególnie przydatne i potrzebne
wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z dużymi różnicami w zakresie po­
trzeb (wartości) i osobistych przeżyć oraz sposobów ich wyrażania pomiędzy
potencjalnymi rozmówcami. Geneza różnic jest mało istotna. Niezależnie od
tego, czy mamy do czynienia z różnicami pokoleniowymi, kulturowymi, oso­
bowościowymi czy jeszcze inaczej nazywanymi, konsekwencja jest ta sama —
komunikacja okazuje się wówczas zadaniem bardzo trudnym.
9 Por. http://wwfw.freedom-project.org/ (Dostęp: 22.08.2013).
10 Szerzej-Sztander W. Interwencja wobec osoby uzależnionej. http://www.psychologia.
edu.pl/czytelnia/50-artykuly/921-interwencja-wobec-osoby-uzaleznionej.html (Dostęp:
18.08.2013).
230
K rzysztof M udyń
Mówiąc najkrócej, koncepcja „porozumienia bez przemocy” jest na tyle
uniwersalnym zestawem reguł i postulatów, że jej praktyczna znajomość po­
trzebna jest każdemu, kto nie przyswoił ich sobie intuicyjnie, w drodze prób
i błędów lub poprzez naśladownictwo najlepszych wzorców w okresie dzie­
ciństwa11.
Na wskroś humanistyczna koncepcja nonviolent communication posiada
trudne do przecenienia walory profilaktyczno-edukacyjne i kulturotwórcze.
Okazuje się bowiem, że nasza zachodnia cywilizacja w ogromnym stopniu
oparta jest wciąż na przemocy. Wprowadzane i lansowane odgórnie reguły
poprawności politycznej po części nam to uświadamiają, a po części prowo­
kują do dalszych przejawów przemocy w imię tychże, humanitarnie i jakże
szlachetnie brzmiących, postulatów. Okazuje się, nie po raz pierwszy, że ła­
twiej jest prowadzić „walkę o pokój”, niż - bez odwoływania się do przemocy
—przyczyniać się do peaceful coexistence.
B ibliografia
Collins, B.C. (2001). Emocjonalna niedostępność. Gdańsk: Gdańskie Wydaw­
nictwo Psychologiczne.
Center for Nonviolent Communication, https://www.cnvc.org/ (Dostęp:
22.08.2013).
Freedom Project. From Prisners to Peacemakers. http://www.freedom-project.org/ (Dostęp: 20.08.2013).
Gordon, Th. (1999). Wychowanie bez porażek - rozwiązywanie konfliktów mię­
dzy rodzicami a dziećmi. Warszawa: Wydawnictwo Inco-Veritas.
Holler, I. (2010). Porozumienie bez przemocy. Ćwiczenia. Warszawa: Wydaw­
nictwo Czarna Owca.
Mudyń, K. (2003). „Komunikacja bez przemocy"jako metoda przezwyciężania
i zapobiegania konfliktom. W: D. Kubacka-Jasiecka, K. Mudyń (red.).
11 Zgodnie z sugestią Rosenberga, iż empatia jest naturalną zdolnością każdego człowie­
ka, należałoby powiedzieć raczej, iż praktyczne przyswojenie sobie zasad jego koncepcji
potrzebne jest każdemu, kto w trakcie socjalizacji skutecznie się jej oduczył. Autor suge­
ruje zresztą, że ćwiczenie tych umiejętności jest sprawą istotną, bowiem „większość z nas,
nawet jeśli nie wychowywała się na ulicach Detroit, to wychowywała się w otoczeniu, gdzie
przemocy jest niewiele mniej” (op. cit., s. 114).
„Porozumienie
bez przemocy”jako metoda przezwyciężania sytuacji...
231
Kryzys, interwencja i pomocpsychologiczna. Nowe ujęcia i możliwości. To­
ruń: Wydawnictwo Adam Marszałek.
Mudyń, K. (2000). O demokratycznym i niedemokratycznym stylu komuni­
kacji w relacjach interpersonalnych. Sztuka Leczenia, 4, 15-22.
Mudyń, K. (2002a). W poszukiwaniu demokratycznej struktury osobowości,
Kultura i Edukacja, 1, 40-51.
Mudyń, K. (2002b). Pułapki osobistej odpowiedzialności. Perspektywa psy­
chologiczna. Prakseologia, (142), 117-129.
Rogers, C.R. (1991). Terapia nastawiona na klienta. Grupy spotkaniowe. Wro­
cław: Thesaurus-Press.
Rosenberg, M .M . (1999). Nonviolent Communication. A Language o f Compas­
sion. Del Mar: Puddle Dancer Press.
Rosenberg, M.B. (2001). Jak żyrafa rozmawia z szakalem. Charaktery,
7 (54), 42-43.
Rosenberg, M.M . (2003). Porozumienie bez przemocy. Ojęzyku serca. Warsza­
wa: Jacek Santorski & CO.
Rosenberg, M.M. (2006). Edukacja wzbogacająca życie. Warszawa: Jacek San­
torski 8c Co.
Rosenberg, M .M . (2009). Rozwiązywanie konfliktów poprzez porozumienie
bez przemocy. Warszawa: Wydawnictwo Czarna Owca.
Sztander, W. Interwencja wobec osoby uzależnionej. http://www.psychologia.
edu.pl/czytelnia/50-artykuly/921-interwencja-wobec-osoby-uzaleznionej.html (Dostęp: 18.08.2013).
Tingen, P. (2000). A meeting between a language of the heart and a prac­
tise of the heart. Here & Now, 18, www.interbeing.org.uk/giraffe.html
(Dostęp: 9.11.2003).