Licytujmy polskie konie
Transkrypt
Licytujmy polskie konie
hodowla Tym, co najbardziej ożywia aukcje jest zacięta walka, w której ambicja i żyłka hazardzisty nie pozwalają ustąpić. Licytujmy polskie konie tekst: Michał Wierusz-Kowalski foto: Piotr Filipiuk N asza rzeczywistość ulega dynamicznym przeobrażeniom, więc choć tematem niniejszego tekstu miała być próbą wskazania potrzeby istnienia rynku aukcyjnego w kontekście obrotu końmi rodzimej hodowli, jego obrony i świadomego rozwoju, to nie sposób pisać w oderwaniu od codzienności, a mówiąc dzisiaj 28 Konie i Rumaki 13(7)|2008 o aukcjach, myślimy przeważnie internetowe, wśród których na polskim rynku e-commerce rozróżniamy takie platformy handlowe, jak: Allegro, eBay, A24.pl, Legano.pl bądź Świstaka.pl. Każdą z nich miesięcznie odwiedza miliony użytkowników przeprowadzających setki tysięcy transakcji – aukcji, które pozwalają sprzedać towar wart miliony złotych. Na przykład elektryczny rożen sklepowy; kij golfowy Iron 5; samochód Warszawa 224; stół i krzesła wykonane przez poznańskiego artystę; biały kruk – komiks „Kajko i Kokosz w kosmosie”, stare kalkulatory HP itp. Średnio wśród każdych 20 aukcji trafia się prawdziwa perełka w swojej kategorii, ale naszą tj. koniarzy perełką czy raczej oczkiem w głowie są, a przynajmniej być powinny, konie oraz troska o to, co zrobić, by szlachetny produkt polskiej hodowli został dostrzeżony bądź godziwie skonsumowany. Obserwując rynek aukcji dziełami sztuki, trudno oprzeć się wrażeniu, że domów aukcyjnych jest za dużo i że nie wszystkie mają szansę przeżycia. A jednak prosperują i mają się całkiem nieźle, serwując klientom różne triki, przykładowo „ceny rezerwowe”. I tak, reprezentacyjny obraz Józefa Brandta Tabor myśliwski w podróży wylicytowano niegdyś z ceny wywoławczej 900 000 zł do 1 080 000 zł, ale okazało się, że to zbyt mało, cena rezerwowa była wyższa. Podobnie sprawa miała się z olbrzymim obrazem Wojciecha Kossaka Szarża 3. Pułku Ułanów Obrony Kraju, który, choć osiągnął 1 030 000 zł, też nie przekroczył ceny rezerwowej. Wprowadzanie cen rezerwowych oburzyło aukcyjnego sprawozdawcę Gazety Wyborczej, ale trudno łączyć się z nim w tym uczuciu. Ceny rezerwowe stosowane są na całym świecie i to nie tylko wówczas, gdy sprzedaje się dzieła sztuki, ale także zegarki czy rasowe konie. No właśnie, aukcja – jeśli szukać analogii – bardziej niż pogawędkę przy kawiarnianym stoliku przypomina partię przy pokerowym stole. Tu gra się na pieniądze. Ceny rezerwowe, to jak licytowanie „w ciemno”, zaostrzają rywalizację. Per saldo hodowla 3 powody, dla których warto brać udział w au kc ji 1. j asno sformułowa ne warunki – wysokość wadium, minimalne postąpienie, cena wywoławcza; wszys tko opublikowane w katalogu 2. p rawa i obowiązki na łożone zarówno na nabywcę, jak i sprze dawcę (możliwość zwrotu konia, sposó b rozwiązywania ewentualnych sporów, aktualne badania weter ynaryjne) 3. g warancja różnorod ności i bogactwa oferty – w tym samym miejscu i czasie ofe rowane są konie o od miennych walorach, co umożliwia kupując emu bezpośrednie porównania opłaca się to każdej ze stron – i sprzedającym, i kupującym – bowiem profesjonalnie przygotowana aukcja gwarantuje bezpieczeństwo, jakość towaru oraz większe zyski, niż by to miało miejsce z kupczenia za stodołą. Niestety w Polsce rynek aukcji koni prawie nie istnieje. Do rangi omalże mitu urasta święto konia arabskiego w Janowie Podlaskim, którego blisko 40 edycji skutecznie wypromowało markę polskiego konia czystej krwi na forum międzynarodowym, no i pozwoliło zarobić miliony dolarów! Ponadto na Służewcu organizowana jest od lat aukcja koni pełnej krwi. Wysiłki podejmują także stadniny koni i stada ogierów należące do Agencji Nieruchomości Rolnych, ale to wszystko dotychczas ma raczej charakter przetargu publicznego niźli prawdziwej aukcyjnej licytacji, zatem nie stymuluje głodu rywalizacji, który pozwala anonimowym lub znanym graczom windować cenę ku wygranej. Tymczasem kilka sensownych inicjatyw na rynku obrotu końmi w Polsce upadło, mimo iż zasobność społeczeństwa stale rośnie, a wraz z nią popularność sportów konnych. Niby coraz częściej na konie mogą sobie pozwolić już nie tylko zasobni biznesmeni, ale również studenci, lekarze, zrywacze azbestu, technicy gastronomi czy ogrodnicy (bez urazy dla którejkolwiek grupy zawodowej), którzy to stają się potencjalnym odbiorcą produktu hodowlanego. Dlatego instytucja aukcji może pomóc w rzetelny sposób, bez ryzyka nieuczciwości, pogodzić interesy wszystkich zainteresowanych podmiotów – producenta i kontrahenta – pod egidą kompetentnego organizatora. Stąd, jakby naprzeciw potrzebie chwili, wychodzi impreza Polskiego Związku Hodowców Koni, który wraz z SK Dobrzyniewo, SO Biały Bór oraz SO Bogusławice, pod nazwą „Teraz polskie konie”, chce na przestrzeni najbliższych kilku lat zbudować zdrowy rynek aukcji koni szlachetnych. Tegoroczna edycja dedykowana będzie 3- i 4-letnim ogierom, kończącym 100-dniowy trening. Aukcje zostaną przeprowadzone po zakończeniu próby dzielności ww. koni w Zakładach Treningowych w dniach 2-3 (Bogusławice) i 4-5 (Biały Bór) września br. Zatem na zakończenie, pozostaje wyrazić nadzieję, oby nasze konie, dzięki zrozumieniu mechanizmów rynku aukcyjnego i konsekwentnej polityce hodowlano-handlowej, doczekały lepszych czasów, kiedy to eksport tego „szczególnego dobra” przewyższy import, bo cudze chwalicie, swego nie znacie… Konie i Rumaki 13(7)|2008 29