17 Miodosytnictwo
Transkrypt
17 Miodosytnictwo
Miodosytnictwo znaczenie w wypadku wytwarzania miodów korzennych, kiedy to sycenie jest nadal powszechną procedurą. W przypadku pitnych miodów homogenicznych2 sycenie wydaje się być podejściem nieracjonalnym, gdyż to właśnie aromaty stanowią o specyfice i wyjątkowości takich miodów. Słówko o kwasowości Wyjątkowo częstym pytaniem miodosytników in spe, którzy mają za sobą klasyczne lektury przedmiotu, jest pytanie o ilość kwasku cytrynowego, którą zalecam dodać do nastawu. A ja – w znakomitej większości wypadków – odpowiadam z pełną odpowiedzialnością, że wcale. W wypadku miodów owocowych nie dokwaszajmy raczej nastawów. Po pierwsze większość naszych polskich owoców obfituje (i chwała im za to!) w kwasy, a po drugie – jeśli to już konieczne – dokwaszajmy pod koniec fermentacji posiłkując się swym zmysłem smaku, a nie jakimiś literaturowymi wskazówkami. Dokwaszajmy oczywiście sokiem z cytryny, a nie produktem chemii. Kiedy to może się zdarzyć? Na przykład w wypadku miodu ze śliwek, z gruszek lub z pigwy (nie pigwowca!), może też w wypadku agrestniaków. A gdyby tak chcieć bardzo profesjonalnie podchodzić do sprawy, to nie wolno zapominać o kwasowości samego miodu pszczelego. I nie jest tutaj bynajmniej tak, że jest to wartość stała, jednakowa za każdym razem. A czasem przyjdzie nam robić trunek z miodu podfermentowanego, który może być nieco skwaśniały. I – zaręczam – można z niego stworzyć trunek nie odbiegający jakością od miodu pitnego zrobionego z medalowego miodu pszczelego. W tym bowiem tkwi siła miodosytnictwa – miód gorszy, niższej jakości, nietypowy, odbiegający od odmianowej normy, dla miodosytnika jest najczęściej miodem pełnowartościowym. Miód pitny homogeniczny jest to trunek wytworzony z brzeczki, do której użyto wyłącznie miodów pszczelich, bez soków i przypraw korzennych 2 www.konfraternia.org Drożdże, pożywki Jeśli idzie o drożdże – tutaj naprawdę nie ma żartów! Jeśli chcemy mieć pewność fermentacji stosujemy wyłącznie drożdże aktywne, które do doprowadzenia do stanu gotowości wymagają raptem kilkunastominutowego uwodnienia we właściwej temperaturze. Ja używam drożdży bayanus G995 i efficience oraz pożywki Activit. Uwagi co do dozowania. Dla pewności fermentacji daję dwu-, czterokrotnie większą ilość drożdży w stosunku do zaleceń na opakowaniach (dotyczą one win gronowych, gdzie drożdżom dużo łatwiej pracować). Pożywki daję 2 razy więcej niż producenci zalecają do win gronowych. Osobiście nie zauważyłem nigdy żadnych ujemnych skutków ubocznych. Stosując drożdże bayanus warto jest prowadzić fermentację w niższych temperaturach, wręcz w piwnicy. Fermentacja trwa nieco dłużej, ale niska temperatura procesu „ratuje” sporo substancji aromatycznych, które podczas fermentacji w temperaturze pokojowej „giną”. Nie bójmy się więc fermentacji w temperaturze na przykład 12°C. W wypadku drożdży efficience starajmy się z kolei nie przekraczać 20°C. Jaka woda? Trudno, by nie padło pytanie o to, jaką wodę należy stosować do naszych miodów. Kranówkę, o ile nie jest bardzo chlorowana i nie ma żelazistego posmaku. Jeśli mamy jakieś wątpliwości można wodę przegotować. Pozwolę sobie na uwagę, że w dzisiejszych czasach w większości wodociągów woda ma wystarczającą jakość dla naszych miodów bez konieczności gotowania. Robimy pierwszy miód Tyle jest już napisane, a czytelnik, który chciałby nastawić swój pierwszy miód za diabła nie wie, jak zacząć! Spróbujmy więc nakreślić podstawowy schemat robienia owocowych miodów pitnych. Ograniczmy się do trójniaków owocowych, które są tak wdzięczne. Przypomnijmy, że trójniak owocowy to efekt fermentacji brzeczki, na którą składa się jedna część (objętościowo) miodu pszczelego i dwie części wody z sokiem owocowym. O doborze miodów i procentowej ilości soku (objętościowo w całym nastawie) napisałem wcześniej. Opiszmy najprostszą sytuację, kiedy mamy 100% sok wiśniowy. Rzadko kiedy mamy tak idealną, wzorcową sytuację, ale jej opis pozwoli uchwycić rzeczy najistotniejsze przy nastawianiu trójniaka owocowego. Mamy 5 litrów miodu. Z tego, co napisałem wyżej, wynika, że możemy zrobić 15-litrowy nastaw. Wiśnia jest na tyle wyrazistym owocem, że jej wystarczający udział w całej brzeczce może być na poziomie 20%, a te 20% z 15 litrów to 3 litry. Liczymy: miód + sok = 8 litrów. Musimy więc przygotować jeszcze 7 litrów wody. Załóżmy, że miód jest mocno skrystalizowany. By go „rozprowadzić” należy go pracowicie przełożyć z pojemników, w których był przechowywany do naczynia zawierającego lekko podgrzaną (max 40°C) wodę z sokiem lub bez tego soku. Niestety, nie ma innej metody na rozpuszczenie miodu, niż uporczywe mieszanie wszystkiego w naczyniu. Rolę tego naczynia może spełniać wiadro z tworzywa sztucznego o wystarczającej pojemności, które jest przeznaczone do kontaktu z żywnością i nie miało wcześniej kontaktu z kiszonkami lub innymi substancjami o silnym zapachu. Garnek jest o tyle lepszy, że przy bardzo silnie skawalonym miodzie całość można łatwo podgrzać, a z wstawianiem plastykowego wiaderka do ciepłej wody jest już chyba za dużo „zabawy”. warto pamiętać Garnek musi być nierdzewny lub emaliowany. Rozpuszczanie miodu w brzeczce nie jest czynnością nadmiernie krytyczną co do czasu i można ją rozłożyć nawet na parę godzin przykrywając możliwie szczelnie naczynie w czasie, kiedy nie mieszamy. Różne owady 17 Miodosytnictwo czuwają i mogą próbować brzeczki, a kończy się to najczęściej w wiadomy sposób – utopieniem. Warto pamiętać jeszcze o pszczołach. Jeśli brzeczkę robimy latem i w sąsiedztwie mogą być pszczoły – róbmy ten miód wieczorem lub pamiętajmy o zamknięciu okna. Brzeczkę z całkowicie rozpuszczonym miodem należy schłodzić do około 20°C. Wcześniej należy dodać pożywkę w ilości równej ilości drożdży. Przyjęło się dość powszechnie stosowanie do miodów kompleksowej pożywki Activit. Pożywka rozpuszcza się łatwo, ale nie zaszkodzi poruszać naczyniem. Teraz przygotowujemy drożdże. To znaczy – uwadniamy je. Rzecz jasna najlepiej jest postępować według instrukcji podanej przez producenta. Bywa jednak bardzo często, że w posiadanie drożdży wchodzimy w przypadkowy sposób – ktoś nam odsypie trochę do słoiczka, poinstruuje w kilku słowach co i jak, a my... szybko zapomnimy. W takim razie można poradzić sobie sposobem, który można określić jako uniwersalny. Posłużmy się dalej przykładem. Dla naszego nastawu potrzeba przynajmniej 10 g drożdży. Nic się nie stanie, kiedy będzie ich dwa razy więcej. Jeśli nie mamy wagi – przyjmujemy, że przeciętna łyżeczka do herbaty to 5 g drożdży aktywnych. I teraz te drożdże wsypujemy dookoło 200 ml wody o temperaturze 35–37°C. Ważne jest, aby drożdży nie wsypywać do zbyt gorącej wody. Jeśli do tej wody dodamy łyżeczkę lub dwie cukru i wszystko wymieszamy, to oznaką prawidłowego uwodnienia będzie rozpoczęcie pracy drożdży, które zaczną produkować pianę. Pojawi się charakterystyczny, drożdżowy zapach. Należy uważać, bo piany może przybywać całkiem sporo. Po kwadransie do uwadnianych drożdży dolejmy około 100 ml zimnej wody. Chodzi o to, żeby drożdże (które po kolejnych 5 minutach wlejemy do brzeczki) miały temperaturę różniącą się od tej brzeczki nie więcej niż 10°C. warto pamiętać Przed dodaniem uwodnionych drożdży do nastawu wielce zalecaną czynnością jest natlenienie brzeczki. 18 W celu natlenienia brzeczki można zastosować pompkę akwariową, taką z kawalątkiem czegoś w rodzaju pumeksu na końcu wężyka na okres około pół godziny. Można też wielokrotnie przelać brzeczkę z naczynia do naczynia w taki sposób, by ciecz możliwie maksymalnie stykała się z powietrzem. To nie będzie białe wino z delikatnych winogron i nie bójmy się utlenienia! Świetne natlenienie uzyskuje się, gdy na krótko przed zadaniem drożdży robimy brzeczkę używając do tego... wiertarki wyposażonej w mieszadło, które świetnie rozprowadza miód w zimnej nawet wodzie. warto pamiętać Mieszadło powinno być nierdzewne, może być pocynowane, absolutnie należy wykluczyć mieszadła cynkowane! Przebieg fermentacji Klasycznym pytaniem osób, które nigdy nie robiły miodów pitnych, jest pytanie o czas trwania fermentacji. Czas ten zależy od wielu czynników, z których niebagatelne znaczenie ma temperatura. W pewnym uproszczeniu jest tak, że im wyższa temperatura, tym fermentacja jest żwawsza, ale docelowa moc trunku niższa, i – jak już wspominałem – można stracić sporo aromatów. Dajmy się więc przekonać do fermentowania w piwnicy, w niskiej temperaturze. Prędkość fermentacji zależy także od ilości drożdży, które znalazły się w nastawie. Raz są to komórki z uwodnionej porcji, dwa – drożdże, które namnożyły się w pierwszej fazie fermentacji dzięki obecności w nastawie tlenu i składników pożywki. Pożywka, tak naprawdę, to nic innego jak dobry nawóz, w którym szczególnie duże znaczenie ma zawartość azotu. Drożdże aktywne są na tyle tanie, że zupełnie nie warto szukać oszczędności w ograniczaniu ich ilości. Co innego w przemyśle, gdzie dysponując laboratorium można określić optymalne dawki i – lepiej lub gorzej – panować nad całym przebiegiem fermentacji, uwzględniając wszelkie składniki kosz- tów i starając się optymalizować koszty wynikłe z czasu zajętości kosztownych kadzi fermentacyjnych. Miody pitne fermentują zwykle dłużej niż wina cukrowe. Jeśli nasz miód po miesiącu nadal fermentuje – jest ok! Jeśli „to” trwało dwa tygodnie – też ok! A może się zdarzyć, że coś pokręcilismy z drożdżami, może nie rozmnożyły się na wstępie, daliśmy za mało pożywki, albo owoce były wyjątkowo kwaśne lub miały mnóstwo garbników utrudniających pracę drożdży? Wtenczas nie martwmy się, że nasz ekstraktywny miód z jagód lub czarnej porzeczki „pyka” już trzeci miesiąc. On przefermentuje w najlepszym porządku – tyle, że dłużej. Kiedy fermentacja naszego trunku będzie wyraźnie słabła – popróbujmy śmiało jego smaku; zresztą prawie każdy miód pitny w dowolnej fazie fermentacji jest smaczny. Jeśli miód będzie dla Was zbyt wytrawny – nie wahajmy się go dosłodzić. Rzecz jasna – miodem! Znów pytanie ile tego miodu i jak to zrobić. Wróćmy do naszego 15-litrowego wiśniaczka. Wyobraźmy sobie, że po dwóch, trzech tygodniach fermentacja zaczyna ustawać, a miód jest wytrawny w sposób dla wszystkich z rodziny lub znajomych nieakceptowalny. W wypadku tego naszego nastawu dajmy pół kilograma miodu. Jak? Ulejmy, powiedzmy litr nastawu do garnuszka i delikatnie podgrzewając (maksymalnie do 40°C) rozpuśćmy w nim miód. Dosłodzony nastaw można od razu wlać z powrotem. Jeśli na drugi dzień fermentacja się wzmoże – drożdże pewnie przerobią ten miód i może być potrzeba powtórzenia akcji z dosładzaniem. Jeśli natomiast fermentacja nie wzmoże się – popróbujmy, czy słodkość jest już dobra. Korygować kolejny raz można, a nawet trzeba, jeśli jest taka potrzeba. A teraz „coś za coś”. Miody pitne dosładzane miodem (z natury rzeczy także niesyconym) mętnieją na pewien czas. W związku z tym, że miody (także owocowe) są jednak napitkami do poleżakowania – nie ma się co martwić. Sklarują się. Pomagamy im oczywiście przez robienie obciągów. KONFRATER 1/2009 Miodosytnictwo Obciągamy Miód owocowy po fermentacji należy obligatoryjnie obciągnąć. Pierwszy obciąg zróbmy, kiedy fermentacja ustanie. To znaczy, kiedy bąbelek gazu w rurce fermentacyjnej będzie raczej dziełem przypadku, zmiany temperatury w pomieszczeniu, gdzie stoi dymion, niźli trwającej jeszcze śladowej fermentacji. Późniejsze obciągi robimy, kiedy na dnie baniaka pojawi się wyraźny osad. Oczywiście nie popadajmy w przesadę i nie róbmy tego, jak tylko zobaczymy milimetr osadu! Pomiędzy kolejnymi obciągami przerwy są coraz dłuższe, bo i osadu będzie coraz mniej. To, że zrobimy stosunkowo dużo obciągów to bardzo dobrze, bo mówi się, że „miody lubią być przewietrzane”. Pozbywają się dzięki temu ewentualnych nieładnych zapaszków i nieco szybciej dojrzewają. Moc trunku Trójniaki owocowe wytwarzane w sposób tutaj opisywany osiągają moc taką, na jaką pozwala odporność użytych drożdży na alkohol. Można przyjąć, że jest to wartość 16, a nawet 17% alkoholu. Nawiasem mówiąc, poziom ten – obok zwykle sporej wartości cukrów – jest gwarantem trwałości takiego trunku; oczywiście pod warunkiem należytego przechowywania. Purysta mógłby tutaj zaprotestować, mówiąc, że przynajmniej część z takich miodów odpowiada charakterystyce słabszych dwójniaków, no może czegoś pośredniego między trójniakiem, a dwójniakiem. Może, ale co z tego? W moim głębokim przekonaniu ważniejsze od precyzji „szkiełka i oka” jest zadowolenie nas samych z naszej twórczości, a i nie od rzeczy będzie estyma, jaka niechybnie stanie się naszym udziałem. Dojrzewanie Dobrze, byśmy naszemu trunkowi dali nieco czasu na dojrzewanie. Skoro nasz miód pitny jest mocny – nie powinniśmy martwić się o możność jego przypadkowego zoctowania. Nie znaczy to, że nasz kochany wiśniaczek ma na parę lat zalec w piwnicy. Wca- KONFRATER 1/2009 le nie! On może być całkiem miłym trunkiem już po kilku miesiącach. Po pól roku już na pewno! Co zupełnie nie przeszkadza, by dojrzewał sobie daleko dłużej. Generalnie z mojego doświadczenia wynika, że miody owocowe szczególnie z owoców „czerwonych” na ogół po pół roku już są dość dobrze ukształtowanymi trunkami. Wyjątkiem – przynajmniej według mnie – są miody pitne z dzikiej róży. Osobiście miodu pitnego z rosa canina nie dotykam wcześniej niż po roku, kiedy to dopiero go dosładzam. Jak to jest z kosztami Panuje powszechna opinia, że miody pitne są wyjątkowo drogimi napitkami. Ta ogromna cena miałaby się brać z wyjątkowo wysokiej ceny podstawowego surowca – pszczelego miodu. No, ja bym polemizował! Porównajmy dwa trunki domowe – wino owocowe robione na sacharozie i trójniak owocowy. „Wsad” cukrowy do butelki 0,75 litra takiego wina to 50–70 groszy. Odpowiadający „wsad” miodu pszczelego to 3–4 zł. Różnica wynosi powiedzmy 3 złote. Biorąc pod uwagę znikomy koszt drożdży i pożywki w przeliczeniu na wspomnianą butelkę oraz to, że owoce amator pozyskuje zazwyczaj nieodpłatnie – wymienione powyżej kwoty są – tak naprawdę – cenami butelki tych trunków. Czy butelka wyjątkowego, zacnego trunku, niedostępnego w żadnym sklepie nie jest przypadkiem tego warta? Witold Cyranowicz [email protected] Autor jest właścicielem gospodarstwa agroturystycznego „Izba Smaku i Trunków Domowych” w Parparach. Jest członkiem Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego; członkiem Polskiego Klubu Ekologicznego; jednym z założycieli Stowarzyszenia Winiarzy i Miodosytników Polskich i jego prezesem w latach 2005–2007; pomysłodawcą i jednym z założycieli Wielkiej Konfraterni Zacnego Jadła, Napitku i Rękodzieła. PRZYDATNE ADRESY W SIECI: Wartościowym źródłem informacji dla miodosytników domowych są fora internetowe: http://www.miodosytnictwo.pl http://wino.org.pl/forum Przy zakupach rzeczy przydatnych przy robieniu miodów pitnych korzystam z tych sklepów internetowych: http://www.euro-win.pl http://www.browamator.pl http://www.biowin.pl Zrzuty ekranowe zrobiono w lutym 2009 roku 19 Miodosytnictwo Przydatne receptury Poniższe receptury na owocowe miody pitne są przeznaczone dla szerokiego kręgu odbiorców. Winiarze szybko zorientują się, że zrobienie miodu pitnego, w porównaniu z winem na cukrze, to jest w gruncie rzeczy to samo. Doświadczony miodosytnik porówna natomiast swoją technologię z moimi propozycjami i dokona wyboru. Ktoś zupełnie początkujący może znajdzie wreszcie sposób na zagospodarowanie zakurzonych baniaków ze strychu, szczególnie, że kolega z pracy jest pszczelarzem i parę kilogramów miodu da za darmo. No, może w nadziei, że kiedyś będzie mógł małe co-nie-co zdegustować... Chyćczak Zdawałem sobie w pełni sprawę, że czarny bez ma swe gwarowe nazwy. Najbardziej utkwiła mi w pamięci nazwa „chyćka”. Jako że z gruntu nie lubię sadzić baboli – wolałem sprawdzić, i króciutką chwilę pogooglowałem. Jakie było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że jest to wyrażenie z gwary poznańskiej. Dałbym sobie łapę, ba – obie, odkroić, że to słowo ma pochodzenie kresowe. No, ale mając już jasność w przedmiocie nazewnictwa, przejdźmy do skonstruowania pitnego miodu z jagód czarnego bzu. I nawet niech się nazywa chyćczak, co mi tam! ło 3,3 litra miodu oraz 6,6 litra wody z sokiem (2 litry soku + 4,6 litra wody). W zależności od posiadanego sprzętu wszystko mieszamy albo w garze (nierdzewka lub emalia!) lekko podgrzewając, by miód miał większą chęć się rozprowadzić, albo używając cynowanego (koniecznie cynowanego, nie cynkowanego) mieszadła do zapraw i bełtając wiertarką w wiadrze/beczce z plastiku. Jaki miód pszczeli Jaki miód? Jest to bardzo dobre pytanie! Osobiście sugerowałbym miód wielokwiatowy z pominięciem gryki. Czemu? Ano, skoro smak chyćki nie każdemu pasuje, to może wyeliminujmy – tak, na wszelki wypadek – posmak i aromat miodu gryczanego, który też ma swoich zagorzałych przeciwników. Kiedy jednak nasz miód wielokwiatowy jest marnej prowieniencji (czytaj, że bliżej mu do badziewia rzepakowego z rzepaku GMO... takie czasy...), no to wówczas idźmy na całość i dajmy częściowo grykę. Ile? Ano, to już niech będzie licentia poetica twórcy miodu. Na pewno nic złego się nie stanie, kiedy tej gryki będzie połowa, a nawet całość. Powstanie taki miodzik o lekim brzmieniu hardcore, ale co nam szkodzi? Sok Zakładam, że mamy sok z czarnego bzu pochodzący z parowego sokownika. Należy bowiem pamiętać, że owoce tej rośliny zawierają szkodliwą sambunigrynę, która szczęśliwie rozkłada się całkowicie podczas gotowania. Z uwagi na to, że sok z czarnego bzu nie wszystkim zanadto przypada do gustu, proponuję, by w całości brzeczki sok stanowił nie więcej niż 15–20%, i to już uwzględniając fakt, że w wypadku soku z sokownika mamy do czynienia z pewnym, raczej nieznacznym, rozwodnieniem soku na skutek procesu parowania zachodzącego w sokowniku. 20 Fot. Chef Paul Ile czego Załóżmy, że mówimy o typowym nastawie o wielkości 10 litrów. Na brzeczkę musi więc złożyć się oko- KONFRATER 1/2009 No dobrze, mamy już brzeczkę. Wlewamy ją dzielnie do balona, pamiętając że miód z czarnego bzu fermentuje stosunkowo silnie. No, ale nie na tyle mocno, by baniak piętnastolitrowy nie był wystarczający! Spokojnie! Co dać do brzeczki Do brzeczki dodajemy solidną porcję pożywki Aktivit. W moim rozumieniu solidna porcja w wypadku tego akurat miodu – to nie więcej niż 10–15 gramów. Powiedzmy dwie niezanadto czubate łyżeczki do herbaty. Dobrze jest teraz pobujać cieczą przed zadaniem drożdży. Brzeczka się natleni i ułatwi to rozmnożenie drożdży. Teraz drożdże. Używamy wyłącznie drożdży aktywnych bayanus lub efficience. Znowu wystarczy 10 g, bo sok z czarnego bzu to istny rarytas dla drożdży, które kochają środowisko z tym sokiem. Drożdże uwadniamy zgodnie z instrukcją. A jak nie mamy instrukcji, to wyżej wspomnianą ilość drożdży (2 łyżeczki) sypiemy do, powiedzmy, 150 mililitrów wody o temperaturze 35–37°C. Mieszamy łyżeczką i po 10–15 minutach dodajemy jakieś 50 mililitrów zimnej wody. Po następnych 5 minutach nasze drożdże są gotowe do wlania do baniaka. www.konfraternia.org Warunki fermentacji Baniak z nastawem umieszczamy w miejcu, gdzie nie jest zbytnio ciepło. Serio! Szczególnie, kiedy używamy drożdży bayanus, które wolą zdecydowanie niższą temperaturę. Prócz tego, że w niższych temperaturach drożdże wypracowują więcej alkoholu – to jeszcze do tego niższa temperatura fermentacji zapewni nam to, że nie „pouciekają” najcenniejsze aromaty. W przypadku baynausów nie boję się nawet temperatur typu 12°C. Efficience? Spokojnie poniżej 20°C. Naprawdę, nic złego się nie stanie, kiedy nasz „chyćczak” odfermentuje w miesiąc, a nie w 2 tygodnie. A już na pewno będzie zdecydowanie lepszy! Obciąganie Po miesiącu więc miód można spokojnie zlać znad osadu. W przypadku akurat tego miodu osadu jest sporo, nawet zdecydowanie więcej niźli w wypadku innych miodów pitnych czy win domowych. Miód z dodatkiem soku z czarnego bzu jest zdecydowanie najszybciej fermentującym i dojrzewającym z miodów owocowych, więc po tym miesiącu trunek zaczyna być po części pijalny. Fot. Zdzisław Strzelec Fot. Zdzisław Strzelec Fot. Chef Paul Miodosytnictwo Ewentualne doprawianie W znakomitej większości przypadków miód odfermentowany według powyższego przepisu będzie dość wytrawny, bo – jak wspomniałem – drożdże w środowisku z sokiem z czarnego bzu wychodzą same z siebie i pracują do samiutkiego końca. Jeśli nam taki wytrawny miód nie będzie odpowiadał – można go dosłodzić miodem pszczelim. Robimy to albo pod koniec fermentacji, albo już po zlaniu na dojrzewanie. Jak dodawać miód? Prosto. Powiedzmy, że na nasz 10-litrowy nastaw decydujemy się dać szklankę miodu (mniej to już bez sensu na pewno!). Do czyściutkiego garnuszka wkładamy ten miód i nalewamy doń nieco nastawu. Tak, by cieczy było powiedzmy dwa, trzy razy więcej niż objętości miodu. Lekko podgrzewamy mieszając nierdzewną łyżką. Następnie, po całkowitym rozpuszczeniu, wlewamy zawartość garnuszka do baniaka. Warto oczywiście „zakręcić” dymionem dla rozprowadzenia wlanej cieczy. Dojrzewanie Baniak z dojrzewającym miodem przechowywujemy w zimnym pomieszczeniu. Stała temperatura 8–12°C wydaje się tu najodpowiedniejsza. 21 Miodosytnictwo Z KWIATÓW CZARNEGO BZU W TELEGRAFICZNYM SKRÓCIE (mój wpis na blogu z późnej wiosny) Zaczyna już kwitnąć czarny bez. Nadchodzi więc czas na „popełnienie” jakże łatwego miodu kwiatowego. Cieszy się on wielką sławą szczególnie u Pań. Ja pozwalam sobie nawet na żarty, że jest to swego rodzaju... afrodyzjak. Na 10 litrów nastawu potrzeba 20 średnich baldaszków kwiatowych. Należy z nich oberwać kwiatki, a zielone łodyżki usunąć. Najlepiej nastawić trójniak 30–32 Blg. Miód w 3/4 wielokwiatowy, a 1/4 gryczany. Ten dodatek miodu gryczanego jest według mnie niezmiernie ważny, kompensuje bowiem później (do pewnej miary) ostre – i dla niektórych niezbyt przyjemne – aromaty samego kwiatu. Stosujemy drożdże bayanus, a sama fermentacja powinna przebiegać w niskiej temperaturze, wręcz w piwnicy. Dodajemy oczywiście dobrą pożywkę (np. Activit) i sok z cytryn. Na nastaw 10-litrowy biorę sok z 10 średnich cytryn. Nie używam kwasku cytrynowego, uznaję, że cytryny wnoszą jednak dodatkowo – prócz niezbędnej kwasowości – nieco ciekawego aromatu. Kwiatki z nastawu usuwam po kilku dniach fermentacji. Nic się nie stanie jeśli, z braku czasu, zrobimy to dopiero po tygodniu. Miód kwiatowy z kwiatu czarnego bzu dojrzewa zdecydowanie szybciej od miodów korzennych. Niestety, bardzo słabo się klaruje i ja, zazwyczaj, używam filtru celulozowego. Przyczyną zmętnienia jest pyłek kwiatowy, który jest... białkiem. WC 22 Miód z dzikiej róży Poniższą receptuę można nazwać moim uproszczonym (właściwie do maksimum) sposobem wytwarzania miodu pitnego z owoców dzikiej róży gatunku rosa canina. Ponadto, jest to opis sposobu wykorzystania do cna owoców, które są bardzo cenione – i słusznie! – przez twórców trunków domowych oraz zapobiegliwe gospodynie, które robią zeń choćby przepyszne i bogate w witaminę C konfitury. Ile czego Załóżmy, że jesteśmy w posiadaniu wolnego dymiona (mówiąc prościej – baniaka lub gąsiora) o pojemności 15 litrów. W takim wypadku potrzeba nam będzie 3 litry miodu (o nim samym nieco później) i 2,5 kilograma owoców dzikiej róży. Zasadniczo powinno się je zbierać po pierwszych przymrozkach, ale warto pamiętać, że im dłużej czekamy – tym większy wpływ na nasze zbieranie będzie miała konkurencja ze strony ptaków. Jak będziemy zbyt długo zwlekać, to może się okazać, że na krzakach nic już dla nas nie zostało. Jak przygotować owoce Tutaj pierwsza dobra wiadomość. Właściwie nic nie trzeba robić. Proponowałbym jedynie owoce przebrać i opłukać pod bieżącą wodą. Jeśli ktoś jest uparty – może pousuwać zeschłe ogonki. Nigdy tego nie robię. O patroszeniu z pestek w ogóle nie ma mowy! Od samego początku, odkąd tylko zacząłem robić miody (dawniej też i wina) z dzikiej róży, nigdy nie robiłem inaczej, niźli z całych owoców. Odcedzone owoce wsypujemy oczywiście do gąsiora. Trochę czasu to zabiera, no ale i tak jest łatwiej, niż po zakończeniu fermentacji, kiedy nieco spęczniałe owoce będą stawiały zaciekły opór przy wyjmowaniu. Miód, brzeczka i pożywka Podstawowym rodzajem miodu w naszym wypadku powinien być miód wielokwiatowy. Później, do ewentualnego dosłodzenia, można użyć miodu lipowego, który dodaje wówczas swój ciekawy aromat. Osobiście do miodu z dzikiej róży raczej nie używam miodu gryczanego, choć miałem okazję pić taki trunek i był on całkiem dobry. Fot. Krzysztof Filipczak MIÓD KWIATOWY KONFRATER 1/2009 Miodosytnictwo Drożdże Miód z dzikiej róży fermentuje łatwo. Sam osobiście nigdy nie miałem z takimi nastawami problemów. Drożdże raczej były skłonne wyfermentować z nastawu cukry „do bólu”, niż „zatrzymać” się. Moją generalną zasadą jest fermentacja białych miodów („białych” w sensie nieużycia owoców bogatych w antocyjany, tych czerwonych, jak na przykład wiśnie) w niskich temperaturach. Robię to w piwnicy, w temperaturze rzędu 15°C i niżej. W związku z relatywnie niskimi temperaturami fermentacji używam wyłącznie aktywnych drożdży baynanus. Dla naszego nastawu należy dać na wszelki wypadek1 „aż” 20–30 gramów drożdży, które uwadniamy zgodnie z dodaną do nich instrukcją. Jeśli Na owocach w momencie rozpoczynania fermentacji będzie sporo tzw. dzikich drożdży. Kiedy „naszych” drożdży będzie dużo więcej – niepożądani goście zginą. 1 www.konfraternia.org walić? A nigdy w życiu! Jak tylko zlejemy nastaw znad owoców – wdrażamy w życie plan „B”. Fot. Aneta Mazurek Brzeczkę przygotowujemy w jakimś emaliowanym lub, jeszcze lepiej, nierdzewnym garnku, w którym wodę (6 litrów) lekko (maks. 40°C) podgrzewamy, by miód łatwiej się rozpuścił. Jeśli posiadamy nierdzewne lub cynowane (nie cynkowane, a tylko takie są, niestety, dostępne w sklepach budowlanych) mieszadło do zapraw – to oczywiście korzystamy z niego i używając wiertarki szybciuteńko doprowadzamy do rozpuszczenia miodu w wodzie. W wypadku użycia mieszadła podgrzewanie wody nie jest potrzebne. Takie swoiste „rozwiercanie” brzeczki bezpośrednio przed dodawaniem drożdży ma tę zaletę, że świetnie ją natlenia. Ale o tym za chwilę. Brzeczkę przelewamy do dymiona i dodajemy pożywkę, najlepiej w rodzaju Activit. Na naszą ilość owoców dajmy 20–30 gramów tej pożywki. Jeśli nie mamy wagi – jest to ilość odpowiadająca 3–4 łyżeczkom do herbaty. Teraz należy dobrze pomieszać zawartością, by pożywka się rozpuściła, a i cała ciecz nieco się natleniła, co ma istotne znaczenie dla rozmnożenia drożdży, które zaraz tam dodamy. instrukcji nie mamy, wówczas robimy to tak: do czystego naczynia nalewamy 150–200 mililitrów wody o temperaturze 35–37°C i wsypujemy drożdże. Należy je wymieszać, aby wszystkie zostały zwilżone. Po 10–15 minutach dodajemy 50 mililitrów zimniej wody i po kolejnych 5 minutach nasze drożdże są uwodnione. Wlewamy je do baniaka. warto pamiętać Brzeczka przed dodawaniem drożdży nie powinna mieć temperatury wyższej niż powiedzmy 25°C. By nie robić sobie kłopotu, można po prostu postawić baniak z zakrytą szyjką w chłodniejszym miejscu i zaczekać godzinę, czy dwie. Przez ten czas ani owocom, ani pożywce nic się złego nie stanie. Fermentacja No, fermentuje sobie „toto” góra miesiąc, a kiedy już fermentacja „stanie”, i trunek zacznie się z lekka klarować, przelewamy go (najlepiej ostrożnie przechylając baniak) do innego baniaka (10-litrowy powinien wystarczyć), a nieco zmacerowane owoce i ewentualne pozostałości płynu zostawiamy w „piętnastce”. Zaraz do nich wrócimy. Zajmijmy się najpierw przelanym płynem, bo nazwa trunek to jednak jeszcze lekkie nadużycie. Otóż ta ciecz jest bardzo mętna, ma brzydki, beżowy koloru, a o zapachu nawet nie będę pisał... Po kilku dniach lekko sklarowany płyn obciągamy znad osadu. Za kilka następnych tygodni czynność powtarzamy. Później wystaczy zrobić to za miesiąc, dwa. Wróćmy tymczasem do owoców pozostawionych w „piętnastce”. Wy- lan „B” – czyli „Drugie życie P owoców dzikiej róży” Na wymęczonych i przyblakłych owocach robimy drugi nastaw. Z uwagi na to, że – siłą rzeczy – owoce są już w dużej mierze pozbawione substancji aromatycznych do tego nastawu dodajemy rodzynek. Jakich? Ano tych najgorszych, paskudnych, z najniższej półki supermarketu. Piękne, duże, jasne i miękkie omijamy łukiem o jak największym promieniu. One są zwykle najbardziej skonserwowane, bo inaczej przy dużej zawartości wody (dlatego są właśnie miękkie) mogłyby samorzutnie zacząć fermentować w transporcie, magazynie lub na sklepowej półce. Te, których my szukamy, i które – przy okazji są łagodniejsze dla naszej kieszeni – mają być ciemne, prawie czarne, małe, sypkie i suche. Dla naszych potrzeb nabywamy ich 2 kilogramy. Przepłukujemy je porządnie wrzątkiem, który ma za zadanie wymyć z ich powierzchni ewentualne konserwanty. Teraz z małą ilością ciepłej wody mielimy w malakserze lub mikserze. No i znów, używając miodu pszczelego, robimy brzeczkę, do której dodajemy rodzynki przygotowane w opisany wyżej sposób. Ile czego w drugim nastawie Do brzeczki użyjemy litra miodu, 5 litrów wody i, oczywiście, wszystkich zmielonych rodzynek. Całość mieszamy tak samo jak poprzednio, dodając około 20 gramów pożywki. Wlewamy do „piętnastki” z owocami i resztą osadów. To w tym osadzie i w owocach jest całe mnóstwo wygłodzonych drożdży, które łapczywie rzucą się na cukry z miodu i rodzynek (rodzynki mają wagowo co najmniej 50% cukrów). Nastaw powinien bardzo szybko podjąć intensywną pracę. Fermentacja drugiego nastawu Kiedy fermentacja zacznie zwalniać, a nastaw będzie robił się mało słodki – śmiało, dodajmy jeszcze 23 Miodosytnictwo i rozpocznie się jego klarowanie – zlewamy go znad owoców i postępujemy dalej analogicznie jak w wypadku nastawu na świeżych owocach. Owoce po drugim nastawie wyrzucamy, choć są osoby, które robią jeszcze trzeci nastaw. Sam, po zrobieniu kiedyś takiego nastawu, pozostaję tutaj sceptykiem... Łączymy nastawy W końcu mamy dwa klarujące się nastawy. No i teraz są dwie szkoły. Jedna mówi, żeby traktować je odrębnie. Ja optuję za łączeniem obu nastawów. W dość dowolnym momencie zlewamy oba nastawy do jednego baniaka. Lub, gdy nie mamy tak dużego – do dwóch mniejszych, starając się zachować identyczne proporcje mieszania obu cieczy. Dosładzanie Jak już wspomniałem wcześniej, zazwyczaj nasz trunek w stanie surowym będzie raczej niesłodki, czyli – mówiąc w sposób nieco uproszczony – wytrawny, ewidentnie niesmaczny, pomijając oczywiście fakt jego braku dojrzałości. Nie uciekniemy przed dosładzaniem. Z dosładzaniem można jednakowoż poczekać nawet wiele miesięcy. Wynika to z faktu, że miód z dzikiej róży kocha wręcz długie dojrzewanie, a młody, choćby nawet całkiem wyklarowany, jest po prostu często okropny. Warto o tym pamiętać i dać mu wiele, wiele miesięcy na dojrzewanie. A przedtem lub w trakcie dojrzewania dosłodzić. Do dosładzania tego akurat trunku używam wyłącznie miodu lipowego. No i teraz podstawowe pytanie: ile? Jeśli mamy 20–25 litrów zdecydowanie niesłodkiego miodu pitnego – dajmy nawet kilogram miodu do dosłodzenia. Jeśli uznamy (warto popróbować z kimś jeszcze), że jest niesłodki, ale nie bardzo wytrawny – dajmy 1/2 kilograma. Procedurę opisałem już wcześniej, ale podaję powtórnie: ▶▶ odlać powiedzmy 2 litry trunku, ▶▶ włożyć do nich miód, ▶▶ podgrzewając delikatnie rozpuścić miód, ▶▶ wlać do baniaka i dobrze zamieszać całością. Fot. Krzysztof Filipczak miodu. Powiedzmy jakieś pół kilograma brane „na oko”. By go rozpuścić ulewamy około litra nastawu i dodajemy doń miód. Lekko podgrzewając rozpuszczamy miód i z powrotem do baniaka. Operację tę można powtórzyć po upływie kilku tygodni; w zależności potrzeby. Kiedy poziom słodyczy nie będzie się już zmieniał, a będzie dość znaczny, nie martwimy się, bo – generalnie – miód pitny z dzikiej róży (w moim, i nie tylko moim, przekonaniu) musi być słodki. Nie znaczy to, że brakuje amatorów wersji wytrawnej lub nawet skrajnie wytrawnej tego trunku. Biorąc pod uwagę statystykę, co w wypadku częstowania naszymi trunkami należy mieć na względzie, zdecydowanie częściej będziemy obiektem adoracji w wypadku częstowania miodem z dzikiej róży, który będzie słodki. Na wszelki wypadek – umiarkowanie słodki. To będzie takie optimum degustacyjne w wypadku tego akurat miodu. Kiedy już nasz drugi nastaw nie będzie miał ochoty dalej pracować 24 KONFRATER 1/2009 Miodosytnictwo Klarowanie Generalnie miód z dzikiej róży klaruje się dobrze, ale jeśli do dosładzania trunków stosujemy miód pszczeli niesycony, to wtenczas mogą pojawić się przysłowiowe „schody”. Tak też jest, do pewnego stopnia, i w naszym przypadku. Szczególnie początkujący miodosytnik może załamać się, kiedy zobaczy, że po dosłodzeniu uprzednio czysty jak łza miód zrobił się nieklarowny, i że taka sytuacja trwa tygodniami. Spokojnie! Jeśli wziąć pod uwagę, że na nasz zacny trunek mamy i tak czekać jeszcze z rok lub dłużej – nie ma problemu, a miód na pewno się sklaruje. Oczywiście nie zaszkodzi mu pomóc, raz na parę miesięcy obciągając znad (skąpego) osadu. Miody pitne lubią być „przewietrzane”, a i będzie stosowna okazja do organoleptycznego zbadania, czy by tak jeszcze nie dosłodzić... Ile, a to już będzie wiadomo, jeśli weźmie się pod uwagę poprzednie próby. Dokwaszanie Czemu dopiero tutaj o tym piszę? Wszakże jednym z podstawowych pytań poczatkujących miodosytników jest pytanie, czym dokwaszać miody pitne i ile? Spokojnie, tylko spokojnie! Jeśli chodzi o owocowe miody pitne, to można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że prawie wcale nie trzeba stosować dokwaszania. Szczególnie wtedy, kiedy mamy do czynienia z porzeczkami, wiśniami, jagodami czy jabłkami. Tak z ręką na sercu, nie bardzo potrafię wymienić polski owoc, który obligatoryjnie wymaga dodawania jakiegoś kwasu owocowego do nastawu/trunku. Może gruszka, ale one nie są raczej w ogóle warte zachodu, jeśli idzie o miody pitne. Może jakieś www.konfraternia.org Fot. Witold Dobroczyński Bardziej zaangażowany czytelnik podsunie uwagę, że może takie dosładzanie robić przy okazji kolejnych obciągów. Brawo! Właśnie tak należy robić, bo wówczas nie musimy robić specjalnej akcji do odlewania wspomnianych dwóch litrów, wystarczy je „przechwycić” do odrębnego naczynia podczas obciągu. bardzo słodkie śliwki węgierki, ale to też jest owoc, który wart jest zdecydowanie bardziej odmiennych technologii... No, powiedzmy daktyle, suszone śliwki kalifornijskie – to tak! Tyle że zupełnie nie są to typowe, łatwo dostępne i tanie owoce dla hobbystów, którzy pragną stawiać pierwsze kroki w dziedzinie tworzenia miodów pitnych. A miód z dzikiej róży? Ja sam jeszcze nigdy nie musiałem dokwaszać takiego miodu. Dzika róża zawiera sporo kwasów organicznych, a i sam miód pszczeli może mieć bardzo zróżnicowany poziom kwasów organicznych. Stąd też nie warto się zastanawiać, ile kwasku cytrynowego lub soku z cytryn należy dodać. Kiedy już będziemy mieli na wpół dojrzały (już dosłodzony!) miód pitny – wtedy można ewentualnie próbować dokwaszania sokiem z cytryny przy użyciu małych próbek. Ale na 95% ręczę, że w wypadku miodu z dzikiej róży nie będzie miało to sensu. Dojrzewanie Klarowanie i dojrzewanie powinno przebiegać w temperaturach zdecydowanie „piwnicznych” – 8–12°C. Ponadto warto mieć na uwadze stabil- ność tych temperatur. Sprowadza się to w gruncie rzeczy do tego, żeby baniak/ baniaki z dojrzewającymi miodami stały sobie spokojnie w jakimś kącie piwnicy. Raz na jakiś czas sprawdźmy tylko wodę w rurce fermentacyjnej. Nic ponadto! Jak już wspominałem, miód z dzikiej róży wymaga, niestety, bardzo długiego dojrzewania. Warto być cierpliwym, bo zapłata będzie sowita. Tym właśnie miodom pitnym upływ czasu dodaje wartości, im są starsze, tym lepsze. Ile więc ma czekać początkujący miodosytnik? No, nie mam tutaj zbyt ciekawej wiadomości. Minimalny okres oczekiwania na efekty (licząc od początku fermentacji) określiłbym na kilkanaście miesięcy, nawet do dwóch lat. Naprawdę szkoda tego zacnego trunku stawiać na stół przed tym czasem! A nagroda za cierpliwość przejdzie wszelkie oczekiwania. Sam miody z dzikiej róży stawiam wyżej od miodów homogenicznych (czyli z brzeczki z samego miodu pszczelego), a trud wykonania jest niewiele większy. Witold Cyranowicz [email protected] 25 Miodosytnictwo Wyższy stopień wtajemniczenia K kowymi) produktami ubocznymi. To właśnie one nadają wyjątkowy smak i aromat miodom pitnym. Miód pitny wytworzony z jednego gatunku miodu może mieć smak zbyt płytki, jeśli jednak zastosuje się kombinację różnych jego odmian – jest większa szansa, że powstanie napitek o bardziej wyrafinowanym smaku. Fermentacja stopniowana Drożdże – to żywe organizmy, przetwarzające cukry na alkohol. Użycie różnych gatunków drożdży w procesie fermentacji może również pomóc w stworzeniu niepowtarzalnego smaku miodów pitnych. Tę metodę nazywam fermentacją stopniowaną. Fermentację wstępną przeprowadzamy za pomocą drożdży słabszych, pozwalając na jej zakończenie. Następnie ściągamy znad osadu do czystego gąsiora, dodajemy miód i wodę (dobrze jest przy tym sprawdzić pH) oraz bardziej agresywne drożdże. Kiedy rozpoczną one fermentację, będzie to wyglądało jak nowa fermentacja wstępna. Po jej zakończeniu otrzymamy miód bardziej kompleksowy. Proces ten można powtarzać wiele razy i dobrze jest za każdym razem używać innego gatunku miodu. Dojrzewanie Jedną z najbardziej chyba zaniedbanych metod poprawiania jakości miodu pitnego jest używanie beczek dębowych w procesie dojrzewania. Beczki takie od dawien dawna są używane przy produkcji win, a także piw (w szczególności belgijskich). Jeśli wiec ich stosowanie wzmaga jakość tych napojów, to dlaczego nie mielibyśmy ich używać również przy dojrzewaniu miodów pitnych? Dojrzewanie dębowe, oprócz dodania tanin, może wydatnie pomoc złagodzić wyższe, niepotrzebne alkohole amylowe, które często znajdujemy w miodach, przez ich przełamanie w czasie dojrzewania. Pozwala to na tworzenie 26 Fot. Zdzisław Strzelec iedy osiągniemy już jako takie doświadczenie w produkcji domowych miodów pitnych, zaczynamy szukać metod ich ulepszenia. Do najciekawszych z nich należy zaliczyć: stopniowaną fermentację, dojrzewanie w dębowych beczkach, kupażowanie i wymrażanie. Autor w domowym zaciszu nowych, kompleksowych posmaków, które wzbogacają smak miodu. Pamiętajmy, że istnieją różne gatunki dębu i do wyboru odpowiedniej beczki powinno się podchodzić z należytą rozwagą. Dla przykładu, dąb amerykański ma wysoką zawartość tanin, których nadmiar może szkodzić, szczególnie słodkim miodom. Również młoda dębina, zwłaszcza w formie chipsów, ma podobne właściwości i nie jest przeze mnie polecana. Najczęściej przy wieloletnim okresie dojrzewania stosuje się beczki z dębu francuskiego, w szczególności starego, który zawiera niższy poziom tanin. Beczki z dębu amerykańskiego można stosować jedynie przy krótszym okresie dojrzewania. Kupażowanie Zwyczajowo winiarze kupażują wino pochodzące z różnych szczepów winogron lub ich roczniki, aby stworzyć kompleksowe smaki. W przypadku miodu, każda jego odmiana prezentuje własny, unikatowy smak i aromat w zależności od gatunków roślin, z których pochodzi. Kiedy zawarte w miodzie cukry są konsumowane przez drożdże i zamieniane na alkohol w procesie fermentacji, unikatowe łańcuchy cukrów są zamieniane w równie unikatowe alko hole wraz ze wszystkimi (także wyjąt- Wymrażanie Jeżeli chcemy osiągnąć wyższy poziom alkoholu, wyższe stężenie i większą słodycz, możemy posłużyć się metodą wymrażania. Gotowy miód pitny umieszczamy w zamrażalniku w otwartym pojemniku na ok. 12 godzin (np. na noc). Rano znajdziemy blok miękkiego lodu pływający na powierzchni, który należy delikatnie usunąć. W pojemniku pozostanie około 50–60% zawartości – będzie to skoncentrowany miód pitny. Jeśli posmakujemy tego, co zostało usunięte, przekonamy się, że jest to nie tylko woda. Ponieważ wymrażanie działa również jako filtr, to za jego pomocą usuwamy z miodu wiele nieprzyjemnych aromatów, tym samym wydatnie poprawiamy jego smak. Ze skoncentrowanym miodem można zrobić dwie rzeczy. Można go rozcieńczyć z powrotem do poprzedniej gęstości (zauważmy, o ile ten miód będzie czystszy) lub zabutelkować miód skoncentrowany w małych butelkach i używać go w tej formie. Osobiście polecam tę drugą metodę. Takie koncentraty w smaku i bukiecie nie mają sobie równych. Zdzisław (Slav) Strzelec http://www.konfraternia.org/ blogi_autorskie/wordpress_pigwa/ Autor, zamieszkały w USA, kucharz amator, producent domowych win, nalewek i miodów pitnych od ponad pół wieku, członek założyciel i Senator Wielkiej Konfraterni Zacnego Jadła, Napitku i Rzemiosła, . KONFRATER 1/2009 Miodosytnictwo Uniknąć zapachu zgniłych jajek www.konfraternia.org kromierz i... nasz własny nos. Cukromierz – jak ogólnie wiadomo – wskazuje zawartość cukru w brzeczce, dzięki czemu jesteśmy w stanie sprawdzić tempo fermentacji i wyliczyć aktualną zawartość alkoholu. Nos natomiast jest bardzo czułym narzędziem do wykrywania H2S, czyli potocznie zapachu zgniłych jaj (zzj). Doświadczony miodosytnik korzysta ze swego organu powonienia – w ten sposób kontroluje zapach wydobywający się z rurki fermentacyjnej. Jeżeli wyczuje zzj, jest to dla niego sygnał alarmowy świadczący o złej pracy drożdży. W dużym skrócie, drożdże przerabiaja cukier na alkohol i CO2. Jeżeli dostarczamy im niezbędnych składników pokarmowych, wówczas pobiera- Fot. Michał Rosłoniec M iód pitny jest efektem fermentacji miodu, wody i drożdży, z ewentualnym dodatkiem owoców i/lub przypraw korzennych. Brzmi to prosto, i rzeczywiście takie jest w praktyce. Każdy, kto ma za sobą udane próby w domowej produkcji wina lub piwa, powinien spróbować swych sił także na tym polu. Nawet jeżeli pierwszy miód nie będzie doskonały, to i wśród znawców trunków niewielu się znajdzie takich, którzy skrytykują nasz wyrób. Powodem tego jest generalnie niska wiedza o miodach. Półki sklepowe uginają się pod ciężarem wina i piwa – żeby kupić miód pitny trzeba się mocno naszukać, a i wtedy nie ma gwarancji, że natrafimy na to, czego szukamy. Wniosek z tego jest jeden – jeżeli chcemy zaskoczyć rodzinę i znajomych, to naturalnym wyborem jest produkcja miodu pitnego. Jak wspomniałem, technologia jest prosta, co nie znaczy, że nie napotkamy na żadne problemy. Miód zawiera bowiem bardzo dużo cukru, będącego w tej ilości doskonałym konserwantem, jest także praktycznie pozbawiony składników odżywczych, niezbędnych dla rozwoju drożdży. Jeżeli zdecydujemy się na początku na fermentację czwórniaka lub piątniaka (objętość miodu do wody odpowiednio 1:3 i 1:4), to rozcieńczenie cukru będzie duże i wystarczą nam umiejętności zdobyte przy wytwarzaniu wina domowego. Problemy zaczynają się już przy trójniaku (proporcja 1:2), gdzie początkowa zawartość cukru wynosi od 365 do 435 gramów na litr brzeczki. W tym przypadku nawet wiedza książkowa może nie wystarczyć, zwłaszcza przy naszym ubogim i trudno dostępnym piśmiennictwie. Warto wtedy skorzystać z wiedzy dostępnej na forach: www.miodosytnictwo.pl i www.wino.org.pl/forum. Podstawowymi narzędziami do kontroli przebiegu fermentacji są cu- ją do wnętrza komórki pokarm w postaci cukru i wydalają na zewnątrz alkohol i dwutlenek węgla aż do końca fermentacji. Sytuacja zmienia się jednak w przypadku braku składników odżywczych – ściany komórek ulegają degeneracji, pogarsza się zdolność przenikania przez nie cukru i alkoholu, sprawność procesu fermentacji gwałtownie spada, a zewnętrznym objawem tego efektu jest właśnie zzj. Podstawowymi przyczynami takiej sytuacji są: ▶▶ brak tlenu w początkowym okresie rozmnażania się drożdży, ▶▶ brak azotu i/lub mikroelementów, ▶▶ jednorazowe podanie odżywek, ▶▶ niewłaściwy gatunek zastosowanych drożdży, ▶▶ przedwczesne ginięcie zdrowych komórek drożdży w osadzie, spowodowane niemieszaniem brzeczki, ▶▶ niekontrolowany spadek pH brzecz ki spowodowany wydzielaniem dużych ilości CO2. Jeżeli zzj pojawia się przed momentem przerobienia przez drożdże zakładanej połowy cukru, wówczas możemy podjąć działania ratunkowe, np. przez: ▶▶ częste mieszanie zawartości butli, ▶▶ napowietrzenie, ▶▶ dodanie fosforanu lub pożywki kompleksowej, ▶▶ podwyższenie pH przez dodanie K2CO3. Najgorsza sytuacja jest wówczas, gdy zdarzy się to po przekroczeniu 10% zawartości alkoholu, drożdże wówczas nie są już zdolne przyjmować składników odżywczych i poza korektą pH i mieszaniem nic już nie można zrobić. Pozostaje wówczas tylko czekanie na koniec fementacji i nadzieja na uzyskanie właściwej mocy trunku. Niestety, nawet wówczas, czeka nas próba cierpliwości zanim miód dojrzeje i „zgubi” H2S. Marek „male” Łęczycki 27 Pszczelarstwo Pszczele dary Fot. archiwum Autora Do produktów pszczelich, jakie uzyskujemy w pasiece, można zaliczyć: miód, pyłek kwiatowy i pierzgę, mleczko pszczele, wosk, propolis, czyli kit pszczeli i jad pszczeli. Autor w swoim żywiole MIÓD PSZCZELI Miód pszczeli jest produktem naturalnym wytwarzanym przez pszczoły głównie z nektaru kwiatów roślin. Pszczoły zbierają również spadź, która występuje w postaci kropel na liściach drzew liściastych i na drzewach iglastych. Nektar czy spadź znoszone do ula są przerabiane i wzbogacane substancjami z gruczołów pszczół, a następnie magazynowane w komórkach plastrów. Po zniesieniu do ula rzadkiego nektaru lub spadzi, zaczynają w nich zachodzić zmiany fizyczne i chemiczne, które kończą się dojrzałością miodu. Proces dojrzewania miodu trwa trzy do czterech dni. Rozróżniamy trzy typy miodów: nektarowy (np. akacjowy, gryczany, koniczynowy, lipowy, rzepakowy, 28 wrzosowy, wielokwiatowy), spadziowy (ze spadzi iglastej i liściastej) i nektarowo-spadziowy. Poszczególne odmiany miodów różnią się od siebie smakiem, zapachem, barwą i składem chemicznym. Miody nektarowe są przeważnie jasne, w odcieniach żółci i brązu, oraz odznaczają się wyraźnym aromatem. Miody spadziowe mają barwę ciemną o zabarwieniu zielonkawym, brązowym i szarym. Miód jest wodnym roztworem związków chemicznych, głównie węglowodanów, które stanowią od 98 do 99% suchej masy miodu. Głównymi węglowodanami są cukry proste czyli glukoza (cukier gronowy) i fruktoza (cukier owocowy). Miody nektarowe zawierają ich 70–80%, a spadziowe 60–65%. Miód zawiera również sacharozę, czyli cukier buraczany, lecz w ilościach od 1 do 3%, oraz inne cukry. Oprócz węglowodanów w miodzie znajdują się białka (od 0,25 do 3%) oraz minimalne ilości witamin i różnych pierwiastków. W zależności od odmiany miód zawiera od 18 do 22% wody. Miód jest substancją higroskopijną, w suchym powietrzu wyparowuje wodę i gęstnieje, a przy wysokiej wilgotności powietrza wchłania wodę i rozrzedza się. Miód jest wysokoenergetycznym produktem spożywczym, organizm człowieka przyswaja go bardzo łatwo. Jeden kilogram miodu ma taką samą wartość energetyczną jak: 2 kg jaj, 1,7 kg wołowiny, 5 kg winogron, 3 litry mleka, 0,43 kg masła, 4 kg ziemniaków czy 0,6 kg czekolady. Miód zawiera czynne substancje biologiczne, które regulują procesy trawienia i wydzielania. Odznacza się właściwościami bakteriobójczymi. Liczne badania wykazały, że może być z powodze- KONFRATER 1/2009 Pszczelarstwo zwiększając znacznie jej możliwości detoksykacyjne. Polecany jest przy leczeniu chorób serca i naczyń wieńcowych, wątroby i dróg żółciowych oraz stanów zapalnych dróg oddechowych. Odznacza się niską aktywnością antybiotyczną. Miód wrzosowy. Ma barwę bursztynowoherbacianą z jaśniejszym lub ciemniejszym odcieniem. Charakteryzuje się silnym, bardzo przyjemnym zapachem, nieco podobnym do zapachu kwiatów wrzosu. Jest miodem słodkim o lekko gorzkawym zabarwieniu. W temperaturze pokojowej krystalizuje w ciągu kilku tygodni w galaretowatą masę. Jest to charakterystyczny sposób żelowania właściwy tylko dla miodów wrzosowych. Poleca się go przy schorzeniach nerek, dróg moczowych czy gruczołu krokowego, a także w stanach zapalnych jamy ustnej i gardła oraz żołądka i jelit. Miód wielokwiatowy. Ma bardzo zróżnicowaną barwę od jasnożółtej do ciemnobrązowej. Posiada mniej lub bardziej intensywny zapach, zbliżony do kwiatów, z których nektaru został wytworzony. Smak miodu wielokwiatowego jest bardzo zróżnicowany, zależący od składu nektaru. W temperaturze pokojowej krystalizuje w różnym czasie – od kilku tygodni, do kilku miesięcy. Miód wielokwiatowy ma zastosowanie w leczeniu stanów alergicznych dróg oddechowych, wyczerpania fizycznego i psychicznego, a także serca i naczyń krwionośnych. niedokrwistości z niedoboru żelaza. Ma działanie odtruwające. Miód z koniczyny (czerwonej). Charakteryzuje się barwą bursztynową z jaśniejszym lub ciemniejszym odcieniem. Posiada niezbyt intensywny, kwiatowy zapach. Ma słodki i łagodny smak. Krystalizuje z umiarkowaną szybkością, przeważnie od trzech, czterech tygodni do dwóch miesięcy. Miód lipowy. Przybiera barwę od bardzo jasnej – prawie białej aż do bursztynowej z zielonkawym odcieniem, zależnie od domieszki spadzi, która występuje przy nektarowaniu lipy i prawie zawsze występuje w tej odmianie miodu. Zapach miodu lipowego jest bardzo silny, podobny do zapachu kwiatów lipy. Smak ma bardzo słodki z nieco gorzkawym posmakiem, lekko piekący. W temperaturze ok. 20°C krystalizuje w ciągu kilku tygodni. Miód lipowy stosuje się przy leczeniu górnych i dolnych dróg oddechowych, serca i układu krążenia, układu nerwowego. Dobry jest również na stres, a dzięki właściwościom przeciwbakteryjnym i rozkurczającym pomaga leczyć schorzenia przewodu pokarmowego. Miód rzepakowy. Przed krystalizacją bezbarwny lub barwy słomkowej, a po krystalizacji – biały lub kremowy. Krystalizuje bardzo szybko, nawet po kilku dniach po odwirowania, przybierając konsystencję drobnoziarnistą. Jest miodem bardzo słodkim, zawiera prawie wyłącznie cukry proste z przewagą glukozy, więc jest łatwo przyswajalny przez wątrobę, niem stosowany w leczeniu schorzeń serca, wątroby, dwunastnicy, oczu, pylicy płuc, gruźlicy skóry i choroby popromiennej. Kwasowość miodu wynosi od 3,3 do 4,9 pH. Miody nektarowe Miód akacjowy. Jest to miód o słabym zapachu kwiatu akacji, prawie bezbarwny, o odcieniu jasnosłomkowym przechodzącym w kremowy. Miód ten jest słodki ale lekko mdły. Zawiera dużo fruktozy, a więc bardzo powoli ulega krystalizacji. Stosuje się go w leczeniu nadkwasoty żołądka, zaburzeń przewodu pokarmowego, nerek i układu moczowego oraz w przeziębieniach. Miód gryczany. Ma barwę od ciemnoherbacianej do brązowej i silny, długo się utrzymujący aromat przypominający zapach kwiatów gryki. Miód ten ma słodki i zdecydowanie ostry, piekący i drapiący smak. Krystalizacja miodu przebiega wolno, około dwóch, trzech miesięcy. Przechowywany w temperaturze pokojowej ma tendencje do rozwarstwiania się, w temperaturach niższych krystalizuje równomiernie. Jest szczególnie lubiany przez miodosytników jako dodatek do brzeczki miodów pitnych, ponieważ zawarta w nim stosunkowo duża ilość kwasów sprawia, że fermentacja napojów przebiega prawidłowo, a silny aromat i swoisty posmak sprawiają, że napoje miodowe charakteryzują się bardziej pikantnym i przyjemnym smakiem. Miód gryczany wykorzystywany jest w leczeniu układu krążenia, miażdżycy, wątroby, na barbuli (Caryopteris clandonensis) www.konfraternia.org na jednej z odmian bodziszka (Geranium L.) Fot. Piotr Okniański Fot. Piotr Okniański Fot. Piotr Okniański Pszczoły przy pracy na grochodrzewie (Robinia pseudoacacia) 29 Pszczelarstwo Przechowywanie pyłku kwiaTOWEGO PYŁEK KWIATOWY Miody spadziowe Miód spadziowy ze spadzi iglastej. Ma barwę ciemnobrązową z zielonkawym lub szarozielonkawym odcieniem. Posiada silny, charakterystyczny zapach, przypominający aromat igliwia lub żywicy. Miód spadziowy ma przyjemny, łagodny, nieco żywiczny posmak. Krystalizuje w ciągu pięciu do ośmiu tygodni. Przechowywany w temperaturze około 20°C często rozdziela się na dwie warstwy: górną – płynną i dolną – skrystalizowaną. Miód spadziowy z drzew iglastych pozyskiwany jest przez pszczoły ze spadzi roślin iglastych takich jak: jodła, świerk, sosna i modrzew. Miody ze spadzi iglastej wykorzystuje się w leczeniu dolnych dróg oddechowych, przewodu pokarmowego, zaparć, biegunek, chorób serca i naczyń oraz nerwic. Miód spadziowy ze spadzi liściastej. Ma barwę brązową, zwykle jaśniejszą niż miód ze spadzi iglastej, która przybiera czasami brunatnozielonkawy odcień. Charakteryzuje się specyficznym, gorzkawym posmakiem. Ma niezbyt silny ale bardzo wyrazisty zapach. W temperaturze około 20°C krystalizuje w ciągu kilku tygodni. Pozyskuje się go najczęściej ze spadzi takich drzew jak: topola, brzoza, klon, lipa, akacja, dąb, osika, wierzba, buk, jawor, leszczyna, głóg, a także śliwa i czereśnia. Miód ze spadzi liściastej najlepszy jest na nerki i drogi moczowe, wątrobę i drogi żółciowe, przewód pokarmowy oraz jelita. Fot. Autor Pyłek można przechowywać w mieszaninie z cukrem. W tym celu świeży pyłek miesza się w stosunku wagowym 1:1 z cukrem krystalicznym, ubija się w hermetyczne zamykanym naczyniu, a na wierzchu posypuje dwucentymetrową warstwą cukru. Można go też przechowywać w hermetycznie zamkniętym naczyniu w temperaturze -20°C nawet przez kilka lat. Jednak po rozmrożeniu musi być natychmiast zużyty. Niewskazana jest konserwacja pyłku miodem, gdyż przy dostępie powietrza pyłek fermentuje. Pyłek kwiatowy czyli obnóża pszczele, to męskie komórki rozrodcze kwiatów. Pojedyńcze ziarno pyłku ma mikroskopijne wymiary. Robotnice zbierają go, formują w większe ziarna (12–20 mg) i przynoszą do ula na trzeciej parze nóg w tzw. koszyczkach. Pyłek ma postać różnokolorowych ziaren, od żółci, poprzez, brązy do czerni. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że pyłek kwiatowy jest cenniejszy od miodu. To prawdziwa skarbnica składników odżywczych składająca się w około 47% z białek. Białka zbudowane są z aminokwasów. Organizm ludzki wytwarza niektóre aminokwasy, ale niektóre, tzw. aminokwasy niezbędne, musi otrzymać z pożywieniem. Pyłek kwiatowy zawiera pełen ich zestaw, więcej niż np. mięso wołowe, wieprzowe, jaja, czy ser. W pyłku występują również takie pierwiastki jak żelazo, wapń, magnez, krzem, siarka, miedź, bor, srebro (ogółem naliczono ich 36) oraz witaminy A, B, C, D, E , H, K, PP Pyłek kwiatowy zawiera również wiele enzymów, m.in.: inwertazę, katalazę, pepsynę, trypsynę, lipazę, laktazę. Są to biokatalizatory wytwarzane przez organizmy roślinne i zwierzęce, których zadaniem jest przyspieszenie lub opóźnienie procesów chemicznych zachodzących w organizmach żywych. W pyłku kwiatowym występują również hormony, które pobudzają do działania i koordynują procesy życio- na głogu dwuszyjkowym (Crataegus laevigata) 30 na bukszpanie (Buxus sempervirens) Fot. Piotr Okniański Fot. Piotr Okniański Fot. Piotr Okniański Pszczoły przy pracy na nawłoci kanadyjskiej (Solidago canadensis) KONFRATER 1/2009 Pszczelarstwo na ogóreczniku (Buxus sempervirens) na ciemierniku (Crataegus laevigata) www.konfraternia.org W aptekach można nabyć preparaty pyłkowe w postaci kapsułek, tabletek, proszków czy granulatów. Zainteresowanych odsyłam do literatury, gdyż nie da się opisać w krótkim artykule tak obszernego tematu. PIERZGA Pierzga powstaje z pyłku pszczelego składanego przez pszczoły w komórkach plastra. Pszczoły rozdrabniają i ubijają obnóża do ok. 3/4 objętości komórki, następnie napełniają komórkę miodem, odcinając dostęp powietrza. W warunkach beztlenowych, dzięki bakteriom, powstaje kwas mlekowy, który działa konserwująco oraz hamuje fermentację, a ponadto zawiera witaminy z grup B, E i K. Pierzga jest, oprócz miodu, wzbogacana dodanymi przez pszczoły enzymami trawien- Fot. Krzysztof Filipczak chorób reumatycznych, chorób skóry, oczu i przy złej przemianie materii. Średnia dzienna, zalecana, dawka spożycia pyłku wynosi: ▶▶ dawka uderzeniowa 30–40 g, ▶▶ dla osób o dobrym stanie zdrowia 15–20 g, ▶▶ dla dzieci małych 3–5 lat 5–10 g, ▶▶ dla dzieci większych 6–12 lat 10–15 g. Odmierzoną ilość pyłku zalać w szklance ciepłą wodą (ok. 20–30°C), dodać 2 łyżeczki miodu i odstawić na kilka godzin. Po tym czasie wypić. Suszone obnóża można spożywać zmieszane z miodem, masłem czy konfiturami. Skuteczność ich działania zależy w dużym stopniu od formy podania i stopnia przyswajalności przez organizm, dla wielu osób są one ciężkostrawne. Niektóre osoby mogą być na pyłek uczulone. Należy uważać, aby nie spożywać spleśniałego pyłku (cuchnie jak nieświeży ser). Fot. Krzysztof Filipczak we w organizmie. Pyłek zawiera też kwasy organiczne (jabłkowy , winowy, bursztynowy, cytrynowy i mlekowy), które pochodzą z roślin i są dodawane przez pszczoły oraz liczne substancje bakteriostatyczne i grzybobójcze. Bez pyłku nie może istnieć rój. Matka, czerw i pszczoły dorosłe potrzebują pyłku jako pokarmu. Aby wyżywić jedną larwę, potrzeba 0,15 g, a dla wyżywienia całego roju w sezonie, ok. 20–30 kg pyłku. Pyłek jest podstawowym produktem do wytwarzania mleczka pszczelego, którym karmione są larwy pszczół i matka. Zażywanie pyłku przez ludzi harmonizuje różne procesy metaboliczne, stymuluje i zwiększa energię życiową, odtruwa, wspomaga, wzmacnia i uodparnia organizm. Pyłek pszczeli stosowany jest w leczeniu chorób przewodu pokarmowego, serca, układu krążenia, układu nerwowego, układu moczowego, płciowego, na wielosile błękitnym (Solidago canadensis) na krokusach: białym..., Fot. Krzysztof Filipczak na żmijowcu (Crataegus laevigata) Fot. Piotr Okniański Fot. Piotr Okniański Fot. Piotr Okniański Pszczoły przy pracy fioletowym..., 31 Pszczelarstwo prążkowanym..., ki. Wytwarzane jest z pyłku kwiatowego, toteż zawiera te same składniki, częstokroć w większych ilościach. Mleczko jest to półpłynna, dość gęsta, mazista substancja o barwie zależnej od rodzaju pyłku kwiatowego, jaki pszczoły zbierały (niebieskobiała, jasnokremowa, mętnożółta, jasnożółta bursztynowa). Smak ma cierpko-kwaśny, lub cierpko-gorzkawy, ostry. Zapach mleczka jest słaby, nieco kwaśny, ale bardzo swoisty. Kwasowość według Elsera pH 4,1–4,8. Świeże mleczko działa bakteriostatycznie nawet w rozcieńczeniu 1:1000, niszcząc rozwój bakterii takich jak paciorkowce, gronkowce czy pałeczki okrężnicy. Badania wykazały, że przyśpiesza także dojrzewanie płciowe i wzmaga aktywność rozrodczą. W mleczku stwierdzono obecność wielu makro- i mikroelementów, aminokwasów, enzymów, inhibitorów, hormonów i witamin. MLECZKO PSZCZELE Fot. Krzysztof Filipczak Mleczko pszczele wytwarzają pszczoły w gruczołach gardzielowych. Służy ono jako pokarm larw oraz mat- na ostrożeniu japońskim (Cirsium japonicum) 32 Fot. Krzysztof Filipczak Na organizm ludzki mleczko działa jak środek pobudzający, stymulujący: poprawia się stan ogólny, powracają siły, zwiększają się możliwości wysiłku fizycznego i intelektualnego, rośnie optymizm i chęć do życia. Wszyscy badacze są zgodni, że mleczko w pewien sposób odmładza. Spożywanie mleczka pszczelego u ludzi starszych poprawia widzenie i pamięć. Korzystnie działa przy arteriosklerozie, anginie, wrzodach, anemii, w stanach depresji i astenii. Mleczko zalecane jest również osobom osłabionym, wyczerpanym fizycznie i nerwowo. Zażywanie mleczka reguluje także ciśnienie krwi: zbyt wysokie obniża, za niskie – podnosi. Stosuje się je w formie : ▶▶ doustnej – w postaci naturalnej, ▶▶ tabletek i liofilizowanego proszku, ▶▶ iniekcji i inhalacji, ▶▶ maści, kremów i płynów. Fot. Krzysztof Filipczak nymi, inhibitorami i kwasami organicznymi, które podnoszą jej wartość odżywczą. Pierzgą, czyli przefermentowanym pyłkiem, odżywiają się pszczoły. Odżywianie pierzgą w porównaniu z pyłkiem zwiększa około dwukrotnie możliwości wychowu larw. Zasady zażywania pierzgi i pyłku są podobne. Przy zażywaniu pierzgi, należy ją przecedzić przez gęste sitko aby oddzielić resztki wosku. Należy też pamiętać, że ta odżywka działa silniej niż pyłek. Można powiedzieć, że pyłek i pierzga mogą zapobiec brakom naszego organizmu powstałym wskutek złego odżywiania się. żółtym na przegorzanie kulistym (Echinops sphaerocephalus L.) Fot. Krzysztof Filipczak niebieskim..., Fot. Krzysztof Filipczak Fot. Krzysztof Filipczak Pszczoły przy pracy na chryzantemie czerwonawej (Chrysanthemum rubellum) KONFRATER 1/2009