Więźniowie własnych jaźni Wewnątrz świata ego

Transkrypt

Więźniowie własnych jaźni Wewnątrz świata ego
Więźniowie własnych jaźni
Wewnątrz świata ego – świata alienacji – nie ma możliwości wyjścia, gdyż,
jak widzieliśmy, niewola jest celem świata ciał. Póki jesteśmy przeświadczeni, że nasze problemy tkwią w fizycznym wszechświecie, również w nim
będziemy szukać ich rozwiązania. „Rozwiązania” podsuwane nam przez
ego, wszystkie będące różnymi formami tego, co Kurs nazywa szczególnymi
relacjami są tylko subtelnymi sposobami utwierdzania problemu, ponieważ
dalej uczą nas (jaźń B) patrzeć na świat (jaźń C) jako prawdziwą i osobną od
jej wewnętrznej przyczyny (jaźni A). W Kursie cudów Jezus wyjaśnia nam,
że maksymą ego jest „szukaj, bylebyś nie znalazł” T 1210,5 Sposób, w jaki definiujemy problem dyktuje, gdzie szukać jego rozwiązania. Definiowanie problemu jako zewnętrzny nieuchronnie znaczy, że musimy starać się rozwiązać
go na zewnątrz, choć Jezus nazywa to magią. Termin ten był już definiowany
w nieco innym kontekście (zob. str. ???) A zatem zbawienia nigdy nie będzie
można znaleźć na zewnątrz (magia), lecz jedynie poprzez szukanie wewnątrz
(cud) – w naszych umysłach – czyli tam, gdzie problem naprawdę jest. To
szukanie wewnątrz jest ostatnią rzeczą, jakiej życzyłoby sobie ego. Decyzja
umysłu o byciu indywiduum a zatem grzeszną jaźnią A musi być na zawsze
ukryta przed naszym widzeniem, by ta decyzja nie została cofnięta, bo
wtedy ego znikłoby w swej własnej nicości.
Wyobraźmy sobie salę kinową, o której wspominaliśmy w rozdziale
trzecim, wypełnioną mnóstwem widzów zaabsorbowanych obrazami ukazującymi się na ekranie wiszącym przed nimi. Mimo tego pochłonięcia
akcją i losami bohaterów na ekranie, widzowie mimo to w pewnym stopniu
uprzytamniają sobie „prawdziwą” sytuację, czyli ze na projektor filmowy w
kabinie operatora z tyłu, za nimi, założony jest film, który jest projektowany
na ekran, na którym go obserwują i na który reagują. Faktycznie, jest to ciekawe zjawisko, w jaki sposób dysocjacja pozwala komuś mieć jednocześnie
w umyśle myśli rzeczywiste obok złudzeń. Z jednej strony doskonale wiemy,
że to, co oglądamy, to czyste złudzenia; nie tylko dlatego, że większość obrazów filmowych przedstawia kompletną fikcję, lecz również dlatego, że ludzi
i sytuacji, które oglądamy, w rzeczywistości nie ma. A z drugiej strony reagujemy psychicznie tak, jakby oglądane przez nas sceny były rzeczywiste;
śmiejemy się lub płaczemy, ogarnia nas lęk, gniew, nuda, euforia, gdy bohater
zwycięża i wzburzenie, gdy zło triumfuje nad dobrem.
119
A zatem jedna część nas wie, ze nic się nie dzieje, podczas gdy druga
reaguje tak, jakby rzeczywiście coś się działo. Jednak złudzenia pryskają,
gdy z filmem zaczyna się coś dziać; zaczyna skakać po ekranie czy zabraknie prądu. Zostajemy wyrwani z tego na wpół sennego stanu i wpadamy w
gniew, żądając jak najszybszego usunięcia usterki, abyśmy dalej mogli psychicznie uczestniczyć w zdarzeniach z ekranu. Co byśmy pomyśleli, gdyby w
odpowiedzi na nasze żądania obsługa kina zaczęła majstrować przy ekranie,
starając umieścić skaczące kadry na właściwym miejscu? Pomyślelibyśmy,
że ten, kto to czyni jest albo głupi, albo umysłowo chory, bo jest jasne, że
zakłócenia obrazu nie są spowodowane problemami z ekranem lecz awarią
niewidocznego projektora w kabinie operatora i o którym w ogóle nie myślimy podczas projekcji.
W naszym przykładzie, umysł (jaźń A) jest analogiczny do kabiny operatora a projektor filmowy uosabia zdolność umysłu do projekcji. Natomiast film
założony na projektor może pochodzić od ego lub Ducha Świętego. Ekran
kinowy pełni rolę analogiczną do świata, w który wchodzimy, jako jaźń B
pozostająca pod wpływem jaźni C, „zapominając”, że to, co widzimy to nic
więcej jak odzwierciedlenie obrazu projektowanego przez system myślowy
(jaźń A), puszczanego przez umysł. Jest chyba oczywiste, że osoba siedząca
na widowni, oglądająca film, zapomniawszy o projektorze jest analogiczna
do naszego decydenta mentalnego (tutaj: obserwatora), który postanowił
zapomnieć o grzesznej jaźni A i doświadczać jako rzeczywiste projektowane
obrazy przesiąkniętego grzechem świata osobności.
Analogia sali kinowej nawiązuje do znanej jaskini Platona, o której czytamy w VII księdze Republiki. Genialność tego modelu i jego bezpośrednie
powiązania z Kursem cudów zasługuje na naszą uwagę. Faktycznie, studenci
Kursu mogą znaleźć w Tekście trzy aluzje czynione przez Jezusa do alegorii
platońskiej jaskini T 1545,1-6; T 1913,1-5; T 2186,1-6. W swojej opowieści Platon
rozważa temat, który zajmował go przez całe życie i który jest również głównym wątkiem nauczań Kursu cudów; chodzi o reakcję zachodzącą między
pozorami a rzeczywistością.
Upraszczając platońską opowieść, jest w niej mowa o jaskini, w której
więźniowie są przykuci do jednej ze ścian:
W komorze tej są ludzie będący więźniami od dzieciństwa, tak
mocno skuci łańcuchami, że nie mogą odwrócić głów i widzą tylko
ścianę, która maja przed sobą, do której sa przykuci.
120
Z tyłu, za więźniami jest wejście do jaskini a dalej gościniec, po którym chodzą ludzie. Za drogą płonie ogień, którego światło dociera do jaskini i rzuca
cienie przechodniów na ścianę znajdującą się przed oczyma więźniów. Nad
tym wszystkim świeci słonce, będące głównym źródłem światła. Więźniowie,
nie mogąc spojrzeć za siebie, nie mogą zobaczyć przechodniów i za jedyną
rzeczywistość biorą ich cienie, które mogą widzą na ścianie:
(...) czy myślisz, że tacy ludzie mogliby z siebie samych i z siebie
nawzajem widzieć cokolwiek innego oprócz cieni, które ogień rzuca
na przeciwległą ścianę jaskini? (...) A jeżeli idzie o te rzeczy obnoszone wzdłuż muru? Czy nie to samo? (...) Więc gdyby mogli rozmawiać
jeden z drugim, to jak sądzisz, czy nie byliby przekonani, że nazwami
określają to, co mają przed sobą, to, co widzą? (...) A gdyby w tym
więzieniu jeszcze i echo szło od im przeciwległej ściany, to, ile razy
by się odzywał ktoś z przechodzących, wtedy, jak myślisz? Czy oni by
sądzili, że to się odzywa ktoś inny, a nie ten cień, który się przesuwa?
(...) Więc w ogóle (...) ci ludzie tam nie co innego braliby za prawdę, jak
tylko cienie pewnych wytworów.20
W pewnym momencie jeden z więźniów uwalnia się (później zostanie królem-filozofem – platońskim władcą idealnym). Idzie do wyjścia z jaskini, w
kierunku płonącego ognia rzucającego cienie. Zaczyna pojmować, że to, co on
sam i inni znali jako rzeczywistość jest tylko złudzeniem rzeczywistości:
(...) to, co zwykł oglądać było tak wielkim nonsensem a teraz był bliżej
rzeczywistości i poprawniejszego widzenia, bo obrócił się ku obiektom, które bardziej rzeczywiste były.
Uwolniony więzień idzie dalej w blask słoneczny, początkowo mrużąc oczy
z bólu jaki sprawia im światło. Wreszcie jego oczy przyzwyczajają się do
światła i może patrzeć bez bólu na świat na zewnątrz jaskini:
Wpierw łatwiej byłoby mu łatwiej patrzeć na cienie, potem na odbicia ludzi i obiektów w tafli wodnej a dopiero potem na same obiekty.
Potem stwierdziłby, że łatwiej jest mu obserwować ciała niebieskie
jak i samo niebo nocą, i patrzeć na światło księżyca i gwiazd niźli na
słońce i jego światło za dnia (...) Ostatnią rzeczą, jaką mógłby robić
byłoby patrzenie wprost na samo słońce [Dobro], bez uciekania się do
20
Platon, Państwo, księga VII, przeł. Władysław Witwicki
121
refleksji w wodzie czy innym medium, lecz na nie samo w sobie (...)
potem doszedłby do konkluzji, że to słońce wywołuje pory roku i bieg
lat, i w pewnym sensie jest odpowiedzialne za wszystko, co on i jego
uwięzieni towarzysze zwykli widzieć.
Czując współczucie do swych towarzyszy niedoli, człowiek oświecony wróciłby do jaskini, by podzielić się z nimi nowo nabytą wiedzą. Jednak „zrobiłby z siebie głupca, bo jego oczy znów musiałyby przywyknąć do mroku i
cieni w jaskini. A zatem więźniowie powiedzieliby o nim:
jego pobyt w wyższym świecie zrujnował jego wzrok a zatem szkoda
wysiłków na wspinaczkę ku górze. I gdyby ktokolwiek próbowałby
ich uwolnić i tam poprowadzić, zabiliby go, gdyby tylko wpadł im w
ręce.
Bez wątpienia, Ateńczycy czytający dzieła Platona wiedzieli, że modelem
dla tego wyzwolonego więźnia , który dostąpił poznania Dobra był Sokrates,
zabity przez swoich ziomków dlatego, że starał się w nich obudzić prawdę
różnic między pozorami a rzeczywistością. Platon kontynuuje, mając, rzecz
jasna na myśli Sokratesa:
Ani nie wyda ci się dziwne, że ktokolwiek zstąpi od kontemplacji
boskości do ludzkiego życia i jego przypadłości będzie popełniał błędy
i czynił z siebie głupca, bo nie widzi, nie przywykły do otaczających
ciemności i będzie stawiany przed sądem, (...) by bronić się przed opiniami tych, co sprawiedliwości na oczy nie widzieli.
Teraz sam Platon interpretuje dla nas tę metaforę, sięgając do tego, co już
mówił o słońcu i czego odpowiednikiem w Kursie cudów jest umysł słuszny
a w ostateczności – świat rzeczywisty; odzwierciedlenie prawdy Nieba:
Sfera odkrywana przez wzrok odpowiada więzieniu a światło ognia w
więzieniu mocy słońca. I nie popełnisz błędu, łącząc wznoszenie się
do świata wyższego i widok obiektów w nim z coraz wyższym postępem umysłu w region zrozumienia [czyli umysł słuszny] ... ostateczną
rzeczą do postrzeżenia w regionie zrozumienia i postrzeganą jedynie
z trudnością jest forma dobra; gdy się je zobaczy, wnioskuje się, że
jest odpowiedzialne za wszystko, co słuszne i cenne w czymkolwiek,
wytwarzając w obszarze widzenia światło i źródło światła i będąc
122
w regionie zrozumienia samo rządzi źródłem prawdy i inteligencją.
Ktokolwiek ma zamiar działać racjonalnie czy to w życiu publicznym,
czy prywatnym, musi mieć je na widoku.
Wcześniej w swej Republice, Platon szkicuje analogię widzenia niewyraźnego
nocą, gdy nie ma światła słonecznego z bezowocnymi próbami zrozumienia
rzeczywistości Dobra:
Gdy oko umysłu jest utkwione w obiektach oświetlanych prawdą i
rzeczywistością, rozumie je i zna je a posiadanie przezeń inteligencji
jest ewidentne; lecz jeśli jest utkwione w mrocznym świecie zmian i
rozpadu, może tylko wypowiadać opinie, jego wizja jest mylna a opinie
zmienne i wydaje mu się brakować inteligencji (VI, 508b)
Zadaniem wyzwolonego więźnia a teraz filozofa-króla jest edukacja swych
ziomków-współwięźniów. Taki był, rzecz jasna, jeden z celów Akademii
Platona a zarazem jedno z przesłań Republiki: jak stworzyć edukacyjnotreningowy program dla społeczeństwa oraz filozofów-królów, obejmujący
pomoc im w rozpoznaniu ich odpowiedzialności za powrót do świata niższego w celu nauczania innych. Lecz w tym momencie wybiegamy nieco
wprzód, zatem teraz chwilowo pożegnamy się z Platonem, by wrócić do jego
idei filozofa-króla w rozdziale siódmym, w którym będziemy dyskutować
rolę uzdrowionego umysłu w „planie” zbawienia świata.
Wracając teraz do Kursu cudów możemy w świetle tych metafor lepiej
zrozumieć pomysłowość strategii ego utrzymywania problemu winy z dala
od odpowiedzi – przebaczenia – nie tylko usuwając problem winy z umysłu, lecz również usuwając wspomnienie, że w ogóle tam był, bo również
zapomnieliśmy, ze mamy umysł. Dokonując projekcji winy umysłu na ciało
– nasze własne lub cudze – ego wytworzyło obcy świat cieni, skutecznie
skrywający prawdziwe źródło naszego braku szczęśliwości i ubóstwa; decyzję naszego umysłu o byciu autonomicznym indywidualistą, niezależnym
od naszego Stworzyciela i Źródła. W ten sposób jesteśmy więźniami niewidzianego strażnika więziennego – decyzji umysłu o byciu jaźnią A, którego
istnienia nawet sobie nie uprzytamniamy!
Definicja golfa, której źródła sobie nie przypominam, zawiera żartobliwy
opis głupoty nierozerwalnie związanej z nie tak znów żartobliwym systemem myślowym ego: „nieskuteczne usiłowanie skierowania niedającej się
kierować kulki by wpadła do niedostępnej dziury za pomocą źle przystosowanego do tego celu narzędzia”. Tak zwane problemy świata i ich rozwiąza123
nie jest proste, gdy dokonamy ich ponownej definicji: problemy świata tkwią
z przeświadczeniu naszego umysłu o świecie, czyli rzeczywistości osobności i naszej winy. Jedynym rozwiązaniem tego problemu jest akceptacja
Przebłagania, czyli zmiana naszych umysłów w procesie przebaczenia. I do
tej prostej dynamiki zbawienia powrócimy wrócimy w rozdziale szóstym.
124