Dyskusja o nowych zasadach ochrony twórczości

Transkrypt

Dyskusja o nowych zasadach ochrony twórczości
Dyskusja o nowych zasadach ochrony twórczości
Dr inż. Wacław Iszkowski
Po przeczytaniu sprawozdania z Warsztatów „REFORMA PRAWA WŁASNOŚCI INTELEKTUALNEJ –
PRAWA AUTORSKIE” oraz po „aferze” nielegalnego klipa mającego wspomóc naszych piłkarzy przed
meczem z Czechami, napisałem o tym na liście adresowej osób biorących udział w tych Warsztatach.
Otrzymałem na to trzy odpowiedzi, które z kolei skłoniły mnie do napisania poniższego eseju, który
prezentuje tylko moje prywatne poglądy.
Dostępność utworów
Szczególnie wiele mam do zawdzięczenia Panu Jerzemu Kornowiczowi, który opisał swój przypadek, gdy nie
mógł upublicznić musicalu, dla którego napisał muzykę, gdyż okazało się, że tekst napisany przez znanego poetę
jest już ściśle związany z inną muzyką i nie można ich rozdzielić.
Najpierw jednak przyznaję ze wstydem, że dotychczas nazwisko Pana Kornowicza było mi obce, ale po zajrzeniu
1
do Wikipedii chylę czoło przed Jego dokonaniami twórczymi oraz działalnością w środowisku muzycznym.
Niestety nie mogłem nigdzie w internecie odnaleźć przynajmniej frazy z ostatniego Jego utworu
"Spiętrzenia". Dopiero w YouTube odnalazłem podkład muzyczny do Partytur Fotograficznych oraz
fragment z występu "Kawalerowie Błotni". Jakże to niewiele w stosunku do dużego dorobku
muzycznego Pana Kornowicza – uznanego kompozytora i Prezesa Związku Kompozytorów Polskich.
Oczywiście pewnie w sklepie muzycznym mógłbym może coś więcej znaleźć.
Poszukałem w Amazonie - jest jedna pozycja - "One star, at last" ale też przy niej czytamy "We are not
able to ship this item to your default shipping address." No to w polskim empiku - jest też tylko jedna
pozycja "W Hołdzie Wandzie Landowskiej", gdzie jest jeden z Jego utworów.
Poprzez reklamowany przez artystów portal legalnakultura.pl (to jest bardzo pożyteczna promocja)
trafiłem na portal Deezer, gdzie znalazłem jeden z utworów z płyty „one star, at last” – tylko jeden!
Proszę mi wybaczyć to "śledztwo", ale dostępność tej twórczości muzycznej w legalnym internecie (na
torrrentach nie szukałem) jest marna. Być może jest to sztuka dla koneserów muzyki, ale obecnie nawet i oni
mają już dostęp do Internetu i nie muszą wszystkiego słuchać tylko w filharmonii.
I o to nam też w tej dyskusji chodzi Wielce Szanowny Prezesie Związku Kompozytorów Polskich. Bardzo proszę
o wybaczenie mi tutaj mojej zgryźliwości. Aby zwalczać kradzież utworów w Internecie, trzeba najpierw
zapewnić jego użytkownikom jak najprostszy i w miarę tani legalny dostęp do tych utworów.
Przypominam tutaj przypadek (nie wiem czy w pełni prawdziwy), gdy Pani Wisława Szymborska
(Laureatka Nagrody Nobla!) w ostatnich swoich chwilach zapragnęła obejrzeć film „12 gniewnych
ludzi” z 1957 roku. Niestety legalnie tego filmu nie dało się nigdzie kupić (a cena przecież w tym
przypadku nie grała roli) i trzeba było skorzystać z wersji nielegalnej, bo czekać lub poszukiwać legalnej
nie było czasu.
Powstawanie nowej dziedziny sztuki
Wróćmy jednak do samej twórczości - i to tej na której się znacznie lepiej znam - do twórczości programowania,
bo program według ustawy jest też utworem.
1
Jest to też przykład działalności twórczej tysięcy osób, którzy poświęcając swój czas i wyposażenie dostarczają wiedzy
(dostępnej za darmo na licencji CC) korzystając ze swojej wiedzy oraz (być może nie zawsze legalnie?) z różnorodnych
źródeł. W tworzeniu haseł Wikipedii istnieje prawo do modyfikowania i rozbudowywania już istniejących haseł, przy czym
istnieje również silny mechanizm dyskusji o poprawności merytorycznej każdego z haseł. Dla naukowców Wikipedia nie jest
poważnym źródłem wiedzy (bo piszą ją amatorzy, co nie jest zawsze prawdą), ale na stwierdzenie, że może by sami się
przyczynili do jej uaktualnienia, to nie mają ochoty, bo to jest za darmo – a ich pensje są przecież z płacone ze środków
publicznych.
© 2012 Wacław Iszkowski, Dyskusja o nowych zasadach ochrony twórczości
Strona 1
Po opracowaniu koncepcji architektury komputera przez von Neumana rozpoczął się początek nowej sztuki sztuki programowania. Aha - dla porządku, ta architektura jest wykorzystywana do dzisiaj w każdym z
komputerów, tabletów i telefonów oraz procesorów. I chyba nigdy nie została opatentowana!
Pierwsze 30 lat (tak mniej więcej lata 50-80 zeszłego wieku) rozwoju programowania, był okresem wytrwałej
pracy twórczej, najpierw kilku, a potem nie więcej niż paru tysięcy naukowców-programistów, którzy rozwijali
podstawy tej sztuki. W tworzeniu kolejnych algorytmów i zapisywaniu ich w postaci programów, każdy kolejny
programista korzystał z dotychczas opracowanych algorytmów (utworów) i je doskonalił oraz rozbudowywał
zwiększając ich efektywność czy możliwości działania. W ten sposób powstały podwaliny pod wszystkie(!!!)
obecnie używane programy - również i ten który umożliwia nam pisanie tego tekstu i przesyłanie tych mejli.
Bez wytężonej twórczej pracy tych osób nie byłoby tak dzisiaj rozwiniętych zastosowań informatyki. Ale w tych
czasach nikt z tych programistów nie blokował tego rozwoju żadnym prawem autorskim czy też patentem.
Owszem byli (i są do dzisiaj) znani autorzy najbardziej innowacyjnych algorytmów, ale też setki innych
wykonało tę tytaniczną pracę anonimowo - bez specjalnego wynagrodzenia pobieranego potem przez lata z
jakiegoś OZZ.
Potem jednak w miarę coraz większej komercjalizacji do gry weszły prawa własności - prawo autorskie w
Europie, a Copyright i patenty w USA. Nowe programy, chociaż każdy z nich w sobie zawiera setki linii z tych
pierwotnych opracowań, już zostały poddane ochronie prawnej. Dzisiaj w każdym smartfonie jest około 250
tysięcy patentów (również programowych), a firmy poprzez armie prawników walczą w sądach, kto komu ile
tych patentów, nie tyle ukradł co naruszył, sam powtórnie to samo wymyślając. Ostatnio sędzia Stanu Kalifornia
wygonił z sądu przedstawicieli Apple’a i Samsunga, każąc im poza sądem zmniejszyć w pozwie liczbę wzajemnie
„sobie ukradzionych” patentów, bo on – sędzia nie będzie marnować swojego czasu i pieniędzy podatników na
takie „jałowe” spory.
Mógłbym, nie tylko ja, dalej ciągnąć tę opowieść, ale nie o to tu chodzi.
Konkluzją powyższego jest stwierdzenie, że bez ograniczenia (a nawet początkowo zaniechania ochrony praw
autorskich) nie powstałaby nowa dziedzina sztuki. Podobnie jak bez ochrony prawnej przez wieki powstawały
podwaliny literatury, malarstwa, muzyki….
Kierunki modyfikacji zasad ochrony twórczości
Nasuwa się pytanie, co trzeba zmienić – nie w prawie, ale najpierw zasadach i relacjach pomiędzy twórcami a
użytkownikami oraz pomiędzy twórcami i ich następcami pragnącymi udoskonalać ich dzieła.
W świecie analogowym już zapewne wiele zmienić się nie da. Rzeczywiście jedynie prawnicy mogą usprawnić
nieco istniejące prawo i nadać mu nowego ducha interpretacji.
Ale w świecie cyfrowym można wiele więcej, korzystając właśnie z możliwości jakie daje technologia
teleinformatyczna.
Kontent (lub jak kto woli – treść) w sieci jest dwóch kategorii:

Kategoria pierwsza – są to utwory (dzieła) w domenie prywatnej, które mając określoną wartość
twórczą, powinny podlegać ochronie, a ich autor/autorzy/ właściciele za ich wykorzystanie na
określonym polu eksploatacji powinni być odpowiednio wynagrodzeni.

Kategoria druga – są to treści w domenie publicznej będące zbiorem różnego rodzaju informacji,
stwierdzeń, uwag, dokumentów i utworów publicznych, która chociaż mając
autora/autorów/właścicieli są dostępne za darmo dla wszystkich na wszystkich polach eksploatacji.
Każdy utwór(dzieło) w wersji cyfrowej (kategorii pierwszej) powinien mieć metryczkę, w której najpierw autor,
a potem właściciel określa następujące parametry:





autora/autorów działa oraz właściciela praw majątkowych
datę powstania dzieła
rodzaj ochrony dzieła (publiczne, CC, chronione w okresie, chronione przez 50/70 lat, itp.)
podział dzieła na już niepodzielne części,
wartość dzieła oraz cena za jego wykorzystanie na określonym polu eksploatacji
© 2012 Wacław Iszkowski, Dyskusja o nowych zasadach ochrony twórczości
Strona 2

miejsce uiszczenia zapłaty oznaczające możliwość legalnego wykorzystania na danym polu
eksploatacji.
 inne parametry i informacje.
Dodatkowo każde z tych dzieł (kategorii pierwszej) powinno być formalnie „opublikowane” w sferze cyfrowej,
na przykład przez wpisanie jego metryczki do odpowiedniej bazy danych dzieł literatury, muzycznych i innych.
Dla dzieł już istniejących taką bazą publikacji mogą być zcyfryzowane (zdigitalizowane) oficjalne zbiory
biblioteczne, muzealne i podobne. Zapewniam, że teleinformatyka sobie poradzi z obsługą tych metryczek. Dla
bezpieczeństwa każda z nich może być „zamknięta” bezpiecznym podpisem elektronicznym.
I teraz znowu technologia informatyczna może pomóc w dostarczeniu na podstawie zapisów w metryczkach
dzieł każdemu z autorów czy właścicieli odpowiednią kwotę zapłaty, nawet jakby to miały być ułamki centów
czy groszy. Jak można skorzystać z takiej metryki? Jeżeli chcę tylko odtworzyć utwór wnoszę opłatę za
odtworzenie zgodnie z ceną (lub tego nie mogę zrobić, jak cena jest za wysoka i mnie na to nie stać), a jak chcę
go użyć (w jakimś stopniu) w innym utworze, to płacę za to inne pole eksploatacji, a potem sam sprzedaję
nowy utwór po nowej cenie lub może udostępniam za darmo. Wtedy jestem sponsorem tego pierwotnego
utworu w domenie publicznej. Zawsze jednak jestem pewny, że nie naruszyłem prawa twórcy, bo go według
jego wymagań wynagrodziłem. Co więcej autor/właściciel zależnie od popytu może zmieniać te ceny.
Może jest to zbyt ogólne, ale po głębszej analizie i usprawnieniu wiele tak zacięcie dyskutowanych problemów
by znikło. Teleinformatyka by sama egzekwowała prawo - nie dopuszczając do wykorzystywania utworów
niezgodnie z zapisami w ich metrykach. Oczywiście powyższe rozwiązanie jest tylko szkicem, ale właśnie o tego
typu propozycjach powinno się dyskutować na takich warsztatach, a nie o kosmetyce prawa autorskiego.
Jest to rozwiązanie w pewnym sensie podobne do zasady wyliczania podatku VAT. Kupując surowce,
półprodukty, produkty do produkcji Produktu płacę za nie z VATem, po czym ustalając cenę produktu dodaję do
niej VAT, ale dla fiskusa efektywnie będzie to tylko wartość podatku od wartości dodanej. Oczywiście jest to
podobieństwo w pewnym sensie.
Brak sensu w poprawianiu prawa
Bardzo proszę, aby prawnicy się tutaj nie obrazili i nie wytoczyli mi procesu o zniesławienie – bardzo doceniam
waszą pracę i wiedzę. Ale my wszyscy – prawnicy też – powinniśmy najpierw poszukać nowych zasad (nowej
doktryny), a nie modyfikować obecne (już nieadekwatne do nowych technologii) zapisy prawne, bo to do
niczego sensownego nie doprowadzi.
To nie prawnicy (w pierwszym rzędzie) powinni uczestniczyć w tych warsztatach, ale twórcy, użytkownicy – przy
czym również wtedy ich przedstawiciele – Prezesi Związków Twórczych czy OZZ – powinni więcej myśleć o
przyszłości i możliwości wykorzystania nowych technologii do promowania i umożliwienia dostępności do
utworów niż o aktualnych dochodach, szczególnie z poszukiwania tych co „kradną” utwory.
Żeby nie było wątpliwości, to kradzież jest kradzieżą i nie zamierzam jej usprawiedliwiać. Ale właśnie przykład z
2
klipem (już nieaktualnym) jest dowodem na to, że trzeba znaleźć inne zasady, aby potem dopiero zmieniać
prawo.
To nie ten przykład jest absurdalny, ale prawo, które doprowadza do tej absurdalności i dlatego nie mogę się
zgodzić z Panem K.Siewiczem, że konieczne jest „…uprzednie przeprowadzenie wyczerpujących badań jak
naprawdę działa prawo autorskie i do jakich zjawisk dochodzi w regulowanej przez nie rzeczywistości”. To nie
prawo powinno być badane, ale rzeczywistość i ta powinna być najpierw na nowo określona – co do zasad i
relacji między samymi twórcami oraz użytkownikami, a dopiero potem można poprosić prawników do ich
zapisania w prawie. A wtedy usłyszymy, że jest to niemożliwe, bo istnieją umowy międzynarodowe, dyrektywy
unijne oraz ustawy – których przecież nie możemy naruszać.
2
Jakiś Fan zwycięstwa Polski (Madox) zrobił całkiem zgrabny klip zachęcający do mocnego kibicowania naszym w meczu z
Czechami. Wykorzystał przy tym fragmenty transmisji TVP z dotychczasowych meczów Polski oraz przebitki z widokami na
Stadion Narodowy i Warszawę. Klip ten umieścił na YouTube i szybko zyskał setki tysięcy osób poparcia. TVP zażądała od
YouTube zdjęcia tego klipa, bo naruszono prawa autorskie TVP i podobno tak kazała UEFA!!! Wzbudziło to wiele protestów
w internecie, ale też internauci szybko ten klip skopiowali i coraz zaczęli go odtwarzać w na innych portalach - już
niedostępnych dla prawników z TVP. Dzień później TVP przygotowała własny - bardzo podobny klip - i umieściła go na
wideo.onet - jakoś UEFA wtedy nie protestowała? Ale gwałtownie zaprotestowali internauci obrzucając TVP mało
wybrednymi epitetami.
© 2012 Wacław Iszkowski, Dyskusja o nowych zasadach ochrony twórczości
Strona 3
Komentarz do Rekomendacji z Warsztatów
Przy takim (skądinąd słusznym) podejściu do aktualnie istniejącej rzeczywistości ograniczonej zapisami
prawnymi (często niedorzecznymi, sprzecznymi, niejasnymi) efekt takich warsztatów jest taki jak właśnie
możemy przeczytać – 6 mało znaczących rekomendacji!!
Pozwalam je sobie skomentować (przyznam się, że niezbyt pozytywnie):
1)
Doprecyzowanie przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, w szczególności przepisów
o dozwolonym użytku publicznym i prywatnym, w celu zagwarantowania pewności związanej z korzystaniem
z utworów i przedmiotów praw pokrewnych przez uprawnione podmioty.
Zawsze warto poprawić, doprecyzować przepisy, ale to jest tylko KOSMETYKA!
2)
Utworzenie wyspecjalizowanego sądu do spraw własności intelektualnej,
Jeszcze jeden rodzaj sądu - a może by jednak wszyscy sędziowie starali się poznać meandry
własności intelektualnej, a jak są zbyt skomplikowane nawet dla jurystów, to może trzeba je
radykalnie uprościć. Tak przy okazji, na warsztatach dotyczących prawa patentowego, również
zaproponowano powołanie wyspecjalizowanego sądu patentowego oraz przekazanie ustaw o
własności intelektualnej pod jurysdykcję Ministerstwa Sprawiedliwości (zapominając, że to obecni
i przyszli właściciele patentów powinni najpierw określać konieczne modyfikacje zasad
patentowania). Gratuluję prawnikom dbania o własne interesy.
3)
Skreślenie art. 40 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jednoznaczne z likwidacją opłat na
rzecz Funduszu Promocji Twórczości w oparciu o instytucję domaine public payant, o ile stworzony zostanie
ekwiwalentny system finansowania twórczości.
Niestety obawiam się, że ten postulat spowoduje nałożenie obowiązku na dostawców kontentu
(lub dostępu do Internetu) odpisu na rzecz twórców, na wzór opłat Copyright Levies od każdej
pustej kartki papieru. To nie jest dobry pomysł. Wszyscy płacą, nawet jak nie korzystają z
utworów! Przypomina to abonament RTV, pochodzący jeszcze z czasów minionych, którego coraz
więcej nie chce płacić, bo telewizora używa do czego innego niż oglądanie programu TVP.
4)
Dostosowanie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych do realiów cyfrowych poprzez weryfikację
pojęcia „egzemplarz”, tam gdzie jest to odpowiednie rozszerzenie go o pojęcie „kopii”, oraz weryfikację
definicji ustawowych związanych z publikacją, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem utworów. Dobrą
podstawą do dokonania weryfikacji pojęć jest propozycja przedstawiona przez prof. Elżbietę Traple,
Oczywiście w świecie cyfrowym nie można odróżnić kopii od oryginału dokumentu czy utworu,
chyba że powstaje od nowa utwór na wzór już istniejącego utworu i bardzo go przypominającego,
będący jego (z reguły) gorszą kopią. Takie dostosowanie (weryfikacja) powinno być dokonane
generalnie w całym polski ustawodawstwie – a nie tylko w tym jednym przypadku.
5)
Doprecyzowanie zasad nabywania przez Skarb Państwa autorskich praw majątkowych w drodze spadku. W
przypadkach gdy jedynym spadkobiercą ustawowym jest Skarb Państwa tego rodzaju zasoby powinny być
skatalogowane i udostępnione szerokiej publiczności,
Taki przypadek wobec poszerzenia ostatnio grupy potencjalnych spadkobierców (na rodziców,
dziadków i ich krewnych) znacząco ogranicza szansę Skarbu Państwa na pozyskanie jakiegokolwiek
spadku.
6)
Przeprowadzenie badań ilościowo-jakościowych dotyczących korzystania w Polsce z treści znajdujących się
w Internecie oraz rzetelnych badań określających wartość rynku Internetu w Polsce. Badania powinny zostać
przeprowadzone przez konsorcjum w skład którego będą wchodzić instytucje rządowe i pozarządowe.
Zawsze warto zrobić badania, ale warto zauważyć, że ilościowo i jakościowo internet zmienia się
tak szybko, że zanim powstanie raport z badań, to rzeczywistość będzie zupełnie inna. Moim
zdaniem wystarczy rzetelne obserwowanie Internetu na wybranych przykładach.
I to już wszystko? Raczej niewiele – rewolucja, a nawet ewolucja to nie jest – sorry!
Warszawa, 20 czerwca 2012 roku
© 2012 Wacław Iszkowski, Dyskusja o nowych zasadach ochrony twórczości
Strona 4