17 Miodosytnictwo

Transkrypt

17 Miodosytnictwo
Miodosytnictwo
znaczenie w wypadku wytwarzania
miodów korzennych, kiedy to sycenie
jest nadal powszechną procedurą.
W przypadku pitnych miodów homogenicznych2 sycenie wydaje się być
podejściem nieracjonalnym, gdyż to
właśnie aromaty stanowią o specyfice
i wyjątkowości takich miodów.
Słówko o kwasowości
Wyjątkowo częstym pytaniem
miodosytników in spe, którzy mają
za sobą klasyczne lektury przedmiotu, jest pytanie o ilość kwasku cytrynowego, którą zalecam dodać do
nastawu. A ja – w znakomitej większości wypadków – odpowiadam
z pełną odpowiedzialnością, że wcale. W wypadku miodów owocowych
nie dokwaszajmy raczej nastawów. Po
pierwsze większość naszych polskich
owoców obfituje (i chwała im za to!)
w kwasy, a po drugie – jeśli to już konieczne – dokwaszajmy pod koniec
fermentacji posiłkując się swym zmysłem smaku, a nie jakimiś literaturowymi wskazówkami. Dokwaszajmy
oczywiście sokiem z cytryny, a nie
produktem chemii. Kiedy to może
się zdarzyć? Na przykład w wypadku
miodu ze śliwek, z gruszek lub z pigwy (nie pigwowca!), może też w wypadku agrestniaków.
A gdyby tak chcieć bardzo profesjonalnie podchodzić do sprawy, to
nie wolno zapominać o kwasowości
samego miodu pszczelego. I nie jest
tutaj bynajmniej tak, że jest to wartość
stała, jednakowa za każdym razem.
A czasem przyjdzie nam robić trunek
z miodu podfermentowanego, który
może być nieco skwaśniały. I – zaręczam – można z niego stworzyć trunek nie odbiegający jakością od miodu pitnego zrobionego z medalowego
miodu pszczelego. W tym bowiem
tkwi siła miodosytnictwa – miód gorszy, niższej jakości, nietypowy, odbiegający od odmianowej normy, dla
miodosytnika jest najczęściej miodem
pełnowartościowym.
Miód pitny homogeniczny jest to trunek wytworzony z brzeczki, do której użyto wyłącznie miodów pszczelich, bez soków
i przypraw korzennych
2
www.konfraternia.org
Drożdże, pożywki
Jeśli idzie o drożdże – tutaj naprawdę nie ma żartów! Jeśli chcemy mieć
pewność fermentacji stosujemy wyłącznie drożdże aktywne, które do doprowadzenia do stanu gotowości wymagają raptem kilkunastominutowego
uwodnienia we właściwej temperaturze. Ja używam drożdży bayanus G995
i efficience oraz pożywki Activit.
Uwagi co do dozowania. Dla pewności fermentacji daję dwu-, czterokrotnie większą ilość drożdży w stosunku do zaleceń na opakowaniach
(dotyczą one win gronowych, gdzie
drożdżom dużo łatwiej pracować). Pożywki daję 2 razy więcej niż producenci zalecają do win gronowych. Osobiście nie zauważyłem nigdy żadnych
ujemnych skutków ubocznych.
Stosując drożdże bayanus warto jest prowadzić fermentację w niższych temperaturach, wręcz w piwnicy. Fermentacja trwa nieco dłużej,
ale niska temperatura procesu „ratuje”
sporo substancji aromatycznych, które
podczas fermentacji w temperaturze
pokojowej „giną”. Nie bójmy się więc
fermentacji w temperaturze na przykład 12°C. W wypadku drożdży efficience starajmy się z kolei nie przekraczać 20°C.
Jaka woda?
Trudno, by nie padło pytanie o to,
jaką wodę należy stosować do naszych
miodów. Kranówkę, o ile nie jest bardzo chlorowana i nie ma żelazistego
posmaku. Jeśli mamy jakieś wątpliwości można wodę przegotować. Pozwolę sobie na uwagę, że w dzisiejszych
czasach w większości wodociągów
woda ma wystarczającą jakość dla naszych miodów bez konieczności gotowania.
Robimy pierwszy miód
Tyle jest już napisane, a czytelnik,
który chciałby nastawić swój pierwszy miód za diabła nie wie, jak zacząć!
Spróbujmy więc nakreślić podstawowy schemat robienia owocowych
miodów pitnych. Ograniczmy się do
trójniaków owocowych, które są tak
wdzięczne.
Przypomnijmy, że trójniak owocowy to efekt fermentacji brzeczki, na
którą składa się jedna część (objętościowo) miodu pszczelego i dwie części wody z sokiem owocowym. O doborze miodów i procentowej ilości
soku (objętościowo w całym nastawie)
napisałem wcześniej.
Opiszmy najprostszą sytuację, kiedy mamy 100% sok wiśniowy. Rzadko kiedy mamy tak idealną, wzorcową
sytuację, ale jej opis pozwoli uchwycić
rzeczy najistotniejsze przy nastawianiu trójniaka owocowego.
Mamy 5 litrów miodu. Z tego, co
napisałem wyżej, wynika, że możemy zrobić 15-litrowy nastaw. Wiśnia
jest na tyle wyrazistym owocem, że jej
wystarczający udział w całej brzeczce
może być na poziomie 20%, a te 20%
z 15 litrów to 3 litry. Liczymy: miód +
sok = 8 litrów. Musimy więc przygotować jeszcze 7 litrów wody. Załóżmy, że
miód jest mocno skrystalizowany. By
go „rozprowadzić” należy go pracowicie przełożyć z pojemników, w których był przechowywany do naczynia
zawierającego lekko podgrzaną (max
40°C) wodę z sokiem lub bez tego
soku. Niestety, nie ma innej metody na
rozpuszczenie miodu, niż uporczywe
mieszanie wszystkiego w naczyniu.
Rolę tego naczynia może spełniać wiadro z tworzywa sztucznego
o wystarczającej pojemności, które
jest przeznaczone do kontaktu z żywnością i nie miało wcześniej kontaktu z kiszonkami lub innymi substancjami o silnym zapachu. Garnek jest
o tyle lepszy, że przy bardzo silnie skawalonym miodzie całość można łatwo
podgrzać, a z wstawianiem plastykowego wiaderka do ciepłej wody jest już
chyba za dużo „zabawy”.
warto pamiętać
Garnek musi być nierdzewny lub emaliowany.
Rozpuszczanie miodu w brzeczce
nie jest czynnością nadmiernie krytyczną co do czasu i można ją rozłożyć
nawet na parę godzin przykrywając
możliwie szczelnie naczynie w czasie, kiedy nie mieszamy. Różne owady
17
Miodosytnictwo
czuwają i mogą próbować brzeczki,
a kończy się to najczęściej w wiadomy
sposób – utopieniem. Warto pamiętać
jeszcze o pszczołach. Jeśli brzeczkę robimy latem i w sąsiedztwie mogą być
pszczoły – róbmy ten miód wieczorem
lub pamiętajmy o zamknięciu okna.
Brzeczkę z całkowicie rozpuszczonym miodem należy schłodzić do około 20°C. Wcześniej należy dodać pożywkę w ilości równej ilości drożdży.
Przyjęło się dość powszechnie stosowanie do miodów kompleksowej pożywki
Activit. Pożywka rozpuszcza się łatwo,
ale nie zaszkodzi poruszać naczyniem.
Teraz przygotowujemy drożdże. To
znaczy – uwadniamy je. Rzecz jasna najlepiej jest postępować według instrukcji
podanej przez producenta. Bywa jednak
bardzo często, że w posiadanie drożdży
wchodzimy w przypadkowy sposób –
ktoś nam odsypie trochę do słoiczka, poinstruuje w kilku słowach co i jak, a my...
szybko zapomnimy. W takim razie można poradzić sobie sposobem, który można określić jako uniwersalny. Posłużmy
się dalej przykładem. Dla naszego nastawu potrzeba przynajmniej 10 g drożdży.
Nic się nie stanie, kiedy będzie ich dwa
razy więcej. Jeśli nie mamy wagi – przyjmujemy, że przeciętna łyżeczka do herbaty to 5 g drożdży aktywnych. I teraz
te drożdże wsypujemy dookoło 200 ml
wody o temperaturze 35–37°C. Ważne
jest, aby drożdży nie wsypywać do zbyt
gorącej wody. Jeśli do tej wody dodamy łyżeczkę lub dwie cukru i wszystko
wymieszamy, to oznaką prawidłowego
uwodnienia będzie rozpoczęcie pracy
drożdży, które zaczną produkować pianę. Pojawi się charakterystyczny, drożdżowy zapach. Należy uważać, bo piany
może przybywać całkiem sporo. Po kwadransie do uwadnianych drożdży dolejmy około 100 ml zimnej wody. Chodzi
o to, żeby drożdże (które po kolejnych
5 minutach wlejemy do brzeczki) miały
temperaturę różniącą się od tej brzeczki
nie więcej niż 10°C.
warto pamiętać
Przed dodaniem uwodnionych drożdży
do nastawu wielce zalecaną czynnością
jest natlenienie brzeczki.
18
W celu natlenienia brzeczki można zastosować pompkę akwariową,
taką z kawalątkiem czegoś w rodzaju
pumeksu na końcu wężyka na okres
około pół godziny. Można też wielokrotnie przelać brzeczkę z naczynia do
naczynia w taki sposób, by ciecz możliwie maksymalnie stykała się z powietrzem. To nie będzie białe wino
z delikatnych winogron i nie bójmy
się utlenienia!
Świetne natlenienie uzyskuje się,
gdy na krótko przed zadaniem drożdży robimy brzeczkę używając do
tego... wiertarki wyposażonej w mieszadło, które świetnie rozprowadza
miód w zimnej nawet wodzie.
warto pamiętać
Mieszadło powinno być nierdzewne,
może być pocynowane, absolutnie należy wykluczyć mieszadła cynkowane!
Przebieg fermentacji
Klasycznym pytaniem osób, które
nigdy nie robiły miodów pitnych, jest
pytanie o czas trwania fermentacji.
Czas ten zależy od wielu czynników,
z których niebagatelne znaczenie ma
temperatura. W pewnym uproszczeniu jest tak, że im wyższa temperatura,
tym fermentacja jest żwawsza, ale docelowa moc trunku niższa, i – jak już
wspominałem – można stracić sporo
aromatów. Dajmy się więc przekonać
do fermentowania w piwnicy, w niskiej
temperaturze. Prędkość fermentacji zależy także od ilości drożdży, które znalazły się w nastawie. Raz są to komórki
z uwodnionej porcji, dwa – drożdże,
które namnożyły się w pierwszej fazie
fermentacji dzięki obecności w nastawie tlenu i składników pożywki. Pożywka, tak naprawdę, to nic innego
jak dobry nawóz, w którym szczególnie duże znaczenie ma zawartość azotu. Drożdże aktywne są na tyle tanie, że
zupełnie nie warto szukać oszczędności w ograniczaniu ich ilości. Co innego w przemyśle, gdzie dysponując laboratorium można określić optymalne
dawki i – lepiej lub gorzej – panować
nad całym przebiegiem fermentacji,
uwzględniając wszelkie składniki kosz-
tów i starając się optymalizować koszty
wynikłe z czasu zajętości kosztownych
kadzi fermentacyjnych.
Miody pitne fermentują zwykle
dłużej niż wina cukrowe. Jeśli nasz
miód po miesiącu nadal fermentuje
– jest ok! Jeśli „to” trwało dwa tygodnie – też ok! A może się zdarzyć, że
coś pokręcilismy z drożdżami, może
nie rozmnożyły się na wstępie, daliśmy za mało pożywki, albo owoce były
wyjątkowo kwaśne lub miały mnóstwo garbników utrudniających pracę
drożdży? Wtenczas nie martwmy się,
że nasz ekstraktywny miód z jagód
lub czarnej porzeczki „pyka” już trzeci
miesiąc. On przefermentuje w najlepszym porządku – tyle, że dłużej.
Kiedy fermentacja naszego trunku będzie wyraźnie słabła – popróbujmy śmiało jego smaku; zresztą prawie
każdy miód pitny w dowolnej fazie
fermentacji jest smaczny. Jeśli miód
będzie dla Was zbyt wytrawny – nie
wahajmy się go dosłodzić. Rzecz jasna
– miodem! Znów pytanie ile tego miodu i jak to zrobić. Wróćmy do naszego
15-litrowego wiśniaczka. Wyobraźmy
sobie, że po dwóch, trzech tygodniach
fermentacja zaczyna ustawać, a miód
jest wytrawny w sposób dla wszystkich z rodziny lub znajomych nieakceptowalny. W wypadku tego naszego
nastawu dajmy pół kilograma miodu.
Jak? Ulejmy, powiedzmy litr nastawu
do garnuszka i delikatnie podgrzewając (maksymalnie do 40°C) rozpuśćmy w nim miód. Dosłodzony nastaw
można od razu wlać z powrotem. Jeśli
na drugi dzień fermentacja się wzmoże
– drożdże pewnie przerobią ten miód
i może być potrzeba powtórzenia akcji z dosładzaniem. Jeśli natomiast
fermentacja nie wzmoże się – popróbujmy, czy słodkość jest już dobra. Korygować kolejny raz można, a nawet
trzeba, jeśli jest taka potrzeba.
A teraz „coś za coś”. Miody pitne
dosładzane miodem (z natury rzeczy
także niesyconym) mętnieją na pewien czas. W związku z tym, że miody
(także owocowe) są jednak napitkami do poleżakowania – nie ma się co
martwić. Sklarują się. Pomagamy im
oczywiście przez robienie obciągów.
KONFRATER 1/2009
Miodosytnictwo
Obciągamy
Miód owocowy po fermentacji należy obligatoryjnie obciągnąć. Pierwszy obciąg zróbmy, kiedy fermentacja
ustanie. To znaczy, kiedy bąbelek gazu
w rurce fermentacyjnej będzie raczej
dziełem przypadku, zmiany temperatury w pomieszczeniu, gdzie stoi dymion, niźli trwającej jeszcze śladowej
fermentacji. Późniejsze obciągi robimy, kiedy na dnie baniaka pojawi się
wyraźny osad. Oczywiście nie popadajmy w przesadę i nie róbmy tego, jak
tylko zobaczymy milimetr osadu! Pomiędzy kolejnymi obciągami przerwy
są coraz dłuższe, bo i osadu będzie coraz mniej. To, że zrobimy stosunkowo
dużo obciągów to bardzo dobrze, bo
mówi się, że „miody lubią być przewietrzane”. Pozbywają się dzięki temu
ewentualnych nieładnych zapaszków
i nieco szybciej dojrzewają.
Moc trunku
Trójniaki owocowe wytwarzane
w sposób tutaj opisywany osiągają moc
taką, na jaką pozwala odporność użytych drożdży na alkohol. Można przyjąć, że jest to wartość 16, a nawet 17%
alkoholu. Nawiasem mówiąc, poziom
ten – obok zwykle sporej wartości cukrów – jest gwarantem trwałości takiego trunku; oczywiście pod warunkiem należytego przechowywania.
Purysta mógłby tutaj zaprotestować, mówiąc, że przynajmniej część
z takich miodów odpowiada charakterystyce słabszych dwójniaków,
no może czegoś pośredniego między
trójniakiem, a dwójniakiem. Może, ale
co z tego? W moim głębokim przekonaniu ważniejsze od precyzji „szkiełka i oka” jest zadowolenie nas samych
z naszej twórczości, a i nie od rzeczy
będzie estyma, jaka niechybnie stanie
się naszym udziałem.
Dojrzewanie
Dobrze, byśmy naszemu trunkowi
dali nieco czasu na dojrzewanie. Skoro nasz miód pitny jest mocny – nie
powinniśmy martwić się o możność
jego przypadkowego zoctowania. Nie
znaczy to, że nasz kochany wiśniaczek
ma na parę lat zalec w piwnicy. Wca-
KONFRATER 1/2009
le nie! On może być całkiem miłym
trunkiem już po kilku miesiącach. Po
pól roku już na pewno! Co zupełnie
nie przeszkadza, by dojrzewał sobie
daleko dłużej. Generalnie z mojego
doświadczenia wynika, że miody owocowe szczególnie z owoców „czerwonych” na ogół po pół roku już są dość
dobrze ukształtowanymi trunkami.
Wyjątkiem – przynajmniej według
mnie – są miody pitne z dzikiej róży.
Osobiście miodu pitnego z rosa canina nie dotykam wcześniej niż po roku,
kiedy to dopiero go dosładzam.
Jak to jest z kosztami
Panuje powszechna opinia, że miody pitne są wyjątkowo drogimi napitkami. Ta ogromna cena miałaby się brać
z wyjątkowo wysokiej ceny podstawowego surowca – pszczelego miodu.
No, ja bym polemizował! Porównajmy
dwa trunki domowe – wino owocowe
robione na sacharozie i trójniak owocowy. „Wsad” cukrowy do butelki 0,75
litra takiego wina to 50–70 groszy. Odpowiadający „wsad” miodu pszczelego
to 3–4 zł. Różnica wynosi powiedzmy 3
złote. Biorąc pod uwagę znikomy koszt
drożdży i pożywki w przeliczeniu na
wspomnianą butelkę oraz to, że owoce
amator pozyskuje zazwyczaj nieodpłatnie – wymienione powyżej kwoty są –
tak naprawdę – cenami butelki tych
trunków. Czy butelka wyjątkowego,
zacnego trunku, niedostępnego w żadnym sklepie nie jest przypadkiem tego
warta?
Witold Cyranowicz
[email protected]
Autor jest właścicielem gospodarstwa
agroturystycznego „Izba Smaku i Trunków Domowych” w Parparach. Jest
członkiem Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego; członkiem Polskiego Klubu Ekologicznego; jednym
z założycieli Stowarzyszenia Winiarzy
i Miodosytników Polskich i jego prezesem w latach 2005–2007; pomysłodawcą i jednym z założycieli Wielkiej
Konfraterni Zacnego Jadła, Napitku
i Rękodzieła.
PRZYDATNE ADRESY W SIECI:
Wartościowym źródłem informacji dla
miodosytników domowych są fora internetowe:
http://www.miodosytnictwo.pl
http://wino.org.pl/forum
Przy zakupach rzeczy przydatnych
przy robieniu miodów pitnych korzystam z tych sklepów internetowych:
http://www.euro-win.pl
http://www.browamator.pl
http://www.biowin.pl
Zrzuty ekranowe zrobiono w lutym 2009 roku
19
Miodosytnictwo
Przydatne receptury
Poniższe receptury na owocowe miody pitne są przeznaczone dla szerokiego kręgu odbiorców.
Winiarze szybko zorientują się, że zrobienie miodu pitnego, w porównaniu z winem na cukrze,
to jest w gruncie rzeczy to samo. Doświadczony miodosytnik porówna natomiast swoją
technologię z moimi propozycjami i dokona wyboru. Ktoś zupełnie początkujący może znajdzie
wreszcie sposób na zagospodarowanie zakurzonych baniaków ze strychu, szczególnie, że kolega
z pracy jest pszczelarzem i parę kilogramów miodu da za darmo. No, może w nadziei, że kiedyś
będzie mógł małe co-nie-co zdegustować...
Chyćczak
Zdawałem sobie w pełni sprawę,
że czarny bez ma swe gwarowe nazwy. Najbardziej utkwiła mi w pamięci nazwa „chyćka”. Jako że z gruntu nie
lubię sadzić baboli – wolałem sprawdzić, i króciutką chwilę pogooglowałem. Jakie było moje zdziwienie, kiedy
dowiedziałem się, że jest to wyrażenie
z gwary poznańskiej. Dałbym sobie
łapę, ba – obie, odkroić, że to słowo
ma pochodzenie kresowe.
No, ale mając już jasność w przedmiocie nazewnictwa, przejdźmy do
skonstruowania pitnego miodu z jagód czarnego bzu. I nawet niech się
nazywa chyćczak, co mi tam!
ło 3,3 litra miodu oraz 6,6 litra wody
z sokiem (2 litry soku + 4,6 litra wody).
W zależności od posiadanego sprzętu
wszystko mieszamy albo w garze (nierdzewka lub emalia!) lekko podgrzewając, by miód miał większą chęć się
rozprowadzić, albo używając cynowanego (koniecznie cynowanego, nie
cynkowanego) mieszadła do zapraw
i bełtając wiertarką w wiadrze/beczce
z plastiku.
Jaki miód pszczeli
Jaki miód? Jest to bardzo dobre pytanie! Osobiście sugerowałbym miód
wielokwiatowy z pominięciem gryki.
Czemu? Ano, skoro smak chyćki nie
każdemu pasuje, to może wyeliminujmy – tak, na wszelki wypadek – posmak i aromat miodu gryczanego,
który też ma swoich zagorzałych przeciwników.
Kiedy jednak nasz miód wielokwiatowy jest marnej prowieniencji
(czytaj, że bliżej mu do badziewia rzepakowego z rzepaku GMO... takie czasy...), no to wówczas idźmy na całość
i dajmy częściowo grykę. Ile? Ano, to
już niech będzie licentia poetica twórcy miodu. Na pewno nic złego się nie
stanie, kiedy tej gryki będzie połowa,
a nawet całość. Powstanie taki miodzik o lekim brzmieniu hardcore, ale
co nam szkodzi?
Sok
Zakładam, że mamy sok z czarnego
bzu pochodzący z parowego sokownika. Należy bowiem pamiętać, że owoce tej rośliny zawierają szkodliwą sambunigrynę, która szczęśliwie rozkłada
się całkowicie podczas gotowania.
Z uwagi na to, że sok z czarnego
bzu nie wszystkim zanadto przypada do gustu, proponuję, by w całości
brzeczki sok stanowił nie więcej niż
15–20%, i to już uwzględniając fakt, że
w wypadku soku z sokownika mamy
do czynienia z pewnym, raczej nieznacznym, rozwodnieniem soku na
skutek procesu parowania zachodzącego w sokowniku.
20
Fot. Chef Paul
Ile czego
Załóżmy, że mówimy o typowym
nastawie o wielkości 10 litrów. Na
brzeczkę musi więc złożyć się oko-
KONFRATER 1/2009
No dobrze, mamy już brzeczkę.
Wlewamy ją dzielnie do balona, pamiętając że miód z czarnego bzu fermentuje stosunkowo silnie. No, ale nie na tyle
mocno, by baniak piętnastolitrowy nie
był wystarczający! Spokojnie!
Co dać do brzeczki
Do brzeczki dodajemy solidną
porcję pożywki Aktivit. W moim rozumieniu solidna porcja w wypadku tego akurat miodu – to nie więcej
niż 10–15 gramów. Powiedzmy dwie
niezanadto czubate łyżeczki do herbaty. Dobrze jest teraz pobujać cieczą
przed zadaniem drożdży. Brzeczka
się natleni i ułatwi to rozmnożenie
drożdży.
Teraz drożdże. Używamy wyłącznie drożdży aktywnych bayanus lub
efficience. Znowu wystarczy 10 g, bo
sok z czarnego bzu to istny rarytas dla
drożdży, które kochają środowisko
z tym sokiem. Drożdże uwadniamy
zgodnie z instrukcją. A jak nie mamy
instrukcji, to wyżej wspomnianą ilość
drożdży (2 łyżeczki) sypiemy do, powiedzmy, 150 mililitrów wody o temperaturze 35–37°C. Mieszamy łyżeczką i po 10–15 minutach dodajemy
jakieś 50 mililitrów zimnej wody. Po
następnych 5 minutach nasze drożdże
są gotowe do wlania do baniaka.
www.konfraternia.org
Warunki fermentacji
Baniak z nastawem umieszczamy
w miejcu, gdzie nie jest zbytnio ciepło. Serio! Szczególnie, kiedy używamy drożdży bayanus, które wolą zdecydowanie niższą temperaturę.
Prócz tego, że w niższych temperaturach drożdże wypracowują więcej alkoholu – to jeszcze do tego niższa temperatura fermentacji zapewni
nam to, że nie „pouciekają” najcenniejsze aromaty. W przypadku baynausów nie boję się nawet temperatur typu 12°C. Efficience? Spokojnie
poniżej 20°C. Naprawdę, nic złego się
nie stanie, kiedy nasz „chyćczak” odfermentuje w miesiąc, a nie w 2 tygodnie. A już na pewno będzie zdecydowanie lepszy!
Obciąganie
Po miesiącu więc miód można
spokojnie zlać znad osadu. W przypadku akurat tego miodu osadu jest
sporo, nawet zdecydowanie więcej
niźli w wypadku innych miodów pitnych czy win domowych.
Miód z dodatkiem soku z czarnego bzu jest zdecydowanie najszybciej fermentującym i dojrzewającym
z miodów owocowych, więc po tym
miesiącu trunek zaczyna być po części pijalny.
Fot. Zdzisław Strzelec
Fot. Zdzisław Strzelec
Fot. Chef Paul
Miodosytnictwo
Ewentualne doprawianie
W znakomitej większości przypadków miód odfermentowany według
powyższego przepisu będzie dość wytrawny, bo – jak wspomniałem – drożdże w środowisku z sokiem z czarnego
bzu wychodzą same z siebie i pracują
do samiutkiego końca. Jeśli nam taki
wytrawny miód nie będzie odpowiadał – można go dosłodzić miodem
pszczelim. Robimy to albo pod koniec
fermentacji, albo już po zlaniu na dojrzewanie. Jak dodawać miód? Prosto.
Powiedzmy, że na nasz 10-litrowy nastaw decydujemy się dać szklankę miodu (mniej to już bez sensu na pewno!).
Do czyściutkiego garnuszka wkładamy ten miód i nalewamy doń nieco
nastawu. Tak, by cieczy było powiedzmy dwa, trzy razy więcej niż objętości
miodu. Lekko podgrzewamy mieszając
nierdzewną łyżką. Następnie, po całkowitym rozpuszczeniu, wlewamy zawartość garnuszka do baniaka. Warto
oczywiście „zakręcić” dymionem dla
rozprowadzenia wlanej cieczy.
Dojrzewanie
Baniak z dojrzewającym miodem przechowywujemy w zimnym
pomieszczeniu. Stała temperatura
8–12°C wydaje się tu najodpowiedniejsza.
21
Miodosytnictwo
Z KWIATÓW CZARNEGO BZU
W TELEGRAFICZNYM SKRÓCIE
(mój wpis na blogu z późnej wiosny)
Zaczyna już kwitnąć czarny bez. Nadchodzi więc czas na „popełnienie” jakże łatwego miodu kwiatowego. Cieszy
się on wielką sławą szczególnie u Pań.
Ja pozwalam sobie nawet na żarty, że
jest to swego rodzaju... afrodyzjak.
Na 10 litrów nastawu potrzeba 20 średnich baldaszków kwiatowych. Należy
z nich oberwać kwiatki, a zielone łodyżki usunąć.
Najlepiej nastawić trójniak 30–32 Blg.
Miód w 3/4 wielokwiatowy, a 1/4 gryczany. Ten dodatek miodu gryczanego jest według mnie niezmiernie ważny, kompensuje bowiem później (do
pewnej miary) ostre – i dla niektórych
niezbyt przyjemne – aromaty samego
kwiatu.
Stosujemy drożdże bayanus, a sama
fermentacja powinna przebiegać
w niskiej temperaturze, wręcz w piwnicy. Dodajemy oczywiście dobrą pożywkę (np. Activit) i sok z cytryn. Na
nastaw 10-litrowy biorę sok z 10 średnich cytryn. Nie używam kwasku cytrynowego, uznaję, że cytryny wnoszą
jednak dodatkowo – prócz niezbędnej kwasowości – nieco ciekawego
aromatu.
Kwiatki z nastawu usuwam po kilku
dniach fermentacji. Nic się nie stanie
jeśli, z braku czasu, zrobimy to dopiero po tygodniu.
Miód kwiatowy z kwiatu czarnego bzu
dojrzewa zdecydowanie szybciej od
miodów korzennych. Niestety, bardzo
słabo się klaruje i ja, zazwyczaj, używam filtru celulozowego. Przyczyną
zmętnienia jest pyłek kwiatowy, który
jest... białkiem.
WC
22
Miód z dzikiej róży
Poniższą receptuę można nazwać
moim uproszczonym (właściwie do
maksimum) sposobem wytwarzania
miodu pitnego z owoców dzikiej róży
gatunku rosa canina. Ponadto, jest to
opis sposobu wykorzystania do cna
owoców, które są bardzo cenione –
i słusznie! – przez twórców trunków
domowych oraz zapobiegliwe gospodynie, które robią zeń choćby przepyszne
i bogate w witaminę C konfitury.
Ile czego
Załóżmy, że jesteśmy w posiadaniu
wolnego dymiona (mówiąc prościej –
baniaka lub gąsiora) o pojemności 15 litrów. W takim wypadku potrzeba nam
będzie 3 litry miodu (o nim samym
nieco później) i 2,5 kilograma owoców
dzikiej róży. Zasadniczo powinno się je
zbierać po pierwszych przymrozkach,
ale warto pamiętać, że im dłużej czekamy – tym większy wpływ na nasze
zbieranie będzie miała konkurencja ze
strony ptaków. Jak będziemy zbyt długo
zwlekać, to może się okazać, że na krzakach nic już dla nas nie zostało.
Jak przygotować owoce
Tutaj pierwsza dobra wiadomość.
Właściwie nic nie trzeba robić. Proponowałbym jedynie owoce przebrać
i opłukać pod bieżącą wodą. Jeśli ktoś
jest uparty – może pousuwać zeschłe
ogonki. Nigdy tego nie robię. O patroszeniu z pestek w ogóle nie ma mowy!
Od samego początku, odkąd tylko
zacząłem robić miody (dawniej też
i wina) z dzikiej róży, nigdy nie robiłem inaczej, niźli z całych owoców.
Odcedzone owoce wsypujemy
oczywiście do gąsiora. Trochę czasu to
zabiera, no ale i tak jest łatwiej, niż po
zakończeniu fermentacji, kiedy nieco
spęczniałe owoce będą stawiały zaciekły opór przy wyjmowaniu.
Miód, brzeczka i pożywka
Podstawowym rodzajem miodu w naszym wypadku powinien
być miód wielokwiatowy. Później, do
ewentualnego dosłodzenia, można
użyć miodu lipowego, który dodaje
wówczas swój ciekawy aromat. Osobiście do miodu z dzikiej róży raczej
nie używam miodu gryczanego, choć
miałem okazję pić taki trunek i był on
całkiem dobry.
Fot. Krzysztof Filipczak
MIÓD KWIATOWY
KONFRATER 1/2009
Miodosytnictwo
Drożdże
Miód z dzikiej róży fermentuje łatwo. Sam osobiście nigdy nie miałem
z takimi nastawami problemów. Drożdże raczej były skłonne wyfermentować z nastawu cukry „do bólu”, niż
„zatrzymać” się. Moją generalną zasadą jest fermentacja białych miodów
(„białych” w sensie nieużycia owoców
bogatych w antocyjany, tych czerwonych, jak na przykład wiśnie) w niskich temperaturach. Robię to w piwnicy, w temperaturze rzędu 15°C
i niżej. W związku z relatywnie niskimi
temperaturami fermentacji używam
wyłącznie aktywnych drożdży baynanus. Dla naszego nastawu należy dać
na wszelki wypadek1 „aż” 20–30 gramów drożdży, które uwadniamy zgodnie z dodaną do nich instrukcją. Jeśli
Na owocach w momencie rozpoczynania
fermentacji będzie sporo tzw. dzikich drożdży. Kiedy „naszych” drożdży będzie dużo
więcej – niepożądani goście zginą.
1
www.konfraternia.org
walić? A nigdy w życiu! Jak tylko zlejemy nastaw znad owoców – wdrażamy w życie plan „B”.
Fot. Aneta Mazurek
Brzeczkę przygotowujemy w jakimś emaliowanym lub, jeszcze lepiej,
nierdzewnym garnku, w którym wodę
(6 litrów) lekko (maks. 40°C) podgrzewamy, by miód łatwiej się rozpuścił.
Jeśli posiadamy nierdzewne lub
cynowane (nie cynkowane, a tylko takie są, niestety, dostępne w sklepach
budowlanych) mieszadło do zapraw
– to oczywiście korzystamy z niego i używając wiertarki szybciuteńko doprowadzamy do rozpuszczenia
miodu w wodzie. W wypadku użycia
mieszadła podgrzewanie wody nie
jest potrzebne. Takie swoiste „rozwiercanie” brzeczki bezpośrednio
przed dodawaniem drożdży ma tę zaletę, że świetnie ją natlenia. Ale o tym
za chwilę.
Brzeczkę przelewamy do dymiona
i dodajemy pożywkę, najlepiej w rodzaju Activit. Na naszą ilość owoców
dajmy 20–30 gramów tej pożywki. Jeśli nie mamy wagi – jest to ilość odpowiadająca 3–4 łyżeczkom do herbaty. Teraz należy dobrze pomieszać
zawartością, by pożywka się rozpuściła, a i cała ciecz nieco się natleniła, co
ma istotne znaczenie dla rozmnożenia
drożdży, które zaraz tam dodamy.
instrukcji nie mamy, wówczas robimy
to tak: do czystego naczynia nalewamy 150–200 mililitrów wody o temperaturze 35–37°C i wsypujemy drożdże.
Należy je wymieszać, aby wszystkie
zostały zwilżone. Po 10–15 minutach
dodajemy 50 mililitrów zimniej wody
i po kolejnych 5 minutach nasze drożdże są uwodnione. Wlewamy je do baniaka.
warto pamiętać
Brzeczka przed dodawaniem drożdży
nie powinna mieć temperatury wyższej
niż powiedzmy 25°C. By nie robić sobie
kłopotu, można po prostu postawić baniak z zakrytą szyjką w chłodniejszym
miejscu i zaczekać godzinę, czy dwie.
Przez ten czas ani owocom, ani pożywce nic się złego nie stanie.
Fermentacja
No, fermentuje sobie „toto” góra
miesiąc, a kiedy już fermentacja „stanie”, i trunek zacznie się z lekka klarować, przelewamy go (najlepiej ostrożnie
przechylając baniak) do innego baniaka (10-litrowy powinien wystarczyć),
a nieco zmacerowane owoce i ewentualne pozostałości płynu zostawiamy w „piętnastce”. Zaraz do nich wrócimy.
Zajmijmy się najpierw przelanym
płynem, bo nazwa trunek to jednak
jeszcze lekkie nadużycie. Otóż ta ciecz
jest bardzo mętna, ma brzydki, beżowy koloru, a o zapachu nawet nie będę
pisał... Po kilku dniach lekko sklarowany płyn obciągamy znad osadu. Za
kilka następnych tygodni czynność
powtarzamy. Później wystaczy zrobić
to za miesiąc, dwa.
Wróćmy tymczasem do owoców
pozostawionych w „piętnastce”. Wy-
lan „B” – czyli „Drugie życie
P
owoców dzikiej róży”
Na wymęczonych i przyblakłych
owocach robimy drugi nastaw. Z uwagi na to, że – siłą rzeczy – owoce są już
w dużej mierze pozbawione substancji
aromatycznych do tego nastawu dodajemy rodzynek. Jakich? Ano tych najgorszych, paskudnych, z najniższej półki supermarketu. Piękne, duże, jasne
i miękkie omijamy łukiem o jak największym promieniu. One są zwykle
najbardziej skonserwowane, bo inaczej
przy dużej zawartości wody (dlatego są
właśnie miękkie) mogłyby samorzutnie
zacząć fermentować w transporcie, magazynie lub na sklepowej półce. Te, których my szukamy, i które – przy okazji
są łagodniejsze dla naszej kieszeni –
mają być ciemne, prawie czarne, małe,
sypkie i suche. Dla naszych potrzeb nabywamy ich 2 kilogramy.
Przepłukujemy je porządnie wrzątkiem, który ma za zadanie wymyć z ich
powierzchni ewentualne konserwanty.
Teraz z małą ilością ciepłej wody mielimy w malakserze lub mikserze. No
i znów, używając miodu pszczelego,
robimy brzeczkę, do której dodajemy
rodzynki przygotowane w opisany wyżej sposób.
Ile czego w drugim nastawie
Do brzeczki użyjemy litra miodu,
5 litrów wody i, oczywiście, wszystkich
zmielonych rodzynek. Całość mieszamy tak samo jak poprzednio, dodając
około 20 gramów pożywki. Wlewamy do „piętnastki” z owocami i resztą osadów. To w tym osadzie i w owocach jest całe mnóstwo wygłodzonych
drożdży, które łapczywie rzucą się na
cukry z miodu i rodzynek (rodzynki
mają wagowo co najmniej 50% cukrów). Nastaw powinien bardzo szybko podjąć intensywną pracę.
Fermentacja drugiego nastawu
Kiedy fermentacja zacznie zwalniać, a nastaw będzie robił się mało
słodki – śmiało, dodajmy jeszcze
23
Miodosytnictwo
i rozpocznie się jego klarowanie – zlewamy go znad owoców i postępujemy
dalej analogicznie jak w wypadku nastawu na świeżych owocach. Owoce
po drugim nastawie wyrzucamy, choć
są osoby, które robią jeszcze trzeci nastaw. Sam, po zrobieniu kiedyś takiego
nastawu, pozostaję tutaj sceptykiem...
Łączymy nastawy
W końcu mamy dwa klarujące się
nastawy. No i teraz są dwie szkoły. Jedna mówi, żeby traktować je odrębnie.
Ja optuję za łączeniem obu nastawów.
W dość dowolnym momencie zlewamy
oba nastawy do jednego baniaka. Lub,
gdy nie mamy tak dużego – do dwóch
mniejszych, starając się zachować identyczne proporcje mieszania obu cieczy.
Dosładzanie
Jak już wspomniałem wcześniej, zazwyczaj nasz trunek w stanie surowym
będzie raczej niesłodki, czyli – mówiąc
w sposób nieco uproszczony – wytrawny, ewidentnie niesmaczny, pomijając
oczywiście fakt jego braku dojrzałości.
Nie uciekniemy przed dosładzaniem.
Z dosładzaniem można jednakowoż
poczekać nawet wiele miesięcy. Wynika to z faktu, że miód z dzikiej róży kocha wręcz długie dojrzewanie, a młody,
choćby nawet całkiem wyklarowany,
jest po prostu często okropny. Warto
o tym pamiętać i dać mu wiele, wiele
miesięcy na dojrzewanie. A przedtem
lub w trakcie dojrzewania dosłodzić.
Do dosładzania tego akurat trunku
używam wyłącznie miodu lipowego.
No i teraz podstawowe pytanie: ile? Jeśli mamy 20–25 litrów zdecydowanie
niesłodkiego miodu pitnego – dajmy
nawet kilogram miodu do dosłodzenia. Jeśli uznamy (warto popróbować
z kimś jeszcze), że jest niesłodki, ale
nie bardzo wytrawny – dajmy 1/2 kilograma. Procedurę opisałem już wcześniej, ale podaję powtórnie:
▶▶ odlać powiedzmy 2 litry trunku,
▶▶ włożyć do nich miód,
▶▶ podgrzewając delikatnie rozpuścić
miód,
▶▶ wlać do baniaka i dobrze zamieszać całością.
Fot. Krzysztof Filipczak
miodu. Powiedzmy jakieś pół kilograma brane „na oko”. By go rozpuścić
ulewamy około litra nastawu i dodajemy doń miód. Lekko podgrzewając
rozpuszczamy miód i z powrotem do
baniaka. Operację tę można powtórzyć
po upływie kilku tygodni; w zależności potrzeby. Kiedy poziom słodyczy nie będzie się już zmieniał, a będzie dość znaczny, nie martwimy się,
bo – generalnie – miód pitny z dzikiej
róży (w moim, i nie tylko moim, przekonaniu) musi być słodki. Nie znaczy
to, że brakuje amatorów wersji wytrawnej lub nawet skrajnie wytrawnej
tego trunku. Biorąc pod uwagę statystykę, co w wypadku częstowania naszymi trunkami należy mieć na względzie, zdecydowanie częściej będziemy
obiektem adoracji w wypadku częstowania miodem z dzikiej róży, który
będzie słodki. Na wszelki wypadek –
umiarkowanie słodki. To będzie takie
optimum degustacyjne w wypadku
tego akurat miodu.
Kiedy już nasz drugi nastaw nie
będzie miał ochoty dalej pracować
24
KONFRATER 1/2009
Miodosytnictwo
Klarowanie
Generalnie miód z dzikiej róży klaruje się dobrze, ale jeśli do dosładzania trunków stosujemy miód pszczeli
niesycony, to wtenczas mogą pojawić
się przysłowiowe „schody”. Tak też
jest, do pewnego stopnia, i w naszym
przypadku. Szczególnie początkujący
miodosytnik może załamać się, kiedy
zobaczy, że po dosłodzeniu uprzednio czysty jak łza miód zrobił się nieklarowny, i że taka sytuacja trwa tygodniami. Spokojnie! Jeśli wziąć pod
uwagę, że na nasz zacny trunek mamy
i tak czekać jeszcze z rok lub dłużej –
nie ma problemu, a miód na pewno
się sklaruje. Oczywiście nie zaszkodzi
mu pomóc, raz na parę miesięcy obciągając znad (skąpego) osadu. Miody pitne lubią być „przewietrzane”,
a i będzie stosowna okazja do organoleptycznego zbadania, czy by tak jeszcze nie dosłodzić... Ile, a to już będzie
wiadomo, jeśli weźmie się pod uwagę
poprzednie próby.
Dokwaszanie
Czemu dopiero tutaj o tym piszę?
Wszakże jednym z podstawowych pytań poczatkujących miodosytników jest
pytanie, czym dokwaszać miody pitne
i ile? Spokojnie, tylko spokojnie!
Jeśli chodzi o owocowe miody
pitne, to można śmiało zaryzykować
stwierdzenie, że prawie wcale nie trzeba stosować dokwaszania. Szczególnie
wtedy, kiedy mamy do czynienia z porzeczkami, wiśniami, jagodami czy
jabłkami. Tak z ręką na sercu, nie bardzo potrafię wymienić polski owoc,
który obligatoryjnie wymaga dodawania jakiegoś kwasu owocowego do nastawu/trunku. Może gruszka, ale one
nie są raczej w ogóle warte zachodu,
jeśli idzie o miody pitne. Może jakieś
www.konfraternia.org
Fot. Witold Dobroczyński
Bardziej zaangażowany czytelnik
podsunie uwagę, że może takie dosładzanie robić przy okazji kolejnych
obciągów. Brawo! Właśnie tak należy
robić, bo wówczas nie musimy robić
specjalnej akcji do odlewania wspomnianych dwóch litrów, wystarczy je
„przechwycić” do odrębnego naczynia
podczas obciągu.
bardzo słodkie śliwki węgierki, ale to
też jest owoc, który wart jest zdecydowanie bardziej odmiennych technologii...
No, powiedzmy daktyle, suszone
śliwki kalifornijskie – to tak! Tyle że
zupełnie nie są to typowe, łatwo dostępne i tanie owoce dla hobbystów,
którzy pragną stawiać pierwsze kroki
w dziedzinie tworzenia miodów pitnych.
A miód z dzikiej róży? Ja sam jeszcze nigdy nie musiałem dokwaszać takiego miodu. Dzika róża zawiera sporo kwasów organicznych, a i sam miód
pszczeli może mieć bardzo zróżnicowany poziom kwasów organicznych.
Stąd też nie warto się zastanawiać, ile
kwasku cytrynowego lub soku z cytryn należy dodać. Kiedy już będziemy mieli na wpół dojrzały (już dosłodzony!) miód pitny – wtedy można
ewentualnie próbować dokwaszania
sokiem z cytryny przy użyciu małych
próbek. Ale na 95% ręczę, że w wypadku miodu z dzikiej róży nie będzie
miało to sensu.
Dojrzewanie
Klarowanie i dojrzewanie powinno przebiegać w temperaturach zdecydowanie „piwnicznych” – 8–12°C.
Ponadto warto mieć na uwadze stabil-
ność tych temperatur. Sprowadza się to
w gruncie rzeczy do tego, żeby baniak/
baniaki z dojrzewającymi miodami
stały sobie spokojnie w jakimś kącie
piwnicy. Raz na jakiś czas sprawdźmy
tylko wodę w rurce fermentacyjnej.
Nic ponadto!
Jak już wspominałem, miód z dzikiej róży wymaga, niestety, bardzo
długiego dojrzewania. Warto być
cierpliwym, bo zapłata będzie sowita.
Tym właśnie miodom pitnym upływ
czasu dodaje wartości, im są starsze,
tym lepsze.
Ile więc ma czekać początkujący
miodosytnik?
No, nie mam tutaj zbyt ciekawej
wiadomości. Minimalny okres oczekiwania na efekty (licząc od początku fermentacji) określiłbym na kilkanaście miesięcy, nawet do dwóch lat.
Naprawdę szkoda tego zacnego trunku stawiać na stół przed tym czasem!
A nagroda za cierpliwość przejdzie
wszelkie oczekiwania.
Sam miody z dzikiej róży stawiam wyżej od miodów homogenicznych (czyli z brzeczki z samego miodu pszczelego), a trud wykonania jest
niewiele większy.
Witold Cyranowicz
[email protected]
25
Miodosytnictwo
Wyższy stopień wtajemniczenia
K
kowymi) produktami ubocznymi. To
właśnie one nadają wyjątkowy smak
i aromat miodom pitnym.
Miód pitny wytworzony z jednego
gatunku miodu może mieć smak zbyt
płytki, jeśli jednak zastosuje się kombinację różnych jego odmian – jest
większa szansa, że powstanie napitek
o bardziej wyrafinowanym smaku.
Fermentacja stopniowana
Drożdże – to żywe organizmy,
przetwarzające cukry na alkohol.
Użycie różnych gatunków drożdży
w procesie fermentacji może również
pomóc w stworzeniu niepowtarzalnego smaku miodów pitnych. Tę metodę nazywam fermentacją stopniowaną.
Fermentację wstępną przeprowadzamy za pomocą drożdży słabszych,
pozwalając na jej zakończenie. Następnie ściągamy znad osadu do czystego gąsiora, dodajemy miód i wodę
(dobrze jest przy tym sprawdzić pH)
oraz bardziej agresywne drożdże. Kiedy rozpoczną one fermentację, będzie
to wyglądało jak nowa fermentacja
wstępna. Po jej zakończeniu otrzymamy miód bardziej kompleksowy. Proces ten można powtarzać wiele razy
i dobrze jest za każdym razem używać
innego gatunku miodu.
Dojrzewanie
Jedną z najbardziej chyba zaniedbanych metod poprawiania jakości
miodu pitnego jest używanie beczek
dębowych w procesie dojrzewania.
Beczki takie od dawien dawna są używane przy produkcji win, a także piw
(w szczególności belgijskich). Jeśli
wiec ich stosowanie wzmaga jakość
tych napojów, to dlaczego nie mielibyśmy ich używać również przy dojrzewaniu miodów pitnych? Dojrzewanie dębowe, oprócz dodania tanin,
może wydatnie pomoc złagodzić wyższe, niepotrzebne alkohole amylowe,
które często znajdujemy w miodach,
przez ich przełamanie w czasie dojrzewania. Pozwala to na tworzenie
26
Fot. Zdzisław Strzelec
iedy osiągniemy już jako takie
doświadczenie w produkcji
domowych miodów pitnych,
zaczynamy szukać metod ich ulepszenia. Do najciekawszych z nich należy zaliczyć: stopniowaną fermentację,
dojrzewanie w dębowych beczkach,
kupażowanie i wymrażanie.
Autor w domowym zaciszu
nowych, kompleksowych posmaków,
które wzbogacają smak miodu.
Pamiętajmy, że istnieją różne gatunki dębu i do wyboru odpowiedniej
beczki powinno się podchodzić z należytą rozwagą. Dla przykładu, dąb
amerykański ma wysoką zawartość tanin, których nadmiar może szkodzić,
szczególnie słodkim miodom. Również młoda dębina, zwłaszcza w formie chipsów, ma podobne właściwości i nie jest przeze mnie polecana.
Najczęściej przy wieloletnim okresie
dojrzewania stosuje się beczki z dębu
francuskiego, w szczególności starego,
który zawiera niższy poziom tanin.
Beczki z dębu amerykańskiego można
stosować jedynie przy krótszym okresie dojrzewania.
Kupażowanie
Zwyczajowo winiarze kupażują
wino pochodzące z różnych szczepów
winogron lub ich roczniki, aby stworzyć kompleksowe smaki. W przypadku miodu, każda jego odmiana
prezentuje własny, unikatowy smak
i aromat w zależności od gatunków
roślin, z których pochodzi.
Kiedy zawarte w miodzie cukry są
konsumowane przez drożdże i zamieniane na alkohol w procesie fermentacji, unikatowe łańcuchy cukrów są
zamieniane w równie unikatowe alko­
hole wraz ze wszystkimi (także wyjąt-
Wymrażanie
Jeżeli chcemy osiągnąć wyższy poziom alkoholu, wyższe stężenie i większą słodycz, możemy posłużyć się
metodą wymrażania. Gotowy miód
pitny umieszczamy w zamrażalniku
w otwartym pojemniku na ok. 12 godzin (np. na noc). Rano znajdziemy
blok miękkiego lodu pływający na
powierzchni, który należy delikatnie usunąć. W pojemniku pozostanie
około 50–60% zawartości – będzie to
skoncentrowany miód pitny.
Jeśli posmakujemy tego, co zostało usunięte, przekonamy się, że jest to
nie tylko woda. Ponieważ wymrażanie działa również jako filtr, to za jego
pomocą usuwamy z miodu wiele nieprzyjemnych aromatów, tym samym
wydatnie poprawiamy jego smak.
Ze skoncentrowanym miodem
można zrobić dwie rzeczy. Można go
rozcieńczyć z powrotem do poprzedniej gęstości (zauważmy, o ile ten
miód będzie czystszy) lub zabutelkować miód skoncentrowany w małych
butelkach i używać go w tej formie.
Osobiście polecam tę drugą metodę. Takie koncentraty w smaku i bukiecie nie mają sobie równych.
Zdzisław (Slav) Strzelec
http://www.konfraternia.org/
blogi_autorskie/wordpress_pigwa/
Autor, zamieszkały w USA, kucharz
amator, producent domowych win, nalewek i miodów pitnych od ponad pół
wieku, członek założyciel i Senator Wielkiej Konfraterni Zacnego Jadła, Napitku
i Rzemiosła, .
KONFRATER 1/2009
Miodosytnictwo
Uniknąć zapachu zgniłych jajek
www.konfraternia.org
kromierz i... nasz własny nos. Cukromierz – jak ogólnie wiadomo – wskazuje zawartość cukru w brzeczce,
dzięki czemu jesteśmy w stanie sprawdzić tempo fermentacji i wyliczyć aktualną zawartość alkoholu. Nos natomiast jest bardzo czułym narzędziem
do wykrywania H2S, czyli potocznie
zapachu zgniłych jaj (zzj).
Doświadczony miodosytnik korzysta ze swego organu powonienia
– w ten sposób kontroluje zapach wydobywający się z rurki fermentacyjnej.
Jeżeli wyczuje zzj, jest to dla niego sygnał alarmowy świadczący o złej pracy
drożdży.
W dużym skrócie, drożdże przerabiaja cukier na alkohol i CO2. Jeżeli
dostarczamy im niezbędnych składników pokarmowych, wówczas pobiera-
Fot. Michał Rosłoniec
M
iód pitny jest efektem fermentacji miodu, wody
i drożdży, z ewentualnym
dodatkiem owoców i/lub przypraw
korzennych. Brzmi to prosto, i rzeczywiście takie jest w praktyce. Każdy, kto
ma za sobą udane próby w domowej
produkcji wina lub piwa, powinien
spróbować swych sił także na tym
polu.
Nawet jeżeli pierwszy miód nie
będzie doskonały, to i wśród znawców
trunków niewielu się znajdzie takich,
którzy skrytykują nasz wyrób. Powodem tego jest generalnie niska wiedza
o miodach. Półki sklepowe uginają się
pod ciężarem wina i piwa – żeby kupić miód pitny trzeba się mocno naszukać, a i wtedy nie ma gwarancji, że
natrafimy na to, czego szukamy.
Wniosek z tego jest jeden – jeżeli chcemy zaskoczyć rodzinę i znajomych, to naturalnym wyborem jest
produkcja miodu pitnego. Jak wspomniałem, technologia jest prosta, co
nie znaczy, że nie napotkamy na żadne
problemy. Miód zawiera bowiem bardzo dużo cukru, będącego w tej ilości
doskonałym konserwantem, jest także
praktycznie pozbawiony składników
odżywczych, niezbędnych dla rozwoju
drożdży. Jeżeli zdecydujemy się na początku na fermentację czwórniaka lub
piątniaka (objętość miodu do wody
odpowiednio 1:3 i 1:4), to rozcieńczenie cukru będzie duże i wystarczą nam
umiejętności zdobyte przy wytwarzaniu wina domowego.
Problemy zaczynają się już przy
trójniaku (proporcja 1:2), gdzie początkowa zawartość cukru wynosi od
365 do 435 gramów na litr brzeczki.
W tym przypadku nawet wiedza książkowa może nie wystarczyć, zwłaszcza
przy naszym ubogim i trudno dostępnym piśmiennictwie.
Warto wtedy skorzystać z wiedzy
dostępnej na forach: www.miodosytnictwo.pl i www.wino.org.pl/forum.
Podstawowymi narzędziami do
kontroli przebiegu fermentacji są cu-
ją do wnętrza komórki pokarm w postaci cukru i wydalają na zewnątrz
alkohol i dwutlenek węgla aż do końca fermentacji.
Sytuacja zmienia się jednak w przypadku braku składników odżywczych
– ściany komórek ulegają degeneracji, pogarsza się zdolność przenikania przez nie cukru i alkoholu, sprawność procesu fermentacji gwałtownie
spada, a zewnętrznym objawem tego
efektu jest właśnie zzj.
Podstawowymi przyczynami takiej
sytuacji są:
▶▶ brak tlenu w początkowym okresie
rozmnażania się drożdży,
▶▶ brak azotu i/lub mikroelementów,
▶▶ jednorazowe podanie odżywek,
▶▶ niewłaściwy gatunek zastosowanych drożdży,
▶▶ przedwczesne ginięcie zdrowych
komórek drożdży w osadzie, spowodowane niemieszaniem brzeczki,
▶▶ niekontrolowany spadek pH brzecz­
ki spowodowany wydzielaniem dużych ilości CO2.
Jeżeli zzj pojawia się przed momentem przerobienia przez drożdże
zakładanej połowy cukru, wówczas
możemy podjąć działania ratunkowe,
np. przez:
▶▶ częste mieszanie zawartości butli,
▶▶ napowietrzenie,
▶▶ dodanie fosforanu lub pożywki
kompleksowej,
▶▶ podwyższenie pH przez dodanie
K2CO3.
Najgorsza sytuacja jest wówczas,
gdy zdarzy się to po przekroczeniu
10% zawartości alkoholu, drożdże
wówczas nie są już zdolne przyjmować składników odżywczych i poza
korektą pH i mieszaniem nic już nie
można zrobić. Pozostaje wówczas tylko czekanie na koniec fementacji i nadzieja na uzyskanie właściwej mocy
trunku. Niestety, nawet wówczas, czeka nas próba cierpliwości zanim miód
dojrzeje i „zgubi” H2S.
Marek „male” Łęczycki
27
Pszczelarstwo
Pszczele dary
Fot. archiwum Autora
Do produktów pszczelich,
jakie uzyskujemy w pasiece,
można zaliczyć: miód, pyłek kwiatowy
i pierzgę, mleczko pszczele, wosk,
propolis, czyli kit pszczeli i jad pszczeli.
Autor w swoim żywiole
MIÓD PSZCZELI
Miód pszczeli jest produktem naturalnym wytwarzanym przez pszczoły głównie z nektaru kwiatów roślin.
Pszczoły zbierają również spadź, która
występuje w postaci kropel na liściach
drzew liściastych i na drzewach iglastych. Nektar czy spadź znoszone do
ula są przerabiane i wzbogacane substancjami z gruczołów pszczół, a następnie magazynowane w komórkach
plastrów.
Po zniesieniu do ula rzadkiego
nektaru lub spadzi, zaczynają w nich
zachodzić zmiany fizyczne i chemiczne, które kończą się dojrzałością miodu. Proces dojrzewania miodu trwa
trzy do czterech dni.
Rozróżniamy trzy typy miodów:
nektarowy (np. akacjowy, gryczany, koniczynowy, lipowy, rzepakowy,
28
wrzosowy, wielokwiatowy), spadziowy (ze spadzi iglastej i liściastej) i nektarowo-spadziowy.
Poszczególne odmiany miodów
różnią się od siebie smakiem, zapachem, barwą i składem chemicznym.
Miody nektarowe są przeważnie jasne, w odcieniach żółci i brązu, oraz
odznaczają się wyraźnym aromatem.
Miody spadziowe mają barwę ciemną o zabarwieniu zielonkawym, brązowym i szarym. Miód jest wodnym
roztworem związków chemicznych,
głównie węglowodanów, które stanowią od 98 do 99% suchej masy miodu. Głównymi węglowodanami są
cukry proste czyli glukoza (cukier
gronowy) i fruktoza (cukier owocowy). Miody nektarowe zawierają ich
70–80%, a spadziowe 60–65%. Miód
zawiera również sacharozę, czyli cukier buraczany, lecz w ilościach od
1 do 3%, oraz inne cukry.
Oprócz węglowodanów w miodzie znajdują się białka (od 0,25 do
3%) oraz minimalne ilości witamin
i różnych pierwiastków. W zależności
od odmiany miód zawiera od 18 do
22% wody. Miód jest substancją higroskopijną, w suchym powietrzu wyparowuje wodę i gęstnieje, a przy wysokiej wilgotności powietrza wchłania
wodę i rozrzedza się.
Miód jest wysokoenergetycznym
produktem spożywczym, organizm
człowieka przyswaja go bardzo łatwo.
Jeden kilogram miodu ma taką samą
wartość energetyczną jak: 2 kg jaj,
1,7 kg wołowiny, 5 kg winogron, 3 litry mleka, 0,43 kg masła, 4 kg ziemniaków czy 0,6 kg czekolady. Miód zawiera czynne substancje biologiczne,
które regulują procesy trawienia i wydzielania. Odznacza się właściwościami bakteriobójczymi. Liczne badania
wykazały, że może być z powodze-
KONFRATER 1/2009
Pszczelarstwo
zwiększając znacznie jej możliwości
detoksykacyjne.
Polecany jest przy leczeniu chorób
serca i naczyń wieńcowych, wątroby
i dróg żółciowych oraz stanów zapalnych dróg oddechowych. Odznacza
się niską aktywnością antybiotyczną.
Miód wrzosowy. Ma barwę bursztynowoherbacianą z jaśniejszym lub
ciemniejszym odcieniem. Charakteryzuje się silnym, bardzo przyjemnym zapachem, nieco podobnym do
zapachu kwiatów wrzosu. Jest miodem słodkim o lekko gorzkawym zabarwieniu. W temperaturze pokojowej krystalizuje w ciągu kilku tygodni
w galaretowatą masę. Jest to charakterystyczny sposób żelowania właściwy
tylko dla miodów wrzosowych. Poleca
się go przy schorzeniach nerek, dróg
moczowych czy gruczołu krokowego,
a także w stanach zapalnych jamy ustnej i gardła oraz żołądka i jelit.
Miód wielokwiatowy. Ma bardzo
zróżnicowaną barwę od jasnożółtej
do ciemnobrązowej. Posiada mniej
lub bardziej intensywny zapach, zbliżony do kwiatów, z których nektaru został wytworzony. Smak miodu
wielokwiatowego jest bardzo zróżnicowany, zależący od składu nektaru. W temperaturze pokojowej krystalizuje w różnym czasie – od kilku
tygodni, do kilku miesięcy. Miód
wielokwiatowy ma zastosowanie w leczeniu stanów alergicznych dróg oddechowych, wyczerpania fizycznego
i psychicznego, a także serca i naczyń
krwionośnych.
niedokrwistości z niedoboru żelaza.
Ma działanie odtruwające.
Miód z koniczyny (czerwonej).
Charakteryzuje się barwą bursztynową z jaśniejszym lub ciemniejszym odcieniem. Posiada niezbyt intensywny,
kwiatowy zapach. Ma słodki i łagodny smak. Krystalizuje z umiarkowaną szybkością, przeważnie od trzech,
czterech tygodni do dwóch miesięcy.
Miód lipowy. Przybiera barwę od
bardzo jasnej – prawie białej aż do
bursztynowej z zielonkawym odcieniem, zależnie od domieszki spadzi,
która występuje przy nektarowaniu lipy
i prawie zawsze występuje w tej odmianie miodu. Zapach miodu lipowego
jest bardzo silny, podobny do zapachu
kwiatów lipy. Smak ma bardzo słodki
z nieco gorzkawym posmakiem, lekko
piekący. W temperaturze ok. 20°C krystalizuje w ciągu kilku tygodni. Miód
lipowy stosuje się przy leczeniu górnych i dolnych dróg oddechowych, serca i układu krążenia, układu nerwowego. Dobry jest również na stres, a dzięki
właściwościom przeciwbakteryjnym
i rozkurczającym pomaga leczyć schorzenia przewodu pokarmowego.
Miód rzepakowy. Przed krystalizacją bezbarwny lub barwy słomkowej, a po krystalizacji – biały lub kremowy. Krystalizuje bardzo szybko,
nawet po kilku dniach po odwirowania, przybierając konsystencję drobnoziarnistą. Jest miodem bardzo słodkim, zawiera prawie wyłącznie cukry
proste z przewagą glukozy, więc jest
łatwo przyswajalny przez wątrobę,
niem stosowany w leczeniu schorzeń
serca, wątroby, dwunastnicy, oczu, pylicy płuc, gruźlicy skóry i choroby popromiennej. Kwasowość miodu wynosi od 3,3 do 4,9 pH.
Miody nektarowe
Miód akacjowy. Jest to miód o słabym zapachu kwiatu akacji, prawie bezbarwny, o odcieniu jasnosłomkowym
przechodzącym w kremowy. Miód ten
jest słodki ale lekko mdły. Zawiera dużo
fruktozy, a więc bardzo powoli ulega
krystalizacji. Stosuje się go w leczeniu
nadkwasoty żołądka, zaburzeń przewodu pokarmowego, nerek i układu
moczowego oraz w przeziębieniach.
Miód gryczany. Ma barwę od ciemnoherbacianej do brązowej i silny, długo się utrzymujący aromat przypominający zapach kwiatów gryki. Miód ten
ma słodki i zdecydowanie ostry, piekący i drapiący smak. Krystalizacja miodu
przebiega wolno, około dwóch, trzech
miesięcy. Przechowywany w temperaturze pokojowej ma tendencje do rozwarstwiania się, w temperaturach niższych krystalizuje równomiernie. Jest
szczególnie lubiany przez miodosytników jako dodatek do brzeczki miodów pitnych, ponieważ zawarta w nim
stosunkowo duża ilość kwasów sprawia, że fermentacja napojów przebiega prawidłowo, a silny aromat i swoisty
posmak sprawiają, że napoje miodowe
charakteryzują się bardziej pikantnym
i przyjemnym smakiem. Miód gryczany wykorzystywany jest w leczeniu
układu krążenia, miażdżycy, wątroby,
na barbuli (Caryopteris clandonensis)
www.konfraternia.org
na jednej z odmian bodziszka (Geranium L.)
Fot. Piotr Okniański
Fot. Piotr Okniański
Fot. Piotr Okniański
Pszczoły przy pracy
na grochodrzewie (Robinia pseudoacacia)
29
Pszczelarstwo
Przechowywanie
pyłku kwiaTOWEGO
PYŁEK KWIATOWY
Miody spadziowe
Miód spadziowy ze spadzi iglastej. Ma barwę ciemnobrązową
z zielonkawym lub szarozielonkawym
odcieniem. Posiada silny, charakterystyczny zapach, przypominający
aromat igliwia lub żywicy. Miód spadziowy ma przyjemny, łagodny, nieco
żywiczny posmak. Krystalizuje w ciągu pięciu do ośmiu tygodni. Przechowywany w temperaturze około 20°C
często rozdziela się na dwie warstwy:
górną – płynną i dolną – skrystalizowaną. Miód spadziowy z drzew iglastych pozyskiwany jest przez pszczoły
ze spadzi roślin iglastych takich jak:
jodła, świerk, sosna i modrzew. Miody ze spadzi iglastej wykorzystuje się
w leczeniu dolnych dróg oddechowych, przewodu pokarmowego, zaparć, biegunek, chorób serca i naczyń
oraz nerwic.
Miód spadziowy ze spadzi liściastej. Ma barwę brązową, zwykle
jaśniejszą niż miód ze spadzi iglastej,
która przybiera czasami brunatnozielonkawy odcień. Charakteryzuje się specyficznym, gorzkawym posmakiem. Ma niezbyt silny ale bardzo
wyrazisty zapach. W temperaturze
około 20°C krystalizuje w ciągu kilku
tygodni. Pozyskuje się go najczęściej
ze spadzi takich drzew jak: topola,
brzoza, klon, lipa, akacja, dąb, osika,
wierzba, buk, jawor, leszczyna, głóg,
a także śliwa i czereśnia. Miód ze
spadzi liściastej najlepszy jest na nerki i drogi moczowe, wątrobę i drogi
żółciowe, przewód pokarmowy oraz
jelita.
Fot. Autor
Pyłek można przechowywać w mieszaninie z cukrem. W tym celu świeży pyłek miesza się w stosunku wagowym 1:1 z cukrem krystalicznym,
ubija się w hermetyczne zamykanym
naczyniu, a na wierzchu posypuje
dwucentymetrową warstwą cukru.
Można go też przechowywać w hermetycznie zamkniętym naczyniu w temperaturze -20°C nawet przez kilka lat.
Jednak po rozmrożeniu musi być natychmiast zużyty.
Niewskazana jest konserwacja pyłku
miodem, gdyż przy dostępie powietrza pyłek fermentuje.
Pyłek kwiatowy czyli obnóża
pszczele, to męskie komórki rozrodcze kwiatów. Pojedyńcze ziarno pyłku
ma mikroskopijne wymiary. Robotnice
zbierają go, formują w większe ziarna
(12–20 mg) i przynoszą do ula na trzeciej parze nóg w tzw. koszyczkach. Pyłek ma postać różnokolorowych ziaren,
od żółci, poprzez, brązy do czerni.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę,
że pyłek kwiatowy jest cenniejszy
od miodu. To prawdziwa skarbnica
składników odżywczych składająca
się w około 47% z białek. Białka zbudowane są z aminokwasów. Organizm
ludzki wytwarza niektóre aminokwasy, ale niektóre, tzw. aminokwasy niezbędne, musi otrzymać z pożywieniem. Pyłek kwiatowy zawiera pełen
ich zestaw, więcej niż np. mięso wołowe, wieprzowe, jaja, czy ser.
W pyłku występują również takie
pierwiastki jak żelazo, wapń, magnez,
krzem, siarka, miedź, bor, srebro (ogółem naliczono ich 36) oraz witaminy
A, B, C, D, E , H, K, PP
Pyłek kwiatowy zawiera również
wiele enzymów, m.in.: inwertazę, katalazę, pepsynę, trypsynę, lipazę, laktazę.
Są to biokatalizatory wytwarzane przez
organizmy roślinne i zwierzęce, których zadaniem jest przyspieszenie lub
opóźnienie procesów chemicznych zachodzących w organizmach żywych.
W pyłku kwiatowym występują
również hormony, które pobudzają do
działania i koordynują procesy życio-
na głogu dwuszyjkowym (Crataegus laevigata)
30
na bukszpanie (Buxus sempervirens)
Fot. Piotr Okniański
Fot. Piotr Okniański
Fot. Piotr Okniański
Pszczoły przy pracy
na nawłoci kanadyjskiej (Solidago canadensis)
KONFRATER 1/2009
Pszczelarstwo
na ogóreczniku (Buxus sempervirens)
na ciemierniku (Crataegus laevigata)
www.konfraternia.org
W aptekach można nabyć preparaty pyłkowe w postaci kapsułek, tabletek, proszków czy granulatów. Zainteresowanych odsyłam do literatury,
gdyż nie da się opisać w krótkim artykule tak obszernego tematu.
PIERZGA
Pierzga powstaje z pyłku pszczelego składanego przez pszczoły w komórkach plastra. Pszczoły rozdrabniają
i ubijają obnóża do ok. 3/4 objętości komórki, następnie napełniają komórkę
miodem, odcinając dostęp powietrza.
W warunkach beztlenowych, dzięki bakteriom, powstaje kwas mlekowy,
który działa konserwująco oraz hamuje fermentację, a ponadto zawiera witaminy z grup B, E i K. Pierzga jest,
oprócz miodu, wzbogacana dodanymi przez pszczoły enzymami trawien-
Fot. Krzysztof Filipczak
chorób reumatycznych, chorób skóry,
oczu i przy złej przemianie materii.
Średnia dzienna, zalecana, dawka
spożycia pyłku wynosi:
▶▶ dawka uderzeniowa 30–40 g,
▶▶ dla osób o dobrym stanie zdrowia
15–20 g,
▶▶ dla dzieci małych 3–5 lat 5–10 g,
▶▶ dla dzieci większych 6–12 lat
10–15 g.
Odmierzoną ilość pyłku zalać
w szklance ciepłą wodą (ok. 20–30°C),
dodać 2 łyżeczki miodu i odstawić na
kilka godzin. Po tym czasie wypić.
Suszone obnóża można spożywać
zmieszane z miodem, masłem czy
konfiturami. Skuteczność ich działania zależy w dużym stopniu od formy podania i stopnia przyswajalności
przez organizm, dla wielu osób są one
ciężkostrawne. Niektóre osoby mogą
być na pyłek uczulone. Należy uważać,
aby nie spożywać spleśniałego pyłku
(cuchnie jak nieświeży ser).
Fot. Krzysztof Filipczak
we w organizmie. Pyłek zawiera też
kwasy organiczne (jabłkowy , winowy,
bursztynowy, cytrynowy i mlekowy),
które pochodzą z roślin i są dodawane
przez pszczoły oraz liczne substancje
bakteriostatyczne i grzybobójcze.
Bez pyłku nie może istnieć rój.
Matka, czerw i pszczoły dorosłe potrzebują pyłku jako pokarmu. Aby
wyżywić jedną larwę, potrzeba 0,15 g,
a dla wyżywienia całego roju w sezonie, ok. 20–30 kg pyłku.
Pyłek jest podstawowym produktem do wytwarzania mleczka
pszczelego, którym karmione są larwy pszczół i matka. Zażywanie pyłku
przez ludzi harmonizuje różne procesy metaboliczne, stymuluje i zwiększa
energię życiową, odtruwa, wspomaga,
wzmacnia i uodparnia organizm. Pyłek pszczeli stosowany jest w leczeniu
chorób przewodu pokarmowego, serca, układu krążenia, układu nerwowego, układu moczowego, płciowego,
na wielosile błękitnym (Solidago canadensis)
na krokusach: białym...,
Fot. Krzysztof Filipczak
na żmijowcu (Crataegus laevigata)
Fot. Piotr Okniański
Fot. Piotr Okniański
Fot. Piotr Okniański
Pszczoły przy pracy
fioletowym...,
31
Pszczelarstwo
prążkowanym...,
ki. Wytwarzane jest z pyłku kwiatowego, toteż zawiera te same składniki,
częstokroć w większych ilościach.
Mleczko jest to półpłynna, dość gęsta, mazista substancja o barwie zależnej od rodzaju pyłku kwiatowego, jaki
pszczoły zbierały (niebieskobiała, jasnokremowa, mętnożółta, jasnożółta
bursztynowa). Smak ma cierpko-kwaśny, lub cierpko-gorzkawy, ostry. Zapach mleczka jest słaby, nieco kwaśny,
ale bardzo swoisty. Kwasowość według
Elsera pH 4,1–4,8.
Świeże mleczko działa bakteriostatycznie nawet w rozcieńczeniu 1:1000,
niszcząc rozwój bakterii takich jak paciorkowce, gronkowce czy pałeczki
okrężnicy. Badania wykazały, że przyśpiesza także dojrzewanie płciowe
i wzmaga aktywność rozrodczą.
W mleczku stwierdzono obecność
wielu makro- i mikroelementów, aminokwasów, enzymów, inhibitorów,
hormonów i witamin.
MLECZKO PSZCZELE
Fot. Krzysztof Filipczak
Mleczko pszczele wytwarzają
pszczoły w gruczołach gardzielowych.
Służy ono jako pokarm larw oraz mat-
na ostrożeniu japońskim (Cirsium japonicum)
32
Fot. Krzysztof Filipczak
Na organizm ludzki mleczko działa
jak środek pobudzający, stymulujący:
poprawia się stan ogólny, powracają
siły, zwiększają się możliwości wysiłku fizycznego i intelektualnego, rośnie
optymizm i chęć do życia. Wszyscy
badacze są zgodni, że mleczko w pewien sposób odmładza.
Spożywanie mleczka pszczelego
u ludzi starszych poprawia widzenie
i pamięć. Korzystnie działa przy arteriosklerozie, anginie, wrzodach, anemii, w stanach depresji i astenii.
Mleczko zalecane jest również osobom osłabionym, wyczerpanym fizycznie i nerwowo.
Zażywanie mleczka reguluje także
ciśnienie krwi: zbyt wysokie obniża, za
niskie – podnosi.
Stosuje się je w formie :
▶▶ doustnej – w postaci naturalnej,
▶▶ tabletek i liofilizowanego proszku,
▶▶ iniekcji i inhalacji,
▶▶ maści, kremów i płynów.
Fot. Krzysztof Filipczak
nymi, inhibitorami i kwasami organicznymi, które podnoszą jej wartość
odżywczą. Pierzgą, czyli przefermentowanym pyłkiem, odżywiają się pszczoły. Odżywianie pierzgą w porównaniu
z pyłkiem zwiększa około dwukrotnie
możliwości wychowu larw.
Zasady zażywania pierzgi i pyłku
są podobne. Przy zażywaniu pierzgi,
należy ją przecedzić przez gęste sitko
aby oddzielić resztki wosku. Należy
też pamiętać, że ta odżywka działa silniej niż pyłek. Można powiedzieć, że
pyłek i pierzga mogą zapobiec brakom
naszego organizmu powstałym wskutek złego odżywiania się.
żółtym
na przegorzanie kulistym (Echinops sphaerocephalus L.)
Fot. Krzysztof Filipczak
niebieskim...,
Fot. Krzysztof Filipczak
Fot. Krzysztof Filipczak
Pszczoły przy pracy
na chryzantemie czerwonawej (Chrysanthemum rubellum)
KONFRATER 1/2009