Trybunał w Strasburgu pyta czy "lista Wildsteina" nie złamała prawa

Transkrypt

Trybunał w Strasburgu pyta czy "lista Wildsteina" nie złamała prawa
Trybunał w Strasburgu pyta czy "lista Wildsteina" nie złamała prawa
Poniedziałek, 15 Grudzień 2008 20:24 -
Trybunał w Strasburgu pyta Polskę czy publikacja w internecie tzw. "Listy Wildsteina" z
nazwiskami funkcjonariuszy i agentów służb specjalnych PRL, a także osób wytypowanych
przez nie do współpracy, nie narusza praw tych osób.
Trybunał zadał to pytanie w związku ze sprawą kobiety, która znalazła się na tej liście, a która
nie uzyskała dostępu do wszystkich dokumentów zebranych przez tajne służby PRL na jej
temat. Trybunał pyta, czy nie naruszono jej prawa do życia prywatnego oraz prawa do
skutecznego środka odwoławczego.
Trybunał przypomina, że 11 kwietnia 1997 roku została uchwalona ustawa o ujawnieniu pracy
lub służby w organach bezpieczeństwa państwa lub współpracy z nimi w latach 1944-1990
osób pełniących funkcje publiczne. Natomiast 19 stycznia 1999 roku weszła w życie ustawa o
Instytucie Pamięci Narodowej. Głównym celem Instytutu - jak podkreśla Trybunał - było
zbieranie dokumentów, wytworzone przez służby specjalne PRL w latach 1944-1989 oraz
uczestnictwo w procedurze lustracyjnej.
W październiku 2004 roku - jak pisze Trybunał - Instytut zdecydował stworzyć listę osób, na
temat których zostały wytworzone dokumenty służb specjalnych PRL. Lista zawierała nazwisko,
imię i numer, traktujący dane osoby jako funkcjonariuszy i agentów służb specjalnych PRL, a
także osoby wytypowane przez nie do współpracy. Lista była dostępna w czytelni IPN, do której
dostęp mieli badacze i dziennikarze.
Lista, zawierająca - jak pisze Trybunał - 240 tys. nazwisk została nazwana "Listą Wildsteina".
Bronisław Wilstein udostępnił bowiem nielegalnie wyniesioną listę dziennikarzom, a w styczniu
2005 opublikowano ją w internecie. W rzeczywistości na liście doliczono się 160 tys. nazwisk.
Lista została uznana publicznie za "listę współpracowników", mimo że w rzeczywistości nie
określała, kto był tajnym współpracownikiem w rozumieniu ustawy lustracyjnej z 1997 roku.
Trybunał przypomina, że publikacja listy spotkała się z szerokim oddźwiękiem w mediach,
zwłaszcza gdy pojawiło się na niej kilka nazwisk osób publicznych. "Stworzyła zamieszanie co
do statusu osób, które znalazły się na tej liście, jak i niepewność tych, którzy mieli takie same
nazwiska jak nazwiska z listy" - pisze Trybunał. Zwraca także uwagę, że 4 marca 2005 roku
parlament znowelizował ustawę o IPN, przewidując możliwość otrzymania zaświadczeń z IPN,
że dana osoba nie była współpracownikiem. Sprawa, w której Trybunał stawia pytania
polskiemu rządowi dotyczy kobiety, która w 2001 roku zwróciła się do IPN o dostęp do
dokumentów, wytworzonych na jej temat przez tajne służby PRL. W marcu 2004 roku otrzymała
informację, że nie może być uznana za poszkodowaną w rozumieniu ustawy o IPN z roku 1998.
W czerwcu 2006 roku ponownie zwróciła się o wgląd do dokumentów. Uzyskała taki wgląd, ale
nie do wszystkich dokumentów. W lutym 2007 roku Instytut poinformował ją, że nie ma prawa
wglądu do dwóch dokumentów, które jej dotyczą. 15 marca 2007 roku weszła w życie nowa
ustawa lustracyjna (ustawa o ujawnieniu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa
państwa z lat 1994-1990 oraz treści tych dokumentów). Zgodnie z tą ustawą każdy ma prawo
zobaczyć własne akta w IPN oraz poznać nazwiska oficerów lub agentów ze swej sprawy. Do
poznania jakichkolwiek nazwisk nie mają jednak prawa oficerowie służb PRL oraz osoby
1/2
Trybunał w Strasburgu pyta czy "lista Wildsteina" nie złamała prawa
Poniedziałek, 15 Grudzień 2008 20:24 -
traktowane przez te służby jako "osobowe źródła informacji"; które zobowiązały się do
dostarczania im informacji i realizowały zlecone zadania. Zapisano prawo dostępu agentów i
oficerów służb PRL do akt IPN na swój temat - lecz nie tych, które sami wytwarzali. Kobieta
ponownie złożyła wniosek o dostęp do akt, po wejściu w życie tej ustawy ponownie otrzymała
odpowiedź odmowną w listopadzie 2007 r.
Odwołała się od tej decyzji; w lutym 2008 roku szef IPN przekazał sprawę do ponownego
rozpatrzenia; jednak w czerwcu 2008 roku dyrektor warszawskiego oddziału IPN odmówił jej
prawa wglądu do trzech dokumentów. Decyzja została podtrzymana przez szefa Instytutu.
Kobieta złożyła skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
W 2005 roku kobieta zwróciła się do IPN o wyjaśnienia w związku z pojawieniem się jej
nazwiska na tzw. "liście Wildsteina". Otrzymała informację, że jest na tej liście. Złożyła zatem
deklarację, że nie była współpracownikiem i skierowała sprawę do sądu, utrzymując że została
publicznie znieważona, bo lista z jej nazwiskiem znalazła się w internecie.
Warszawski Sąd Okręgowy uznał, że nie została znieważona, gdyż nie wiadomo czy to jej
nazwisko jest na liście, a ponadto zaznaczył, że lista zawierała nie tylko nazwiska tajnych
współpracowników. W lutym 2008 roku Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok, uznając że nawet jeżeli
jej nazwisko znalazło się na liście, to nie ma to znamion znieważenia publicznego.
Źródło PAP (15 grudnia 2008)
2/2