Swoje szaleństwo oddaję w sztuce

Transkrypt

Swoje szaleństwo oddaję w sztuce
Swoje szaleństwo oddaję w sztuce
Janusz Radek. Nietuzinkowy, wrażliwy, wszechstronny, ulubieniec kobiecej publiczności. Lubi
zaskakiwać - każdy jego koncert jest inny, każda płyta odmienna. Jego niewątpliwym atutem jest
silny, rozpoznawalny głos. To jedyny wykonawca, który może zaśpiewać męsko-damski duet... sam
ze sobą. Głos, choć ważny, to nie wszytko. Ten człowiek ma osobowość, którą potrafić zgromadzić
tłumy na koncertach. Na polskiej scenie muzycznej obecny jest od połowy lat 90. 16 października
premiera jego ósmej już płyty - „Popołudniowe przejażdżki”.
Z Januszem Radkiem rozmawiała Sylwia Paszkowska w programie "Przed hejnałem".
- Jak mógłbyś nazwać ten stan, kiedy oddajesz nową płytę swoim słuchaczom? 16 października
premiera "Popołudniowych przejażdżek".
- Nie czuję niepokoju, bo jestem pewien tej płyty. Zastanawiam się, ile osób patrzy na świat tak jak
ja. Czy mamy jakieś przestrzenie, które pomagają nam wspólnie odczuwać. Piosenka "Czucie" jest o
tych, którzy są zainteresowani innymi ludźmi. Chciałem napisać płytę wielowarstwową, która na
pierwszy rzut oka jest płytą relaksacyjną, ale przy wnikliwszym spojrzeniu odnajduje się głębsze
wartości.
- Czujesz już przemijanie?
- Oczywiście. Jestem dojrzałym człowiekiem, mam 47 lat i zdaję sobie sprawę, że przemijanie jest
czymś naturalnym.
- Nie dobija cię to?
- Nie, to naturalna rzecz. Dobijałoby mnie, gdybym czuł wypalenie. Pewnie trudno jest przez całe
życie robić coś, czego się nie znosi lub żyć z kimś, kogo się nie lubi. To są prawdziwe nieszczęścia. To,
że ma się trochę więcej zmarszczek, to nic strasznego. Obecnie jestem trzy razy lepiej przygotowany
do życia, niż gdy miałem 20 lat. Mam nową pasję - biegam codziennie po 12, 14 km.
- A kto cię ubiera i stylizuje?
- Ubiera, ale nie stylizuje. Kiedyś panowało przekonanie, że artysta musi być inny, zwłaszcza artysta
mainstreamowy. Taki artysta starał się być kimś innym niż jest, był ekspertem do wszystkiego, brał
udział w talent show. Flirt z takim artyzmem dawno mi już minął. Panuje głupie przekonanie, że
dochodzi się do publiczności poprzez funkcjonowanie w takim świecie. Mnie od 6 lat się udaje.
Poprzez koncerty, których mam 80 w roku, nawiązuję kontakt z ludźmi. Problemem jest jedynie
dotarcie do odbiorcy i poinformowanie, że Janusz Radek mieszkający w Lednicy Górnej jest w stanie
wygenerować nową płytę.
- Dlaczego wpuściłeś telewizję śniadaniową do domu?
- To było 4 lata temu. Przyjechała wtedy moja koleżanka, więc nie mogłem jej nie wpuścić.
- Pokazałeś sypialnię. To nie jest najintymniejsza strefa człowieka?
- Sypialnia jest miejscem doświadczalnym. Jestem w środku kameralny. Kameralne są moje i mojej
rodziny fascynacje, przedmioty, wycieczki, o których nie zamierzamy opowiadać.
- Czy to są popołudniowe przejażdżki, czy wieczorne, bo klimat jest momentami bardzo wieczorny.
- Niekiedy tak. Popołudniowe przejażdżki to hasło. Są takie chwile, kiedy otaczasz się wybranymi
ludźmi, przedmiotami, które są ci bliskie. Czujesz się bezpiecznie. Cała ta płyta wynikała z tego, że nie
miałem niechęci do świata. Nie miałem ochoty na moralizowanie, na szukanie prawdy. Chciałem
tego wszystkiego dotknąć, ale tylko przy okazji. Hasło - mówienie o rzeczach ważnych przy okazji,
które wymyśliła moja żona - jest wyrazicielem smaku.
- Nie jesteś autorem wszystkich tekstów na płycie.
- Żałuję. Jeden tekst jest Haliny Poświatowskiej. Udałem się któryś raz z kolei po tekst
Poświatowskiej, by zasięgnąć jakiejś nowej energii. To nie jest poezja, to mówienie, to opowiadanie
o sobie. Dużo mnie łączy z tego rodzaju namiętnością. Do tej płyty zaadoptowałem tę jedną
piosenkę, która bardzo pasuje.
- Byłam na Twoim koncercie. Te koncerty są oblegane, panuje na nich niesamowity klimat. Jest
stały zestaw widzów, są nawet psychofanki. Zawsze jest taki klimat na twoich koncertach, czy ten
klimat tworzy Alchemia i Poświatowska?
- Ten klimat wynika też z samej poezji Poświatowskiej. Kiedyś na koncercie siedziały panie, które
fragmenty tych wierszy znały na pamięć i powtarzały niektóre frazy. To było coś niesamowitego. Ta
publiczność to ludzie, którzy mają podobną wrażliwość.
- Muszę cię zapytać o udział w widowiskach plenerowych i o działalność teatralną. Oprócz małych
form w niewielkich salach bierzesz udział w wielkich widowiskach ze względu na swoje możliwości
głosowe i swoją teatralność.
- Teatr wtedy, gdy widzę, że jestem przydatny i ktoś wymyślił mnie w tej roli. Bardzo lubię teatr pod
względem nabierania pokory scenicznej. Traktuję to jako ładowanie akumulatorów. Widowiska to
łabędzi śpiew dla mojego dawnego śpiewania. Znalazłem się w momencie szukania subtelności w
śpiewaniu. To pompatyczne śpiewanie z szeroką skalą trochę mi mija, nie bawi mnie już to. Jest
bardzo dużo innych elementów, które odkryłem w moim głosie. Śpiewanie środkiem odkryłem
niedawno.
- Twoimi pierwszymi recenzentkami są córka Zuzia i żona Beata. Żona Beata ma bardzo przyziemny
zawód.
- Nie wiem. Myślę, że kiepsko oceniamy sędziów.
- Wydaje się, że to ludzie stąpający mocno po ziemi.
- To zależy. Znam artystów, którzy są rzemieślnikami wykonującymi swój zawód. Moja żona w swoim
zawodzie jest artystką. Prawo też wynika z myśli filozoficznej. To wyobrażanie sobie czegoś, co
dotyczy ludzkiego losu. To nie tylko meandrowanie między ustawami. Tak pewnie funkcjonują
rzemieślnicy.
- To prawda, że ona w waszym związku jest bardziej szaloną.
- Na pewno tak, jeśli chodzi o korzystanie z życia. Mnie się nigdzie nie chce jechać. Mógłbym cały
czas siedzieć w domu. Ona jest zupełnie inna. Ciągle gdzieś jeździ. Dalsze wędrówki urządza sobie z
naszą starszą córką.
- Jesteś osobą, która ma uporządkowane życie osobiste. Czy artysta, żeby tworzyć, potrzebuje
niepokojów?
- Nie, to zawód, którego nie da się wymyślić na najbliższe 3 lata. Mógłbym popaść w rozleniwienie,
które przynosi efekty, ale nie jest twórcze. Wielu artystów się wypala, funkcjonuje na zasadzie koła
zamachowego, ja wtedy czułbym się źle. Niepewność jutra to minus mojego zawodu. Pewność ma
moja żona. Dzięki temu może być szalona życiu. Ja tę szaloność wykorzystuję w sztuce.
rozmawiała Sylwia Paszkowska
Radio Kraków
16.10.2015