globalizacja czy regionalizacja – dylematy ekonomii xxi w.

Transkrypt

globalizacja czy regionalizacja – dylematy ekonomii xxi w.
Studia i Materiały. Miscellanea Oeconomicae
Rok 17, Nr 2/2013
Wydział Zarządzania i Administracji
Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach
Nauki dla Zarządzania.
Od czasów Adamieckiego do współczesności
Mieczysław Poborski1
GLOBALIZACJA CZY REGIONALIZACJA
– DYLEMATY EKONOMII XXI W.
1. Kryzys ekonomii
Kryzys, którego gospodarka światowa doświadczyła w pierwszej dekadzie XXI
w., uzasadnionym czyni pytanie dlaczego nie przewidzieli go ekonomiści?
Prosta odpowiedź na nie wynika z sugestii, iż do tej pory nie potrafią trafnie
zdiagnozować jego przyczyn, aż po najdalej idącą wątpliwość czy ekonomia –
jako nauka – w ogóle się nie skończyła? Rozległość zjawisk kryzysowych wynika
w dużej mierze z postępujących procesów globalizacyjnych, w ramach których
rośnie wolumen obrotów towarowych – a jeszcze bardziej dynamicznie rośnie
wolumen usług, co jest rezultatem wzrostu „stopnia otwarcia” gospodarek dyktujących cywilizacyjne trendy2.
Skomplikowana sytuacja – a taką niewątpliwie jest stan światowych finansów
zapoczątkowany upadkiem Lehman Brothers – rodzi tendencje do wskazywania
na skomplikowany zbiór przyczyn. Jeżeli lekarz wskazuje na sto możliwych wersji
etiologii choroby, to najprawdopodobniej tak naprawdę nie zna właściwej przyczyny i zaordynuje lekarstwo, które może okazać się gorsze od samej choroby.
Istnieje również niebezpieczeństwo zbyt prostych rozwiązań, bowiem czy hasło
ekonomia globalna jest w stanie rozwiązać wszystkie problemy globalizującej się
gospodarki a globalizacja jest jedyną bezalternatywną wersją jej rozwoju?3
Zasygnalizowany w tytule dylemat odzwierciedla jedynie w części wyzwania,
przed jakimi staje ekonomia XXI w. Zmieniający się obszar badań – co do którego
nie żadnych wątpliwości – decyduje o konieczności dostosowania tradycyjnego
instrumentarium danej nauki do nowych – zmienionych warunków. Okazuje się, iż
1
2
3
Dr hab. prof. UJK Mieczysław Poborski, profesor, Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Por. J.E. Stiglitz, Globalizacja, Warszawa 2004, s. 67.
Zob. N. Ferguson, The War of the World, NY 2006, s. 32; F. Fukuyama, Zaufanie: kapitał społeczny a droga do dobrobytu, Warszawa 1997, s. 173.
133
nawet tradycyjny podział na mikro – makroekonomię – przy całej jego umowności
– nie wytrzymuje próby czasu.
Podział ten wynika ze specyfiki funkcjonujących w niej podmiotów i różnych
reguł ich funkcjonowania. Zapoznaje się jednak przy okazji fakt, iż istnieje pomiędzy nimi wiele obszarów wspólnych, w których nie można z góry przesądzać
czy najistotniejsze są racjonalne i zgodne z rachunkiem ekonomicznym decyzje
mikropodmiotów, czy też makroproporcje, które przesądzają na ile ich racjonalność jest efektywna.
Makrowyniki nigdy nie są prostą sumą decyzji podejmowanych na mikroszczeblu, podobnie jak nigdy makrodecyzjami nie można zagwarantować racjonalności na mikroszczeblu4.
Klarowność całego układu mikro – makro psuje średni – mezoszczebel, bowiem okazuje się, że gospodarka regionalna wykazuje ostatnio silniejsze trendy
rozwojowe każące doszukiwać się w niej nowych wyzwań dla ekonomii regionalnej. W dodatku okazuje się, że trendy integracyjne – jako naturalny element globalizującej się gospodarki eksponują w coraz większym stopniu gospodarowanie
w skali regionalnej czy międzyregionalnej. Trudno nie dostrzec, że słabnąca rola
państwa, które część swoich kompetencji przekazać musi na integracyjny – międzynarodowy szczebel tworzą pewną przestrzeń dla rozwoju gospodarki regionalnej jako lepiej realizującej integracyjne preferencje subsydiarności, by to co może
być zrealizowane na dole (region) nie było przesądzane na górze (państwo).
Na ten globalizacyjno – integracyjny trend w skali horyzontalnej, czego efektem jest strategia kohezji – spójności, nakładają się ruchy wertykalne, bowiem
transnationalia – podmioty działające w skali globalnej – wymuszają regulacje
omijające granice państwowe poprzez strefy wolnego handlu, specjalne strefy
ekonomiczne, co w efekcie powoduje, że ich atuty czysto ekonomiczne są silniejsze niż atuty wielu z pozoru niezależnych państw.
Przy tej okazji pojawia się przekorne pytanie, czy rzeczywiście integracja –
globalizacja likwiduje państwowe status quo?5
Integracja – tak, swobodny przepływ towarów i usług – tak, ale czy wspólne
regulacje w każdym przypadku powodują takie same skutki? Wspólny pieniądz –
tak, wspólne stopy procentowe – jako konsekwencja wspólnego pieniądza – tak,
ale przy regulacjach walutowych już pojawiają się wątpliwości, bowiem korytarz
ich zmienności (ERM2) miał pierwotnie wynosić 1,25%, a z praktyki płynnych
kursów wynika, że tego typu odchylenia zdarzają się nie w ciągu dwóch lat, lecz
w jednej dobie. Narodowa specyfika – narodowe interesy okazują się silniejsze niż
optymistyczne wyobrażenia o precyzyjnie funkcjonującej zintegrowanej gospodarce. W gospodarce – ekonomii liczą się tylko fakty, a te bardzo często przeczą
symulacjom zbudowanym na nierealistycznych założeniach6.
4
R.H. Horsky, Cowenant Economis, Louswille 2009, s. 81.
Por. J. Fox, The Myth of Rational Markets, NY 2009, s. 6.
6
Por. P.K. Feyerband, Przeciw metodzie, Wrocław 1996, s. 42.
5
134
2. Paradygmat homo economicus
Współczesna ekonomia opiera się na koncepcji homo economicus a za jej
twórcę słusznie uważa się A. Smitha, zaś datę wydania „Bogactwa narodów”
(1776) uznaje się za początek nowożytnej ekonomii7.
Całą tę koncepcję sprowadzić można do schematu, zgodnie z którym każdy
człowiek działa racjonalnie i we własnym, dobrze pojmowanym interesie dokonuje wyborów realizujących jego subiektywne cele, dokonując jednocześnie porównań ze środkami, które do tych celów prowadzą. Integralną częścią koncepcji homo economicus – a raczej jej logiczną konsekwencją – jest mechanizm niewidzialnej ręki rynku (invisible hand), który doprowadza do równowagi i powoduje
pozytywne skutki funkcjonowania jednostek. W skrajnym przypadku nawet nieracjonalne cechy jednostek (rozrzutność) mogą powodować pozytywne skutki dla
całej gospodarki i społeczeństwa, bo pobudzają globalny popyt.
Podsumowaniem takiego schematu funkcjonowania gospodarki jest hasło laissez faire, laissez passer (V.Gournay), zgodnie z którym należy jedynie pozwolić
funkcjonować indywidualnym podmiotom w ramach rynkowego – liberalnego
mechanizmu.
Dylematem sygnalizowanym w tytule jest jednak wątpliwość czy ów schemat
działa sprawnie i niezmiennie przez tak długi czas? Po pierwsze ojcostwo A. Smitha jest mocno problematyczne8, bowiem terminu niewidzialnej ręki rynku użył on
zaledwie kilkakrotnie,
A zanim wydał „Bogactwo narodów”, opublikował „Teorię uczuć moralnych”
(1759), w której motyw gospodarczego działania jednostek i ich relacje ze społecznym otoczeniem formułował zgoła inaczej.
Ekonomiści są co prawda realistami i uznają – za A.Smithem – iż podejście
ekonomiczne dominuje w relacjach społecznych, ale nie wyczerpuje i nie określa
ich bez reszty.
Człowiek zawsze funkcjonuje w pewnym otoczeniu środowiskowym i to zarówno w fizykalnym jak i społecznym wymiarze. W tymże otoczeniu zmieniają
się relacje bowiem poprzez swoją innowacyjność człowiek systematycznie „uniezależnia się od otoczenia”, ale jednocześnie „uzależnia się od innych ludzi”9.
Sygnalizowane relacje „indywidualnych interesów”– z jednej strony, a drugiej
– społecznych norm, które działają korygująco, wyznaczają schemat działania
społeczeństwa jako całości. Co więcej okazuje się, że działania na rzecz społeczeństwa oceniane są pozytywnie, natomiast indywidualny występek – jako złamanie tych norm oceniany jest negatywnie. W zderzeniu oceny sprawności, którą
można i należy lokować po stronie indywidualnej jednostki, z moralnością, która
z kolei lokowana jest po stronie społecznej, bo powoduje społecznie pozytywne
7
8
9
A. Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, Warszawa 2001.
Zob. T.S. Lowry, A. Companion to the History of Economics Thought, Oxford 2003, s. 19.
Por. A.N. Whitehead, Nauka i świat współczesny, Warszawa 1998, s. 40.
135
skutki, znacznie wyżej oceniana jest moralność, bo „sprawną jednostkę” oceniamy
negatywnie, gdy mamy do niej „moralne zastrzeżenia”10.
Głównym atrybutem homo economicus jest jego zdolność do pracy – a ściślej
do produkcji – w związku z czym traktowany jest jako „produktywna jednostka”,
co idealnie wyraża określenie robot. Człowieka w tym zakresie idealnie zastąpić
może android, co K. Marks sumował, iż na pewnym etapie „robotnik staje się
dodatkiem do maszyny”11.
Co prawda antidotum na takie wypaczenia miało być „pierwszeństwo pracy
przed kapitalem”, ale wiadomo, że w bardziej eleganckich modelach czynnik
ludzki postrzegany jest przez pryzmat L(labor), lub co najwyżej H(human), kapitał
ludzki (human resources) równoważny każdemu innemu zasobowi produkcyjnemu
i traktowany w związku z tym substytucyjnie12.
W tym schemacie działalność produkcyjna powodowała wydłużanie czasu pracy –
w związku z czym traktowana była jako przykrość, a czas wolny postrzegany był jako
przyjemność. Optimum homo economicus osiągał poprzez właściwe proporcje między czasem pracy i czasem wolnym. Ten model pozornie jest racjonalny, ale – podobnie jak cały schemat homo economicus – niezgodny z rzeczywistością. Ustawowe
gwarancje 40 godz. tygodnia pracy nie zapobiegają karoshi jako śmierci z przepracowania. Tradycyjny dylemat: pracuję żeby żyć, czy tez żyję, po to by pracować stracił
niby na ostrości, bo nikt już nie oblicza – wzorem F. Taylora „ile setnych sekundy
trzeba na wkręcenie żarówki”, ale jego dewiza z 1901 roku – „pierwsze miejsce winien zająć System” zdominował cały wiek XX13.
Alternatywa: czas pracy – czas wolny rozstrzygana według ekonomicznego
kryterium – jest zupełnie pozorna, bowiem nadmiernie optymistycznie oceniano
zmieniające się pomiędzy nimi proporcje. Szczególnie optymistycznie napawała
perspektywa roku 2000 w związku z czym G.B. Shaw twierdził że w XXI wieku
pracować będziemy 20 godzin tygodniowo, a prezydent R.Nixon obiecywał
4 dniowy tydzień pracy.
Konfrontacja z rzeczywistością okazała się miażdżąca bowiem mimo że Unia
Europejska wprowadziła wymóg maksimum 58 godzin pracy w tygodniu, to
M. Machlowitz twierdził, że powinniśmy być do dyspozycji pracodawców 24 h na
dobę w ciągu 7 dni w tygodniu.
Wychodził w ten sposób naprzeciw realizowanej często obecnie koncepcji elastycznego czasu pracy a efektem jest zjawisko – pojęcie workalcoholic i zjawisko
time sickness jako signum XXI wieku14. K. Schwab – przewodniczący Światowego Forum Ekonomicznego – sygnalizuje w związku z tym, że ludzkość przechodzi
od epoki, w której duży pożera małego, do epoki w której szybki pożera wolnego,
10
Zob. A. Bańka, Społeczna psychologia środowiska, Warszawa 2002; H. Brycz, Strategie samoregulacji, Warszawa 2006; D. Doliński, Psychologia wpływu społecznego, Wrocław 2000.
11
Zob. T. Sedlaczek, Ekonomia dobra i zła, Warszawa 2012, s. 33.
12
Zob. N. Ferguson, Potęga pieniądza, Finansowa historia świata, Kraków 2010.
13
Zob. L. Kreitzman, The 24-hour Society, London2009, s.109.
14
Por. L. Alberti, The Human Organization of Time, Stanford 2002, s. 227.
136
ale należałoby chyba do tego dołączyć biblijną przestrogę, „żeby baczyli, by nie
pożarli się nawzajem”.
Okazuje się, że problem jest bardziej skomplikowany, niż by to ze schematu
homo economicus wynikało. Ten bowiem wyraźnie preferował produkcyjny
aspekt działań człowieka zupełnie ignorując fakt, iż człowiek nie pracuje z konieczności – na którą zdaje się wskazywać jej produkcyjny efekt lecz również
dlatego, że ma taką naturę (Tomasz z Akwinu). Wynika z tego, że ekonomia
w ramach swojego nowego paradygmatu w zupełnie nowy sposób zdefiniować
musi wynikające z pracy produkcyjne i pozaprodukcyjne jej aspekty. Uczynić to
musi chociażby dlatego, że pracy – w sensie czysto produkcyjnym – zaczyna brakować a problem bezrobocia staje się zasadniczym mankamentem współczesnej
gospodarki i ekonomii15.
Pracujemy coraz dłużej – z fatalnymi dla pracoholików konsekwencjami,
a z drugiej strony system wyłącza znaczącą część społeczeństwa z jakiejkolwiek
formy aktywności produkcyjnej, co de facto eliminuje ją z tegoż społeczeństwa.
3. Quo vadis economiae?
Gdy V. Havel zadaje zasadnicze pytanie: czym jest ekonomia – co stanowi jej
treść16 – to wynika z tego, że dotychczasowy paradygmat ekonomii (Poor Economics)17 wyraźnie się przeżył, zaś radykalna zmiana w tym zakresie powinna polegać na walce z globalnym ubóstwem. W tym kontekście nie jest już najistotniejsze czy ma być ona globalna, czy regionalna – bo musi być i taka i taka – ale nie
może się jak dotychczas koncentrować na wzroście produkcji w przeświadczeniu,
że rynkowy mechanizm sam w sobie stanowi gwarancje jej optymalnej dystrybucji
w każdej skali. Ekonomia bowiem – zgodnie z jej liberalnym paradygmatem –
powinna odpowiadać na trzy zasadnicze pytania: co produkować – jak produkować – dla kogo produkować ? Produkcyjne priorytety są w tym schemacie aż nadto wyraźne, bowiem kwestie dystrybucji – sprawiedliwego podziału pojawiają się
dopiero na trzecim miejscu.
Źródeł takiego stanu rzeczy słusznie wszyscy doszukują się w schemacie funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej, która preferuje – a nawet przecenia –
szybkość produkcji. Czas to pieniądz (B.Franklin) a pieniądz to więcej niż czas
(E. Poe) zaś wszystkie działania w gospodarce mają być podporządkowane szybkiemu zyskowi (to make a fast buck)18. Turbokapitalizm wyzwolił dżina z butelki
z zawartością, iż wszystko ma być zrobione natychmiast (F. Nietzsche) produkować – i to w mikro i makro skali – należy jak najszybciej, bowiem kapitalizm
„żywi się szybkością”, a kapitalizm finansowy idzie w tym kierunku jeszcze dalej
15
Por. R.H. Nelson, Economics as Religion, University Paris 2001, s. 329.
Zob. T. Sedlaczek, Ekonomia, op.cit., s. 9.
17
Zob. E. Duflo, Poor Economics. A Radical Rethinking of the Way to fight Global Powerty, NY
2011, s. 2.
18
Zob. J. Rifkin, Time Wars, NY 1987, s. 9; J. Millar, Speed: Visions of an Accelerated Age, London 1998.
16
137
i w transakcjach giełdowych liczą się już nanosekundy. W makroskali globalnej
gospodarki te procesy jeszcze się potęgują poprzez wykorzystanie chłonności globalnego rynku. Uzasadnia to w najdalszym stopniu pytanie, które dla globalnej
ekonomii i światowej gospodarki zadaje przywoływany już wcześniej V. Havel:
dlaczego jesteśmy tak bardzo uzależnieni od ciągłego wzrastania i wzrostu wzrastania wzrostu?19
Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, ale nie możemy jej unikać, bowiem
ma ona zasadnicze nie tylko dla ekonomii znaczenie. W całym paradygmacie ekonomii zdominowanym przez jej produkcyjne cele, zabrakło miejsca dla człowieka
jako podmiotu i celu wszystkich działań. Człowiek nie jest tylko kapitałem ludzkim, stąd ekonomia nie może go traktować jedynie jako homo economicus, jest
bowiem homo societatis i od zawsze produkował z innymi i dla innych. Człowiek
jest producentem – konsumentem, ale żaden z tych aspektów jego gospodarczej
aktywności do końca go nie streszcza – nie ogranicza.
Koncepcja homo economicus – wolego rynku nie gwarantuje człowiekowi realizacji jego człowieczeństwa, bowiem ludzie nie są równi w sensie ekonomicznym, a tym bardziej równymi nie czyni ich rynek, w ramach którego bogaci stają
się jeszcze bogatszymi a biedni biedniejszymi. Ludzie są równi w swojej ludzkiej
kondycji – nie jako indywidua, ale jako członkowie familia humana – i to w globalnej skali20.
Ekonomia XXI wieku musi koncentrować się na człowieku jako podmiocie gospodarczej aktywności. Kluczem do tego musi być właściwie rozumiana antropologia nie ograniczająca się do elementów gospodarowania. „Pełny człowiek” wymusza ekonomię nie abstrahującą od jej kulturowych korzeni, uwzględniającą jej
historyczne korzenie, psychologię eksponującą indywidualne i gatunkowe cechy
postaw i zachowań człowieka , socjologię charakteryzującą jego zachowania grupowe. Nie jest dobrym ekonomistą – twierdzi J.S. Mill – ktoś kto jest tylko ekonomistą21 i dlatego ekonomia XXI wieku odpowiadać musi na globalne wyzwania
wykorzystując do tego celu zdobycze wszystkich nauk, bo tylko wtedy jej odpowiedzi mogą mieć globalny charakter22.
Abstrakt:
Artykuł jest próbą odzwierciedlenia wyzwań przed jakimi staje ekonomia XXI
w. Zmieniający się obszar badań – co do którego nie żadnych wątpliwości – decyduje o konieczności dostosowania tradycyjnego instrumentarium danej nauki do
nowych – zmienionych warunków. Okazuje się, iż nawet tradycyjny podział na
mikro – makroekonomię – przy całej jego umowności – nie wytrzymuje próby
czasu.
19
Zob. T. Sedlaczek, Ekonomia, op. cit., s. 10.
Por. L. Dossey, Space, Time and Medicine, Boston 2002.
21
J. S. Mill, Utylitaryzm. O wolności, Warszawa 2005, s. 18.
22
Zob. B. Adam, Timescapes of Modernity, NY 1998.
20
138
Globalization or regionalization – the economics dilemmas in the XXI century
The article in an attempt to present some challenges facing economics XXI
century. The evolving research area decides about adaptation from traditional instruments to new, changed environments. It turns out, that the basic macro and
microeconomics division cannot stand the test of time.
PhD professor UJK Mieczysław Poborski, professor, Jan Kochanowski University
in Kielce.
139