Spotkanie w tajemniczej krainie.

Transkrypt

Spotkanie w tajemniczej krainie.
Spotkanie w tajemniczej krainie.
Cześć, mam na imię Arek. Dziś opowiem wam, co przydarzyło mi się sześć
dni temu. Było to tak.
Przyjechaliśmy do babci na tydzień. Ostatni raz byłem tu dwa lata temu. Dom
pamiętałem doskonale, był przepełniony starociami i przedmiotami, jakie można
zwykle spotkać w muzeach lub na jarmarkach staroci. W pamięci utkwiła mi
zwłaszcza stara, wielka dębowa szafa stojąca w ogromnym salonie na parterze
budynku. Uświadomiłem sobie, że tak naprawdę szafa zawsze przykuwała moją
uwagę. Było w niej coś dziwnego, a zarazem coś intrygującego i przyciągającego jak
magnes. Dlatego wieczorem postanowiłem bliżej przyjrzeć się jej i zobaczyć, co się
w niej kryje. Po kolacji, kiedy się ściemniło, a dorośli jeszcze nie wstali od stołu,
poszedłem do tej szafy i kiedy wyciągnąłem rękę, aby ją otworzyć, ciężkie drzwi
skrzypiąc otworzyły się. Coś mnie nagle wciągnęło do środka. Byłem przerażony.
Zauważyłem, że znalazłem się w tajemniczym świecie - Wizjon. Skąd wiedziałem, że
tak się nazywa? Dopiero po chwili dotarło do minie, że to było od zawsze w mojej
głowie – tylko skąd.
W tym świecie było ponuro i szaro, jakby ktoś wyssał całą radość i ciepło.
Przez głowę przeleciała mi myśl - kraina wiecznej jesieni – późnej jesieni. Idąc
zauważyłem, że ludzie i zamieszkujące ją stworzenia nie uśmiechają się i są jakby
bardzo zmęczeni i przygnębieni. Ale gdy mnie mijali, mieli przyjazne spojrzenia, a co
dziwne, kłaniali się w pas i pozdrawiali mnie. Nagle przede mną wyrosła jakąś
postać. Był to mag o imieniu Adidi. Powiedział mi, że ja, Arek, jestem prawowitym
władcą Wizjonu. Byłem zaskoczony. Nie wiedziałem, skąd oni mnie znają. Adidi
wyjaśnił mi wszystko. Powiedział, że ci ludzie - elfy, zbuntowane dżdżownice, ogry,
kościotrupy i inne stwory muszą ciężko pracować dla wielkiego króla Odora Ricarda,
który rzucił na nich zaklęcie wiecznego smutku i bólu. Po chwili Adidi odparł:
- „My ciebie bardzo potrzebujemy, dlatego że ty masz niezwykłą moc. Dawno,
dawno temu prawowity władca świata Wizjon – król Esteron wybrał Ciebie na
następcę. Wszystko o tobie wiedział, kiedy się urodzisz, jakie będą twoje
zainteresowania, kolor oczu czy włosów, lecz jednego nie wiedział, czy będziesz
w stanie uratować Wizjon. Jest tylko jedna możliwość, aby się o tym przekonać –
pojedynek z Odorem Ricardem. Chodźmy teraz do zamku Prewensi przygotować się
do wojny i pojedynku. Odbierzesz tam amulet mocy i zbroję wielkiego wojownika
Wizjonu. Walcząc u boku króla
Esterona i jego wojsk musisz pokonać Odora
Ricarda. W ten sposób uratujesz nas przed całkowitą zagładą, która ma nastąpić
pojutrze. Szykuje się wielka wojna. Wszystko w twoich rękach – nie zawiedź nas,
liczymy na ciebie”.
Byłem już nie tylko zdziwiony, ale przerażony. No i ta świadomość ogromnej
odpowiedzialności, jaka spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Chciałem uciec.
Uszczypnąłem się ale nie przyniosło to zamierzonego efektu – ja nie śpię, to dzieje
się naprawdę.
Przygotowania do wojny szły pełna parą. Nazajutrz przybył wraz z wojskami
król Esteron.
- „Witam, wiesz że jutro będzie krwawa walka” - odrzekł. – „Musisz mi pomóc
pokonać złego Odora i przywrócić radość życia w Wizjonie, dlatego poprowadzisz
jutro wojsko do walki”.
Na koniec rozmowy Król wręczył mi złotą zbroję wielkiego wojownika Wizjonu,
miecz, tarczę i hełm. Następnie zawiesił na mojej szyi amulet mocy, który ponoć tylko
ja mogłem nosić.
W chwili, kiedy amulet zawisł na mojej szyi, poczułem uderzenie ciepła
i przypływ niesamowitej siły. Kiedy rankiem przywdziałem zbroję i przejrzałem się
w lustrze, byłem z siebie dumny. Wyglądałem znakomicie – wielki, potężny,
muskularny facet w lśniącej złotej zbroi z potężnym mieczem i tarczą. Zastanawiałem
się, jak ja to wszystko udźwignąłem. Esteron rzekł, że pozostało jeszcze dziesięć
minut do bitwy.
Przeciwnicy wyszli na pola przed zamek Prewensi. Było ich tysiące. Król
Esteron powiedział do mnie: - „Synu, prowadź wojska do walki. Pamiętaj, nie lękaj się
niczego, tylko w ten sposób zwyciężymy. Krzyknąłem: - „Ognia !” i łucznicy zaczęli
strzelać strzałami z grotem w kształcie serca, który wcześniej wojownicy całowali.
Zaklęcie bezwzględnej posłuszności traciło swoją moc, gdy wojownik Odora został
ugodzony taką strzałą i przechodził na naszą stronę. Moja armia rzuciła się do boju.
Po godzinnej zaciętej walce król Odor został z garstką wojowników i wtedy wyciągnął
białą flagę, poddając się. Jednak to nie był koniec. Zaproponował pojedynek
o zachodzie słońca na śmierć i życie. Zgodziłem się – właściwie to moje usta same
wypowiedziały: - „Niech tak będzie, o zachodzie słońca”. Wtedy uzmysłowiłem sobie
– co ja tu robię.
Nieubłaganie zbliżała się chwila pojedynku. Ręce trzęsły mi się, a właściwie to
cały byłem rozdygotany – w głowie tylko jedna myśl - jak ja pokonam tego
odrażającego typa. Przecież mnie zmiecie z powierzchni ziemi jednym ruchem. To
przecież najpotężniejszy mag w tym świecie.
W końcu stanąłem do walki przed potężnym Odorem. Wyglądał przerażająco.
Starałem się nie patrzeć mu prosto w krwawo-czerwone, złe oczy. Kiedy
zamierzyliśmy się na siebie mieczami, ostatni promień słońca odbił się od tarczy
wielkim blaskiem. To wystarczyło, aby Odor skupił swój wzrok na mojej błyszczącej
zbroi. Wdedy stało się coś, czego nie spodziewałem się w najskrytszych snach –
Odor padł jak porażony, a ze zbroi wylała się śmierdząca ciecz, która natychmiast
wsiąkła w ziemię. Reszta wojsk Odora została uwolniona od zaklęcia. Mimo zachodu
słońca zrobiło się jasno a mieszkańcy Wizjonu padli przede mną na kolana
w pokłonie, dziękując tym i oddając hołd prawowitemu następcy Wizjonu.
Czułem się świetnie, ale nagle usłyszałem: - „Arek !, Arek! Wstawaj ! – to była
mama.
- „Synku co Ci się stało – upadłeś przed tą szafą i zemdlałeś !?”
- „Mamo ja ...”
Arkadiusz Strzyżyński