Panthers odc 3 - ekonomik.edu.pl

Transkrypt

Panthers odc 3 - ekonomik.edu.pl
Panthers
ODC 3
Kierunek : Rosja
CóŜ… Właśnie ukończyłem trening podstawowy CIA. Co prawda był on
skrócony, przecieŜ jako agent FBI miałem podobne szkolenie, jednak przez te dwa
miesiące dowiedziałem się o akcjach międzynarodowych i problemach z nimi
związanych. Jednak muszę się douczyć języków
Dwa miesiące po treningu wracamy do siedziby CIA, do Cliffa. Ten, chwilę
po powitaniu oznajmia nam, Ŝe:
-Mamy dla was pierwszą misję. Wyjedziecie do Rosji. Najpierw polecicie do
Moskwy. Będzie wam towarzyszył George Hammond, nasz agent i znawca kultury
rosyjskiej. Będzie wam pomagał, takŜe jako tłumacz. Spotkacie się tak z
pułkownikiem Aleksiejem Iwanowem. Waszym zadaniem będzie przeniknięcie do
bazy Czekowa, gdzieś na Syberii, dowiedzenie się wszystkiego o niej, i w razie
potrzeby- zniszczenia zagroŜenia. Wszystkiego dowiecie się w Moskwie.
Wylatujecie jutro o 7 z lotniska Ronalda Reagana. Na lotnisku spotkacie się z
Georgem. Więc… powodzenia- powiedział i uśmiechnął się.
Wracając do samochodu, Adam zaproponował:
-MoŜe zahaczymy o bar, Ŝeby oblać naszą pierwszą misję?
-No dobra, moŜe być.
Czemu ja to robię, miałem z tym skończyć. No dobra, parę drinków mi nie
zaszkodzi.
Myślałem juŜ tak wiele razy. Często kończyłem leŜąc na barze czy chodniku.
Uczestniczyłem w spotkaniach anonimowych alkoholików. Nic mi te spotkania nie
dały. Przez alkohol rozpadło się moje małŜeństwo. śeby pozbyć się po tym
smutków, poszedłem się napić. Błędne koło.
Wszystko zaczęło się po jednej z akcji, kiedy próbowaliśmy odbić zakładników z
banku. Dowodziłem wtedy. Rozmowy się załamały, odbicie nie powiodło. Ponad
połowa zakładników zginęła. Wtedy przyszło pierwsze załamanie. Chciałem swoje
smutki utopić. Skończyło się na odwyku. Parę miesięcy później mój partner został
postrzelony. To było drugie załamanie, głębsze. Przez ponad tydzień dzień w dzień
siedziałem w barze. To był koszmar. Po tym, zacząłem uczęszczać na spotkania
AA. Jednak nic nie dało. Wtedy dopadło mnie trzeci kryzys. Wtedy teŜ odeszła ode
mnie Maria, moja Ŝona. Nie winię jej za to. Nie mieliśmy dzieci, a ona nie mogła
juŜ znosić mojego zachowania. Szybka sprawa rozwodowa, ona wyprowadziła się
gdzieś na zachodnie wybrzeŜe. Jednak to mną nie poruszyło. Dwa miesiące później
zaczęła się ta sprawa z panterami. I od tamtego czasu nic nie piłem. Proste- w
czasie szkolenia obowiązywał bezwzględny zakaz alkoholu. Więc Ŝyłem wolny.
Do tej chwili. Przekonując samego siebie, wiedząc jednak Ŝe się nie opanuję,
wybrałem się do baru z Adamem.
Spotkaliśmy się przed barem „Golden Beer”. Jeszcze przed wejściem zachęcały
mnie reklamy heinekena i guinessa.
Wchodzimy, siadamy przy stoliku.
-To co zamawiamy?- zapytał Adam
- Poproszę whiskey z lodem
- Hmmm o, wiem. Poproszę Martini, wstrząśnięte, nie mieszane- powiedział i
uśmiechnął się. Kelner przyjmujący zamówienie dziwnie się na niego spojrzał i teŜ
się uśmiechnął. No tak, drink Bonda.
Dostajemy zamówienia. Powoli sączymy, gdy odzywa się Adam:
- No, moŜe wreszcie powiesz coś o sobie?
-No dobra. CóŜ… mam 47 lat, rozwiedziony, przez 23 lata byłem agentem FBI.
Lubię pickupy, whiskey i Simsponów. UwaŜam Ŝe pies to najlepszy przyjaciel
człowieka. Mieszkam sam, nie mam bliŜszej rodziny a jutro wylatuje do Rosji. Nie
ma tego za wiele. A ty?
- Więc tak. Studiowałem prawo na Harvardzie, ale po roku zrezygnowałem.
Postanowiłem dostać się do FBI. Nie było cięŜko, przynajmniej nie tak, jak
wszyscy mówią. Jestem zaręczony, spodziewam się dziecka. I zadowolony z Ŝycia.
-Zaręczony i spodziewasz się dziecka? Rzuć tą robotę w cholerę. Nic ci z tego
dobrego nie przyjdzie. Chcesz Ŝeby twoja Ŝona była wdową a dziecko sierotą?
Ryzykujesz i to bardzo. Kelner, poproszę następną kolejkę
-Dla mnie teŜ. Jesteś pesymistą. PrzecieŜ tylu agentów doŜyło emerytury, ty sam
przeŜyłeś ponad 20 lat jako agent. Czyli chyba nie jest tak źle. I czuję się
szczęśliwy mogąc przysłuŜyć się temu krajowi.
I tak nasze rozmowy toczyły się przez godzinę. W między czasie wypiłem cztery
kolejki, Adam zwolnił. Ja nie. Piłem i piłem. Alkohol na początku uspokajał i
umilał spędzony czas. Jednak coraz bardziej mnie nastawiał na agresję. I w
pewnym momencie… wybuchłem Nie panowałem nad sobą. Zacząłem krzyczeć i
grozić. Powiedziałem kelnerowi co myślę o jego prośbach o opuszczeniu lokalu.
Gdy Adam próbował mnie opanować, uderzyłem go. I następny raz. Zaczął się
bronić. I tak walczyliśmy dopóki nie wyjął pistoletu i nie wycelował we mnie,
krzycząc:
-Czyś ty oszalał, do cholery?! Co ty wyprawiasz. Uspokój się, nie chce cię
postrzelić, ale mnie do tego zmuszasz!
Wokół ludzie zaczęli się od nas odsuwać, jedna kobieta krzyknęła.
Rozejrzałem się wokół, spojrzałem się na Adama i dopiero teraz zdałem sobie
sprawę co zrobiłem
Upadłem na kolana i się rozpłakałem. Jak mogłem do tego dopuścić? To nie
moŜliwe. Jeszcze nigdy nie zaatakowałem w ten sposób swojego znajomego. A juŜ
na pewno nie partnera. Mam tego dosyć. Wstałem, rozejrzałem się, i wyszedłem
nic nie mówiąc.
Chwilę później usłyszałem Adama idącego za mną. Mówił coś do mnie, nie
słuchałem go. Miałem to wszystko w dupie. Chciałem się dostać w domu, i jak
zwykle zakopać się w swoich wariactwach.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!
-Nie. Nie słucham, nie zamierzam cię słuchać. Daj mi spokój.
- Słuchałem twoich wykładów na temat zaufania. Wierzyłem, Ŝe będziemy
świetnymi partnerami. A ty dzisiaj to praktycznie zniszczyłeś. Jak do cholery
mogłeś się tak zachować, co z ciebie za człowiek?
-Sam widziałeś! Nie wiem, czemu poszedłem z tobą... Jestem... alkoholikiem...
cięŜko się do tego przyznać. Tak działa na mnie alkohol, nic na to nie poradzę!
-Czemu temu nie zaradziłeś? Mogłeś odmówić, mogłeś nie iść.
-Nie, nie mogłem! Nie potrafię sobie tego odmówić, rozumiesz? Oczywiście, Ŝe nie
rozumiesz. Daj mi spokój.
-Nie. Musimy to załatwić między sobą raz, a dobrze.
-Posłuchaj. Mam do ciebie prośbę. Trzymaj mnie z dala od alkoholu. Jeśli nie mam
takowego przy ustach, zachowuje się normalnie. I ci obiecuję, Ŝe jeśli się tego
będziemy trzymać, będzie wszystko dobrze.
-Po prostu nie wiem co mam o tym myśleć. Chyba pozostaje nam udawać, Ŝe nic
się nie stało. Obyś nie złamał obietnicy…
Po czym poŜegnaliśmy się i rozeszliśmy do domów.
Po przybyciu na lotnisko następnego dnia staraliśmy się zachowywać jakby nic się
nie stało. Przed wylotem powitał nas George Hammond, miły niski
pięćdziesięciolatek z okularami i sporą łysinką, ubrany w koszulę i spodnie w kant.
W trakcie lotu George nam przybliŜył całą operację. Sama akcja jest rosyjska, my
jesteśmy tylko wysłannikami sojuszniczymi. Ot taka współpraca. Wyruszymy tam
z 15 komandosami rosyjskimi ze Specnazu oraz dwoma agentami Federalnej
SłuŜby Bezpieczeństwa- takie ichne FBI, następczyni KGB. Dość spory oddział.
Ale spodziewają się w tej bazie znaleźć duŜo sprzętu Panter. Po cichu liczą nawet
na jedną z głowic, ale to mało prawdopodobne. Lot przebiegł dość spokojnie,
jednak nie było za wiele do oglądania. Lecąc przez Atlantyk nie było, na co
patrzeć, a nad Europą było sporo chmur oraz mgła nad Polską i Białorusią. Lot
trwał 19 godzin, więc miałem okazję się wyspać. Z powodu zmian czasu, gdy
wylądowaliśmy w Moskwie była 17… dnia następnego. Na 19 mieliśmy
zaplanowaną odprawę w siedzibie FSB przy Placu Łubianka. W międzyczasie
poszliśmy zjeść w jednym z tutejszych barów. Po namowach George’a zamówiłem
pierogi z mięsem. Ciekawe jak smakuje. U nas takich specjałów raczej się nie
uświadczy. Adam zamówił zasmaŜaną kaszankę z ziemniakami, tak samo jak
Hammond. Czekaliśmy 15 minut, gdy wreszcie przyszła kelnerka z jedzeniem
-Spasiba babuszka –powiedział George i wzięliśmy się do jedzenia.
Pierogi smaczna rzecz. Zmielone mięso obtoczone ciastem. Adam był wyraźnie
niechętny swojemu jedzeniu, w przeciwieństwie do Hammonda, który zajadał się
niesamowicie. Chwilę później wróciła kelnerka i spytała się mnie o coś.
Spojrzałem się na George’a, a ten
-Spytała się, czy chcesz kawy
-Nie, dziękuje
Kelnerka spojrzała się na George’a, a ten do niej powiedział
- Niet, spasiba.
Gdy odeszła, odezwałem się ponownie
-Niet?
-Znaczy nie. A spasiba znaczy dziękuje.
-O, to znam juŜ dwa słowa po rosyjsku.
Jedynie Adam się nie odzywał, grzebiąc w jedzeniu i zastanawiając się, czy ma to
zjeść czy moŜe zwymiotować.
Po zjedzeniu(Adam jednak się przełamał i zjadł, głód zwycięŜył) i zapłaceniu
rachunku(zapłacił George który jako jedyny miał ruble) wsiedliśmy do taksówki i
pojechaliśmy na Plac Łubiański, (lub Łubiankę, jak kto woli) i czekaliśmy na
odprawę.
Wysiedliśmy z taksówki na ładnym placu, przed duŜym, kwadratowym, 4piętrowym gmachem, pomalowanym od parteru w górę na Ŝółto. Szliśmy przez
plac, później między samochodami zaparkowanymi przed budynkiem. Mijało nas
wiele osób, jedna z nich trąciła Adama, po czym tyko mruknęła „prastitie”. Po
wejściu zaprowadzono nas do sali odpraw, gdzie czekało juŜ kilku mundurowych,
jeden pułkownik oraz jeden facet w garniturze.
-O! Witam naszych amerykańskich sojuszników. Jestem pułkownik Oleg Kirow,
głównodowodzący akcją. Tak więc, moŜemy zacząć.
Chrząknął, wziął do ręki leŜące przed nim dokumenty. Wyglądał na około 50 lat,
krótko ostrzyŜone włosy, wystające kości policzkowe, chuda twarz ale umięśniona
budowa ciała. Widać, Ŝe to człowiek starej radzieckiej szkoły.
-Więc sprawa wygląda tak: 20 kilometrów od Astrachania, w opuszczonej fabryce
prawdopodobnie znajduje się spory magazyn broni panter. Zdjęcia satelitarnektóre zostały umieszczone w rzutniku i wyświetlone na ścianie- pokazują, Ŝe przez
ostatnie dwa tygodnie wróg skupia tam siły. Jednak władze wstrzymały się z
interwencją tamtejszych wojsk, woląc wysłać bardziej doświadczone jednostki,
czyli nas. PomoŜe nam sześcioosobowy oddział stacjonujący nieopodal Groznego,
doświadczony w walce. ą z nami takŜe: agent FSB Nikołaj Czemienowicz oraz
trzej wysłannicy CIA.
W samej fabryce spodziewamy się około 20 do 30 terrorystów uzbrojonych w
AKM, AK-74S oraz pistoletami Makarow. Mają prawdopodobnie takŜe T74 oraz
wozy BMP. O tym wiadomo. Jednak nie wiemy, czy moją mieć w posiadaniu coś
groźniejszego. Z pewnością tego nie wykluczamy. Więc musicie być bardzo
ostroŜni.
Ta misja ma charakter rozpoznawczo- zwiadowczy. Macie dowiedzieć się, jakimi
siłami dysponują, oraz co planują. Jeśli zdołacie coś im popsuć, tym lepiej. Część
wojsk stacjonujących w Czeczenii jest mobilizowana do ataku jednak najpierw
musimy widzieć, z czym mamy do czynienia.
Wylatujecie jutro o 10 rano do lotniska w Astrachaniu. Stamtąd pojedziecie
podstawionymi samochodami do Draska- miasteczka w którym stoi fabryka.
Zostaniecie wyposaŜeni w miniaturowe kamery oraz aparaty duŜej rozdzielczości.
Zróbcie dokumentację obiektu.
© Tomash, from ZSZ nr3
http://tomash-site.ovh.org/