„Szopka Polska” czyli „Gdy się Chrystus rodzi”

Transkrypt

„Szopka Polska” czyli „Gdy się Chrystus rodzi”
Adam Tomczyk
„Szopka Polska” czyli „Gdy się Chrystus rodzi”
( Zanim kurtyna się rozsunie, przez chwilę zza niej słychać cichy śpiew kolędy „Gdy się Chrystus
rodzi”)
Scena I
Anioł I:
Gwiazda świeci na niebie
Nad ubogim Betlejem.
Drogę mędrcom wskazuje,
Gdzie Jezusa piastuje
Maryja z Józefem.
Anioł II:
Maryja ukochana,
Dziecinę powiła.
Boga ludziom zrodziła.
Luli, luli, luli
Matka syna tuli.
(Od tego miejsca w tle słychać muzykę na flecie i murmurando
melodii kolędy „Mizerna cicha” aż do kwestii Woła II)
Maryja
Śpij już mój maleńki.
Trudno, że stajenki
Mury wiatrem wieją.
Wołki cię ogrzeją.
I sianka miękkiego
W żłobku ci wyścielę.
Śpijże już złociutki,
Śpijże mój Aniele.
Anioł I:
Betlejem się dzieje.
Święty Józef z troską
Patrzy w czym by pomóc
I na świętość Boską
Nie żłobu, lecz tronu
Chciałby mu przybliżyć.
Pod główkę położyć
Puchowe piernaty.
Choć boli go bieda,
W miłość jest bogaty.
Anioł III:
Dobry, święty Józefie
Opiekunie Jezusa,
Ty w milczeniu najlepiej
Miłość dajesz dla Bóstwa.
1
Anioł II:
Szuru, szuru, buru
Zwierzęta do wtóru;
U żłobu osiołki,
Spracowane wołki
Cicho sianko żują,
Ludziom się dziwują.
Wół I:
Jakże to się godzi,
Bóg się w stajni rodzi?
W żłobie położony
Król, a bez korony?
Osioł:
Nikt go tu nie wita?
Gdzie jest orszak, świta?
Gdzie marszałek dworu?
Muzyka wesoła?
Gdzie ciepłe komnaty
I królewskie szaty?
Anioł III:
Ale tak być miało,
Że w stajni ubogo.
O tym już wieszczyli
Od wieków prorocy,
Że z rodu Dawida,
W Betlejemskiej nocy
Narodzi się Jezus Dla świata Zbawiciel,
Grzechów Odkupiciel.
Wół II:
Ale cicho, ktoś nadchodzi!
Chociaż dzisiaj się nam godzi
Porozmawiać ludzkim słowem.
Jakąś obcą słyszę mowę.
Król Bezdomnych:
Witaj dziecię narodzone
Przez proroków ogłoszone.
Przybywamy trzej królowie…
Król Bezrobotnych:
By okazać Twej osobie
Cześć należną, ukłon niski.
Skromne dary do kołyski
Niesiem Twojej ze stron różnych.
Przyjmij Jezu od podróżnych.
Król Emigrantów:
Gwiazda drogę nam wskazała,
2
Oświetliła jasno grotę.
Rzecz to w świecie niebywała Bóg się rodzi w nędznej szopie?
Król Bezdomnych:
I ja biedy znam niemało,
I chłód nocy bez poduszki.
Jestem królem rzesz bezdomnych.
W darze daję wiarę szczerą
I modlitwy te dziękczynne
Za przytułki w czas zimowy,
I sny moje i marzenia Własny kąt mieć dla schronienia.
Król Bezrobotnych:
Jam jest królem bezrobotnych
Z serca wręczam Ci nadzieję
Na odmianę losów naszych,
Aby pracy było wiele
Godnie płatnej w naszym kraju.
By nie było odtrącenia.
Ty rozumiesz nas najlepiej,
Bo znasz boleść poniżenia.
Król Emigrantów:
Ja na obcej żyję ziemi,
Gdzie na emigracyjnym chlebie
Tęsknię, wzdycham do rodziny,
Modlę Jezu się do Ciebie.
Utul Boże mą nostalgię.
Ja król emigranckiej rzeszy
W darze miłość Tobie daję,
Wierną pamięć po wsze czasy
Dni zaczętych znakiem krzyża,
Słów ojczystych polskich wierszy,
Zapach kwiatów łąk nadrzecznych
I przyjaźni tych najpierwszych.
Szczerych modlitw, myśli czystych
I smak chleba pól pszenicznych.
Przyjmij Jezu narodzony
I daj łaskę nam powrotu
Do Itaki wymarzonej,
Ziemi Ojców utęsknionej.
(Królowie kłaniają się Jezuskowi w żłóbku i odchodzą. Aniołowie zostają. Józef z Maryją
zasypiają. Po chwili Aniołowie podchodzą do Józefa i mówią z perswazją)
Anioł II:
Zbudź się, zbudź się już Józefie,
Niech nie morzy Cię sen błogi.
3
Zabierz dziecko i Maryję,
Szykuj szybko się do drogi.
Anioł I:
Kły już sroży Herod krwawy.
By Jezusa zamordować,
Wysłał za nim pościg żwawy.
Ciężkie zbroje, ostre miecze
W oczach złość i srogość błyska.
Lament matek i płacz dzieci.
Herod pętlę już zaciska.
Anioł II:
Rzeź się dzieje w całym kraju
Krwi niewinnej rzeka płynie,
Nie śpij! Obudź się Józefie!
Ratuj życie swej rodzinie.
Anioł III:
Do Egiptu długa droga.
Ja bezpieczny szlak Wam wskażę,
Gdzie spotkacie dobrych ludzi,
Co wędrowcom pomoc dadzą.
Musisz tylko się obudzić,
Przed Heroda uciec władzą.
(Aniołowie odchodzą, przychodzi Duch z przyszłości)
Józef: ( Budzi się i mówi do siebie z niedowierzaniem)
Aniołowie mi się śnili?
Nie wiem; we śnie, czy na jawie byli?
Do Egiptu iść kazali. (lekko trąca Maryję)
Zbudź się Mario!
Duch z przyszłości:
Idź zamelduj w Gminie dziecię!
W statystykach numer ważny.
Sam wiesz o tym już najlepiej,
Do rejestru idziesz przecież.
Gdy się rodzi nowy człowiek
Należy się becikowe.
Maria:
Co on gada? Co on plecie?
Becikowe? Zameldować w Gminie dziecię?
Józef:
Nie wiem Mario. Mara senna?
Duch z przyszłości:
A gdy będziesz już w Egipcie
Na Facebooka podrzuć zdjęcie.
Wszyscy będą ci zazdrościć.
Twoja wartość wtedy wzrośnie.
4
Maria:
Co on mówi? Co on prawi?
Jaki facebook? Jakie zdjęcie?
Józef:
To Duch pewnie z przyszłych wieków.
Bałamuci prostych ludzi.
Słabych stron szuka w człowieku.
A nam trzeba się obudzić.
Bierz Jezusa!
Nam uciekać stąd potrzeba!
Herod w krwawy pościg rusza,
Taki głos słyszałem z nieba.
(Zbierają się i odchodzą. Kurtyna)
Scena II
(Trzech Aniołów stoi w kącie izby. Domownicy krzątają się przy swoich zajęciach
przedświątecznych)
Anioł I:
Zima śnieżna na dworze,
Mróz siarczysty skuł ziemię.
W ciepłej izbie mój Boże
Niech się rodzi zbawienie.
Anioł II:
Od tej chwili na wieki,
Jak nie było, niech będzie,
Niech śpiewają w kolędzie,
Że czekają go wszędzie.
Anioł III:
W każdym domu, zajeździe
Serca ludzkie z ochotą
Oczekują dziś wieczór,
Że narodzi się Jezus.
Anioł I:
W sianku u stóp choinki
I w opłatku bieluchnym
Pełnym życzeń najszczerszych,
By nikt nie był dziś smutny.
Anioł II:
I w pasterce północnej
W rozśpiewanym kościele
Jasność taka dokoła,
Że moc od niej truchleje.
5
Anioł III:
I w dniach zwykłych, codziennych
Niech się dzieje Betlejem.
***
Kasia: ( przyśpiewuje sobie przy pracy)
W kamiennej makutrze
Litr maku się utrze
Miodu więcej dorzucę.
Już za tydzień Sylwester.
Już się zacznie karnawał.
Witek: (mówi i wychodzi)
A powidła śliwkowe
Są w spiżarni gotowe.
Anka:
Ser zmielę na miałko,
Żółtek dam pół tuzina,
Pianę z białek ubiję
I w brytfannę wyleję.
Mama:
Chałkę zgrabnie zaplotę.
Ciasto pszenne, drożdżowe
I położę na stole
Do wigilii wieczorem.
Ojciec:
Niosę drzewko jedliny,
By je ładnie przystroić,
Bo to czas jest szczęśliwy.
Izbę trzeba rozweselić.
Witek: (wraca ze słoikiem powideł)
Placek już się rumieni,
Idzie zapach po izbie
I wychodzi do sieni.
Kasia:
Dajcie bańki i świece,
Kolorowe wstążeczki,
Srebrne sznury, korale
I orzechy największe
Oraz jabłka rumiane.
Witek:
Na sam czubek zaś gwiazdę,
Niech wskazuje Betlejem.
6
Ojciec:
Jeszcze sianka miękkiego
Wiązkę tutaj położę
Wśród pachnącej jedliny
Dla Boga, dla dzieciny,
Co się dzisiaj narodzi.
Matka:
Wielka radość to będzie.
Już śpiewają Anieli,
Już się serce weseli.
Kasia: ( wiesza jemiołę nad stołem)
Pod jemiołą, pod zieloną
W całowaniu coś się rodzi
I złe pod nią szybko zniknie.
Słońce w Koziorożca wchodzi.
Witek:
Tobie w myślach całowanie, a ja głodny.
Już od rana kiszki grają mi marsza.
Pójdę spojrzeć na niebo,
Może gwiazda już wzeszła?
Matka: ( rozkłada obrus, a Anka po chwili przy każdym talerzu kładzie opłatek)
Na stół obrus dam biały,
A przy każdym talerzu
Niech opłatek też leży.
Anka:
Jest nadzieja dla świata;
Pan się zrodzi nad pany,
Bóg w człowieku nam dany.
Ojciec:
Pobłogosławi Jezus mały
Swą dobrocią rok cały.
Witek:
Gwiazda pierwsza na niebie!
Czas zaczynać wieczerzę!
Mama:
Przyjdźcie wszyscy do stołu,
By pomodlić się szczerze
I połamać opłatkiem,
Jak tradycja nam każe.
(Kurtyna)
7
Scena III
Wędrowiec:
Tak już idę od dni kilku.
Noc schronienia mi nie daje, nie przytuli do poduszki.
Bardzo jestem już zmęczony.
Chyba siądę gdzieś przy drodze i odpocznę choć przez chwilę.
Wieczór idzie, śnieg zacina, mróz już w uszy kąsa srodze.
Siadać tedy niebezpiecznie.
Iść potrzeba wciąż przed siebie.
Pierwsza gwiazda już na niebie.
Nie weseli mnie dziś wcale.
Pusto wkoło.
Dziwne trochę mi się zdaje, że gościńcem nikt nie jedzie?
Przez ostatnie dni ruch taki, że trąbili na mnie w złości.
Przed sklepami tłumy ludzi; zagonieni, jakby zdążyć na coś mieli?
Miasta strojne i bogato oświetlone, jakby nocy mieć nie chcieli?
Ach jak zimno mnie przenika.
O! Coś miga, światło świta?
Domy widzę! Czy na nocleg jest nadzieja?
Zapach ciasta, potraw wielu.
Jak przed laty w moim domu w czas świąteczny, w czas wesela.
(W izbie rodzina łamie się opłatkiem i zasiada do wigilii
Wędrowiec podchodzi do drzwi domu. Puka).
Ojciec:
Popatrz Witek, kto tam puka!
Witek: ( z irytacją)
Wybrał sobie przyjścia porę, gdy wieczerzać zaczynamy.
Jakiś obcy, nieznajomy!?
Matka:
Wpuścić trzeba!
Kasia:
Wpuścić obcych, nieproszonych, gdy noc idzie?
Matka:
Może bardzo jest zdrożony? Mróz na dworze!
Kasia:
To niech idzie do hotelu.
Anka:
Gość w dom – Bóg w dom, zwłaszcza dzisiaj.
Ojciec:
Krzesło wolne jest przy stole.
8
Kasia:
Przecież to jest tylko zwyczaj.
Matka:
To jest miejsce dla tych bliskich,
Co za chlebem wyjechali.
Ich tęsknotę tulić trzeba i że z nami są myślami.
To dla zmarłych z naszych domów, by w pamięci zawsze byli.
Ojciec:
W święty wieczór wigilijny w polskim domu
Krzesło czeka na wędrowca jak na brata.
Taki zwyczaj już od dawna,
Że ten talerz, co na stole, jest dla niego przeznaczony.
Więc wypełnić go dziś trzeba.
Otwórz Witek! Proś do izby!
Wędrowiec:
Pochwalony.
Ojciec:
Pochwalony.
Wędrowiec:
A wybaczcie, że nie w porę, alem bardzo utrudzony.
Chwilę spocząć w cieple pragnę. Potem pójdę w swoje strony.
Ojciec:
Właśnie w porę.
Do posiłku zasiadamy i prosimy cię do stołu.
Zaszczyt dla nas jest ogromny,
Że w ten wieczór wigilijny w nasze progi wszedł wędrowiec.
Wędrowiec:
Miło spotkać dobrych ludzi.
Po sąsiedzku zastukałem,
Psy ogromne doskoczyły do wrót domu.
Dom jak pałac oświetlony, kolorowych świateł mrowie.
Śpiew słyszałem; że w Betlejem, że w stajence,
Że radują się Anieli,
Bóg się rodzi, świat weseli.
Ale głośno tak śpiewali, że stukania nie słyszeli,
Więc odszedłem nie wpuszczony.
Ojciec:
A, z pewnością nie słyszeli.
Dzisiaj radość trzeba dzielić.
Matka:
Skąd przybywasz?
Wędrowiec:
Jam podróżnik. Świat obchodzę.
Ojciec:
Co spotykasz?
Wędrowiec:
9
Dobrych ludzi.
Kasia:
A są tacy?
Wędrowiec:
Przy tym stole.
Witek:
A wakacje gdzie spędziłeś?
Wędrowiec:
Zawsze w drodze.
Ojciec:
Dość tych pytań! Gość strudzony niech posili się w spokoju.
***
Anioł I:
Bóg się rodzi.
Jest nadzieja, by uwierzyć łaski trzeba,
Niech na ziemię spłynie z nieba,
Jako promień z gwiazdy onej
Nad Betlejem rozświetlonej.
Anioł II:
Jasność niechaj zbudzi ludzi,
Bo na Ziemię Bóg się trudzi.
Niechaj pojmą przy wieczerzy,
Że zbawienie do nich bieży.
Anioł I:
Narodzeniem Boga-Syna
Ewangelia się zaczyna.
***
(Przez chwile wszyscy jedzą w spokoju. W tle słychać śpiew kolędy)
„Dzisiaj w Betlejem”
Witek:
To ciekawe świat poznawać, różnych ludzi.
Ale chodzić na piechotę bardzo musisz się utrudzić?
Kasia:
Pewno musi się opłacać, gdyż inaczej siadłby w domu!
Anka:
Inną miarą mierzyć trzeba motywacje takich ludzi.
Wędrowiec:
Takie chwile trud mój płacą, jak ta teraz w miłym gronie,
Gdzie do stołu zaproszonym.
Matka:
Nie ma karpia gościu drogi,
Witek taki był łaskawy,
Że wypuścił go do stawu,
Więc pierogi zjedz z grzybami.
10
Ojciec:
Dobry przykład idzie z góry.
Witek widział w telewizji, jak prezydent Ameryki
Wolność zwrócił dla indyka w wielkie święto Dziękczynienia.
Tak więc zrobił: Puścił karpia.
W dzień Bożego Narodzenia nie zadaje się cierpienia.
(Wszyscy śpiewają kolędę) „Lulajże Jezuniu”
Wędrowiec:
Bardzo, bardzo wam dziękuję za gościnę, serce dobre.
Jadło smaczne, smakowało.
Matka:
A na deser jest makowiec zawijany, kompot z suszu do popicia.
Pewnieś bardzo jest spragniony?
Wędrowiec: ( wypija kompot)
Czas już na mnie.
Ojciec:
Bywaj zdrów i szerokiej życzę drogi,
Kiedy będziesz znów w tych stronach,
Zachodź śmiało w nasze progi.
Wędrowiec:
Jeszcze raz z serca dziękuję.
Czy jest hotel w waszym mieście?
Kasia:
Jest pensjonat z noclegami.
Wędrowiec:
Tam więc pójdę.
Bóg niech łaską was nagradza,
A dobrocią waszą szczerą obdarujcie innych ludzi.
(Matka zawija kawałek makowca w papier i daje mu do ręki. On wkłada do plecaka i
odchodzi. Kurtyna)
11
Scena IV
( Po wieczerzy matka sprząta ze stołu, Ania siada z boku, nożyczkami wycina
gwiazdki i paski z kolorowego papieru, i skleja je w łańcuch do przystrojenia choinki.
Kasia wychodzi, Witek łupie orzechy, a Ojciec siedzi na fotelu i patrzy w jeden punkt,
to tam stoi trzech kolędników z gwiazdą. Tylko on ich widzi. Inni nie zwracają na
nich żadnej uwagi. W tle słychać kolędę „W śród nocnej ciszy”)
Kolędnik I:
Po kolędzie przychodzimy.
Rzecz to będzie nie świąteczna
Broń jest ostra, obosieczna.
Od nas tylko usłyszycie
Jakie dziwy w naszym kraju.
Kolędnik II:
Baju baju, baju baju.
Kolędnik I:
To nie bujda, prawda szczera.
Pojechałem autostradą;
Mijam bramki, myto płacę
A za chwilę, za wiaduktem
Droga nagle się urywa.
Co się dzieje? Co jest grane?
Niemożliwe! Niesłychane!
Kolędnik III:
Mój znajomy, co przez lata
Tworzył firmę budowlaną
Zbankrutował.
Myślał: To jest biznes życia:
Autostrady z dojazdami
I wiadukty, rzeczne mosty.
Pobrał kredyt.
Już komornik na nim siedzi.
On w Warszawie prawa szuka.
Kolędnik I:
Biznes wtedy, gdy oszukasz.
Kolędnik II:
Pele mele, guzik prawda.
Rozwój widać w całym kraju
A wy tylko narzekacie
A wy tylko baju baju.
Kolędnik III:
Amber Gold przecież kojarzysz?
W żadnym kraju się nie zdarzy,
Gdzie jest państwo bez pozorów.
12
Kolędnik I:(krytycznie)
Nasza skłonność narodowa
Pozorować, pozorować.
A w urzędach?! – Boże przebacz!
Bank z pozoru, autostrady.
Gra pozorna na boisku.
Dzieci uczą się tej sztuki,
By w dorosłym umieć życiu.
Przecież życie to nie teatr,
Aby maski wciąż przybierać.
Pozór miejsce nam wyznacza.
Pozór prawo nam stanowi.
Być - już dawno nic nie znaczy.
Mieć - w atuty nas sposobi.
Kolędnik III: ( ironicznie)
Nepotyzmy, Amber Goldy.
Prokurator jest spokojny.
Kawą pracę rozpoczyna,
Przegląd prasy, potem cygar.
Umorzenie sprawy wyśle.
Kolędnik I: ( ironicznie)
Biegły w sądzie się pomylił.
Jest ich dwóch, a trzy opinie.
Prezes sądu drapie glacę:
Takie prawo. Nie poradzę.
Kolędnik III:
Sprawa idzie do rejenta.
A czy „Zemstę” ktoś pamięta?
O mur przez wiek się sądzili.
A jak dziś jest moi mili?
Kolędnik I:
Na przewlekłość polskich sądów
Idą skargi do Strasburga.
Pan zapłaci, ja zapłacę.
Prezes sądu drapie glacę
Tamten trzecią kawę pije.
Zastanawia się czy wdrożyć,
Czy kolejny raz umorzyć.
Kolędnik II:
Głową muru nie przebijesz.
Na układy nie ma rady.
Immunitet, rzecz powszechna.
Kolędnik I:
I w tym leży sprawy sedno.
13
Kolędnik III (krytycznie)
Sejm i Rady klepną wszystko
Byle tylko stanowisko
Mieć, piastować – cel ich życia.
Więcej władzy do zdobycia.
Kasy więcej.
Byle diety nie zabrali.
Kolędnik I:
No a po nich?
Kolędnik III
Niech się wali!
Mają dzieci urządzone
Na posadach, już w strukturach.
Tłuste konta założone.
Kolędnik II:
Demokracja jest, więc wara.
Pan tak wybrał i Pani wybrała.
A w wyborach trza być mądrym.
Dziś nie pora demonstrować.
Tłuszczę każę wypałować.
Z wyborczego przyzwolenia
Mamy mandat do rządzenia.
Kolędnik I (ironicznie)
Delegacje i szkolenia
Rewizyty, w mediach wywiad.
Niech się święci kult pieczęci,
Niech Bizancjum rośnie w siłę.
Ile władzy, sławy tyle.
Kolędnik III: (ironicznie)
Blask perlistych żyrandoli
Niech oświetla laurem głowy
I odbija się zajączkiem
Na sygnecie mym rodowym,
Na sygnecie mym błyszczącym.
Kolędnik II:
Kryzys idzie, do bram stuka
Trzeba mocniej pas zacisnąć.
To nie nasza przecież wina,
W bankach leży praprzyczyna.
Opozycja, gdy rządziła
Spartoliła, spartoliła.
Kolędnik III: (ironicznie)
Winny car jest i zabory
Może jeszcze czas sanacji,
14
Bo nie było demokracji.
Potem wojna i komunizm.
Kolędnik I:
A samolot wciąż jest u nich.
Kolędnik II: ( ironicznie, prześmiewczo)
Wiatr siejecie, burzę macie.
Jest zabobon, gusła przyszły.
Susza jest hydrologiczna.
Żyd wypuścił wodę z Wisły,
Rusek azot skradł z powietrza,
Niemiec piwo nam zgermanił.
A któż was tak otumanił?
Ludzie trzeba otrzeźwienia.
Ekumenia! Ekumenia!
Kolędnik I:
I jak w dawnych słowach Reja
Beznadzieja, beznadzieja.
Premier wini opozycję,
Ci premiera z prezydentem
Wysyłają na banicję.
Przeszłość dzieli, program, dąsy.
Nikt już państwa nie urządza.
Prostym ludziom zewsząd nędza.
Proszę Pana, Wójta, Księdza.
Kolędnik II:
Dziś weselić się nam trzeba
Bóg, co idzie do nas z nieba
Nie da pogrześć ten Wiek Złoty.
Dla ojczyzny ukochanej
Pokonamy te kłopoty.
I nadzieja niech nas krzepi
Będzie mądrzej, będzie lepiej.
Takie myśli mam, westchnienia
W czas Bożego Narodzenia.
( Kolędnicy odchodzą. Ojciec budzi się jakby ze snu, przytomnieje)
Ojciec:
Co to było? Co to było?
Omamiło mnie, uśpiło.
Sen to był, zmora, czy jawa?
Czy obfita dzisiaj strawa?
Włos się jeży, skóra cierpnie.
Już chłód czuję.
Serce kłuje.
Coś mnie strzyka w potylicy.
15
Witek! Byli kolędnicy?
Witek:
Gdzie? U kogo?
Ojciec:
U nas przecież.
Witek:
Ten wędrowiec na wieczerzy.
Ojciec:
Kasiu! Z gwiazdą trzech tu przecież było.
Kasia:
Chyba tacie się przyśniło.
Ojciec: To nie szopka betlejemska,
To jest polityczna sprawa.
Matka:
Napatrzysz się w telewizji.
Ciągle słuchasz kłótni w Sejmie.
U Olejnik i u Lisa
Ten wybrzydza, ów wywyższa.
Grają świetnie swoje role,
Ty się gapisz jak ten bawół.
Jeszcze weźmie ciebie zawał.
Daj już spokój polityce.
Ubierz płaszcz i rękawice
Chodźmy lepiej na pasterkę.
(Kurtyna, Przed kurtynę wychodzi Wędrowiec)
Wędrowiec: – (wierszowane życzenia):
Znam zwyczaje krajów różnych
Ten zaś święty jest i prawy
Chlebem dzielić się w życzeniach
W cud Bożego Narodzenia.
Spożyć wilię z gwiazdą pierwszą
Miejsce wolne mieć przy stole
Pod choinką najpiękniejszą
W sianku dzieje się Betlejem.
Stół obfity w postne dania
Smaczne jako nigdy w roku
Niech cudowność swą odsłania
Pełen smaków i uroku.
16
Jadła życzę pełne misy
Wazę wonnej zupy z grzybów
Barszcz czerwony z garścią uszek
A smażony filet ryby
Niechaj nęci, niechaj wabi
Podniebienie w zachwyt wprawi.
Gar kapusty postnej z grochem
Biedy dawnej da wspomnienie
Byście dziś docenić mogli
To świąteczne pożywienie.
A pierożki jak z muślinu
Farsz kapusty z prawdziwkami
Co go palce te niewieście
Zaklejały w cienkim cieście.
Dzwonka karpia w galarecie
Na półmisku dzwonią miło
Gdy widelcem je bierzecie
Podniebienie niebo śniło.
Śledź w śmietanie jeszcze płynie
Na talerze w porcjach sporych
Zaraz potem kluski z makiem
W słodkim miodzie pszczół robotnych.
Wreszcie kasza ze śliwami
Niech przypomni kuchni dzieje
Na sam koniec zwój makowca
Deser zwieńczy stołu dzieło.
Na to jadło wypić proszę
Owocowy dzban kompotu
Z jabłek, gruszek zasuszonych.
Z nutą mięty śliw wędzonych.
Tego życzę Wam na stole
Niech obfitość Was weseli
Serce niech Was uczy dzielić
Bo to sedno Narodzenia
Mnożyć dobro z podzielenia.
Zanim pójdę w dalsze kraje
Nim śnieg ślady me zawieje
Szczerych życzeń z serca daję
17
Niech rozbudza w Was nadzieję.
Niech Was darzy Boże Dziecię
Łaską zdrowia i pokoju
Bo potrzebny jest na świecie.
Szczęścia życzę w życia znoju.
Miłość rodzin niechaj kwitnie
Jak w rodzinie z Betlejema
Serce twarde niechaj zmięknie
Drzwi otwórzcie dla zbawienia.
Jezus mały dar nam niesie
Dobro, miłość, szczęście, pokój
Więc przy stole z wolnym miejscem
Oczekujmy Go w tym roku.
Żabno. Sylwester/Nowy Rok 2012. Maj 2012. 8 wrzesień 2012.
18